Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Opowiadania, fragmenty, diariusze... |
Wersja do druku |
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 09-05-2003, 07:13
|
|
|
Miya, Xeniph, to może wy będziecie pisać sceny bitewne, a ja od czasu do czasu wstawię opis przyrody i taki Sienkiewicz wyjdzie, że mucha nie siada:
"Droga prowadzi kompletnym pustkowiem, mozaiką lasów i opuszczonych o tej porze roku łąk. Ociepliło się bardzo zdecydowanie, na otwartej przestrzeni śnieg zniknął niemal zupełnie, tylko w rowach walają się przybrudzone resztki, a drogę co jakiś czas zagradzają nam płytkie, roztopowe rozlewiska. W lesie śnieg zalega jeszcze grubą, mokrą warstwą, wytopiony tylko przy pniach. Drogi najczęściej miękkie od błota, ale trafiają się też zdradliwie wylodzone, a leśne rozlewiska mają na dnie warstwę lodu. Musimy je omijać, na szczęście łatwo jest teraz przedzierać się przez krzewy podszycia lasu. Oznak wiosny, poza wyłażącymi z ziemi geofitami i kwitnącą leszczyną i wierzbą nie widać, ale jeśli ciepło się utrzyma, pojawią się w ciągu kilku dni."
Vanille, ja zawsze uważałam, że nie należy odstrzelać biednych bohaterów tylko dlatego, że przestali być potrzebni. Zresztą u mnie jest inaczej, ja ich sprowadziłam i się czuję za nich w jakiś sposób odpowiedzialna. Rozumiesz, jakoś mi głupio, że jak tak sobie siedzę, to mogę nagle pomyśleć: "A ty jesteś trup" - i pstryk, gość nie żyje. Staram się być wobec nich lojalna. |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
coyote
prof. zombie killer
Dołączyła: 16 Kwi 2003 Skąd: the milky way Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 09-05-2003, 12:59
|
|
|
Avell,ale ja wykańczałam najczęsciej swoich ulubionych bohaterów,lubiłam patrzeć jak bohatersko padają trupem..co za idiotyzm,nieprawdaż? A teraz w moich powieściach jest góra 5 postaci,a i do tego rzadko dochodzę,bo nie chcę wykończyć jakiejkolwike zupełnie bezsensu,i chcę,żeby każda miała rozbudowany charakter.A tylko udaje mi się to wtedy,gdy postaci jest niewiele...najczęsciej wystarczą mi trzy.Ona,on,i ono (czyli głupie stworzenie które bezczelnie wytrynia się w żywot wymienionych wcześniej jej i jego) i to wcale nie musi być romans.On i ona równie dobrze może być rodzeństwem,których nic nie łączy w sensie miłości wykraczającej poza bratersko-siostrzane prawa.No bo drugiego Angel Sanctuary nie chcę robić,tym bardziej drugiej Uteny. |
_________________ I used to rule the world
Seas would rise when I gave the word
Now in the morning I sweep alone
Sweep the streets I used to own |
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 09-05-2003, 13:25
|
|
|
Ale jak się takiego bohatera wykończy, to już go potem nie ma. No chyba, że wskrzesisz i wykończysz jeszcze raz... NIE, ja nic nie mówiłam, OK? Jak masz dość bohaterów, to sprzedaj ich komuś, rynek jest chłonny i na taki second hand może być popyt.
No dobrze, u mnie jest inaczej, bo ja nie planuję nigdy zakończenia opowieści, po prostu piszę pamiętnik. I zdradzę tajemnicę - moi ludzie (czyli wszelkie istoty) nie giną, bo jakoś mi się to nie podoba. Ale też ja nie twierdzę, że to wysoka literatura. |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
Mako-chan
Mako-chan
Dołączyła: 02 Maj 2003 Skąd: Mój pokój, krzesło przy kompie... Status: offline
|
Wysłany: 09-05-2003, 13:25
|
|
|
Nie jesteś jedyna Vanille... ja zazwyczaj wymyślam, o co chodzi, jak się zaczyna i koniec,czyli niezwykle cierpiętniczą śmierć. Jedynym odstępstwem od reguły jest moje liche opowiadanko, które tu wstawiłam kilka dni temu ^^. |
_________________ Va'esse deireadh aep eingean... |
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 09-05-2003, 13:38
|
|
|
Przepraszam, ale muszę coś przypomnieć. Chyba w "Ani na Uniwersytecie" jest taka scena, kiedy któraś koleżanka przychodzi do Ani i zastaje ją zaśmiewającą się nad jakimiś papierami. Są to jej dawne opowiadania, obowiązkowo tragiczne, nad którymi kiedyś płakała rzewnymi łzami. Przytoczone jest jedno, o żonie pastora, która podróżuje wraz ze swoim mężem i na każdym etapie podróży umiera jej jedno dziecko. W sumie osiem, a każde ma inną tragiczną śmierć. Ostatnie, dziewiąte, też miało umrzeć, ale Ani zabrakło pomysłu, więc pozostawiła je przy życiu jako bezradną kalekę. Nosiło to tytuł "Moje Mogiły".
Więc to uśmiercanie bohaterów jest zupełnie naturalne... Ja nie będę narzekać, ja się odżywiam bohaterami uśmiercanymi przez innych. Zresztą jakby wszyscy pisali tak samo, to dopiero byłoby nudno.
Mako, mnie się ten Twój kawałek podobał, przypominam o ciagu dalszym! |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
Mako-chan
Mako-chan
Dołączyła: 02 Maj 2003 Skąd: Mój pokój, krzesło przy kompie... Status: offline
|
Wysłany: 09-05-2003, 13:49
|
|
|
tyle, że ja na ciąg dalszy nie mam pomysłu...ale za to nową historyjkę obmyślam ^^. Zresztą , jeśli mam byc szczera to ja nigdy żadnej historii do konńca nie napisałam..., bo przestaje mi się podobać itp. |
_________________ Va'esse deireadh aep eingean... |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 09-05-2003, 19:01
|
|
|
Xeniph, Mako... ALE MACIE TALENCIOOOOORY *_* Ja kce jeszcze ^_^ jeszcze jeszcze jeszcze ^_^
a tak btw Avellana nie jesteś jedyna =) Nie tylko Ty tego ficzka nie rozumiesz... ja teeeż nie =)
Stuknięte no ne? =) Ale wklejam ciąg dalszy ^_____^
***
Obudził ją podmuch wiatru... ta wspaniała choć tak naturalna rzecz -wiatr. Jak miło w końcu coś poczuć... coś żywego, naturalnego. Otworzyła z trudem jasno szare oczy napotykając przed nimi prostą sylwetkę, szarą grzywkę opadającą na oczy, krótkie, szare, roztrzepane włosy okalające zdenerwowaną twarz. Ścisnęła powieki myśląc że to tylko sen, otworzyła je a on nadal był... patrzył przed siebie. Spojrzałą w tamtą stronę i OH!! NIEBO! Kochany błękit! Kochana jasna piłeczka grzejąca ją swymi promieniami -słońce. Po tylu latach... a może chwilach ciągnących się w nieskończoność?.
Poruszyła się, chciała podnieść kruche ciało i objąć wszystko wzrokiem. Kochany błękit... kochane słońce... patrzeć, patrzeć na nie już zawsze, zawsze, zawsze...
-Wstałaś?
Cichy, melodyjny głos. Taki spokojny, przyjazny. Już go słyszałą... już kiedyś przyszedł. Pamięć zaczynała wracać i tak... właśnie on ją wyciągnął! Wyciągnął z tej klatki...
-Słyszysz mnie?
Delikatnie złapał ją za ramiona i posadził... tak delikatnie... czule... z miłością... NIEBO! Jakie rozległe... błękitne... z białymi, kłębiącymi się chmurami. Błękitne oczy i melodyjny głos uciekły w zapomnienie... liczył się tylko ten nieskończony błękit... błękit... niczym te oczy....
Spojrzała się ufnie... on ją uratował... uratował od tych białych ścian... od nieskończonej bieli niszczącej jej duszę, duszę potrzebującą kolorów... Chciała mu podziękować... powiedzieć tak dużo... objąć, przytulić. Poczuć ciepło jego ciała... Nie zrobiła nic... usta poruszały się nie wydając dźwięku, a przecież... tak tego pragnęła... nic...
Nothing... tak brzmiało jej imie.
-Daj jakiś znak.. chociaż przytaknij głową! Że mnie rozumiesz! Słyszysz! Prosze...
Błękit przede mną, błękit za mną, błękit nade mną, błękit pode mną, błękit wokół mnie i w tych pięknych oczach... I smutnych... czy przeze mnie? Nie.. tylko nie przeze mnie... Chciała powiedzieć, przeprosić, przestać zadawać ból... uleczyć to skołatane serce. Przytulić... Ale nie śmiała. Po chwili wachania jej dłoń powędrowała na silne ramie błękitnych oczu, opuszki palców zchodziły niżej, niżej... Poczuły lekko chropowatą dłoń i tam skończyły wędrówkę, wróciły na kolana właścicielki. Szare oczy spotkały błękitne i zaszczyciły je wzrokiem, wzrokiem wyrażający tkliwość ale i ogromną wdzięczność. Tak... teraz jednak coś dla niego zrobiła.. uśmiechnął się pięknie. Dla niej... dla niej...
***
-NIE MA!!! NIE MA JEJ!!!!
-JAK TO NIE MA?!!!! WOŁAJ NUMER JEDEN!!!!!
-TEŻ NIE MA!!!!
-A SAMOLOT?!!!!
-N...
-MÓWŻE DO CHOLERY!!!!
-Nie... ma.... NUMER JEDEN UKRADŁ EKSPERYMENT!!!!!
-NIEMOŻLIWE!!!!! GDZIE SZEF!!! SZEF! SZUKAĆ SZEFA!!!! UKRADŁ EKSPERYMENT!!!
-UKRADŁ!!! WOŁAĆ SZEFA!!! GUZIK! DO CHOLERY WŁĄCZYĆ 3 STOPIEŃ ZAGROŻENIA!!!
-ZAMKNĄĆ WSZYSTKIE LUKI!!!
-NIE MOGĄ UCIEC!!! GDZIE SĄ?!!!!
-SZUKAJCIE!!! SZUKAJCIE!!!!
-POŚCIG!!! WYSŁAĆ ZA NMI POŚCIG!!!! NATYCHMIAST!!!! SZYBKO PÓKI JEST JESZCZE SZANSA!!!! SZYBKO!!!
*** |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Mako-chan
Mako-chan
Dołączyła: 02 Maj 2003 Skąd: Mój pokój, krzesło przy kompie... Status: offline
|
Wysłany: 10-05-2003, 13:51
|
|
|
Naprawdę się wam podoba? Normalnie żem siem wzruszyłam^^(smarknięcie w husteczkę). Mimo próśb Avellany nie będzie ciągu dalszego, bo nie mam pomysłu...(wybacz) , ale już nie długo może skrobnę coś nowego... |
_________________ Va'esse deireadh aep eingean... |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 11-05-2003, 15:50
|
|
|
Że Miyooś i Avellana majom talneciory to nawet nie wspomnę bo to już chyba móiłam XD
Apropos Mako... ja tego napisałąm już od cholery... też niczego nie skończyłam... aż się dziwię że moja Saga (Saga o ludziach chaosu)... że ja ją nadal piszę =) Że już tyle tego napisałąm.. ale do końca jej mam dalej niż na samym początku ^^'' |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Ryuu_Davis
Dołączyła: 12 Kwi 2003 Skąd: A bo ja tam wiem O.o? Status: offline
|
Wysłany: 11-05-2003, 16:03
|
|
|
Hmmm wasze opowiadania są świetne ^^... Jaka ja sie z tym mmoim metr osiemdziesiat przy was malutka poczułam.... ;_;.. ja nie moge za to ale tylko komedie pisac umiem ^^'
Ale mam jedno opowiadanie cyber punk&gothic city ofkoz ze szczypta mitologii... kurcze ale te 29 stron worda ciezkawo byloby wrzucic.... Ztreszta tandeta wybitna.... |
|
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 11-05-2003, 16:09
|
|
|
Ryuuu... wrzucaj kawałkami =) Chetnie przeczytamy albo gdybyś tak maaailnęła <słiti gold eyes> śliiiicznie proszem *_*
A co do 180cm... ja mam 152,5 a czuję się wielka!!! Bo nie jest najważniejszy wzrost ale wiara w siebie! We własne przekonania i... w siebie? Chyba już to mówiłam =) Trzeb wierzyc w siebie a wszystko będzie git =)
Oki bójcie się bo wrzucam następny kawałek OHOHOHOHOHO!!!!!
***
Nachyliła się aby spojrzeć czy niebo też jest w dole, wszędzie wokół siebie czuła błękit. Poczuła dłoń na nadgastku i ten wystraszony głos -WYPADNIESZ!!- Zobaczył jej pełne łez oczy i przytulił -Nie strasz mnie już więcej- Ten ciepły uścisk... pełny... miłości? Nie... on nie mógł jej kochać, nie on. Czuł tylko tkliwość do tej samotnej istotki. Jej NIE MÓGŁ nikt pokochać... Niekt prucz.. Tak było powiedziane... Ma piękne oczy....
To dziwne pomieszczenie ze szklanymi oknami i niesamowitą ilością świecących guzików... tak czuła to, zaczęło być niżej... może teraz zobaczy co jest na dole... nachylić się? A jak znowu będzie zły? Jak się wystraszy... Sbróbuje poczekać... dla tych pięknych oczu....
Tak! Już przed nimi! Połyskujące w świetle białe domy. Ale czemu tak błyszczały? I jakie wysokie... Białe, szare, metaliczne. A trawa? Gdzie trawa? Gdzie wspaniały wytwór natury o cudnym zapachu? Ten... który jest wszędzie, zawsze. Wtedy gdy spadnie życiodajny deszcz... wtedy pachnie najpiękniej... Gdzie drzewa, krzewy, kwiaty, ptaki? Gdzie to wszystko jest? Gdzie rośliny? Czy tylko niebo pozostało jak kiedyś? Tylko kochany błękit? No i słońce... ale... ono też było inne. Paliło niemiłosiernie calą skórę... jakby robiło na złość, jakby nie podobała mu się Ziemia... a wiatr? Podobny... prawie identyczny, ale zapach był zupełnie inny, nie ten specyficzny, nie ten przyjemny dla nosa ale inny, sztuczny, plastikowy...
Już... sama nie wiedziała.
GDZIE BYŁA TAK KOCHANA PRZEZ NIĄ PRZYRODA?!!!!
***
No i mi komentować!!! Sliiiicznie proooosiem *_* |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Miya-chan
Aoi Tabibito
Dołączyła: 08 Lip 2002 Skąd: ze światów Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 11-05-2003, 16:33
|
|
|
Satsuś, ja nie komentuję, bo już to czytałam ;> Też powinnam niedługo wrzucić cosik nowego, ale najpierw muszę to dopracować... (Nowego? Co ja bredzę! Prawie wszystkie fragmenty będą kiedyś stanowić JEDNĄ całość - a przynajmniej takie mam ambicje ^ ^')
Ryuu, a czy my coś mamy do komedii? My lubiiiiiiimy komedie!!! :D Ale ten gothic i mitologia też kusi... ;> |
|
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 11-05-2003, 16:40
|
|
|
Miyooś Twoje ambicje a moje walnięte marzenie XD Ty wiesz o co mi chodzi ^_~ S tom dedykacjom *_* Niahniah *_* |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Szaman Fetyszy
Epic One
Dołączył: 06 Maj 2003 Skąd: Z emigracji wewnątrzkrajowej Status: offline
|
Wysłany: 12-05-2003, 00:29
|
|
|
No, to ja też coś tu wrzucę. To moja pierwsza próba przeniesienia moich historii z mózgownicy na papier. Będzie to niezła tandeta, zważywszy na mój fatalny styl, ale co tam, zaryzykuję ^^
***
Walka rozgorzała na dobre. Serie Elven Balli i Demonic Blastów leciały raz po raz rozbijając się na osłonach Great Mastera i Dhaosa. Od tej dwójki zależała równowaga w Świecie Śmiertelnych. Śmierć któregoś z nich była równoznaczna z osiągnięciem przewagi którejś z walczących stron. Z dali zaś obserwował to podniebne starcie strwożony Deceitful.
- Są równi siłą. - Rzekł do siebie. - nieprędko coś z tej młócki wyniknie. Wprawdzie Master kazał wspomóc kuzyna, ale... - tu zamilkł, zbierając myśli - boję się. Bardzo. Znam moc Dhaosa... jest porażająca. Trzema trafieniami zdjął moją osłonę, a potem powalił mnie jednym ciosem. Gdyby nie interwencja moich potężnych elfickich krewnych, siedziałbym teraz w Sali Oczekiwań.
Tu przerwał, albowiem kilkanaście metrów w dół urwiska ujrzał małżonkę Great Mastera.
- Isabriel! - wydusił zaskoczony - przecież nie powinno jej tu być. Mój przepotężny i nieomylny kuzyn wyraził się jasno, żeby wycofała się w jakieś bezpieczne miejsce. Może to pułapka demonów. Może przejęli nad nią kontrolę, lub wysłali sobowtóra, żeby... nieee, znów ponosi cię wyobraźnia - westchnął zniesmaczony. -Gdyby moja moc była choć w połowie tak potężna jak fantazja, to całą demoniczną trójkę pokonałbym jednym pstryknięciem pal...
Deceitful nie zdążył dokończyć, albowiem Isabriel zaczęła się przeistaczać w momencie, gdy elf osiągał przewagę. Wysoka, zielonooka szatynka ustąpiła miejsca niskiej, szczupłej niebieskookiej brunetce w jadowicie różowej zbroi, dzierżącej platynową halabardę...
- Erinia! - Wysapał - Ach, gdyby nie była demonką... Zaraz zaraz! Co ty wygadujesz! Ech... ta samotność swoje robi... A tak swoją drogą przecież z nią i Micaelem walczy Master! To się nie trzyma ku... chyba że... tamta z Demonem w Złotej Zbroi jest czymś w rodzaju iluzji. To nie takie głupie, biorąc pod uwagę iż potrafi zmieniać się w kogokolwiek zapragnie. W takim razie... - dopiero teraz doszedł do tego konstruktywnego wniosku - Great Master ma spory problem. Powinienem ją zatrzymać, ale... jej się boję jeszcze bardziej niż Dhaosa. On przynajmniej zabija szybko i bezboleśnie, zaś ona... powoli i subtelnie. Uwielbia pieścić mężczyzn, a potem ich zabijać wysysając z nich energię. A ja nie zamierzam tracić milenium w Sali Oczekiwań - rzekł ponownie do siebie obserwując przebieg sytuacji.
***
No, na razie tyle. Trochę przynudnawe, ale to scenka skupiająca się na wewnętrznych przeżyciach Deceitfula. Potem dopiszę resztę. Nie będę wam spoilerował co tam będzie ^^. |
|
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 12-05-2003, 08:48
|
|
|
Satsuki - zaczynam łapać, a przynajmniej tak mi się wydaje. Dzięki za komplementy.
Bambosh - całkiem nieźle się czyta, tylko jedno ale, przynajmniej jak dla mnie. Troszeczkę się pogubiłam. Albo wrzucasz czytelnika w wir wydarzeń i niech się sam w tym wszystkim łapie, kto jest kim dla kogo, albo dajesz najpierw porządny opis od Adama i Ewy. Bo jeśli opisujesz bardzo dynamiczną akcję, to nie ma czasu zbaczać na opisy wyglądu, ja chcę wiedzieć, co było dalej... Czyli oczywiście czekam na c.d.
A żeby nie było: ja nie umiem kompletnie pisać scen walki i nawet nie próbuję. Nawet nie to, że jestem jakąś pacyfistką, po prostu nie znam się na tym. Poniżej próbka udowadniająca (przykro mi, że to znowu ze mną w roli głównej. Wbrew pozorom jest u mnie całkiem sporo innych osób, tylko jakoś mi tu na razie kawałki o nich nie pasują):
8 VI niedziela
Doszliśmy do jakiejś groty. Trzy otwory prowadziły na zewnątrz, ale były zbyt małe, bym mogła przez nie przejść. Zeskoczyłam z konia. Na ziemi było coś w rodzaju żwiru. Podniosłam kilka ziaren i przyjrzałam im się. Przez skalne okna padało oślepiające światło. To były nasiona, jasne i ciemne. Chyba je znałam.
- To nasiona światła i ciemności.
- Found back the morning, and bring on the night.
- Otóż to - rzuciłam białe nasiona przez lewe, a czarne przez prawe okno. Środkowe zostawiłam w spokoju. Po chwili przede mną otwarło się przejście, za małe, by Krwisty mógł się przez nie przecisnąć.
- Idź - popchnął mnie nosem.
Znalazłam się w czymś, co przypominało gotycką katedrę, pomalowaną przez pijanego malarza. Stałam na wprost ogromnego ołtarza, na którym stała rzeźba. Rzeźba nagle ożyła i wielokolorowe monstrum poruszyło się.
- Nareszcie znalazłaś się w mojej świątyni! - niski, nieprzyjemny głos.
Istotnie, znalazłam się tu, nie wiem, czy „nareszcie”, ale skoro czekał…
- Czy jesteś gotowa złożyć mi hołd i przyłączyć się do mnie?
- Nie jestem i nie zamierzam być - odparłam zdumiona.
- W takim razie twoi bliscy będą cierpieć - po obu stronach ołtarza rozświetliły się rzędy kryształów, w których zamknięci byli moi co bliżsi przyjaciele z Warowni. - Jedno z nich musi umrzeć na tym ołtarzu, inaczej stąd nie odejdziesz.
- Nie spieszy mi się - oświadczyłam.
- To ci nie pomoże! Jedno z nich umrze. Wybieraj.
- Rób, co uważasz za stosowne.
- Więc obojętna ci jest śmierć i życie tych, których nazywasz przyjaciółmi - tryumf w głosie.
- Nie powiedziałam tego. Powiedziałam, żebyś sam wybrał.
- To ty musisz wybierać!
- A któż mnie zmusi? Ty?
- Nie zdajesz sobie sprawy, przed kim stoisz!
- Chyba wiem. Jesteś antytezą Tęczowego i niszczysz pióra, nim on zdoła je odnaleźć.
- Zatem wiesz! Jestem wszechpotężnym pożeraczem!
Zaczynało się robić nieciekawie. Był potężny.
- Ale wiesz, Tęczowy to tylko legenda Gryfów. Nie istnieje naprawdę. A skoro on nie istnieje, jakże ty mógłbyś istnieć?
Zawahał się. I to wystarczyło.
- Przepuść mnie - rzuciłam lekko. - Dość już czasu straciłam na rozmowę z czymś, co nie istnieje.
Zawirował, przemienił się w tęczową kulę i rozprysł, jak bańka mydlana. Otwarło się przejście do groty, gdzie czekał Krwisty.
- Źle to rozegrałaś. Powinnaś nawiązać z nim walkę.
- Wiesz, Krwisty? Wygrana nie zawsze wymaga walki. Często wystarczy po prostu nie dać się wciągnąć w czyjąś grę. |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|