[Ysengrinn]

W zasadzie się zgadza, tyle tylko, że właśnie z konnymi łucznikami byłby problem - elfy nie są ludem stepowym, a głównie one w tym przodowały. Dlatego raczej kusze, pistolety, oszczepy i lance do walki wręcz.

Frontalny atak pikinierów jest jak najbardziej możliwy - jeśli dysponujemy oddziałem 2-3 tysięcznym co najmniej. Elfom to raczej nie grozi, bo większość ich armii to łucznicy, pasuje mi to na specjalność krasnali. Natomiast Tancerze wchodziliby raczej do akcji, gdy już wróg odbije się od elfich linii i wpadnie w rozsypkę, frontalny atak na zwarty szyk byłby dość karkołomny. Zresztą co stoi na przeszkodzie, by zmusić wroga do frontalnego ataku nękającymi atakami?

[IT.]

To jest coś o czym czytałam ale chyba nie ma sęsu tego tutaj zastosować skoro armie nie mają być duże.
Z tego co zrozumiałam polegało to na ustawieniu wojsk w szeregach nie jednostkami a oddziałami i sosyłaniem ich na wroga równomiernie i stopniowo po kolei.

<<to się tak nie nazywało. Ja to tak nazwałam bo autor przyrównał tę ciągłą wymianę do składającego się i rozkładającego wachlaża>>

[Ysengrinn]

Rozumiem. Ale nie widze powodu dla ktorego to byloby potrzebne. Metoda ktoa ja podalem da dokladnie te same skutki.