Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Życiowa Droga - czy naprawdę mamy wybór? |
Wersja do druku |
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 07-10-2009, 19:40
|
|
|
Vivian napisał/a: | W liceum 16 latki wybierają profil, który (zdaniem twórców pomysłu) ma być kierunkiem, którym mają się zajmować w swoim życiu, jednakże pozostaje dylemat, kiedy owy nastolatek zmienia swoje preferencje w klasie maturalnej i przygotowanie się z innego przedmiotu pozostaje w jego w własnej inwencji, czyli poleca mu się znalezienie korepetytora. | Mamy na wydziale lekarskim osobę 35 letnią, której zamarzyła się pediatria. Nie mówię o kilkudziesięciu osobach, które do rozszerzonej matury biol-chem-fiz przygotowywały się same. Ja sama rok temu zacisnęłam zęby i bez jednej godziny korków przerobiłam rozszerzoną fizykę. Zawsze jest czas na zmiany, a że trzeba włożyć w to wysiłek? Dorosłego człowieka nie prowadzi się za rękę
Vivian napisał/a: | Poza tym mam wybór co do mego przyszłego zawodu, jednakże juz mnie informują, że zatrudnienie znajdą inżynierowie a nie np. filolodzy, więc być może pódję na polonistykę, no, ale proza życia zmusi mnie do pójścia na polibudę. |
Nie mów hop, póki nie przeskoczysz. Polibuda to trudne i ostatnio coraz bardziej oblegane studia. jedne z tych na których trzeba pojemnej głowy, twardego tyłka, zaciśniętych zębów i odpowiednich zdolności.
Vivian napisał/a: |
Hmm mówiąc już absolutnie subiektywnie, mnie obranie drogi nowej i niebanalnej i być moze nie gwarantujacej życiowej stabilności, nie przeraża, ale przeraża moją rodzinę, która chciałaby abym prowadziłą życie szaraczka. Hmm w gruncie rzeczy mają rację, ponieważ do realizacji wszystkich moich planów na wstępie potrzebowałabym mecenasa;P |
Ciebie nie zmusi proza życia, Ty sama dokonasz wyboru. Możesz postawić, zaryzykować, pytanie, czy się odważysz. Sprzedaj lodówkę i jedź, ale miej świadomość, że możesz nie wrócić.
Wydaje mi się, że w Twoich postach widzę siebie sprzed kilku lat. Eire która siadła na tyłku i zastanowiła się na czym to "niebanalne i cudowne życie" ma polegać i która pewnego dnia obróciła się na pięcie pokazując plecy karierze humanisty. Przez długi czas obrażonej na ludzi i świat, która pewnego dnia pozbierała się do kupy i świadomie wybrała trudne studia determinujące całe jej przyszłe życie.
Pytanie, czy "życie szaraczka", które wg. Ciebie wybrałam jest naprawdę złym wyborem? Daleka jestem od stabilizacji, czeka mnie masa trudności, ale wydaje mi się, że nareszcie jestem na swoim miejscu, wśród ludzi których "szaraczkami" raczej nie nazwę. Świat się zmienił? Nie bardzo. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 07-10-2009, 20:09
|
|
|
Vivian napisał/a: | Poza tym mam wybór co do mego przyszłego zawodu, jednakże juz mnie informują, że zatrudnienie znajdą inżynierowie a nie np. filolodzy, więc być może pódję na polonistykę, no, ale proza życia zmusi mnie do pójścia na polibudę. Jednakże, jeśli okaże się, że będę wybitnym humanistą, to jakieś szanse się dzieś tam tlą, ale dajmy na to będę chciała napisać książkę, więc będę musiała znaleźć wydawcę, pytanie czy wydaliby mi książkę o tematyce filozoficznej, jeśli nie mam znanego nazwiska i co już na wstępie znaczy, ze jest to pozycja, po którą sięgnie niszowa liczba czytelników? To raczej wątpliwe. |
Ach, humaniści to chyba nigdy nie mieli łatwego życia, nie tylko teraz (wiele znajomych, które kończyły filologię za nic nie potrafi sobie znaleźć pracy - nawet najlepsza na roku kilka miesięcy chodziła po szkołach, roznosząc kilkadziesiąt CV, by w końcu dostać posadę w jakieś podstawówce na wsi...). Oczywiste, że Politechnika daje większe możliwości (czy też wspomniane wcześniej: bezpieczeństwo), ale nawet jeśli ktoś nie jest pasjonatem dziedzin technicznych to i tak przecież może "spełniać się po godzinach". Ma to jeszcze więcej plusów związanych właśnie z "problemem wydawania" - jeśli się nie jest nikim znanym (co pozwala na większą dowolność kreacyjną, która i tak zostanie wydana, choćby ze względu na nazwisko), to, żeby zarobić grosz na życie z pisania, faktycznie trzeba podporządkowywać się modom i, co związane, wydawcom. A tak, gdy człowiek ma jakieś zaplecze, może sobie pisać, co chce, i nawet jeśli nie zostanie to wydane to nic się nie stanie (przynajmniej pod względem materialnym). A na marginesie, polonista to bodaj ten zawód, w którym jest największa różnica "popytu" i "podaży" na pracę.
Bezimienny napisał/a: | Do zaspokojenia naszych potrzeb konieczne jest, by ktoś wykonał jakąś pracę, często frustrującą i wcale nie dającą zadowolenia. Z tego powodu szanse na zaistnienie społeczeństwa w którym wszyscy są szczęśliwi są bliskie zeru.
(a społeczeństwo w którym wszystkie potrzeby są zaspokojone - a więc nikt nie ma specjalnego powodu by coś osiągnąć - uważam za zdecydowanie antyutopijne). |
Heh, to w ogóle jest ciekawe. W przypadku zaspokajania coraz większej liczby potrzeb (zaczynając od tych najbardziej podstawowych - choć, poza fizjologicznymi, które to są? - chyba takie, które "zaspokojenie" jest konieczne, by żyć na określonym poziome - a więc np. zaczynając od tego, że nie trzeba by było pracować, by "mieć na życie") ustalałyby się nowe poziomy stosunku konsumpcji do "spełniania się/poszukiwania i dążenia do Celu Życia". Im mniej rzeczy koniecznych do zrobienia, tym więcej można zrobić z tego, czego się chce. Zastanawia mnie, która szala by przeważyła. Przypuszczam, że konsumpcyjna, aczkolwiek bardzo wątpliwe (i wysoce nieprawdopodobne), by miało być tak, jak to najczęściej opisywane jest w dystopiach "wszechspełnienia potrzeb", "zagłaskania". Zresztą nawet utopia, w której wszystkie potrzeby są spełniane (choć pytanie - na ile "wszystkie", tj. jakie potrzeby), wcale nie musi być tożsama z utopią, w której wszyscy są szczęśliwi (chyba że spełniane są potrzeby i zachcianki absolutnie wszystkie, odpowiednio dla każdego jednego osobnika). Swoją drogą ciekawe jest, że wiele osób wzdryga możliwość takiego "sztucznego" szczęścia (tj. "sztucznie", zewnętrznie generowanego) - i wcale nie mam na myśli wyłącznie szczęścia fizycznego (co nierzadko wykorzystuje s-f - w których to dziełach np. niektóre osoby pływają morzu wiecznej rozkoszy cielesnej). Być może dlatego, że może ona zakładać (w niektórych wersjach) całkowitą bierność osobniczą?
Eire napisał/a: | Polibuda to trudne i ostatnio coraz bardziej oblegane studia. jedne z tych na których trzeba pojemnej głowy, twardego tyłka, zaciśniętych zębów i odpowiednich zdolności. |
Heh, może coś w tym jest, ale na pewno nie tyle, ile się może wydawać. Owszem, pewne cechy trzeba posiadać (lub w jakiś inny sposób je zrekompensować, choć czasem może być to trudne), ale, gdy patrzę sobie na to, jakie osoby zostawały inżynierami, czy teraz są na magisterce, to takie twierdzenia chciałoby się skomentować uśmiechem. |
|
|
|
|
|
Crack
Dołączył: 13 Maj 2003 Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 07-10-2009, 20:40
|
|
|
<offtop>
Cytat: | Nie mów hop, póki nie przeskoczysz. Polibuda to trudne i ostatnio coraz bardziej oblegane studia. jedne z tych na których trzeba pojemnej głowy, twardego tyłka, zaciśniętych zębów i odpowiednich zdolności. |
A mi się wydawało że polibuda nie jest aż tak oblegana... Specjalne stypendia (łącznie 9000 zł) na niektórych kierunkach znikąd też się nie wzięły. Jako student czwartego roku na polibudzie twierdzę, że pojemnej głowy wcale nie potrzeba, tak samo jakiegoś wielkiego kucia. Po przebrnięciu przez matematykę, nad którą trzeba samemu trochę popracować, większość umiejętności potrzebnych do zdania zyskuje się na laboratoriach i pisząc projekty (na te laboratoria). Kucie do sesji zaczyna się w najcięższych przypadkach na tydzień przed, a to też nie jakieś specjalnie ciężkie. Jedyne co podpada pod "ciężkie" to ok. 14 półtoragodzinnych bloków w tygodniu. I na początku matematyka, jeśli ktoś odczuwa do niej jakiś specjalny wstręt.
</koniec wtrętu> |
_________________ One to rule them all, One to find them,
One to bring them all and in peace bind them |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
|
|
|
|
Meliana
desert rose
Dołączyła: 22 Kwi 2008 Status: offline
|
Wysłany: 08-10-2009, 14:28
|
|
|
Morg napisał/a: | Zasadniczo po prostu irytuje mnie gadanie jakie to wszystko jest złe, bezwartościowe, fin de siècle i w ogóle, a jednoczesne godzenie się na to. |
Wiele osób irytuje, nie tylko Ciebie. Ale czy to znaczy, że mamy zamiatać swoje emocje pod dywan i udawać, że ich nie ma? Generalnie nie lubimy mówić o sprawach przykrych, bądź takich przez które czujemy się bardziej przygnębieni.
Ale takie kwestie istnieją, a wraz z wiekiem rozrastają się i pęcznieją coraz bardziej. Obowiązków przybywa, odpowiedzialność którą bierzemy na swoje barki też jest większa. Dlatego mimo wszystko jestem zwolenniczką dyskusji, które być może nie należą do najprzyjemniejszych, ale oczyszczają atmosferę i dają podstawy do odbudowania pozytywnych relacji tak ze światem, jak i z samym sobą.
Morg napisał/a: | Nikt nie nakazuje udać się wytyczoną ścieżką, ale trzeba być świadomym konsekwencji wybrania swojej, własnej drogi, bo wraz z decydowaniem o sobie przychodzi odpowiedzialność. Odpowiedzialność za swoje wybory i swoje czyny. Ta sama, której w naszym kraju wiele osób się boi. |
Nie sposób odmówić Ci racji, jednak odpowiedzialność to czasem za mało. Być może spojrzę na to inaczej, kiedy będę miała męża i dzieci (wówczas słowo odpowiedzialność nabierze dla mnie zupełnie nowej jakości). Tymczasem jednak miotam się między poczuciem obowiązku związanym z Drogą, jaką sobie dawno temu obrałam, a tym żeby jednak coś zmienić. I nie muszą to być radykalne zmiany i całkowite przewartościowanie dotychczasowego życia. Myślę jak tu zrobić, żeby jednak zachować gdzieś "złoty środek" a jednocześnie na tyle zmodyfikować to życie, żebym nie miała już poczucia bezsensownej "walki" ze światem i ludźmi, jaką toczę każdego dnia.
Morg napisał/a: | Skoro Ci to przeszkadza (czemu się nie dziwię), to czemu wybrałaś pracę w agencji reklamowej, a nie wolny zawód? Może jednak to, bądź co bądź większe, bezpieczeństwo stanowi jakąś wartość? ;) |
Zabrzmi to strasznie naiwnie, ale praca w agencji zawsze kojarzyła mi się z kreatywnością, pozotywnym działaniem, pomysłowością, no i wreszcie z nowoczesnością. To były jednak tylko wyobrażenia niepoparte dowodami. Ludzie wokół tylko utwierdzali mnie w tej ułudzie, bo...kojarzyli podobnie!
Rzeczywistość tradycyjnie zweryfikowała marzenia i sprowadziła mnie na ziemię. Marzenia o tworzeniu kampanii reklamowych, ogromnych akcjach promocyjnych i kolektywnej współpracy wszystkich ludzi może nie rozwiały się w drobny mak, ale na pewno zostały zredukowane do minimum. Jak słusznie zauważyli moi przedmówcy, jesteśmy mamieni sloganami. Zaczyna się już w gimnazjum, idzie dalej przez liceum mówiąc o górnolotnie brzmiących profilach typu: "filozoficzno-artystyczny", "ekonomiczno-prawniczy" etc. Na studiach jest jeszcze lepiej. Szczególnie na studiach o profilu humanistycznym pomysłowość w nazewnictwie nie zna granic: "komunikacja społeczna", "życie publiczne", "dziennikarstwo", "bezpieczeństwo wewnętrzne", "dyplomacja międzynardowa" itp, itd. Później taki delikwent wchodzi z górnolotnym dyplomem na rynek pracy i co? Rozczarowanie. Bo okazuje się, że dziennikarzy potrzebuja jak na lekarstwo, dyplomacja to w ogóle w wyższych kręgach rządowych, a magiczne słowo marketing okazuje się zwykłą sprzedażą i z jako takim pojęciem nie ma nic wspólnego.
I ja dałam się wpuścić w te maliny omamiona wizją obiecującej posady i "kariery" w dużym mieście.
Teraz - choćbym chciała się wycofać - nie jest to takie proste. Mam w końcu pracę, która jest zgoda z moimi kwalifikacjami i kompetencjami, a w CV spójność zawodowa ma znaczenie. Jedyna szansa to przekwalifikowanie, które będzie mnie kosztować kolejny ogrom pracy i pieniędzy. Poza tym 5 lat dziennych studiów plus roczny kurs podyplomowy poszłyby zupełnie na marne. Mimo to nie wykluczam takiej możliwości. Satysfakcja i zadowolenie z życia to w końcu priorytet.
Morg napisał/a: | Jeśli zaś praca nie zostawia Ci czasu na nic innego, to radzę poważnie zastanowić się nad jej sensem... |
Mam czas na inne rzeczy. Gdyby było inaczej nie byłoby mnie tutaj. Niemniej jednak daleko mi do satysfakcji z obowiązków jakie zmuszona jestem w tej pracy wykonywać.
I tak, poważnie zastanawiam się nad jej sensem, tyle że nie jest to teraz taka prosta sprawa. Czemu? Patrz ---> mój wywód powyżej.
Morg napisał/a: | Nie zgodzę się co do zmienności i niepewności - większość obecnych systemów politycznych, choć w wielu miejscach wadliwych, oferuje jednak stabilność i spokój na dość wysokim poziomie (a na pewno zdecydowanie wyższym, niż kiedyś). |
Nie mogę się z tym zgodzić. Kapitalizm jako taki nie oferuje ludziom ani stabilizacji, ani spokoju, a przynajmniej nie w Polsce. W innych państwach jak np. w krajach skandynawskich, czy w Anglii funkcjonują struktury tzw. państwa opiekuńczego, gdzie osoby biedne, niedostosowane społecznie, czy pokrzywdzone przez los mają wsparcie instytucji państwowych. Rodzina z gromadką dzieci nie zostanie tam wyrzucona na bruk, bo na same dzieci państwo przyznaje ogromny socjal. Daltego np. ludziom z krajów arabskich tak dobrze się tam wiedzie, a ich kobiety nie muszą się martwić o przyszłość swoją i swojego licznego potomstwa, bo państwo nie zastawi ich w potrzebie.
Natomiast w krajach tzw. młodych demokracji do których zalicza się m.in. Polska sprawy nie mają się tak dobrze. Ja nie mogę sobie pozwolić na komfort zrezygnowania z pracy i spokojnym przemyśleniu wszystkich wątpliwości, kiedy w tym samym czasie od państwa będzie mi wpływać na konto pokaźny zasiłek.
W takiej sytuacji najprościej by było emigrować do Anglii, jak wielu naszych rodaków. Tyle że ja nie chcę. Tu mam rodzinę, znajomych, całe swoje życie. Nie wyobrażam sobie własnej egzystencji bez nich.
Moje historie powinny być zatytułowane: "Człowiek - między młotem, a kowadłem". ;-P
Eire napisał/a: | Czyżbyś miała podobne jak ja złudzenie, że pewnego dnia przekroczysz próg Jaskini za którym czeka człowieka Nowy Wspaniały Świat? |
Miałam, ale się go wyzbyłam. ;-) To złudzenie czasem powraca, ale tylko w momencie silnych przeżyć emocjonalnych - i to muszą być bardzo pozytywne przeżycia. :-)
Eire napisał/a: | Nie "nawróćcie się"- ciągły proces codziennej walki o to szczęście nasze powszednie, ciągłe wybory, radości, rozczarowania i konsekwencje, niekończąca się praca, staranie, by liczył się każdy dzień- to jest dla mnie sens życia. |
Piękne i mądre słowa, zdecydowanie warte przemyślenia. :-)
Mitsurugi napisał/a: | Życie jest piękne, gdy robisz to co chcesz/pragniesz. Piękno zanika wraz z tym co robić musisz, a nie chcesz. Tylko, że czasami, niestety, trzeba. |
Bezimienny napisał/a: | Z dwojga złego wolę system, który pozwoli mi na wybranie drogi życia nawet, jeśli miałaby się ona okazać niewłaściwa, niż taki, w którym droga taka zostanie za mnie wyznaczona (przez kogoś innego, system, czy zwykły los) |
Kolejne mądre konkluzje. Czyżbyśmy powoli zmierzali do finiszu tej dyskusji?
Fei Wang Reed napisał/a: | Swoją drogą ciekawe jest, że wiele osób wzdryga możliwość takiego "sztucznego" szczęścia (tj. "sztucznie", zewnętrznie generowanego) |
Kolejna myśl, której nie potrafiłam wyrazic słowami. :-) Pisząc ten wątek przypadkowo przypomniał mi się film zatytułowany "Droga do szczęścia" gdzie gra duet titanicowy DiCaprio - Winslet. Tam jest ciekawie przedstawiona sytuacja w której ludzie tworzą sobie pozory szczęścia, kiedy tak naprawdę marzą o tym, żeby wyrwać się z tej ułudy. Mają wszysto: piękny domek na przedmieściach, udane dzieci, dobra materialne....
A mimo tego coś utracili. Nie są szczęśliwi, a z czasem stają się głęboko sfrustrowani. Ten film też dobrze pasuje do tematu naszej dyskusji - jak nie widzieliście, to polecam.
Pozdrawiam |
_________________ "Niebo tego świata. Odtąd każdy rok jest wygraną." Issa |
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 08-10-2009, 15:40
|
|
|
Meliana napisał/a: | Później taki delikwent wchodzi z górnolotnym dyplomem na rynek pracy i co? Rozczarowanie. Bo okazuje się, że dziennikarzy potrzebuja jak na lekarstwo, dyplomacja to w ogóle w wyższych kręgach rządowych, a magiczne słowo marketing okazuje się zwykłą sprzedażą i z jako takim pojęciem nie ma nic wspólnego. |
Z tymi dziennikarzami to śmieszna sprawa, bo rynek jest dziwny. W chwili obecnej jest na nim bardzo źle, bo dwaj najwięksi gracze przeprowadzili redukcje, spadły poważnie zyski z reklam, gazety się nie sprzedają, internet nie przynosi dochodów... Jednak pewne zapotrzebowanie na dziennikarzy istnieje, częściej widuje ogłoszenia o poszukiwaniu takich, niż w wypadku np. nauczycieli.
Jednakże skończenie studiów dziennikarskich jest kiepską ideą. W tym zawodzie poszukiwani są ludzie, którzy umieliby dobrze i ciekawie pisać, a nie wykształceni specjaliści. Co więcej, jeśli już liczą się studia, to najczęściej jest to polonistyka, lub studia specjalistyczne (np. lekarz, prawnik, inżynier) dające konkretną wiedzę. Lepiej mieć praktykę z aparatem fotograficznych, niż studiować dziennikarstwo. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
tilk
Dołączył: 24 Lip 2003 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 08-10-2009, 16:21
|
|
|
W ogóle, kierunki o chwytliwych nazwach wzięły się z tego, że w naszej cudownej kapitalistycznej rzeczywistości edukacja to nic innego, jak biznes. W związku z czym nie chodzi o to, żeby nauczyć czegoś interesującego czy przydatnego, tylko żeby wydoić jak najwięcej cyferek od naiwniaków, którzy dadzą się nabrać. Nawet dobre uczelnie publiczne czują nacisk, bo ministerstwo płaci od studenta, więc też muszą uruchomić dziwaczne kierunki, albo chociaż znacząco zwiększyć rekrutację, żeby utrzymać się na "rynku"... |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 08-10-2009, 17:04
|
|
|
Owszem, dlatego myślę, że przydałaby się jakaś szeroko zakrojona kampania społeczna, skierowana do gimnazjalistów i ich rodziców, namawiając ich do wybierania rozsądnych studiów - albo rezygnowania z nich i zastępowania jakimś praktycznym fachem. To jedyna metoda korygowania rynku. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 08-10-2009, 21:31
|
|
|
Jeżeli chodzi o studia, to głównym problemem jest nadmiar wszelkich Uniwersytetów Dobrego Uśmiechu i Wyższych Szkół Wszystkiego Najlepszego, wypuszczających z tytułem magistra ludzi, których jedyny realny wkład w studiowanie stanowiło czesne. Zawyża to wymagania pracodawców, bo skoro można za te same pieniądze, co człowieka po technikum zatrudnić sobie magistra (choćby był Magistrem Gotowania Na Gazie) to wybór jest prosty. I niestety świadoma rezygnacja ze studiowania, bo zwyczajnie nie wydaje się ono potrzebne do wykonywania wymarzonego zawodu tylko ładnie brzmi, bo ów papierek może się okazać potrzebny do _dostania w tym zawodzie pracy_.
Meliana napisał/a: | Nie mogę się z tym zgodzić. Kapitalizm jako taki nie oferuje ludziom ani stabilizacji, ani spokoju, a przynajmniej nie w Polsce. W innych państwach jak np. w krajach skandynawskich, czy w Anglii funkcjonują struktury tzw. państwa opiekuńczego, gdzie osoby biedne, niedostosowane społecznie, czy pokrzywdzone przez los mają wsparcie instytucji państwowych. Rodzina z gromadką dzieci nie zostanie tam wyrzucona na bruk, bo na same dzieci państwo przyznaje ogromny socjal. Daltego np. ludziom z krajów arabskich tak dobrze się tam wiedzie, a ich kobiety nie muszą się martwić o przyszłość swoją i swojego licznego potomstwa, bo państwo nie zastawi ich w potrzebie.
Natomiast w krajach tzw. młodych demokracji do których zalicza się m.in. Polska sprawy nie mają się tak dobrze. Ja nie mogę sobie pozwolić na komfort zrezygnowania z pracy i spokojnym przemyśleniu wszystkich wątpliwości, kiedy w tym samym czasie od państwa będzie mi wpływać na konto pokaźny zasiłek.
W takiej sytuacji najprościej by było emigrować do Anglii, jak wielu naszych rodaków. Tyle że ja nie chcę. Tu mam rodzinę, znajomych, całe swoje życie. Nie wyobrażam sobie własnej egzystencji bez nich.
Moje historie powinny być zatytułowane: "Człowiek - między młotem, a kowadłem". ;-P |
Cóż, wymagasz zbyt wiele. Weź pod uwagę, że ktoś musi na tych żyjących z miliardów powodów na zasiłkach zapracować. Jeżeli ukończyłaś państwowe studia, to za Twoje studia zapłacili podatnicy, i niestety nie bardzo mają skąd wyłożyć na to, żebyś jeszcze przez nie wiadomo ile za ich pieniądze zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze zrobiłaś. To może brzmi brutalnie, ale tak to już jest - system daje nam jako takie wykształcenie i całkiem niezłe warunki do rozwoju dla tych, którzy nie stronią od pracy. Ale czy system żywiący darmozjadów byłby wydajniejszy? Nie wydaje mi się. I tylko dopóki zapominasz o tym, że de facto sama na te zasiłki które są teraz pracujesz wydaje się to "mało". Bo to już nie jest problem Jedynej Słusznej Drogi narzucanej nam przez Zły System, tylko postawa roszczeniowa względem owego systemu. Niestety, to nie wina systemu że się nie da nic nie robić i dostatnio żyć, tylko tak jest świat skonstruowany. I bynajmniej nie próbuję twierdzić, że masa pieniędzy nie jest przez niewydajny Polski system wyrzucana w błoto - jest. Ale przeskok od "System nam za dużo narzuca" do "System nie daje nam za darmo czegoś co nam się nie należy bo niby czemu? Więc jest zły." jest dość spory - w końcu wolałabyś, żeby ten System się od nas odczepił, czy żeby zapewnił nam dostatnie życie i wolność wyboru? Kto miałby pracować na Ciebie, kiedy Ty dokonujesz wyboru i de facto poświęcając czas na zastanowienie nic od siebie nie wnosisz? |
_________________ ...
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 08-10-2009, 22:10
|
|
|
Meliana napisał/a: |
Nie mogę się z tym zgodzić. Kapitalizm jako taki nie oferuje ludziom ani stabilizacji, ani spokoju, a przynajmniej nie w Polsce. W innych państwach jak np. w krajach skandynawskich, czy w Anglii funkcjonują struktury tzw. państwa opiekuńczego, gdzie osoby biedne, niedostosowane społecznie, czy pokrzywdzone przez los mają wsparcie instytucji państwowych. Rodzina z gromadką dzieci nie zostanie tam wyrzucona na bruk, bo na same dzieci państwo przyznaje ogromny socjal. Daltego np. ludziom z krajów arabskich tak dobrze się tam wiedzie, a ich kobiety nie muszą się martwić o przyszłość swoją i swojego licznego potomstwa, bo państwo nie zastawi ich w potrzebie.
|
Państwo? Raczej ciężko pracujący obywatel, który pracuje i bynajmniej nie ma ochoty by z jego podatków utrzymywać osoby Cytat: | niedostosowane społecznie | . Dlaczego niby mam płacić na rodziny, które zamiast wziąć **** w troki i zabrać się do uczciwej roboty?
Meliana, miałaś jakąkolwiek styczność z tzw. opieką społeczną i szeroko rozumianą pomocą? Mnie parę lat działalnościw Caritasie raz na zawsze wyleczyło z socjalnych mrzonek. Na palcach jednej ręki mogłam policzyć tych, którzy bez pomocy nie daliby sobie rady- reszta to banda darmozjadów, która była zbyt leniwa by przyprowadzić dziecko do zerówki dwie ulice dalej (zajęcia językowe, basen, obiad za darmo), a na fakturki kupowali dzieciom trzy pary jasnych, skórzanych kozaków* i sportowe ciuchy na które córka dwojga uczciwie pracujących ludzi mogła sobie popatrzeć. Dla których strzyżenie miejskiego trawnika i segregowanie listów było poniżej godności, ale awantury na plebanii i bezpodstawne oskarżenie osób starających się pomóc o kradzież już nie (paczki na święta- parę osób stwierdziło, że paczki gorsze niż rok temu, ergo musiałyśmy zabrać coś dla siebie. To jest chyba jedyne wydarzenie które po latach boli mnie do dzisiaj. Zabawne było to, ze te paczki robiłam chyba piąty rok z rzędu). Nawet zwykłe "dziękuję" było ponad ich siły, bo im się należy i już.
Żeby nie było- nadal wierzę w świetlice, stypendia i programy które pozwalają wybić się na samodzielność i które od osób zainteresowanych wymagają odrobiny wysiłku. Ale płacenie matce za to, ze rodzi dzieci (bo wychowuje już niekoniecznie)? FAIL.
*Ulice mojego miasta w zimie posypuje się węglem i solą. Jasne buty niszczą się po tygodniu |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Vivian
La Fleur du mal
Dołączyła: 27 Lip 2009 Skąd: from Darkness Status: offline
|
Wysłany: 09-10-2009, 15:58
|
|
|
Eire napisał/a: | Ja sama rok temu zacisnęłam zęby i bez jednej godziny korków przerobiłam rozszerzoną fizykę. Zawsze jest czas na zmiany, a że trzeba włożyć w to wysiłek? Dorosłego człowieka nie prowadzi się za rękę |
Czy w mojej wypowiedzi wspomniałam o tym, że nie można przygotowac się samemu? Dowodem na to jest chociażby mój brat, który z medycyny przerzucił się na ekonomię i dzisiaj jest wykładowcą akademickim, pomimo tego, że wcześniej o ekonomii nie myślał. W mojej wypowiedzi chciałam podkreślić jedynie, że obecny model kształcenia wymusza od ucznia wczesną decycję o kierunku, w jakim chciałby się rozwijać, podczas gdy to właśnie w liceum kształtuje się jego osobowość i krystalizują się jego zainteresowania. To prawda, że możemy sami przygotować się z czegokolwiek byśmy chcieli(nawet z języka kaszubskiego;), jednakże spotkałam się z pewną niechęcią dyrekcji a niekiedy i nauczycieli, gdy uczniowie wybierali przedmot maturalny, spoza tych, które mieli w rozszerzone na swoim profilu. Jest to spowodowane obawą przed utratą prestiżu szkoły, jeśli jest znana i ma 100% zdawalność matury.
Eire napisał/a: | Nie mów hop, póki nie przeskoczysz. Polibuda to trudne i ostatnio coraz bardziej oblegane studia. jedne z tych na których trzeba pojemnej głowy, twardego tyłka, zaciśniętych zębów i odpowiednich zdolności. |
Po pierwsze, nie pisałam konkretnie o moich wyborach, pisałam jedynie hipotetycznie, że gdybym wybrała kierunek humanistyczny, to być może z powodu braku zatrudnienia musiałabym w przyszłości podjąć studia, które dadzą mi większą gwarancję znalezienia pracy, np. na politechnice. Co do trudności, hmm każde studia wymagają wysiłku, dużo zależy od zainteresowań i uzdolnień w danym kierunku, nie twierdzę, iż studia na politechnice są łatwe.
Eire napisał/a: | Wydaje mi się, że w Twoich postach widzę siebie sprzed kilku lat. Eire która siadła na tyłku i zastanowiła się na czym to "niebanalne i cudowne życie" ma polegać i która pewnego dnia obróciła się na pięcie pokazując plecy karierze humanisty. Przez długi czas obrażonej na ludzi i świat, która pewnego dnia pozbierała się do kupy i świadomie wybrała trudne studia determinujące całe jej przyszłe życie. |
Heh to brzmi jak gdybym mówiła niczym jakaś natchniona postać z literatury: "pragnę cudownego i ekscytującego życia", a nie do końca miałam to na myśli. Wiesz, kazdy ma różne doświadczenia, ja np. przez większość życia kontynuowałam tradycję rodzinną, miałam pracować naukowo albo zostać prawnikiem czy lekarzem, bo to zagwarantuje mi godziwy status et.etc.,moje rodzeństwo musiało zrobić doktoraty, w ogóle wszystko miało być perfekcyjnie, pewnego dnia zabrakło mi w tym wszystkim samej siebie. Wtedy właśnie postawiłam sobie pytanie, po cóz realizuję te wszystkie ambicje, na czym mi naprawdę zależy? Hmm i tak być może zdecyduję się na krok w nieznane, i być moje życie nie będzie banalne, w sensie, zdecyduję się ziścić moje marzenia, nie będę codziennie zmuszała się do rzeczy, których tak naprawdę nie lubię.
Eire napisał/a: | Pytanie, czy "życie szaraczka", które wg. Ciebie wybrałam jest naprawdę złym wyborem? Daleka jestem od stabilizacji, czeka mnie masa trudności, ale wydaje mi się, że nareszcie jestem na swoim miejscu, wśród ludzi których "szaraczkami" raczej nie nazwę. Świat się zmienił? Nie bardzo. |
Przepraszam za określenie " szaraczek", tamtego dnia byłam rozgoryczona z powodu scysji z rodziną. Tak naprawdę to być może niefortunne wyrażenie, miało określić tych, którzy podporządkowują się schematom, bojąc się wykroczyć poza ustalone normy (nie mówię tu o przekroczeniu norm etycznych, bardzej o to co kiedyś miało miano konwenansów). Nie miałam na myśli podążania za wydumanymi ideami jednakze myślę, że to dobrze, jeśli młody człowiek ma jakieś ideały, chociaż z pewnoscią życie i tak wszystko zweryfikuje. Czy humanista posiada bardziej natchnione życie? Hmm różnie to bywa, byc może zależy to od barwności danego człowieka;P Jeżeli znalazłaś swoje miejsce w zyciu i wiesz, że medycyna może stać sie Twoją pasją, to dlaczego Twoje życie nie może być fascynujące?;)W zawodzie lekarza cudowne jest to, ze swoją wiedzę możesz wykorzystac bezpośrednio do pomocy drugiemu człowiekowi, brakuje wrażliwych lekarzy. Każdy zawód wykonywany z pasją może być fascynujący. |
_________________
|
|
|
|
|
tilk
Dołączył: 24 Lip 2003 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 09-10-2009, 16:24
|
|
|
Vodh napisał/a: | Zawyża to wymagania pracodawców, bo skoro można za te same pieniądze, co człowieka po technikum zatrudnić sobie magistra (choćby był Magistrem Gotowania Na Gazie) to wybór jest prosty. |
Oczywiście, że jest prosty! Zatrudni tego, który zamiast siedzieć przez pięć lat na garnuszku mamusi i płacąc czesne z cudzego portfela, poświęcił ten czas na coś produktywnego. Papierek nie ma absolutnie nic do rzeczy.
Vivian napisał/a: | o prawda, że możemy sami przygotować się z czegokolwiek byśmy chcieli(nawet z języka kaszubskiego;), jednakże spotkałam się z pewną niechęcią dyrekcji a niekiedy i nauczycieli, gdy uczniowie wybierali przedmot maturalny, spoza tych, które mieli w rozszerzone na swoim profilu. Jest to spowodowane obawą przed utratą prestiżu szkoły, jeśli jest znana i ma 100% zdawalność matury. |
Wiesz, to jest smutne... Dobra szkoła takiej osobie nawet pomoże, bo ludzie decydujący się na taki odważny krok to z reguły ludzie ambitni, którzy wiedzą, czego chcą, i w związku z czym zwykle na tej całej maturze wypadają LEPIEJ. |
|
|
|
|
|
Dred
Policenaut
Dołączył: 07 Lis 2008 Status: offline
|
Wysłany: 09-10-2009, 16:50
|
|
|
To może teraz ja się wypowiem. Prawdopodobnie pewne wnioski już się pojawiły w dyskusji, ale i tak to napiszę. Wszystko jest oparte moimi własnymi (autentycznymi) doświadczeniami. Zatem to co przeczytacie jest maksymalnie szczere.
Wszystko zaczęło się jakiś rok temu. Uważałem, że nie chcę stosować się do jakich kolwiek zasad. Tzn. wszystko co było ważne (nauka, mówienie prawdy bliskim ludziom) odwlekałem do ostatniej chwili. To ostatnie najczęściej nie następowało, ale pierwszy aspekt najczęściej też. Przybierałem postawę przedszkolaka (może jakoś się wywinę, może jakiś cud, może znajdę się w szpitalu i cała wiara dookoła będzie się rozczulać nad moim cierpieniem i wybaczą mi wszelkie błędy). Wtedy też zaczęły się wagary (byle jak najdalej od problemów, ja umywam ręce, może się jakoś to rozwiąże - najlepiej spacerując po pobliskim lesie [mieszkam na obrzeżach miasta]). I tak się to ciągnęło. Efektem mojego wolnego wyboru jest powtarzanie pierwszej klasy liceum, brak zaufania u najbliższych i do dziś gryzące sumienie i tęsknota za starą (świetną) klasą. Oprócz tego średnia ocen 2.1 (w gimnazjum nie zchodziłem poniżej 4).
Reasumując: miałem wolny wybór. Dokonałem go. Ale czy aby na pewno był tego wart? |
_________________ Znajdźcie sobie świry uczciwą pracę zamiast przebierać się w czyjeś stare łachy i powtarzać w kółko: "Patrzcie jestem głupim średniowiecznym bucem i mam make up i obcisłe rajtuzy" |
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 09-10-2009, 17:55
|
|
|
Cytat: | Oczywiście, że jest prosty! Zatrudni tego, który zamiast siedzieć przez pięć lat na garnuszku mamusi i płacąc czesne z cudzego portfela, poświęcił ten czas na coś produktywnego. Papierek nie ma absolutnie nic do rzeczy. |
Tilk, tylko że ma do wyboru albo kogoś, kto ma ten papierek, albo kogoś, kto właśnie opuścił technikum, więc zamiast papierka NIE ma pięciu lat doświadczenia w różnych dziwnych rzeczach, tylko pięć lat przyszłości. Niestety nie słyszałem o zamkniętym rynku pracy dla osób w wieku 18-24 który pozwoliłby ominąć konkurencję tych, którzy już mają papierek, a w niczym gorsi nie są młodym ludziom rezygnującym ze studiowania. Niestety ale realia są takie, że nie decydując się na studia masz przeciwko sobie nie tylko tych sobie podobnych, ale właśnie tę wielką rzeszę starszych o te 4-5 lat koleżanek i kolegów, którzy wprawdzie też nie mają zbyt wielkiego doświadczenia w żadnym zawodzie, ale mają już nad Tobą przewagę. |
_________________ ...
|
|
|
|
|
tilk
Dołączył: 24 Lip 2003 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 09-10-2009, 18:03
|
|
|
Pic w tym, że ci, ci mają papierek i nic więcej już są gorsi - bo zaprezentowali swoje lenistwo i niechęć do jakiejkolwiek pracy! Lepszy człowiek młody i być może jeszcze pełny zapału, niż stary leń, który najprawdopodobniej nie da z siebie wiele i jeszcze będzie narzekać. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|