Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Znajomość języków obcych w narodzie |
Wersja do druku |
Dembol
Dołączył: 11 Sty 2006 Skąd: Kraków Status: offline
|
Wysłany: 22-12-2010, 15:18
|
|
|
Sm00k napisał/a: | To i nastawienie naszych rodaków. Konkretnie przeświadczenie o własnej doskonałości.
Co ciekawe, w wypadku języka niemieckiego postawy "miałem anglika w szkole, mogę jechać pracować w Brytanii" nie występuje. |
Bo Niemcy dopiero w przyszłym roku otwierają rynek pracy o ile dobrze pamiętam.
Jak we wszystkim liczy się własna praca. Wystarczy robić zadania i uważać na lekcjach. Jak ktoś się chce nauczyć to się nauczy nawet w szkole, a jak nie to mu i najlepsze kursy nie pomogą. Nawet jak ktoś z moich znajomych się nie uczył to grał od okolic komunii w gry komputerowe (a potem wiadomo, Internet) i w większości przynajmniej z grubsza rozumie co się do niego pisze/mówi. Chyba, że ktoś nie był prymusem i/lub się obijał, ale taki będzie miał ze wszystkim problemy. Ja jeszcze do niedawna miałem gdzieś stosik zeszytów zapisanych setkami zdań w stylu"I have got a cat. She hasn't got a cat", które mi zadawano. Jeśli tylko nie robi się tego bezmyślnie nie ma szans, żeby się czegoś nie nauczyć. Do tego odrobina ciekawości, żeby sprawdzić co to jest ten "damage" i co znaczy to "of strenght", które stojące przy "sword" (bo to wiadomo, miecz - mamy obrazek;) powoduje, że zadaje się go więcej mobom (i co to jest ten "mob"?!). Wiadomo, że dobry nauczyciel czy grupa chcąca się uczyć się przydają.
Tak patrząc po rówieśnikach to Ci co się chcieli nauczyć i/lub mieli sporo styczności z żywym językiem w sytuacjach w których musieli z niego korzystać (wymiany, stypendia, staże za granicą, pomoc/opieka nad cudzoziemcami przyjeżdżającymi do nas, nawet zwykłe wycieczki) to się nauczyli. Wiadomo, że nie jest to poziom profesorów anglistyki, ale są w stanie swobodnie rozmawiać. Część ma znajomość bierną bo dużo grali, oglądali, słuchali, czytali, ale nie korzystają za bardzo bo nie mają gdzie. Drudzy też się porozumieją, ale brzmi to czasem jak "Hulk miażdżyć". Dopóki ktoś nie ma oporów przed takim mówieniem to sobie poradzi stopniowo wygładzi, zwłaszcza jeśli będzie zmuszony dużo korzystać z języka.
Oczywiście są pewnie wyjątki, ale nie sądzę, żeby obecnie w wieku 15-30 było wielu ludzi, którzy zupełnie nie potrafią się dogadać. Trzeba być wyjątkowo wiedzoodpornym, żeby się przez te ~10 lat chodzenia do szkoły nic nie nauczyć. Zawsze też można sobie pomóc mową ciała i ogólnym obyciem życiowym. Widziałem czasem jak taksówkarze tłumaczą klientom coś po polsko-angielsko-niemiecko-Bógwiejakiemu. Ja mam ubaw, ale obie strony wiedziały zazwyczaj co mają robić, o której mają się spotkać i jechać z powrotem. W Egipcie sprzedawcy umieją się z Tobą w wymaganym zakresie dogadać w każdym języku świata :D
Jeśli chodzi o starszych ludzi to jest bardzo słabo. Zwłaszcza wśród ludzi z niskim wykształceniem (Kraków, centrum miasta, a czasem ciężko coś w sklepie kupić nie znając polskiego). Wiadomo winna komuna, a czasem brak potrzeby nauki. Obecnie się już nie da być super specjalistą nie znając obcych języków, więc to się będzie zmieniać. |
_________________ Evil Manga |
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 22-12-2010, 15:51
|
|
|
Dembol napisał/a: | Drudzy też się porozumieją, ale brzmi to czasem jak "Hulk miażdżyć". Dopóki ktoś nie ma oporów przed takim mówieniem to sobie poradzi stopniowo wygładzi, zwłaszcza jeśli będzie zmuszony dużo korzystać z języka. |
O właśnie. Spotkałam ostatnio w Empiku dziewczynę z Portugalii, pomogłam jej kupić kartę do telefonu, bo facet na kasie nie rozumiał (!). Pogawędziłyśmy sobie bardzo miło i zwróciła moją uwagę na jeden ciekawy szczegół - otóż podobno młodzi ludzie w Polsce boją się mówić po angielsku, nawet jeśli jako-tako język znają. Czego się boją? Że nie zostaną zrozumiani? Że będą walić byki? Osochozi? |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 22-12-2010, 16:58
|
|
|
Ja się z tym spotykam non stop - przecież angielski klepie się już od właściwie podstawówki, więc to jednak kopę lat, na poziomie komunikatywnym każdy powinien go znać z młodych. Moje znajome - ambitne "kujonki" - angielskiego się rówież z zapałem uczyły, ale jak przyszło co do czego... to ani me ani be. Bez nawet podjęcia wysiłku stwierdziły "TY POGADAJ!!!", gdy zagadała do nich bezradna młoda turystka o drogę. Inne zapisały się na elektyw po angielsku, rozumiały co do nich mówi prowadząca - ale nie potrafiły wykrztusić z siebie ni pół słowa.
Z doświadczeń właśnych wywnioskowałam, że to kwestia osłuchania się języka i styczności z nim, bo nauka to jedno, a praktyka to drugie. Ja mam na codzień do czynienia z angielskim - czy to rozmawiajac, pisząc ze znajomymi, szukając informacji, czytając książki, oglądając filmy bla bla bla... Dla mnie to teraz całkowicie normalne, prawie jak równorzędny język. Na pewno robię mnóstwo błędów - ale widzę, że moi rozmówcy również, a dogadujemy się zazwyczaj świetnie, więc co za problem... Przypuszczam, że koleżanki mają styczność z tym językiem tyle, co słyszą piosenki po angielsku w radiu, a i tak nie zastanawiają się na pewno nad tekstem. Gdy przychodzi więc co do czego, to one nie potrafią użyć go, nie mogą się przełamać.
Ciekawa też rozmowa raz mi się przewineła ze znajoma z Filipin - tam mają tyle dialektów, że trudno im się czasem porozumieć ze sobą. Ponoć więc informacje wszelakie, szyldy na ulicach itd. są często po angielsku, bo to bardziej uniwersalny język, niż ich własny - oni mają więc styk z angielskim na codzień i bardziej naturalnie przenika do kultury. U nas niby też angielski coraz powszechniej się pojawia, ale jednak nie aż w takim stopniu. No i jak człowiek nie ma z czymś styczności codziennie, to jakoś mu nieswojo do tego się odwoływać, jest zbyt ostrożny w używaniu. Coś jak niedzielni kierowcy - ktoś kto codziennie jeździ samochodem, to idzie mu to plynnie i bezstresowo zazwyczaj, a ktoś kto od świeta siada za kierownica będzie z najwyższa ostrożnościa, wolniutko przejechać ten kawałek, zastanawiał się czy wszystko włączył, dobrze zmienił bieg itd. Kwestia wprawy. |
_________________
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 22-12-2010, 17:14
|
|
|
Cytat: | otóż podobno młodzi ludzie w Polsce boją się mówić po angielsku, nawet jeśli jako-tako język znają. Czego się boją? Że nie zostaną zrozumiani? Że będą walić byki? Osochozi? |
Boją się walić byki, dosłownie. Wielu, szczególnie tych, którzy nie byli za granicą, jest przekonanych, że wszyscy za Odrą perfekcyjnie mówią po angielsku i jeśli oni zaczną i pomylą jakąś konstrukcję, to zaraz zostaną wyśmiani. Spotykałem się z taką postawą często. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Keii
Hasemo
Dołączył: 16 Kwi 2003 Skąd: Tokio Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 22-12-2010, 17:23
|
|
|
Albo po prostu są nieśmiali - znam osoby, które boją się czasem odezwać po polsku do obcej osoby, a co dopiero w jakimś innym języku - taki charakter i tyle.
Zresztą, sam bardzo nie lubię mówić ani po angielsku ani po japońsku, mimo że oba te języki znam całkiem nieźle. |
_________________ FFXIV: Vern Dae - Durandal
PSO2: ハセモ - Ship 01
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 22-12-2010, 19:16
|
|
|
Mai_chan napisał/a: | Że nie zostaną zrozumiani? Że będą walić byki? Osochozi? |
To. I jeszcze akcent... No kurde, sam mam czasem problem z wysłowieniem się po angielsku tylko dlatego, że nie jestem w stanie wymówić jakiegoś słowa i przez połowę rozmowy zastanawiam się, czy wymówiłem prawidłowo i zrozumiale...
No, ale jeżeli RDZENNY ŚLUNZOK GODOJOCY PO ŚLUNSKU wypomniał mi w rozmowie, że zaciągam... To co dopiero zrobiłby obcokrajowiec, gdybym zaczął kaleczyć się ze słowami, do których nie umiem nawet dobrze ust otworzyć... |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 22-12-2010, 20:45
|
|
|
Cytat: | To co dopiero zrobiłby obcokrajowiec, gdybym zaczął kaleczyć się ze słowami, do których nie umiem nawet dobrze ust otworzyć... |
Nic. Obcokrajowcy równie często kaleczą nieswoje języki. Rodowici Anglicy mają zaś bardzo dużo tolerancji dla ludzi mówiących po angielsku. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Tren
Lorelei
Dołączyła: 08 Lis 2009 Skąd: wiesz? Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 22-12-2010, 21:21
|
|
|
Urawa napisał/a: | Rodowici Anglicy mają zaś bardzo dużo tolerancji dla ludzi mówiących po angielsku. |
I powinni, bo brytyjska fonetyka jest porąbana. To znaczy, tuż po tym jak Anglicy w końcu doszli, jak chcą zapisywać słowa nastąpiło parę dużych zmian w fonetyce i w rezultacie pisownia i wymowa bardzo kiepsko do siebie przystają...
Dlatego też nie rozumiem czemu ludzie wstydzą się rozmawiać po angielsku, bo poprawna wymowa to chyba najtrudniejszy element do nauczenia się i to naturalne, że obcokrajowiec może mieć z tym problemy. |
_________________ "People ask me for advice all the time, and they ask me to help out. I'm always considerate of others, and I can read situations. Wait, aren't I too perfect?! Aren't I an awesome chick!?"
|
|
|
|
|
Mitsurugi
Wieczny Marzyciel
Dołączył: 22 Sty 2009 Skąd: Wrocław Status: offline
|
Wysłany: 22-12-2010, 21:53
|
|
|
Ja z kolei ponarzekam trochę na to jak uczą angielskiego w szkołach. Osobiście angielski znam nie najgorzej, ale specem od gramatyki czy wyszukanego słownictwa nie jestem. Niemnie zarówno na lekcjach angielskiego, jak w przypadku rozmawiania z cudzoziemcami, nie posiadam żadnej blokady językowej i nawijam jak najęty, najpewniej nie raz nie dwa kalecząc gramatykę. Podczas gdy osoby, które na testach i sprawdzianach i innych pierdołach otrzymują znacznie więcej punktów ode mnie, nie potrafią się wysłowić i używają najprostszych słów i zdań, zaś przy wszelkiej większej dyskusji (np. na temat kultury, polityki, zabawy, opowiadania o swoim kraju, żartach itp.) zamykają się, bo nie "nadarzają" z tłumaczeniem w głowie. Już wyjaśniam, o co mi chodzi, tylko jeszcze akapit ujmujący sedno.
W szkołach naucza się angielskiego na zasadzie zakuwania słówek, zakuwania zasad gramatyki itp. To nie nauczy nikogo języka. Ja mogę na sprawdzian zakuć nawet 100 słówek nowych, perfekcyjnie. Ale w najbliższej rozmowie nawet nie pomyślę o ich użyciu, ponieważ nie traktuję ich swobodnie w moim słowniku. Ja największy przełom w języku miałem, kiedy rodzice załatwili mi lekcje w prywatnej szkole (ale nie żadne Profi Lingua i inne pierduszki), gdzie cała moja nauka opierała się na dialogach, rozmowie, oglądaniu filmów, słuchaniu muzyki, a nawet czytaniu opowiadań. Efekt był taki, że po 2 latach nawijałem po angielsku ze swobodą, z dobrych akcentem, choć nie znałem przy tym nawet połowy słówek, co kujony kujące całe kartki słówek i bezmyślnie wypełniające na testach zadania z gramatyki. Bo znajomość gramatyki, a jej używanie to dwie różne sprawy.
I teraz jak to wyglądało. Otóż ja po prostu mówię po angielsku to, co chciałbym powiedzieć po polsku, niektórych form gramatycznych używając naturalnie, gdyż słyszałem taką a nie inną konstrukcję wielokrotnie i po prostu wiem, że tak to powinno wyglądać. Większość ludzi, najczęściej tych z angielskiego najlepszych szuka w głowie słówek, próbuje tłumaczyć zdania, szuka jak to było z tymi present perfect, jak wyglądały te "kondiszjonale" :). Moim zdaniem problem tkwi w tym, że naukę języka traktuje się jak naukę każdego innego przedmiotu. Zakuj, zapisz, zapomnij, a jak pamiętasz, to i tak nie użyjesz. Zakuj gramatykę, do odpowiedniego zadania napisz. A w rozmowie nie użyjesz, bo nie wiesz kiedy, bo kontekst inny, bo rozmowa co chwila o czym innym. Zamiast uczyć języków na bazie rozmów i dialogów, zwalczając strach przed swobodnym wyrażaniem myśli w innym języku, uczniów kształci się bezmyślnie. Takie jest moje zdanie.
Zabawne też, że osoby które najswobodniej mówią po angielsku, zapytane odpowiadają mi, że najwięcej nauczyli się z gier, filmów lub seriali. To też o czymś świadczy. Niestety po tym przełomie nadeszły 3 lata stracone (3 liceum, 2 lata żałosnego angielskiego na studiach) i choć nadal mówię swobodnie, to wiele zasad gramatycznych wyleciało z łepetyny.
Dodam również, że jestem wzrokowcem, a nie wyobrażam sobie nauczenia się języka tą metodą. Słówek trzeba się uczyć, ale nie na zasadzie zakuwania z kartki, i potrzebna jest metoda, która umożliwi ich wykorzystywanie w naturalny sposób podczas rozmowy. |
_________________ 温故知新 - To search for the old is to understand the new
勝ちは鞘の中にあり - Victory comes while the sword is still in the scabbard
|
|
|
|
|
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 22-12-2010, 22:24
|
|
|
Urawa napisał/a: | Cytat: | To co dopiero zrobiłby obcokrajowiec, gdybym zaczął kaleczyć się ze słowami, do których nie umiem nawet dobrze ust otworzyć... |
Nic. Obcokrajowcy równie często kaleczą nieswoje języki. Rodowici Anglicy mają zaś bardzo dużo tolerancji dla ludzi mówiących po angielsku. |
Tak troszke odbiegajac od tematu, tak jakoś nasunęli mi się choćby Japończycy mówiący po angielsku. Idealne na rozweselenie, naprawdę, polecam. Oczywiście nie wszyscy, ale sporej części z nich. |
_________________
|
|
|
|
|
kokodin
evilest fangirl inside
Dołączył: 25 Paź 2007 Skąd: Nałeczów Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 22-12-2010, 22:55
|
|
|
A u mnie w szkole nauczyciele angielskiego i niemieckiego, mówią praktycznie tylko o jednym. Mianowicie o tym, że "idzie reforma". Z tych rozmów i narzekań/pochwał wynika iż:
1. W nowej zreformowanej nauce angielskiego, niemieckiego itd, nie będzie obowiązku zniżania poziomu do osób najsłabszych. Po prostu będzie się realizować poziom podstawowy w podstawówce, gimnazjalny w gimnazjum a licealny w liceum. Co za tym idzie, nie będzie się w każdej następnej szkole zaczynać od podstaw.
2. Jako, że matura jest egzaminem, szkołę będzie można zakończyć ale matura nie koniecznie będzie do przeskoczenia. Ponieważ bez znajomości języka nie będzie się w stanie jej zdać.
Brzmi to bardzo złowrogo, ale może rzeczywiście coś zmieni, bo w tej chwili system nauki języków zawodzi na całej linii.
Z innej beczki.
Ja osobiście nigdy nie nauczyłem się gramatyki angielskiego, przynajmniej nie zasad gramatyki. Czy ją stosuję poprawnie czy źle to ja nawet nie wiem. Ale wiem jak skonstruować zdanie pytające, oznajmiające, czy zastosować czas teraźniejszy, bądź przeszły, przyszły z prostej intuicji, logiki. Jako grzdyl oglądałem Mazziego, coś utkwiło. W gimnazjum sam z siebie zacząłem rozróżniać słowa w piosenkach i dochodzić ich znaczenia. natomiast po skończeniu liceum przeskoczyłem z polskich napisów na angielskie z lenistwa. Czytanie ze zrozumieniem nigdy nie było problemem, podobnie rozumienie podstaw ze słuchu (czytam i wyszukuje informacje szybciej w angielskim i nawet niemieckim, którego nie umiem, niż w polskim, prosto zamiatając wzrokiem tekst). I już od wczesnego młodzieństwa gadałem sam do siebie w obcym dla wszystkich języku (teraz przypomina on trochę angielski). Niemniej jednak ze szkoły nie wyniosłem praktycznie nic, ponieważ uczono nas rzeczy kompletnie abstrakcyjnych a te praktyczne były gwarnie wyśmiewane przez niezainteresowanych kolegów. Rezultaty takiej nauki są łatwe do wyobrażenia. Niemieckiego uczono nas od podstawówki do końca liceum i na dwójach dobrnąłem do końca nic nie umiejąc. Natomiast angielskiego nauczyłem się sam (bez książek) i w szkole tylko potwierdziłem to zdając tę cholerną maturę rozszerzoną. I uczę się dalej, podświadomie i całkiem w afekcie, czytając napisy, instrukcje obsługi, dokumentacje techniczne i inne rzeczy , które mnie interesują. Oraz oczywiście słuchając dubów i mrucząc do siebie. Nie uważam się za osobę znającą język na wysokim poziomie, ale kilka razy uwodniłem sobie, że potrafię się z kimś porozumieć bez wymachiwania rękami. Jestem bardzo ciekawy jak młodsze pokolenia będą zdawać swoją maturę i w jakim stopniu nauczą się w tym celu języka.
A co do wypowiedzi Nanami. Jestem ciekawy jak ci Japończycy odebrali by nasz pokaleczony angielski, bo mi osobiście najlepiej gadało się po angielsku z francuzem, a gdy do kafejki w której pracowałem wpadła grupa texańczyków i jeden szkot, miałem spore problemy z translacją ich angielskiego na mój angielski. Oni rozumieli mnie jakoś za pierwszym razem. |
|
|
|
|
|
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 22-12-2010, 23:48
|
|
|
kokodin napisał/a: | A co do wypowiedzi Nanami. Jestem ciekawy jak ci Japończycy odebrali by nasz pokaleczony angielski, bo mi osobiście najlepiej gadało się po angielsku z francuzem, a gdy do kafejki w której pracowałem wpadła grupa texańczyków i jeden szkot, miałem spore problemy z translacją ich angielskiego na mój angielski. Oni rozumieli mnie jakoś za pierwszym razem. |
Przypuszam, że jeśli by się trafił Japończyk ze znajomoscia angielskiego na poziomie komunikatywnym, to nie byłoby problemu. Moja znajoma, z poziomem angielskiego "w normie" swego czasu poznała tutaj jednego młodego Japończyka i przypuszczam, że nie znał angielskiego, ona nie zna japońskiego (zafascynowana jest j-rockiem), to jakoś się dogadywali, całkiem nieźle.
Zależy co sie ma na myśli "pokaleczony angielski" też.
Mi się świetnie gadało z Turkiem, który również uczył się angielskiego - mówił bardzo biegle i płynnie. Z kolei kompletnie nie daje rady zrozumieć znajomej z Australii, pojedyńcze słówka zdołam wyłapać, ale... po prostu mówi bardzo szybko i z takim dziwnym dla mnie akcentem. |
_________________
|
|
|
|
|
nat_mich
jeż
Dołączyła: 04 Maj 2010 Skąd: jestem przenośna Status: offline
|
Wysłany: 23-12-2010, 01:39
|
|
|
kokodin napisał/a: | bo mi osobiście najlepiej gadało się po angielsku z francuzem |
nie mam całej dyskusji na bieżąco, chciałam tylko wyrazić swoje zdumienie. francuzi nie mówią po angielsku. oni mówią w języku "anglo-francais" z domieszką innych języków. ;]
edit po przeleceniu tematu:
jeśli chodzi o blokadę językową, ja i cała masa moich znajomych boi się mówić przy Polakach, żeby się nie zbłaźnić. i nieważne czy chodzi o język angielski, francuski, włoski czy hiszpański, nieważne w jakim stopniu znamy te języki, po prostu taki chory mechanizm. do tego cierpimy na hiperpoprawność, z której wszyscy dookoła strarają się nas wyleczyć.
kiedy pojechałam do Francji ze znajomością języka czysto filologiczną [i to jeszcze perwszoroczniakową], potrzebowałam 3 dni żeby zacząć mówić, a do swobodnego rozumienia faflunienia dookoła wystarczyło mi 5 dni [w pewnym momencie nikt nie wraca uwagi na błagania o wolniejsze mówienie].
Mimo że dobrze mi się mówiło we Francji i dobrze mi się gawędzi ze znajomymi francuskojęzycznymi w Polsce mam problemy na przedmiotach typu konwersacje, bo mam zajęcia z Polakami. i tak mam z każdym językiem, w którym jakoś tam mówię. |
_________________ Without dance life would be a mistake
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 23-12-2010, 13:27
|
|
|
Mai napisał/a: | O właśnie. Spotkałam ostatnio w Empiku dziewczynę z Portugalii, pomogłam jej kupić kartę do telefonu, bo facet na kasie nie rozumiał (!). Pogawędziłyśmy sobie bardzo miło i zwróciła moją uwagę na jeden ciekawy szczegół - otóż podobno młodzi ludzie w Polsce boją się mówić po angielsku, nawet jeśli jako-tako język znają. Czego się boją? Że nie zostaną zrozumiani? Że będą walić byki? Osochozi? |
Żeby rozmawiać trzeba się przestawić na myślenie po angielsku. Sądzę, że większość tego nie tyle nie potrafi co nigdy nie robiło i boi się spróbować - standardowy mechanizm. W liceum piątki z angielskiego miało w klasie (humanistycznej) kilka osób, ale chyba tylko ja i jedna dziewczyna nie wysiadaliśmy gdy trzeba było przeprowadzić dialog bardziej skomplikowany niż "powtórz wymianę zdań z podręcznika zmieniając 3-4 słowa". |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Issina
Dante.. I'll miss you
Dołączyła: 29 Paź 2008 Skąd: Łódź Status: offline
|
Wysłany: 23-12-2010, 14:00
|
|
|
Osobiście nie mam problemów ze zrozumieniem dla własnych potrzeby tekstów z angielskiego. Jednak, gdy dochodzi do konwersacji załącza mi się blokada i próbuje na szybko wynajdywać odpowiednie słowa. Jak to wspomniał Ysengrinn, problem wynika z tego, że osoba, która nie ma doświadczenia w rozmówkach po prostu nie może się przestawić na luźna rozmowę w obcym języku.
Sama miałam sytuacje, że pani prowadząca rozmowę kwalifikacyjną w języku angielskim powiedziała mi, bym jeszcze raz powiedziała wszystko, ale własnymi słowami, a nie jak z podręcznika. I tu wychodzą błędy systemu nauczania. Zbyt mało czasu poświęca się na luźne rozmówki, a za dużo każe się wkuwać na pamięć szablonowych haseł i zwrotów.
Bo to wygląda dokładnie jak w przypadku klucza na maturze z j. polskiego. Nie użyłeś dokładnego zwrotu, już masz punkt mniej. Podobnie miałam na kartkówkach ze słówek, gdy użyło się synonimu, ale nie tego, co był podany na lekcji wcześniej, zadanie również nie było zaliczone. No ale to nie temat na wywlekanie błędów w nauczaniu ;]
I tak na koniec. Im więcej i częściej będziemy rozmawiać w obcym języku, tym szybciej nabierzemy pewności ;] Szkoda tylko, że nie zawsze ma się ku temu okazje... |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|