Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Znajomość języków obcych w narodzie |
Wersja do druku |
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 20-12-2010, 19:27 Znajomość języków obcych w narodzie
|
|
|
Zainspirowała mnie poniższa dyskusja.
http://www.wykop.pl/link/560345/jak-poradzic-sobie-z-nieuczciwymi-kupujacymi-na-ebayu-allegro/
Tekst o którym mowa jest na poziomie gimnazjalnej czytanki.
Jak to jest ze znajomością języków obcych, zwłaszcza w młodszym pokoleniu? Niby angielski we wszystkich szkołach, niby każdy, kogo zapytać czytuje Tolkiena w oryginale, przy Harrym Potterze to każdy mądrzejszy od tłumacza, a jak przyjdzie co do czego to bida i nędza.
Niby angielski zna każdy- tymczasem ja pamiętam, że kilkanaście lat temu w mojej podstawówce grupa angielskiego dla I klas zebrała z trudem ok 10 dzieci na prawie setkę. Chodziłam z poczuciem krzywdy, bo mogłabym się bawić. Potem trafiła mi się nauczycielka- żyła, co wbiła mi do głowy podstaw na tyle, że gdy poszłam do gimnazjum zgodziła się mnie uczyć dobra korepetytorka.
I bez tego ostatniego kulałabym jak większość moich znajomych. Niestety mimo zwiększania nacisku na naukę języków w szkołach raczej nie uda się doprowadzić do stanu, kiedy nauka w budzie by wystarczyła. Nawet w kilkunastoosobowej klasie trudno jest wysłuchać, co każdy mówi, a co dopiero zmusić ludzi do przestawienia się na obcy język i zniszczenia pewnej mentalnej bariery, która nie pozwala na formułowanie myśli, rozumienie i używanie języka jako narzędzia, a nie celu samego w sobie.
Na studiach mamy angielski polegający na nauce terminologii medyczne, zwrotów i wyrażeń z tym związanych i stosowaniu ich. Niby wszyscy maturę ekstra mieli, ale jak przyszło co do czego, to większość nie rozumie nie tylko następstwa czasów, ale różnic między nimi.
Choć może się mylę... Co o tym sądzicie? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 20-12-2010, 20:18
|
|
|
Winię powszechne tłumaczenie gier i filmów na polski. Jak człowiek musiał, to siłą rzeczy jakoś ten angielski ogarniał. |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
vries
Dołączył: 13 Cze 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 20-12-2010, 20:34
|
|
|
To fakt, problemem jest brak kontaktu z językiem. Wie to trochę po sobie. Dawniej uczyłem się niemieckiego, umiałem conieco a dziś nie pamiętam już nic. Podobnie jest z umiejętnością korzystania z języka. Samo zrozumienie nie wystarczy, by łatwo i przyjemnie się porozumiewać. O ile swoje umiejętności w zakresie zrozumienia angielskiego uważam za dobre, to już posługiwanie się tym językiem wychodzi średnio.
Prawda jest taka, że nic nie uczy lepiej języka niż nauka we wczesnym wieku. Osobiście uczestniczyłem w kursie nauki języka dla dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej (brak umiejętności pisania i słabe umiejętności czytania!). Muszę powiedzieć, że dało mi to bardzo dużo. Później tylko uczyłem się języka w szkole i na studiach (dobra, na studiach się nie uczyłem, bo język miałem na tyle dobrze opanowany, by zdawać bez nauki). Gdyby język obcy był obowiązkowy od 3-klasy szkoły podstawowej mielibyśmy znacznie lepsze wyniki w tym zakresie. |
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 20-12-2010, 20:35
|
|
|
Jako osoba, mająca zdecydowany antytalent do nauki języków obcych (jak większość dyslektyków) a zarazem zmuszona w życiu do nauki wielu narzeczy i dialektów, nie jestem do końca władny wypowiadać się tutaj, bo i dobrym przykładem nie będę. Ale...
Z angielskim jest tak, że teoretycznie każdy z nas jakoś tam go zna - bo jego niepodważalną zaletą jest prostota w komunikacji. Angielski można strasznie kaleczyć a i tak druga strona zrozumie o co nam biega. Pamiętam, jak jakieś 10 lat temu napisałem do pewnego hiszpańskiego pisma cykl artykułów o pogaństwie wśród Słowian - w sensie, ja napisałem je po angielsku, wysłałem, a edytor magazynu przetłumaczył je na hiszpański. Gdy zobaczyłem po kilku latach to, co napisałem po angielsku, przeraziłem się. O dziwo, gdy niedługo potem pokazałem jeden z tych artykułów osobie znającej hiszpański i przetłumaczyła mi ona kilka zdań, wyszło na to, że wszystko jest ok. Niech to będzie najlepszy dowód na łatwość w komunikacji po angielsku. Aby jednak opanować ów język w formie biegłej, potrzeba tyle samo czasu i roboty co na inne, popularne języki, nie czarujmy się.
Ale, nie do końca o to tu chyba chodzi. Nie chcę narzekać, jaka ta młodzież jest - ale co mi tam. Będzie o subach. Za moich czasów coś takiego jak polski fansub w zasadzie nie istniało, a jak sie pojawiło, to bardzo sporadycznie i robione przez die hard maniaków, ergo - przyzwoicie. Nie łudzę się, aby suby uczyły angielskiego, ale zmuszały do regularnego, nawet jeśli tylko biernego, kontaktu z językiem i oswajały go wizualnie. A od paru lat coraz mocniej wchodzi zgroza pt. "polskie funsuby". Ba, widziałem już sytuacje, gdzie ludzie pisali, że nie będą oglądali danego anime, bo nie ma doń polskich subów. Jaki jest poziom tych "tłumoczeń" wie każdy, kto się z nimi zetknął - lawina błędów ortograficznych, przekład na poziomie google translate, radosna tfurczość i komentarze autorów - ogólna kicha, mówiąc krótko. Ale skoro to się rozwija, to znaczy, że i ludzie tego chcą.
Zresztą, udzielam się, sporadycznie, ale jednak, na forach zagranicznych. Po czym poznać Polaka? Po tym, że w pierwszym poście przeprosi za brak znajomości angielskiego a w drugim machnie polskie zdanie przetłumaczone google translate lub złożone z kilku losowych słów. Wiem, generalizuję, ale bardzo często tak to wygląda. Sam nie jestem alfą i omegą, rozmawiając i pisząc po angielsku staram się raczej używać prostszych konstrukcji i zwrotów. Tego nauczyły mnie lata robienia wywiadów, podczas których rozmawiałem głównie z nie-anglikami. Nawet ci znający angielski na 6, jak Skandynawowie, mogą mieć problemy, gdy się zacznie wtrącać jakieś zwroty podchwycone w różnych "słownikach wyrazów dziwnych".
Trudno mi powiedzieć, jak jest z innymi językami - choć w życiu uczyłem się jeszcze łaciny, rosyjskiego, niemieckiego i norweskiego, to jednak wszystkich tych języków używałem w zasadzie wyłącznie biernie. W Norwegii i tak wszyscy mówią pięknym angielskim, w Niemczech, tam gdzie byłem - takoż. Łacina, mimo pięciu lat morderczej nauki, szybko mi wywietrzała ze łba, to język matematyków, nie humanistów. Niemiecki zaś był mi tylko potrzebny do czytania. Z rosyjskiego została mi tylko znajomość bukw. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 20-12-2010, 20:45
|
|
|
Urawa napisał/a: |
Zresztą, udzielam się, sporadycznie, ale jednak, na forach zagranicznych. Po czym poznać Polaka? Po tym, że w pierwszym poście przeprosi za brak znajomości angielskiego a w drugim machnie polskie zdanie przetłumaczone google translate lub złożone z kilku losowych słów. |
A ja mam zupełnie inne wrażenie- często osoby, dla których angielski jest językiem ojczystym pozwalają sobie na dużo błędów i niechlujne pismo, bo przecież i tak każdy ich zrozumie. Osoba, która angielskiego się nauczyła zostanie może opieprzona raz czy dwa, ale z zasady bardziej się stara, bo ma świadomość swoich błędów.
Urawa napisał/a: | Jaki jest poziom tych "tłumoczeń" wie każdy, kto się z nimi zetknął - lawina błędów ortograficznych, przekład na poziomie google translate, radosna tfurczość i komentarze autorów - ogólna kicha, mówiąc krótko. Ale skoro to się rozwija, to znaczy, że i ludzie tego chcą. |
Bo generalnie wiedza o pracy tłumacza i samym procesie tłumaczenia to coś, na czym wyłożyła się nawet Chmielewska (wunderkind Dorotka, w wieku 20 lat zna kilka języków na tyle, by robić techniczne tłumaczenia). Ludzie naiwnie myślą, że znając podstawy i mając słownik dadzą radę, a zapominają choćby o idiomach, o kontekście kulturowym, nie mówiąc o poważnych kwestiach typu nazwy własne na których wykładają się profesjonaliści. Zwieńczeniem wszystkiego jest brak korekty.
W tłumaczeniach z japońskiego dochodzą błędy tradycyjnie generowane przez efekt głuchego telefonu.
Nie znam środowiska za dobrze i zastanawiam się, czy mają swój odpowiednik forum mirriel- coby o nim nie mówić jest to kopalnia dobrych rad i nawyków dla autorów fanfików i fanowskich tłumaczeń, starająca się zaszczepić w narodzie dobre nawyki. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
vries
Dołączył: 13 Cze 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 20-12-2010, 21:06
|
|
|
Eire napisał/a: | Bo generalnie wiedza o pracy tłumacza i samym procesie tłumaczenia to coś, na czym wyłożyła się nawet Chmielewska (wunderkind Dorotka, w wieku 20 lat zna kilka języków na tyle, by robić techniczne tłumaczenia). Ludzie naiwnie myślą, że znając podstawy i mając słownik dadzą radę, a zapominają choćby o idiomach, o kontekście kulturowym, nie mówiąc o poważnych kwestiach typu nazwy własne na których wykładają się profesjonaliści. Zwieńczeniem wszystkiego jest brak korekty. |
Na ten temat mogę się wypowiedzieć. Nie można się spodziewać po licealiście-grafomanie dobrych tłumaczeń. Z drugiej strony tworzenie tłumaczeń mang czy subów do anime, to nie jest sprawa prosta. Angielski czasem dostaje się trzy różne tłumaczenia tego samego tekstu. Czasem dostaje się jedno, ale nie ma ono większego sensu z punktu widzenia kontekstu(pytanie, czy autor był pijany, czy tekst jest zbyt hermetyczny?). Nazwy własne się zmieniają podczas w czasie wydawania tytułu. Czy zatem nalezy mordować naszych fan-subberów i tłumaczy mang? Hmm... każdy z nich robi to, co robi przede wszystkim dla siebie. Na pewno pomoże im to w lepszym opanowaniu języka - obcego i ojczystego, więc w gruncie rzeczy im się to przyda. A nikt nie każe ludziom tego czytać. |
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 20-12-2010, 21:14
|
|
|
Zawsze byłam zwolenniczką równania do lepszego. Wytykanie ewidentnych błędów nigdy nie jest miłe, ale to nie znaczy, że każdego grafomana należy głaskać po główce, bo " on się starał". |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 20-12-2010, 21:15 Re: Znajomość języków obcych w narodzie
|
|
|
Eire napisał/a: | Niby wszyscy maturę ekstra mieli, ale jak przyszło co do czego, to większość nie rozumie nie tylko następstwa czasów, ale różnic między nimi.
Choć może się mylę... Co o tym sądzicie? |
Ja nadal nie rozróżniam. Co nie przeszkodziło mi zdać CAE na dobry za pierwszym podejściem na żywca.
Mai_chan napisał/a: | Winię powszechne tłumaczenie gier i filmów na polski. Jak człowiek musiał, to siłą rzeczy jakoś ten angielski ogarniał. |
Amen. To i nastawienie naszych rodaków. Konkretnie przeświadczenie o własnej doskonałości.
Co ciekawe, w wypadku języka niemieckiego postawy "miałem anglika w szkole, mogę jechać pracować w Brytanii" nie występuje. |
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 20-12-2010, 21:34
|
|
|
Tu nie chodzi o tłumaczenie zasad, a używanie- a czas w jakim opisano objawy znaczenie ma duże. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 20-12-2010, 21:56
|
|
|
Cytat: | A ja mam zupełnie inne wrażenie- często osoby, dla których angielski jest językiem ojczystym pozwalają sobie na dużo błędów i niechlujne pismo, bo przecież i tak każdy ich zrozumie. Osoba, która angielskiego się nauczyła zostanie może opieprzona raz czy dwa, ale z zasady bardziej się stara, bo ma świadomość swoich błędów. |
Dodam jeszcze syndrom "francuza" - występuje także u innych nacji, ale głównie u żabojadów. Polega on na tym, że na stronie, gdzie ogólnie przyjęta jest komunikacja w jakimś języku, pojawia się nasz użyszkodnik i zaczyna nawijać w swoim języku, świecie przekonany, że wszyscy go doskonale rozumieją.
Swego czasu czytałem ciekawy artykuł na temat prób zmiany Wieży Babel, jaką jest obecnie UE. Raczej się nie da - nawet próby ograniczenia liczby języków nie mają szans. Swego czasu padł pomysł, by wprowadzić jako uniwersalny Esperanto, ale okoniem stanęli solidarnie Anglicy, Hiszpanie i Niemcy. Nie, żebym uważał ten sztuczny język za coś idealnego, ale jedną z przyczyn rozrośnięcia ponad miarę biurokracji unijnej jest armia tłumaczy, którzy wszystkie dokumenty tłumaczą na te prawie 30 języków - ostatnim wprowadzonym jest bodaj gaelic, którym w samej Irlandii posługują się nieliczni.
I jeszcze jedno - dwa lata co miesiąc nocowałem w hostelu poznańskim, w którym roiło się od cudzoziemców maści wszelakiej - bardzo fajne miejsce, zowie się "By the Way". Zauważyłem, jak wielu moich znajomych, którzy teoretycznie wpisywali sobie do CV niezłą znajomość angielskiego i radzili sobie z tekstami czytanymi, szybko zamykało się podczas prostych nawet rozmów. Ja akurat jestem osobą towarzyską i bardzo chętnie z każdym cudzoziemcem gadałem, ale co najmniej kilka razy zdarzało mi się, że musiałem robić za tłumacza dla ludzi, którzy w teorii znali angielski niewiele gorzej ode mnie. Zdarzało wam się coś podobnego? |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Dżul
Człowiek Autodemolka
Dołączyła: 16 Lis 2009 Skąd: Poznań Status: offline
|
Wysłany: 20-12-2010, 22:10
|
|
|
Moim zdaniem, dobra nauka języków obcych w szkole jest niemożliwa. Nawet jeśli jestem w klasie dwujęzycznej z francuskim, to nic mi to nie daje. Od trzech lat uczę się tylko i wyłącznie do matury, czyli wyuczam się mechanicznych, wymaganych odpowiedzi potrzebnych do testu, a nie realnego języka. A potem jak na lekcjach z lektorem oglądamy jakiś film w oryginale, to rozumiem co trzecie słowo. Zresztą, uznajmy, że to jest sytuacja wyjątkowa, ale z angielskim wcale nie jest lepiej.
Uczę się go od, ba, przedszkola. Jednak dopiero, gdy zaczęłam go potrzebować dokładnego rozumienia subów, to coś zaskoczyło. Wcześniej, to tylko kucie w szkole regułek gramatycznych, z których nic się nie wynosi, jeśli ich się nie używa w realnych sytuacjach. Do opanowania języka trzeba mieć dużo samozaparcia i potrzebny jest kontakt z językiem poza klasą szkolną. A jak kogoś zmusić do czytania książek, oglądania filmów w oryginale, wyjazdów za granicę? To niemożliwe. Więc szkoła może nam dać tylko podstawy, a reszta zależy od nas. Zresztą, jak ze wszystkim, prawda? A matura... ha, maturę każdy zda, bo akurat tego się wyucza. Tylko zapomina się, że to nie jest cel ostateczny.
A co do tłumaczeń... nie ma dla mnie okoliczności łagodzących. Jeśli ktoś nie umie, to po co to robi? Żeby jeszcze bardziej obniżyć poziom języka młodych internautów? Ostatnio się spotkałam z tłumaczeniem słowa "sympathy" jak "sympatia", chociaż nawet na chłopski rozum to nie pasowało do kontekstu... wstyd.
Chociaż z drugiej strony, chociaż Holandią nie jesteśmy, należy się cieszyć, że nie jesteśmy Francją, jeśli chodzi o poziom znajomości języków obcych... |
_________________
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 20-12-2010, 22:11
|
|
|
Ile razy... ale to może być kwestia tej blokady, o której pisałam i braku nawyku formowania myśli. To trzeba nieustannie ćwiczyć, bo inaczej wyjdzie się z wprawy i nagle okaże się, że nie potrafimy wskazać drogi, albo poprowadzić salonowej rozmowy |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
vries
Dołączył: 13 Cze 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 20-12-2010, 22:14
|
|
|
Eire napisał/a: | Zawsze byłam zwolenniczką równania do lepszego. Wytykanie ewidentnych błędów nigdy nie jest miłe, ale to nie znaczy, że każdego grafomana należy głaskać po główce, bo " on się starał". |
Chodziło mi raczej o określenie samego zjawiska. Tłumaczenie rozwija umiejętności językowe. To dobre ćwiczenie. Ocena wyników pracy to inna kwestia.
Urawa napisał/a: | Swego czasu czytałem ciekawy artykuł na temat prób zmiany Wieży Babel, jaką jest obecnie UE. Raczej się nie da - nawet próby ograniczenia liczby języków nie mają szans. Swego czasu padł pomysł, by wprowadzić jako uniwersalny Esperanto, ale okoniem stanęli solidarnie Anglicy, Hiszpanie i Niemcy. |
Popularność języka nie jest to jedynie kwestia komunikacji, to przewaga biznesowa. Łatwiej np. sprzedać produkty kultury jeśli są w powszechnie znanym języku, niż jakby miały być w języku rzadko używanym. No i oczywiście język definiuje naród. |
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 20-12-2010, 22:19
|
|
|
Cytat: |
Chociaż z drugiej strony, chociaż Holandią nie jesteśmy, należy się cieszyć, że nie jesteśmy Francją, jeśli chodzi o poziom znajomości języków obcych...
|
Francja to pół biedy. Oni znają nieźle języki obce, ale niechętnie się nimi posługują. Gorzej jest z Anglią. Znalezienie Anglika, który będzie mówił w innym języku niż własny (zaznaczam, anglika, nie jakiegoś muslima czy Polaka tam mieszkających) to dopiero sztuka. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 20-12-2010, 22:22
|
|
|
vries napisał/a: | Gdyby język obcy był obowiązkowy od 3-klasy szkoły podstawowej mielibyśmy znacznie lepsze wyniki w tym zakresie. |
Jezyk obcy jest obcenie obowiązkowy od pierwszej klasy podstawówki. Owszem, sporo to daje, bo chociaż napisanie najłatwiejszego zdania to dla dzieciaczka spory problem, to przynajmniej przyswaja sobie słwonictwo. Inna sprawa, to ogromna ilość materiału (ogólnie, nie tylko z języka obcego) jaką maluchy muszą omówić. Ja naprawdę nie dziwię im się, kiedy stają okoniem i stwierdzają, że mają dość. Zdaję sobie sprawę, że życie nauczyciela nie jest łatwe, ale zastanawiam się co niektóre panie robią na lekcjach, że do domu dzieciaki dostają tyle pracy domowej? (Cały czas piszę o nauczaniu podstawowym, a nie np. gimnazjum.)
Cóż, angielskiego uczę się praktycznie od podstawówki. Czytanie, słuchanie ze zrozumieniem nie sprawia mi większych problemów, ale mówienie i pisanie owszem. Mówić się zwyczajnie boję, nie czuję się pewnie, chociaż miałam okazję się przekonać, że "postawiona pod ścianą" spokojnie potrafię się dogadać. Pisanie to dla mnie koszmar i chociaż udzielałam się swego czasu na zagranicznych forach, to jednak niewiele z tego wynikło. I szczerze przyznaję, że nie mam pomysłu jak tę sytuację zmienić. |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|