Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Czarna Twierdza Lewitującej We Mgle |
Wersja do druku |
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 20-04-2008, 18:19
|
|
|
Yumiko podniosła z podłogi notes którym wcześniej rzuciła w eAthenę. Usiadła przy biurku, zapaliła malutką lampę stawiając ją pod pasującym jej kątem. Wyciągnęła z Kyotka zaspanego Toshiyę posadziła na biurku, złapała za ołówek, któremu dokładnie się przyjrzała.
- Dobra firma. Powiedziała całkiem poważnie. eAthenie szczęka opadała. Yumiko nigdy nie wyglądała tak "inteligentnie"...Była skupiona. "I pomyśleć że robi to dla mnie" - tak wyglądała twarz eAtheny kiedy Yumiko na nią spojrzała. Trochę przestraszył ją jej wyraz twarzy...wyglądała jak szczęśliwy, najedzony....Chomik.
Yumiko zaczęła szkicować, a Totchi biegał radośnie bo biurku i kartce przyglądając się jej wypocinom.
- Myślisz że damy jej kokardkę z ciągnącym się za nią materiałem który będą trzymać jej dzieci?...Damy. Powiedziała do malucha.
- Yumi...ale....ale ...ja nie mam dzieci.
- Wiem. eAthena patrzała na nią przerażona.
- Nad górą jeszcze pomyślę...ale musisz mi doradzić. Yumiko bardzo szczerze uśmiechnęła się do eA, a uśmiech ten pełen był miłości, przez co eAthena poczuła się bardzo kochana i rzuciła się na szyję Yumiko.
Tym razem Yumi nie zaprotestowała, starała się zrozumieć ją i ten dziwny gest, co powoli jej się udawało. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Hayate
Haunted Towell
Dołączył: 12 Lis 2007 Skąd: Mendoberanzzan Status: offline
|
Wysłany: 20-04-2008, 19:17
|
|
|
Po przebiegnięciu 10 metrów i nie spotkając nikogo Hayate zatrzymał się, ziewnął przeciągle i odwrócił z zamiarem spaceru po twierdzy gdy nagle chomiki w jego głowie rozpoczęły mozolny bieg po małej karuzeli. To mogło oznaczać tylko jedno - W twierdzy jest inny szalony naukowiec. A to uczucie jakby znajome. Hayate nie zwlekając, zakasał rękawy i wyszedł z twierdzy kierując się za dziwnym przeczuciem. |
_________________ Z cienia na cieniu spiętrzony
Przeklęty i opuszczony
Obleczony martwymi duchami
Zamieszkany tylko echami
Dom z obłędu i jęków ściany
Zamczyskiem Drowa nazwany.... |
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 22-04-2008, 14:11
|
|
|
Tak... Tynk... Zamalować... Kwiatki...
Obudziłam się w pustej sali nieco rozkojarzona. Hm... Może "nieco" jest zbyt łagodnym określeniem. Próbowałam wstać, zatoczyłam się i wywróciłam w dość komediowym stylu, po czym wstałam ponownie i tym razem wsparłam o ścianę. Z niezadowoleniem spostrzegłam, że chyba byłam jedynym czynnikiem warunkującym jakikolwiek, wątpliwy bo wątpliwy ale jednak, postęp prac.
- Psiakość- zaklęłam cicho i przeczesałam ręką włosy. Klasnęłam w dłonie i uderzyłam o ścianę. Twierdza zamruczała coś gniewnie i zblokowała mi alchemię.
- Et te Twierdze contre me?- jęknęłam po czym dodałam- ale ja to dla córki robię. Nie dałoby się tej sali jakoś tak... Przystroić pod jej gust? Proooszę, jestem grzeczniejsza niż Shini.
Ostatnie zdanie było chyba decydującym argumentem. Ku mojemu zdziwieniu w sali pojawiły się nagle ogromne okna rzucające tak ostre światło, że na moment oślepłam.
- Yy... Potrzebujesz pomocy?
To był błąd. Wyleciałam przez drzwi z dużym rozpędem i próba złapania za poręcz schodów(pomińmy to głośne "ŁAAA!" które z siebie wydałam) skończyła się pozostaniem fragmentu owej poręczy w obolałej dłoni. Wyciągnęłam skrzydła, zamachnęłam, straciłam nieco prędkości i zaplanowałam stylowe odbicie się od przeciwległej ściany.
Nawet Avi by się nie spodziewała leżącej na ścianie skórki od banana. Wywróciłam się ponownie i bardzo komediowo, po czym zjechałam w dół czując banana pod brodą. Zdecydowanie to nie był mój popisowy numer.
Wstałam, otrzepałam się w kurzu, brokatu(nie wiem skąd on się wziął, ale pewnie za tym stał ktoś mhroczny, bo ów brokat był różowy) i banana, po czym ruszyłam na górę się wykąpać. Po drodze zatrzymał mnie co oczywista mały, czarny jak smoła motylek, który zasalutował i obwieścił, że przybył mój syn.
- O, syn. Radgers by się mógł obudzić... Na co ja liczę?
Pokręciłam głową i przyspieszyłam nieco kroku. Na chwilę się zamyśliłam po czym zaczęłam prowadzić bilans swojego potomstwa.
Amarth nie kryła się z tym, że jest adoptowana i czy jest czy nie to już w zasadzie nieważne. A reszta? Cóż, z kapusty powychodzili czy coś, ogólnie popowstawali bardzo niewinnie. Zasadniczo to Twierdza powinna być niewinna więc wszystko sie zgadzało. Jeszcze takich dywagacji by tu brakowało, wtedy bym musiała wyskoczyć w roli Chucka Norrisa. Hm. Czy ja poświęcam dzieciom zbyt mało uwagi? Czy Dizi nadal się konserwuje w słoiku?
Zamyślona w kwestii syn + słoik mało nie weszłam na ostatnie piętro bez odpowiedniego planu. Rozwinęłam skrzydła znów i uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Syyynuuu!- krzyk wyrwał Amnezjusza z zamyślenia. Kiedy się obrócił, ujrzał tylko szybko lecącą ku niemu pięść. W wyniku uderzenia odleciałby na parę metrów gdyby nie moje wspaniałe wzmacniane teraz już pancerne drzwi, które przejęły energię uderzenia. Innymi słowy: rozpłaszczył sie na nich. Wstał nieco ociężale i ujrzał mnie rozcierającą pięść z tak niewinną miną na jaką było mnie stać.
- Ojej... chyba za późno zdecydowałam się schować rękę...
punkt pierwszy listy: specjalnie na okazję jego powrotu zamontuję sobie pancerne drzwi.
punkt drugi: powitanie będzie bolesne, czy to dosłownie czy w przenośni- nieważne.
- Hm. Chyba po swoich podróżach- zgadnijcie które słowo zaakcentowałam- jesteś wytrenowany, co?
- Chyba nie na gniew własnej matki- uśmiechnął się niepewnie. Podeszłam do niego rozweselona.
- Nie żartuj- powiedziałam klepiąc go(mocno...!) po plecach- tata zapewne przygotowywał na myśl, że w końcu będziesz musiał wrócić.
Teraz syn wyglądał jakby miał zamiar wypluć płuca. Zaniechałam klepania go po plecach i nieco sflaczałego wciągnęłam do swojego pokoju.
- Może herbaty?- uśmiechnęłam się tym razem nieco przyjaźniej ale chyba mi nie ufał bo podziękował.
- Zrobię ci cynamonowej, wspaniale rozgrzewa- powiedziałam tak, jakbym nie usłyszała odmowy po czym ton mi spoważniał i przeszedł w "chyba nie wiesz z kim zadzierasz"- chyba jednak ojciec nie przygotował cię wystarczająco.
Pauza.
- Zresztą, nieważne. Słodzisz?
Punkt trzeci: złożę go w ofierze jakiemuś niedowartościowanemu chochlikowi |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Hayate
Haunted Towell
Dołączył: 12 Lis 2007 Skąd: Mendoberanzzan Status: offline
|
Wysłany: 22-04-2008, 17:29
|
|
|
Hayate szedł... i szedł.... i szedł... i pewnie gdzieś by doszedł, gdyby nie fakt że chodził w kółko. W końcu sie zatrzymał i porzucił podążanie za owym przeczuciem i wrócił do twierdzy. Nagle w jego głowie zakiełkował pomysł. Wskoczył szybko do swojego laboratorium i zaczął walić młodkiem o kowadło. Po godzinie wyszedł uszczęśliwiony i ruszył szukać Yumisi. Znalazł ją po godzinie, cały zziajany. Z uśmeichem na twarzy wręczył jej prezencik, a mianowicie czarny, onyksowy wisiorek przedstawiajający kyotka bawiącego się kłębkiem wełny. Jednak wisiorek nie miał mieć tylko funkcji estetycznej. Hayate potajemnie nałożył na niego trzykrotne zaklęcie Osobistej Ochrony, które chroniło posiadacza/czkę przed jakimkolwiek atakiem. Gdy 3 ładunki sie wyczerpały, naszyjnik potrzebował godziny by zregenerować swe moce. Yumisia na ten dar zaniemówiła, a Hayate z wyrazem twarzy idioty stał i czekał na jej reakcje. |
_________________ Z cienia na cieniu spiętrzony
Przeklęty i opuszczony
Obleczony martwymi duchami
Zamieszkany tylko echami
Dom z obłędu i jęków ściany
Zamczyskiem Drowa nazwany.... |
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 22-04-2008, 18:23
|
|
|
eAthena przytulała mocno Yumi, gdy nagle do pokoju wparował zdyszany Hayate. Mały Toshiya ledwo utrzymał się na biurku kiedy mocne człapnięcie drzwiami zatrzęsło jego drobnym ciałkiem.
Yumiko kiedy ujrzała prezent od swego małżonka zaniemówiła. Uśmiechnęła się do niego radośnie, jej wyraz czerwonych oczu jednak jak zwykle był prze okrutnie szyderczy i zadziorny. Chciała go przytulić kiedy nagle za jego plecami zobaczyła coś okropnego...tak...to był jej Kochany Drowuś. Bała się go, jednak i za nim tęskniła. Przez co stała nieruchomo i nie wiedziała co powinna zrobić. Hayate najwyraźniej musiał uznać że Yumiko jest nienormalna. Cieniostwór powoli zbliżał się do Yumiko na co ta wydała z siebie cichutki jęk. eAthena powoli zaczęła się bać....Yumi. Jednak w pewnej chwili Drowuś wskoczył na biurko gdzie leżał Kyotek i zaczął się o niego ocierać. Zdziwienie Yumiko było nieopisane kiedy widziała kociego cieniostwora zalecającego się do jej plecaka. Toshiya był oburzony, bo jak, jakiekolwiek stworzenie mogło w taki sposób potraktować jego mieszkanie?
Uradowana eA podeszła do Drowusia i zaczęła go głaskać, a Yumiko zaskoczona całym tym wydarzeniem stała nieruchomo i przyglądała się eAthenie.
- Ekhu...Ekhu.
Yumi odwróciła się gwałtownie.
- A przepraszam Cię bardzo. Krzyknęła uśmiechając się na siłę.
- Jak mogę Ci dziękować? Teraz uśmiech ten wyglądał bardziej naturalnie...taki też i był. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Hayate
Haunted Towell
Dołączył: 12 Lis 2007 Skąd: Mendoberanzzan Status: offline
|
Wysłany: 22-04-2008, 19:12
|
|
|
Hayate ze zdziwieniem obserwował reakcje Yumisi na Drowusia. Nagle zrozumiał o co chodzi.
-Ahhhh Drowuś... no tak, odprawiłem nad nim kilka egzorcyzmów patelnią, więc już będzie grzeczny, sama rozumiesz Słońce, to ta linia krwi cieniostworów, nie do końca panuje nad sobą- rzekł Hayate szturchając łokciem misiającego sie z Kyotkiem Yumisi Drowusia.
-No nic, widze że wam przeszkadzam, to ja już pójdę, knuć i niszczyć, jak zwykle- rzucił radośnie Hayate po czym wybiegł z pokoju. Na jego nieszczęście nie zdążył ominąć skórki od banana na jego drodze i wyleciał przez balustradę. Nie leciał zbyt długo, a swój piękny lot zakończył boskim finiszem głową na parkiecie. Otworzył oczy, otrzepał się z kurzu i spojrzał oczami zalanymi krwią broczącą z czoła, bardzo nienawistnie na otaczającą go twierdzę. Machnął ręką nad czołem i rana zasklepiła sie w kilka uderzeń serca. Wyczarował sobie czarny tron z purpurowymi obiciami, siadł na nich i łyknął z pucharu wypełnionego jakąś dziwną cieczą. Jakże był teraz niepodobny do zwykłego Hayate... |
_________________ Z cienia na cieniu spiętrzony
Przeklęty i opuszczony
Obleczony martwymi duchami
Zamieszkany tylko echami
Dom z obłędu i jęków ściany
Zamczyskiem Drowa nazwany.... |
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 23-04-2008, 11:04
|
|
|
Yumiko usłyszała głośne BUM kiedy jej małżonek zaliczył glebę. Z eAtheną podbiegły szybko do balustrady.
- Hayate nic Ci nie jest? Krzyknęła z góry przejęta Yumiko. Jednak kiedy spojrzała w dół... tam zupełnie nikogo nie było. Spojrzała na eAthene, z powrotem w stronę upadku męża i tak kilka razy poobracała głową. Złapała eA za rękę i pociągnęła za sobą skacząc z balustrady. W locie chwyciła za jedną z wielu ściennych lamp, aby lądowanie było miększe. Z gracją wylądowała na ziemi i chwyciła krzyczącą eAthene w ręce. Przestraszona eA dyszała jak traktor.
- Ty kiedyś nas wszystkich pozabijasz. Wydusiła z siebie łapiąc się za klatkę piersiową.
Yumi się rozglądała i nikogo nie zauważyła.
- Też nie kiepsko. Powiedziała i odskoczyła raptownie, gdy lampa której się złapała spadła tuż obok eAtheny, wywołując spory huk. eA w jednym momencie zrobiła się blada jak ściana. Yumiko uśmiechnęła się niewinnie do eAtheny, kiedy ktoś od tyłu złapał ją za ramie.
- Jesteś nierozważna, gdyby mojej kochanej córce stała się krzywda...nie ręczę za siebie. Tak....to był głos Mary, który brzmiał tak przeraźliwie aż Yumi dostała dreszczy. eAthena zauważyła że Yumiko najwyraźniej poczuła lekki strach. Podbiegła i złapała ją za rękę.
- Wybacz mamo! Nic mi się nie stało, musimy skończyć projekt sukni ślubnej! Krzyczała w biegu i zabrała ją do jednego z wielu korytarzy, gdzie Yumiko zaczęła się histerycznie śmiać, a eAthena zaczęła śmiać się z Yumi. Obie wybuchnęły psychicznym śmiechem i nie mogły przestać. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Lena100
Pani Cogito
Dołączyła: 15 Gru 2006 Skąd: Ze wsi, z dżungli, z lasu Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 23-04-2008, 14:35
|
|
|
Znalazłam Amnezjusza z kubkiem śmierdzącej cynamonowej herbatki, siedzącego pod szarzejącą ścianą. Dość dobrze widoczne siniaki, w kolorze tęczy, świadczyły o tym, że mamusia już go przywitała. Usiadłam koło niego z rozbawioną miną, uwarzając przy tym aby nie ubrudzić świerzo wypranej, białej szaty. Stare ciuchy zostawiłam gdzieś w kącie, mając wielką nadzieję, że same się wypiorą.
- Nie pij tego. - mruknęłam, kiedy przystawił kubek do ust - Ja osobiście nie cierpię tej herbatki, strasznie mi po niej zimno.
Popatrzył na mnie beznamiętnym wzrokiem i wylał kleistą zawartość kubka na najbliższy dywanik.
- Rany, co ona Ci do tego dosypała?
- Nie wiem, mówiła do mnie per "synu".
Zatrzęsłam się ze strachu.
- Nie jest dobrze.
Do moich uszu dobiegł trzask rozbijającego się żyrandola i jeszcze głośniejszy pisk siostrzyczki, która zamierzała pozbawić się zalet stanu panieńskiego. W chwilę później rozbrzmiała gadanina Mamy Mary.
- O, znalazła sobie jakiś inny obiekt, nad którym będzie mogła się znęcać.
Wyobraziłam sobie swoją rodzicielkę z miną wkurzonego strażnika sprawiedliwości i mimo woli zalała mnie równocześnie fala ciepła i nieco dziecięcego strachu.
- Za grosz szacunku do rodziców. - roześmiał się cicho Amnezjusz.
Po porzegnaniu braciszka udałam się na poszukiwanie eAtheny. Przez opustoszałę sale Twierdzy prowadził mnie typowy dla niej i Yumiś dziewczęcy chichot. Ciekawe czy wciąż zajmują się suknią ślubną? Znając te ich pokopane gusta wszystko będzie zawalone falbankami i diamencikami. Uśmiechnęła się ciepło do swojej wyobraźni, która właśnie zaserwowała mi widok siostry w sukience przypominającej bezę. Nieważne, westchnęłam, i tak ją uwielbiam, nie ważne co na siebie włoży.
- Co tam, nee-san?!
Zaatakowałam ją perfidnie od tył. Uwiesiłam się na szyi eI.
- Yo, Yumiś!
Obydwie nie były w stanie mi odpowiedzieć. Śmiały się jak opętane. Zaczęłam zastanawiać się, czy w piwnicach Twierdzy znajdę dobrego, brodatego psychiatrę. |
_________________ ようやく君は気がついたのさ。。。
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 24-04-2008, 17:19
|
|
|
Westchnęłam ciężko. Amnezjusz uciekł z pokoju z puszeczką mojej ulubionej herbaty i pudełkiem farbek plakatowych. Westchnęłam ciężko i po chwileczce wypłynęłam z pokoju.
Po drodze spotkałam Yumiko. Poudawałam przez moment groźną, znudziło mi się i poszłam szukać uciekiniera.
Znalazłam go trzymającego kubek zrobionej już herbaty, pieruńsko mocnej(chyba zużył mi wszystkie torebki a to był pieruńsko mocny Lipton) zaś liczne siniaki świadczyły o tym, że zużył już farbki.
- Amnezjuszu- powiedziałam grobowym tonem- mam nadzieję, że nikt ciebie w tym stanie nie widział, a, chyba się zagalopowałeś, bo twoje szaty też mają siniaki.
Farba była na skórze, farba była na szatach, zaś pędzelek wrósł w ścianę Twierdzy. Pokręciłam lekko głową i pstryknęłam. Na palcu pojawił mi się niebieskawy znaczek, który rozbłysnął i po ponownym pstryknięciu z owego palca wypłynął pod ciśnieniem strumień wody, który zmył z Ezjusza większość farby. Ilość siniaków zmniejszyła się mniej więcej o połowę, syn zaś cicho jęknął gdy woda uderzyła o guza nabitego niegdyś(jakieś 15 minut temu) przez moją pięść z, powiedzmy, mojego wolnego refleksu.
- Przepraszam- powiedziałam takim tonem, jakby mi nie było przykro i wyciągnęłam z pobliskiej szafki suszarkę, którą włączyłam na dosłownie momencik i Amnezjusz był suchy.
- No i będę musiała kupić nowe farbki... - powiedziałam do siebie wracając na piechotę do pokoju. Nadleciał ponownie motylek i obwieścił:
- Zawiadamiam, iż Pani syna widział nie kto inny jak Lena, Pani córka.
- Pięknie. Znowu wyjdę na sadystkę.
Pokręciłam głową. Herbata wyszła, cóż, trzeba sobie zrobić kakao. Ciekawe, jak tam sala... |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 25-04-2008, 17:54
|
|
|
Yumiko spojrzała na Lenę. Spojrzała jej w oczy swoimi wrednymi, kocimi czerwonymi oczami... Po takim spojrzeniu, geście, większość osób zarzucała jej zbytnią pewność siebie i arogancję.
- Y...Yo? *nie no, fess copa...* Pomyślała wywracając oczami i łapiąc eAthenę za rękę.
- Jesteśmy trochę zajęte... Dodała.
- Chętnie pomogę. Odpowiedziała Lena i ruszyła za nimi.
Yumiko ciągnęła eA na trzecie piętro.
- Leeeen... *tu gleba*. Oż Ty mała szujo... Podniosła się szybko, odgarnęła włosy z twarzy i rzuciła zabójczy wzrok małej wróżce.
- Mam małą prośbę...
- Ha! Wiedziałam że kiedyś po to przyjdziesz. Wróżka unosiła się w powietrzu na wysokości twarzy Yumiko, uśmiechając się szyderczo.
- Przychodzę tu tylko ze względu na eA. Odpowiedziała chamsko Yumi, otrzepując się z kurzu.
- No pewnie...od początku o tym wiedziałam. Uśmieszek nadal nie znikał z twarzy wróżki.
- Avi! Kiedyś mi się za to odpłacisz! Krzyknęła w twierdzę Yumiko i weszła za Leną do jednego z salonów trzeciego piętra. Dziewczyny weszły za nią.
Yumiko rzuciła się na jeden z wielu eleganckich fotelów przy kominku i rozsiadła się wygodnie.
- Jest taka sprawa... Nasza...przynajmniej moja kochana eAthena wychodzi za mąż.
- Śmiech wróżki -
- No dobra mów dalej Yumiś. Yumiko ze zgrozą w oczach patrzała na Lenę, bo jak wiadomo nienawidziła kiedy ktoś jej przerywa.
- A więc, mamy wspaniały projekt sukni ślubnej....... Który holi krap został w pokoju. Yumiko uśmiechnęła się na siłę, drapiąc się po głowie.
- ...Mówiłam już że jesteś inteligenta... domyślam się że chcecie abym ją "stworzyła" tak?
- Nie... Chcemy dostać od Ciebie wspaniałe materiały z których same mogłybyśmy ją uszyć. Wiem że to dla niej ważne i zapewne takie wyjście by ją wielce uszczęśliwiło. W tym momencie eAthena spojrzała wzruszona na Yumiko nie potrafiąc usiedzieć w jednym miejscu.
- ....Nigdy Cię nie rozumiałam. Odparła Lena i ruszyła z dziewczynami w stronę "projektu". |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Lena100
Pani Cogito
Dołączyła: 15 Gru 2006 Skąd: Ze wsi, z dżungli, z lasu Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 25-04-2008, 20:51
|
|
|
-Taaak... - mruknęłam pod nosem - Ja też chcę szyć!
-Umiesz posługiwać się igłą i nitką? - spytała Yumiko.
-Aleee...
-Umiesz?
-To na pewno nic trudnego!
-Umiesz?!
-No nie do końca. - odburknęłam, spuszczając oczy.
Yumiko wywróciła oczami.
-Proszęęęę... Mogę szyć? Nauczysz mnie? - moje błagalne lęki sprawiły, że eA zaczęła cichutko chichotać. |
_________________ ようやく君は気がついたのさ。。。
|
|
|
|
|
eAthena
Przyszła Artystka
Dołączyła: 31 Maj 2007 Skąd: ??????? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 27-04-2008, 14:13
|
|
|
Nie miałam nic przeciwko temu, żeby Lena nam pomogła. Jedynie Yumiko dziwnie się zachowywała, no ale nie można jej winić za jej... jakże trudny charakter. Mimo wszystko i tak ją kocham.
- Szycie to nic trudnego. Jestem pewna, że Yumiko Cię nauczy...prawda Yumi? - powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem.
Yumiko westchnęła ciężko i niechętnie się zgodziła. Miała minę jak jej siostra Avi gdy coś ją denerwuje. Ten wyraz twarzy mnie przeraża.
W końcu dotarłyśmy, ale o dziwo projektu tam nie było.
- Holi Krap! - wrzasnęła Yumiko.
- Nie panikuj! Znajdziemy ten projekt.
- Ale ja nie mówię o projekcie...
- To o czym? - zapytała zdziwiona Lena.
- o tym pająku!! - wykrzyknęła skacząc mi na plecy. Ja darłam się wniebogłosy ze strachu. Nie wytrzymałam długo jej ciężaru i niestety rąbnęłyśmy obie na podłogę.
Tymczasem pająk powoli zbliżał się ku nam... |
_________________
"W cudzym oku drzazgę dojrzycie, a w swoim belki nie dostrzegacie"
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 28-04-2008, 16:47
|
|
|
Yumiko bardzo mocno przytulała się się do eAtheny, a kiedy pająk zbliżał się coraz bardziej, Yumi co raz to mocniej ją ściskała.
- Ktoś musi mi pomóc z tą arachnofobią! Zdążyła z siebie wypluć, drżąc w piekielnie szybkim tępie.
- Ha! To jest najlepszy sposób! Yumiko i eAthena ujrzały tylko buta Leny zgniatającego powoli pająka. Yumiko spojrzała na swoje glany i po dłuższym zastanowieniu otworzyła buzię.
- Yey! Że też na to nie wpadłam... *ponowna gleba eA*. Lena pomagała wstać eAthenie kiedy Yumiko podbiegła do biurka, omijając szczątki pająka wieeelkim łukiem i wydając z siebie ciche ~bleeeeh~. Złapała szybko za kartkę która leżała pod brzuchem Drowusia, bawiącego się z Totchim i uniosła ją do góry uśmiechając się radośnie.
- TADAAAAAM~! Powiedz że piękne. Yumiko uśmiechała się jakby przed chwilą zobaczyła jeden ze wspaniałych cudów.
- Beznadziejnie... Wróżka nie przyznawała się do tego że powiedziała tak specjalnie, wiadomo jakie były ich stosunki.
Yumiko się załamała i zamknęła w sobie. eAthena bardzo długo musiała ją pocieszać.
- Ale, ale... Tobie się podoba eAthena, prawda? Yumiko popatrzała na nią błyszczącymi oczami, które sprawiały, że się aż serce krajało. Jej wredne, zadziorne, czerwone oczy jeszcze nigdy tak nie wyglądały. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Amnezjusz
Pan Patafian
Dołączył: 04 Lis 2007 Skąd: Leszno/polter Status: offline
|
Wysłany: 29-04-2008, 20:06
|
|
|
Żyję, żyję! - krzyczała moja dusza. Jeden siniak nijak miał się do mogo wyobrażenia siebie po spotkaniu mamy. Nie stracił żadnego członka, kości były nie ruszone... tylko w duszy coś go ciągle kuło. Popatrzył za odchodzącą Marą i już chciał coś powiedzieć, kiedy głos postanowił zaprotestować i nie wydał żadnego dźwięku. Ugryzł się w język. Pierwszy krok został jednak wykonany. Na kolejne przyjdzie czas. Jeszcze raz popatrzył za odchodzącą mamą po czym zamknął oczy, splótł dłonie i cicho zaczął wymawiać słowa zaklęcia przywołującego znajdujące się wokół niego węże. Po chwili u jego stóp pojawiły się dwa małe wężyki. Ezjusz uklęknął przy nich i wziął do ręki.
- Słuchajcie malcy. Pozwólcie że nadam wam imiona - Mastodon i Leviatan, okej? Słuchajcie mam dla was zadanie. Jeden z was poleci do mojego szanownego taty i powiadomi go że pojawiłem się w Twierdzy, staruszek coś nie odpowiada na moje mentalne... - przerwał widząc jak węże wpatrują się w niego beznamiętnymi, błyszczącymi oczyma. Ezjusz zastanowił się chwilę i szybko powiedział. - Ssythissek? - Węże kiwnęły główkami a Ezjusz położył na nich palec. - Gssah. - powiedział po czym całe ciała gadów rozjarzyły się niczym żarówki. Szybko jednak wróciły do normalnego stanu - był to znak, że zaklęcia nadania możliwości mowy powiodło się.
-Ja, pójdddę do ssszanownego ojjtsa - zasyczał Leviatan.
Ezjusz ukłonił mu się i puścił by ten wykonał zadanie. - Śpiesz się.
Mastodon patrzył tymczasem bacznie na Ezjusza, który związywał sobie włosy.
- A ja sssszefie?
- Ty masz ważniejsze zadanie. Masz dowiedzieć się, gdzie można najszybciej kupić farby oraz herbatę Lipton. Masz tylko się dowiedzieć. Pomoge ci trochę, nie ruszaj się.
Wąż rozluźnił się kiedy Ezjusz wziął go do ręki. Po wypowiedzeniu dwóch krótkich zawierających dużą liczbę litery 's' słów mała gadzina zaczęła się przeobrażać i na oczach Ezjusza wyrosły mu skrzydła. Po tym jak następnie wąż zwrócił się do pana można sądzić, żę drugie zaklęcie zwiększyło jego zdolności mentalne.
- Czy to wszystko czego sobie życzysz?
Ezjusz chwilę się zastanowił i kiwnął głową na co wąż odkiwnął mu i szybko pofrunął na niższe piętro. Amnezjusz tymczasem, skoro już znajdował się w miejscu w którym się znajdował postanowił sprawić wychodzącej siostrzyczce jakiś prezent... Tak prezent... choć może samo jego pojawienie się będzie wystarczający... Wywalił z głowy dziwne myśli i ruszył w stronę wielkiej hali gdzie miało odbyć sie przyjęcie. |
_________________ Moim zdaniem... cement jest o wiele... bardziej interesujący... niż to się ludziom wydaje. - RJ Patafian. |
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 17-05-2008, 21:23
|
|
|
Czy ciemnośc zawsze była taka gęsta?
I czy człowiek zawsze był taki lekki, że mógł unosić się bezwładnie pod sufitem?
Slova otworzył oczy. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo nie poczuł powiek. Rozejrzał się. Dryfował swobodnie, niesiony przez niewidoczne i niewyczuwalne fale energii Twierdzy, o których istnieniu nie miał wcześniej pojęcia. Przed nim wisiała belka podtrzymująca strop. Chłopak przygotował się na udeżenie, ale o dziwo, nic nie poczuł. Przeleciał przez przedmiot, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Odwrócił się twarzą do podłogi, nieświadomie wprawiając swoje ciało w ruch wirowy. Od kiedy w Twierdzy panuje stan nieważkości?
Spojrzał na swoje dłonie, ale ich nie ujrzał. Wiedział tylko, gdzie są, ale nie był w stanie ich zobaczyć.
Zląkł się. Umarł? Przedśmiertna wędrówka po miejscu, gdzie miał zaznać rodzinnego ciepła?
Nie, to nie było to. Nie pamiętał, co działo się przed tem, przed ciemnością. Wiedział, że przyszedł do twierdzy sam, ale nie pamiętal okoliczności i wszytskiego, co było potem. Miał tylko świadomość, że został ukarany, ale kompletnie niemiał pojęcia za co.
Ktoś kroczył w odległej części korytarza. Slova krzyknął, ale nie usłyszał swojego głosu. Przeleciał nad jakąś osobą, ale jej nie poznał. Nie pamiętał jej, zapewne nie mieszkała w twierdzy, kiedy się do niej wprowadził.
Sądząc, że zanik mowy jest wynikiem długiego... czego? Odretwienia? Letargu? Snu? Żadne z tych słów nie pasowalo do stanu, w który, się znajdował jeszcze chwilę temu. Ale sądząc, ze zanik mowy jest tylko chwilowy, nabral powietrza w płuca i wrzasnął jeszcze raz. Odpowiedziała mu cisza i szum przemieszczającej się w Twierdzy energii.
Nagle przez głowę przemknęła mu myśl, nieprawdopodobna, ale jedynie ona tłumaczyła, co się stało z chłopakiem.
Karą była wieczna samotność, rozpacz i koniecznośc przebywania z ludźmi, którzy nie moga go ujrzeć i się z nim porozumieć. Bez wyjścia.
Chciał wiedzieć, kto go tak załatwił. To musiał byc ktoś silny, majadzy władze w twierdzy. Ale tej osoby taże nie pamiętał.
Strumień energii skręcił, przeciągając Slovę przez ścianę, do przypominającego laboratorium pomieszczenia. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|