Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Czarna Twierdza Lewitującej We Mgle |
Wersja do druku |
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 18-05-2008, 13:48
|
|
|
Pustka...
Co ostatnio robiłam? Nie pamiętam. Wiem tylko, że na ślub córki długo się zbiera, a mój syn powrócił i upaćkał się w farbie. Cóż, life is brutal, zapomniałam prezentu.
Na razie jednak siedziałam w fotelu w swoim pokoju i od blisko pięciu godzin wpatrywałam się tępo w akcje jakie odstawiał mój pajączek z pewnym szerszeniem. Nienawidziłam szerszeni i naprawdę satysfakcjonował mnie los tego osobnika. Wielkiego ptasznika wypuściłam i kategorycznie zabroniłam mu jedzenia... Dałam mu listę tego, czego nie powinien gryźć a także do kogo zbliżanie się należy do sportów ekstremalnych. Stworzenie przyjęło listy z niemą pokorą i przez tydzień bało się wyjść z pokoju. No, ale przynajmniej nie wpadło eA pod nogi...
Nie czułam się wypoczęta. Spać... Nie zasnę do jasnej ciasnej, na dodatek wstanie z perspektywy mojego położenia było wręcz niewykonalnym zadaniem i wysiłkiem tak wielkim, że moje mięśnie chyba odrętwiały na samą myśl o nim. Nie bardzo je czułam zaś moje położenie kwalifikowałam do beznadziejnych. Uniosłam wskazujący palec lewej ręki do góry i mruknęłam do siebie:
- Trzeba kurczę wreszcie wstać.
Moje stwierdzenie przekładało się na praktykę tak jak obietnice polityków przed wyborami. Palec powrócił do poprzedniej pozycji zrezygnowany i zmęczony swoją pracą. Tam za drzwiami działo się mniej niż w moim pokoju- wyczulone mroczne moje zmysły wychwytywały wpół spirytalną postać Slovy, która ugrzęzła w stanie między ciałem a duchem uzewnętrznionym.
Tak. Ostatnio kiedy byłam w tym stanie co on, stałam się półduchem celowo aby uciec przed Momo która dobrała się do mojego bardzo angstownego opowiadania i z mściwą satysfakcją je cytowała. Ale teraz jestem silna. Nie piszę opowiadań.
Ponownie uniosłam palec do góry, tym razem jednak opadł on zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć. Miał dużo racji. Ja rzadko mówię coś mądrego. No, ale bez słowa krytyki wobec otaczającej mnie rzeczywistości nie byłabym sobą, więc musiałam coś powiedzieć.
- Nic się nie dzieje... Mógłby mnie kto podnieść- mruknęłam z wyraźnym niezadowoleniem. W końcu jednak sama się podniosłam, jednakże wstępna satysfakcja ustąpiła irytacji gdy napadł mnie migrenowy ból głowy. Kakao stało na stoliku, zimne, z ogromnym kożuchem niemal uniemożliwiającym wypicie. Na migrenę jest Aspirin, zwany popularnie aspiryną. Ewentualnie mogę przeprowadzić próbę jakiegoś zaklęcia, będąc innowacyjną wynaleźć zaklęcie uśmierzające ból głowy. Zwykły znieczulacz ostatnio sflaczył mi nogę.
Tak więc trzeba było ruszyć z pokoju. I pomóc Slovie, biedaczek dryfował i wdryfował się do laboratorium Melmothii. Oj, stamtąd go trzeba było wyciągnąć. Wyszłam ze swojego pokoju, zdałam sobie sprawę, że w reszcie Twierdzy nie czuć zapachu toffi i rozwinęłam skrzydła, po czym skoczyłam delikatnie ze schodów. Siła wyporu była wystarczająca i po chwili szybowałam w dół z miną kocura, który zdecydowanie potrzebuje snu. Zleciałam dość nisko, wyrżnęłam w zaryglowane drzwi, ale udało mi się złapać koniuszek buta Slovy. Wymierzyłam lewą rękę, która po drodze zmieniła barwę na smolistą czerń, zwykłą ludzką kończyną bym go nie złapała. Przyciągnęłam śniętego półducha do siebie, pomyślałam przez chwilę jak go uczłowieczyć po czym powiedziałam spokojnie:
- Jak to słyszysz... Musisz powiedzieć coś tak, abym usłyszała. Ewentualnie rzuć dowolne zaklęcie. Musisz znaleźć odpowiednie połączenie z ciałem, żeby zdominowało. A, jak się obudzisz, wiedz, że eA wróciła i bierze ślub. Jakiś prezent by się przydał... |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 18-05-2008, 14:41
|
|
|
Chłopak poczuł szarpnięcie. Miał wrażenie, ze gdyby miał w tej chwili ciało, to byłoby juz pozbawione stopy. Obejrzał się. Mara trzymała go delikatnie za końcówkę buta. Był zdziwiony, że jego zmysły sa tak silnie wyczulone. Coś do niego mówiła, ale nie mógł pojąc natłoku słów. Był jeszcze zbyt odrętwiały. Nagle coś poczuł. Do energii płynacej przez twierdze dołaczyła nowa. To była aura psychiczna Mary. Do tej pory nie wierzył w takie bzdety, ale teraz czuł energię, jaką wytwarza wokół siebie każda żywa istota. Nie widział jej, ale podświadomie rozpoznawał kolory. Jeszcze raz wsłuchał sie w słowa Mary, ale ponownie nic z nich nie zrozumiał. Wydawało mu się, jakby usta poruszały się nienaturalnie powoli.
Wtem został oświecony. Wraz z aurą przepływały myśli. Slova skupił się na nich i wnet pojął, o co chodziło.
Chciał się odezwać, ale nie był w stanie. czuł, jak z kazdym wysiłkiem ubywa resztka energii, z której się teraz składał. Nie wiedział, w jaki sposób ma się porozumieć z Marą. W dodatku zapomniał zaklęć, jakich nauczył się w twierdzy.
Zląkł się ponownie, kiedy uświadomił sobie, że nie jest w stanie sam sobie pomóc. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 18-05-2008, 15:28
|
|
|
Nie zareagował. Psiakość. Westchnęłam ciężko, ustawiłam Slovę w jako takim pionie po czym powiedziałam:
- Aerobic spectrum- powiedziałam- spróbuj go użyć. To najmniej skomplikowane zaklęcie lewitacyjne.
Zasadniczo przekonałam się o jego nieskomplikowaniu dość szybko, mianowicie tuż po wymówieniu moje stopy oderwały się od ziemi. Poirytowana odwołałam zaklęcie. No dobra. Potem będzie trzeba iść po prezent... I nieco słodyczy. Brakowało mi słodyczy. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 18-05-2008, 16:06
|
|
|
Ze co? zaklęcie lewitacja? Ale ja przecież cały zcas lewituję!
Ale dziewczyna go niesłyszała. Nie miał innego wyboru, wymówił zaklęcie. Był niezwykle ciekaw, co zmieni wypowiedzenie magicznej formułki. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 18-05-2008, 17:19
|
|
|
Z zaciekawieniem przyglądałam się efektom. Slovie spod stóp zaczął pod ciśnieniem lecieć brokat, unosząc go z wolna w powietrze. Cóż, zaklęcie sprawiło, że jego stopy stały się cielesne. Teraz pozostawało zrobić jedno... Klasnęłam w ręce i dotknęłam jego butów. Rozbłysło bladoniebieskie światło, które ogarnęło całą postać Slovy.
Z zadowoleniem przyglądałam się efektom. Leśnik był już całkiem... Ludzki, tylko rękę miał duchową, aczkolwiek to tylko i wyłącznie dlatego, że bałam się dokończyć czując postępującą senność.
- No dobra. To już sobie odczyń sam, ja muszę spadać.
Spadłam nieomal dosłownie, gdyż poszłam sobie dalej i zauważyłam, że... Tam są jakieś schody? A niech mnie kule biją. Zaczęłam spadać w dół, zawróciłam, poleciałam w górę, mało w coś ciemnego nie uderzyłam i rozpędzona wyleciałam przez otwarte okno.
- Coś... Na ślub... |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 18-05-2008, 17:48
|
|
|
Chłopak leżał jak zaczarowany. Był szczęśliwy, że znowu wrócił do realnego świata. Sposobem Mary urzeczywistnił swoją rękę.
Tylko jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Ślub. Kto i z kim? Kiedy? Ile bedzie alkocholu i czy starczy dla niego? Najmnije obchodził go prezent. W pokoju miał kilka myśliwskich trofeów, więc nie obawiał się o brak prezentu.
Ruszył w głąb twierdzy, mając nadzieje, że spotka kogoś, kto udzieli mu odpowiedzi na nurtujące Slove pytania. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 26-05-2008, 21:40
|
|
|
Otworzyłem oczy i nic. Korytarz jakich pełno. Tylko dlaczego mam wrażenie że nie było mnie kilka miesięcy? Ostatnie co pamiętam to jak zamknąłem główne wejście na dużo różnych zamków i reszty tego badziewia co ma niby powstrzymać przed wtargnięciem do twierdzy nieproszonych gości i jeszcze jakieś wiewiórki.
- Hmmm....ciekawe co na obiad....->wymruczałem.
Ktoś szedł korytarzem. Miał zielony strój. Ejjjj....łejdamenet...ja go skądś znam....
Osobnik podszedł do mnie oglądając po drodze swą rękę i zapytał:
- Orientujesz się może co ma być z tym ślubem? I kto w ogóle się żeni i z kim?
Wlepiłem w niego wzrok mówiący "człowieku obudziłem się z kilkumiesięczengo letargu i mam w d--- cały ten ślub". Chyba zrozumiał i poszedł dalej.
- Ślub! PHI!!! Tutaj?! To co idziemy? Można by się przebrać za kapłana i ożenić serdelka z panem młodym...albo...
No tjaaa..... moje drugie ja.... dawno go nie widziałem. W sumie to dawno nikogo nie widziałem. Zaryzykowałem pytanie:
- Nie wiesz co się ze mną działo?
- He? To ty nie wiesz?!
- No nie wiem i co z tego.
- Wiesz jaki byłem samotny!!! Nikt tutaj mnie nie słyszy ani nie widzi. Nuuuuuuuda!
- Aha czyli nie wiesz.....
- Domyślam się. Spójrz za siebie.-> automatycznie się obejrzałem. Stałem tam ja. Tylko jak ten tutaj półprzezroczysty i unoszący się lekko nad ziemią i jakby przygarbiony.
- #$@^&%$@$%#&%^@. - rzekłem
- Ja...tego.....ehm....nie chciałem przeszkadzać w żywej <gulp> rozmowie...ale.... chyba...ja...tego...przepraszam...chyba...
- Czyli jesteście jakby częścią mojej osobowości?
- Gdybyś widział siebie tutaj! Łohoho! Takich ciebie jest więcej. Może niektórzy je nawet wyczuwają. Jak tylko się tu pojawiłeś wyleciały z ciebie jak kamień z procy.
- Świetnie.....co jeszcze....za co....ZAAAAAAAA COOOOOOOOO!!!????
Krzyczałem jak obłąkany a 'ja' tylko się sobie przyglądałem i po chwili gdzieś poszedłem.
Tylko że ja dalej stałem w miejscu. Całkiem sam. |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary.
Ostatnio zmieniony przez Pan B dnia 27-05-2008, 21:00, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 27-05-2008, 20:04
|
|
|
I znów to samo...To było niemożliwe, po tylu latach znowu dopadła ją ta przypadłość. Siedziała w ciemnym pomieszczeniu. Delikatnie rysował się jej obraz siedzącej skulonej w nieznanej części malutkiego pokoju. Odcięła się całkowicie od reszty twierdzy, nie była nawet pewna czy teraz w niej jest, tak właściwie nawet nie chciała wiedzieć. Co się działo? Nie wiedziała. Ile czasu tu spędziła? Też nie bardzo ją obchodziło.
Usłyszała czyjejś kroki dochodzące z oddali, wiedziała, że ktoś się zbliża. Kątem oka zerknęła kto na tyle postradał zmysły próbując ją odnaleźć; na jej twarzy migną delikatny uśmiech widząc delikatne zielone światło.
~ No tak tylko szaleniec by to zrobił ~ przeszło jej przez myśl widząc zbliżający się płomyk który o dziwo nic nie oświetlał, tak jakby ten mrok był nie do przebicia. Mimo tego iż nic nie dało się ujrzeć wiedziała kto przed nią stoi i wiedziała, że ta osoba wyciągnęła do niej dłoń - wariat - mruknęła zachrypniętym głosem podając mu rękę.
- Ała...- mruknęła cicho wychodząc na jasny korytarz twierdzy i zasłaniając jedną ręką oczy podrażnione przez nadmiar światła.
- Idź się przejdź...- mrukną młodzieniec o długich czarnych włosach puszczając dłoń Avali i idąc w stronę swojego pokoju.
- Dziękuje Die - powiedziała cicho do siebie i podążyła korytarzem twierdzy sam nie wiedząc gdzie, było jej zimno i nieprzyjemnie. Nie odezwała się do nikogo słowem, a była pewna, ze minęła kogoś z rodziny, po prostu szła szukając...nie wiedziała nawet czego. |
Ostatnio zmieniony przez Avalia dnia 27-05-2008, 21:11, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 27-05-2008, 21:04
|
|
|
Stojąc i zastanawiając się 'co dalej' całkowicie zobojętniałem na otoczenie. Ktoś nawet przeszedł koło mnie i nic. 'Każdy ma swoje problemy' - pomyślałem i dalej opierałem się o ścianę z tą różnicą że zajadałem sucharki. Okruszki uderzając o podłogę tworzyły cichutki rytm. |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
radgers
Merill J. Fernando
Dołączył: 08 Sie 2007 Skąd: Leszno/Sfery Status: offline
|
Wysłany: 05-06-2008, 17:44
|
|
|
No w końcu. Udało mu się otworzyć oczy i wrócić na jawę. Z pewnością pomógł psionowi w tym ten wąż który... leżał obok i nic nie robił. Podniósł tylko głowę, gdy i psion się obudził.
- W końcu ojciec jasssnie pana raczył się obudzić. - wysyczał wąż.
- Rany julek ile to ja spałem? - powiedział do siebie Radgers wciąż zaspany a po chwili zwrócił się do Leviatana. - A ty to co za jeden? Czekaj... gadający wąż... nie żeby takie zjawisko było dziwne w Twierdzy ale... twoja jaźń... coś mi przypomina.
Dopiero teraz telepatyczne wiadomości Amnezjusza przedarły się do zamulonej i zaspanej psychiki psiona, który poczuł takie mentalne "ping". - Och, a więc to tak. Faken powrócił.
- A ja zossstałem przysłany aby cię obudzić. Właśnie zassstanawiałem się jak tego dokonać.
- Oj, nie miałbyś łatwo. Otóz wyobraź sobie, drogi Leviatanie, iż do mojego umysłu podczas snu wdarł się Okrutny Nheo'Zdrad.
- Ten Nheo'Zdrad? - wysyczał Leviatan.
- Nie nie ten. Ten drugi. Był jakiś obłąkany... mówił coś o jakimś Modhemie, cokolwiek to jest i Zerwanym Połączeniu, w ogóle jakiś dziwny był. No i rzucił się na mnie ale na szczęście to był mój sen a nie jego. Ale i tak walczyliśmy tak długo, że mogłoby to zapełnić 900 książek objętości "Lodu" Dukaja... a tak w ogóle to chyba za dużo gadam. Trzeba iść powitać syna. I córkę
Psion wstał i przeciągnął się w akompaniamencie paru "chrupnięć". - No cóż, time to go. Następnie Radgers doprowadził się do porządku samą siłą woli, zdematerializował się i przeszedł przez parę podłóg, sufitów, ścian i po chwili znalazł się w sali balowej tuż i zmaterializował się przy Amnezjuszu.
- Witaj Fakenie! - klepnął syna po ramieniu i zaśmiał się tym swoim beztroskim śmiechem.
- Witaj tato, miło znów cię widzieć - odrzekł Amnezjusz.
- I mnie miło, synek i mnie miło... - chciał dokończyć ale przerwał mu znajomy głos nie należący bynajmniej do osobnika płci męskiej. - No proszę w końcu śpiący królewicz się przebudził.
- O, Maruś witaj moja droga. - psion odwrócił się natychamiast i skłonił się elegancko przed pół-demonicą. - Wybacz, że tak to się przeciągnęło ale miałem mały incydent z Nheo'Zdradem.
- TYM Nheo'Zdradem? - w głosie Mary zabrzmiało coś jakby cień podziwu.
- Nie nie tym. Tym drugim. |
_________________ Duk said (czy coś takiego) - spróbuj i Ty xD |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 13-06-2008, 18:55
|
|
|
- Avi-chan! - piskliwy głosik Leny dobił do uszu Avalii niczym grom z jasnego nieba.
- Nie krzycz tak bo zostaniesz bez skrzydełek - warknęła dziewczyna na małą wróżkę, widocznie przestraszoną i mamroczącą ciągle coś w stylu "przepraszam". - O co chodzi? - zapytała w końcu Avi chcąc uciszyć Lene, usiadła przy tym pod ścianą. Grzebała w kieszeni szukając jakiś leków kiedy to Lena z zawrotną prędkością opowiadała co się działo w twierdzy. Avalia właśnie trafiła na małą saszetkę z lekami kiedy padło hasło "i twój syn się obudził".
- Dzięki - mruknęła na szybko dziewczyna połykając jakąś tabletkę i znikając w zielonym dymie.
- Chyba jest chora - mruknęła do siebie Lena odlatując w głąb twierdzy.
- O Mara-chan witaj...Synu...to niemożliwe ty żyjesz a myślałam, że zacząłeś się już rozkładać w tym łóżku - Mruknęła Avalia zaraz po pojawianiu się przy tej uroczej parze i klepiąc syna po ramieniu. |
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-06-2008, 16:59
|
|
|
Yumiko szła po korytarzu przytulając do siebie zeszyt z rysunkami. Koci kyotek wisiał na zgięciu w miejscu łokcia, a z wewnątrz dało się słyszeć cichutkie chrapanie Totchiego. Dziewczyna przetarła oczy ręką i ziewnęła. Stanęła na chwilę bez ruchu w samym środku korytarza... Stała tak długo czując co jakiś czas że ktoś obok niej przechodzi, jednak jej umysł nie miał najmniejszego zamiaru, aby ukazać jej oczom obraz tych postaci.
- Cicho... Powiedziała do siebie i otworzyła kyotka. - Przecież nie minęło tyle czasu... nikogo nie widzę... Przecież to tylko tydzień chowania się przed "rzeczywistością", aby spróbować sobie pomóc. Pokiwała głową i ruszyła w stronę salonu.
Wszędzie porządek i przerażająca cisza. Podniosła rękę i wywaliła jeden z wystawnych wazonów, stojących na drobnych półeczkach. Gdy ten się rozbił robiąc sporo hałasu Yumiko uśmiechnęła się radośnie, wzięła głęboki wdech i resztę drogi pokonała w podskokach. Była już w samym środku salonu usiadła na ziemi, położyła kyotka obok, otworzyła swój zielony zeszyt i zaczęła rysować. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 19-08-2008, 17:36
|
|
|
- Drugą? A, to nieważne - Mój uśmiech był równie wredny co ton mojego głosu. Zrazu jednak do moich uszu dobiegł niezbyt głośny rumor - mąż zasnął. Wzruszyłam ramionami wpatrując się w pochrapującą postać. Miałam całkiem dobry humor - mąż pozostał leżący na podłodze w pozycji embrionalnej i cicho pochrapywał.
- A, Avi - Podniosłam rękę do góry w geście powitalnym - dostrzegłaś może prosty i oczywisty fakt, że Twierdza śpi?
Faktycznie. Nie chodziło o domowników, raczej sam budynek, który pochrapywał cicho. Jego chrapanie, w przeciwieństwie do większości irytujących chrapów było raczej usypiające, mnie jednak od senności powstrzymywał Radgers, który swoim chrapaniem skutecznie rozbudzał. Nie tylko mnie - z sąsiednich pomieszczeń dobiegały bliżej niezidentyfikowane jęki dezaprobaty.
- Można dopisać kolejny punkt do listy Rzeczy, Które Mój Mąż Prawdopodobnie Robi Całkiem Dobrze - powiedziałam wesoło - podnieść go z podłogi czy nie? |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 20-08-2008, 08:56
|
|
|
Wyciągnęła rękę z kieszeni i kiwnęła nią Marze na przywitanie, wysłuchując co ciekawego ma do powiedzenia ta jedyna 'żyjącą' osoba w twierdzy (bez wliczania tu wszelkiego robactwa, pokarmów itp.), odchrząkneła lekko, bo gardło ją zaczeło lekko boleć po tych lekkach i powiedziała zasadniczo szybko i nienaturalnie jak na nią:
- Mhmm...zauważyłam, nawet twierdza musi czasem odpocząć. A on - wskazała wzrokiem na śpiącego męża Mary a swojego uroczego syna - lepiej go przenieść, jak już śpi, to niech śpi w jakimś bardziej ustronnym miejscu.
- Mogłabyś? - spytała Mara patrząc się na rękę którą zwykle Avi trzymał różdżkę. Tylko lekko kiwnęła głową i ów magiczny kij pojawił jej się w dłoni, szybko stuknęła w nim w podłogę, ale chyba za mocno bo twierdza wydała z siebie dość dziwny dźwięk - ups - mruknęła cicho Avi z zakłopotaną miną - chyba przesadziłam - dodała do siebie zasadniczo cicho, jednak z powodu braku Radgers który pochrapywał już w swoim łóżku i niezwykłej ciszy w twierdzy Mara bez problemu to usłyszała. |
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 21-08-2008, 13:03
|
|
|
Yumiko zerwała się szybko z podłogi zrzucając z twarzy zeszyt z rysunkami, który to otworzył się na ostatnio używanej stronie. Obejrzała się szybko z przerażeniem.
- Ufff... już mnie nie goni. Przeczesała ręką grzywkę spuszczając przy tym głowę na dół... Wtedy to jej oczom ukazał się zeszyt....
- Nieeeeeee!! Ona ma nie skończone oczy! Yumiko nerwowo zaczęła szukać kyotka w którym smacznie spał Totchi, trzymając jej ołówek, jednak jego nigdzie nie było...
Dziewczyna nie zwracając uwagi na fakt, iż mogłaby kogoś obudzić, biegała po całej twierdzy przeszukując cichcem pokoje.
- Leena! Ty jesteś dobra wróżka.... zapewne wiesz gdzie mój mały totchi... Krzyczała stojąc już w kuchni... Słowa te z trudnością przechodziły jej przez gardło. Czekała aż maleństwo się łaskawie pojawi, popijając ciepłą herbatę z soczkiem malinowym. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|