FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42
  Krwawa Jatka
Wersja do druku
Caladan Płeć:Mężczyzna
Chaos is Behind you


Dołączył: 04 Lut 2007
Skąd: Gdynia Smocza Góra
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 02-09-2011, 08:32   

Owca zakończyła gazetkę i zaczęła iść w stronę areny. Zaczęło jej burczeć brzuszku. Podeszła do Caladana i zabeczała.

Dobra moja droga widzisz tą dziewczynę. Jest magicznym bytem, a tamten wojownik ma wiele smakowitych cacuszek. Pamiętaj nie masz ich pożreć, a tylko lekko trochę w nich zasmakować, bo inaczej nie pójdziemy na koncert Justina Biebara .

Owieczka przestraszonymi oczkami spojrzała na najgorszego potwora jakiego znała.

No już dobrze wiem, ze będziesz grzeczna.

Owieczka ruszyła w stronę wojowników.

_________________
It gets so lonely being evil

What I'd do to see a smile

Even for a little while

And no one loves you when you're evil

I'm lying through my teeth!

Your tears are all the company I need
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4934952
Ren Płeć:Mężczyzna
蓮 <-- To moje imię.


Dołączył: 25 Cze 2010
Skąd: Manticore
Status: offline

Grupy:
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 02-09-2011, 12:18   

Niebo lekko pociemniało, a wszyscy stanęli w bezruchu.
Czas się zatrzymał.
Sruuu - z gracją błyskawicy obok Sayi pojawił się jej "przyjaciel" Chrno.
Podniósł dziewczynę z ziemi po czym wskoczył w raz z nią na dach areny, spojrzał w tył i znów skoczył tym razem gdzieś w niebo.
Już po chwili czas ruszył a po dziewczynie i Chrno nie pozostał nawet ślad.

_________________
Yoake umare kuru mono yo,
Keshite miushinawa naide,
You are you shoujyo yo ima koso!
Furi hodoki tachi agare!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
1146958
RepliForce Płeć:Mężczyzna
Vongola Boss


Dołączył: 30 Sty 2009
Skąd: Z Pustyni
Status: offline

Grupy:
Omertà
PostWysłany: 02-09-2011, 17:38   

Sora w trybie ekspresowym włączył swoją Aure feniksa, po czym wyleciał z Areny ze sporą prędkością, przy okazji robiąc dziurę w dachu. Po chwili już nie było go widać.

_________________
"Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
4841576
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 13-10-2011, 18:47   

Trybuny zapełniały się powoli. Kolejny dzień walk na znanej w całej Multiświecie Arenie.
Bez względu na czas i przestrzeń istoty rozumne zawsze potrzebowały chleba i igrzysk.
Szczególnie igrzysk.

W tej chwili oto nierozważny śmiałek padł nieżywy na piasek Areny. Krew z szyi która chwilę wcześniej straciła już na zawsze kontakt z barkami wsiąkała w piasek amfiteatru. Gigantyczny żuk który był sprawcą całego zamieszania. Robal szczęknął zakrwawionymi żuwaczkami. Cóż taki wyczyn nie jest niczym trudnym jeśli masz wielkość domku jednorodzinnego.

Podekscytowana tłuszcza agitowała w zachwycie. Ale jedna osoba która obserwowała walkę była znudzona...

W zamieszaniu nikt nie widział małej cybernetycznej kuli szpieguli przez którą obserwował wszystko nikt inny jak Karel Raiyami.

~Co za nudy - pomyślał władca - Cały dzień i nikt ani nic z czym można by było zawalczyć. te pchły nie są warte czasu jaki poświęciłem by je obserwować...
Karel westchnął. Wyrwawszy się na chwilę od obowiązków był teraz w pobliżu Areny...Nie chciał się jednak pokazywać dopóki nie zjawi się oponent warty jego uwagi. Zawsze istniało ryzyko że na Arenie będzie ktoś kogo nie miał ochoty spotkać.
- Chyba pora kończyć na dziś - mruknął....
Ale oto jedna z bram Areny podniosła się. Owad zwrócił swoje cielsko w stronę odgłosu. Ktokolwiek wchodził na Arenę miał najpierw zmierzyć się z insektem.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"


Ostatnio zmieniony przez Karel dnia 25-11-2011, 18:39, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Smk Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 28 Sie 2011
Status: offline

Grupy:
Syndykat
PostWysłany: 13-10-2011, 23:27   

-Apsik!

W zapadłej ciszy uderzający w osłonę oddzielającą arenę walk od trybun brzmiał złowieszczo.
Caibre wyciągnął pyska z przyprawionego chilli popkornu. Wdech na żarciem był średnim pomysłem, a teraz wszyscy na dodatek patrzyli się na niego. Znacząco.
Rudy rozejrzał się ukradkiem raz, drugi. Ponownie zagłębił się w papierową tutkę z dmuchaną kukurydzą...
-No dobra! Już idę ==
Robal radośn ie zamachał czułkami i innymi elementami anatomii posiadającymi swobodę ruchu gdy Cai zeskoczył z trybun i przekroczył krawędź Areny.

Zaczepiając stopą o barierkę.
Salto i pół później rudy znalazł się na piasku pyskiem naprzód. Już nie powstał.

Wielki robal z pewnym wysiłkiem uformował pysk w wyraz konsternacji . Minutę później odgwizdane zostało zwycięśtwo bardziej pierwotnych form nad futrzakami.

_________________
There is no "good" or "bad". There is only "fun" and "boring".
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Luik Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 22 Sie 2011
Skąd: Pruszków
Status: offline

Grupy:
Omertà
PostWysłany: 14-10-2011, 19:13   

Zataczając swoisty łuk, nad klepiskiem areny przeleciała wielka skrzynia, z łoskotem uderzając o grunt w okolicy środka pola walk. Nie rozbiła się. Jedynie wieko odskoczyło, pozwalając z środka wysypać się niezliczonej ilości najróżniejszej broni. Coś mówiło obserwatorom, że wewnątrz pojemnika jest tego więcej. Znacznie więcej.

Zaraz potem we wrotach areny pojawiła się postać. Niby człowiek, ale postury takiej, że by się żaden niedźwiedź nie powstydził. Szedł przed siebie. Pewnym, sprężystym krokiem. Jak na musztrze. Gigantyczny żuk zmierzył przybysza setkami prostych oczu, z których składały się jego zajmujące znaczną część głowy, złowrogo połyskujące ślepia.
Rozłożył swe gigantyczne pokrywy i hałasując jak startująca eskadra śmigłowców podleciał do kolejnej ofiary, jak mniemał.
Wylądował tuz przed przeciwnikiem i podjął próbę natychmiastowej dekapitacji. I znieruchomiał, bo przybysz zatrzymał jego szczęki rozłożonymi na boki rękami. Ani drgnął pod naporem. Żuk poczuł się jakby gryzł bryłę najtwardszego metalu.
"Szkoda na to amunicji" pomyślał rzeczowo jego przeciwnik.
Ogromny robal rozluźnił szczęki i chciał skoczyć w tył. Nim to uczynił, już ktoś chwycił w stalowym uścisku jedną z jego nóg i począł się po niej wspinać. Nim ktokolwiek się właściwie zorientował co się dzieje, SW85-14 już siedział okrakiem na jego głowie z saperką w ręku. Oburącz wbił ją mu w głowę. tak głęboko jak się dało. Gruby na cal pancerz owada tylko zgrzytnął pod uderzeniem. Zwierz rzucił się kilka razy na boki rozpryskując wkoło zieloną maź, po czym ciężko osiadł na ziemi, by już z niej nie powstać.
Zwycięzca stanął obok wielkiego ścierwa i wyzywająco powiódł wzrokiem po całej arenie.
Zatrzymał wzrok na dziwnym kulistym przedmiocie. Malo kto by na niego zwrócił uwagę, ale SW85-14 czuł, że ta rzecz jest ważna. Jeszcze nie wiedział dla czego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 14-10-2011, 20:10   

W następnej chwili pył Areny został pobudzony do ruchu. Oto wprost nad areną zawisł...myśliwiec pionowego startu. Maszyna zasłaniała słońce. SW85 zmrużył oczy ale mimo to nie zdołał dojrzeć żadnych znaków na samolocie które mogłyby zdradzić jego przynależność. Nagle kabina się otworzyła i na dachu maszyny. Za to kula szpiegula którą żołnierz zauważył przed chwilą wleciała do wnętrza pojazdu.

- Brawo...ale czy to wystarczy? - zapytał stojący na myśliwcu Karel.
Zgrabnym skokiem z saltem zeskoczył na piasek Areny w sporej odległości od SW85 po czym wyciągnął pilocik. Pobipał chwilę na klawiszach i kilka sekund maszyna podleciała wyżej i zniknęła. Mimo to było ją jeszcze przez chwilę słychać.
- Eksperymentalny model - wyjaśnił Karel krótko. Dzisiaj szermierz wystroił się całkiem szykownie. Płaszcz z wężowej skóry oraz takież spodnie i jadowicie zielone okulary przeciwsłoneczne budziły na myśl skojarzenia z członkiem Yakuzy.

- Jestem Karel Raiyami, Król Ilyji i na chwilę obecną główny chlebodawca Omerty - przedstawił się.
- Więc jesteś ich nowym rekrutem? Doskonale! Czas więc sprawdzić za co płacę....- machnął ręką na poparcie tych słów.
Żołnierz dostrzegł na jego ramieniu błysk metalu...coś..nie...łańcuch wił się po kończynie Karela w stronę dłoni.
- Widzę ze lubisz walczyć na dystans - zauważył król zerkając na skrzynię z arsenałem - Trzeba więc zlikwidować tą przewagę!

Przy tych słowach wyrzucił ramię z czymś w stronę SW85.
łańcuch - bo był to łańcuch - owinął się wokół jego kostek.

- GET OVER HERE! - ryknął zielonowłosy szarpiac w swoją stronę.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Luik Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 22 Sie 2011
Skąd: Pruszków
Status: offline

Grupy:
Omertà
PostWysłany: 14-10-2011, 20:53   

Szarpnięcie było nadspodziewanie silne. SW85-14 spodziewał się, że to przeciwnik wywinie kozła. Tymczasem sam mknął z niesamowitą prędkością w stronę dziwaka, który właśnie przybył na arenę w nie mniej dziwny sposób.
W locie wyciągnął swój nóż. Metal błysnął złowrogo, a następnie jęknął głucho wbity w udeptany piach areny. Zostawiając efektowną kilkumetrową bruzdę w ziemi SW85-14 zdołał wyhamować. Błyskawicznym ruchem obwinął się tak, żeby samemu móc pociągnąć za łańcuch, co tez niezwłocznie zrobił. Teraz to przeciwnik frunął w powietrzu. Z mieczem wycelowanym w pierś żołnierza. Zaraz potem fontanna iskier rozkwitła nad nimi, niczym ognisty kwiat. To przemówiły ostrza.
SW85-14 sparował nożem atak Karela, który zaraz po tym wykorzystując swój pęd wywinął efektowne salto nad przeciwnikiem i wylądował kilka metrów za nim. Olbrzym się odwrócił.
Karel był imponujących rozmiarów. Zadko walczył z przeciwnikami, którzy mieli nad nim znaczną przewagę wielkości. To był właśnie jeden z tych przypadków.
Chwilę mierzyli się wzrokiem. Zaraz potem szermierz skoczył do ataku. Wyprowadzał jedno uderzenie za drugim, zmuszając przeciwnika do ciągłej obrony i cofania się. SW85-14 musiał przyznać, że technika była nienaganna i nawet on sam, stworzony do walki w każdy możliwy sposób był teraz w tarapatach.
Jednakże nie miał w zwyczaju przegrywać. Gdy zielonowłosy przeciwnik składał się do kolejnego cięcia, szybko chwycił za pistolet maszynowy i pociągnął długą serię. Jak można było przypuszczać nie dało to żadnego większego skutku niż kupienie kilku dodatkowych sekund. Ale właśnie o to chodziło. SW85-14 natychmiast chwycił za działko zawieszone na plecach i w ciągu paru chwil zmienił najbliższe otoczenie oponenta w ogniste piekło wybuchów. Po wystrzeleniu kilkunastu pocisków stanął bez ruchu w wznieconym przez eksplozje tumanie kurzu i pyłu. Wszystkimi zmysłami poszukiwał przeciwnika. Pył przyklejał się do krwi żuka, którą był obficie obryzgany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 17-10-2011, 21:16   

Karel wystrzelił z pyłowej chmury jak widmo. Cięcie Belderivera opadło na lufę działka. SW85 wyrzucił daleko bezużyteczną teraz broń zanim ta eksplodowała mu w rękach. Zielonowłosy zamachnął się ponownie by skrócić żołnierza o głowę ale ten uchylił się i uderzył pięścią w łokieć szermierza. Miecz poleciał Panu Bogu w oko. Raiyami uśmiechnął się drapieżnie i sięgnął błyskawicznie ku pistoletowi przy lewym biodrze żołnierza...podczas gdy ten sięgnął po ten po prawej. Błyskawicznie wyszarpnęli gnaty po czym wycelowali w siebie. Tylko po to by wolne ręce zgrabnymi ciosami odtrąciły na bok spluwy ułamki sekund zanim te wystrzeliły. Schemat powtórzył się jeszcze parę razy....aż w końcu żołnierz okazał się szybszy. Przyłożył lufę do czoła szermierza i strzelił. Ten padł na ziemię tylko po to by podnieść po chwili głowę.
- Całkiem całkiem. Jaki to kaliber? Trochę bolało.
Nie doczekał się odpowiedzi. Doczekał się zamiast tego zmuszony był przetoczyć się na bok gdy SW85 pociągnął serią ze świeżo wyciągniętego uzi. Przetaczając się Karel posłał sztylet w nogę przeciwnika. Żołnierz zachwiał się. To pozwoliło Karelowi wstać. Ale SW85 odzyskał rezon i strzelił w Karela ponownie z drugiego uzi. Szermierz nie zrobił uniku. Przyjął kule na siebie. Gdy w pistolecie maszynowym skończyła się amunicja. W tym momencie łańcuch owinął się wokół pięści Karela. Ogniwa zapłonęły ogniem. Zielonowłosy niedotknięty piekielnymi płomieniami wziął zamach i potężnym prawym sierpowym posłał żołnierza na środek areny. SW85 zniknął w tumanach dymu i kurzu a Karel ruszył sprintem w stronę skrzyni z bronią.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Luik Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 22 Sie 2011
Skąd: Pruszków
Status: offline

Grupy:
Omertà
PostWysłany: 19-10-2011, 22:36   

I prawie dobiegł. Prawie...
W jednej chwili świat zmienił się w wielką kule ognia. Tak się przynajmniej wydawało tym, którzy byli na arenie. Pewnie dlatego, że odgraniczyła ona i odbiła do wewnątrz wybuch, przez co jego siła wzrosła wielokrotnie.
Grzmot wybuchu i ryk płomieni szybko przeminęły. Pozostał kurz i pył. Te szczelnie wypełniały pole walki nieprzeniknioną chmurą o szarej barwie i gryzącym zapachu materiałów wybuchowych.
Arenę obficie wyścielały resztki arsenału. Głównie w postaci metalowych wiórów, lub ścinków. Część spadała z góry jak ognisty deszcz, lub stalowy grad.
Karel kaszlnął. Wstał. Rozejrzał się. Był pod ścianą areny. Znalazł się tu nadspodziewanie szybko. I wbrew woli, jeśli chodzi o ścisłość.
Po drugiej stronie areny za ciężka warstwą pyłu, pod przeciwległą ścianą był SW85-14. Przyklękał na 1 kolanie. Lewą ręką wycierał krew obficie napływającą mu do oka z rozerwanego łuku brwiowego. W prawej ręce ściskał detonator. Zawsze go nosił ze sobą, choć z rzadka używał. Skompletowanie sprzętu potem jest dość kłopotliwe, ale gdy wróg dobiera się do arsenału, nie ma innej możliwości. W ostatniej chwili dzięki termowizji zorientował się w planach przeciwnika.
Wstał. Ocenił stan zdrowia. Kilka złamanych kości (w tym żuchwa od ciosu pięścią), trochę otwartych ran i skaleczeń. Nic co by znacząco zmniejszało skuteczność bojową.
Gorzej było z uzbrojeniem. W większości nie przetrwało wybuchu.
Zacisnął pięść i spojrzał na nią. Tak też umie walczyć...
Ruszył biegiem w stronę przeciwnika. Wiedział gdzie on jest...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 22-10-2011, 15:59   

Karel był ździebko ogłoszony wybuchem. Normalnie taka eksplozja nie zrobiłaby mu nic. Ale tym razem zostal wzięty z zaskoczenia. Gdy spróbował wstać zakręciło mu się przed oczyma. Rozmazanym wzrokiem zobaczył zbliżającego się żołnierza. Zaraz potem poczuł kopniak wymierzony w żołądek. Zgięty w pól został chwycony za czuprynę po to by SW85 przygrzmocił głową Karela w kamienną ścianę Areny. Zaraz potem rzucił szermierzem za pomocą chwytu judo.
Szermierz w locie zdążył zarejestrować że wybuch wyrwał mu również brak ze stawu.
Co boleśnie odczuł po wylądowaniu na tym barku.
- Dobry jesteś - powiedział Karel wstając chwiejnie - Dobrze jest wiedzieć że fundusze Królestwa idą na usługę naprawdę dobrej jakości. Ale ja nie jestem z tych władców którzy siedzą i czekają aż ich fortuny rozwiążą problem za nich.
Przy tych słowach Karel na stawił sobie bark co nie przerwało monologu jeno wywołało bolesne skrzywienie na jego twarzy.
- Ponieważ jesteś aż tak dobrym żołnierzem byłoby brakiem szacunku ograniczać się dłużej.
Przy tych słowach Raiyami zdjął przeciwsłoneczne okulary po czym zwyczajnie je upuścił. Areną zatrzęsło a w piasku pojawił się krater tam gdzie upadły.
- Pięć tysięcy - stwierdził zielonowłosy.
- Co?
Karel nie raczył wyjaśnić miast tego zdjął swój płaszcz. Rzucił nim w ścianę Areny. Ściana pękła promieniście a budynkiem zakołysało tak bardzo że ludzie pospadali z krzeseł.
- Czterdzieści tysięcy.
Teraz zielonowłosy zaczął ścigać bransolety które jak się okazało miał na nadgarstkach. Te upadły na piasek w ślad za okularami wywołując drżenia ziemi i lej w pyle tam gdzie upadły. Zaraz dołączyła do nich para noszona na kostkach.
- Cztery razy po piętnaście tysięcy. Łącznie zdjąłem z siebie sto pięć tysięcy ton.
W lewej dłoni szermierza zmaterializował się Belderiver. Karel posłał dwa szybkie Raikiri przedzielone czakramem. Poruszając się tak szybko że wyglądało to na teleportację znalazł się kilkadziesiąt metrów nad SW85 i posłał pionowo w dół jeszcze jedno Raikiri.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Luik Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 22 Sie 2011
Skąd: Pruszków
Status: offline

Grupy:
Omertà
PostWysłany: 22-10-2011, 19:35   

Nim SW85-14 zorientował się, że znów jest atakowany, już otrzymał kilka uderzeń. Jego ciałem wstrząsnęło potężne wyładowanie elektryczne, a potem kilka następnych. Skóra twarda, jak czołgowy pancerz trzaskała niczym stare prześcieradło. Krew obficie zmoczyła piasek areny.
A Karel się nie zatrzymywał. Był wszędzie. Atakował zewsząd, nieprzerwanie smagał przeciwnika kolejnymi Raikiri.
W końcu wielkie ciało, z majestatem powalanego drzewa, runęło powoli na plecy.
Zaraz potem z góry spadł miecz, który wbił się tuż pod mostkiem leżącego. Sekundę potem na pionowo sterczącej rękojeści wylądował z impetem zielonowłosy. Grunt areny ustąpił, a w górę poderwał się kolejny tuman kurzu.
Gdy opadł obserwatorzy dostrzegli wielki lej w piasku areny. Na jego dnie leżało skrwawione i poszarpane ciało SW85-14. Było przyszpilone do podłoża mieczem, na rękojeści którego stał Karel. Patrzył obojętnie na powalonego przeciwnika.
- Chyba przesadziłem - mruknął do siebie.
Oczy żołnierza patrzyły w niebo. Bez wyrazu, szare, zmętniałe, martwe.
Nagle błysnęły czerwono. Usta otworzyły się.
- Potwierdzono uszkodzenia podstawowych struktur - SW85-14 przemówił dziwnym, odległym głosem.
- Przejście w tryb awaryjny. Potwierdzono identyfikację zagrożenia. Potwierdzono rozkaz likwidacji. Potwierdzono dezaktywacje ograniczników i samokontrolerów. Potwierdzono najwyższy stopień zagrożenia. Uwaga, możliwe samozniszczenie.
Po tym ciągu szybko wypowiedzianych stwierdzeń ręka SW85-14 złapała ostrze miecza. Pod poszarpaną skórą znów pracowały mięśnie. A raczej syntetyczne ich odpowiedniki.
Karel zaciekawiony patrzył w duł.
- Jeszcze nie ma dość? - zdziwił się.
W tym samym momencie został wykatapultowany razem z mieczem. Na wysokości kilkudziesięciu metrów obrócił się sprawnie, złapał miecz w rękę i zaczekał ,a ż spadnie.
Zaraz po dotknięciu stopami podłoża skoczył do błyskawicznego pchnięcia, które z prędkością błyskawicy przebiło ramię przeciwnika (SW85-14 podniósł się w czasie, gdy zielonowłosy sobie szybował). Zaraz po wbiciu oparł obie stopy na klatce piersiowej przeciwnika i wyciągnął zeń broń robiąc przy okazji efektowne salto i odrzucając go pod mur.
A pod murem leżała saperka. Z cielska wielkiego owada już nic nie zostało, ale saperka jakimś cudem przetrwała.
SW85-14 złapał ją i cisnął w przeciwnika. Rozległ się grzmot przełamywania bariery dźwięku. Karel zablokował mieczem. Zapomniał jednak o czymś...
Ostrze przeszło przez trzonek, jak przez masło. Rozpędzona, stalowa końcówka rozprysła mu się na głowie. Karel upadł.
-potwierdzono eliminację ce... - Plan C zwalił się na ziemie bezładnie. Tryb awaryjny się wyłączył. Rozpoczęły się procesy gojenia.
Karel patrzył w niebo, a po czole płynęła mu stróżka krwi.
- Z jaką to prędkością leciało? - myślał.
- Cóż, tym razem, to chyba koniec. Trzeba by wstać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 42 z 42 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group