Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 06-06-2010, 11:13
|
|
|
Rozmawialiśmy o spóżnionym prezencie. Pewnie będą wszyscy zaskoczeni- Odrzekł Caladan
-A wyjawisz mi choć cień tajemnicy dotyczącego prezentu- uśmiechnieła się z podekscytowaniem Eire.
-Moja droga wtedy nie byłoby niespodzianki, ale patrz w niebo. Tam szukaj swojej odpowiedzi.
Na niebie można było zauważyć gonitwę Orła za Smokiem, który najwyrażniej dobrze bawił się, teleportując się w ostatniej chwili w innym miejscu przed atakiem. Słychać było jego szyderczy śmiech. A Norrc i Therru podziwiali widoki królestwa z grzbietu monstrum.
Nagle znad chmur zaczęło pojawiać setki smoków mieniących się wszystkimi kolorami tęczy. Szybko ułożyły się w formację klinu i każdy zaczął wylatywać, buchając ciągłym oddechem na bezpieczną odległość, tworząc kolorowy napis Happy Married
Caladan był zadowolony z udanej niespodzianki. |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-07-2010, 11:57
|
|
|
Altruista ze złotą maską na twarzy, zastygłą w wyrazie drwiny, brawurowo wparował na mównicę.
- Bracia i Siostry! - zaczął swoim donośnym głosem.
- Chciałbym wam powiedzieć coś bardzo ważnego!
- Kic, nasz boski Patriarcha kic opuścił powlokę cielesną i udał się w podróż do odległych wymiarów. A żebyśmy się nie poczuli dziwnie z tego powodu, to postanowił swoim następcą uczynić Fei Wang Reeda.
Tłum na tą wiadomość na chwilę zamarł.
- Pozostawił nas? - krzyknął ktoś z tłumu - Dlaczego?
- Nie pozostawił nas - odpowiedział błyskawicznie Altruista.
- Uznał, że jesteśmy gotowi do wypełnienia jego woli, jego wspaniałego boskiego planu. Dlatego udał się do odległego wymiaru by stamtąd nas obserwować i jeszcze bardziej w boski sposób wspierać. Bo w powłoce cielesnej tego nie mógł zrobić.
- Ale - ponownie odezwał się ktoś z tłumu - czy to nie oznacza, że już go więcej nie zobaczymy i nie usłyszymy?
- Nie! - ryknął Altruista - Nie bluźnij człowieku. Przecież każde dziecko wie, że jeśli chce usłyszeć czy zobaczyć Patriarchę to musi się do niego gorliwie modlić. To jest oczywista oczywistość, więc nie bluźnij człowieku.
Autor bluźnierstwa pod wpływem reprymendy Altruisty padł na kolana i począł szlochać.
Altruista za to schylił się na moment by podrapać się w stopę. Niestety ostatnio jak był w celach wypoczynkowych na działce to pocięły go heretyckie komary. Altruista przysiągł sobie w duchu, ze jak tylko będzie miał więcej czasu to wymorduje cały ród komarów z południa.
- Bracia i Siostry - odezwał się ponownie po krótkiej przerwie.
- Codziennie chodzimy wszyscy tą samą droga i widzimy wszędzie heretyckie twarze. Widzimy u ludzi niegodziwość, brak umiaru i żądze.
- Chodząc codziennie tą samą drogą, stawiamy kroki w różnych miejscach bo zawsze szukamy rozwiązań dla problemów.
- Bo, mimo iż jest to ta sama droga, to krajobraz może być rożny. Możemy wszystko zmienić! Możemy wymieść heretyków, jeśli tylko będziemy silni w wierze w kica. Bo wiara w niego potrafi przenosić góry, dusze, a nawet unosić ciało! - w tym momencie Altruista zaczął powoli unosić się w powietrzu
Ludzie z tłumu pod wpływem tego Altruistycznego doznania poczęli padać na kolana i tłuc głowami o posadzkę.
- Fei - Słowa Altruisty były skierowane do loży honorowej, gdzie siedział nowy Patriarcha.
- Nasz nowy Patriarcho, Feiu. Obdarz nas teraz błogosławieństwem i spraw byśmy osiągnęli Nirvane i stali się członkami kapeli!
All Hail Fei! All Hail MAC! |
|
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 09-07-2010, 12:05
|
|
|
A to było tak...
Fei był na wakacjach, bo i tak nie było nic lepszego do roboty - ostatnimi czasy nikt nie chciał zostać zniszczony, nikt zaczarowany, ani nawet połechtany. Cóż więc innego pozostało? Nie żegnał się z nikim, przez co nawet Najwyższy Kapłan nie wiedział o jego nieobecności, zresztą, jak się rychło okazało, na głowę spadły mu daleko ważniejsze sprawy.
Dawno nie bywał poza posiadłościami MAC, dlatego tym razem nie wahał się przed wyborem sąsiedniego królestwa, słynącego z kurortów, gruszek, wyrobów glinianych oraz rud żelaza. Podróż wozostopem trwała dłużej niż przypuszczał, ale też miejscowi wieśniacy rzadko kiedy przebywali dłuższe drogi niż od wioski do wioski, a i to głównie w dni targowe (środowo-sobotnie). Dawno nie miał okazji zapoznać się z codziennym życiem prostych obywateli i wyznawców kica, więc tę skwapliwie wykorzystywał. Jako szef Działu Technologicznego Bractwa zamyślał nad rozpoczęciem produkcji łożysk kulkowych, które można by było użyć do drewnianych kół, zwiększając ich sprawność. Jako pasażer wozów naocznie (czy raczej: napupowo) przekonał się o niskim komforcie jazdy i wątpliwej przyjemności jaką ona dawała. Usprawnienie transportu wozowego mogło przynieść wiele korzyści, nie tylko rolniczo-turystycznych. Duże wozy mogły bez problemu pomieścić jakieś 20-30 wojaków, a przewóz piechurów znacząco skróciłby manewry logistyczne, jednocześnie pozwalając na zaoszczędzenie sił, tak przydatnych w walkach. Jednak w takich warunkach, w jakich obecnie podróżował, nie można było mówić o oszczędzaniu sił i wypoczynku. Zamyślał się więc na całe dnie o możliwych rozwiązaniach konstrukcyjnych, które zniwelowałyby wpływ dziur na pupy, a jednocześnie wzmocniłyby wozy (te cholery lubiły się psuć, kiedy nikt tego nie chciał) przy możliwie najmniejszym zwiększeniu ogólnego ciężaru całości. No i kwestia siły pociągowej...
Do Neŏmoé trafił po kilku tygodniach, z pierwszymi planami w głowie. Lecz dość szybko całe plany zeszły na drugi plan, bo ledwo wkroczył do tej dziwacznej miejscowości, został aresztowany. A może napadnięty? W każdym razie rzuciło się na niego kilkanaście poprzebieranych osób (a wyglądali jakoś znajomo).
...Wtedy to usłyszał wołanie Najwyższego Kapłana i choć nie bardzo wiedział, o co w tym wszystkim chodzi, był przygotowany na taką ewentualność. Zamiast więc czmychnąć spod ręki tajemniczych oprawców, postanowił przeprowadzić śledztwo, badania i jeszcze kilka rzeczy w jednym.
Dlatego niebywałe musiało nastąpić zdziwienie w Kościele, gdy wygodnie dotąd siedzący w fotelu miraż Feia rozpłynął się w powietrzu, a na jego miejscu pojawiła się... kartka pocztowa.
moe-kartka.JPG
|
|
Plik ściągnięto 75 raz(y) 53,5 KB |
|
_________________
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A. Mickiewicz
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 10-07-2010, 10:43
|
|
|
Chciało by się powiedzieć, że życie w kościele wróciło do normy, że wszyscy wrócili do swoich zajęć tak jak im kic przykazał. Ogółem cisza, spokój i harmonia w około...No prawie...
- Nie no porażka, to już wieki temu wyszło z mody - zaczęła jęczeć Avalia wyrzucając ubrania z szafy.
- Wiesz, bardzo ci...- Lena nie skończyła myśli ponieważ została powalona falbaniastą czarną sukienką projektu samego Many wygrzebaną z dna szafy.
Avalia już jakiś czas temu stwierdziła, ze nie ma w co się ubrać, nie dość, że miała strasznie mało ciuchów to jeszcze większość z nich podlegała krótko terminowej modzie lub ostatniemu bzikowi Avi.
Krótka chwila na zastanowienie się, wysłanie dwóch informacji i szybkie wrzucenie ciuchów do szafy.
Nie minęło dziesięć minut kiedy w drzwiach pokoju królowej pojawiły się Kitkara i Eire nagłym wezwaniem Avalii.
-Czy coś się stało? - zapytała niepewna Kitakara bo to było chyba pierwsze takie wezwanie królowej z którym miała do czynienia.
Sama Avi podniosła się z krzesła, podeszła do biurka i wyciągnęła złotą kartę.
- Wiecie, zabieram was na zakupy - powiedziała po chwili z dość dziwnym uśmiechem, a Lena która właśnie się ogarnęła otworzyła portal do największego centrum handlowego na Multi. |
Ostatnio zmieniony przez Avalia dnia 16-07-2010, 16:27, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 10-07-2010, 16:56
|
|
|
-Kasuj- umordowany sprzedawca rzucił na ladę stos ubrań.
-Wszystko?- młoad kasjerka z przerażeniem spojrzała na kłębowisko
-Gdzie tam, to dopiero pierwszy stos i to jednej osoby!-spojrzał trwożnie w stronę przymierzalni.
Oczywiście osoby o takim statusie w sklepach z gotową konfekcją kupowały jedynie domowe ciuchy inne drobiazgi, ale i tak już kilka razy Cytrusia teleportowała stosy toreb do siedzib, gdzie słudzy pośpiesznie odnosili je d przepastnych szaf.
Pierwsza cześć zadania została wykonana i trzy arystokratki pozwoliły sobie na chwilę wypoczynku w dobrej, miłej i drogiej cukierni.
-To już nie są te zakupy co dawniej-Lex zanurzyła łyżeczkę w pucharku.-Targ w Konstantynopolu! Teraz mamy demokrację i nawet damy o naszych pozycjach muszą chodzić na piechotę. Wtedy niesiono mnie w lektyce a kupcy na wyścigi znosili mi katajskie jedwabie! Przy zakupie powyżej trzech bel możliwość negocjacji cen, powyżej 10 niewolnik-tragarz gratis! Po zdobyciu miasta niewolników było tyle że niemal dopłacali by wziąć. A to tylko problem, bo karmić, utrzymywać... Dlatego, gdy nauczyłam się teleportować zaopatrywałam się u dostawców, tych samych co Zakazane Miasto. Jeszcze jedne lody!
Gorzka czekolada.
-Dobrze, ze mi przypomniałaś-Avalia dopijała czekoladę.-Musimy kupić materiały i choćby zamówic projekty wyjściowych szat.
Cytrusia znieruchomiała nad miętowym deserem.
-A ja?
-Ty też, kochanie! Tylko u kogo zamówimy? Nikt nie szyje ta jak Rose Bertin! W ozdobach sukienki można było ukryć apteczkę, książkę i drugie śniadanie. A Cytrusia wtedy zachorowała na pończoszki. I kapelusze. Zawsze miałaś nosa do projektantów, zjadzesz kogoś?
-No pewnie!
-Co ja bym bez ciebie zrobiła!
-Zginęłaby pani marnie. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 16-07-2010, 14:30
|
|
|
Kitkara nie była przerażona. Nie była nawet przestraszona... Była zaskoczona. Razem z Avalią i Eire przemierzały ogromne centrum handlowe. Dwie panie nie miały jednak pojęcia co oznacza robienie zakupów z Księżniczką. Kitkara wybierała i znajdywała takie ubrania jakie obie panie nie miały pojęcia o ich istnieniu w tym sklepie. Ubrania były fascynujące. Mroczne, eleganckie, a nie które niewyobrażalnie skromne.
- Widziałyście metkę z logiem projektanta? - zapytała dumnie wypinając pierś.
Avalia i Eire popatrzyły na metkę.
- Nie żartuj... To twoje projekty?!
- No nie wszystkie - rzekła skromnie rumieniąc się - tylko ten jeden mroczny dział - uroczy uśmiech. - Ale jesli życzysz sobie Avalio któryś w jaśniejszym kolorze nie ma sprawy. Nie chwaliłam się ale mam malutką firmę w której napewno znajdziecie nie tylko ubrania ale też materiały i przybory krawieckie.
- Nigdy o tym nie wspominałaś.
- E tam, to nic takiego... Po za tym mało o mnie wiecie. Zajmuje się też pisaniem książek o tematyce która raczej wam się nie spodoba, hodowlą kwiatów, zwierząt, pieczeniem i gotowaniem. Ale najbardziej zawód w którym się sprawdzam to.... niszczenie, zabijanie... takie tam hobby. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 17-07-2010, 21:58
|
|
|
Shizuku właśnie przechadzała się znudzona po centrum handlowym, gdy zobaczyła Kitkarę, Avalię i Eire w sklepie z sukienkami. Dosłownie opróżniały wieszaki, zrzucając ciuchy na przerażonych pracowników. Widocznie nie byli przyszykowani na tak wymagającą uwagi klijentkę, a co dopiero trzy. Można wyobrazić sobie przerażenie jakie odmalowało sie na ich twarzach w chwili, gdy zauważyli zbliżającą się ku nim kolejną niewiastę...
- Co tu robicie, nie przypuszczałam, że was tu zastanę! - zawołała boginka, chwytając za ręce
Avalię.
-Cóż, po przeglądzie mojej szafy stwierdziłam, że nie mam zamiaru dłużej chodzić w tych szmatach i wybrałam się z dziewczynami na zakupy. W końcu wszystkie musimy wyglądać reprezentatywnie, to skandal, że męska część MACu poświęca temu tak mało czasu i uwagi. Gdyby nie my, chodzili by nago obijając się o ściany. - rzekła
- Wspaniale, nie pozostaje mi więc nic innego jak tylko przyłączyć się do was. Kitkara, czy ja dobrze widzę czy to twoja kolekcja? Mam nadzieję, że mi coś wybierzesz, tak poza tym...
I tak dziewczęta przebierając w najróżniejszych sukniach, sukienkach i sukieneczkach, przymierzając buty i buciki krążyły po sklepach, polując to na coraz wymyślniejsze kreacje. Jednak po jakimś czasie kobiety z MACu zaczęły odczuwać swego rodzaju nudę. Nic dziwnego, wszak tak dystyngowane damy, potrzebują jak najpełniej i najefektywniej zapełnić swój drogocenny czas.
-Wiecie co może uczynić te zakupy, jeszcze ciekawszymi? - zapytała Shizuku z diabelskim uśmiechem na ustach, uśmiechem, który nie wróżył nic dobrego.
-Wymordowanie wszystkich sprzedawców? - powiedziała obojętnie Kitkara
-Akurat nie o to mi chodziło... Miałam na myśli kradzież. Co wy na to by ukraść kilka kreacji? Osobiście nigdy tego nie robiłam, a umieram z ciekawości co to za uczucie. W końcu wszystkiego trzeba w życiu spróbować, nie? A trochę adrenaliny nikomu nie zaszkodziło... Co wy na to? - zakończyła Shizuku i z niecierpliwością czekała na odpowiedź towarzyszek. |
_________________
|
|
|
|
|
Ryuzaki
Smok Samurai
Dołączył: 12 Lis 2008 Skąd: nie wiem Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-07-2010, 17:54
|
|
|
- Toż to niegodne ideałom naszego Bractwa! - nagle za plecami dziewczyn zabrzmiał głośno i nisko niczym największy dzwon Kościoła Praworządności głos Ryuzakiego. Ich reakcja była dokładnie tak śmieszna jak on to sobie wyobrażał. Centrum handlowe, sklep z kobiecą odzieżą, a tam pojawia się najtrudniej uchwytny członek MAC. Na tyle nieuchwytny, że poza Avalią żadna z zaskoczonych dziewczyn nie miała okazji zamienić z nim więcej niż dwa zdania przy okazji ślubu Norrca i Therru. Jakby tego było mało los sprawił, że Ryuzaki pojawił się akurat w momencie gdy Shizuku powiedziała to co powiedziała.
- Mogłem się domyśleć, że jak tylko nasz Patriarcha wyruszy w swoją wędrówkę morale bractwa podupadną! - głos Ryuzakiego nadal jednoznacznie przypominał dźwięk dzwonu - Nie lękajcie się jednak drogie damy. Jeżeli nie stać was na zakupy ja pokryję wszystko z mojego funduszu reprezentacyjnego i nie będziecie musiały się uciekać do takiego występku!
Niezrozumienie intencji Shizuku sprawiło, że ta zamiast szoku zaczęła odczuwać spore podirytowanie i gdy już miała to uzewnętrznić Avalia przytomnie wtrąciła się zmieniając temat:
- Ryuzaki? Tyle czasu cie nie było. Co tutaj... - w tym momencie zauważyła w rękach hałaśliwego samuraja kartkę przypominającą listę zakupów - 1kg pieczarek? 4 duże cebule? Maślanka? Trzy pary jadalnych stringów o smaku poziomek?
Ryuzaki, który wczesniej wyglądał dumnie niczym majestatyczny pomnik nagle zmalał w oczach
- No... No co? Pani mojego serca wysłała mnie na zakupy - jego głos również znacznie się uspokoił. |
_________________ 10 razy upaść, 11 razy wstać... |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-07-2010, 14:12
|
|
|
-Z mojej strony polecam leczo. Przez żołądek do serca-Jęknęła Lex słabym głosem- co do pierwszej propozycji mam złe przeczucia.
-Za dużo pani na złodziejstwie straciła!
Okropny jeż. Ile mi to będzie wypominać? Oczy członków Bractwa spoczęły na pani doktor.
-To było... lata 600' albo 70' XV wieku. Mój ex szwagier wysłał mnie z poselstwem do Targovishte. Odwiedziłam młodego Włada Basaraba, wiadomo jakaś uczta, polowanko, msza słowem pełna kultura. Raz zeszliśmy na rynek, fontanna była, piliśmy sobie elegancko i tak jakoś puchar mój zostawiłam.
-Konstantynopol, złoto, siedem szmaragdów...
-I tak jakoś zapomniałam o pucharze na śmierć. Dopiero na hradze sobie przypomniałam, chcę lecieć po niego, a ten mi, że u niego nie kradną. To ja, ze jak miesiąc bez straży postoi to ja mogę choćby zawieźć do Adrianopola odmowę płacenia haraczu.-Lex uśmiechnęła się do wspomnień.
-Stał?
-Stał! Słowo się rzekło, spisałam testament i jadę. O mojej ucieczce po audiencji krążyły potem legendy. To były czasy! Panie Ryuzaki, skoroście z nami, zapraszam na wspólne zakupy! |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 22-07-2010, 11:58
|
|
|
- Ryu zaprawdę przyda ci się troszkę rozrywki, zaniesiemy twoje zakupy do schowka i pójdziemy pogadać - powiedziała spokojnie Avalia, biorąc siatkę z podłogi i kierując się do najbliższych szafek. Wszyscy udali się oczywiście za królową, a na miejscu nawet panie postanowiły pozamykać co poniektóre rzeczy, bo mimo iż prawie niczego nosić nie musiały, raptem parę siateczek dla efektu to postanowiły, że od tak dla żartu można coś zrobić no pospolicie.
Wszyscy udali się coś zjeść, co prawda panie już parę razy stawały ale to tylko na kawę, herbatę i ciasteczko, a takie długie wędrówki między regałami zaostrzają apetyt.
- o! Kej-Ef-Si, mają tam pyszne kurczaki. Strasznie często tak wykwitnie jadamy, myślę, że taki fastfood nam nie zaszkodzi, jak chcecie coś innego to wybierzcie, ja się na to jednak decyduje - powiedziała z uśmiechem Avi kierując się w stronę troszkę przydługiej kolejki. |
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 22-07-2010, 14:14
|
|
|
Lex popatrzyła podejrzliwie na przybytek. Raz kozie śmierć, w lazarecie nie takie rzeczy się jadło. Poza tym wszelkie przewodniki polecały stołować się tam, gdzie jada największa ilość tubylców. Oceniając w tej kategorii, panie trafiły do przybytku klasy lux. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 25-07-2010, 10:23
|
|
|
- Cenzura religijna!? - Krzyknął wyraźnie zdenerwowany Altruista.
- Tak, Panie. - Odpowiedział Mroczny Kapłan Aler.
- Ojciec Dzozef, przeor naszego Kościoła z Porte á Mer nadał nam tą wiadomość telepatycznie godzinę temu. To jest prawda, o Najwyższy. Augenard w swoich największych miastach wprowadził cenzurę religijną dla wyznawców MAC. Nawet zdążyli już zamknąć dwie nasze świątynie w stolicy.
- Ci niewdzięcznicy... - Altruista zacisnął mocno pięści.
- W głowie zaczęło im się przewracać!
- Dobra... - Odezwał się po chwili. - Z tym swoim bólem udam się do Patriarchy. - Najżywszy Kapłan zamknął oczy i wszeptał słowa w języku magii.
Zmaterializował się w sali tronowej, w której oprócz siedzącego na złotym tronie Fei Wang Reeda, był także Nadintedent Mroczny Kapłan Costly Molina.
Na widok Altruista przerwali swoją dyskusję.
- Patriarcho. - Najwyższy Kapłan skłonił się nisko Fei'owi.
- Oj... - Odezwał się Fei. - Domyślam się, że cię sprowadza do mnie sprawa Augenardu?
- Tak, mój Panie. To bluźnierstwo do jakiego dopuściło się to królestwo jest godne potępienia, jak i najwyższej kary.
- Dlatego - tu Altruista padł na kolana - chcę cię błagać Patriarcho o wysłanie naszego wojska do Augenardu. Musimy przecież zadbać o komfort naszych wyznawców!
- Wojska? - Odezwał się Molina. - To nie jest najlepszy pomysł.
- Ale przecież to bluźnierstwo! - Ryknął na głos Altruista.
- Spokojnie. - Odezwał się ponownie Patriarcha. - Zareagujemy adekwatnie do potrzeb.
- Adekwatnie, że co? Znaczy jak? - Najwyższy był lekko zmieszany.
- Znaczy, że sprawa jest na tyle delikatna, że postanowiłem wysłać do Augenardu po wyjaśnienia Moline. On już tam zadba o nasz.... interesy naszych poddanych. - Poprawił się szybko Patriarcha.
- Ech, - Costly westchnął na głos - co prawda miałem w tym dniu być chwilowo niedysponowany, ale ostatecznie zgodziłem się podjąć tą misję ku chwale Bractwa.
- A co, jeśli oni cenzury nie zniosą? - Altruista wstał z klęczek.
- Wtenczas - tu nad głową Patriarchy zmaterializował się kostur Sospitarius - pomyślimy nad jakimś alternatywnym rozwiązaniem. |
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 27-07-2010, 01:31
|
|
|
- Augenárd, Augenárd dessu...
Memlała bez końca Aki pod nosem, rzucając jednocześnie co chwile okiem na zanurzonego w stosie pism Costly'ego.
- Zupełnie nie pamiętam gdzie to jest... - Skończyła wreszcie zdanie miniaturowa elfka.
- Na regale leży atlas ziem granicznych, nie zawracaj mi głowy.
Aki, delikatnie zirytowana faktem, że Molina nie uraczył jej nawet jednym spojrzeniem podczas udzielania odpowiedzi, zeszła z zajmowanego przez siebie fotela - kilkadziesiąt razy większego niż ona sama - celem zwrócenia na siebie baczniejszej uwagi Kapłana.
- Plotki mówią, że sytuacja jest wystarczająco napięta, aby Arcyszpieg Ryuzaki osobiście wyruszył do Porte á Mer, aby móc monitorować sytuację na bieżąco dessu.
- Plotki są mocno przesadzone. - Powiedział Kapłan nareszcie kierując swoje spojrzenie na rozmówczynię. - Ryu ma wystarczająco dobrą komunikacje wewnątrz swoich służb, aby kolekcjonować dane równie efektywnie bez zmiany lokacji.
Kapłan zmierzył niechętnym wzrokiem pozostały stos pism - szereg zezwoleń i upoważnień, które pozostawić musi swoich współpracownikom, aby mogli prowadzić działalność administracji sprawnie pod nieobecność Moliny - po czym, jakby decydując się na coś, ostatecznie odwrócił się od nich z westchnięciem i wbił wzrok w Aki.
- To w końcu moja robota, aby lądować bez armii w centrum terenu potencjalnego wroga. - Powiedział Kapłan przypatrując się miniaturowej elfce. Ta, lekko zaskoczona atencją zwyczajowo ignorującego ją Kapłana, darowała sobie komentarze i słuchała dalej.
- Jednak od dawna mówiłem, że dostęp do oceanu od wschodniej części kontynentu udogodniłby funkcjonowanie Bractwu na wszystkich płaszczyznach, od militarnej, po komunalną.
Kapłan wstał zza biurka i nie przerywając swojego wywodu zaczął adresować podpisane pisma do odpowiednich podległych mu urzędników.
- Jednak ich otwartość religijna sprawiała, że nie mieliśmy nigdy pretekstu do ingerencji w te tereny. Wszak każdy tam mógł wyznawać wiarę w MAC. Ujmując sprawy prosto, nasza wiara jest tam obecnie na tyle popularna, że dalsze jej pobłażanie staje się dla Augenárdu niebezpieczniejsze niż ryzyko konfliktu politycznego z nami.
- Bzdura - Aki zaśmiała się po ostatnich słowach Kapłana - przecież nawet oni muszą wiedzieć, że jedynym politycznym rozwiązaniem jakie uznamy jest powrót do poprzedniego stanu. Wtenczas bezcelowe jest w ogóle zaczynanie tego dessu. Przecież muszą wiedzieć, że jedyną alternatywą jest wojna, co przy naszej przewadze militarnej daje nawet gorszy dla nich wynik. Nabierasz mnie dessu?
Elfka założyła rękę na rękę, wyraźnie dumna z swojego wnioskowania i butnie rzuciła sarkazmem na koniec swojej wypowiedzi. Kapłan, kończący właśnie magiczne przesyłanie ostatnich z dokumentów, delikatnie uśmiechnął się, podniósł swoją rozmówczynię i postawił ją na swoim ramieniu, jednocześnie mówiąc teatralnym szeptem:
- Widać nie rozumieją jak wygodnym parawanem dla prawdziwych intencji jest fanatyzm. Rozsądni ludzie chcą uniknąć wojny, a gdy są przy władzy, to nawet bardziej chcą uniknąć rozpoczęcia wojny. Tak właśnie oni myślą i nie wiedzą jeszcze, że ich błąd leży u samych podstaw rozumowania.
Aki nie odpowiedziała. Costly nie wiedział, czy zrozumiała i niespecjalnie go to interesowało.
- Przygotuj się, wyjeżdżasz razem ze mną jutro o świcie. Mamy zgodę na teleportację dla delegacji wewnątrz Augenárdu, będziemy więc w stolicy przed wieczorem. To jakieś 30 przeskoków teleportacyjnych.
- Nienawidzę tego... - Przewróciła oczami Aki myśląc już o czekających ją kilkudziesięciu dalekodystansowych skokach.
***
Następnego ranka, gdy tylko słonko podniosło się na jeden palec, delegacja pod wodzą Costly'ego Moliny wyruszyła do Porte á Mer. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 29-09-2010, 22:40
|
|
|
Raven szła przez puste teraz ogrody i rozglądała się wokoło. Woda płynęła cicho, jakby smutnie a kwiaty, zamknięte na noc, wyglądały przygnębiająco, zaś piękny do tej pory, pomnik teraz był tylko zimnym kamieniem. Twarz kobiety wykutej w skale była spokojna, choć sama postać stojąca w środku ciemnych ogrodów zdawała się być samotna. Drzewa nie szumiały, wszystko zdawało się być pogrążone we śnie.
Shadow ogarnął nagle smutek, gdy tak stała i patrzyła na piękną i smutną zarazem postać. Nie powinna się smucić. Nie ona, która większość życia była samotna, powinna była przywyknąć. Tyle, że czas spędzony w tymi ludźmi... Był szczęśliwy.
Nie pozwalając smutkowi wedrzeć się zbyt głęboko ruszyła dalej. Księżyc świecił wyjątkowo jasno, ale żaden wilk nie zawył do niego. Nawet Miry wyjątkowo z nią nie było.
Zamek wyglądał pięknie. Ale nigdzie nie świeciło się żadne światło, żaden ciepły płomień nie rozświetlał pojedynczego okna. Tłumiąc w sobie niepokój Shadow ruszyła w stronę głównego wejścia.
Jej kroki odbijały się od pustych ścian i zamkniętych drzwi wewnątrz ogromnego zamku. Raven zastanawiała się czy ktokolwiek teraz w nim był. Na pewno nie kicający i Altruista, gdziekolwiek by teraz nie byli na pewno daleko od domu. Norrc także wybył, niedługo po ich nocy poślubnej. Obowiązki oderwały go od miesiąca miodowego. Raven nie miała pojęcia gdzie jest reszta członków bractwa, czy wykonują misje, czy są na wakacjach, czy po prostu starają się korzystać z życia każde na swój własny sposób. Ważne, że zamek jeszcze nigdy nie wydawał jej się tak obcy.
Jej komnaty były zakurzone. Co dziwne zważając na fakt, że służki nigdy nie dopuściły by był on w takim stanie, nawet podczas długotrwałej nieobecności Raven. Shadow obiecała sobie, że posprząta jak tylko słońce wstanie, ale nie była pewna czy da radę dotrzymać swojej obietnicy. Na razie była zmęczona. Zostawiając swoje rzeczy, razem z ciuchami, plecakiem i bronią na podłodze wpełzła pod kołdrę i zamknęła oczy. Myślała o dniu, w którym przechadzając się z mężem po ogrodach patrzyła na wspaniały pomnik pięknej kobiety, o spokojnej twarzy, która uspokajała tych którzy jej się przyglądali. Śniąc widziała osoby, których teraz nie było w pobliżu. Widziała Norrca, który jest teraz nie wiadomo gdzie i kica, którego miejsce pobytu jest jeszcze bardziej niewiadome.
Przespała zarówno wschód słońca jak i jego późniejszy zachód. Kiedy się obudziła nic wokół niej się nie zmieniło. |
_________________
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 17-04-2013, 09:14
|
|
|
Przed amboną w Sali Katedralnej Figuoris Cordis stanął, odziany w obowiązkowy, ceremonialny strój, Mroczny Kapłan Costly. Potoczył spojrzeniem po skrytych mrokiem ławach i zakamarkach sali, zachowując cały czas pełne powagi milczenie.
W końcu znudziło mu się to stanie i gapienie się przed siebie z nadętą miną.
- Czy ktoś, do cholery, tu jest?! - Tubalny głos Kapłana przetoczył się po Sali z łoskotem batalionu piechoty zmechanizowanej.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Tak, pytanie jest dosłownie - sprawdzam, zwyczajnie z dziecinną ciekawością i bez żadnego konkretnego zamysłu, czy i ewentualnie ilu to MACowych użytkowników ciągle tu zagląda. Wiecie, taki nostalgiczny odruch, kaprys chwili, czy jak to jeszcze nazwać ;p
|
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|