Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 30-05-2010, 21:02
|
|
|
Caladan poczuł jak ktoś stuka go delikatnie indyczą nóżką w ramię. Gdy się odwrócił na jego twarzy rozsmarowany został spory kawałek tortu.
-Byłeś jakoś za czysty.- powiedziała Sasayaki, machając mu udkiem przed wysmarowaną facjatką.
Mężczyzna starł nieco kremu i tą samą dłonią poklepał ją po głowie.
To był wstęp do jednej z wielu bitew tej wojny.
Uciekając przed Caladanem, czarodziejka wpadła na Lex. Spojrzały na siebie, potem na ręce pełne kremu, na Caladana... i w niemym porozumieniu rozpoczęły szarżę. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 30-05-2010, 21:33
|
|
|
Ojej- jęknął Caladan i zaczął uciekać przed dwoma pannami, jeżdzącym na czołgu.
Kobiety górą- Razem wykrzyczały Eire i Sasayaki, cichocząc niemiłosiernie.
Mniejwięcej tym samym czasie Fei ukształtował swój wynalazek. Nowy prototyp działa przeciwpancernego, który zaczął celować w czołga. Po namierzeniu działko wystrzeliło na rozkaz i grzmotneło w czołga, który wybuchł. Zaś Caladan zaczął uciekać tym razem przed falą tortową wraz nie dawnymi łowczyniami na barkach.
Szybciej, Szybciej bo nas zasypie- Ponaglała Eire. |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 30-05-2010, 21:34
|
|
|
Usłyszawszy dochodzący zza kuchennych drzwi harmider, Raven przysięgła sobie, że nie wejdzie tam na żadne skarby świata, nikogo tam nie wpuści, ani też nikomu stamtąd wyjść nie pozwoli. Podstawiła więc je krzesłem i dębowym, pozłacanym fotelem. Później postanowiła dostawić jeszcze dwumetrową wazę. Upewniwszy się, że drzwi ani drgną, a i hałasy nieco przycichły, skierowała się z powrotem na parkiet. Tam porwał ją do kolejnego tańca jej mąż.
- Gdzie znikłaś? – Spytał Norrc, nieco zdziwiony zaistniałą przy kuchennych drzwiach ‘sytuacją’.
- Och, nic takiego. Tylko drobne... Przemeblowanie. No wiesz, feng shui i te sprawy. – Wyjaśniła Raven i uśmiechnęła się uroczo byleby tylko odwrócić uwagę męża od tego co dzieje się ZA nieszczęsnymi drzwiami.
A tak w ogóle... To co tam się u licha właściwie działo? Po głębszym zastanowieniu Raven doszła do wniosku, że stanowczo nie chce wiedzieć. |
_________________
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 31-05-2010, 04:33
|
|
|
Tymczasem w Wiszących Ogrodach, przy zapadającym zmroku.
- Wróg jakich mało - pomyślał kic spoglądając na pomnik outsidera. - Ofiara swoich idei. Wierna władczyni, która odeszła dla dobra innych, a oni zmarnowali swoją szansę. Cóż za daremne poświęcenie. - kic nawilżył usta w kieliszku z wytworną gondorówką. - Niestety, co kraj bez władcy znaczy? To świat poświęcony dla króla ma być, w inny sposób to nie ma sensu. - kic westchnął leniwie w ciszy. - Twoje zdrowie. Spoczywaj w spokoju i zostaw mi swój lud. Nauczę ich pokory.
Po tych słowach Patriarcha odwrócił się plecami do pomnika i majestatycznym, spokojnym krokiem ruszył w stronę sal weselnych. Nie śpieszył się jednak. Kic cenił sobie ten spokój wolny od chaosu, pogoni, wyrzeczeń i pretensji. Maszerował leniwym krokiem, napawając się urokami zachodu słońca, co jakiś czas biorąc łyk z kieliszka. Odkąd pamiętał, tego typu uroczystości pozwalały Patriarszy zrelaksować się i odpocząć od codziennych obowiązków. Co prawda, wesele tych rozmiarów wiązało się z kilkoma salonowymi rozmowami, ale to dla Patriarchy drobnostka, porównując do codziennego trybu życia. Tak więc pełen nadziej, kic wrócił na wesele...
Na progu standardowa wymiana przyjemności i już niepostrzeżenie wtopił się w tłum. Krążył po sali, aż tu naglę dobiegły go dziwne odgłosy z kuchni. Zaniepokojony nasilającymi się dźwiękami, bez głębszych myśli postanowił to sprawdzić.
- Prowizoryczna blokada z mebli. - kic skwitował sytuację spoglądając na zaporę stworzoną przez Therru. - Dla mnie to nic trudnego. - rzekł pewny siebie i stając się niematerialny, pokonał fizyczną blokadę. Opuścił zaklęci, a tu naglę BĘC! Najważniejsza osoba w MACu, Założyciel Bractwa, sam Bóg wiary kościoła dostał kawałkiem tortu w twarz. To co działo się później było straszne...
Krzyki! Wrzaski! Nerwy! Wszyscy uczestnicy figlu, bez wyjątku, każdy świadek zdarzenie, nie tylko naoczny, wszyscy razem, jak na kazaniu klęczeli lub siedzieli przed Patriarchą, który nie był w najlepszym nastroju.
- Pierw zajmijmy się tym bałaganem...
Wycedził kic, wycierając sobie twarz. Po chwili dzięki odpowiedniej gestykulacji cały tort, a raczej jego resztki wpadły do czarnej dziury, co również spotkało inne urządzenia użyte do tej zabawy. Następnie ostrym spojrzeniem potraktował wszystkich obecnych i każdego z osobna, na Altruiście poczynając, a na gościu weselnym, szanownej Esterházi kończąc. Później rzekł:
- Co to ma znaczyć! Zostawiłem was na kwadrans, piętnaście minut, a Wy zrównaliście najwspanialszy tort w całym MACu z gruntem? Mało Wam było, jeszcze zaczęliście urządzać sobie jakieś zabawy! Zdajecie sobie w ogóle sprawę z powagi sytuacji?
- W gwoli ścisłości, to już miałem zamiar wszystko naprostować... - zaczął tłumaczyć Molina, nie widząc innych chętnych.
- Ale jakoś siedziałeś w tym bałaganie rozmyślając jak filozof! Byłeś tu, dlaczego nic nie zrobiłeś? Dlaczego nie przerwałeś tego! Myślałem, że będziesz mądrzejszy! - wrzeszczał kic, a na jego policzku dalej znajdowały się resztki kremu.
- Caladan! - ostro zwrócił się do generała. - Czy mam przypomnieć Tobie jaki jest stosunek Bractwa do technologii? Maszyn Ci się zachciało!
- Ale to nie był do końca... - starał się tłumaczyć najemnik.
- Był w całości! Wystarczył nam jeden wielki złom i co z tego było, a no nic, tak jak z tego tortu! Czy Wy ludzie nie macie powagi? Nie rozumiecie, że to nie jest cyrk, a ślub. Ślub na najwyższym stanowisku. Stolica to nie wieś, a kościół to nie obora! Nie tak miało wyglądać wesele! Macie to wszystko odkręcić i naprawić. Nie wiem jak, nie wiem czego do tego użyjecie, nie wiem kto to zrobi, ale ma być to naprawione. Rozumiemy się! Mam nadzieję...
Zdenerwowany kic, wytarł w końcu resztki tortu z twarzy. Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i odszedł, mamrocząc jeszcze coś pod nosem. W kuchni zapanowała grobowa cisza, aż chwilę później wszyscy spojrzeli po sobie i zaczęli chichotać pod nosami tak, aby nie usłyszał tego będący w nie najlepszym nastroju Patriarcha. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 31-05-2010, 10:17
|
|
|
Avalia była wdzięczna czujnej Lenie, że ta wyciągnęła ją z kuchni w momencie rozpoczęcia się wojny. Królowa spożytkowała ten czas na rozmowy z gośćmi znajdującymi się w sali, na kilka tańców z chętnymi panami. Aby na koniec podejść do podenerwowanego patriarchy i wytrzeć z niego krem którego wcześniej nie zauważył.
- Nie powinieneś się tak denerwować, zresztą i tak pewno zaraz wszystko naprawią a ty nie potrzebnie nerwy sobie targasz - powiedziała łagodnie Avalia trzymając rękę na ramieniu kica - zamiast tak siedzieć poprosiłbyś do tańca - dodała po chwili z uśmiechem królowa bractwa. |
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 31-05-2010, 11:01
|
|
|
Lex błogosławiła stary zwyczaj zabierania na przyjęcia podręcznej zbroi- dzięki szyszakowi w całym pandemonium fryzura pozostała nietknięta.
Co prawda Lex każdy określiłby jako emancypantkę, ale chyba każda kobieta od czasu do czasu pragnie być uratowana przez przystojnego rycerza- choćby zagrożeniem miał być olbrzymi tort. Caladan postawił ją na ziemię i skłonił się dwornie, po czym ucałował jej rękę
-Hmmm... szkoda tortu.
-Pan pozwoli- Cytrusiu, torebka!-jeśli mamy się ludziom na oczy pokazać trzeba się umyć.
Proszku dezynfekcyjnego starczyło na dwoje.
-A po co marnować, wyczyśćcie się na wzajem!
-Cytrusiu! Sukienka!-odprowadziła jeża wzrokiem- a tak prywatnie, to zapraszam do siebie. Mam ładną łazienkę
Proszek zmył ciało, ale nie plamy. Różowa sukienka nie nadawała się do użytku, ale Cytrusia już bierzała z białym giezłem i sukienką bez rękawów, za to z intensywnym zapachem naftaliny.
-Nic innego nie mamy? To w XIV wieku było już passe!
-Jest jeszcze mundurek pensjonarki, dziwaczne ubranie od valide, ktorego nigdy nie odważyłaś się włożyć i wściekle niebieska polonezka w tak złym guście, że nawet mole odpadły.
-A po cóż pani sukienka- propozycja Caladana była rozsądna, ale to bądź co bądź świątynia
-Proszę nie patrzyć... już! Czekamy Jeszce na kogoś?
-Pewna osoba ma się zjawić...
-W takim razie by zabić nadmiar słodyczy może coś zjedzmy. Akurat widzę, że wjechało leczo.
Nikt nie miał pojęcia, skąd ta plebejska potrawa wzięła się na eleganckim przyjęciu, ale zmęczeni słodyczą goście chętnie kosztowali parującej zupy. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 31-05-2010, 19:42
|
|
|
Fei już od dłuższego czasu czuł się co nieco zagubiony - tyle się tu działo, a on za niczym nie nadążał. Wesele? Świetna sprawa, zawsze dobrze uczcić takie wyjątkowe zdarzenie jak zawarcie związku małżeńskiego. Gorzej, że nie bardzo był w stanie powiedzieć, kiedy tak właściwie się ono rozpoczęło i czy to, czego teraz jest świadkiem jeszcze jest weselem. A może to już zupełnie inna impreza?
Tak skonfundowany przechadzał się to tu, to tam, co jakiś czas przystając przy którymś ze starych kompanów, by zamienić kilka słów i podzielić się uwagami odnośnie jakości trunków oraz wyglądu Mrocznych Kapłanek. Nie był w stanie się jednak zbytnio skupić - w głowie dalej latał mu filozoficzny motylek.
- Niech mi jeszcze kto podaruje kwietny wianek... - pomrukiwał lekko podirytowany. W końcu irytacja była jednym z jego ulubionych stanów.
Wreszcie go złapał. To znaczy nie tyle samego motylka, co jego prowodyra, który przez dłuższy czas zręcznie unikał tego spotkania.
- Al, siadaj tu! - Po czym dodał - I nalej.
Rozmowa okazała się jednak nad wyraz jałowa, a jej jedynym realnym efektem był, intensywniejszy z czasem, dość dziwny sposób wysławiania się obojga. Gdyby potrwało to jeszcze z godzinę czy dwie, zapewne złożyli by swoje głowy gdzieś między marynowanymi pieczarkami a uchowanym jeszcze pojedynczym rolmopsem. Nie sposób jednak było nie zwrócić uwagę na narastające poruszenie na sali. Jak się okazało, jego sprawcą było małe, drobne zwierzątko, które raźnie wdreptało między bawiących się. Dopiero po dłuższym i uporczywym mruganiu, w oczach Feia jeżyk zaczął się rozmazywać, by ostatecznie przyjąć kształt Erie. A może Eire? Nie bardzo wiedział, gdzie przód, gdzie tył, i czy czasem nie zamieniły się ze sobą miejscami. Trochę głupio mu było w takim stanie przedstawiać się damie, więc tylko wygodniej usadowił się w fotelu, sam już zresztą będąc - widać Al wykorzystał chwilę rozproszenia uwagi i czmychnął gdzieś.
- Zresztą nie ważne - pomyślał Fei i na pół sennie przyglądał się dalszym wypadkom. |
_________________
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A. Mickiewicz
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 31-05-2010, 20:03
|
|
|
A było na co patrzeć.
Goście powoli zbierali się małymi grupami, ten i ów zapadł w sen sprawiedliwego.
Cytrusia spojrzała na zegarek i podreptała do swojej pani. Lex wysłuchała zwierzątka, skończyła leczo, poprosiła Caladana o opiekę nad jeżem i przez nikogo nie niepokojona wymknęła się poza salę.
Po chwili światło zgasło. Zabrzmiała muzyka rodem z Poszukiwaczy Zaginionej Arki, a pojedynczy reflektor oświetlił postać na antresoli. Klimatyzacja rozwiewała długie włosy, napierśnik lśnił setką kamieni, ozdobiony piórami hełm niemal oślepiał blaskiem. Stroju dopełniała róża w ręce i tenisówki na wielkich stopach.
-Bogowie, żebym wycelowała...Matko, nic nie widać!
Nie wiadomo dlaczego z dachu zaczęły spadać płatki róż.
Tłum wstrzymał oddech, kiedy postać chwyciła sznur (skąd się tam wziął?) i pięknym lotem pomknęła ku Młodej Parze.
-W lewo... w prawo, o raju, za krótki!- Therru musiała podskoczyć, by zostać schwycona i wylecieć przez otwarte okno. Muzyka rozbrzmiała tryumfalnie, gdy wylądowała w otwartym powozie.
-Auuu!- czerwone aksamitne obicie było piękne, twarde- To znaczy, ratunku!
-Dalej!-Nim ktokolwiek z gości zdążył zareagować Lex wskoczyła na kozioł i zacięła dwa kare rumaki
Norrc patrzył z otwartymi ustami jak jego oblubienica zostaje uwieziona szpalerem kwitnących wiśni w stronę zachodzącego słońca i wschodzącego pod siedmioma tęczami księżyca.
-Panie Norrc- Cytrusia uwolniła się z objęć Caladana, szarpnęła go za nogawkę-raptus...
-Raptus... puellae?!- Krzyknął Norrc.
Cytrusia podała mu szablę
-Ta zniewaga krwi wymaga!
Drzwi otwarły się skrzypiąc dramatycznie. Z rozwianym włosem pan młody wybiegł na podwórzec, by dosiąść białego angloaraba.
-Za mną, kto w Bractwo wierzy!
Goście pośpiesznie zajęli miejsca w powozach i grzbietach koni. Dla maruderów zostały latające dywany.
W powietrzu latały płatki wiśni i białe gołębie. Muzyka przybrała na sile, kiedy czekająca za zakrętem Therru dała znać, że widzi pogoń.
-Dobra nasza!- Lex przełknęła kanapkę i chwyciła lejce, jednocześnie kontaktując się z Cytrusią.
-Widzicie nas?
-Jasne!
-No to dajemy!- Powóz wystartował, słońce znalazło się za ścigającymi dając pożądany efekt świetlny.
Therru rozkoszowała się chwilą. Jeżu, kto tej kobiecie dał prawo jazdy!
Przed nimi pojawił się zamek, przy którym Neuschwanstein wydawał się szczytem umiarkowania i elegancji. Szalona jazda pod górę, ostre hamowanie na dziedzińcu- na nieboskłon wszedł księżyc, zapalono pochodnie, orkiestra zgrupowała się dyskretnie po kątach. Therru zebrała spódnice i wybiegła na balkonik na najwyższej wieży. Usiadła na obitym pluszem ołtarzu, wśród kiczowatych świec. Za chwilę weszła Lex niosąc dwa kieliszki.
-Chyba zaraz wjadą na dziedziniec. O, mocują się z mostem zwodzonym!
-Chwila, muszę się przebrać- jeszcze więcej piór i kamieni- Kurczę, mogłam porwać Caladana dla towarzystwa! O, mam kontakt! Przeprasza, że Cytrusia mu uciekła. Pogryzła go ponoć straszliwie. Kurczę, znowu muszę szukać jej książeczki szczepień.
-A skoro o Cytrusi mowa, woła, czy może opuścić most!
-OK- Lex dała znak-Therru, bądź łaskawa się położyć i wyglądać dramatycznie jak zobaczysz, że idą po ciebie.
Lex poprawiła hełm.
Na dole most opadł, brama się rozpadła i Norrc na czele tłumu gości wpadł na dziedziniec.
-Stać! W imieniu medycyny!-mała postać zagrodziła im drogę
Na górze Therru przełknęła szampana i krzyknęła, dusząc śmiech.
-Jeżu!-Krzyknął Norrc
-Norrcu!- Krzyknęła Cytrusia
-Oddaj mi damę mego serca!
-Niedoczekanie! Będę walczyć do igły ostatniej!
-Posłuchaj stworzonko, nie chcę robić ci krzywdy....O w mordę jeża!-Norrc nie wiedział co powiedzieć na taką reakcję. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 31-05-2010, 20:52
|
|
|
- Na kicyna - powiedział niewyraźnie Patriarcha, zwalając się na krzesło. - Widzisz to Avalio? Co się dzieję z tym światem...
- To nic poważnego. Norrc na pewno sobie poradzi.
- Poradz. - prychnął kic. - Oczywiście, że poradzi.
- No widzisz, nie ma co sobie nerwów strzępić.
- Jak to nie? Patrz co zrobili z Twoim wkładem w uroczystość... a tak bardzo się starałaś, by było wszystko zapięte na ostatni guzik. Natomiast Norrc... on powinien być zrelaksowany i się dobrze bawić. To w końcu ich pięć minut spokoju, a nie kolejnego wojowania - westchnął podirytowany, rozejrzał się po stole, aż w końcu zdał sobie sprawę do kogo się przysiadł. - Fei? Widziałeś co się tutaj dzieje?
- Co miałem widzieć? Wszystko w normie, nie widzę latających ludzi. - Bronił się już dobrze wstawiony Fei.
- Wybacz Avalio, - rzekł kic nieco spokojniej - ale po prostu nie mam siły tańczyć w takiej chwili. Może usiądziesz? Napijemy się czegoś?
- No tak... czemu nie, ale proszę o coś delikatnego.
- Już się robi.
Kic przywołał gestem jedną z akolitek i przedstawił swoją prośbę. Dziewczyna była nieco zdumiona spokojem Patriarchy, zważywszy na panujący harmider, ale bez zbędnych komentarzy obsłużyła dygnitarzy Bractwa. Patriarcha spojrzeniem wyłowił Nadintendenta kościoła i posłał mu proste polecenie telepatyczny: "Jeśli którykolwiek z gości śmie podejść do mnie i cokolwiek złego rzec o weselu, to zabiję go na miejscu, a potem poprawie sobie tobą... wiesz co masz robić".
Patriarcha wziął przyniesione przez akolitke napoje i podał jeden Avalii. Następnie zachęcił królową do degustacji, samemu również nawilżył swoje gardło. Po odstawieniu kieliszka kic podparł głowę ręką i jednym okrężnym ruchem palca przywołał swoją Kulę Zmienności. Położył kulę na środku stołu, a ta jarząc się różnymi kolorami, z czasem wyostrzając obraz, ukazał widzom pędzącego Norrca.
- No to chociaż zobaczmy jak to się skończy.
Patriarcha zwrócił się do Avalii i FWR, rozsiadł wygodnie na krześle, podparł głowę jedną ręką, a w drugiej bawił się kieliszkiem i wpatrywał się w przejrzysty obraz w kuli. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 31-05-2010, 21:24
|
|
|
Z długiego snu wzbudził się smok, który został wynajęty przez Eire w celu chronienia jej zamczyska.
Cóż ty niewiaste mi zaprowadziłaś , a ja chciałem skosztować jedynie tamtego tortu. Przecież wiesz, że poszedłem na dietę bezmięsną o popatrz na te fałdy tłuszczu- prychnąwszy rzekł antyczny smok.
A nie jest ona w torcie- Odrzekła Cytrusia
Greyfiire wzdrgął sie i wolał zostawić bez komentarza wygląd porwanej, która co chwile chichotała, a z jej włosów spadały kawałki owoców.
Boga kocham kiedyś Caladana kopnę ........Czemu ja zawsze wylosowuje ten patyk.
Hehe coś go pogryzło i zaczął też złowieszczo się śmiać naraz, gdy poczuł jegoż zdenerwowanie.
Therru przestała się chichotać i zaczęła podziwiać uzębienie smoka. Pomyślała musi mieć dobrego dentystę, ale śmiech był potwora był zarażliwy i złapała głupawkę.
Ku końcowi uciechy smoka pojawił się przybysz, czyli kolejny rycerz ratujący damę w tym tygodniu.
-Ech praca czeka na mnie i stanął za Cytrusią, wypuszczając na zewnątrz smoczy strach, który jako tako omijał jeża.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Asethon=Greyfire, czyli jedna z 4 części Caladana jako takiego. 1 jest na balu, druga w orkiestrze, 3 tu, a 4 w mojej bazie mojej organizacji. W końcu muszę wymyśleć lepsze imię dla smoczej natury
|
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 02-06-2010, 11:57
|
|
|
Kitkara jakiś czas siedziała sama w koncie sali popijając i wyjadając co leprze smakołyki. W, końcu jak już była mocniej wstawiona zaczęła się bawić z resztą gości nie do końca kontaktując z otoczeniem. W pewnym momencie uderzyła w czyjeś twarde plecy. Starała się skupić wzrok. Okazało się że to nie plecy, a tors Altka.
- OOOO.... i ty tu jesteś - burknęła mrużąc oczy.
- Tak, Kitkaro jak ci się podoba przyjęcie?
- Udane... Szkoda tylko że Karela nie ma i nie mam z kim tańczyć.
Mężczyzna skrzywił się na wzmiankę o nim.
- Można bawić się z innymi, nie tylko z Karelem - rzekł beznamiętnym tonem. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Norrc
Dołączył: 22 Kwi 2008 Skąd: 西 Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 02-06-2010, 14:27
|
|
|
- Że niby smok?! - Norrc wlepiał oczy w ogromnego lewiatana, który zagrodził mu drogę do ukochanej. To już była lekka przesada. Co jak co, ale walka z takim behemotem nie należała ani do najprostszych, ani do najbezpieczniejszych, a już zdecydowanie nie do najprzyjemniejszych.
- Zejdź mi z drogi, paskudny żmiju, ale usunę cię siłą, a twe martwe cielsko sprzedam na części! - Warknął Norrc w stronę smoka - A znam dobrego maga, który za twoje flaki zapłaci krocie.
Od śmiechu Grayfire'a zatrzęsły się mury zamku.
- Bredzisz, śmiertelniku - odpowiedział z paskudnym uśmiechem, w którym obnażył wszystkie kły - Choć tu, zobaczym jakiś hardy - dorzucił, po czym zaryczał tak, że po plecach wielu obecnych przeszły ciarki.
Rycerz szybko przeanalizował sytuację. Otwarta walka mijała się z celem, spowodowałaby wiele zniszczeń. Istniało również prawdopodobieństwo ofiar. Norrc musiał pomyśleć nad innym wyjściem, najlepiej unikając rozlewu krwi, a jeśli to możliwe, wyciągania broni. Rozejrzał się po innych, jednak nikt nie wydawał się chętny do jakiejkolwiek interwencji. Do głowy przyszedł mu pomysł porwania kolczastego stworzonka i użycia go jako żywej tarczy. Honor jednak nie pozwala rycerzowi na używanie tak podłych sztuczek. Prawdziwie trudna sytuacja, jednak zawsze jest jakieś wyjście...
Krótką ciszę przerwał niski, dość cichy jak na smoka ryk. A może to był pomruk? Po chwili, dało się słyszeć kolejny podobny odgłos od strony lewiatana. Jednak ani razu paszcza nie została otwarta. Zupełnie jakby było to... burczenie w brzuchu?
- Smoku, jesteś może głodny? - zapytał Norrc, wkładając w to pytanie nadzieje na bezkrwawe rozwiązanie tego problemu.
- Huh? - zdziwił się Grayfire - No, jak teraz o tym pomyślę, nie jadłem dobre kilkaset lat. A co, masz dla mnie coś na kieł? Tylko pamiętaj, jestem na diecie, mięsko odpada. - skończył smok, po czym obliznął się łakomie.
- To umówmy się tak - Ty przepuszczasz mnie do mojej wybranki serca, a ja zapraszam cię na trwający w kościele bal, gdzie najesz się do syta. Najlepsze ciasta i desery tylko czekają na Ciebie...
- Ha! Tego mi było trzeba. Więc idź przodem, i pamiętaj o naszej umowie! Inaczej zmienię moje preferencje żywieniowe na kilka chwil i wyjątkowo skosztuję mięsa. Twojego, śmiertelniku. - ostrzegł smok z błyskiem w oku, po czym odsunął swoje wielkie cielsko, odsłaniając drzwi prowadzące do komnaty, gdzie czekała Raven. |
_________________
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 02-06-2010, 15:00
|
|
|
-Lex Esterhazy, mroczna kapłanko chaosu, wyzywam cię na pojedynek!- Krzyknął Norrc w głębie wierzy
Odpowiedział mu świst. Największy rycerz Multiświata zwalił się bez czucia na ziemię
-Lancet zabija pewniej niż lanca. -Lekarka przestąpiła ciało, ciągnąc za sobą Therru. Oblubienica upadła na kolana, szlochając przejmująco. Wynajęte chochliki w pospiechu zabrały się za malowanie.
Lex przygryzła wargi.
Kuźwa, nic i nikt nie trzyma się scenariusza.
Obie kobiety w strojnych sukniach rozejrzały się szukając wyjścia z sytuacji. W końcu obie wbiły wzrok w smoka. Greyfire zreflektował się, ku przerażeniu gości chwycił Cytrusię i zerwał się do lotu. Nim ktokolwiek zdążył zareagować Therru wciąż klęcząc ściągnęła balowy pantofel i rzuciła między oczy bestii. Greyfire zamruczał, rozejrzał się za wolnym miejscem i malowniczo runął na ziemię.
Therru na bosaka podbiegła do cielska, wyciągnęła przerażonego jeża ze szponiastych łap.
-Wracaj do swej pani, bądź przynajmniej ty szczęśliwa!
-Therru!- rozległ się anielski głos. Lex zaczęła brokacić się niczym kiczowaty pseudowampir, z łopatek wyrosły jej tęczowe skrzydła-Dziewico zalet wszelakich, swym dobrym sercem przekonałaś mnie o bezsensie składania mrocznych ofiar, picia tranu i obcinania końcówki szynki. W nagrodę ten oto smok zabierze Cię gdzie tylko zapragniesz, a wziąć ze sobą możesz z tego zamku ile uniesiesz!
Therru pewnym krokiem podeszła do leżącego Norrca.
-Co robisz, Therru!
-Nie ruszaj się, bo nie udźwignę
Niestety brakło jej pary- ku aprobacie pań zmuszona była rozebrać go z większej części garderoby, nim udało jej się zarzucić go na plecy. Rozległy się pojedyncze okrzyki radości. Smok rozprostował skrzydła.
Orkiestra zagrała "Auld Lang Syne", a młoda para wśród wiwatów i latającego confetti wzbiła się w niebo. Smok zrobił honorową rundkę nad zamkiem, nie zauważając przypiętego do ogona transparentu "Nowożeńcy!".
Lex strzepnęła skrzydła i brokat, uderzyła w podprowadzony w międzyczasie gong. Zapalono lampiony, pojawiły się zastawione stoły, z siedzącymi na honorowych miejscach Patryjarchą i Avalią, oraz przysypiającym Fei, orkiestra zagrała "Everybody wants to live in Multiświat". Niebo przeszyły fajerwerki i rozpoczęły się poprawiny. Nawet po wielu latach, mówiąc o niebywale udanym przyjęciu mówiono "prawie jak u Avalii i Esterhazy".
Lex patrzyła na bawiących się gości, kiedy ktoś dotknął jej ramienia.
-Caladan! Może tortu? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-06-2010, 10:10
|
|
|
- Smok! Najprawdziwszy smok! - Krzyczał z podniecenia Altruista wskazując gada palcem.
Pojawienie się mitycznej bestii było głównym czynnikiem, który przerwał boski taniec Najwyższego Kapłana i Księżniczki.
- Cholera! On porywa Norrca i Theruu! Kit - Altruista odsunął delikatnie na bok Kikarę - wybacz mi, ale muszę ratować przyjaciół.
Gdy smok robił honorową rundkę wokół Kościoła Altruista z niesamowitą szybkością wystartował w stronę okna. Z okrzykiem "geronimooo!" na ustach wyskoczył przez nie.
- O. - odezwał się Molina. - Altruista wyskoczył przez okno.
- Tak? - Avalia uśmiechnęła się. - No to nie dostanie deseru.
- Gwahir! Gdzie jesteś!? - Ryczał spadający w dół Najwyższy Kapłan.
- Pod tobą, Panie. - Odezwał się telepatycznie orzeł. Altruista zmrużył swoje oczy, daleko w dole zamajaczyła duża sylwetka.
- O, już widzę cię. Przygotuj się.
- Już jestem gotowy. - Odpowiedział orzeł i przyjął dzielnie na siebie ciało Altruisty
Najwyższy Kapłan można by powiedzieć, że idealnie wylądował na grzbiecie Skorumpowanego Orła.
- Co teraz, Panie?
- Widzisz tego latającego gada? - Altruista wskazał palcem smoka.
- Ano, widzę. Za nim?
- Tak. - W dłoni Altruisty zmaterializował się ogromny buzdygan. - Za nim.
- Nikt bezkarnie nie porywa obiektów westchnień Altruisty!
- To będzie kosztować ekstra. - Rzucił Gwahir nabierając prędkości. |
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 06-06-2010, 10:37
|
|
|
Lex na chwilę przeprosiła Caladana
-Kurka, Cytrusia goń go, bo wszystko zepsuje! Podkup, zastrasz, ja wiem co?-wydawszy polecenia Lex wróciła do Caladana
-Tego się obawiałam- państwo młodzi mają tylu oddanych przyjaciół! Nie przyjdzie im do głowy, że rozbawiony, kolorowy tłum dostojników nauki, wojny i kościoła to nie jest idealne towarzystwo w czasie romantycznego miesiąca miodowego. Cytrusia, polej obu miodówki i zawracajcie! Panie Caladan, na czym skończyliśmy? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|