Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 26-11-2008, 17:41
|
|
|
Kic oddał się dalszej części masażu. W międzyczasie nakazał posłać jednego z akolitów z informacją do FWR. - Nawet pożartować sobie nie można, a i prawdę jej powiedziałem. - Pogrążał się w myślach Patriarcha. - Choć może przez ostatnie wieki nie przebywał w tym wymiarze, ale mimo wszystko, z legend powinna go znać...
Po masażu, kic podążył do swojej komnaty, a tam przyodział swoje czerwoną togę, którą zakładał na specjalne okazję, a na taką zapowiadało się spotkanie z FWR. Patriarcha zasiadł przed swoim biurkiem i oczekiwał rychłego przybycia gościa. Nowy członek bractwa nie kazał długo czekać kicowi. FWR, wcześniej poprzedzony zapowiedzią jednego z akolitów wyłonił się z pochłoniętej mrokiem futryn drzwi. Kic powitał swojego gościa z lekką nutką czystej ciekawości jego osobą.
- Jak miło spotkać Ciebie w całkiem innym świetle, w nowym obliczu i obrazie. Witaj FWR w bractwie MAC.
Podczas powitania, kic pochylił się nieznacznie i wskazał na fotel, na przeciw biurka. FWR odpowiedział mu z równie grzecznym oraz tajemniczym tonem i zasiadł naprzeciw kica. Patriarcha pominął jedno ze swoich bogatych wstępów i nietypowo pozwolił FWR rozpocząć dialog przenikliwie wpatrując się w jego spokojne oczy. To był początek ich tajemniczej dyskusji... |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 27-11-2008, 00:05
|
|
|
- Widzę w Twoich oczach, że wiesz więcej niż chcesz powiedzieć. - Fei Wang Reed powiedział to wprost, bez dalszych uprzejmości. Ostatniej nocy śnił, że rozmawia z Patriarchą bractwa MAC, a dobrze wiedział, że jego sny nigdy nie są pozbawione znaczenia. - Wiele się zmieniło, kolejny z Pędzących Po Wichrze Iluzji. Możesz się temu dziwić, ale do niedawna nie pamiętałem nawet skąd przybyłem i dlaczego. Teraz już wiem. Patriarcho, choć pewnie wiesz kim jestem przedstawię się jeszcze raz... bo być może pewna mała kapłanka nas w tej chwili podsłuchuje... Pamiętam kraj Hei-pir, z którego pochodzę. Widzę, że dla Ciebie to nie jest niespodzianka - widać musiałeś posiąść wiedzę, którą mój nadgorliwy skryba bez mojej wiedzy przelał na pismo (skąd o tym wiem? to już inna historia...). Znasz więc historię kraju Sieloudablju. Ciekawi mnie tylko Twój wyraz twarzy... widzę, że wiesz więcej niż przypuszczałem. Ale to tylko lepiej dla nas.
- Hmm... - kic mruknął z lekkim skinieniem głowy. - Mów dalej.
- Cień inny od nie-światła zaczyna okrywać świat. To jest ostatni moment, by uratować ten świat. Dlatego tutaj powróciłem. Nie widzę zdziwienia na Twej twarzy, więc powiem pokrótce. Poza wymiarami tego świata istniałem sam w swoim śnie, po latach wędrówki, nauki i samotnej egzystencji, obudził mnie nagle niepokój. Zrozumiałem to. Tak samo czułem się, gdy onegdaj w panice opuszczałem ten świat. To Zło!
Kic westchnął przeciągle...
- Byłem we wiosce. Liczba mieszkańców ostatnio się tam potroiła, brakuje żywności i wody. Na ludzi padł strach. Mieszkańcy najodleglejszych krain zaczynają ściągać w pobliże, uciekając od Zła, które nieustannie się rozprzestrzenia. Zresztą, wiesz o tym, jak widzę...
W moim wiecznym śnie pewien głos powiedział mi, że mam udać się tutaj, do bractwa MAC, że tutaj znajdę odpowiedź. Niestety nawet ja nie byłem w stanie odkryć wszystkich tajemnic za Złem stojących. Dlatego przybyłem właśnie tutaj, właśnie do Ciebie - Ty masz być tym, który zna plany Zła i, co ważniejsze, wiesz, jak go powstrzymać. Czy to prawda?
Kic popatrzył przez okno.
- Już późno jest... na zewnątrz rządzi Ciemność... I to Ciemność jest kluczem do tej zagadki. Nie wiem, jakim to przypadkiem się stało (choć podobno nie ma przypadku - jest tylko nieuniknione), ale wszedłem w posiadanie dziwnych papierów. Wyglądają one jak brakujące karty z tajemniczych zapisków z kraju Sieloudablju. Słuchaj uważnie, Fei, bo to, co powiem, jest bardzo ważne... |
_________________
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A. Mickiewicz
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 27-11-2008, 23:53
|
|
|
- … ale przedtem chciałbym zaprosić jeszcze jedną osobę do naszej dyskusji. – Powiedział, nie odrywając wzroku od mroku za oknem, a w międzyczasie do pomieszczenia weszły dwie osoby, a raczej jedna osoba oraz kopia samego kica. Rzeczą jasną było to, że owa kopia jest tak naprawdę kolejną iluzją, ale nim w ogóle FWR mógł tak pomyśleć, iluzja już rozproszyła się w powietrzu. Wzrok władcy wymiarów spokojnie powędrował na drugą osobę. Tym razem nie iluzję, a jedynie prawdziwą postać. Fei nim w ogóle przeniósł wzrok na drugą postać, już domyślił się kim ona jest. Trafił bezbłędnie. Tą osobą był Altruista, jeden z najwierniejszych członków bractwa.
- Witaj bracie. Zasiądź wśród nas i posłuchaj co mam Ci do powiedzenia.
Altruista zrobił to, o co poprosił go Patriarcha, przy czym kłaniając się gospodarzowi oraz ważnemu gościowi i jednocześnie najnowszemu członkowi bractwa. Gdy już wszyscy się zebrali, kic oderwał swój wzrok od smutnego tańca cieni w bladym świetle księżyca za oknem i spojrzał po swoich gościach przenikliwym oraz zimnym wzrokiem, po czym rzekł poważnie.
- Fei został tu wezwany z pobudek lepiej mu znanych niż Tobie, Altruisto. Dla jasności, przedstawię wam teraz moje najnowsze odkrycie. Ostatnie sny i źródło mocy nie dawało mi spokoju. W końcu udało mi się odnaleźć jego ujście, po którym dotarłem do prastarych zapisków ze starych ruin kraju Sieloudablju. Oto one:
Po odkodowaniu ukrytego tekstu z zapisków proroctwo w wolnym tłumaczeniu na ojczysty język kształtowało się w następujący sposób:
"...I wtedy Równowaga zostanie zachwiana. Czarna Pustka na świat przyjdzie i znikną w jej czeluściach Potężni tego świata. A Pustka ta pochłonie wraz z Potężnymi Światła fragment. I Cień przeważy Światło, i Noc się stanie dłuższa, i w sercach Zło zagości. Cienie od Góry i Cienie od Dołu, jak kleszcze pochłaniają w mroku cały świat. A marsz Cienia nieustanny będzie i nikt się przed nim nie uchowa, aż świat cały stanie się Złem.
W Nocy blask jedyny, jak Gwiazda płocha, mrugająca bojaźliwie nad nami. Gwiazda ta tylko świat zbawić może. Dla przywołania jej Ludzie Mocy niezbędni. I siedziby wszystkich Rodów zjednoczyć się muszą. Północ, Zachód, Południe, Wschód. Taka droga do Gwiazdy prowadzi. Tak Cztery siedziby zjednoczone odpór dać mogą Złu. Gdy w każdej z nich Człowiek Mocy połączy swe myśli z Resztą, w Noc gdy Księżyc za Cieniem się skryje, Gwiazda ukaże się, by przywrócić Światłość temu światu i Zło z tego świata przegnać..."
- Może to być dla was wielkim zaskoczeniem, a w szczególności dla Ciebie Altruisto. Niestety taka jest prawda. Przepowiednia już się rozpoczęła. Nie tak dawno temu zostałem posądzony przez moc mroku. Uderzono mnie z cienia w plecy. Moc była wielka i potężna. Na szczęście jakoś udało mi się przetrwać ten atak. Niestety nie ma więcej czasu do stracenia. Dlatego zebrałem was tutaj. Fei, twa pomoc będzie nieoceniona, a Twoje zdolności niezastąpione. Użycz mi siły w tej walce. Altruisto, Twoja wiara nigdy nie zachwiała się. Wspierasz doskonale bractwo swoją osobą, a Twoje zdolności manualne są niezastąpione. Również potrzebuję Twojej pomocy. Wraz ze mną, nasza drużyna posiada 3 członków.
Kic spojrzał po swoich partnerach, a jego twarz przybierała rysy na przemian złości i obojętności. Jego towarzysze też zaczęli zachowywać się nietypowo. Altruista ze zdziwieniem i zadumą na twarzy myślał nad sensem proroctwa i jego znaczeniem. Fei bardziej świadom obecnej sytuacji, spojrzał przez okno i dokładnie zrozumiał sens cieni wpadający przez nie. Milczeli dłuższą chwile. W końcu kic podjął dalszą część opisu obecnej sytuacji.
- Czasy są coraz gorsze. Fey, to Ty pierwszy wspomniałeś o przeludnieniu, głodzie, ubóstwie. Wśród ludzi zaczęły się również szerzyć epidemie i zarazy. Służby porządkowe nie dają sobie już rady, a chaos zaczął szerzyć się na ulicach miast. Ludzie zaczęli masowo migrować, a wiele z nich czeka pod bramami kościoła na naszą reakcję. Sytuacja staje się coraz gorsza z godziny na godzinę. Dlatego musimy niezwłocznie działać, jako jedyni ludzie, na których mieszkańcy tej krainy się nie zawiodą.
Na twarzy Patriarchy pojawił się krzywy grymas symbolizujący coś na wzór złości i lekkiego wzruszenia. Owy grymas znikł szybciej, niż się pojawił, a kic dalej kontynuował wypowiedź.
- Nie możemy zwlekać. Trzeba zacząć działać. Moja rodzina od pokoleń zajmuję się rozszyfrowywaniem świętych pism, psalmów, przysiąg, czy też proroctw. Dlatego jestem w stanie zagwarantować autentyczność tłumaczenia. Symbole klęski już zaczęły się spełniać. Nie ma już odwrotu. My również musimy spełnić naszą rolę w tej baśni. Proroctwo przypomina nam o czterech miejscach i czterech osobach mocy. Miejsca ta znajdują się w każdej siedzibie obecnego świata. Musimy dostać się do tych miejsc, zabezpieczyć je i odprawić odpowiedni rytuał. Niestety już teraz widzę kilka świetlnych przeszkód na naszej drodze. Dlatego też będziemy musieli działać razem, w grupie i razem zdobywać owe lokację. Do kościołu mamy swobodny dostęp, dlatego od teraz naszymi głównymi celami są siedziby zamek, herbaciarnia i twierdza. Od którego mamy zacząć? To będzie pierwszym efektem naszej narady, po czym niezwłocznie wyruszamy na ratunek światu… |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 30-11-2008, 14:15
|
|
|
Fei Wang Reed już otwierał usta, już napięły się jego struny głosowe, by odpowiednio zmodulować powietrze, gdy nagle poczuł wstrząs i z otwartymi ustami, z czego nie zdawał sobie nawet sprawy, spojrzał w Ciemność za oknem, która na setne części sekundy została wyparta przez Światło, by po chwili wydać się jeszcze Ciemniejszą. Wszyscy trzej zgromadzeni w sali poczuli niepokój. Być może każdy jakoś to sobie tłumaczył, ale przez wieki osamotniony Fei Wang Reed potrafił wyczytać informację z najmniejszego nawet zachwiania Równowagi. Przez chwilę ściągnął usta i brwi zmarszczył na monoklu i choć trwało to raptem mgnienie oka nie uszło uwadze jego kompanom.
- Fei... - zaczęli razem, po czym oboje zamilkli. Spojrzeli na siebie z lekkim zakłopotaniem, by ich wzrok spoczął w końcu na Fei Wang Reedzie. Reed skinął głową i usiadł na jednej z drewnianych ław. Trwał tak przez kilka minut, podczas których nic nie przerywało przytłaczającego swoją ciemną obecnością milczenia. W końcu delikatnym ruchem przekrzywił lekko głowę, zamrugał dwukrotnie i rzekł:
- Wygląda na to, że jeszcze zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić nieboska interwencja nie dała nam szans. Poczuliście to pewnie? No właśnie… Przez ostatnie wieki spotkałem się z czymś podobnym ledwie kilka razy, ale konsekwencje zawsze były tragiczne, nieboskie. Kic, widzę Twój niepokój – to przez falowanie mocy po ogromnym jego zaburzeniu. Gdy tylko zanikną oscylacje i moc znajdzie nowy punkt ‘równej wagi’ (nie: Równowagi), Ty, który dobrze znasz to miejsce, ten świat, powinieneś poczuć, jakie…
- Siedziby…! One zniknęły!! – Altruista bardziej zaaferowany był widokiem tak poruszonego Patriarchy, niż słowami, jakie wykrzyknął.
- No, nie tak do końca – poprawił Fei. – Niemożliwym jest, by one zniknęły, sądzę raczej, że zostały one przeniesione gdzieś między niezliczone wymiary. Tch…! Nieboscy… Nie wiem, co było ich celem, nawet nie wiem, czy ‘oni’ to osoby czy jakaś sama bezwymiarowa siła, ale zniknięcie siedzib stawia nas w bardzo trudnej sytuacji. Zło… Możemy spróbować stanąć mu naprzeciw o własnych siłach, choć nawet takich trzech jak my może być za mało. Owszem, jest jeszcze inna możliwość, o której może nie myśleliście – to wymiary. Podróżowanie między nimi nie jest łatwe nawet w pojedynkę, ale gdyby zgromadzić moc, jaka pozostała w tej świątyni, i naszą własną to moglibyśmy… uciec. Kto wie, może nawet udałoby się przenieść całą świątynię? Oczywiście byłoby to jednoznaczne z ostatecznym skazaniem tego świata na Zło… Przemyślcie to, ja tymczasem muszę udać się w pewne miejsce. Wybaczcie, że tak tajemniczo, ale w tej chwili nie jestem tego w stanie wytłumaczyć, a i czasu mamy coraz mniej. Wrócę jeszcze przed świtem.
Wstał i szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia. Ciężki dźwięk zamykanych drzwi, zwielokrotniony przez milczącą, pustą przestrzeń kamiennej komnaty, wznoszącej się aż na 30 stóp, i stłumiony, słabnący do ciszy odgłos kroków oddalającej się postaci wybiły w końcu Patriarchę z zamyślenia. Spojrzał na Altruistę. Nie zdziwił się – ten się uśmiechał… |
_________________
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A. Mickiewicz
|
|
|
|
|
Distant
Dołączył: 23 Cze 2003 Skąd: Somewhere in the world Status: offline
|
Wysłany: 01-12-2008, 10:27
|
|
|
Rozwinięto czerwony dywan i pomalowano trawę. W powietrze wystrzeliły sztuczne ognie. Radosne tłumy wiwatowały i pozdrawiały szacownego Patriarchę. Ten nieznacznym gestem dłoni i z deczka się uśmiechając odprawiał kolejne kolumny pochodu. Mijał kolejny rok od wielkiego przełomu. Rewolucji, która zaprowadziła nowy ład w multiświecie. Teraz czas na przemowę pomyślał patriarcha i już profesjonalnym krokiem podszedł do mównicy i sięgnął po plik notatek, których mógłby się powstydzić sam Castro gdy....
*tititittititi tititit titit*
Patriarcha otworzył oczy. Zamaszystym ruchem zrzucił budzik ze stołu. Znów stał z łóżka lewą nogą. Spojrzał zaspanym wzrokiem w lustro. "Sny o potędze..." - mruknął i sięgnął po ubranie. "Sny nie spełnione." - odburknęło lustro. Obcy głos wybudził kica z odrętwienia. Przeszywającym wzrokiem spojrzał w lustro. Kto narusza jego Sacrum?!
Człowiek? Nie, to nie mógł być człowiek. Niebieska skóra i oczy ibada. Tak jakby nieznajomy cały czas jechał na przyprawie. Do tego jeszcze te uszy. Może elf? Nieznajomy ubrany był w jadowicie zielony mundur. Uwagę kica przykuła odznaka na ramieniu. Oko wpisane w trójkąt. Symbol masoński? Kic nie znał tej symboliki.
- "Kim jesteś!?" -
- "Jam jestem początkiem i końcem. Jednym co jest wieloma. Jam jest odległym wędrowcem." - Nieznajomy prychnął. "Pff... patetyczne i w sumie na zły moment. Może inna zagadka. Byłem tym czym jesteś teraz? Hmmm, raczej nie... tym czym starasz się byc teraz." - Nieznajomy zaśmiał się do siebie. Pozbawiony wszelkiego hinta wyraz twarzy patriarchy pozwolił nieznajomemu kontynuować. - "Ahhh, tak. Rewolucjonista. Jednakże, nie tak nieziemsko nieudolny jak ty. Czasem myślę, gdzie są te czasy gdy prawdziwi rewolucjoniści byli prawdziwymi rewolucjonistami, gdy w dzień w dzień składano krwiste hekatomby z małych różowych pluszaków z Alfa Centauri co robią puff przy dotyku, a światy wybuchały od pstryknięcia moich palców." - Nieznajomy strzelił kostkami w dłoniach. Kic się wzdrygnął.
Patriarcha nabrzmiał od gniewu - "Pojawiasz się znikąd w moim domu. Obrażasz mnie, a teraz oskarżasz o nieudolność? Zaraz poczujesz co to znaczy lekceważysz patriarchę!" - Uniósł dłonie i zamruczał jakieś niezdrowe formułki. Powietrze zaiskrzyło ciemnością.
- "Zief. Magia, moc, potęga... poczucie misji. Wszystko to miałem i też zrzucałem w otchłań tych, którzy stali mi na drodze. Wszystko to było i minęło. Gdy w końcu uwolniłem się od zaszłych obowiązków i wypełniłem plan wszystko okazało się nic nie warte. Teraz jestem naprawdę wolny." - Nieznajomy machnął ręką. Złowrogie iskierki z zaklęcia patriarchy tak jakby uzyskały własne życie. Zapiszczały radośnie i rozbiegły się po pokoju paląc i mordując co było tylko pod ręką. Jeśli oczywiście iskierki mają ręce.
- "Przybywam z ostrzeżeniem chłopcze." - Niebieski spoważniał. - "Zbyt długo świat stał w miejscu i nie poddawał się zmianom. Długo też można wymieniać naszą dynastię mącicieli rzeczywistości, która popychała ten świat do przodu. Irenicus, ja, Zegarmistrz.... Czekaliśmy na następcę. "Niestety... ten okazał się rozczarowaniem." - Niebieski zgrzytnął zębami. - " Ja jednak liczę na coś więcej. Obstawiam, że coś możesz zrobić poza swoim marnym trawieniem... ekhem... istnieniem. Ucz się od swych poprzedników.... noobku!" - Niebieski zaśmiał się złowieszczo, mrugnął porozumiewawczo i zniknął zostawiając osłupiałego patriarchę. Pokój rozmył się we mgle. Patriarcha powrócił do swojego wątku... i zdał sobie sprawę, że w czasie gdy jego świadomość była gdzie indziej znacząco się poślinił....
---
P.S.
Z pozdrowieniami dla Seriki.
Post z serii ćwiczenia z mieszania wajchą w kotle wydarzeń dla początkujących. |
_________________ Never surrender, never give up...
http://forum.multiworld.pl - Nothing is impossible here
http://komiks.multiworld.pl - Komiks Multiworld ;3 |
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 01-12-2008, 16:36
|
|
|
Altruista widząc, że już się wszyscy się zebrali, wszedł po schodkach na mównice. Powiódł wzrokiem po licznie zgromadzonym tłumie. Na twarzy miał założoną srebrna maskę, której usta były wykrzywione w złowrogim uśmieszku. Altruista dostrzegł, że oprócz kapłanów i fanatyków, w tłumie znajdowali się też prości ludzie. W większości byli to ludzie biedni, szukający schronienia w bractwie. Nie czekając dłużej, altruista przemówił swoim donośnym głosem.
- Bracia i siostry. Pewnie doszły już was wieści dotyczące tajemniczego zniknięcia siedzib Wipu i Antywipu. Tak, wiem że jest to dziwne, ale teraz musicie poznać prawdę.
Altruista zrobił krótka pauzę i dodał. - Te siedziby zostały pochłonięte i porwane przez zło.
W tym momencie z tłumu odezwały się głosy zdziwienie, wszyscy zaczęli szeptać miedzy sobą, zaskoczeni tą dziwną informacją. Altruista uniósł rękę prosząc o ciszę, poczekał troszkę aż się uspokoją i zaczął mówić dalej.
- Tak bracia i siostry zło pokonało i zniszczyło te biedne grupy. My do ostatniej chwili chcieliśmy ich ratować, pragnęliśmy by wrócili na dobrą drogę -. Altruista widząc że tłum jest lekko poruszony jego przemówieniem, uśmiechnął się pod maską tajemniczo i rzekł dalej. - Wiecie wszyscy że nasz patriarcha, nasz kochający ojciec rozpoczął nawet świętą krucjatę. Tak do samego końca chciał ich ratować, wiecie dobrze, że wysłał rycerzy do siedziby Antwyipu. Lecz niestety spóźniliśmy się, zło wygrało.
- Tak i właśnie z tym złem musimy się teraz zmierzyć, musimy mu stawić czoło.
- Dzisiaj nad ranem to zło nawet się u nas ukazało. - Nie zwracając uwagę na szepty z tłumu, altruista mówił dalej. - Eminencja tego zła objawiła się naszemu Patriarchy.
- Zło w swojej naiwności śmiało mu grozić, śmiało mu dawać rady. Lecz nie obawiajcie się. Nasz patriarchę sobie z tym poradził, przegnał to zło. - Altruista rozłożył szeroko ręce. - Bracia i Siostry musicie być bardzo czujni, nie możecie się dawać nabierać na to co nam podszeptuje zło. To zło mówi o moralności, o zbiorze zasad. Chce nam wpoić co jest dobrze co jest złe. Nie ma nic bardziej złudnego. Te słowa o moralności są rodzajem maski, pod którą zło chowa swoje prawdziwe oblicze i intencje. My to oblicze dobrze znamy i wiemy jakie są jego prawdziwe intencję, tak bracia, te intencje to destrukcja, to czysty chaos! - Altruista znacząco podniósł głos. - A wy bracia znacie mnie i dobrze wiecie co ja skrywam pod swoją maską. - Altruista chwycił swoją maskę, ściągnął ją z twarzy i cisnął ją na bok. Spojrzał uważnie na tłum swoimi zielonymi oczyma, uśmiechnął się do nich życzliwie, i zaczął krzyczeć. - Bracia i Siostry, co widzicie gdy spoglądacie na moje oblicze!? Co one wyraża!? Jakie dostrzegacie u mnie intencje!? Pytam się was co widzicie!? Co widzicie! - Tłum zaczął mówić coraz głośniej – Miłość, praworządność, prawdziwą wiarę, szlachetność, - ktoś w tle krzyczał - nic nie widzę bo zasłaniają! Dobroć!
- Tak bracia. - Altruista po długiej pauzie kontynuował znowu. - To co wykrzykiwaliście jest naszą prawdziwą intencją, jest naszym prawdziwym obliczem i właśnie tym zamierzamy walczyć ze złem. Bo zło nie można złem zwyciężać. Pokonamy go swoim miłosierdziem. Czyli drogą kica. Która jest drogą do zbawienia, drogą do wniebowstąpienia, droga do nirwany. Nie ma innej alternatywy jest tylko ta jedna droga. - Altruista spojrzał teraz na prawo, na pusty tron.
- Patriarcho kic, objaw się swoim dzieciom, powiedz nam co teraz mamy robić.
Kończąc swoją kwestie altruista zszedł z mównicy i ruszył w stronę tłumu, zajmując w nim miejsce. Czekał na kica, wiedział że się pojawi i powie coś ważnego. Uśmiechnął się pod nosem tajemniczo, wsunął rękę do swojej kieszeni i zacisnął ja na niewielkim przedmiocie, który znalazł niedawno. |
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 01-12-2008, 17:25
|
|
|
Jeszcze wczorajszej nocy kic nie mógł wyjść ze zdumienia, do jakich efektów doprowadziła przeszkody bractwa. Gdy już ucichły rytmiczne uderzenia oddalającego się FWR, kic spojrzał na wpatrzonego w niego Altruistę i rzekł.
- Jak więc widzisz. Ciemność nie jedno ma imię, nie jedną zdolność posiada. Teraz, kiedy tylko my mogliśmy coś zrobić. Zrobić nic nie mogliśmy. – Kic wiercił przenikliwie jeden z obrazów wiszących tuż nad głową Altruisty dalej zagłębiając się w obecnej sytuacji. – Teraz musimy zadbać o nasz bezpieczeństwo. To co już się stało, to się nie odstanie, a bynajmniej nie bez ich… udziału. Trzeba zebrać ludzi i przygotować ich na najgorsze - w tym momencie Altruista chciał przedstawić swoją opinię, niestety zagłuszoną przez dalsze wywody kica – i to Ty zajmiesz się przygotowaniami… Ruszaj więc i już jutro rano chcę by wszystko było gotowe. – Altruista wstał bez słowa i ruszył ku wyjściu wiedząc, że nie czas na dyskusję. Jego kroki, jak na złość, zadudniły w głowie Patriarchy znów wprowadzając go w melancholijny nastrój. Pogrążony w swych myślach, kic próbował znaleźć lukę w dziurze. Niestety trudność tego zadania była wprost proporcjonalna, do irracjonalizmu czynności. Nie mogąc znaleźć ładu w swoich myślach, kic ułożył się do snu, wciąż błądząc w chaosie czarnych myśli.
Następnego dnia miał pewne objawienie, zwidy, czy nawet nawiedzenie nieudolnych poprzedników multiświata. Była to dla niego zabawnym zdarzeniem widząc, jak niezdarne istnienia próbowały pluć kwasem na tego, który ma jeszcze szansę. Szansę, której oni już mieć nie będą. Widział w ich oczach zazdrość i niepewność. Szyderstwo przez łzy i pychę przez próżność. Choć podczas zasypiania, Patriarchą wciąż był więźniem swoich myśli, to podczas zesłania, kic spał jak zabity. Wizję i przestrogi dziwnego przybysza były jak ironia. Ciemność i błękit w jednym miejscu zmieszać się chciały. Nadzieja i zawody przemówiły do kica sądząc, że wzruszy go ich porażka. Wstając z łóżka, kic otarł oznaki dobrego wypoczynku i zaczął się przygotowywać. Tym razem nic go nie nawiedzało, nic nie straszyło. Zasmuciło go to bardzo, będąc świadomym braku aktywności i bezczelnych cudzoziemców. Wędrując ku głównej hali i przysłuchując się rozpoczętej mowie przez Altruistę, kic znajdował nowe siły spoglądając w pięć cennych obrazów bractwa. Wychodząc na środek hali, Patriarcha rad był, że tym razem żadne symbole porażki i pogard z nim nie przybyły. Uciszył pobudzony tłum znaczącym gestem i przemówił do nich z poważną twarzą, uwidaczniającą również na przemian zmieszanie smutku, ale i radości.
- Witajcie ludzie dobre woli. – Rozpoczął z nutką nostalgii w głosie. – Miło mi was gościć wśród trwałych murów bractwa. Jak mówiłem, ciemność nadeszła. Przepowiednia spełniła się. Zło nadeszło. Dobre słowo już tu nic nie pomoże. – Nagle ton mistrza wzmógł się urastając do poważnego tenoru. - Musimy walczyć o bezpieczeństwo nasze, jak i wasze. Na szczęście wśród nas są potężni sojusznicy, którzy potrafią zadbać o nas wszystkich. Dzielny Altruista, nigdy nie podda się bez walki, a jego pasja i finezja potrafi zdziałać cuda. O zdrowie naszego ducha nikt lepiej nie potrafi zadbać, niż nasza Avalia, która wspiera nas swoją czystą magią. Nie zapominajmy też o wojowniczej księżniczce bractwa - Kitkara, która doba o nasze granice. Pamiętajmy również o walecznym Norrcu, który nie podda się przed narastającym złem. Wśród nas wielu jest jeszcze takich, którzy oddadzą swe życie dla wspólnego dobra… - krótka pauza zaowocowała cichymi szeptami wśród mniej cierpliwej części tłumu.- Ale, żeby chronić innych, sami również chronić się musimy. Szczególnie przed złem, przed ciemnością, przed niemocą i ateizmem. Dlatego też wśród nas powitać można nowych, praworządnych i potężnych członków bractwa. – Szmery nabrały na sile, a kolejna pauza tylko je wzmogła. Umilkły jednak błyskawicznie na gest Patriarchy. Powstała niezręczna cisza, ciągnąca się do granic możliwości. Wtedy to kic powiedział. – Naszym nowym sojusznikiem jest potężna osobistość. Znana nielicznym z naszego świata. Obecność Fei Wong Reeda wśród naszych braci jest dla nas niezwykłym szczęściem i nieuniknionym zrządzeniem losu. Będzie nas wspierał w sposób niezastąpiony i to on pomoże nam w tych trudnych czasach. Drugą i nie mniej istotną osobą jest mój oddany druh, Ryuuzaki. Jego błyskotliwość i intelekt pozwoli nam rozwiązać problemy, który do tej pory rozwiązać się nie dało. Witam ich wśród braci MAC, jako najwyższy przedstawicie bractwa. Od teraz zyskaliśmy potężną siłę i wspaniałych sojuszników w walce z siłami niemocy tego świata…
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Poszanowanie Seriki i jej kompanowi(?) - dziurawemu angielskiemu dżentelmenowi Distantowi.
|
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Ryuzaki
Smok Samurai
Dołączył: 12 Lis 2008 Skąd: nie wiem Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 01-12-2008, 23:28
|
|
|
Zarówno w kościele jak i przed nim zgromadziło si wiele ludzi. Wszyscy przerażeni tym co działo się wokół nich. Ludzie w różnym wieku czekali na słowo otuchy ze strony dzielnych braci i sióstr walczących w Świętym MAC. W pewnym momencie gdy Altruista kończył przemawiać przed kościołem pojawił się jakiś tajemniczy mężczyzna ubrany na czarno. Pewnym krokiem wszedł do głównej sali, przemaszerował między zgromadzonymi i ostatecznie zajął miejsce obok swych druhów, Altruisty i Kica.
- Witajcie przyjaciele! - krzyknął ściskając dłonie swych towarzyszy - Wszystko dzieje się tak jak przewidziałem.
Gdy Patriarcha skończył przemawiać na katedrze stanął Ryuzaki:
- Drodzy zgromadzeni. Wielu z Was znam od lat i jestem dumny, że mogę nazwać przyjaciółmi. Nasz świat zbrukało ohydne zło. Zło które zamanifestowało się ostatnio pochłaniając większość wyznawców szatana którzy próbowali się sprzeciwić naszej nieomylnej woli. Zaprawdę powiadam Wam jednak bracia i siostry! Nie spoczywajcie na laurach! Pełno plugawego pomiotu wciąż krąży po naszym pięknym świecie - tu urwał na chwilę zasmucony i dyskretnie wytarł łzę - Musicie pokazać, że i Wy jesteście prawdziwymi wyznawcami doktryn MAC. Uchwyćcie w dłonie broń jaką tylko zdołacie zdobyć i brońcie naszej jedynie słusznej wiary. Na potępienie skazany zostanie każdy kto w jakikolwiek sposób pomoże istocie na tyle nieczystej aby sprzeciwiać się woli wspaniałego Kica. Wszyscy razem musimy przygotować się na powrót sługusów zła. Wracam z długiej podróży, więc wybaczcie, ze tak szybko kończę. - choć cała mowę wygłosił energicznym i pełnym ekspresji głosem to na końcu dodał zupełnie spokojnie - Przy wyjściach ustawieni są bracia zbierający datki na rozwój Obsydianowej Kaplicy. Jeżeli nie macie przy sobie pieniędzy możecie zostawić swoje córki spełniając jedną z najwyższych zasług możliwych dla sympatyków niezrzeszonych. W zamian gwarantujemy pomyślne zbiory przez 3 najbliższe lata |
_________________ 10 razy upaść, 11 razy wstać... |
|
|
|
|
Alira14
Wielkie Prych
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Draminion gdzie normalnym wstęp wzbroniony!;) Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 02-12-2008, 14:43
|
|
|
Kolejna noc, gdy Patriarchę obudziło coś dziwnego. Jakby słoń w składzie porcelany postanowił poćwiczyć macarenę synchroniczną. Początkowo nie zobaczył niczego oprócz pustki i....pary zielonych oczu. Przywalił głową w przód łóżka.
- Nie przeszkadzaj sobie, ja tylko kradnę. - na ścianie poruszył się cień, po czym przeistoczył się w istotę płci żeńskiej, elfkę. Nie wyglądała jak kuzynka Legolasa. Ubrana w zielony kostium, posiadający dużą ilość kieszeni, miała długi czarny warkocz i dosyć bladą cerę. Nie przerywając mówienia, ciągle brała jakieś przedmioty i je chowała. Przyjrzała się dokładnie Patriarchowi.
- Wiesz to trochę smutne, że facet tytułujący się per "Patriarcha" nie może załatwić sobie do snu kilka catgirlsów.
- O czym ty...
- Wiem, wiem rano otrzesz oznaki dobrego wypoczynku. Będzie ci to potrzebne do szczęścia? - nie czekając na odpowiedź schowała kolejny przedmiot. - Zresztą nieważne. Facet z taką ilością fanatyków może sobie załatwić więcej tego typu...Wait, czy to przemowa? - ku wielkiemu zdziwieniu Patriarchy elfka chwyciła za czerwone pióro i zaczęła coś kreślić. - Wiesz, ja rozumiem, że wy Wielcy Przyszli Przywódcy Nowego Porządku musicie gadać bzdury o nieśmiertelnej mocy miłości i potędze prawdziwej przyjaźni, ale nie znam języka składającego się tylko z 200 słów. A jak będziesz gadał tak długie zdania, to nawet wierni zasną. Makaron gotuj w kuchni. Chociaż... Jak już przejmiesz władzę to będziesz mógł rozkazać spalić na stosie wszystkie słowniki synonimów jako "złe". Daj wcześniej cynk o tym, okej? Ostatni egzemplarz na czarnym rynku będzie wart fortunę!
Gdy tylko Patriarcha próbował coś powiedzieć, dziwna elfka topiła go rzeką nowych słów. Zaczęła grzebać w jego szafie.
-Raaaany, czy wychodzi jakiś miesięcznik "Przyszły władca świata" czy co? Nic tylko płaszcze, maski, płaszcze, maski...zaraz... czy to było różowe bolerko?! Nie mi oceniać. Przyszły Władca Świata z zeszłego tygodnia miał fioletowe buty na koturnach z narysowanymi serduszkami. To chyba jest teraz trendy. Maski...płaszcze...maski...płaszcze... No nie! Rynek jest tak tym przesycony, że nikt tego ode mnie nie kupi! To mi przypomina... - odczepiła się w końcu od nie swoich rzeczy i zaczęła przeszukiwać swoje kieszenie. - Cholender, gdzie ja to mam... O, jest! - wyjęła kartkę i zaczęła czytać - "Drogi Patriarcho/ Przyszły Władco Świata/ Niepotrzebne skreślić dostałeś ostrzeżenie z przeszłości, teraz Alira pokaże ci jak wyglądasz teraz. Alira, nawijaj" No więc... jesteś wyjątkowo kiepskim rewolucjonistom. Tacy jak ty padają szybko, tylko wcześniej zaczynają popadać w chorobę psychiczną, np. szukają dziury w dziurze. Jeżeli się nie zmienisz, skończysz tak jak reszta, a ludzie o twoim następcy będą mówić tak "Przynajmniej nie gada do dziur tak jak Kic". Zmień się , to twoja ostatnia szansa! A tę figurkę zabieram sobie na pamiątkę. -otworzyła dziurę wymiarową i zamierzała przez nią przejść, gdy coś sobie przypomniała - A, jakby ktoś ze strażników się pytał co to za hałasy, to przedawkowałeś grzybki halucynki, okej? Papatki! Miło się okradało! |
_________________ "Lepszy jest brak weny niż bycie Chuckiem Austenem"
Daria - Czy kiedykolwiek nasz wygląd nie wpływa na to jak nas oceniają?
Jane - Kiedy oddajesz organy do przeszczepu, no chyba, że to oczy
Daria, 2x06 -"Monster" |
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 02-12-2008, 16:03
|
|
|
Elfka już miała zamiar wejść do dziury wymiarów, gdy nagle poczuła, że ktoś położył na jej ramieniu dłoń. Obróciła się szybko myśląc, że ktoś ją może chce pożegnać. Jej oczom ukazał się wysoki ciemnowłosy mężczyzna, jego twarz mogła by nawet uznać za przystojną gdyby nie bladość jego cery. I ten właśnie mężczyzna uśmiechał się do niej szelmowsko i zaczął świdrować ją swoimi zielonymi oczyma, po czym dostrzegł na jej ubranku insygnia Wipu, po krótkiej pauzie przemówił do niej.
- No, proszę, proszę, a więc Wip do nas zawitał, ale niestety elfko herbatki u nas nie dostaniesz. - Widząc że dziewczyna chce coś powiedzieć, położył jej delikatnie palec na ustach i uśmiechnął się do niej drapieżnie. - Ciii spokojnie. Widzę, że nazbierałaś u nas trochę suwenirów. To bardzo dobrze, trzeba przecież mieć jakieś pamiątki, żałuje tylko, że nie mam przy sobie przewodnika po kościele MAC, to bym ci go chętnie podarował.
- Ale za to mogę ci podarować na pożegnanie coś całkiem innego i ciekawszego.
Kończąc ostatnią kwestię Altruista złapał ja za przeguby dłoni i przyciągnął ją do siebie.
Zaczął intensywnie wpatrywać się w jej elfie oczy hipnotyzując ją. Dziewczyna szarpała się, ale nie mogła oprzeć się jego silę, nawet nie mogła zamknąć oczu. Po krótkiej walce, uległa mu. Altruista ciągnąc za sobą zauroczoną elfkę podszedł do fotela i usiadł na nim. Przełożył ją sobie bezczelnie przez kolana i wymierzył w jej pośladki siedem klapsów. Po tym złym uczynku Altruista wziął delikatnie na ręce czerwoną jak burak elfkę i udał się z nią do dziury wymiarowej.
- Raz, dwa i trzy.- Po odliczeniu Altruista cisnął Alirę w dziurę wymiarową, która po przetransportowaniu dziewczyny zaraz znikła. Widząc, że nie ma już nic do roboty, wrócił do swoich obowiązków. |
|
|
|
|
|
Alira14
Wielkie Prych
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Draminion gdzie normalnym wstęp wzbroniony!;) Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 02-12-2008, 17:20
|
|
|
-A mówili, że podręcznik "Klony w trzy miesiące" niczego nie uczy-
mruknął pod nosem cień słuchający całe wydarzenie z drugiego końca pokoju. Jakoś czuła, że tutejsi nie mają poczucia humoru. Schowała się za cień szafy i otworzyła oczy. Wolała nawet się nie zastanawiać co do diabła Altruista robił w sypialni szefa. W końcu była mała i niewinna. Wzięła sobie cień figurki i przedostała się przez cieniowy wymiar do jednej ze swoich kryjówek.
- Trza będzie ukraść nowe składniki do klonów....Jakoś diabelstwa szybko się zużywają... |
_________________ "Lepszy jest brak weny niż bycie Chuckiem Austenem"
Daria - Czy kiedykolwiek nasz wygląd nie wpływa na to jak nas oceniają?
Jane - Kiedy oddajesz organy do przeszczepu, no chyba, że to oczy
Daria, 2x06 -"Monster" |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 02-12-2008, 20:09
|
|
|
Tłum zebrany w kościele grzecznie oddawał ciężko zarobione pieniądze i pozbawione i tak posagu córy na zbożny cel.
Pośród tłumu zaś....
przenieśmy się w inny poziom świadomości....albo nie. Spójrzmy na wszystko kilka razy szybciej.
Siedzący na bramie Cai spoglądał w dół na wiernych. Długie rude włosy powiewały na wietrze. Dramaturgii dodawał zielony płaszcz, powiewający dokładnie w drugą stronę.
Rudy nie pamiętał kazań. Przespał je, śmiertelnie znudzony, wtulony w bujny biust jakiejś wyznawczyni. Ludzie słuchający tych bredni byli tak pozbawieni wolnej woli, iż fakt, że jakieś wredne i małe korzysta z podołka kobieta zarejestrowała jako lekki ucisk klatki piersiowej. Nic nie straciła, a lis się wyspał.
Teraz, gdy przemowy się skończyły, naiwniacy poczęli hojnie składa datki. Nieco mniej hojnie rozdawali córki swe, a jeden od paru minut próbował przekonać zbierających iż to jego wyjątkowo brzydka córka, a nie niechlujnie umalowany syn.
-Bogowie, znowu.....- Caibre cierpiał dziś na wyjątkowego lenia. Niemniej sugestia przekazana przez aktualną żonę była jasna - papcio chciał działania.
....
Buchnięcie w trzy sekundy wszystkich staników w okolicach kościoła i zawieszenie ich na ambonie było miłą rozgrzewką.
Zobaczmy...
Sypialnia, w której pozostało dwóch facetów, z których jeden zajęty był swoimi obowiązkami.
Obowiązkami.
W sypialni.
Szefa.
Przeszukanie wszystkich kominków w okolicy zajęło lisowi dłuższą chwilę z popołudnia. Zwłaszcza jeden kominek był wyjątkowo interesujący, dzięki mądrością życiowym i praktycznym poradą w kwestiach życia intymnego wyrytych na ścianach... zatrzymał rudego na chwilę i trzy sekundy.
Pierwsze co zauważył. to fakt, iż tutaj nie ma monopolu na zielone oczy. Wydawało się iż wszyscy je tu mieli, wpatrywali się nimi w głębie dusz, świdrowali nimi i robili inne dziwne, a być może i nieprzyzwoite rzeczy.
...
O czym to ja... a tak.
Rudy siedział w kominku, niewidzialny dla ludzkich i nieludzkich oczu. Bo ogień w kominku nikogo nie dziwi, prawda?
Czekał.
Zmoderowano.
IKa |
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 02-12-2008, 22:58
|
|
|
Po powrocie do swojej komnaty, kic zasiadł przed biurkiem. Zebrał myśli, wypowiedział odpowiednią regułkę i przed jego oczami ukazała się owalna księga. Ostrożnie uchylił ciemnobrązową okładkę księgi i przekartkował kilkanaście stron. Wśród własnoręcznych zapisków można było dostrzec kilka fragmentów nagłówek takich jak „Waleczny wiatrak”, „Bitwa o wolność”, „Bojaźliwy Zerg…”. Przekartkowywał tak do pustej strony. Spojrzał na białą kartkę i zamyślił się… po zacisnął dłoń, skupił moc i wyprostował wskazujący palec i zaczął nim pisać, choć miejsce na tytuł zostawił puste.
„Legendy, to opowieść ludzi zdolnych czynić cuda i walczących dla dobro ze złem.
Kłamstwo jest nie jest dobre, ale złem też nie jest.
Wojna jest złem, które tworzymy.
(Akt IV. Oczyszczenia Niewiernego.)
Wczoraj spotkałem kłamstwo, dzisiaj spotkałem Wojnę, a Legenda przybyła do mnie.
A więc czym jest dobro, czym jest zło?
Ostatnio wiele osób mnie nawiedza w nocy… sam nie wiem czy w ogóle to są żywe postacie, zjawy, czy zakrzywienie magii. Wspominają mi się czasy z przeszłości. Wtedy istoty astralne, istoty sfer prześladowały mnie. Wojna. Walka. Śmierć. Nieumarli. Magia. Portal.
Jeden krzyczał o niespełnionych żądzach, druga kradła. Jeden wyliczał wady, druga ciuchy. Jeden wspominał o przeszłości, druga o przyszłości. Jeden ostrzegał, druga ostrzegała. Ostrzegali i naciskali. Zmień się, przeistocz się, popraw się, polepsz się. Zaiste, byli zatroskanymi ludźmi, skoro postanowili radzić mi i pouczać mnie podczas snu. Chciałem im jakoś się odwdzięczyć.
Pan niestety nie dał mi okazji. Przypodobał sobie moje lustro i na złość pozostał tam do końca. Za to Pani była bardziej zuchwała. Postanowiła okazać się we własnej osobie. Postanowiła też oczyścić moje szuflady ze zbędnych szmat. Cóż za altruistyczne zachowanie.
Propos Altruisty, ten jak zawsze na telepatyczne wezwanie, stawił się w moim pokoju i wskazał drogę wyjścia przybyszce. Ta sprytnie zabezpieczona się klonem, ale niestety i te dziwactwa nie były mi obce. Bez problemu udało mi się odczytać mistyfikację. Kulę pełną magicznej energii leżącej na biurku, nasyciłem hipnotyczną-iluzją. Zarejestrowała plan wydarzeń, jakie zaserwował Altruista naszemu gościu, po czym, jak opóźniona pułapka, niezauważalnie uczepiła się cwanej elfki podczas jej ucieczki. Zapewne zaskakujący musiała mieć widok twarzy, kiedy zaklęcie uwolniło się, a urok zadziałał, ukazując jej wydarzenia z perspektywy klona (Notka: Ból umysłu = Ból fizyczny). Pomijając już kwestię nieszczęsnej elfki, dobrze zrobiłem, że ostrzegłem Altruistę po ostatnim wypadkach.
Wracając do tematu dzisiejszego wpisu. Dobro i zło. Elfka wspominała coś o tym. Synonimy zła się jej zachciało, a w ogóle na dobro zwrócić uwagi nie raczyła. Ironia tych, którzy nie znają potęgi słów.
Zło – jakże prostym słowem jest. Jego wymowa taka przejrzysta, czytelna i czysta. Trzy litery i już mamy opis tego, czego w czterdziestu ciężko schwytać. „Zło”, czyli chaos, pożoga, cierpienie, apokalipsa, zazdrość, bezprawie, niewierność, niebezpieczeństwo, mściwość, zachłanność. Tyle synonimów jest zła, ile cierpienia człowiek może stworzyć. Tyle słów jest dla zła, ile istnień jest na ziemi. Tyle wyrazów jest dla zła, ile gwiazd na niebie. A więc zło jest tym, z czym walczymy w całości i z każdą jej częścią. Dlatego złem go zwać będziemy.
Dobro – to przeciwstawieństwo zła (problem poruszony wcześniej).”
Kończąc ostatnie słowo, kic odetchnął głęboko, spojrzał raz jeszcze i zamyślił się znów. Tym razem nic więcej dodać już nie chciał. Jednak istniało jeszcze jedno wolne miejsce. Miejscem tym był obszar przeznaczony na tytuł dzisiejszego wpisu. Patriarcha długo nad nim nie myślał, a magia wręcz cisnęła się na papier. Tytułem niezapomnianego wpisu był „Złowrogie zło”. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 02-12-2008, 23:23
|
|
|
Spora ilość staników na ambonie i zatrważająca liczba zawstydzonych dziewcząt oraz mile połechtanych, choć udających zmieszanie, pomarszczonych moherów mogła oznaczać tylko jedno - pojawienie się lisa.
"Będzie się działo." pomyślała Chimeria chowając kosmyk wiedźmio rudych włosów pod welon zakonnicy. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie cosplayować pingwina, lecz w tym mieście okazało się nader opłacalne. Ustawiwszy niewielki stragan w strategicznym miejscu niedaleko kościoła sprzedawała wykonane z najgorszego materiału, lecz doprawionego magią, dewocjonalia po wygórowanych cenach.
-Oh, cóż za wspaniała rzecz! - zachwyciła się kobiecina w zacnej sukni, po czym wskazała na błyszczący się jak psu j... oczy krucyfiks.
-O tak siostro. -Chimeria teatralnie wykonała lekki pokłon i wzięła krucyfiks przez jedwabną chustkę i zaświeciła klientce przed oczami. -Sam Patriarcha święcił i błogosławił zaledwie kilka krucyfiksów, a to jest już ostatni jaki mam.
Te słowa zawsze działały i kobieta bez wahania wyciągnęła sakiewkę. Ta wyglądała dość marnie, więc Chimeria po przyjęciu jej zrobiła kwaśną minę i wzrokiem smutnego psa spojrzała na nabywczynię kawałka metalopodobnego wyrobu. Gdyby sprzedawała stuff jako zwykła handlarka, owo spojrzenie nie zrobiłoby na kobiecie wrażenia. Jednak zawiedziony wzrok siostry zakonnej speszył obywatelkę miasta, co zaowocowało jeszcze paroma złotymi monetami.
-Bóg zapłać. -odpowiedziała Chimeria i widząc, że z tej kobiety już nic nie wyciągnie odprawiła ją ręką w stronę kościoła. Zaraz po niej przytoczył się mężczyzna, wyglądający na zmartwionego i roztrzęsionego.
-Czy coś ci dolega mój bracie? - spytała wietrząc zarobek i schowanymi za sobą rękami majstrowała kolejne dewocjonalia.
-Długo by opowiadać siostro. - skłonił jej głową na powitanie.
-Proponuję więc udać się do kościoła, tam zawsze odnajdziesz odpowiedź na wszystkie twoje pytania i wątpliwości. A i Patriarcha oraz zakon jest gotowy do wysłuchania spowiedzi.
Na słowo 'spowiedź' mężczyzna zadrżał, a jego twarz przybrała wyraz rozjechanej żaby.
-Na pewno pomoże ci trochę boskiej bliskości. - wiedźma przerwała milczenie jakie między nimi zapadło i wyjęła w chusteczce krucyfiks. Dokładnie taki sam jaki sprzedała przed chwilą kobiecie. - Święcony przez najwyższego sługę Bożego. Już ostatni... -uśmiechnęła się zapraszająco.
Puszysty ogon zamiótł brudną podłogę w niewielkim pokoju na strychu, gdzie zatrzymała się fałszywa zakonnica. Chimeria wyglądała przez okno siedząc na potężnym worku złota, który stał obok pięciu innych. Łóżko chwiejnie leżało na czterech pozostałych, a mniejsza sakwa wypełniała poduszkę.
"W zasadzie zarobiłam już tyle, że mogłabym kupić ten kościół." - westchnęła cicho do siebie.
Chimeria miała dylemat. Raczej nie dramatyczny.
Odpuścić sobie to miasto, w którym Patriarcha byłby nawet w lodówce, gdyby je mieli, i ruszyć dalej, czy też zostać i poczekać. Ta druga opcja narodziła się dziś, gdy niespokojny wiatr przywiał swąd zmian i obecności przynajmniej jednego delikwenta szerzącego chaos. Mogło być ciekawie.
Ciekawiej niż teraz, bo już nawet codzienne wypełnianie nocnika intensywnymi płynami podwładnych Patriarchy zaczynało być nudne.
-Hmpf. - Chimeria potrzepała chwilę wilczym uchem, poprawiła bariery ochronne wokół pokoju i sięgnęła po monetę. - Lewy profil Patriarchy jadę dalej. Prawy profil, jadę dalej. Jak stanie na kancie to zostaję, a jak zawiśnie w powietrzu to robię rozpierduchę. |
|
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 02-12-2008, 23:28
|
|
|
Gdyby Caiemu nie zasłaniał ee... horyzont to by widzial ze Aria też słuchala kazań... znaczy starała sie ... znaczy... uderzała głową w mur
- Nieeeeeeeeee.... Co ojciec sobie wyobraża? "Szukaj tego to tak długo i bez sensu gada to ten" ALE ICH TU JEST TRZECH! jeszcze mi mówi "masz dyktafon mała będziesz to nagrywać damy do archiwum"50 godzin- Bo tyle Arii sie wydawalo że te kazania trwały- zmarnowane! T__T Jak mi każe jeszcze raz tego sluchać to opuszczam Agende Ale dobra.. widze że mam wolny wybór to wybieram patriarchę. Zalukam jak sobie tam chłopak mieszka.
Mazoku to demony, ale znają podstawy wychowania, Aria nie pojawiła sie w sypialni patriarchy tylko spacerowała po korytarzach możliwie blisko by być gotową na ewentualne wyciągnięcie Caia/innych z tarapatów od tytułem "Co z tego że jesteś iluzją i tak cie zabije" albo z umiejętności "widze cie choć cie nie widać" albo z ostatnio popularnego czaru o nazwie "nie wiem co to za atak ale go pokonuje"
Aria skończyła studia o tych czarach, atakach i umiejętnościach z tytulem profesora zwyczajnego dlatego wiedziała że żaden nawet najlepszy strój, ani też najlepsza iluzja na świecie nie oszuka takiego typu jak co owi z kazań.
...
Jednak nikt cie nie odkryje jak będziesz w pudle Snake'a z metal geara.
Nikt. |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|