Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Legend of Galactic Heroes |
Wersja do druku |
vries
Dołączył: 13 Cze 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 01-04-2009, 18:39
|
|
|
Galnea napisał/a: | aczej tak - o domniemanym nieślubnym (?) synu Ajmana już kiedyś wspomniałam. Tak czy inaczej na razie nie widzę innego kandydata. Dobrze, że Bal się wyrobił, bo po pierwszych odcinka, w których występował nie spodziewałam się po nim za wiele. Chciałabym zobaczyć go w akcji, jeśli Idris faktycznie obali Ajmana i zajmie jego stołek. |
To pewnie nie jest takie proste. Patrząc na odcinek o Idrisie, wiedać było, ze go ociec typowany na głowe rodu nie był pewien, czy jego syn będzie kolejną głową rodu. Bardzo możliwe, że urodzenie nie jest tutaj najważniejsze.
Czemu, oj czemu, Zarlishu drogi, nie utłukłeś tego Fana. Teraz mama musi płakać a i widzowie w pełni zadowoleni nie są. |
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 01-04-2009, 18:48
|
|
|
O, Arybatha ma przeeeesłanie słusznych rozmiarów. Ciekawe, czy to od tej herbatki mu (jej) tak urosło? A Jouslain nawet sympatycznie wyszedł. Teraz we dwójkę byliby całkiem uroczą parką ("Tytania sama ga miteru").
Cytat: | Dobrze, że Bal się wyrobił, bo po pierwszych odcinka, w których występował nie spodziewałam się po nim za wiele. Chciałabym zobaczyć go w akcji, jeśli Idris faktycznie obali Ajmana i zajmie jego stołek. |
Bal mógłby wyjść na bardziej dynamiczną postać, może nie na drugiego Zarlisha ale jednak kogoś, kto byłby bardziej skłonny do gwałtowanych działań niż opanowany i zdystansowany do wszystkiego Jouslain.
A, co do amvek z Tytanii. Niestety, ja tu odpadam, bo mam Tytanię w mpgach, a tego formatu Windows Movie Maker nie obsługuje. |
|
|
|
|
|
Galnea
Wierna Imperialistka
Dołączyła: 31 Mar 2009 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 01-04-2009, 18:53
|
|
|
Ok, z tym że w momencie kiedy ojciec został ranny i starał się o przekazanie tytułu, Idris miał 14 lat. Mimo wszystko, powierzanie takiemu dzieciakowi jednej z najważniejszych funkcji w kosmosie nie byłoby najlepszym pomysłem (inna sprawa, że w tym samym czasie Aryabatha i Jouslain mieli 17 lat, a Zarlich 16. Zastanawiam się, w jakim wieku uzyskuje się tam pełnoletność). Potem (czyli 5 lat później) odniosłam wrażenie, że podeszli do tego bardziej ambicjonalnie - jak masz zostać Diukiem, to za zasługi, a nie z łaski Clanlorda. Bal nie dość, że jest starszy, to jeszcze udowodnił, że ma łeb na karku.
No, chyba, że Idris jako ewentualny nowy szef zaprowadzi nowe porządki i usunie osobę, która już raz weszła mu w drogę.
Cytat: |
O, Arybatha ma przeeeesłanie słusznych rozmiarów. Ciekawe, czy to od tej herbatki mu (jej) tak urosło? A Jouslain nawet sympatycznie wyszedł. Teraz we dwójkę byliby całkiem uroczą parką ("Tytania sama ga miteru"). |
Aryabath(k)a ma jak dla mnie trochę zbyt jaskrawe oczy. Co nie zmienia faktu, że faktycznie, wyglądają ładnie. Jak będzie przerwa wielkanocna, to zrobię własne wersje i gdzieś wrzucę. |
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 01-04-2009, 21:57
|
|
|
Cytat: | No, chyba, że Idris jako ewentualny nowy szef zaprowadzi nowe porządki i usunie osobę, która już raz weszła mu w drogę. |
Nie wydaje mi się, by miał skrupuły bądź wątpliwości natury moralnej, aby to uczynić. Jako jedyny z całej bandy postawił sobie jasny i konkretny cel - zostać clan lordem, i na drodze ku realizacji tegoż będzie eliminował wszystkie przeszkody. Dlatego też uważam, że nie zawahałby się zabić swojego dobroczyńcę (jakim był Ajman). Co do Bala, to w końcu już raz próbował, ale jedynie szczęście (znaczy się scenarzysta) uratowało tamtego. Drugi raz błędu by chyba nie popełnił. Choć teraz będzie musiał poczekać na bardziej sprzyjającą okazję.
Przy okazji, Lydia i Bal to już chyba oficjalny pairing. Swoją drogą, w stosunku do wersji książkowo - artbookowej http://img26.imageshack.us/my.php?image=tytania003.jpg (swoją drogą, powinien zaktualizować recenzję tego artbooka, bo gdy go kupiłem i recenzowałem, nie miałem pojęcia, co to jest Tytania i nie napisałem o tym) Lydia w anime wygląda dojrzalej i dużo lepiej, nawet jej dziecięce bądź co bądź zauroczenie Balem nie wygląda tak naiwnie i szczeniacko, jakby to mogło wyglądać, gdyby zachowano projekt Katsumi Michihary. |
|
|
|
|
|
Galnea
Wierna Imperialistka
Dołączyła: 31 Mar 2009 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 01-04-2009, 22:23
|
|
|
Grisznak napisał/a: | Co do Bala, to w końcu już raz próbował, ale jedynie szczęście (znaczy się scenarzysta) uratowało tamtego. |
Plan w sumie był dobry - Jouslain pójdzie na pogrzeb, ja złapię Hyulicka. W sumie, mimo, że polubiłam Bala, miałoby to tę zaletę, że Fan najprawdopodobniej wypadłby z gry, dzięki czemu Zarlich by jeszcze trochę pociągnął.
Jeśli chodzi zaś o samego Idrisa - ciekawe było obserwowanie, jak bardzo się zmienił przez te wszystkie lata (poza tym, że poprawiła mu się fryzura). Kto wie, czy gdyby jego ojciec nie pożył trochę dłużej, nie mielibyśmy w nim faktycznie najlepszego kandydata na clanlorda. I ten jego kompleks wieku.
Cytat: | Lydia w anime wygląda dojrzalej i dużo lepiej, nawet jej dziecięce bądź co bądź zauroczenie Balem nie wygląda tak naiwnie i szczeniacko, jakby to mogło wyglądać, gdyby zachowano projekt Katsumi Michihary. |
Lydia niby ma mieć 10 lat, ale w anime jej zachowanie i wygląd nijak by się nie miały do wieku. Obstawiałam ją raczej na coś około trzynastki. |
|
|
|
|
|
Galnea
Wierna Imperialistka
Dołączyła: 31 Mar 2009 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 14-04-2009, 23:26
|
|
|
Po pierwsze, to skończyłam LOGHa. Jednym słowem - wow!
Z kolei trochę rozwijając wypowiedź, to było świetnie i mimo długości nie żałuję zapoznania się z tą serią. To była jedna z tych historii (nie tylko anime) gdzie mimo sporej liczby bohaterów wielu naprawdę dało się polubić, ich losy interesowały, a śmierci bolały (gdzieś w trakcie drugiej serii założyłam, że z tych główniejszych przeżyje tylko Mittermeyer - i w zasadzie dużo się nie pomyliłam). Wiele scen autentycznie wzruszało, ale nie wyczuwało się w nich sztuczności. Dla mnie chyba taką najbardziej poruszającymi scenami było oczekiwanie rannego Reunthala na przybycie przyjaciela, sama końcówka z Felixem chwytającym gwiazdy i finał bitwy przy Mar-Adetta (tej z Bucockiem).
Niestety Gaideny i kinówki będą musiały poczekać co najmniej do końca maja, bo jak znowu zacznę okupować łącze, to rodzeństwo w podzięce uraczy mnie po raz kolejny D. Gray Manem, a to by było straszne. Może zobaczę co z tym Geassem.
Po drugie - wrzucam, tak jak zapowiedziałam, to co udało mi się wygrzebać z odmętów wiki (zastrzegam przy okazji, że gdzieniegdzie mogłam się pomylić/źle zrozumieć). Jak kogoś zaciekawi, co nas ominęło to dobrze, a jak nie to przynajmniej się przyda Grisznakowi do pisania ewentualnej kontynuacji.
Dla zachowania jakiegoś porządku, będę pisać wg postaci.
Ajman - lat 40, 8 Clanlord w historii Tytanii. W przeciwieństwie do trzech ostatnich poprzedników, stara się wrócić do korzeni rodu, przez co nazywany jest czasem Nurim II (Nuri to ten Clanlord, którego uwielbia Idris). Przy okazji świadomy faktu, że zbyt potężna Tytania ulegnie rozkładowi. Co do wyboru następcy, to wydaje się wyznawać teorię, że najlepszym systemem będzie danie stanowiska Aryabacie, podczas gdy Jouslain będzie mu pomagać. (Nawiasem mówiąc, to Jouslainowi akurat ten pomysł bardzo odpowiada.)
Jouslain - lat 27. Mimo, że nie jest najprzystojniejszy z całej gromady, jednak posiada silną, wywierającą wielkie wrażenie na innych osobowość, co zresztą wykorzystuje z powodzeniem w dyplomacji. Z drugiej strony posiada małe doświadczenie w walce i nie jest najlepszym dowódcą. Oficjalnie kawaler, nieoficjalnie związany z Francią, która początkowo była tylko pokojówką, a obecnie jest jedną z najbardziej zaufanych osób.
Po wydarzeniu, w którym brali udział Bal'ami, Lydia i Radomerz, jego napięte stosunki z Idrisem przemieniły się w otwartą wrogość. Doprowadziło to do tego, że po śmierci Zarlicha, porażce na Valgyasu i zbytniemu wybiciu się młodszego zdecydował się zbuntować przeciwko Uranienoborgowi.
A teraz taka uwaga genealogiczna. Jak wiadomo Aryabatha i Jouslain są kuzynami (konkretnie - ich matki są siostrami). Okazuje się jednak, że jest to tylko wersja oficjalna, gdyż tak naprawdę są... braćmi - mają wspólnego ojca. Który z nich jest tym nieślubnym - nie wiem.
Aryabatha - lat 27 (co więcej - urodził się w tym samym miesiącu co Jouslain). Spokojny, szarmancki, bardzo przystojny (w powieści jest powiedziane, że "był piękny urodą dzieła drugorzędnego artysty, który chciał się bardzo przypodobać panu"), niestety o dość nudnym charakterze. Ze wszystkich Diuków ma największe wojskowe doświadczenie, ale z drugiej strony ma skłonności do niedoceniania się i wpadania w dołki psychiczne. Walczy zgodnie z zasadami sztuki wojny, stosując podręcznikowe zagrywki, za to unika nieczystych zagrań i stara się w jak największym stopniu oszczędzać ludność cywilną. Wykorzystał to cheater Fan, najpierw pokonując go pod Cerberusem, a potem na Valgyasu. W wyniku uszkodzenia systemu nawigacji doszło do kolizji i Aryabatha został ciężko ranny, przez co nie był w stanie wziąć udziału w naradzie, gdzie doszło do starcia między dwoma pozostałymi Diukami. Aryabatha przyłączył się do buntu Jouslaina (czy kogoś dziwi, że nie chciał pozostać na terenie idrisozależnym?).
Pomimo małej przebojowości, mniej więcej dziesięć lat temu miał romans z niejaką Edną Frederiks(?), jedną z nielicznych kobiet w siłach zbrojnych Tytanii. Niewiasta ta była jednak ambitna i nad miłość preferowała karierę, w związku z czym uczucie nie przetrwało długo. Po rozstaniu Aryabatha się załamał, z czego jak zwykle wyciągnął go Jouslain, będący zresztą (poza bezpośrednio zaangażowanymi) jedyną osobą wiedzącą o romansie. Aryabatha później już z nikim się nie związał. Aktualnie Edna ma stopień pułkownika i jest kapitanem Austry.
Zarlich - lat 26. Drugi z dowódców Tytanii, z charakteru raczej gwałtowny i czasami grubiański. Uwielbiający walkę, przez swoich podwładnych (bezwzględnie lojalnych i posłusznch) podziwiany za odwagę (często graniczącą z brawurą). W czasie bitew dąży do całkowitego zmiażdżenia przeciwnika w czasie szybkiego i gwałtownego ataku, jednak potrafiący zareagować na zmienną sytuację na polu bitwy.
Idris - lat 24. Specjalista od intryg i polityki, jednak bez doświadczenia w walce. Od początku nie kryjący się ze swoimi poglądami na temat tego, kto powinien zastąpić Ajmana, przez co raczej nielubiany przez pozostałych Diuków i dwór cesarski (zresztą ze wzajemnością). Z wyglądu przystojniejszy nawet od Aryabathy, błyskotliwy i zdolny, za to skrajnie egocentryczny. Nie wierzy w zdolności podwładnych i nie ufa innym, wychodząc z założenia, że wszystkiego musi dopilnować sam.
Za swojego największego rywala (całkiem słusznie) uważa Jouslaina, zwłaszcza od czasu wypadku z Lydią. Chcąc przyspieszyć wymianę na stanowisku Clanlorda, przeprowadziła zamach na Ajmana (a jednak), który jednak przeżył, ale niebawem abdykował. Wychodzi na to, że po buncie Jouslaina Idris został jedyną osobą na podwórku, jednak od tego czasu zaczął przejawiać pewne braki w dostosowywaniu się do sytuacji (w przeciwieństwie do Aryabathy, który chyba wreszcie wziął się w garść). Z drugiej strony doszedł do wniosku, że czasami jednak warto słuchać innych. (Tutaj jeszcze taki komentarz - znalazłam swego czasu blog, na którym autorka zapisała swoje spostrzeżenia odnośnie powieści. Zauważyła, że w książkach wyraźnie da się odczuć różnicę w zachowaniu starszych Jouslaina i Aryabathy i młodszego Idrisa, mniej dojrzałego psychicznie. Zwróciła przy tym uwagę, że z upływem czasu u tego ostatniego pojawiają się przejawy dorastania i stabilizowania charakteru. Niestety, blog został jakiś czas temu usunięty.)
Idris mimo, że w polityce potrafi być zimny i bezwzględny, to w życiu prywatnym okazuje się zaskakująco słaby. W pewnym momencie związał się z Teodorą, nieślubną córką jakiegoś hrabiego. W zamian za włączenie do klanu i zaszczyty, zamierzał użyć jej jako narzędzia w intrydze. Czym grożą takie układy z kobietami przekonał się Kesselring i ciekawe, czy Idris nie skończy podobnie - zwłaszcza, że Teodorą jest też zainteresowany Radomerz (który podobno nie jest aż takim idiotą jak w anime).
Bal'ami - tutaj tylko wspomnę, że pod koniec przyłączył się do buntu Jouslaina.
W zasadzie to już wszystkie co ciekawsze fakty. Ponieważ uważam, że there is no Fan in Tytania, to nie będę się rozwodzić za bardzo ani o nim, ani o jego kompanią. Mam nadzieję, że da się coś zrozumieć z tego, co napisałam. |
|
|
|
|
|
RappaR
Dołączył: 02 Paź 2008 Status: offline
|
Wysłany: 18-04-2009, 22:13
|
|
|
Jestem po 25 odcinku. Akcja z obezwładnieniem Zarlisha to po prostu WTF. Czy to Kenichi albo inne anime o sztukach walki? Rozumiem, że mógł z 2 po walce jakieś, ale z 10 pokonać w 20 sekund? Strachan by miał problemy z wyrobieniem takiego tempa. |
|
|
|
|
|
Galnea
Wierna Imperialistka
Dołączyła: 31 Mar 2009 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 27-04-2009, 21:45
|
|
|
Może wpadł do kociołka, kiedy był mały?
A tak poważnie, to tacy Schenkopp, czy nawet Ovlesser też potrafili samodzielnie rozgromić oddział wrogów. W przypadku Zarlicha bardziej fascynujący jest jego metabolizm, pozwalający mu dość sprawnie funkcjonować przy braku tlenu. Jakaś chemosynteza, czy co?
Pojawiły się okładki kolejnych DVD:
4
5
Na razie czwarta podoba mi się najbardziej. |
|
|
|
|
|
Morg
Dołączył: 15 Wrz 2008 Skąd: SKW Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 27-04-2009, 22:10
|
|
|
Ano. Szczerze muszę przyznać, że Rosen Ritterzy w którymś momencie zaczęli mnie lekko irytować - ja rozumiem oddział specjalny, etc., ale nie przesadzajmy... inna sprawa, że w tych momentach akurat coś im nie wychodziło - że przypomnę pojedynek Schenkoppa z Reuentalem, będący jedną z tych scen, które polubiłem najbardziej.
Co do Ovlessera... dla mnie jego historia była swoistą esencją charakteru Obersteina - rozprawił się z nim dość okrutnie, maksymalnie wykorzystując jego brak inteligencji do celów politycznych. To właśnie powoduje, że, za Chińską Republikę Ludową nie jestem w stanie Obersteina polubić, mimo że uważam go za bardzo dobrze skonstruowaną postać.
Co do okładek - owszem, czwarta jest świetna, Ajman w tle wygląda genialnie (choć ma chyba nieco zniekształconą twarz). |
_________________ Świadka w sądzie należy znienacka pałą przez łeb zdzielić, od czego ów zdziwiony wielce, a i do zeznań skłonniejszy bywa. |
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 27-04-2009, 23:10
|
|
|
Nom, czwarta cacy, zuy knuj ze stylowym pistoletem, w pozie jak po pojedynku i zamyślony dziad wyszli nader efektownie. Bal i Lydia też sympatyczni, nie powiem, ale jednak czwarta ma charakter (podkreślony profilem Ajmana). |
|
|
|
|
|
Galnea
Wierna Imperialistka
Dołączyła: 31 Mar 2009 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 28-04-2009, 21:36
|
|
|
Morg napisał/a: | Ano. Szczerze muszę przyznać, że Rosen Ritterzy w którymś momencie zaczęli mnie lekko irytować - ja rozumiem oddział specjalny, etc., ale nie przesadzajmy... |
O, czyli nie jestem jedyną osobą, którą to denerwowało.
Cytat: | inna sprawa, że w tych momentach akurat coś im nie wychodziło - że przypomnę pojedynek Schenkoppa z Reuentalem, będący jedną z tych scen, które polubiłem najbardziej. |
Też lubię tą scenę, mniej więcej od tego momentu naprawdę zaczęłam doceniać Reunthala - miło było zobaczyć, że Admirałowie nie tylko siedzą i wydają rozkazy, ale też jakowąś krzepę mają. I cały czas uważam, że to pan Dziwnooki zasłużył na zwycięstwo.
Co do Obersteina - to rzeczywiście nie jest postać łatwa do polubienia, ale ja akurat mam do niego pewien (nie wiem, jak to lepiej określić) szacunek. Jak by nie patrzeć, był geniuszem w kwestiach politycznych, a przy tym wszystkie swoje działania podporządkował zabezpieczeniu pozycji Reinharda i utrzymaniu wizerunku nowej dynastii bez skazy, odwalając całą brudną robotę i ściągając na siebie nienawiść innych (co przede wszystkim odróżnia go od takiego Idrisa, który gra przede wszystkim na siebie). Przy okazji jest w tym konsekwentny, co widać zwłaszcza na koniec, kiedy poświęca się by Keiser zmarł w sposób naturalny, a nie jako ofiara zamachu. Swoją drogą było to chyba dla niego najlepsze wyjście z sytuacji, bo jakoś wątpię, żeby po śmierci Reinharda reszta Admirałów chciała go dłużej tolerować.
Wracając do okładek, to poza czwartą lubię jeszcze trzecią (to ta z Aryabathą i Jouslainem, jest podlinkowana gdzieś wcześniej). Nawiasem mówiąc, to jak na razie Jouslain ma największego pecha do swoich wizerunków - zaczynam się zastanawiać, czy któryś z grafików go nie lubi.
I jeszcze co znalazłam przy jednej z recenzji, czyli co się stanie, kiedy zabawa wymknie się spod kontroli. |
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 28-04-2009, 21:45
|
|
|
Cytat: | I jeszcze co znalazłam przy jednej z recenzji, czyli co się stanie, kiedy zabawa wymknie się spod kontroli. |
Znakomite! By nie to, że mam Tytanię we wrednych plikach mpeg, pewnie bym do tej serii jakąś amvkę zrobił, bo warto by było. Niestety, WMM nie czyta mpegów. |
|
|
|
|
|
Tywlyn
W ciemnym kąciku...
Dołączyła: 04 Lut 2009 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 29-04-2009, 18:58
|
|
|
Cytat: | Ano. Szczerze muszę przyznać, że Rosen Ritterzy w którymś momencie zaczęli mnie lekko irytować - ja rozumiem oddział specjalny, etc., ale nie przesadzajmy... inna sprawa, że w tych momentach akurat coś im nie wychodziło - że przypomnę pojedynek Schenkoppa z Reuentalem, będący jedną z tych scen, które polubiłem najbardziej. |
Pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze ;) Schenkopp mnie denerwował z wielu powodów (denerwowała mnie jego maniera, pewność siebie i demonstrowana na każdym kroku 'męskość' - taka w typie 'macho', co mnie niesamowicie denerwuje), niemniej jego śmierć mnie rozczarowała. Może i sprytnym rozwiązaniem było zabicie mistrza walki wręcz w tak banalny sposób, ale mimo wszystko czułam się rozczarowana.
Co do Oberstein'a - też nie byłam w stanie go polubić. Wydaje mi się, że nie budzi on sympatii z jednego powodu - jest po prostu przerażająco logiczny. W momencie, gdy tłumaczył Reinhard'owi, że lepiej poświęcić jedną planetę niż prowadzić długotrwałą wojnę domową miał, patrząc obiektywnie, rację, ale... właśnie, na takie rzeczy się 'niefajnie' patrzy. Tak samo, gdy tłumaczył admirałom (ja naprawdę nie pamiętam w którym momencie, ale to było jeszcze w okresie, gdy Yang Wenli działał), że podejście Reinhard'a jest złe - otwarta bitwa ponosi za sobą więcej ofiar niż jego sposób (wzięcie zakładników). Fakt bezdyskusyjny, ale... Właśnie. Oberstein był po prostu strasznie pragmatyczny - tacy też są potrzebni, ale raczej się ich nie lubi.
Cytat: | Dla mnie chyba taką najbardziej poruszającymi scenami było oczekiwanie rannego Reunthala na przybycie przyjaciela, sama końcówka z Felixem chwytającym gwiazdy i finał bitwy przy Mar-Adetta (tej z Bucockiem). |
Racja - gdy całe wojsko Reinhard'a oddaje hołd poległym, a on sam wspomina Kircheis'a (dobrze pamiętam? Mogę mieszać, to dawno było) - miałam łzy w oczach. Dla mnie piękną sceną, bardzo wymowną, była też scena, gdy 'poznali się' Feliks z Aleksandrem.
I, jak wspomniałaś, Feliks chwytający rączką gwiazdy. 'Skończyła się legenda, zaczęła się historia'.
I dlatego takim ogromnym rozczarowaniem była dla mnie Tytania, która zawiera masę całkowicie nieudanych postaci (Fan, więcej nie trzeba dodawać...), parę rokujących nadzieje, którym nie było jednak dane się rozwinąć. Jedyne co mi się naprawdę podobało to stroje i opening. |
|
|
|
|
|
Galnea
Wierna Imperialistka
Dołączyła: 31 Mar 2009 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 29-04-2009, 20:04
|
|
|
Cytat: | Tak samo, gdy tłumaczył admirałom (ja naprawdę nie pamiętam w którym momencie, ale to było jeszcze w okresie, gdy Yang Wenli działał), że podejście Reinhard'a jest złe - otwarta bitwa ponosi za sobą więcej ofiar niż jego sposób (wzięcie zakładników). |
Jeśli myślimy o tym samym wydarzeniu, to miało ono miejsce ok. 101 odcinka (w każdym razie Hilda była już cesarzową, a Yang trupem) i chodziło o to, że Oberstein kazał aresztować 5000 byłych znakomitości Sojuszu (m. in. Murai), żeby wymusić na Julianie poddanie Iserholn. Skończyło się to awanturą wywołaną przez Bittenfielda, zamieszkami, a więzienie i tak puścili z dymem Terranie (przez co Julian, który już był w drodze do Heinessen zawrócił, żeby zaczekać na rozwiązanie). Kiedy Reinhard się o tym dowiedział, powiedział żonie, że "Oberstein pozbył by się i jego, gdyby uznał, że szkodzi dynastii". Julek z kolei, komentując całe wydarzenie, stwierdził, że wcale by go to nie zdziwiło, że Oberstein zaplanował to wszystko, żeby kiedy Reinhard przyleci i ogłosi amnestię, jego notowania wśród podbitych aliantów wzrosły.
Cytat: | Jedyne co mi się naprawdę podobało to stroje i opening. |
A statki kosmiczne? Mnie się zwłaszcza podobał taki jeden, złociutki.
Cytat: | Cytat: | I jeszcze co znalazłam przy jednej z recenzji, czyli co się stanie, kiedy zabawa wymknie się spod kontroli. |
Znakomite! By nie to, że mam Tytanię we wrednych plikach mpeg, pewnie bym do tej serii jakąś amvkę zrobił, bo warto by było. Niestety, WMM nie czyta mpegów. |
Jakąś chwilę po rzeczonej scenie mamy na chwileczkę ujęcie, gdzie Aryabatha ma rozwichrzoną fryzurę, która natychmiast powraca do swojego poprzedniego stanu. Czyżby był którymś ze wcieleń Tarranta, a w świecie Tytanii istniała fae?
Ja mam głównie avi, i niewykluczone, że AMV w końcu zrobię sama (jak już się nauczę obsługiwać WMM). Na razie mam dwa pomysły. |
|
|
|
|
|
Tywlyn
W ciemnym kąciku...
Dołączyła: 04 Lut 2009 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 29-04-2009, 20:53
|
|
|
Oczywiście, masz rację :) Mój błąd. A teraz mam wymówkę, żeby to zobaczyć jeszcze raz i sobie przypomnieć :3
Cytat: | A statki kosmiczne? Mnie się zwłaszcza podobał taki jeden, złociutki. |
Ogólnie projekty nie były złe, ale nic nie poradzę na fakt, że dla mnie sprzęt wojskowy powinien mieć bardziej stonowane kolory... Różnobarwne statki toleruję jedynie w Gundamach ;) Poza tym, wydaje mi się, że tutaj działa też sentyment - Brunhildy nic nie jest w stanie dla mnie pobić. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|