Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Pan przemian(quest) |
Wersja do druku |
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 03-08-2004, 13:02
|
|
|
Ch:Grzesznica, co?- warknęła do siebie gapiąc się w bransolety. - Ja mu dam grzesznicę...grrrau...
Niespodziewania usłyszała koło siebie głos.
-Wstawaj
Ch:Hm?Hm?- obracała głowę na wszystkie strony- Co ty tu robisz?
-Wolę się nie pokazywać.
Ch:Ty głupi demonie!!!!- zawyła Chimi- Jak śmiełaś mnie zostawić samą coooo??????
A:Zamknij się!!!- syknęła. Dziadek odwrócił wzrok na wrzeszczącą do siebie Chimerię.
S:Ona tak ma czasami. Lubi pogadać do siebie.^^- powiedziała szybko.
D:Nie wygląda mi na to...-mruknął staruszek i pstryknął palcami. Axe zmaterializowała się.
A:No i widzisz coś narobiła idiotko!!!!!- zawołała mała demonica.
Ch:Trzeba było mnie nie zostawiać!!!!
A:Lafirynda!!!
Ch:Cooo?!?!?!- oburzyła się Chimeria i złapała demona za ogon.- Ja ci dam lafiryndę ty mała U(%^&%&!!!!!
A:Zostaw mój ogon idiotko!!!!- warczała szczerząc kły.- Ugryzę cię!!!!
Ch:Uważaj bo jak ja się odgryzę to cię zjem!!!><
D:Dość tej żałosnej...- pstryknął ponownie i na małych rączkach Axe pojawiły się ogromne bransolety...o wiele na nią za duże. Demon upadł na ziemię przytłoczony "biżuterią".
A:A może byś sie tak uwolniła!!!?- spytała spod wielkich, świecących kół.
Ch:Gdybym wiedziała jak, to bym to dawno zrobiła.
A:Nie wiesz jak?T_T Co za...
Ch:Przymknij się...T_T
Axe nagle wzniosła się w powietrze i podleciała do Seriki.
A:Masz. Jak ci powiem zacznij dmuchać z całej siły.- podała jej złty gwizdek.
S:Co to?^^
A:Gwizdek?_-_
S:Ale po co mam gwizdać?
A:Musisz wszystko wiedzieć???- zamachała rękoma i wyjęła drugi, tym razem srebrny.- Możesz zaczynać.
Serika nabrała powietrze w płuca i zadęłą w gwizdek. To samo zrobiła Axe. Nic jednak nie było słychać. Za to Chimi zaczęła zwijać się z bólu.
Ch:AAAA!!!! Przestańcie, noooo!!!!!
Axe przestała, a w ślad za nią Serika.
A:To trzymajcie się.^_^- pochała ręką.
S:A ty gdzie?
A:Ja?- uśmiechnęła się tajemniczo- Po smycz.
I zniknęła.
S:Smycz?- Serika spojrzała na Chimi, która nagle urosła i pokryła się sierścią. W powietrze wzbił się kurz całkowicie ją zasłaniając. Gdy opadł w miejscu, gdzie przed chwilą stała Chimi, znajdował się potwór.
S.:E...Chimi?^^"""""
Wilk, a właściwie wilkołak, który mierył półtorej metra w kłębie zawarczał pokazując szalenie długie kły.Stał na czterech łapach, a oczy były całe czarne. Białka zanikły. Nie było w nim nic z człowieka. Jedyne co pozostało po Chimi, to płaszcz, który nadal tkwił na ciele stworzenia. W efekcie transformacji, bransolety pękły.
S:Chimi...słyszysz mnie?^^""""""""- na wszelki wypadek cofnęła się o krok.
Wilkołak odchylił głowę i zawył przeciągle.
S:Mam nadzieję, że to było "tak".^^""""
Chimi rozejrzała się. Xellas Irec patrzyli na nią ze zdumieniem.
I:To ona...jest jakby...normalna inaczej?- spytał niepewnie.
X:Jakby ci to...^^""""
Chimeria rzuciła się ku nim.
I:Normalna czy nie...nam nic nie zrobi, prawda?
X:Jasne.^^"""- Xellas wcale nie była pewna odpowiedzi.
Chimeria rzebiegła koło nich starając się kogoś ugryźć.
I: "Jasne"?- spytał z ironią.
X: ^^""""
Nagle Chimi uderzyła bokiem w ścianę i zrobiła w niej sporą dziurę.
S:Taak...ona na pewno nam pomoże...-powiedziała bez przekonania.
X:Chimi!!! Najpierw masz nas uwolnić! Potem robić wyjście!!!_-_
Wilkołak zamachał jedynie ogonem i wybiegł przez dziurę. Nastała cisza. Wszyscy tepo patrzyli w otwór gdzie przed chwilką śmignął ogon zwierzęcia.
Niespodziewanie pojawiła się Axe przywalona grubym łańcuchem.
A:Gdzie Chimi? Przemieniła się już?- spojrzała radośnie po wszystkich.
S:Taa...T_T... i wyskoczyła tamtą dziurą...
A:Coo... X_X
X:Gratuluję świetnego pomysłu Axe!!!- zawarczała ze złością Xellas.
A:Dzięki...Polecam się na przyszłość...T_T Niefajnie...
S:Przynajmniej nas nie ugryzła...T_T
A:Szkoda...-mruknęła szeptem.
S:Słucham?
A:Również się cieszę^^
X:Wszystko fajnie...ale co teraz???
I:Śmiem twierdzić, że przydałaby się pomoc.- rzekł nie tracąc humoru.
X:No nie mów...T_T
S:To taka sugestia!!!!- krzyknęła Serika. - Może do kogoś kto znajduje się nad nami, co???????? |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 07-08-2004, 23:20
|
|
|
Oki przyjmijmy ze staruszek się ulotnił wczesniej Chimi wróci to edytuje>]
-Irek pomoż mi, znasz się na wysysaniu energii??
-Znam...a już wiem o co chodzi>]
Xellas z Irenicusem zamilkli, Serika i Axe tylko się przypatrywały, Ysen był nadal nieprzytomny, Atis siedział w kącie, ale długo bez słowa nie wytrzymał
-Co oni robią?
-Cicho bądź, muszą się skupić><*-zapiszczała Axe
-Wysysają energię-łaskiawie objaśniła Serika, a na widok przerażonej mny Atisa dodała-z kajdan^^'
-Oki ja już więcej nie mogę
-Dobra Irek teraz robimy tak, ja spróbuję się zmienić, a ty przeładujesz je enerigią,oki?
-Dobra
Tak zrobili, Xellas zaczęła się transformować, a Irenicus wypuścił całą energię, którą zgromadził. Kajdany osłabły co natychmiast wyczóła Serika. Xellas miała za mało sił na pełną zmianę więc skoncentrowała energię na rękach(efekt jak u valgava)po zmianie rozmiaru rąk kajdany pękły, Serika wyczuła że i jej są coraz słabsze najwyraźniej ich moc była połączona. Po chwili od przeładowania energią pękły kajdany Irka, następnie Seriki i Atisa.
-Dobra zbierajmy się z tąd mam dość tego miejsca
-Nie ty jedna, tylko co zrobimy z Chimi?
-Niestety, ale później się nad tym zastanowimy, na razie trzeba odzyskać siły. Iruś bądź łaskaw zrobić coś dla mnie i wyciągnij Atisowi z pamięci miejsce położenia mojej torby, a potem ją przynieś-na widok niezadowolonej miny nekromanty, dodała- tam są pieniądze
-$_$się robi$_$- podszedł do Atisa położył mu rękę na głowie i zniknął, po chwili pojawił się z torbą za to mocno przypalony
-Tyle razy powtarzałam, żeby nie grzebać w tej torbie^^''
-Ale mam monetę$_$- wypuścił z ust kłąb dymu
-^^'' To fałszywka prawdziwą kasę mogę wyjąć tylko ja^^
-T_T
-Irek bierz Ysena i idziemy^^
-Co?!?
-A co myślisz ja go nie uniose, Serika i Atis tym bardziej, zostajesz ty>] Ruszaj się ruszaj bo ci nie dam wypłaty>]
-To chwyt ponizej pasa!!
-Kto powiedział, że gram uczciwie? >]
Irek wziął Ysena na plecy, wyglądało to dość zabawnie ponieważ rycerz nogami i tak sunął po ziemi
-Konia pociągowego sobie znalazła><**
Gdy doszli do pozostałych rycerzy
-Coście zrobili bratu Ysengrinnowi, demony przeklęte?!?
-Zamknij się, to nie my lepiej go uleczcie bo to nie jest nasza specjalność, a potem się zbierajcie zmieniamy miejsce położenia
-Nie będziesz nam rozkazywać wampirzyco!!
-A kto inny będzie?!? Wasz komtur nie żyje, Ysen ledwo zimpie, ty żołniezu jesteś zwykłym bratem służebnym-Xellas zaczynała się wydzierać na młodego rycerza, który był tak nierozważny, że śmiał się jej sprzeciwić- Nie tobie wydawać rozkazy!! A może stoczyłeś wiele krwawych bitew i możesz się poszyczycić umiejętnościami bojowymi><**-rycerz się speszył- Oczywiście, że nie bo wtedy nie byłbyś bratem służebnym!!! WIĘC RACZ ZAMKNĄĆ SWOJĄ JADACZKĘ I RÓB CO MÓWIĘ!!!!!!!
All: ^^'''''
Irenicus pochylił się do najbliższego żołnierza i szepnął tak żeby jeszcze kilku słyszało
-Właśnie dlatego ona tutaj dowodzi^^''
-Do diaska ile mam wołać zbierać manatki i idziemy!! Za mną!! |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 08-08-2004, 21:10
|
|
|
Tymczasem jeden z rycerzy wylał na uleczonego już Ysengrinna kubeł zimnej wody. Ten wrzasnął, parsknął i otrząsnął się. Po czym wstał jakby nigdy nic i zaczął się ciekawie rozglądać.
- Szybko się pozbierałeś-_- - zauważyła kwaśno Xellas. - Szykuj się, zaraz ruszamy.
- Gdzie? I czemu oni cię słuchają==?
- Wiedzą co dla nich dobre>].
- Oj, coś mi się zdaje, że nie==. Jak znajdę wolną chwilę zrobię im z tyłków jesień Średniowiecza.
- Dobra dobra. Wsiadaj na koń i ruszamy. Nie ma czasu, stary może w każdej chwili wrócić.
Ysen westchnął, w sposób bardzo podobny do warknięcia. Tak by jego rycerze to słyszeli. Następnie wsiadł na konia i ruszyli powoli. Xellas, Serika, Star i Xai z Elen również wsiedli na konie, gdyż kilka się zwolniło. Gdy wyjechali z bramy ujrzeli ciekawy widok. W ich stronę jechało czterech rycerzy w wesołych nastrojach, prowadząc na postronku Nadinę. Ysengrinn rozkazał wszystkim by zostali, a sam podjechał do nich. W dość ostrych słowach popsuł im humor, tłumacząc kim jest dziewczyna i za kogo ich uważa. Następnie kazał ją rozwiązać i dać jej wody. Podjechała Xellas.
- Nadina, właśnie cię szukaliśmy!
- Zostawiliście mnie tutaj>_<!!! - wrzasnęła dziewczyna. - Przez dwa dni musiałam tu siedzieć w tych krzakach i się ukrywać, omal mnie nie znalazły te obrzydłe chimery! Jak mogliście!?
- No więc, tego... Prawda jest taka, że^^...
- Zapomnieliśmy o tobie - dopowiedział Ysengrinn. Xellas chciała go strzelić, ale był za daleko i zrobił unik.
- Nie słuchaj go, on jest po prostu wredny^^ - nagle wampirzyca coś sobie przypomniała. - A tak w ogóle to gdzie jest Mirian?
- Skąd mam wiedzieć><!? Nie widziałam jej od czasu walki z Goblinami. To wy to powinniście wiedzieć!
- Jak mogliście zapomnieć dwóch towarzyszy? - zdziwił się wyniośle Ysen.
- MY!?! A ty to co, pies?!
- Wilk;P.
- ==...
Daleko stamtąd Mirian właśnie się budziła. W chwili, gdy pod Seriką i resztą złamała się gałąź ona znajdowała się pod nimi i dostała porządnie w głowę. Przetarła oczy i rozejrzała się. Znajdowała się w jakimś barłogu, który znajdował się w jakiejś norze. Usłyszała za sobą kroki, więc się odwróciła.
- Uga?
-KYAAAAAAAAAAA!!!!
- Dobra, to skoro już ruszyliśmy to może mi powiesz gdzie jedziemy?
- Do mojego domu - Xellas odparła. Zauważyła, że Ysengrinn patrzy na nią jakby właśnie powiedziała, że ruszają do króla Neptuna prosić go by morze stało się słodkie a wszystkie ryby smażone. - Co?
- Zamierzasz zaciągnąć do do domu nie tylko mnie, ale również moich ludzi? Z byka spadłaś?
-Czyżby to moja gościnność tak tobą wstrząsnęła? U was się tego nie praktykuje?
- Nie twoja gościnność, ale twoja krótkowzroczność. Przecież my jesteśmy wrogami. Teraz jesteśmy po jednej stronie, ale to tylko tymczasowy sojusz. Gdy ta zabawa się skończy, to ja jak ja, ale oni będą cię chcieli zabić, a ja nie będę miał prawa ich powstrzymać. I ty im chcesz pokazać gdzie leży twoja chałupa==?
- Nie myślisz chyba, że zdołalibyście tam trafić sami, skoro postanowiłam was tam zabrać>]? - zauważyła, że rycerz się kpiąco uśmiecha. - CO?!
- Nic>]. Chętnie przyjmiemy twoją gościnę.
- ==...
Ysengrinn odjechał na bok i poczekał aż wyprzedzi go większa część grupy. Z tyłu grupy jechali jego współbracia i do pierwszego spośród nich podjechał. Rycerz ów nie wydawał się z tego powodu zadowolony.
- Bracie Ysengrinn zaklinam. Wszyscy ważniejsi zginęli, wy byliście nieprzytomni. Nie wiedzieliśmy co robić.
- Jesteś najstarszy, więc to ty powinieneś przejąć dowództwo. Skoro jednak zrzekłeś się go na rzecz wampira, postaram się byś na przyszłość nie musiał obciążać swych barków podobnych brzemieniami.
- Ale...
- Zamilcz. Nie dałem ci prawa głosu, a jesteś żołnierzem, nie wiejską babą.
- Tak bracie.
- Jedziemy do zamku wampirzycy. Nie wiem czemu tam jedziemy, ale nie przewiduję podstępu, raczej, że chce się czymś pochwalić. Macie reagować powściągliwie, choćbyście widzieli nie wiem jakie cuda zrozumiano?
- Tak jest.
- Nie wiem kto tam będzie, ale podejrzewam, że jakieś demony. Nie reagować na zaczepki, nie atakować, nie rozmawiać. I na litość, nie zróbcie obory jak macie w zwyczaju.
- My?! - wykrztusił rycerz. - Przecież to ty, bracie, zawsze robisz rozruby, gdy ktoś nas gdzieś zaprosi...
- Ciszej, nikt nie musi o tym wiedzieć. Poza tym z was nie są takie znowu aniołki. Pamiętajcie, że tym razem reprezentujemy honor zakonu i to w obecności potencjalnego przeciwnika, więc obowiązuje dyscyplina jak na paradzie. Aha! I żadnego picia. Wolno wam pić tylko wodę, sprawdziwszy wpierw czy nie zatruta.
- T_T... Tak jest... Chlip Y_Y.
- Aha. Jeszcze jedno. Macie sieć na wilkołaki?
- Oczywiście.
- To dobrze. w tym lesie lata właśnie wilkołak, czterech ludzi ma go znaleźć i złapać. Pod żadnym pozorem nie zrobić krzywdy, bo osobiście się policzę z winnym.
- To jeden z naszych? - zaciekawił się rycerz. - Sługa Chorsa(*)?
- Nie, ale sojusznik. Bogom dzięki gwardia Chorsa nie bierze w tym udziału. Aha i jeszcze jedno>]: dokładnie przyjrzyjcie się temu zamkowi niewykluczone, że kiedyś będziemy go powtórnie odwiedzać, a wtedy lepiej znać wszystkie wejścia...
- Możliwe i niemożliwe>] - uśmiechnął się rycerz który pojął w lot o co chodzi. - Możecie na mnie liczyć.
- Dobrze. Od tej chwili jesteś moim adiutantem. Masz na imię?
- Sulibor.
- Wydaj więc dyspozycję Suliborze. Ja jadę zobaczyć, czemu kolumna się zatrzymała.
Ysen ruszył do przodu zostawiając swoich rycerzy za sobą. Xellas właśnie zsiadła z konia i patrzyła w jego stronę.
- Czemu stoimy, zgubiłaś drogę?
- Nie, jesteśmy na miejscu>] - Ysen obrzucił ją spojrzeniem, jakby patrzył na wariatkę, co sprawiło, że jeszcze bardziej się uśmiechnęła. Nagle zdziwiła się - Hej, Ysen, gdzie pojechało tamtych czterech?
- Jakich czterech - obejrzał się. Jeden z odjeżdżających właśnie braci służebnych miał srebrną sieć przytroczoną do siodła, ale Xellas tego na szczęście nie zauważyła. - Oni odmówili wchodzenia do piekła;P.
- Haha==. Ty nie odmawiasz?
- Bogowie są ze mną. Nawet tam>]. Długo tak mamy stać?
- Nie, poczekaj chwilkę.
Xellas odwróciła się od niego, wyjęła swój zakrzywiony puginał i przecięła sobie skórę na nadgarstku.
- Hej! Szanuj nieswoją własność.
- Zamknij się.
Krew spłynęła na ziemię. Nagle w powietrzu przed nimi otworzył się portal. Ysengrinn otworzył szeroko oko ze zdziwienia, ale uspokoił się nim wampirzyca to zauważyła.
- A więc w ten sposób. To się nie rozleci, jak tam wejdzie tylu ludzi?
- Nie martw się. To wytrzyma całą armię.
- Powiększ to trochę - z trudem krył paskudny uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy, a jaki wywołany był jej słowami. - nie chce mi się przeciskać przez to.
- Nie da się. Musisz zejść z konia.
- Ech - Wykręcił się do tyłu i ryknął - Z KONIA!!!
Wszyscy pospiesznie wykonali polecenie. Atis aż spadł, czego reszta nie omieszkała skwitować śmiechem. Tylko Xai burknął:
- Czemu niby on rozkazuje?
- Xai podejdź tu==.
- To nie ja, to Serika!
- Hej==...
- Idziecie czy nie? - zaczęła sie niecierpliwić Xellas. - Bo zamykam.
Wszyscy wkroczyli jeden za drugim. Xellas zamykała pochód, a zaraz jak weszła przejśćie zniknęło. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 09-08-2004, 00:04
|
|
|
Szli przez jakis czas przez pustkę, tak się przynajmniej wydawało, co niektórym łodszym żołnierzą. Tak naprawdę szli przez pola astralne. Nagle któryś z żołnierzy się podknął.
-Uważaj bo nas zabijesz głupcze!!-wydarł się Ysen gdy tylko tamten wstał
-Ty też się zamknij, krzyk też jest niewskazany-szepneła jadowicie Xellas
Nagle wszyscy usłyszeli niezidentyfikowany hałas Xellas odwróciła się i prawie zaliczyła glebę, wszyscy odwrócili się w stronę hałasu i zobaczyli Irenicusa lewitującego w pozycji poziomej i spiewajęcego w nieznanym języku
-Cantare ukraaaaadli miiii giiiiitareeee oo-ooXD
All:==''''
Serika, Ysen i Atis złapali Xellas za ramiona bo inaczej niechybnie udusiłaby nekrpomantę.
Po kilku takich przygodach w końcu zatrzymali się.
-Co jest? Już?
-Tak- znowu nacieła sobie rękę tym razem drugą i gdy tylko krew spadła na ziemie otworzyło się przejście
-Idź pierwsza wolę być pewny że nic mnie nie zabije jak wyjdę- odezwał się Ysen ze złośliwym uśmiechem na twarzy
-Chętnie pójdę, bo jeśli tylko z tąd wyjdę portal się zamknie, a pola astralne wrócą na swoje poprzednie miejsca-widząc że nie bardzo rozumie dodała- Xaiowi, Serikce i Irenicusowi nic nie będzie bo część ich postaci i tak jest w astralu ale wy jako zwykli ludzie zostaniecie zmiażdżeni>]
Ta część rycerzy która to usłyszała lekko zbladła.
-No dobra-Ysen wyszedł, a za nim cała reszta, ostatnia wyszła Xellas zamykając portal
Kiedy wyszli na zewnątrz mimo przykaznia Ysena większość rycerzy stanęła jak wryta bo ich oczą ukazała się nie chałupka czy pałacyk, nawet nie zamek tylko cała siedziba rodowa to wyglądało raczej jak kilka potężnych zamczysk złączonych w jedno. Zamczysko miało wiele potęznych wież, otoczone było grubym wysokim murem, na wszystkich wieżach powiewały czarno-fioletowe flagi. Zamek wzbudzał respekt, ale gdzy tylko pierwsze wrażenie mineło, rycerze wyczuli wprost przytłaczającą ciemną aurę.
-Do diabła gdyby nie to, że chimery cię atakowały oskarżyłbym cię o ich tworzenie w tym zamku, tutaj aż cuchnie czarną magią
-Dziękuje za komplement ednak to zasługa mojej gospodyni i majordomusa>] Niedługo ich poznacie, ale teraz radzę nam się pośpieszyć niedługo zapadnie zmrok, a wtedy to tutaj się robi niebezpiecznie>]
Widać było, że Xellas się świetnie bawi, a do tego nabrała wielkiej pewności siebie gdyż była na swoim terytorium. Gdy weszli do zamku, kilku wrażliwszych rycerzy zemdlało od natężenia ciemnej aury.
-Cudowne miejsce by wychowywać dzieci- Ysen uśmiechnął się złośliwie i spojrzał na Elen
-Witaj Pani miło Cię widzieć znowu, lecz kim są ci ludzie?-usłyszeli głos lecz nie zobaczyli nikogo
-Przygotujcie im pokoje będą tu gościć kilka dni, a tego o-wskazała Irka, który przykleił się(dosłownie) i ślinił do złotego posągu-trzymajcie z dala od złota bo wszystko pobrudzi^^''
Pojawiła się postać młodej kobiety
-Tak jest Pani-ukłoniła się -proszę tendy. Poprowadziła ich do salonu mijali korytarze z portretami wielu znanych czarnoksiężników, dziełami sztuki(uznanymi za zaginione), mapami oraz mnóstwem złota. Irek był prowadzony przez kilku rycerzy bo co chwilia stawał próbując coś zwędzić albo "przynajmniej dotknąć". Doszli do salonu w nim rozwieszona była wielka mapa na widok, której Atisowi oczy, aż błysnęły o ile zdążył przeczytać była podpisana"Atlantis" po drugiej stronie wisiał bardzo stary portret przedstawiający piękną kobietę o złotych włosach, mężczyznę oraz trzy dziewczynki, jedna była niezwykle wysoka, druga podobna do matki, a trzeciej nie zdążył obejrzeć gdyż weszła Xellas i natychmist zasłoniła obraz pokrowcem, mapę zwinęła
-Czyj to portret?
-Nie twoja sprawa, siadaj trzeba omówić co robimy dalej, Zegis jak sądze nas znajdzie, ale co robimy z Chimi? Trzeba nam omówić dotychczasowe spostrzeżenia i wymyślić plan działania, Irek odklej się od tego posągu><**
W tym momęcie usłyszeli przeraźliwe wycie, lecz nie wilka, ani normalnego zwierzęcia
-C-co to było?-zapytał przerażony Atis
-To? Gryfy są głodne i wyszły na polowanie>] |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 09-08-2004, 10:43
|
|
|
Tymczasem w świecie podobnym do tego z 2004 roku o którym opowiadał strażnik czasu jeden z członków gromatki łaził po sklepach w poszukiwaniu jakiś weselszych ciuchów. W końcu ile można łazić w płaszczu? W ogóle te skrzydła są jakieś takie nieporęczne, może w tym nowoczesnym świecie rzut beretem od zamku coś lub ktoś je wyleczy? Zegis chodził tak po ulicach miasta gdy nagle usłyszał własne imię i poczuł że ktoś łapie go za ramie. No tak kolejny idiota próbujący mu wmówić że się znali, a może tak było? Odwrócił się i zobaczył chłopca ubranego w ciekawy strój. Jakieś dziwne spodnie i koszulka z jakiegoś dziwnego materiału. Samo ubranie było nawet niezłe, ale na nim wyglądało fatalnie. Zresztą i on wyglądał okropnie, złamany nos, odstające uszy, mały, gruby w okularkach z głupim uśmiechem. On znał takiego potworka? Kim lub czym był ten "przeszły" Zegis że był takim idiotą? Zresztą nie ważne na szklaneczkę można z nim wstąpić, skoro zaprosił.
Tutaj następuje scena z mojej histori której nie chce mi się opisywać dokładniej :P
Po kilku miesiącach w tym wielce ciekawym świecie Zegis przypomniał sobie wszystko i nabył wielce ciekawe ubranko. Jakieś spodnie zwane w tym świecie dżinsami, czarny T-shirt z naszywką "Rhapsody" i szarą bluzę polarową z długim rękawem i mnóstwem głębokich kieszeni. O dziwo wyleczył też skrzydła które od teraz za każdym razem gdy je potrzebował na nowo mu wyrastały z pleców, dzięki miłemu zaklęciu pozwalającemu na chowanie skrzydełek wprost do środka plecków, tylko że pojawiają się wtedy w miejscu z którego wyrastają skrzydła 2 tatułaże.
"Czas już wracać" usłyszał za sobą. Odwrócił się no tak Star. Tylko że jego smok może mieć racje.
Poleciał i zaczął chodzić po zamku, gdzie są wszyscy? Obszedł cały zamek, poza świątynią... w końcu skoro wypowiedziałeś bogu posłuszeństwo nie możesz łazić po jego świątyniach, chyba że czegoś szukasz. W świątyni odbywała się narada Morbius, starzec wybrany na miejsce Infernala przemawiał do swoich chimer z tego co mówił wynikało że Zegis był nieobecny 4 dni. No tak to możliwę w końcu to inne światy.
-...i teraz ostatni punkt. Legendarny zamek w Axhen.
W całej świątyni wszyscy zaczeli szeptać, w końcu Axhen było legendą.
-Cisza! Mówie cicho! - starzec wystrzelił z jakiejś broni pod sufit. - CISZA!
Jednak ostatni krzyk mimo że najgłośniejszy z tych które w całym życiu wydał starzec nie został usłyszany przez nikogo. Broń wydała zbyt wielki huk by ktokolwiek go usłyszał zaś dym który wypłynął z tej broni był tak gęsty że Morbius nic nie był w stanie zobaczyć przez pewien czas.
-A teraz powróćmy do spraw najwyższej wagi - jego głos na powrót stał się cichy i tajemniczy przywodząc na myśl szept w jakiejś zamkniętej bibliotece. - Axhen to nie legęda, to wymiar istniejący od tysiącleci, mówi się że jest to wymiar wiecznie zmieniający miejsce, tak by nie można było odnaleć go po raz drugi. Jednak jest to bzdura. Starszy bóg powiedział mi jak dotrzeć do Axhen, powiedział też że pragnie tego zamku. Jutro wymarsz!
Zegis zbladł, jak znaleść to Axhen o którym mówił Morbius?
Przeniósł się na płaszczyznę astralną, postanawiając że stąd łatwiej znajdzie Axhen...
"Orki, gobliny, nienawidzę humanoidów" Myślała Mirian wzniesiona na Tron jako bogini tych bezmózgich stworzeń. "Czym sobie zasłużyłam na ten los? Trzeba było zignorować starych znajomych... ludzie! same problemy z nimi" Te ostatnie słowa wykrzykneła na głos.
Tłum goblinów zawył z zachwytu. Wreszcie bóstwo zemsty powtarzali tej nocy między sobą... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 09-08-2004, 19:49
|
|
|
Xellas rozejrzała się po zgromadzonych i wyskoczyła jej żyłka na czole.
- Gdzież ten idiota polazł?!
- Kto?
- Ysen!!! Nie ma go tutaj!
Wszyscy się rozejrzeli i faktycznie, rycerza nie było między nimi. Wydawało się nieprawdopodobne, że ktoś o jego wzroście może zostać zgubiony, ale tak się właśnie stało.
- Aleksandro! Znajdź tego kretyna nim coś rozwali!
Tymczasem w innym skrzydle zamku...
- To będzie trudniejsze niż myślałem - zasmucił się Sulibor. Patrzył się na jakiś pejzarz wiszący na ścianie i mówił po starocerkiewnosłowiańsku, żeby nikt go nie rozumiał oprócz dowódcy.
- E tam, gadanie. Widzisz tu jakąś załogę? Nawet największe zamki padają, gdy nikt ich nie broni - wszystko to Ysen powiedzał wskazując ów pejzarz i udając, że tłumaczy adiutantowi przesłanie artysty. - Mało tego! Żeby skutecznie obronić ten zamek, trzeba by mieć z tysiąc ludzi minimum, jeśli nie więcej. Bez tego część murów będze nieobsadzona i wystarczą drabiny. Albo ten śmieszny patent, którego użyliśmy w czasie zdobywania Guldensternu.
- Czyli ostrugany pień wielkiego dębu na kołach?
- Właśnie. Nim zdążą obsadzić bramę my już ją zdobędziemy. Będzie problem z górnym zamkiem, ale jeśli użyjemy katapult...
- Pani prosi o dołączenie do niej - wtrąciła się Aleksandra, która nagle się ukazała. - Obawiam się, że nie mogą panowie wziąć tego obrazu.
- Ależ oczywiście. Obawiam się jednak, żenie wszyscy moi żołnierze o tym wiedzą. Radzę ich mieć na oku, jednemu baronowi wynieśli nawet żonę w dywanie.
- Postaram się mieć na to baczenie==.
Niewielka część rycerzy "podziwiała" mury, szukając słabych punktów i zapamiętując, gdzie są łatwopalne konstrukcje. Przeważająca część teoretycznie odwracała uwagę, w praktyce robiła to co robią wszyscy zawodowi żołnierze, gdy nikt ich nie kontroluje. Czyli kradli co się dało.
- W takim razie - kontynuował w starodawnym języka Sulibor, odprowadzając Ysena do reszty grupy - największy problem stanowią potwory.
- Potwory? - parsknął cicho starszy rycerz. - Żartujesz chyba. Walczymy z potworami od stuleci, ba, niektóre bierzemy na służbę>]. Te żałosne pokemony co tu żyją nie mają szans. A demony? W niejednej bitwie widziałem, jak działają demony, im jest ich więcej i im bardziej potężnych, tym mniej są skuteczne. Nie słuchają nikogo, nie znają dyscypliny, jedyne co potrafią to dziki atak na wroga bez ładu i składu. A już używanie ich do obrony umocnień to baaardzo głupi pomysł>]. Więcej same rozwalą, niż rozwali przeciwnik, poza tym i tak co chwila wypadają za mur i atakują.
- Atak czarną magią nic im nie da, bo naszą armię w czasie kampanii przeciw demonom chronią tony amuletów.
- Właśnie>]. A to je wkurzy. Zaś wkurzone demony mają zwyczaj rzucać się w do walki wręcz, w której je po prostu rozerwiemy naszym święconym orężem.
- Skoro demony są takie kiepskie, to czemu użyto ich do obrony tego zamku?
- Anachronizm, którego się można było spodziewać po takiej starej twierdzy. Nie zdziwiłbym się, gdyby te mury nigdy nie widziały oblężenia, stąd ich brak przystosowania.
- Rozumiem.
- Największy problem to sposób dostania się tutaj, ale to już sprawa Peruna, a nie nasza.
- Więc atak już postanowiony?
- Skądże^^. Ale jeśliby ktoś uznał wampirzycę za zagrożenie, trzeba mieć gotowy plan ataku. Taka okazja do zwiedzania jej umocnień się nie powtórzy, panimajesz malczik?
- Tak jest.
Doszli do sali, wktórej Xellas czekała na Ysena, więc Sulibor zasalutował i odszedł. Ysengrinn postanowił nie wzbudzać podejrzeńi odwrócić uwagę. Dlatego wyjął złoty kielich i poprosił o wino.
- GDZIE TO ZNALAZŁEŚ ZŁODZIEJU!?!
- Leżało takie biedne i samotne i aż się prosiło, żeby się tym zaopiekować^^.
-Oddawaj to!!!
Tak jak podejrzewał Xellas dostała amoku gdy zgrożone zostało jej złoto i nie myślała o niczym innym. Pozwolił sobie na uśmiech, bo wiedział, że zostanie inaczej zinterpretowany.
- To o czym mamy rozmawiać? - zapytał wreszcie, gdy uznał, że Xellas się wystarczająco uspokoiła.
- Po pierwsze, co w kwestii tego starego. po drugie, jak się połąćzyć z Zegisem i Chimerią. Co cię znowu śmieszy!?!
- Nic^^.
Tymczasem w normalnej przestrzeni mieszkańcy pewnej wioski ujrzeli przerażający widok: przez wieś pędził wielki wilkołak, a za nim jechało czterech czarnych jeźdżców Apokalipsy. Wszyscy zabarykadowali się w domach i zaczęli biadolić, że zbliża się koniec świata. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 11-08-2004, 22:52
|
|
|
W tej właśnie wiosce zjawił się Zegis podczas poszukiwań Axhen. Pierwsze co zobaczył to wilkołak i 4 rycerzy ścigających go wesoło rozmawiając, ich rozmowy co chwilę przerywał głośny śmiech. Star zacytował fragment kroniki Czarnego Księżyca które przypomniał sobie archont.
"I śmiech 4-rech jeźdźców apokalipsy którzy znów radośnie przemierzają świat".
-Star to nie ta bajka.
-Ziemie Imperium są niedaleko, wystarczy...
-Wiem, ale szukamy Axhen! - przerwał mu zdenerwowany Zegis. - Sam nie wiem po co zatrzymaliśmy się tu.
Niedaleko nich przebiegł wilkołak... wyglądał znajomo, Chimeria? Nieee przecież ona jest z resztą, ale poza Chimi zna tylko 1 wilkołaka, martwego... DOSYĆ za dużo jak na 1 małą główkę archonta który dopiero co wypowiedział posłuszeństwo własnemu stwórcy.
-Dosyć - powtórzył głośno ostatnią myśl. - Star idziemy stąd.
-Ale... - zaczął smok nieśmiało.
-Zchrz@#!@j stąd! - wrzasnął i zniknął, zupełnie nieświadom tego że owi "Jeźdźcy Apokalipsy" schwytali jego przyjaciela.
-Gdzie ten drugi? - jeden z rycerzy uniósł przyłbicę i rozciął mieczem powietrze w miejscu w którym stał przed chwilą Zegis.
-Nieważne, mamy jednego mistrz Ysengrinn się ucieszy.
-Ale to jeszcze dziecko - rycerz trzymający Stara podniósł go.
To prawda, smok zawsze przybierał postać białowłosego malca w zielonym stroju. Dziś miał na sobie zieloną tunikę, z brzegami obszytymi złotą nicią.
-Może i dziecko ale demon! Boskie stworzenia nie miewają takich włosów! - wykrzyknął ostatni zarzucając sieć na wilkołaka. O dziwo złapał. - Wilkołak też złapany! Mistrz się ucieszy!
Tymczasem starzec zwany Morbiusem kontynuował przygotowania do wielkiego wymarszu Chimer. Dwoił się i troił by wszystko było zapięte na ostatni guzik, zaś chimery tylko pracowały obserwując go ukradkiem. "Człowiek nie może tak pracować" mawiały gdy wyręczał ich w różnych skomplikowanych zadaniach. Infernal nigdy im nie pomagał, on nie mógł zrozumieć że jego dzieci nie są idealne. Zawsze wymagał perfekcji, inaczej niż ich nowy władca. Może dlatego tak łatwo zmuszał ich do wszystkiego? Za krótkiego panowania Morbiusa tytułującego się "Strażnikiem czasu" zamek Infernala został przebudowany i to w bardzo szybkim tempie, ale mieć całkowicie posłuszne chimery i perfekcyjnie opanowaną magię to wystarczające narzędzia.
I wreszcie gotowę, wszystkie przygotowania do wielkiej wyprawy skończone ponad 2 setki posłusznych chimer, przywoływane przez dzień i noc demony których liczba przekroczyła 4 setki, posłuszni wyznawcy Starszego boga z wielu światów, nieumarli przywoływani przez same bóstwo. Doborowe wojsko liczące ponad 4 tysiące doborowych wojowników i magów. Elita złożona z istot ludzkich i nieludzkich, demonów i nieumarłych, zaś na samym czele on, jeszcze człowiek czy już może bóg? Sam Morbius Strażnik Czasu, wspomagany 8 archontami pożeraczami dusz Starszego.
Ogromne siły wyruszyły o świcie prowadzone legendą i świeżym tropem. Liniami nakreślonymi przez duszę Xellas i reszty jej towarzyszy! Boskie istoty rzadko pozwalają uciec ofierze, zaś Starszy bóg nigdy nie dawał okazji do ucieczki jeśli sam nie zyskał tysiąckroć tyle co uciekinier...
Zegis po "ucieczce" przed rycerzami Ysengrinna śledził chwilę armię przeskakując po wszystkich planach, spektralnym, astralnym i materialnym póki nie zrozumiał co prowadzi tak wielkie siły. Linie! Bransolety musiały mieć klątwę która sprawiła że ich dusze zostawiają ślad! Z taką wiedzą mógł prześcignąć siły własnego stwórcy i dotrzeć do Axhen w kilka minut...
...ale czy ktokolwiek mu uwierzy? |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 30-08-2004, 21:15
|
|
|
Nagle Xellas coś zauważyła.
- Gdzie. Jest. Ysen? - wysyczała.
Wszyscy się rozejrzeli i faktycznie, rycerza mnie było między nimi, aż się zdziwili, że mogli go przeoczyć.
Aleksandro - warknęła gospodyni. - Znajdź go.
- Hmm, to będzie trudniejsze niż myślałem - smutno zauważył Sulibor.
- Żartujesz chyba - Ysengrinn spojrzał na niego z wyższością. - Ten zamek nie nadaje się do obrony. Wygląda jakby go robiło sześciu różnych gości, a żaden nie miał pojęcia o walce oblężniczej. Wszędzie jakieś ozdóbki, pierdółki, a mury w wielu miejscach grube na dwie piędzi.
- Z tymi twórcami to prawda. P części w ogóle nie pasują do tych tutaj, Axhen dzieli się na części z kompletnie innych epok i stylów, w dodatku poustawiane bez sensu. Barwim mówił, że patrzył i brama jednego wychodzi na przestrzeń między zamkami, tam gdzie są czarne dziury.
- Mógłbym przysiąc, że ona przez wieki zbierała zamki z różnych stron i składała tutaj==... W sumie po niej można się wszystkiego spodziewać. Zresztą nieważne, grunt, że jej tok myślenia jest identyczny z tokiem myślenia wszystkich wampirów: wydaje im się, że wszystko załatwią odpowiednio silne bariery i inna magia. Tu z tego co słyszę jest jedno wyjście, pozostałe zostały zamurowane. Wszystkie osobne zamki są połączone przez przejścia międzywymiarowe. To cud, że ona ma na to dość mocy. Kto jest tak w ogóle jej bogiem?
- Na podstawie aury kapłani ocenili, że Pani Koszmarów. Jeden ze starych demiurgów, twórców świata, ale nie silniejsza od Trygława. Czyli w zasięgu naszych możliwości.
- To dobrze. Starsi bogowie to głupie istoty, marnować tyle energii tylko po to, by zabezpieczyć zamek swej pupilki, która nawet nie jest kapłanką - powiedział z pogardą. - To się nazywa kaprys. Zresztą cała na ta ochrona będzie psu na budę, bo naszym bogom zawsze udaje się obalić bariery, kto by ich nie stawiał. Jeśli zaś chodzi o zamki to najwyżej dwa mają wartość bojową. Magowie? ni tu przyjechali tylko po to, żeby dostać się do biblioteki, wystarczy powiedzieć, że ogłaszamy amnestię i nie będą stawiali oporu.
- Wśród nich są przedstawiciele innych kultów. Mamy im dawać amnestię?
- Nikt nie powiedział, że jej dotrzymamy, słowo rycerza nie obowiązuje, gdy dane pogańskiemu klesze.
- Zostają jeszcze demony.
- Zadufane w sobie zera==. Nie znają słów takich jak dyscyplina, taktyka czy działanie grupowe. To, że nie znają również strachu sprawia tylko, że łatwiej je będzie wykończyć>].
- A potwory?
- Nie bądź dzieckiem. Nasz zakon walczy z potworami od tysięcy lat, ba, nasz zakon zatrudnia potwory>]. Potwory to najmniejszy problem, największy będzie z dostaniem się tu. Ale to już sprawa Peruna, nie nasza.
Obydwaj gadali w języku starocerkiewnosłowiańskim, który był językiem urzędowym ich zakonu, więc podsłuchujące ich duchy nie rozumiały ani w ząb. Zwłaszcza, że Ysen gestykulował jakby tłumaczył swemu adiutantowi jakąś rzecz związaną z obrazem który wskazywał.
- Pani prosi, abyście do niej dołączyli.
- Ech. No dobra, ale skoro już tu jestem to chciałem pozwiedzać.
- Pańscy rycerze już zwiedzają. Obawiam się jednak, że nie znajdą nic, co by się im udało przemycić.
- Nie znasz ich pomysłowości>]. Radzę na nich uważać, jednemu baronowi wynieśli z domu pół skarbca i żonę w dywanie;P.
Ysen i jego ludzie sprawdzali na raz kilka rzeczy. Po pierwsze czy zamek ma jakieś tajne wyjścia na zewnątrz. Po drugie czy jest jakaś straż, a jeśli tak to jak bardzo jest podejrzliwa. Na swoje szczęście odkryli, że zamku strzegą tylko duchy, w dodatku zainteresowane przede wszystkim tym, żeby nic nie zginęło. Znając swoich ludzi był pewien, że skupiają na sobie pełną ich uwagę, bo mroczna aura mroczną aurą, ale rabowanie jest wpisane w żołnierską naturę. Co prawda nie zamierzał namawiać nikogo do najazdu na zamek, uznał jednak, że dobrze by było mieć pod ręką gotowy plan ataku, jakby ktoś z władz zakonu wymyśliłby, że Xellas stanowi zagrożenie.
- Już jestem, jestem^^ - uprzedził pytanie wampirzycy. - Nie wolno pozwiedzać zamku? Jestem wrażliwy artystycznie;P.
- ==... Ty coś knujesz. Będę miała na ciebie oko.
- Radzę mieć oko na moich rycerzy. Oni mają zwyczaj zapominać o swoim ślubie ubóstwa^^.
- Jak coś wyniosą rzucę ich gryfom na pożarcie==.
- Mam wrażenie, że to gryfy by zostały zjedzone:].
- ==... Dobija mnie ten twój dobry humor><! Usiądź i zacznijmy naradę, zanim ci coś zrobię.
- Już siadam^^.
* * *
Tymczasem Zegis, podążając śladem zostawianym przez dusze jego przyjaciół, dotarł do miejsca, gdzie Xellas otworzyła portal. Chwilę rozglądał się zdziwiony, wreszcie zauważył ślad krwi na ziemi. Dotknął jej i wyszeptał jakieś słowa, otwierając jakimś cudem portal. Nim ruszył wziął ową krew ze sobą, nie chcąc ułatwiać Morbiusowi zadania. Później użył jej do otworzenia wyjścia z przejścia. Ukazał mu się zespół zamkowy, w którym przebywała Xellas z resztą. Gdy zbliżył się zauważył dość niecodzienny widok: grupka rycerzy łaziła to tu, to tam, mierzyła krokami fosę i opukiwała mur. Niektórzy strzelali nad mur z kuszy i odskakiwali, bo bełty szybko wracały. Zauważywszy Zegisa zaczęli jak na komendę gwizdać i patrzeć w niebo. ?Archont westchnął.
- Nie bójcie się, ja nie jestem stąd. Nie wiecie chyba jak tam wejść? Muszę porozmawiać z panem tego zamku.
- Panią. Nie bój nic stary, wiemy jak tu wejść. Pożycz talara.
- Po co ci? - spytał archont podejrzliwie, dając jednak monetę.
Tymczasem rycerz schował jego monetę do kieszeni, a wyjął inną, którą rzucił na bruk by narobiła hałasu. Po chwili pojawiła się Aleksandra. Jej mina wyraźnie dawała do zrozumienia, że nie uważa tego za zabawne. Jak się okazało, gdy tylko minęła pierwsza reakcja na aurę, rycerze zaczęli włazić wszędzie, kilku trafiło nawet do pokoju Xellas, choć nawet ona nie miała pojęcia jak i jakim cudem przeżyli i wrócili żywi. Poza tym oczywiście kradli aż trzeszczało, a jeden nawet ruszył w konkury do czarodziejek i co bardziej humanoidalnych demonic. I co gorsza żaden się jej nie bał! Udawali, że jej w ogóle nie zauważają i na jej oczach zdejmowali obrazy i próbowali wynieść posągi. Gdy zaś coś chcieli to upuszczali monetę, którąś jakimś cudem wcześniej udało im się zwinąć, żeby ją przywabić. Była wkurzona, że nie zauważyła dziwnej aury Zegisa, póki ten jej nie chwycił za gardło.
- Prowadź mnie do Xellas - powiedział lodowato. - W przeciwnym razie sam się dowiem gdzie jest, wchłaniając cię.
* * *
Jakiś czas potem Zegis zaczął mówić. Nim zdążył się odezwać rzuciła się na niego Xellas, która na przemian płakała, darła się, przytulała go i dusiła. Gdy wreszcie jej trochę przeszło Ysen pozwolił sobie zauważyć, że archont chce coś powiedzieć. Puściła go więc, acz niechętnie. Wtedy on opowiedział o armii, jak jest wielka i jak jest w stanie ich śledzić. Zapadła krótka chwila ciszy, po której Ysen ryknął, że Starszy nie ma prawa i że zamek należy do jego zakonu. Xellas rzuciła w niego jakimś popiersiem i o dziwo trafiła. Między drużyną rozgorzała zagorzała dyskusja. Właściwie to nie między drużyną, a między Ysenem a Xellas, z których każde miało swój pogląd na wszystko. Od czasu do czasu Serika lub Xai wytykali im, że ich kłótnia zboczyła z tematu, acz niewiele to pomagało. Atis zaproponował głosowanie, kto powinien dowodzić. Xellas dostała jeden głos, właśnie Atisa, reszta czuła się zmuszona uwierzyć Ysenowi, że ten zna się na wojnie w ogóle i na oblężeniach w szczególe znacznie lepiej od każdego w zasięgu, co jest w stanie udowodnić na ubitej ziemi.
Jego pierwsze rozkazy spotkały się jednak z protestem Xellas, której nic nie obchodziło, że należałoby spalić las, który pozwala się wrogowi ukryć przed ostrzałem i zburzyć kilka zamków, gdyż nie nadają się do obrony, a ułatwią znacznie ostrzał innych części. Ponieważ był już zmęczony wcześniejszą kłótnią szybko uległ, ale zastrzegł, że do obrony potrzebuje znacznie większych sił, więc on i Xellas powinni ruszyć po pomoc do jednej z twierdz zakonu. Po dłuższej wampirzyca się zgodziła. Ruszyli następnego dnia i wrócili przed piątą wieczorem. Sprowadzili tysiąc ludzi, rycerzy i pieszych, oraz pięćset Orków i sto Ogrów, które służyły zakonowi jako najemnicy. Wśród ludzi było pół setki wilkołaków z gwardii boga Chorsa.
- Dopiero z tą siłą podejmuję się bronić zamku - powiedział Ysen.
- Zapominasz o demonach - wtrąciła Xellas.
- A prawda, demony. Przydałoby się zrobić z nimi porządek. Mam ich wyciąć czy przepędzić?
- ==...
- Mówię serio, żaden z nich nie będzie mnie chciał słuchać i będą tylko przeszkadzać.
- Będą słuchjali MNIE.
- Tylko że ty też mnie nie słuchasz==...
Prawdę powiedział Zegis, który porównał ich do postaci ze starożytnego eposu "O zabójcach", Xellosa i Filii. Kłócili się tak samo zażarcie, choć nikt nie miał cienia wątpliwości, że za fasadą nienawiści kryje się... jeszcze większa nienawiść, przemieszana z pogardą. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 01-09-2004, 10:21
|
|
|
Archont wzruszył ramionami i poszedł na obchód zamku, w końcu mając takich dowódców trzeba wiedzieć jak szybko prysnąć.
Pierwszym celem jego wycieczki stała się najwyższa wieża położona w centralnym zamku, gdy dotarł na sam szczyt jego oczom ukazało się cały zamek Axhen, oraz okoliczne mroczne lasy. Z tego punktu obserwacyjnego widział wszystkie inne zamki oraz fosy między nimi, a raczej dziury.
Tylko co to jest? Doły? Nieee po co kopać doły między takimi zamkami? Może nic... czy raczej nicość... wypada sprawdzić...
Zegis stanął na skraju wieży i skoczył, zaczął spadać, poczuł pęd powietrza na twarzy, ubranie łopotało zaś szara bluza ciągnęła się za nim niczym skrzydła. Archont westchnął, tyle czasu minęło od ostatniego razu, nie był jeszcze pewien czy potrafi latać. Po chwili skupienia poczuł że coś wyrasta mu z pleców, bo chwili miał już czarne skórzaste skrzydła nietoperza, jednak zapłacił za to ubrankiem. Machnął skrzydłami i wzniósł się do góry nad zamek. Niczym drapieżny ptak zatoczył kilka okręgów nad zamkiem zniżając lot. Po chwili był już nad jedną z dziur między zamkami. Coś nie podobało mi się w tej fosie, przeszedł na płaszczyznę spektralną, i ku własnemu zdziwieniu zobaczył "okno" prowadzące w ciemność,
błogosławił sam siebie że nie wybrał się w głąb dziury, o "oknach" w spektralu słyszał od swoich braci jednak nigdy nie widział żadnego dotąd. Po chwili wrócił do wymiaru materialnego jednak postanowił nic nie mówić o swoim odkryciu i kontynuował szukanie drogi ewakuacyjnej... gdyby tak miał wsparcie klanu...
Tymczasem Mirian obudziła się na tronie w otoczeniu śpiących goblinów. Ach tak obwołali ją boginią, ale ona miała już tego dosyć! Zobaczyła znak na niebie, chciała zobaczyć co to jest i czym to się skończyło? Miała nie zbaczać z drogi, i czym to się skończyło? Spotkaniem z kilkoma znajomymi i wylądowaniem tutaj! Zobaczyła pod swoimi nogami swój łuk, wzięła go do ręki, poczuła się bezpieczna. Nad czym ona rozpacza? Przecież już byłą w gorszych opałach... Naciągnęła cięciwę, nocną ciszę przeszył krzyk...
Teraz już nie była to Mirian łowczyni z Nocnych Gór... tamta głupiutka dziewczyna odeszła,
ustąpiła miejsca Mirian Sprawczyni Masakry... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Irenicus
Dołączył: 06 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 01-09-2004, 11:35
|
|
|
I: idę się rozejrzeć
X:tylko nie kradnij niczego, złoto i ciebie wszędzie wyczuję!
Irenicus wszedł na szczyt najwyższej wierzy doglądając armii. W promieniu 10 km niczego nie było widać. Postanowił urzyć czaru "magiczne oko" aby podglądnąć armię,która rzekomo kroczy w kierunku twierdzy. Zauważył Morbiusa gorączkowo wydającego polecenia oraz wojska bezwarunkowo i mechanicznie wykonujące jegoż polecenia.
I: hmmm ....
Wówczas w jego myśli coś zaświtało, przeteleportował się na oddalone o 121 km wzgórza wschodnie i bacznie magicznym okiem obserwował armię (=magiczne oko to czar, wytwarza sztuczne oko pozwalające na obserwowanie i podsłuchiwanie,żeby było jasne! ;P=). Spostrzegł że Mobiusowi się w ogóle jadaczka nie zamyka, na dodatek ciągle wymachuje rękoma przypominając taniec "Asereje" .Irenicusowi w głowie zrodził się obrzydliwy psikus, a na jego twarzy zabłysł szyderczy uśmiech. Zgromadził wystarczającą ilość informacji i odczarował oko zanim zostało zauważone przez starucha.
Następnie powstał, rzucił niewidzialność i pole niewykrywalności astralnej na siebie.
I:THUNDAGA!!!!!
Koło armi spadł sporej wielkości piorun, starzec zgodnie z oczekiwaniami Irenicusa wyczuł,że owy piorun powstał z magicznej energii, począł więc tworzyć bariery magiczne wspomagając je swoimi ochronnymi amuletami zapominając oczywiście o barierze fizycznej. Wówczas Ire przeteleportował się bliżej i *jakimś-bardzo-dziwnym-łukiem* wystrzelił z niego deskę z plasterem, która trafiła prosto w usta starca, deska odpadła, plaster został zamykając mu paszczę na jakiś czas. Chimery stanęły jakby unieruchomione, a starzec aż rwał sobie kłaki z brody ze złości.
Ire ponownie przeteleportował się na wzgórza i postanowił rzucić jedno z najpotężniejszych zaklęć.
I: ZARZARD-ZARZARD-SKRONO YONO-SUKU!- powstała szkarłatno-czarna aura, a między rękami Irca czarne błyskawice - "W ciemności Piekła ogień Piekła, bądź moim mieczem i zniszcz mojego wroga." VENOM ! - po czym połączył ręce i wystrzelił olbrzymią wiąskę energii w stronę armii powodując duży wybuch nuklearny oraz trzęsienie ziemi i tornada.
Zaraz jak ustało ląd na którym stało wojsko był czarny jak węgiel, żadnych lasów, ani chociażby kamieni, jedynie latające kawałki śmieci w powietrzu. Jedynie Mobius dzięki obronie przed magią zdołał się uchronić przed atakiem i dostać jedynie paru draśnięć. Wreszcie zdołał odkleić plaster z ust co kosztowało go dużo bólu i włosów z brody.
M: ERGHHH - furia w oczach - CHIMERY POWSTAŃCIE!!! SŁUDZY MOI POWSTAŃCIE!!! - i, jak gdyby nigdy nic z ziemi wyszła dokładnie ta sama armia, te same stwory,ludzie i inni, w dokładnie takiej samej liczbie.
Irenicus dosyć zmęczony po rzuceniu czaru spisał swoje spostrzeżenia
I:"wszystko zależy od jego słowa, jak mu się usta zaknebluje, to armia będzie nic nie warta, heh..." - wówczas spostrzegł że ładuje się jakaś moc - hę? ..... JAJKS!!!O_O - Mobius zapamiętał z której strony wyleciał promień i z pomocą chimer wypuścił równie potężną wiązkę energii (=no sory, nie wszyscy znają Venom ;D=)
Irenicus na czas odteleportował ,wiązka wystrzelona zniszczyła góry, (wypadki się zdarzają) Wówczas obok mobiusa pojawił sie strażnik przyrody.
SP:No pięknie! zniszczenie cennego zabytku natury...
M:ups ^^'''' - daje mu łapówkę
SP:hmmm co tak mało? na tyle pan wycenia góry?
M:tyle mam przy sobie
SP:w takim razie wyślemy panu rachunek.
M:dobrze...(do sprawcy)zapłacicie mi za to ><
Ire wrócił się do zamku.... a raczej do miejsca w którym był zamek...
I: HEJ MAM PLAN!!!! zaraz....- wydawało się że stał w tym samym miejscu co zamek, geograficznie wszystko zgadzało - XELLAS!!! YSEN!!! ... gdzie oni poszli no....a gdzie zamek poszedł? X_X - Irenicus zaczął ich szukać w astralu... zabłądził....
I: XELLAS!!!!!!!!!!!!!!!!!YSEN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ZEGIS!!!!!!!!!!!!!!! |
|
|
|
|
|
Chimiś
Gość
|
Wysłany: 03-09-2004, 16:50
|
|
|
Tymczasem, gdy Irenicus błądził gdzieś zagubiony i podziwiał nie-wiem-co, szczęk niszczonej zbroi powodował panikę wśród mieszkańców małej wiochy. Teraz byli pewni, że zbliża się koniec świata.
-Bój siem Boga matulu!!!-wykrzyknął wieśniak w obdartych szortach i złapał się za zieloną czapkę, która bardzo przypominała ścierkę do wycierania naczyń.- Dibeł idzie du nas. Chce zjiść nasze duszy!!!
-Jak ty siem pacanie wyrażasz!-trzasnęła go w łeb wałkiem kobieta w stroju a'la worek na kartofle.- Żadyn diabeł tu nie przyjdzi! Bo to świnta wiosku!!!
-Jaka tam świnta!- powiedział mężczyzna masując głowę.- Toż wójt nosz co raz sprowadza sobie jakiś panienyczki do domku i twierdzi, że uczy ich. Ja tam wiem, co tam się wyprawia!!!
-Zamknij się durniu!- krzykneła ponownie i podeszła do okna.- Gdyby nosz wójt robił te zbereźne rzeczy o których twoja tempa głowa myśli, to by tendy potwory przełaziły!!!!To dobry człowik.- wskazała ręką na opustoszałą drogę. Niespodziewanie dało się słyszeć krzyki i rozkazy. Tubylcy wylegli do okien i zobaczyli wilka schwytanego w sieć. Jednak jego oprawcy mieli spore problemy z okiełznaniem go.
-Bożesz ty mój!- krzykneła kobieta i upuściła wałek, który spadł na głowę jednego z jeźdźców.- Miałeś ty rację, ty głuptoku! Co za potwór, żesz to jest?
Wilkołak wybiegł z wioski ciągnąc za sobą wystraszone rumaki i zdezorientowanych jeźdźców.
-Słyszysz ty to?- spytała kobieta zdejmując fartuch.
-Słyszem, słyszem.- mruknął wieśniak. Ciszę, która trwała dosłownie chwilę rozdarł przeraźliwy krzyk ludzi. Trwał zaledwie dziesięć minut, po czym ustał.
-Idziem!- złapała chłopaka za ucho i pociągnęła na zewnątrz.
-A my gdzie matulu???-krzyczał zgięty w pół.
-Milcz ty!!! Bezbożniku!!! To przez was takie harce się tu wyrabiają!! I tego wójta!!!Parszywe psy!!!! Do kościoła idziem!!!!!
Księża dawno nie widzieli w kościele takiej frekfencji. Ludzie co prawda, wywlekli swoje spasione cielska do kościółka, dopiero po tym, jak upewnili się, że potwora nie ma.
W rzeczywistości owy potwór, rozłożył się pod gęstymi krzakami i zasnął. Po jakimś czasie obudził go śpiew jakiegoś ptaka, któy zaraz pożałował, że zaczął ćwierkać. Wilkołak kłapnął zębami i śpiew umilkł. Nagle źrenice potwora rozszerzyły się.
-TFU!!!!- szczątki ptaszka wypadły na ziemię. Stworzenie z odrazą spojrzało na swój posiłek.- Co do...
Rozejrzał się. Wokoło leżało pełno zakrwawionych szmat, porozrywanych ostrymi pazurami słabych zbroi i całe mnóstwo kości. Drzewa były oblane zaschniętą krwią, jakby rzucano o nie ciałami ludzi. Na kamieniac leżało sporo ochłapów gorszego mięsa, którymi nie zadowoli się szanujący się wilkołak.
-Fe...-mruknął wilk i przeszedł się kilka metrów, po czym stanął i zaczął się głęboko zastanawiać. Spojrzał na łapy i zaklął siarczyście pod nosem.
-Najpierw znajdę tego kto wynalazł gwizdek na psy i go zagryzę. Potem znajdę Axe i ją też zagryzę. A potem dopiero pomogę Xellas. Hm...
Powoli wszystko przypominało się Chimi.
-Ciekawe co tam z nimi.- mruknęła i podeszła do skrawka zakrwawionej szaty. Nabiła ją na pazur, podniosła na wysokość oczu i powąchała ją.
-BLE!!!- jęknęła i przyjrzała się. Znała to skadś. I zastanawiała się właśnie nad tym, czy czterej jeźcy i kobieta, która zwiała byli snem.
-O nie...-jęknęła załośnie.- Za co!?!?!?!?!? Przecież nie jestem aż tak złym potworem jak Xellas, żeby skazywać mnie na pożeranie sługusów Ysena!!!! To nie fair..._-_ Będę miała zatrucie jak nic!!! Fu...-rozejrzała się i dojrzała się jakiegoś wieśniaka przyglądającemu się jej. Zupełnie zapominając jak wygląda podbiegła do niego. Ten upadł i patrzył z przerażeniem na potwora.
-A...a...-jęczał.
-No co?-warknęła.- Masz może Nospę? Albo chociaż Manti?
-C..co?- wiesniak bardziej się chyba zdziwił nazwami leków na żołądek niż gadającym stworem.
-Nie masz?- wykrzywiła pysk pokazując lśniące zęby.
-Ty..to ty!!!-krzyknął wieśniak i skoczył na równe nogi.
-Hm?- dopiero teraz Chimi przypomniała sobie o drugiej naturze.
-Ty jesteś tym wilkiem z Czerwonego Kapturka!!!!!- krzyczał jak oszalały ze łzami w oczach.-Jak mogłaś ją zjeść!!!!!
- _-_*********** C..co?!!?!??!?!?!- zawarczała pokazując zęby.
-Nie masz prawa zjadać Czerwonego Kapturka!
-Ale ciebie mam, prawda?- mruknęła stając na tylnych łapach.
-...-spojrzał z trwogą na błyszczące ślepia.
-Bu...-pokazała zęby Chimi, a wieśniak z pełnymi portami, gubiąc część po drodze uciekł w głąb lasu.
-No i świetnie.- mruknęła stając normalnie(dla zwierząt).- Przydałaby się...
-Jestem!!!-mała demonka ze sporym workiem w ręku pojawiła się tuż nad nią.
-O..._-_ Dostaniesz za tego wilkołaka!!!!>< Niech tylko wrócę do normalnej postaci, a popamiętasz mnie!!!!!
-No to mam trochę czasu^_^
-CO przez to rozumiesz?T_T
-Nastąpiły pewne komplikacje...i...-zaczęła machać ogonem.
-Gadaj!!!!-zawarczała.
-No...do następnej pełni nie zmienisz się.
-...
-^^
-Żartujesz...prawda?
-Nie^_^
-Oszalałaś!!?!?!?!?!??!-zawyła i złapała ją ogromnymi łapami- Przecież następna pełnia jest za jakieś 30 dni!!!!!!!
-^_^ No a wiesz...niebo nie może być zachmurzone, a tak się składa, że następny będzie nów.^_^"
-Zabiję...
-Pamiętaj, ze...
-Zamknij się!!! Jak ja się pokaże w takim stanie!?!?!?
-No wiesz...Xellas cię zna...
-Xellas nie widziała mnie w takim stanie._-_ Nie pozna mnie.
-I tak nie wiesz gdzie jest.^^
-Ale ty wiesz!!!!I mnie zaprowadzisz!!!!
-Wiesz co...-Axe wyrwała się w uścisku łap wilkołaka.-...musimy zmienić miejsce. Przejść przez wioskę i dopiero zawołam Xellas.^______^
-Kłamiesz. Widzę to.
-Ależ nie! No choć!!!- wyciągnęła z worka smych i potężny łańcuch.
-Nie założę tego!!!! NIE MA MOWY!!!!! Zjadłam już dzisiaj ohydnych pachołków, a takiego upokorzenia nie zniosę!!!!!
-^______________^
-Jesteś potworem...-syknęła Chimi niosąc na grzbiecie Axe wielkości małej dziewczynki.-I nie wiedziałam, że zmieniasz rozmiary. Znów mnie okłamałaś.
-Nieee...-powiedziała uśmiechając się. Nie miała już szpiczastych uszu, ogona i skrzydeł.-Ale powiem ci, że człowiecza forma jest paskudnia! DObra. Teraz...-chwyciła za obrożę i łańcuch.- Wchodzimy do wiochy!
Chimi wmaszerowała z Axe na grzbiecie, ku przerażeniu tubylców.
Axe poprawiła płaszcz na Chimi i uśmiechnęła się szeroko. Wieśniacy wskazywali je sobie palcami i zakrywali usta dłońmi. Wioska okazała się cholernie długa.
-Głodna jestem.- mruknęła Chimi.
-Ćśś. Zwierzęta nie gadają.- syknęła Axe.
-Zwierzakiem to ty jesteś. Moim.- warknęła.
-Wrrr...głodna? Ta? To choć.
Axe stanęła po środku placu i zeszła z Chimi. Rozłożyła ręce i krzynęła.
-Drodzy państwo! Oto oswojony wilk!!! Można podejść, pogłaskać, i zobaczyć, że to-to mówi i robi różne sztuczki!!!!!!
-AXE!!!!- zawyła Chimi i cofnęła się.
-Widzicie?! Jesteśmy głodne i potrzebujemy pieniędzy na karmę.
Nagle na placu pojawił się spory tłum i zaczął sie przyglądać wilkowi.
-Axe...zamorduję...-jęknęła Chimi patrząc na zbliżające się do niej dzieci.-Ja nienawidzę dzieci...
-A co ta????
-A tio?!!!
Dzieciaki zaczęły ciągać Chimi za ogon i uszy odpóki nie warknęła pokazując kłów. Gdy zobaczyły lśniące zęby.
-Proszę się nie bać, to oswojone zwierzę!- powiedziała szybko Axe.
Z tłumu wystąpiła kobieta i podeszła do Axe, po czym pogłaskała ją po głowie.
-Możesz przyjść do mnie ze swoim przyjacielem. Jak się nazywa?
-Chimi.^_^
-Acha, czy to samiec?
<gleba a'la Chimi>
-To znaczy...^^"""- jęknęła Axe.
-Bo mamy w zagrodzie śliczne sunie. Rodowite, i potrzeba nam...
-Nie, nie!!!! Nie jestem samcem!!!!-ryknęła Chimi.
-Szkoda.- mruknęła kobieta i zaprosiła Axe razem z Chimi do domu.
Axe usiadła wygodnie na krześle, a Chimi w ślad za nią na drugim. Kobieta postawiła parujące talerze przed ich nosami. Nagle do izby wszedł mężczyzna i rzucił do kobiety.
-Co to za włóczęgi?-warknął.
-Nikt, nikt.
-Psy nie siedzą przy stole.- zdębiał. Chimi też go poznała.
-A czemu masz brudne spodnie?-spytała kobieta.
-To on!!!!-krzyknął wskazując palcem Chimi i patrząc na nią z przerażeniem.
-Nie. To ona.- poprawiła kobieta podnosząc chochlę do zupy.
-Zabić!!!-krzyknął i złapał za dubeltówkę. Axe machnęła ręką i długa lufa zawiązała się w węzeł.
-Spadamy.- warknęła Chimi i złapała Axe za kark. Wolno wyszły boczym wyjściem i Axe zmieniła wygląd.
-Co ty wyprawiasz??!!!! Mogłyśmy zjeśćpożądnie!!!!
-Zamknij się idiotko!!!-warczała Chimi i rzuciła nią o ziemię.- Teraz, ty piętnastocentymertowy gnojku zabierz mnie do Xellas!!!!!!!!!!!!!!!
Axe nie miała wyjścia. Xellas, która wykazała się niezwykłą łaską powiedziała Axe jak ta ma się dostać do zamku, i za słoną opłatą dała demonce kilka kropel swojej krwi. Axe oczywiście nie płaciła ze swojej kieszeni, ani tymbardziej Chimi, która nienawidziła wydawać pieniędzy. Mała paskuda zwinęła rycerzykom kosztowności, co znaczyło, że albo uodporniła się na święte osoby, albo ci rycerze, nie byli tacy całkiem święci.>]]]
Po przejściu portali Chimi i Axe pojawiły się przed dużym zamkiem.
-Lepiej omińmy rycerzy, co?^^"- spytała Axe.
-Zgadzam się.^^"" |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 05-09-2004, 00:16
|
|
|
- Czy oskarżona przyznaje się do winy?
- Eee... znaczy sie zabójstwa tak?
- Tak - rycerz-kapłan przetarł okulary. - Poczwórnego. Plus kanibalizm. Plus nie przestrzeganie terminów szczepień ochronnych.
- Mogę się zastanowić^^?
- Nie. Szybko, szybko, kolejka rośnie, mamy jeszcze ze sto demonów oskarżonych o bumelanctwo, niesubordynację i pyskowanie wyższym stopniem. Musimy ich ukarać bo nam się rozprzęgnie dyscyplina, więc proszę nam tu nie robić obstrukcji.
- cZEGO o_O???
- Tamowania pracy urzędu, w tym wypadku sądu polowego. Za to są dodatkowe represje.
- Przecież chcieliście mnie skazać na karę śmierci.
- Owszem. Ale jest jeszcze KWALIFIKOWANA kara śmierci.
- Kwalifikowana? To znaczy?
- To zależy. W pani przypadku łamanie kołem. Poprzedzone rwaniem rozgrzanymi, metalowymi szczypcami.
- o_O... Żądam rozmowy z adwokatem!!!
- Nie przysługuje pani adwokat. No więc przyznaje się pani do winy?
- Oczywiście, że nie!!!
- Ech, znowu opóźnienie. Bracie Ścibor, proszę zaprowadzić oskarżoną na salę tortur.
- O_O... Ależ chwila, nie możecie!!! Panią tego zamku jest Xellas!!!
- Zgodnie z naszymi przepisami wampiry i mazoku nie mają prawa posiadać własności i podlega ona konfiskacie.
- Hola hola! - Ysengrinn podbiegł do zaimprowizowanego stołu. Zmęczenie przemieszane ze znudzeniem malowało się na jego twarzy. - Bracie Drogomirze, nie przeginajcie. Mówiłem, ze mamy się nawzajem szanować. I trochę przystopujcie z tymi egzekucjami, było nie było jesteśmy tu gośćmi i nasza jurysdykcja tu nie obowiązuje. A ją rozwiążcie - wskazał Chimerię, dalej w postaci wilkołaka. - Nie ch tu przyjdzie ktoś z oddziału wilkołaków i da jej ten syf od którego się wraca do ludzkiej postaci.
- Ale ona zabiła naszych współbraci!!! Miała przy sobie ich rzeczy, dowody zbrodni!
- To byli bracia służebni, a nie NASI bracia. Poza tym jeśli nie umieli sobie poradzić z jednym wilkołakiem to nie byli godni służby w naszych szeregach. Amen.
- To uważa pan, że nie powinna ponosić kary.
- Jeśliby zrobiła to świadomie to powinna, bo szkolenie służebnych kosztuje. Ale będąc wilkołakiem nie kontrolowała się, będąc rycerzem Sześciu Bóstw musisz to wiedzieć.
- Racja. Wybaczcie bracie, zbłądziłem.
- I to nieźle. A teraz już nie przeszkadzam, wracajcie do sądzenia demonów, tylko tak co drugiego puszczajcie wolno. Powstanie na tyłach nam niepotrzebne.
- Tak jest.
Ledwie skończywszy mówić Ysen ruszył dalej w swoją drogę. Albo miał diabelnie wiele do roboty, albo przynajmniej sprawiał takie wrażenie, gdyż każdemu poświęcał najwyżej kilka minut i leciał dalej. Z olbrzymim trudem wymógł na Xellas wycięcie wszystkich drzew w odległości trzystu metrów od zamku i teraz w wielu częściach zamku trwało konstruowanie machin oblężniczych. Rycerze skręcali wielkie kusze a demony przenosiły je na mury i do wież(Ysen uważał, że tylko do tego się choć trochę nadają). Oprócz tego każdy latałi uzupełniał zapasy strzał i świętej wody w komnatach w basztach, żeby w czasie oblężenia nie trzeba było donosić. W jeszcze innych miejscach gotowano smołę i wytapiano ołowiane kule z czego tylko się dało. Wampirzyca wyśmiała te pomysły, mówiąc, że nie będą miały znaczenia w porównaniu z magicznymi środkami obrony. Ryce3rz zaczął patrzeć na nią z wyższością i powiedział:
- Idź się bawić dziecinko, a sprawy obrony zostaw nam, żołnierzom.
Odniosło to skutek daleko większy niż przewidywania: Xellas zapomniała o wtrącaniu i zaczęła go kląć najgorszymi słowy jakie znała. Od tamtej pory nazywał ją tak zawsze, gdy sprawa stawała sie dla niego śliska kiedy chciał obrócić rozmowę na inne tory.
* * *
- Chimi! Skąd tu się wzięłaś?! Jak dawno przybyłaś?!
- Cześć Xellas - hybryda miała troszkę osowiałą minę. Axe wskazała mi drogę. Wczoraj.
- Co? Czemu nie dałaś mi znaku? Przecież przybiegłabym choćby z piekła.
- Eee... - dziewczynie było trochę głupio się przyznać. Mikstura wilkołaków miała dość liczne skutki uboczne i futrzaści kapłani ostrzegli ją, że jeśli nie musi się spotykać z nikim to wszelkie spotkania lepiej przełożyć na jutro. Niechętnie się zgodziła nie informować Xellas o swym przybyciu i później dziękowała za to bogom. Dość powiedzieć, że skutki uboczne dostarczyły wiele radości towarzyszącej jej Axe, wilkołaki zaś przyjęły je ze stoickim spokojem. - Nieważne. Powiedzmy po prostu, że byłam nie dysponowana.
- Co to znaczy...?
Przerwał jej odgłos trąby, dobiegający z najwyższej wieży. Po chwili dołączyła do niego następna trąba, i następna, i następna. Z pobliskic drzwi wypadł Ysen omiatając je dzikim spojrzeniem.
- Zaczęło się! - krzyknął. - Wróg nadciąga! Na mury!
Pobiegli po najbliższych schodach na szczyt murów. Tam zobaczyli to, co zaalarmowało straże. Około dwóch mil od zamku znajdował się olbrzymi portal magiczny. Nie widzieli armii, gdyż skrywał ją las, ale łatwo mogli ją sobie wyobrazić. Mnóstwo zwierząt uciekało po otwartej przestrzeni przed wojskiem przeciwnika. Nagle między zwierzętami ktoś się ukazał.
- Demony! Co oni wyprawiają?!
- Albo przechodzą na stronę przeciwnika, albo idą na śmierć. Jedno i drugie jest mi na rękę, bo będę miał ich z głowy>].
- YSEN!!!
Tymczasem demony zaczęły wydawać okrzyki. Z ich punktu nie wiadomo było, która z wersji Ysena jest prawdziwa. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 05-09-2004, 19:24
|
|
|
Przepraszam jeśli za niektóre sceny
Tego było za wiele dla Xellas. Do tej pory wogóle nie uczestniczyła w przygotowaniach, ale nie pozowli na śmierć swoich demonów. Ostatecznie, sług niegdy za wiele. Pozatym woli by to rycerze Ysena gineli.
-Cholera!! Nie pozwolę!!
-Nic nie możesz zrobić
-Mogę, Axe chodź ze mną, a ty Ysen lepiej trzymaj Chimi
-Co?!?O.o -spytali równocześnie
-Za smycz-_-''' a czym wy myślicie=='''-teleportowała się na drugą najwyższą wieżę.
-Axe podaj mi gwizdek Chimi
-Ale...
-Żadnych "ale" wiem co robię
-Ja nie odpowiadam za skutki
-Jasne-wzieła gwizdek do ust i dmuchnęła z całej siły
Tymczasem na dole Ysen i Chimi patrzeyli to na wieże to na demony
-Co one tam robią?
-Nie wiem- nagle Chimi złapała się za uszy-nie!!!
Ysen pobladł bo teraz wiedział co Xellas robiła, złapał za smycz mocniej
Kontem oka Xellas zarejestrowała, co się dzieje na dole
-Axe idź mu pomóż bo jeszcze go Chimi rozszarpie
-Mała strata
-Wiem ale nie chcę, żeby Chimi miała niestrawność>] potrzebuję jeszcze tylko chwilkę
-Jak chcesz- powiedziała demonka i teleportowała się na dół
-Dawaj to-Axe wyrwała mu smycz
-Co ona wyprawia?
-Musisz jeszcze trochę pocierpieć, próbuje coś obudzić
Xellas jeszcze raz dmuchnęła w gwizdek i tym razem udało jej się. Ze środka lasu było słychać ryk.
-Słyszę że jesteś zły>] ale chodź do mamusi
Nad lasem pojawiła się głowa jakiegoś stwora, po chwili bestia wzbiła się w powietrze i zaczęła lecieć w stronę zamku, gdy przelatywał nad lasem i spostrzegł, że demony biegną w przeciwną stronę zawisł w powietrzu
-Teraz przeleć nad nimi, niech się obrucą- wampirzyca telepatycznie dawała rozkazy, potwór zrobił tak jak powiedziała część demonów się obróciła by sprawdzić co to było
-Nie no...ona sobie chyba jaja robi...
-Ysen co jest?
-Co jest?!? Nie widzisz co to jest? Nazgul!! Skąd ona do cholery wytrzasnęła nazgula?!?
-Kiedyś wspominała, że dostała jakieś zwierzaki od swojago wujka, zaraz jak mu było...Surman?
-Sarwon?
-A już wiem Sauron^^ to pewnie od niego ma^^
-=='''' no tak...
Nazgul usiadł na najwyższej wieży, Xellas widząc, że większa część demonów patrzy teraz na zamek, a raczej na nazgula teleportowała się wyżej. Stanęła obok nazgula
-No malutki teraz przekaż moje słowa, oni mają wrócić nie mogą sami atakować
Nazgul ryknął przeraźliwie kolejne demony się odwróciły i zaczęły wracać
-Dalej malutki, dalej
Od głosu stworzonka popękało kilka szyb będących w poblirzu
-Spójrzcie one zawracają!!-koło Chimi, Ysengrinna i Axe pojawiła się Aleksandra -Wiedziałam, że Pani coś wymyśli!! Tylko dlaczego same zaatakowały?
-Też bym to chciała wiedzieć -Xellas pojawiła się obok nich- wszyscy którzy tu mieszkają wiedzą, że wymagam bezwarunkowego posłuszeństwa, a one nie dostały rozkazu do ataku. Aleksandro przyprowadź do mnie dowódcę oddziału.
-Tak jest
Skierowali się w kierunku głównej bramy
-Co mu jest?-Xellas wskazała głową Ysena, kory szedł z pochmurną miną
-Nie wiem, spochmurniał jak usłyszał o twoim wujku
-Którym?
-Sarumanie, a masz jeszcze jakichś?
-Całkiem sporo^^' Ysen nie przejmuj się on nie był moim prawdziwym wujkiem tylko przyszywanym^^
-Też mi pocieszenie=='''
Pewnie kłócili by się dalej, gdyby nie to że przed nimi stanęło coś...niby człowiek, ale z wężowymi oczami, bez nosa i z długimi ostro zakończonymi palcami. Klęknął na kolano.
-Atan kto wam wydał rozkaz do ataku?
-...rycerz...-po długim milczeniu demon odezwał się- Pani ukarz mnie bom dał się oszukać nędznemu człowiekowi -widać było, że to zdarzenie uwłaszczyło jego dumie-Zabij mnie gdyż nie godnym służby u Ciebie Pani!!
Na placu zgromadziło się sporo osób, zarówno rycerzy jak i demonów
-Atanie nie zostaniesz zabity, ale masz wskazać mi, który z rycerzy śmiał cię oszukać
Demon popatrzył po zgromadzonych
-Nie ma go tu, to ten który urządził tu sąd...
-Co?!? Jak to sąd?!? Przyprowadzić go tu!!
Ysen postanowił wkroczyć do akcji
-eeee wiesz oni są przyzwyczajeni zabijać demony^^''' Musisz ich zrozumieć...-w tym momencie przyprowadzono, a raczej rzucono do stóp Drogomira, Xellas spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem, a potem uśmiechnęła się złowiszczo do Ysena
-Oczywiście, że rozumiem. Ten rycerzyk chciał zaprowadzić tutaj porządek
-Właśnie...-potwierdził Drogomir
-Milcz!! Zapomniałeś o jednym, to MÓJ zamek, MOJA kraina i tu obowiązują MOJE prawa, a jednym z nich jest karać niewdzięcznych gości- oczy zabłysły jej złowrogo
-Demony nie mają żadnych praw jesteście tylko pomiotami piekieł
-Pomiot piekieł?!?-Xellas wydłużyła paznokcie, Ysen wiedział, że rycerz przegiął i jest na straconej pozycji, ale złapał ją za rękę
-Nie pozwolę zabić mojego rycerza
-A ja nie pozwolę pomiatać moimi demonami, to nie są takie cioty jak twoi rycerze!!
Kolejnym błędem Drogomira było, że wstał wyciągnął miecz i chciał zadać cięcie w serce, jednak Xellas zdążyła złapać miecz w drugą wolną rękę. Oczy gwałtownie zmieniły kolor na czerwony, pchnęła Ysengrinna tak, że poleciał na ścianę oddaloną o dobrych kilka metrów, wyrwała miecz z ręki rycerza i chwyciła go za gardło unosząc jednocześnie do góry.
-Ty śmieciu!! Giń!!-zanim inni rycerze zdążyli zareagować wbiła paznokcie w jego klatkę piersiową przebijając płuca, rycerz zachłysnął się własną krwią- Możecie sobie nie lubić demonów, ale jak jesteście u nich to przestrzegajcie pewnych reguł podrzuciła rycerza do góry i zagwizdała.
Nazgul, który nadal siedział na wieży zanurkował i złapał rzucony mu kąsek, jeszcze przez chwilę było słychać krzyki rycerza, ale po chwili ucichły, nazgul wydał zadowolony pomruk i wrócił na wieże.
Ciszę panującą na placu przerwało pytanie
-Axe może wreszcie zdejmiesz mi obrożę? |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 05-09-2004, 21:51
|
|
|
Zegis nie widział tego zajścia, razem z Starem chodził po komnatach. Oboje słyszeli jakiś głos, przyzywający ich do samego serca zamku...
W pewnym momencie doszli do drzwi skarbca, głos był tuż za nimi... Zegis wmówił strażniką że on i Star zostali oddelegowani przez Xellas by ich zastąpić. Gdy tylko straż zniknęła za rogiem, archont ostrożnie dotknął drzwi. Błysnęło a on już pojawił się w jakiejś dziwnej czarnej komnacie.
-O kurcze... chyba zaalarmowałem Xellas... - podrapał się po potylicy. - Kawaii... mam pewnie z 2 sekundy na wydostanie się stąd, i wejście do skarbca...
Narzekał tak jeszcze jakiś czas co chwila mówiąc "kawaii", szukając w miedzy czasie drogi ucieczki.
W pewnej chwili doszedł do oczywistego wniosku że każdy wymiar połączony jest z spektralem i zabił się. Po chwili błądzenia i kluczenia po korytarzach spektralu dziwnego wymiaru, wreszcie wyszedł na korytarz z którego zniknął.
Podszedł do drzwi i sprawdził je dokładnie, od spektralu są niezabezpieczone.
Westchnął i przeszedł przez nie, po chwili znów usprawiedliwił Xellas... przecież spektral jest wymiarem dostępnym tylko zmarłym duszą nie znającym Shi i sługą Eldera.
Chwilę potem zmaterializował się w skarbcu i zaraz runął na ziemię.
Rozejrzał się - to te przeklęte kryształy Tenebre odbierające mu moc. Jednak głos nie ucichł... wręcz przeciwnie stał się coraz głośniejszy.
Pomału z wielkim wysiłkiem poczołgał się, sunąc po stertach monet, dotarł do ogromnego klejnotu rzuconego gdzieś w rogu. Dotknął jego powierzchni, w chwili gdy drzwi otworzyły się z trzaskiem. W drzwiach stała Xellas, jednak zdążyła uchwycić tylko znikającego z klejnotem archonta.
Tymczasem na niebie nad zamkiem Axhen otworzył się portal. Wyleciała z niego cała chmara istot o nietoperzowatych skrzydłach śpiewających pieśń w nieznanym rycerzom języku, tymczasem demony zgromadzone w zamku zaczęły wiwatować. Rycerzy na chwilę zatkało jednak po chwil już celowali w gości, z łuków i kusz. Gdy mieli przywitać nowych znajomych przed twarzą Ysena pojawił się Zegis z radosnym uśmiechem.
-Wykorzystaj ich dobrze, są jednym z Starszych klanów – zrobił krok w bok by rycerz mógł się im przyjrzeć.
-Stać! – zawołał nie czekając na reakcje przywódcy, wojownicy bractwa zatrzymali się i popatrzyli zdziwieni. W końcu nie znali długo właściciela tego głosu, chociaż polubili go. – Bracie Ysenngrin i wy szlachetni rycerze, pragnę przedstawić wam 9 Starszy Klan znajdujący się pod moim dowództwem. Klan Turelim, który wspomoże was gdy mnie nie będzie.
Po tej przemowie rozkazał wszystkim członkom Turelim złożyć tzn. 3 przysięgę która na krótki czas oblężenia zrobiła z Ysenngima władcę klanu, od którego ważniejszy pozostanie jedynie Zegis.
Wtedy wpadła Xellas, a za nią Star próbujący ją zatrzymać.
-Oddaj – jej głos potoczył się po całym zamku.
Dopiero wtedy Ysen zobaczył że Zegis obejmuje klejnot wielkości własnej głowy.
-To ja już pójdę... a i nie zabijaj ich bo odrodzą się jak ja, a mają brzydki zwyczaj nabijania na pal tego kto ich zabił... o broń się nie martw, mają widmowe miecze podobne do Reavera tylko słabsze... ^___^
Poczuł szarpnięcie za polarek...
-Oho... do bywajcie! – przeniósł się na blanki wieży. – I dobra rada nie umierać...
To były jego ostatnie słowa... po nich zniknął, zrazem z Starem...
Po chwili z portalu na niebie wypadła inna postać. Zaraz za nią zamknął się portal, wylądowała po chwili tuż przed Ysenem, w ostatniej chwili stopując lewitacją.
-Zegis! - zawołała gdy tylko jej stopy dotknęły ziemi.
Ubrana była w szkolny mundurek, po jej pleckach spływał płomienno rudy warkocz.
-Gdzie jest mój braciszek? - spytała gdy po wielu krzykach doszła do wniosku że to nic nie da...
Odpowiedziałą jej cisza.... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 06-09-2004, 11:46
|
|
|
- Szlag, szlag, szlag, szlag, szlag, szlag, szlag, szlag, szlag, szlag, szlag...
- Eee, bracie Ysengrinn, wszystko jest w porządku?
- Ależ oczywiście. Przecież nie licząc tego, że Xellas podważyła mój autorytet i sprawiła, że te jej rogate diabły w ogóle nie będą mnie słuchać, oraz tego, że Zegis ściągnął mi na łeb całą armię stworów, z którymi walczyliśmy przez dwadzieścia siedem lat, to nic się nie stało.
- Nie wyglądasz bracie na zasmuconego śmiercią brata Drogomira - powiedział z wyrzutem Sulimir.
- To kretyn. Zamiast się po ludzku wytłumaczyć palnął idiotyczny kawałek o demonach, po raz nie wiem który robiąc naszemu zakonowi opinię debilów. A przecież to niemożliwe, żeby on ich wysłał.
- Racja. Demony nie słuchały nawet was, a Drogomirowi by dowodzenie nawet nie przyszło do głowy. Wampirzycy jednak ten demon powiedział...
- Wampirzycy się wydaje, że ma u nich nie wiadomo jaki posłuch, gdy tymczasem łgają jej w żywe oczy. Zresztą czego się spodziewać, nigdy jej nie ma w domu więc się rozpanoszyły jakby zamek należał do nich.
Tymczasem doszli z powrotem do reszty drużyny.Musieli na chwilę odejść by porozmawiać ze swoimi żołnierzami i nie pozwolić im rozerwać wszystkich na strzępy, na co mieli wielką ochotę. Dopiero wtedy zdecydował się zrobić naradę wojenną.
- Podzielimy się obroną - zaczął od razu. - Xellas, choć mnie i moim ludziom robi się słabo na myśl, że to ty osłaniasz nasze tyły, będziesz dowodzić obroną centralnego zamku, razem ze swoimi demonami. Moi rycerze i żołnierze zajmą cztery zamki na wschodzie, jako tako nadające się do obrony.
- Jako tako?
- Tak. Nie wiem kto ci je robił, ale o obronie miał takie pojęcie jak ja o fizyce, czyli żadne. W niektórych miejscach musieliśmy stawiać drewniane platformy,bo za blankami nie było chodnika dla strzelców. Turelim, których Zegis zwalił nam na głowę i zwiał, umieścimy w dwóch zamkach zachodnich. Do obrony się nie nadają co prawda, ale Zegis sam mówił, że potrafią się odradzać. Pozostaje pytanie kto nimi będzie dowodził. Może ten twój sługus, Ironicus czy jak tam?
- Irenicus==. Nie wiem gdzie on jest, gdzieś go wcięło, nie ma go na zamku.
- Super. To w takim razie Serika.
- Zegis oddał tobie władzę nad nimi.
- I ja będę dowodził. Za pośrednictwem Seriki. Osobiście nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
- Masz jakiś uraz na punkcie wampirów?
- Lata wojny robią swoje. Teraz dalej. Mamy już taką siłę, że najlepiej było przyjąć bitwę w polu.
- Jaśniej nie można? - spytał się Atis.
- Normalnie wyjść zamku i bić się z nimi. Ale przez twój durny las nie możemy, bo to uniemożliwia moim ludziom szarżę. Dlatego musimy siedzieć tutaj, co nie jest zbyt dobre.
- Czemu?
- Brak nam oddziałów strzeleckich. Pozostaje mieć nadzieję, że zrobią to co chcę żeby zrobili - ruszyli od razu do szturmu.
- Wygląda na to, że właśnie to planują - powiedziała Hikaru. - Widziałam, jak budują w szybkim tempie wieżyczki oblężnicze.
- Co. Ona. Tu. Robi?
- Zastępuje jej niewdzięcznego brata.
- Więc niech go zastąpi i przejmie kontrolę nad turelami w drugim zamku.
- Hurra^^!!! Będę walczyć^^!!!
- taaa==... Xellas są stąd jakieś tajemne wyjścia?
- A po co ci?
- Jak oni uderzą trzeba będzie zrobić wypad. Oddelegujesz swoje duchy, żeby pomagały wszystkim dotrzećdo tych wyjść unikając pułapek.
- Skąd wiesz o pułapkach?!
- Domyśliłem się. Jesteś przewidywalna==.
-Oż ty><!
- Tak czy siak, wszyscy na stanowiska. W każdej chwili mogą zaatakować.
Atak nastąpił pół godziny później, więc mieli czas wszystko załatwić. Wroga armia zaczęła podchodzić pchając przed sobą drewniane płoty na kółkach i olbrzymie wieże z platformami dla łuczników na szczycie. Z pomocą magii machiny, których konstrukcja zajmuje miesiące, im zajęła kilka godzin. Zaatakowali jeden z zamków bronionych przez rycerzy. W pewnym oddaleniu od sił uderzeniowych szli kapłani Starszego, również osłaniani przez ruchomy płotek. Gdy się zbliżyli na odpowiednią odległość rozpoczęli inkantację. Po pewnym czasie można bylo zauważyć skutki: najpierw rycerze poczuli, że paskudna aura znikła. To co prawda im ulżyło, wiedzieli jednak, że oznacza to zdjęcie bariery. Następnie czarne dziury zaczęły się kurczyć, aż całkowicie zanikły. Rycerzom wydawało się, że nawet w innym zamku słyszą wściekłe wrzaski Xellas.
Sytuacja nie była wesoła: gdy czarne dziury znikły, okazało się, że nie ma pod nimi żadnej fosy. Dodatkowo wieże, zbudowane z drzew z lasu, nie chciały sę zapalić nawet od magii. Gdy przeciwni się zbliżył na jakieś pięćdziesiąt metrów Ysen dał znak: wszystkie ciężki kusze wystrzeliły, przebijając płoty i masakrując ludzi i nieludzi za nimi. Zniszczone płoty cofnęły się, a pozostałe zatrzymały. Skutkiem tego wieże ruszyły do przodu same. Gdy znajdowały się już niedaleko murów ich łucznicy otworzyli ogień. Strzelcy rycerzy z galeryjki na szczycie murów musieli przerwać ogień i zasłonić się tarczami. Nagle jednak otworzyły się malutkie przejścia u spodu murów i wysypali się z nich cięzkozbrojni rycerze. Nie zważając na odbijające się od nich strzały dobiegli do wież i zaatakowali je od tyłu. Wpierw wycięli ludzi pchających je, następnie zaczęli się bić z wojskiem wewnątrz wieży. Będąc lepiej wyszkoleni i opancerzeni zakończyli zadanie w trymiga i wrócili do zamku, nim nadbiegły posiłki. Ponieważ zaś posiłki się spieszyły nie wzięły płotów i zostały poważnie przerzedzone przez strzelców z murów.
* * *
- Nieźle wam poszło - przyznała niechętnie Xellas. A raczej jej hologram. W takiej bowiem postaci wszyscy zgromadzili się w sali narad, żeby nie opuszczać stanowisk.
- To czego użyli nie miało pojęcia o walce. Sprawdzali nasze możliwości. A jeśli nie sprawdzali to nie ma się czego obawiać.
- Nie użyli żadnych sił specjalnych ojakich mówił Zegis: pożeraczy dusz, nieumarłych i chimer - wtrąciła Serika.
- Chimer trochę użyli. Ale malutko i słabych.
- No właśnie. Na pewno mają większe siły. Kolejny szturm może być o wiele silniejszy.
- Oby - mruknął Ysen. - Zebrałem tyle wojska ile było, a tu się okazało, że to wojsko musi walczyć ramię w ramię z najgorszym plugactwem.
- HEJ!!!
- Stwierdzam fakty. A raczej mówię to, co mi powiedzą w stolicy, jak wrócę.
-0 Czy ty zawsze martwisz się tylko o swoją karierę==?
- Przyganiał kocioł garnkowi. Aha i pamiętaj: jeśli w jakimś zamku sytuacja stanie się krytyczna. Musisz wesprzeć go swoimi wojskami. Będziesz odwodem.
- Ech. niech będzie.
- Koniec narady. Wracamy do pracy. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 06-09-2004, 16:31, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|