Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Mroczny Bóg (quest) |
Wersja do druku |
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 06-11-2004, 10:38
|
|
|
Szary wilk przebiegł ulicami miasta, a za nim podążał mniejszy przeraźliwie szczekając.
Kruk wypatrzył siedzącą przy małym i zniszczonym domku łuczniczkę. Wylądował na dachu i spojrzał na nią. Była smutna i kreśliła w piasku koła. Kruk spojrzał na nią z zainteresowaniem. Aura się zmieniła. Co to ma znaczyć?
Łuczniczka wzięła łuk i drewnianą strzałę. Wycelowała w drzwi od zniszczonej stodoły.
-Leć!- krzyknęła wściekłym głosem i puściła strzałę. Patrzyła z napięciem na jej lot, a gdy ostrze minęło drzwi i wpadło w wielką dziurę, Raya jęknęła. Odrzuciła ponownie łuk.
X:Nie trafić w drzwi od stadoły...kra...-parsknął kruk. Raya nagle podskoczyła.
-Hej!!!- zaczęła machać ręką. Plamka na horyzoncie zmieniła się w ogromnego wilka, który potulnie podszedł do Rayi. Kruk machnął skrzydłami. Raya usiadła, a wilk położył łeb na jej kolanach. Zwierzę powoli położyło się i usnęło. Raya zdjęła jego łeb z kolan i położyła obok. Mały wilczek zaszczekał. Łuczniczka wstała i rozejrzała się. Utkwiła wzrok w kruku.
-Xellas!!! Złaź na dół!!!- zawołała radośnie.
Tego było za wiele. Kruk wzbił się w powietrze i zaczął wznosić.
-Czekaj!- Raya złapała małego wilczka i cisnęła nim w kruka.
-AUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!- zawył mały lecąc wysoko. Uderzył grzbietem w kruka i oboje zaczęli spadać.
-Heeeej!- Raya podbiegła do leżących na ziemi.- Xellas poczekaj!^^ Zaraz ci coś pokażę.
Kruk ze złością otrzepał skrzydła,a mały wilk zajęczał.
-Zobacz, to ja.^_^
Nagle oczy łuczniczki zgasły, a bok jej postaci pojawiła się przezroczysta zjawa.
X:Chimi!!!o.O
Ch:Siemka!^_^ -powiedział duch.
X:Co ty tu robisz?!o.O
Ch:Pracuję :P Przechodzę sobie z ciała do ciała i załatwiam co trzeba.
Wróciła do ciała Rayi.
X:A normalnie siedzisz w wilku?X3
Ch:Yep^^
X:A ten mały? Dziecko twoje?
Ch:XELLAS!!!! ^^"''' Oczywiście, że nie! To -podniosła wilczka-jest Axe.^_^
X:X_X To??
-Jakie TO?!?-zawarczał wilczek i wyszczerzył małe kły.
Ch:Nie można było znaleźć nigdzie jej duszy ani prochów. Jedynie wielka Shi miała włos Axe. Ale jak gdy Arcy próbowała wrócić jej życie...^^''''
W:NIE!!!!
Ch:Axe pojawiała się w różnych postaciach^^' Najczęściej sama jej głowa lub ręka^^' Więc dostała ciało zastępcze ^^" Do chwili spreparowania jej prawdziwego^^ Bardzo dobrze, że się spotkałyśmy tutaj!-klasnęła w ręce- Mam dla ciebie propozycję...
Mały, zielonooki szczur przysłuchiwał się rozmowie. |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 06-11-2004, 11:36
|
|
|
-...jeszcze raz zrzucisz mnie z tej wysokości, a zrobię ci krzywdę...>_<'-Xellas przyjęła swoją normalną postać
-^^''''''
-Co to za propozycja?
-Zobacz-Chimi/Raya podała jej stary zwój, z pieczęcią Shi
-Hmmm...tylko co to ma znaczyć?
-Chodzi...
W tym momencie usłyszały zbliżający oddział zbrojnych...no dobra może nie zbrojnych...kilku chłopów uzbrojonych w jakieś miecze.
-Dokończymy innym razem^^''-wampirzyca natychmiast zmieniła się w kruka i odleciała
-Znowu masz na pieńku ze władzami??^^''''
Xellas poleciała do najbardziej podejrzanego, niegościnnego, syfiastego, brudnego zakątka miasta. Wróciła do swojej postaci zarzuciła kaptur od peleryny i zaczęła szukać jakiegoś posiłku. Kiedy tak chodziła, po zaułkach podeszło do niej trzech złodzieji.
-Dzieci nie powinny się włóczyć w takich miejscach-zawołał jeden z nich
-Jefrey to nie jest dziecko...ta paniusia wygląda na bogatą-uśmiechnął się obleśnie
-Pani pozwoli, że pozwolimy sobie zabrać jej rzeczy-przedrzeźniając szlachecką mowę trzeci ze zbirów podszedł do niej, wyjął nóż i przystawił jej do gardła. Zaczął przeszukiwać, natrafił na wachlarze
-A to co? W takim klimacie pani jest za gorąco-rzucił wachlarz najwyższemu zbirowi- Erwid popatrz jaka zabaweczka
Kiedy Erwid oglądał przedmiot ten rozłożył się ukazując misternie zrobione ostrza
-Ooo pewnie drogie...
Ten moment wykorzystała Xellas, błyskawicznie chwyciła drugi wachlarz i przejechała nim po brzuchu złodzieja
-...ooo...-złodziej był wyraźnie zdziwiony, że cos takiego go spotyka, zanim opadł na ziemię wampirzyca złapała go
-Następnym razem powinieneście uwazać kogo obieracie za cel>]-wbiła zęby w szyję złodzieja
Jednak jego towarzysze nie okazali zbyt wielkiego strachu, zagwizdali, a wtedy z zaułka wyszło jeszcze trzech ludzi. Xellas wyczuła, że nie są to wszyscy, nie chciała wypuszczać Xopy gdyż jej aurę nawet z amuletem Ysen wyczułby od razu, a bez Xopy miała problem ... |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-11-2004, 12:50
|
|
|
Otoczyli ja polokregiem, zmuszajac, by dotknela plecami sciany.
Trwala pelna napiecia cisza, przerywana jedynie cichymi odglosami miasta.
I cichutkim pisnieciem pewnego szczura.
Po chwili szczura juz nie bylo, a za zajeta banda rzezimieszkow stal zielonooki drow.
Pierwszy z zlodziei padl z fachowo skreconym karkiem, kolejny z zaskoczeniem stwierdzil obecnosc swojego noza rownie fachowo wbitego po zebra. Pozostali odwrocili sie dopiero w chwili, gdy ten z nozem zarzezil, umierajac.
- Baka - powiedzial drow i otoczyl pozostalych zlodziei kula ciemnosci, po czym ochoczo rzucil sie w nia.
Odglosy walki ucichly na dlugo nim zaklecie sie rozwialo.
Drow wyszedl z ciemnosci. Czarny plaszcz, ktory mial na sobie, wydawal sie lekko lsnic, gdy krew go pokrywajaca odbijala swiatla. Nie mniej krwawo prezentowala sie halabarda, ktora elf trzymal z wskazujaca na czesta praktyke pewnoscia.
O dziwo, wampirzyca nie uciekla, jak sie spodziewal. Wlasnie konczyla drugie danie, przepraszam, zlodzieja.
- Mile spotkanie, pani- drow sklonil sie nisko, choc kpiacy usmiech na jego czarnej twarzy nie pasowal do dworskiego poklonu. |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 07-11-2004, 13:23
|
|
|
Odrzuciła ścierwo drugiego złodzieja i oddała ukłon z równie uroczym uśmiechem.
-Zaiste miłe. A więc mam przyjemność z drowem?-spojrzała na jego czerwone włosy, poprawił kaptur-pozwolisz?-Xellas nie spuszczając z niego oczu podniosła z ziemi drugi wachlarz
-Ładna zabawka
-Śmiertelnie niebezpieczna w niepowołanych rękach-rozłożyła wachlarz prezentując ostrza i trzepneła nim w powietrzu, na ziemi natychmiast pojawiły się małe noże
-Nieskuteczna w takich miejscach
-Raczej słabiej skuteczna>] Pozwolisz zaprosić się na drinka?
Drow zpojrzał na kałużę krwi wokół trupów, ale zanim się odezwał wampirzyca uprzedziła go
-Nie, nie takiego, normalnego. Domyślam się, że to ty mnie śledziłeś?
******
Tymczasem pewna łuczniczka miała gości.
-I jest pani pewna, że nigdy nie widziała pani tej osoby?
-Tak^^' Przecież mówię, pierwszy raz ją widzę
-Z pewnych źródeł wiemy, że widziano panią z tą osobą
-Yyyy...bo widzi pan, ja ją przegoniłam...tak przgoniłam gdy przyglądała się składowi pana Umbra-widząc że straż słucha jej uważnie zaczęła dalej zmyślać- może planowała krazież żeby wynieść się z miasta?
-Może...-żołnieże odeszli nawet niepożegnawszy się
-Szefie, myślisz że ona kłamie?
-Nie wiem, ale trza ostrzec kupców, nie chcemy, żeby nam złodzieje tu grasowali |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 07-11-2004, 18:13
|
|
|
Xellas siedziała z drowem w najciemniejszym zakątku najbardziej plugawej karczmy przypominającej bardziej najgorszą spelunę we wszechświecie. Kelner ubrany w stare szmaty przyniósł im dwie brudne szklanki z jakimś napojem. Drow podniósł szklankę i obejrzał ją.
-Faktycznie inny jest niż to co pokazałaś mi wcześniej.- z perfidnym uśmiechem odstawił szklankę.
-Mówiłam >]
Drzwi otworzyły się i weszła błękitnowłosa dziewczyna, z dwoma wilkami u boku. Barman, o ile tak można go nazwać, podszedł do niej i warknął nieprzyjemnie.
-Bez zwierząt...
-Ale...-zrobiła słodkie i przerażone oczy, w których odbiło się ciemne światło świec.
-Bez.Zwierząt.- warknął wykrzywiając gębę.
Złożyła ręce i wyszła, a wilk spojrzał wściekle na barmana.
Minęło kilka minut i łuczniczka wróciła do karczmy. Spojrzenie zmieniło się jej. Rozejrzała się i dojrzała Xellas z jakimś osobnikiem. Podeszła do stolika i pytająco spojrzała na wampirzycę. Ta gestem wskazała wolne siedzenie. Dziewczyna usiadła i uważnie spojrzała na drowa.
Przez chwilę panowała cisza.
-No...miałam ci przedstawić propozycję...-usłyszała Xellas w głowie.
-Może przedstawisz mi swojego...znajomego?- odwróciła się do drowa.Xellas już miała coś powiedzieć gdy biała kuleczka wleciała przez szparę między oknami i wpadła do kieszeni nowo przybyłej.
-Ups^^" przepraszam^^ -poklepała się po kieszeni -To dusza tego faceta co brał ode mnie eliksir ^^ |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 07-11-2004, 21:43
|
|
|
Tymczasem nieliczni goście karczmy wpatrywali się w trójkę jak szczury w ser. Byli brudni, chudzi i w ogóle podobni do tych szlachetnych inaczej gryzoni. Niektórzy zaczęli szeptać między sobą.
- Co to jest to czarne?
- Ten no... droł!
- Co by robił droł w takiej dzielnicy jak ta? I to jeszcze chodzący sobie wolno?
- Pewnie komuś uciekł. Może jest za niego nagroda?
- Głupiś?! Widział kto, żeby bogacze wypłacali nagrody za żarcie?! Przecież oni tego na kopy mają!
- No racja. To co robimy?
- Zawołaj tu gospodarza. Złapiemy go, a on nam go przyrządzi. Raz w życiu najemy się jak ludzie!
* * *
Ysen krążył po mieście trochę bez celu. Planował kupno jakiejś mapy, by się zorientować w położeniu geograficznym, ale okazało sę, że żadnej mapy w żadnym sklepie nie ma. Nie zdołał również dostać się do jakiejkolwiek władzy w mieście, gdyż nikt nie widział w nim partnera do rozmowy. Zresztą znając swoje odbicie w lustrze Ysen nikomu się nie dziwił, co nie znaczy, że był przez to szczęśliwy. Dowiedział się na szczęście, że bardzo dobre mapy są na wyposażeniu klasztoru, który znajduje się na szlaku i który jego karawana miała odwiedzić po drodze. Ów klasztor gromadził wiele pozostałości po dawnych czasach.
Nie zostało mu więc nic innego jak czekać, aż kupcy załatwią swoje sprawy i ruszą dalej, póki co zaś zwiedzał miasto. Za wiele do zwiedzania nie było. Miasteczko składało się z domów z cegły mułowej, ludzie żyli w warunkach porównywalnych z obozem uchodźców i nie wygladali na okazy zdrowia. W zasadzie nie było takiego, który wyglądałby normalnie, nie miał liszajów, wrzodów, dodatkowych oczu czy innych efektów działania chorób i oszalałej magii. Tylko kobiety były ładne i miały gładką skórę, ale to tylko ze względu na fan service:P.
Tak wędrując po niemiłosiernie śmierdzących ulicach czasami domyślał się w niektórych budynkach szynku czy czegoś w tym stylu, ale smród wiał stamtąd jeszcze większy. Ogólnie nie było ciekawie i zaczął myśleć o spacerze za mury.
Nagle coś poczuł. Coś znajomego, co było dość dziwne w takim miejscu. Przez chwilę pomyślał, że to aura Xellas, ale szybko puknął się czoło. Ta aura miała w sobie iskierkę dobra. Potężnie przytłumioną, ale jednak miała.
Idąc śladem tego uczucia skręcił w boczną uliczkę. Natychmiast zauważył na niej sporego, szarego wilka. Nie było wątpliwości, to ten zwierzak, z jakiegoś powodu porządnie naburmuszony, był źródłem aury. Podszedł bliżej, pochylił się i zaczął się przyglądać(prawie równie intensywnie jak kilkoro dzieci; no cóż mięso było drogie, a jedynymi zwierzętami w mieście były koty, mieszkające w dzielnicy ogarniętej zarazą). Wreszcie dotarło do niego.
- Panienka Chimi! - krzyknął. - To panienka też tu jest? Wreszcie ktoś znajomy z kim można pogadać:]!
Wilk dopiero teraz go zauważył. Spojrzał na niego i rozdziawił szczękę. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 07-11-2004, 22:05
|
|
|
W miare jak popijali drinki, krag stalych bywalcow wokol ich stolika sie zaciesnial. Drow, wampirzyca i niebiesko wlose dziewcze, okreslajaca sie maniem luczniczki spokojnie gawedzili, jak to zwykle bywa w takich chwilach. miala pasc jakas propozycja, lecz nim to nastapilo, drow powiedzial:
- Panie beda tak uprzejme i sie schyla- po czym wstal gwaltownie i z pol obrotu kopnal glodnego draba, ktory wlasnie zamierzal wbic mu kuchenny noz w plecy.
Facet wyladowal przy wejsciu do kuchni, ukrytego za brudna plachta, ktora pokrywaly plamy niewiadomego pochodzenia.
Vhriz zaklnal szpetnie i wskoczyl na stol, przy ktorym dotad siedzial.
-O, bedziesz tanczyl?- wampirzyca nie ukrywala radosci. Striptiz meski byl podupadajaca sztuka..
Drow nie odpowiedzial, skupiony. Szeptane slowa byly dla glodnego tlumu niezrozumiale, lecz nie bytow niezupelnie z tego swiata. na chwile przed zakonczeniem przez Vhriza zaklecia, obie panie padly bez slowa na posypane piaskiem deski podlogi.
Chwile pozniej w karczmie zrobilo sie wyjatkowo jasno, gdy wyladowanie lancuchowe polaczylo chetnych na potrawke z drowa swietlistym szlakiem.
Chwile pozniej zaklecie rozladowalo sie, na ludzie mniej badz bardziej dymiac padli w drgawka podloge.
-Ktos jescze ma ochote na kawalek drowa?- Vhriz pokazal, ze sluch ma znakomity.
-Mozemy juz wyjsc- niesmialy glos spod stolu, na ktorym stal, wydawal nieco niepewny. |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 07-11-2004, 22:33
|
|
|
Sm00k muszę to powiedzieć, czujesz moją postać gratulacje z tym strptizem trawiłeś w 10:P
Pani wyszły spod stołu otrzepały się
-Ładna akcja^^-pochwaliła wampirzyca- ale i tak gorsza niż striptiz
Vhriz&Raya:==''
-Tffyy drołie<czknięcie>szykuj się na ś..śmierć-jak się okazało ktos jeszcze był odwarzny lub pijany i spróbował ataku na naszą paczkę^^
Łotrzyk chciał zaatakować, ale zanim się ruszył wampirzyca powstrzymała go ręką, wyjęła Ray'i z pod płaszcza jakiś tępy nożyk nie nadający się nawet do ścięcia grzybków(miały być tandetne rzeczy to są:P)
-Co robi...-idealnie nad głową mężczyzny wbił się nożyk-...sz
Wampirzyca wolnym krokiem podeszła do zdziwionego chłopa i uśmiechając się serdecznie powiedziała
-Ten pan jest już zajęty^^ i jeśli jeszcze raz ktoś spróbuje go tknąć to nie będzie się cackał obeznością dam i wyrżnie was jak świnie^^ Rozumiesz??
Facet nie wiedział co to są świnie nigdy nie widział na oczy takiego zwierzęcia, ale domyślił się, że w słowach dziewczyny zawarta jest groźba
-Tak proszę...pani
Nagle poza drzwiami w oddali dąło się słyszeć szczęk broni...tzn dąło się słyszeć jak było sie kimś więcej niż człowiekiem, tak więc usłyszeli to zarówno wampirzyca jak i drow, ale nie niebieskowłosa.
-^^''''' Shit...Chimiś spotkamy się później muszę lecieć^^'''''-skoczyła w stronę schodów prowadzących na górę, kiedy Vhriz i Raya dobiegli za nią zobaczyli tylko kruka lecącego nad miastem.
Na ziemi leżała karteczka "Będę koło karawany, choć i tak byście mnie znaleźli" Usłyszeli że ktoś wszedł do pomieszczenia. Drow wyskoczył tym samym oknem. Łuczniczka została sama.
*****
W tym samym czasie Ysen gadał do wilka, choć nagle wyczół, że jego aura słabnie
-Panienko Chimi!! Proszę odpowiedzieć!!
Wilk zaczął znikać, aż po chwili już go nie było.
Dzieci: O.o CZARY!!
Ysen wyczół aurę w pomieszczeniu obok którego stał, a chwilę później usłyszał wybuchy, kilka głosów i jakby bieg. Postanowił to sprawdzić. |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 07-11-2004, 23:05
|
|
|
Gdyby ktokolwiek z siedzących w karczmie popatrzył przez okno, wcześniej wykorzystane przez duszę klienta Chimi, zobaczył by najdziwniejsze zjawisko w swoim życiu.
Na dachu naprzeciwko budynku siedziały dwie istoty. Biało-czarny pies, z jakąś dziwną wysoką niebieskoskórą istotą, wyposarzoną w skórzane skrzydła tego samego koloru, ubraną w czarne spodnie i koszulkę tego samego koloru.
Istota pogłaskała psa trójpalczastą dłonią.
-Widzisz córciu... nie jesteśmy potrzebni...
Suczka podniosła do góry łepek patrząc prosto w pustę oczy towarzysza.
-Heh... nie kochanie... nawet o tym nie myśl...
Zwierzę oderwało od niego wzrok po czym pisnęło lekko, i zwróciło łepek w stronę bram miasta.
Niebieskoskóry równierz popatrzył w tamtą stronę i poczuł że coś w nim podskoczyło z radości.
Szybko wzbił się w powietrzę, dokładnie w tej samej chwili w której w karczmie zaczęła sie... samobójcza walka o posiłek
*
Przez bramę, właśnie wjeżdrzał do miasta spory powóz, przed którym szedł najemnik odziany w biel. Właściwie określenie najemnik niezabardzo pasował do niego... zbrojownia już bardziej.
U pasa miał przyczepione dwa krótkie miecze, śpiące w czarnych pochwach, zdobionych rubinami, w takich samych pochwach spały dwa dłuższe usadowione na plecach, zaś w dłoni mężczyzny znajdował się zanbatoo o czarnym ostrzu, z zdobionym napisem z złota brzmiącym "Rashaka".
Sam właściciel owej broni był czarnowłosym , człowiekiem średniego wzrostu, wynajętym przez jednego z bogatrzych kupców. Jego imie brzmiało Shaitana Shiro*, i był jednym z najdroższych najemników w calutkim multiświecie, był też jednym z nielicznych śmiertelnych poszukiwanych przez radę Archontów... kolejną jego wyjątkową cechą było to że jako jedyna istota poszukiwana przez służbę Eldera był wymieniony jako niebezpieczeństwo klasy "zulu"
*
-Oto twoja zapłata - wycharczał stary kupiec, wysypując na dłoń Shaitana kilka srebrnych monet.
Shaitana nawet nie popatrzył na monety tylko odrazu schował je do kieszeni i odszedł rzucając tylko przez ramię:
-Wrócę za dwa dni o wschodzie słońca...
Po pewnym czasie gdy dochodził do placu na którym stał Ysen usłyszał w głowie:
Zjawisz się albo i nie.... pewniejsze to drugie
Rozejrzał się... a wtedy jego wzrok padł na dziwną istotę wcześniej przyglądającej się Vhrizowi i reszcie.
-Wreszcie! Już myślałem że ty i ten twój dziad nigdy nie natraficie na mój ślad - usta Shiro przekrzywił złośliwy grymas.
Nie łudź się... nie jestem tu dla ciebie... usłyszał...
zaś gdy dotarło do niego że skrzydlata istota nie ma ust, głos w jego głowie dodał
Szybki jesteś...
Dalsza część wypowiedzi urwała się pod wpływem warczenia suczki, która zwróciła łepek w stronę ulicy na której stała karawana
Ech... wybacz teraz nie mam czasu...
Istota machnęła skrzydłami i poderwała się do lotu, zaraz za nią podąrzała suczka skacząc po dachach. Najemnik został sam, bardziej wściekły nie był by nawet jakby Archont naubliżał jego rodzinie do pietnastu pokoleń wstecz...
-CO JEST WAŻNIEJSZEGO OD ZULU!
Jego ryk potoczył się po całym placu, po czym zastąpiła go cisza...
Zamyślił się, i wrócił do siebie dopiero wtdy gdy wyczuł jakąś dziwną aurę w budynku o kilka ulic stąd...
Postanowił to sprawdzić... zwłaszcza odgłosy wybuchu, i bieganiny które rozpętały się gdy tylko zaczął się zbliżać do miejsca w którym przebywał Ysengrinn... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Chimek
Gość
|
Wysłany: 07-11-2004, 23:05
|
|
|
Łuczniczka wstała i spojrzała w stronę drzwi, zza których dobiegł jeszcze głośniejszy szczęk zbroi. Do dziewczyny podszedł barman i warknął.
-A za to wszystko kto zapłaci?><
-E...-złożyła ręce- No...ta fioletowłosa...ona przecież...
-><******
Dziewczyna złapała za kubek i wcisnęła pod nos mężczyźnie.
-Twierdzi pan, że za to ja mam płacić?!><
-Nie, za rozróbę tego drowa i dziwnej babki!
-Ale...^^""""
Nagle drzwi otworzyły się wpuszczając sporo kurzu. Potężna sylwetka wysokiej postaci zaćmiła światło.
-O...-mruknął barman i wykrzywił twarz. Dziewczyna przyjrzała się nowo przybyłemu.
-O!- krzyknęła zadowolona. Barman odwrócił twarz.
-Co?-warknął.
Dziewczyna nie zważając na barmana podeszła do rycerza.
-Hej Ysen^_^ Dawno się nie widzieliśmy.^_^
-E...-przyjrzał się dziewczynie. Skąd mogła go znać? Po chwili jednak wyczuł aurę, która biła z postaci.
-Panienka Chimi!- nieco się zdziwił.
Dziewczyna skinęła głową.
-Jesteś z nim?!- barman mało nie krzyknął.
-A jak.- uśmiechnęła się.- Co będzie z tym rachunkiem?^^
-Może on zapłaci?- powiedział niepewnie.
-Nie sądzę :P- odwróciła się na pięcie i wybiegła z karczmy. Ysen również zawrócił, a spojrzenie którym zmierzył barmana spowodowało rozejście się jeszcze bardziej nieprzyjemnego zapachu po pomieszczeniu.
Przeszli parę metrów.
-Panienko Chimi...zmieniła się panienka ^^"""""""
-To tylko ciało zastępcze^^
-A wilk?
-Spotkałeś?^^" Ojoj...To ciało normalne.Niestety była ostatnio pełnia^^
-Domyśliłem się >] Nie siedziała panienka sama w karczmie prawda?
-Nie...-powiedziała powoli i uważnie spojrzała na rycerza.
-A spotkałaś tego diablego pomiota?
-Słucham?_^_ Diabli pomiot to chyba nienajlepsze określenie w mojej obecności X3
-Może po części.
-Domyślam się, że chodzi o moją siostrę X3
-Tak. Prawie identyczne dwie aury dało się wyczuć w karczmie. Niewiele was różni.
-Mniejsza^^"""" Powiedz mi, co ty tu robisz :> |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 08-11-2004, 09:33
|
|
|
- Ech... Skoro już spotkaliście Xellas, to nie ma sensu zmyślać, prosiłbym jednak o przysięgę milczenia.
- Ok ok:>.
- Na serio==.
- No na serio^^. Mówże w końcu.
- Mój cel przybycia tutaj jest ten sam co i Xellas. A jest nim Czarnobóg, adwersarz moich bogów, który stara się opanować ten świat.
- Czyli taki typowy bóg ciemności?
- Hmm, cóż, tak naprawdę to on nie jest bogiem ciemności, ale... tego i tak nie mogę tak po prostu wypaplać. W każdym ja przygotowuję wyprawę, która ma go powstrzymać, a Xellas ma mnie kontrolować.
- Czyli, że LoN was już zna:>?
- Taa... Nie bardzo tylko rozumiem,jak Xellas ma upilnować kilkuset tysięczną wyprawę, która uderzy w kilku kierunkach równocześnie>]. Ale to już jej sprawa.
- Ech..... A po czym poznać, że ten bóg tu jest? Bo jak na razie nie widziałam efektów jegpo działalności, podobnie jak zupełnie nie widzę, po co ktoś miałby podbijać ten świa...
- Cicho! - syknął Ysen. Od dłuższego czasu słyszał jakiś dziwny dźwięk, który teraz się nasilił. Było to pozornie zwykłe wycie wiatru, gdy się jednak wsłuchać nie było takie zwykłe, momentami przechodziło w coś jakby skowyt demona. Jego źródło zbliżało się i wyraźnie potężniało.
- Co się stało?
- Rarog - szepnął. - Zbliża się tu. Do diaska, to miasto nie ma przecież żadnej bariery ochronnej...
- Co to jest ra...
- KRYJ SIĘ!!!
To mówiąc chwycił ją w pasie i skoczył w pobliskie drzwi(a raczej otwór drzwiowy, zasłonięty płachtą), za którymi padli na podłogę. Sekundę po tym ulicą przeleciał potężny strumień powietrza, zmiatając wszystko po drodze, nawet ludzi i mniejsze wózki. Wycie stało się ogłuszające i i zupełnie już nie przypominało głosu wiatru. Kojarzyło się z jękiem dusz potępionych w piekle, albo głosem banshee. Płachty na drzwiach i oknach zostały zdarte i demoniczny wicher huczał również wewnątrz domu w którym się schowali.
Chimeria wreszcie doszła do siebie.
- Co ty wyprawiasz!?! - starała się przekrzyczeć wichurę. - Puść mnie i zejdź ze mnie!!!
- Nie mogę!!! - odkrzyknął, wskazując głową na swoją prawą rękę. Trzymał ją na nożu wbitym w ziemię - Jak ja puszczę nóż, albo ty puścisz mnie to nas porwie!
Rzeczywiście, wiatr wściekle atakował wszystko wokoło, ich jednak chroniła jakaś niewidzialna bariera, ba, nawet podniesiony kurz na nich nie osiadał. Na szczęście Ysen nigdy nie zostawiał swego poświęcanego noża, który właśnie do takich sytuacji został wykuty.
* * *
Xellas miała mniej szczęścia. W zasadzie nie miała go w ogóle, bo ledwie zdążyła wylądować i zmienić postać, a uderzył w nią strumień wiatru i rzucił na jeden z wozów. Następnie poszorowała po bruku ulicznym, skosiła jakiś stos odpadków, walnęła w ścianę tracąc dech i poszybowała wysoko w górę. a najgorsze, że dopiero wtedy straciła przytomność. Gdy znalazła się jakieś sto metrów od ziemi, wiatr nagle przestał wiać. A ona i wszyscy inni nieszczęśnicy którzy byli wtedy na ulicach zaczęli coraz szybciej opadać. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 08-11-2004, 10:31
|
|
|
Tuż przed tym jak wiatr przestał wiać, przez owe 'drzwi' wleciał niesiony podmuchem mały wilk i uderzył Ysena w dłoń. Ten puścił nóż i odleciał na przeciwległą ścianę, a zaraz za nim Chimeria, i na nią wilczek. Wiatr ustał i wszyscy z gruchotem zlecieli na ziemię.
-Auu...-jęknęła masując głowę i brzuch, w który wbił się jej szczeniak. Złapała go za kark i potrząsnęła z wściekłą miną.
-Musisz mi zawsze coś zrobić jak tylko jesteś w pobliżu?!?!?!?!?!-zawarczała i potrząsnęła zwierzęciem, tak że kłaki się posypały.
-Sory, ale zazwyczaj to jest na odwrót.T_T -mruknęło zwierze.
-Ech...-westchnęła -Ysen, to jest Axe T_T
-Dało się poznać...po twoim sposobie traktowania jej.
-= =""""""" Dzięki.
***
Tymczasem Xellas szybowała w powietrzu.
-O...-mruknęła błądząc skołowanym wzrokiem- Ile Xellosów mi lata nad głową...
Zaraz po tym straciła przytomność i zaczęła spadać w dół...
Nie czując nic spadła na coś miękkiego, po czym przeturlała się na ziemię.
***
-E?- Raya nagle jakby zawiesiła się, po czym z przerażeniem puściła Axe.- Co ty tu robisz maleństwo?-pogłaskała ją.
-????- Ysen spojrzał ze zdziwieniem.
-A ty to kto?- wstała wystraszona i zaczęła cofać się do drzwi.-I co ja tu robię??- wybiegła ze strachem w oczach przez wyjście, a mały wilk przewrócił się na ziemię ze śmiechu.
***
-MMmmm...-Xellas przetarła oczy i rozejrzała się. Nagle poczuła potworny ból siedzenia.-AUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!! -zaczęła się delikatnie masować.
-KHEE!!!!- ktoś obok niej dyszał ciężko. Był to wilk z szeroko otwartymi ślepiami. -Xellas...KHEEE!!!! Jak mi połamałaś żebra to ja też ci zaraz coś złamię!!!!!!!!!!!!! -spojrzał na nią groźnie.
-E..Chimi...^^""""" A ty znowu tutaj?^^"""
-XELLAS!!!!!!- zawarczał wilk i tupnął łapą, bo na więcej nie mógł sobie pozwolić.- Co ty sobie myślisz?! Żeby spadać na śpiącego człowieka!!
-Wilka^^
- T_T"""""""""""""""""""""" Auuuuuuuuuuuuuu...............- jęknęła gdy wstała. -Moje żebra..._-_
-^^" |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 08-11-2004, 12:16
|
|
|
-Phhhh...twoje żebra? moje siedzenie>.<-masowała sobie wymienioną część ciała
-Co to było?
-Nie wiem
Xellas wjmuje z kieszeni jakiś mały okrągły przedmiot
-KYAAAAAAAAA!!!!!!!!! O.o Złamałam nos!!!!!!!!!
-O.o
-T_________T żeby się dobrze zrusł znowu muszę go złamaćT_______________T
-ekhm..Xellaś lusterko ci pękło...
-T______T.....co?-patrzy, że faktycznie lusterko jest pęknięte-o faktycznie^^'''' a juz sie wystraszyłam
-Czeka cie siedem lat nieszczęść>]
-Dziecino przecież ja nie mam duszy>]-prostym zaklęciem wampirzyca naprawia lustereczko
-Zaraz...jak to?
-Co?
-Odbijasz się-wilk wskazuje łapą na taflę lustra i faktycznie widać odbicie
-Mała sztuczka^^ Zaczarowane, przecież muszę się jakoś rano czesać nie:P O SHIT!!!!!!
-Co znowu??
Wampirzyca zaczęła szukać czegoś na ziemi
-Chimiś szukaj takiej dziwnej srebrnej obroży z klejnotem na łańcuszku!!
Wilka zaczął patrzeć na ziemię, ale po pół godzinie szukania nic nie znalazły
-Daj spok.ój masz przecież dużo biżuterii
-To nie jest zwykły wisiorek!! Mam jeszcze 30 min i dla wszystkich kapłanów będę widoczna jak latarnia na morzu. Ysen pewnie już mnie wyczół>.<
Wisiorek tymczasem wylądował w kieszeni pewnego drowa...
******
Kilka uliczek dalej nasz znajomy pijaczyna był u głównego kapłana
-I mówisz, że ta kobieta, żuciła w ciebie tasakiem?
-No może nie tasakiem, ale sztyletem co najmniej!!
-A ty uniknąłewś tego rzutu?
-Oczywiście!! O mały włos, a przebiłaby mi serce, ale ja byłem szybszy i sztyulet nie trafił!! Miała krwawy wzrok i niechybnie zabiłaby mnie gdyby coś jej nie spłoszyło
-Aha uciekła powiadasz? Gdzie?
-Jak zjawa rozpłynęła się w powietrzu, ja udawałem martwego żebym mugł złożyć zeznanie!!
-No dobrze, możecie już odejść
-A jakiaś nagroda, że wam powiedziałem o tym?
-Oczywiście, dajcie mu bochen chleba i butelkę piwa
-:D dziękuje wasza szczodrobliwość:D
Pijaczyna wyszedł
-Kapłanie, ty mu wierzysz?
-Tak...choć domyślam się, że był całkiem pijany, ale niedawno dostałem wiadomość, z sąsiedniej osady, że mieli kłopot z jakimś demonem, do tego nasi kapłani stwierdzili, że w osadzie znajduje się jakieś dziwne źródło mocy... |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 08-11-2004, 13:26
|
|
|
Tymczasem Ysen zasuwał ile tylko miał pary w nogach, przeskakując trupy i rozwalone sprzęty. Za nim niewiele myśląc biegła Axe. Na szczęście zdołał wyczuć, że zarówno Chimi jak i Xellas są całkiem w blisko. Z poslizgiem skręcił w uliczkę na której stały i gadały.
- Co wy do diabła robicie?!
- Szlag><!!! Namierzył mnie! - Xellas zmieniła się w kruka i chciała odlecieć, ale Ysen skoczył za nią i chwycił ją za ogon.
- Gdzie lecić, ptasi móżdżku?! Nie słyszycie? Rarog na nowo zbiera siły!
- O-o O.o...
- Nie ma czasu na miny, do piwnicy!
Ledwie zdążyli zatarasować za sobą drzwi(Xellas już oczywiście w normalnej postaci) gdy ponownie w miasto uderzyło diabelskie wycie. tym razem mogli jednak spokojnie odetchnąć.
- Coś taka poobijana? - spytał rycerz wampirzycę. - Wyglądasz jakby cię tłum zlinczował.
- Coś w tym stylu. Ale nie tłum a to wiatrzycho. To jakiś twój znajomy, że znasz jego imię?
- To nie imię tylko nazwa gatunkowa. Demon wiatru. Co prawda zazwyczaj nie są takie potężne, ale zdarzają się.
- Długo to będzie trwało?
- Jeszcze ze dwa ataki i się uspokoi. Nasze demony nie zmieniają raczej reguł postępowania. W takim razie powinno minąć za kilka godzin.
- Co w tym czasie mamy robić?
- Czekać - to mówiąc usiadł pod ścianą, oparł się o nią i zamknął oczy.
- Czekać?! A jak mnie wykryją kapłani i tu wpadną><!?!
- Nie bój nic. Rarog ma własną aurę i zakłóca wszystkie inne, nie mówiąc już o tym, że tylko idiota by teraz wyszedł na zewnątrz. Zwłaszcza gdy nie zna metod ochrony przed nim.
- No niby...
- Chrrr...
- ==... |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 10-11-2004, 12:33, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 08-11-2004, 16:31
|
|
|
Vhriz tymczasem zszedl do podziemia..doslownie.
Nie wiadomo, po co kanalizacja na pustkowiach, wkolo piekna pustynia, nic tylko wziac saperke i wykopac sobie szalet.
Ale coz, podziemne lochy byly, pelne swiecacych grzybow i porostow*.
Oraz mieszkancow, ktorych nie bylo nawet stac na nedzne kat na powierzchni.
Drow czul sie jak w domy.
Niezauwazony przez nikogo przemknal do nieuzywanego odplywu. Woda, ktora stala na dnie, pamietala pewnie jeszcze czasy swietnosci faktorii, o ile takie oczywiscie kiedykolwiek mialy miejsce.
W ciszy, okazjonalnie przerywanej odleglymi jekami drow poczal badac skradziona blyskotke. Po mniej wiecej jednym przelocie Raroga usmiechnal sie szeroko i schowal blyszczacy klejnotami przedmiot do wewnetrznej kieszeni, jednoczesnie wyciagajac z niemajacej chyba dna sakiewki szklana kule i zwoj papieru tak starego, iz nie odwijal go, a odlamywal po kawalku.
W koncu jednak, po kilku probach, z ktorych jedna zakonczyla sie mala eksplozja rzucil zaklecie szpiegowskie. Celem byla mloda dama.. ktorej miejsce pobytu stalo sie nagle na drowa wiadome. Podobnie jak okolicznosci, w ktorych sie znalazla.
Zadowolony, spakowal szklana sfere i dziarskim krokiem ruszyl w kierunku studzienki odplywowej.
Traf chcial, ze znajdowala sie ona na terenie ogrodu swiatynnego. Wychodzacy z niej drow natychmiast przykul uwage kilku nowicjuszy, postawionych na strazy swietego przybytku. Na swoje szczescie, drow mial szybkie nogi. I pare szczegolnych butow na nich.
Nowicjusze mieli konie, palki i bardzo zaciete miny.
Vhriz przeklinal od kilku minut. W odroznieniu od sciagajacych go, nie stracil tchu, mimo ze biegl, a oni jechali konno. Coz, zdrowy tryb zycia..
W pelnym biegu zmienil kierunek, odbil sie od przewroconego straganu i popedzil waska uliczka. Jezdzcy, do ktorych dolaczyla juz straz miejska, podazyli za nim, ledwo mieszczac sie. Zreszta, kilku i tak dopadly sznury do suszenia.
Drow wpadl na jakies podworko, przeskoczyl kilka bawiacych sie dzieci (czym sie bawily, lepiej przemilczec, zaraz jem obiad..) i przebiegl przez budynek pelen dzikich lokatorow. Zblizal sie do celu, a i chyba udalo mu sie zgubic poscig..
Co jak, sie okazalo, bylo najmniejszym problemem, gdy Rarog postanowil ponownie uderzyc.
*W koncu ludzcy bohaterowie tez musza widziec cos, ne? |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|