Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Mroczny Bóg (quest) |
Wersja do druku |
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 01-03-2005, 13:06
|
|
|
-eKHEM..Czemu ona jest ubrana w suknie slubna?
-Bedziesz sie z nia zenil, drowie.
-Ale ja nie chce >< |
|
|
|
|
|
Chimi z informy
Gość
|
Wysłany: 02-03-2005, 16:05
|
|
|
Ślicznie dziekuję Sm00ku^^
Y:Spokojnie, spokojnie...-Ysen uśmiechał się nader szeroko gdy kapłan przykuwał drowa za nogi do podłogi. Ciężkie łańcuchy zadźwięczały.
V:...czy to naprawdę potrzebne?
Y:Zaufaj mi^^
V:Jakoś nie wiem czemu...ale mam wrażenie, że nie powinienem...
***
Chimeria tymczasem poradziła sobie z zamkiem w kracie. Tyle razy się już stąd uciekało... Mknęła korytarzami wbiegając kolejne piętra. W końcu trafiła do sali gdzie Arcy starała się ucałować Vhriza.
A:Zaraz będzie po wszystkim kochanie*^^*
Ch:Stop! Najpierw mój wzrok!!!>< -zażądała.
A:Ach...oczywiscie^^ -Arcy wyjęła zawieszona na srebrnym łańcuszku ciemną fiolkę i rzuciła ją Chimerii.-Proszę^^
Ch:Dziękuję^^ A teraz choć pani...mam dla ciebie parę rzeczy, które mogą się przydać podczas miesiaca miodowego^^
A:*-* Poczekaj kochanie^^ -wraz z Chimerią zniknęły na chwilę za drzwiami.
***
-I pamietaj, żeby się odsłonić dopiero po przyrzeczeniu^^-usłyszał Ysen za ścianą.
Panna młoda wbiegła do sali mało nie przewracając się o welon, który zasłonił jej widoczność. Stanęła chwiejnie obok Vhriza i wyprostowała się cicho oraz nienaturalnie chichocząc.
-Zaczynajmy więc ceremonię…-powiedział surowo kapłan.
-Ale...-wysyczał Vhriz i zaczął rozglądać się za wyjściem. Jednak ucieczki nie było. Przy wyjściu stał bardzo zadowolony rycerz, a łańcuchy mocno trzymały drowa w miejscu. Rozejrzał się rozpaczliwie szukając ratunku.
-W imię naszej Wszechwładnej, Mrocznej Władczyni Śmierci, Piekieł, Zmarłych, Dusz Nieczystych, Gnębicielki Grzeszników, Pani Zła i Ciemności…-kapłan wyliczył jeszcze kilkanaście określeń Shi- Ty wyższa kapłanko Królowej Mroku Shi, oficjalnie zwana Arcy bierzesz sobie tego oto…e…drowa za męża?
-Tia, jasne.-powiedziała szybko i lekko trzęsącym się głosem. Kapłan nie zwrócił uwagi.
-A czy ty śmiertelne stworzenie życzysz sobie wziąć za żonę tę oto godną wszelkiego ubóstwiania kapłankę Arcy?-to pytanie było czysto retoryczne. Nikt nie ośmieliłby się odmówić.
-N...
Arcy kopnęła go w kostkę nim zdążył dokończyć. Po chwili włączył się rycerz.
Y:Te, drowie…-zaczął.
V:Tak?
-No to świetnie.^^-kapłan zdawał się uznać owe 'tak'za zgodę. –Możesz pocałować pannę młodą.
Y:XD
V:...
Arcy, o dziwo nie rzuciła się na Vhriza lecz wykonała krok w tył.
Po chwili jednak panna młoda podeszła do drowa. Z rękawów wyskoczyły jej ogromne wachlarze i osłoniły ją oraz drowa. Kobieta wykonała gwałtowny skłon rozcinając łańcuchy ostrzami, które wysunęły się z wachlarzy. Welon odsłonił twarz i parę błyszczących jadowitą zielenią oczu.
V:...?
-Arcy stukrotnie mi to wynagrodzi... >) –gdy wachlarze zasłoniły ich drow dostał całusa w nos, po czym został złapany za odświętną pelerynę, w którą oblekła go Arcy. Zasłaniając twarz Chimeria pociągfnęła za sobą drowa ku najbliższemu wyjściu.
Kapłan stwierdził, że Arcy chce szybko pozbyć się nowego męża i skręcił do swojej sypialni nie przejmując się niczym.
V:Ale...
Ch:Zamknij się.>< Zrobiłam to ze względu na korzyści jakie potem na mnie spłyną.
V:Ale... kim ty jesteś?
Ch:Teraz to odstawiasz, że mnie nie poznajesz?-warknęła wściekle- Jeszcze nie skończyliśmy pewnej sprawy ><
Nagle usłyszeli za sobą odgłos kroków. Ktoś biegł.
Ch:... -puściła drowa i obejrzała się.-Dobra, Ysen już biegnie^^ Lecimy.
<fajt>
<łup>
<trzask>
Ch:No i po gniot robią takie długie suknie ślubne!?!?!??!?!!?!!?!-zawyła z dołu schodów, z których spadła.
V:Ale ja nadal nie wiem kto tu jest kim ><' -drow spojrzał w dół na zaplątaną w kilka warstw sukni ślubnej Chimerię.
-Ehem...pomocy!><*
Robione na chybcika, bo dziś informatyk wyjątkowo drażliwy >< |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 02-03-2005, 16:43
|
|
|
Drow zchodzil po stromych schodach, po drodze zdejmujac to, co niejaki Jesengirn, czy jakos tak uznal za stosowny stroj slubny. Gdy stanal na ostatnim stopniu, Chimeria zdazyla sie totalnie zaplatac w kilka warstw sukni.
-Poczekaj..chwile...auc! ><-drow dostal lokciem miedzy oczy od szamoczacej sie dziewczyny- aua..Ech...trzymaj sie ^^.
-?.?
Nie trudzac sie w okreslenie, gdzie gora, a gdzie dol, a slyszac na gorze schodow ciezkie kroki, Vhriz wzial bialy kłąb na rece i popedzil korytarzem.
-Hmm, kochanie, nim zrobimy cokolwiek innego...co sie tu dzieje? |
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 02-03-2005, 17:28
|
|
|
Alarcha wciąż bawił się krwią. I najwyraźniej nie miał zamiaru przestać. A obserwator po powrocie się wybitnie nudził... tym razem chciał cierpliwie poczekać. Był tylko jeden problem. Cierpliwy to on nigdy nie był. Zwłaszcza teraz.
- Wampirki, zrobicie wreszcie coś konkretnego, czy jednak trzeba to zrobić za was?
- Ty?
Trzeba przyznać, że Alarcha był nieco zmieszany widząc siedzącego nieopodal Kaia, w niezwykle rozluźnionej pozie. Najwyraźniej kibicował
- Nie, oni...
- Kto?
- ... co za palant...
No, może był trochę bardziej zmieszany niż "nieco". Za to nieco był już zirytowany
- W tej chwili powinienneś być pozbawiony możliwości manifestacji
- Nie znasz mnie jeszcze^^. To jak, przejdziecie do konkretów, czy wam pomóc?
Oczywiście Alatrcha ponownie spróbował się pozbyć intruza. Po chwili wąż ponownie pomknął w jego kierunku. A sam intruz dalej siedział sobie w miejscu, tym razem z innego powodu. Siedział sobie także i po uderzeniu węża.
- To już znam. Przy okazji - nauczysz mnie tego
- To miało być śmieszne?
- Nie, nie miało...
W tym właśnie momencie Kai zniknął, po czym pojawił sie parę metrów dalej, lecąc z ogromną szybkością w stronę Alarchy. Ten wyprowadził kontratak, lecz spudłował - przeciwnik ponownie zniknął. I znowu się pojawił - za plecami wampira, odrazu chwytając go za gardło i jedną z rąk, po czym odwrócił i... pocałował. Tak to w każdym razie wyglądało. A Alarcha... alarcha był coraz słabszy. Jego moc gdzieś uchodziła. Umykała. Była wysysana. Znowu. Naszczęście miał jeszcze wolną jedną rękę, o nogach nie wspominając - po chwili się wyswobodził, odskoczył od przeciwnika. Ten zaś z zadowoleniem ukazał rękaw, na którym widniał nowy symbol, emanujący mocą.
- Widzisz, nie było tak źle. I dzięki za prezent^^ |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 02-03-2005, 19:40
|
|
|
Tymczasem Daerian się obudził. Jak każdy smok, obudził sie pełny energii. I chęci działania. Aby zaś działać musiał zxebrać te bande idiotów... oderwał więc Bałwanka (^^V) od sprzątnia kuchni i zabrał na wycieczkę międzywymiarową tropami astralnymi Ysena, Vhriza i Chimerii...
A Alarcha wybitnie miał dość... ponowna utrata mocy była dla niego dotkliwa... dlatego postanowił cos na nia poradzić... Krwawa runa na dloni blysła...
Ból rorszedł się po calym ciele Xellas... a po chwili na jej piersi otworzyła się rana, a z dawno martwego serca wystrzeliła strużka krwi... ktorą Alarcha wypił w powietrzu...
Jego oczy się zaświeciły... a cienie wokół jakby się pogłębiły... |
_________________
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 02-03-2005, 19:53
|
|
|
- Możesz wrócić do normalnej postaci Koszałku.
- Mogę wiedzieć, bracie Ysengrinn co to miało na celu? - "kapłan" przybrał postać dobrze już znanego nam krasnala. - Co niby chciałeś udowodnić?
- Udawałeś kapłana Shi, a panna młoda nie zareagowała, mimo iż wcześniej się wzbraniała przed ślubem danym przez jej kultystów. To dowód, że to nie była ona, tak jak podejrzewałem.
- Rozumiem. Któż więc to był?
- Chimeria==. Nie bardzo rozumiem o co jej chodzi, ale trudno. W każdym razie nie chciałem żenić Wgryza z tą demonicą, więc poprosiłęm o pomoc ciebie. Ale teraz się wkurzyłem i doprowadzę do tego ślubu>].
- Mam to zaprotokołować jako przysięgę?
- Rób jak chcesz. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 02-03-2005, 20:09
|
|
|
Daerian namierzył położenie drużyny...
Są w piekle, albo raczej w jego okolicach.
O.o
Dziwi cię to?
W sumie faktycznie niezbyt ^^'
No :-D Dobrze... to otwieram portal... najłatwiej namierzyć Ysena, bo obok niego jest jakaś silna aura wędrowna... skaczemy obok niego :-D
Ale na pewno obok?
Taak...
Łup! Brzdęk! Klang!
No, przynajmniej ja ^^" Chyba się jeszcze do konca nie rozbudziłem... wybaczcie ^^' |
_________________
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 02-03-2005, 20:25
|
|
|
- No więc jak, kochanie, powiesz mi o co chodzi?
Wgryz biegł w dalszym ciągu, zagadując kłąb białej tkaniny. Kłąb jednak zawzięcie milczał. Dopiero po dłuższej chwili zauważył coś dziwnego: ciężar jest zbyt mały. Zatrzymał się i zaczął grzebać w falbankach. Nic nie znalazł.
- o.O
* * *
- Złaź ze mnie, lodowcu==.
- Czekaj...
Teanah zgramolił się z rycerza, po czym pomógł mu wstać. Ten, o dziwo, przyjął rękę. Nim jeszcze Ysen był na nogach czuł, że mają również innych gości.
- Kim jesteś?
- Nazywają mnie Kościej Bezśmiertny. Wierę, że o mnie słyszałeś, rycerzu.
- Iście - Ysengrinn sam nie wiedząc czemu przyjął ten sam styl mówienia. - Czego chcecie?
- Cóż, ponieważ poprzedniego zakładnika już nie kontrolujemy, postanowiliśmy pożyczyć sobie nowego.
- ... Nie mówisz o...
- No raczej bym nie porywał tego czarnego pokurcza, nie sądzisz?
- Gadaj gdzie ona jest!!! - miecz rycerza wyfrunął z pochwy i spotkał się z gardłem czarnoksiężnika.
- Głupcze - parsknął Kościej. - Już nie raz próbowano mnie zabić, nie raz zresztą tym mieczem. Moje życie nie jest w waszym zasięgu.
- Czego chcesz?!
- Byście się zjawili w naszej siedzibie. Ten tutaj półsmok będzie, tuszę, wiedział, jak tego dokonać. Bywajcie, panowie.
- ... |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 02-03-2005, 20:53
|
|
|
-Przepraszam, ale tu czegos brakuje. - bialy klab materialu, falbanek i kilku kilometrow srebrnej nici wrocilo sie spowrotem i z pewnym trudem wtoczylo do zdewastowanej sali. Glab wyladowal na popekanej, pocietej i spryskanej diablelska posoka posadzce, a Vhriz z zaninteresowaniem spojrzal po zebranych.
-Te, Jesen, czy jak ci tam nadano na chrzcie. Co zrobiles z panna mloda, przerosnieta konserwo?
I gdzie my wlasciwie jestesmy? |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 02-03-2005, 21:37
|
|
|
- Wgryz. Zamknij. Się.
- Konserwa chyba nie w humorze^^ - stwierdził Teanah. Na szczęście Koszałek i Daerian zdążyli zareagować nim rycerz zdążył do niego dopaść. - Dobra, już dobra, żartuję^^.
- Ysen, wyluzuj^^" - perswadował Daer. Musiał się zapierać z całej siły, by nie polecieć razem z nim. Krasnal, najwyraźniej obyty z tego typu sytuacjami, szybko znalazł sposób - walnął rycerza kijem w ścięgna pod kolanami. To pomogło.
- Dobra, Koszałku Opałku, możesz już sobie iść, poradzę sobie bez ciebie.
- Chciałbym w to wierzyć. Wiesz gdzie mnie szukać jakby co.
- Tia... - Ysen z trudem wstawał, opierając się na Daerze. Nogi mu w dalszym ciagu nieźle drżały. - Dobra Daerianie, Kościej mówił, że umiesz wskazać drogę do ich zamku. Potrafisz?
- Owszem. Powiedzmy, że jednemu z nich doczepiłem jakby pluskwę:-).
- Dobra. A więc ruszamy z powrotem do tego lasu, musimy zebrać resztę drużyny. A potem prosto do Zamku na Szklanej Górze.
Wszyscy spojrzeli dziwnie na rycerza.
- To jednak wiesz gdzie oni są o.O?
- Tak jakby. Nie wiem gdzie to jest, ale wiem co to jest.
- W sumie co nam szkodzi? - wzruszył ramionami drow, zacierając ręce.
- Szkodzi. Do tego zamku wkroczyło wielu śmiałków. Żaden jednak nie powrócił.
- O wielu miejscach krążą takie pogłoski:>.
- Nie rozumiecie. To nie jest zwyczajny zamek. Z niuego się nie wraca. Po prostu.
- Taa... To na co czekamy^^?
- Arcy się chyba nie obrazi jak weźmiemy trochę zapasów na drogę?
- Nie powinna. Ale tu w pobliżu jest tylko wino.
- Wystarczy^^. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 03-03-2005, 13:53, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 04-03-2005, 15:47
|
|
|
-W porzadku. Wiec twierdzisz, ze ja tu wiekszosc z was sciagnalem?
-Tak drowie.
-Ale ja nie pamietam, Jesen.
-Ysen. Nie narzekaj, tylko koncz zaklecie.
-Juz juz...
Nasza radosna grupa, obladowana barylkami szlachetnych trunkow, workami pelnymi lupu i kilkoma zdobycznymi kaplankami zebrala sie w zdewastowanej sali, na ktorej podlodze Vhriz konczyl wykreslanie skomplikowanego wzoru.
Grupa wyteleportowala sie po odpowiedniej dozie okultystycznego cyrku w wykonaniu drowa i po ostrej wymianie zdan z rycerzem, ktory kategorycznie zabronil zabierania kaplanek ze soba.
Tak wiec, dzielna grupa prawych poszukiwaczy przygod ponownie pojawila sie w skadinad znamy lesie.
-Trzeba bylo wziac te kaplanki...
-Zamknij sie, asfalcie >] |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 04-03-2005, 17:05
|
|
|
- Najwyższa komnata najwyższej wieży==? Nie uważacie, że to trochę zbyt ograne?
- Wiem moja droga, ale nasz szef jest przywiązany do tradycji. Poza tym tu nikt nie chce mieszkać, bo wszyscy by się z niego śmieli.
- A ze mnie się mogą śmiać><?!
- Nie bój się, Madzia cię obroni^^.
- Madzia==?
- RYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYK!!!
Chimeria nieświadomie się skuliła, po chwili jednak podeszła do okna. Było bardzo wąskie, także nawet ona ledwo zmieściła się w nim, ale ujrzała źródło dźwięku. Potężną, czerwoną smoczycę o pękatym cielsku i jakby końskiej głowie.
- o.O...
- Życzę miłego pobytu. Tu masz swój posiłek.
- Chwilę czekaj... - za Marą zamknęły się drzwi. - To jest mój posiłek==? Co to ma być, obóz dla odchudzających się____^____?
Na talerzu leżały pieczone szyszki i żołędzie, jak również trochę surowego bobu. Mieszkańcy zamku albo mieli bardzo dziwne zwyczaje, albo też obawiali się zbójeckiego napadu misia Yogi. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 04-03-2005, 18:21, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 04-03-2005, 17:14
|
|
|
Podeszła do okna i rzuciła w smoka szyszką. Trafiła idealnie w czoło.
-RYYYYK!!!!!
Ch:^^
Usiadła. Stwierdziła, że jest padnięta i niewiele ją to wszystko obchodzi byle tylko dali jej spokój. Położyła się na czymś co przypominało łóżko i było nawet wygodne... Stwierdzając, że wreszcie jest okazja żeby się wyspać wyciągnęła się i zasnęła. |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 04-03-2005, 17:28
|
|
|
Tymczasem drużyna przedzierała się przez dziewiczą puszczę, dla dodania sobie werwy śpiewając gromko. Konkretnie: Vhriz śpiewał 'Give a reason' , której tekst jakimś cudem został mu w pamięci; Śnieżynek śpiewał "Party Night", a Ysen "Oto dzień jest krwi i chwały". Daerian nie śpiewał. Po prostu szedł przodem z otwartym plecakiem, z którego co chwila wyfruwała kolejna flaszka. Leśna fauna uciekała w popłochu, myśląc, że to inwazja Wandalów czy innych Sarmatów. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-03-2005, 13:05
|
|
|
Tym razem az do wieczora szli bez przygod - nie liczac tlumu bardziej inteligetnych mieszkancow lasu, podazajacych jakies pol kilometra za druzyna i zbierajacych porzucone butelki. Na wedrowce spedzili reszte dnia <w miedzy czasie Vhriz zameczal wszystkich o wyjasnienie, co-on-tutaj-wlasciwie-robi>, by rozlozyc oboz na niewielkiej polance.
Na szczescie wybili Ysengrinnowi z glowy okopanie sie na noc, jako czynnosc niepotrzebna. Choc trzeba przyznac, iz rycerz wysuwal raz po raz bardzo trafne argumenty.
Dyskusje zakonczyl Daerian trafnym ' Nie chce mi sie'.
Nastepnego dnia.
-Daleko jeszcze? |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|