FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28, 29, 30  Następny
  Jaka jest wasza ulubiona broń? Proszę piszcie!
Wersja do druku
raflik Płeć:Mężczyzna
Fenomen na jedną noc


Dołączył: 14 Lip 2002
Skąd: Z nicości swego akademickiego pokoju
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
PostWysłany: 23-05-2003, 16:59   

R: No wresczie cos dla mnie :D
F: ale pamientaj ON MA BYC ZYW bo jak nie...<oczy Finala robia sie czerwone>To sie pobawimy
R<glup> Dobrze....a gdzie go mam odtransportowac
F:<oczy wracaja do normalnosci>Do Sentilel.... tam mnie znajdziesz....
R: Sie robi szefunciu<poczym znika>
F: ??? co mu strzelilo z tym szefunciem???... No nic... ja takze mam robote<rowniez znika>
....................................................................................................
<raflik pojawia sie na jkiejs rowninie w poblizu Elmekila>
R: najpierw trzeba wytropic Gada<koncentreuje sie>... no chodz... chodz... prawie ciebie mam... JEST!!<znika>
<pojawia sie w Lasach Sailune i tam zoabzcyl znajomego wielkoluda>
G: Znowu Ty.... Myslalem ze Talon wykanczyl taka miernote....
R: hola... a kto spucil tobie tengie lanie
G: napewno nie ty.....
R: no to zobaczymy
<przeciwnicy rzucili sie z mieczami na siebie.... Gaav miał większy miecz i jego ciosy byly silniejsze, ale raflik widzial przewage w szysbkosci>
R: na co ci sila jesli nie masz szybkosci....
G: a naprzyklad na to<silnym ciosem mieczem wybil raflikowi miecz>
R: o zesz ty.....
G: szykuj sie na smierc
R: nic z tego.... VICE FREZEE
<kula poleciala na gava ale ten w ostatniej chwili uniknal lecz cale ramnie mial jusz zamrozone>
G: O zesz ty....<kruszy lod i uwalnia renke>
R: widzisz na co stac taka miernote<podnosi swoj miecz>
G: GHAAAAAAAAAAAAAAA<wali mieczem o ziemie>
R: hej... jestem tutaj... widac ze nie panujesz nad mieczem....
G: obejrz sie za siebie.....
<raflik obejrzal sie i dostrzegl potenzna fale uderzeniowa Blade haut-a. Niezdanzyl nawet unikanc ui Fala powalila go na ziemie>
G: teraz Oberwiesz<podskoczyl i probowal przebic ostzrem miecza raflika ale ten poturlal sie dalej>
R<wstajac> Teraz Moja Kolej przetestujemy kolejna moc miecza
<tnie przy sobie powietrze tworzac Kwadrat i wbija miecz w srodek...>
R: ICE BOX
<nagle przy Gaavie pojawia sie sciana Lodu i przysuwa sie do niego twarzanc kwadrat... Gaav odskoczyl ale uwienzla mu Noga>
G: Grrrrrrr... smiertelniku niepowstrzymasz mnie takimi sztuczkami<Skoncentrowal sie i przecial Polapke na pol i rozkruszyl ja...ale raflika jusz nie widzial...>
G: Gdzie jestes Glupcze<rozglanda sie, nagle zrobil jeden krok w bok, odwrocil sie wykonujanc cios mieczem trafil prosto w miecz Raflika>
R: Dobry jestes....
G: Ale ty nie jestes Lepszy odemnie...
<odskoczyli i nanowo na siebie natarli...lecz gdy sie silowali wyczuli czyjas Energie i odskoczyli.... czarny strumien przelecial miejsce w ktorym stali i uderzyl w drzewo.... po drzewie zostalo tylko wspomnienie>
R: taka energia posluguje sie tylko<odwraca glowe i widzi znajomego gostka>TALON
T: hehehehehe... prawie was wyeliminowalem... no nic... treba zajanc sie kazdym z osobna...
G: Mojej Duszy niedostaniesz....
R: Gaav... on jest za silny... moze zawrzemy rozejm przeciw niemu... tylko w trakcie walki....
G: Ty glupcze co ty mi proponujesz... chociaz z drugiej strony....<zastanawia sie>Zgoda... rozejm jest dopuki go nie pokonamy... potem znow stajemy sie wrogami....
T: 2 na jednego??? czuje cie dowartosciowany.....
G: Chodz i stan jak prawdziwy szermierz do walki a nie ze razisz twoimi promieniami....
T: moze byc ciekawie<zaklada renkawiczki i wyjmuje Rapier>
R: To do walki mam nadzieje ze final wyczuje jego aure i nam pomoze... jesli nie biada nam...
<przeciwnicy rzucaja sie na siebie, z tymze Raflik i gaav walcza przeciw Talonowi

_________________
Hollogram Summer - The Night of Wallachia

Fenomen na jedną noc
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Saerie Płeć:Kobieta


Dołączyła: 10 Lip 2002
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 24-05-2003, 11:13   


Wszyscy "wyteleportowali" się. Na "Scenie" została tylko Sae i Bogini/Kotka.
K: Dlaczego ten Rycerz jest taki mało ufny???
S: Nie dziw mu się. Jeśli nie miał okazji wybić całej rasy bądź większości jej przedstawicieli to czuje się trochę zagrożony. Że może istnieć coś o czym ON wielki mędrzec nie wie...
K: A ty mi wierzysz?
S: A czemu nie? Sama widziałam przed chwilą do czego jest zdolny człowiek, więc czemu nasza wola nie miałaby spowodować narodzenia bóstwa? Ludzka wiara daje ci siłę, ale gdy o tobie zapomną, umierasz?
K: Dokładnie. Czemu się uśmiechasz?
S: Bo to oznacza, że Pani powoli, ale konsekwentnie wdraża Nowy Ład. Gdzież miejsce dla demonów czy tych gadów przerośniętych skoro sami możemy mieć własnych bogów?
K: Hmm wiesz, proponuje może przełożyć tę dysputę teologiczną na inną okazje, bo masz chyba świat do ratowania?
S: Ja?? Ratować? Nie tym razem.
K: Że co? To nie jest twój obowiązek??
S: Mój obowiązek? Właściwie to ja nie wiem co jest moim obowiązkiem i wcale nie uśmiecha mi się ganiać za tym czarnorękim...Poza tym co mam niby zrobić? Rycerzyki pognały w siną dal, ja nie wiem od czego zacząć unieszkodliwianie gościa...Tak się świata nie ratuje.
K<coraz bardziej zdołowana>: Ale przecież teń gość chce zagrozić samej Pani!? Czy jako jej sługa nie powinnaś coś na to poradzić?
S: Kiedy już będzie bardzo źle, wszyscy i wszystko zawiodą to umożliwię mu spotkanie z nią...Ale wątpie by to przetrwał. Ona ma do pewnych spraw takie podejście jak ja. Jeśli nie ma totalnie innego sposobu- zniszczyć. Nawet jeśli pociągnie to destrukcje tego świata.
K: I ty mówisz o tym tak lekko?
S: Mam udawać przerażenie? Ja już swój koniec świata przeżyłam i to wcale nie jest takie straszne. Poza tym taki scenariusz przewiduję dopiero wtedy jak już wszystko zawiedzie.
K: No a jak on zacznie sie robić coraz potężniejszy? Połakomi się np. na Rubionookiego?
S: Rubinooki ma swego Rycerza i ochrona jego rozczłonkowanego tyłka to nie moja działka. Ja mogę ewentualnie pomoć, ale nie będę dla niego ryzykować.
K: Nie..nie rozumiem cię...W przeszłości zdawałaś się rwać do wszelkich krucjat o spokój na świecie.
S: Dobrze ujęte- "w przeszłości". Mam po prostu dość tego całego bałaganu. Bez przerwy komuś zachciewa się władzy nad światem by go zmienić. I to akurat teraz kiedy mi przeszła ochota na zmiany...
K: Ciekawie egoistyczne podejście.
S: Nikt nigdy nie twierdził, że wybrańcy są idealni. Sama się o tym przekonałam <ciężko wzdycha>
K: Czyli nie zamierzasz nic zrobić?
S: Nie wiem. Jeśli mnie poproszą o pomoc, pewnie nie odmówię. Póki co wiem zbyt mało na temat możliwości Talona by się wtrącać.
K: Ty się chyba boisz.
S: Tylko głupcy nie znają strachu. Jasne, że się boję- widziałaś co on zrobił? To drzewo dosłownie wyparowało! Nawet nie chcę myślec jak to zadziała na człowieku. Poza tym moja śmierć też jest temu światu nie na rękę....
K: To co zrobisz?
S: Poczekam i popatrzę. A gdy przyjdzie odpowiedni moment, to włączę sie do akcji...
K: Załamałabym sie jakbyś była moim wybrańcem.
S<z uśmiechem>: Marudzisz...:wink:

_________________
Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
final-kun


Dołączył: 08 Lip 2002
Skąd: Na zywo z gor Kataart ^^
Status: offline
PostWysłany: 24-05-2003, 16:19   

<walka miedzy Raflem, Gaavem i Talonem toczy sie dalej. Dwoch sprzymierzonych zdaje sie miec przewage>

G : HAHA! I co teraz "braciszku"? Nie dajesz rady dwom na raz! Zginiesz, a ja zagarne twoja moc, stajac sie na powrot tym, kim przeznaczone jest mi byc!

T : <majac na sobie kilka ran cietych> Mam wiec rozumiec ze koniec rozgrzewki?

R : HE? :shock: ...dobre! Prawie sie nabralem na najstarszy blef swiata :P.

T : Nie mam w zwyczaju zartowac...<jego oczy znikaja, a w ich miejsce, oczodoly wypelnia mroczna, pulsujaca energia. Chowa rapier, zdejmuje rekawice, po czym zbiera wokol siebie ciemnosc...>

G : <zaciska zeby> Teraz dopiero mamy problem...zebral mnostwo mocy od innych Elementow - wystarczajaco duzo zeby zamienic nas obydwu w absolutne zero...

R : ...Dlaczego zdaje mi sie ze bede tej walki zalowal? ^^"

T : <Talon mial wlasnie wystrzelic w ich strone wielka, czarna kule, ale w tej chwili poczul cos w astralu> Hmmm...mysle ze juz czas... <jego aura znika, ten natomiast zaklada z powrotem rekawice> Mamy pecha panowie - ciagle jakies wydarzenie przeszkadza mi w zabiciu was. Ale nie martwcie sie...wroce z pewnoscia <usmiecha sie krwawo po czym znika>

.............................................

Sentinel jest najwieksza twierdza w Seyruun - bariera ochronna dla krolestwa, przed wojskami nieprzyjaciela, ale takze barbazyncami, mieszkajacymi na zachodzie. Oczywiscie w miescie stacjonuja najlepsze jednoski zolnierzy w calym krolestwie - wetrani, majacy za soba wiele potyczek. Brak tu natomiast zdolnych magow wojennych, dlatego tez strategia obronna miasta polegala tylko na umiejetnosciach wojownikow tu sluzacych, wspomaganych przez skromna liczbe kaplanow Ceiphieda.

F : <idac ulicami, podziwia potezne mury obronne> Forteca niemal nie do zdobycia...dziwna sprawa zeby taki narod pacyfistow budowal takie twierdze. <rozglada sie wokolo> Niedobrze...nie jestem w stanie wyczuc aury tego Elementu wiec bede musial przyjrzec sie z bliska formie astralnej, kazdego z mieszkancow. To troche potrwa.

<slyszy znajomy glos w umysle>

M : Proponuje dzialac logicznie - gdzie moglby przebywac "czlowiek" z ogromnym potencjalem sily i mocy? - nawet jesli nie odkryl go calego to i tak zapewne ma wrodzone ponadprzecietne zdolnosci.

F : Nie mam pojecia Mort! To wielkie miasto, moze byc wszedzie.

M : Zwracam uwage ze Lord Shabranigdo wspominal, ze ten Element zyje tu od dawna...musial znalezc jakas prace, a GDZIE poszukuja ludzi zdolnych do walki?

F : W....militarii! Mort...coraz czesciej odnosze wrazenie ze jestes genialny :P.

M : Jestem Mazoku...to naturalne ze moja inteligencja znacznie przerasta ludzka...

F : Twoje ego takze znacznie przerasta ludzkie...

M : .... W kazdym razie proponuje przyjrzec sie tutejszym zolnierzom. A najlepszy sposob na to...

F : Wiem - zrobic male zamieszanie ;)


<spojrzal w gore, na wysoka wierze zegarowa. Przez ulamek sekundy jego oczy zaswiecily sie na czerwono. W tym samym momencie niewielki wybuch oderwal czubek wierzy podstawy. Gruzy z lomotem spadly na ziemie, co spowodowalo histerie posrod ludzi spacerujacych ulicami>

F : Hmmm...chyba nie przesadzilem? ^^"

<po chwili na miejsce "wypadku" zbiegl sie spory oddzial uzbrojonych po zeby ludzi>

Te : Co tu sie u licha dzieje?!

Przechodzien : Ktos wysadzil wierze zegarowa, Pani kapitan!

Te : Jak to? I nikt nic nie widzial?

<zebrani kiwaja przeczaco glowami>

Te : Glupia sprawa...Poruczniku!

P : <staje na bacznosc> Tak, prosze Pani?

Te : Prosze zebrac ludzi i posprzatac to gruzowisko...

P : Tak jest!

F : <przygladajac sie z boku> Moze jakis mag zniszczyl wierze? <z wrednym usmiechem>

Te : <przyglada mu sie> Pan widocznie nietutejszy skoro nie wie ze tu nie ma magow...a tak w ogole to prosze sie przedstawic obywatelu.

F : Nie jestem nikim specjalnym...podrozujacy najemnik, zwa mnie Final - do uslug :P. <mowi to rozgladajac sie po grupie zolnierzy, szukajac w ich astralu jakiegos nietypowego sladu>

Te : <podejrzliwie> Radze uwazac...Sentinel to miasto o podwyzszonym rygorze, czesto sie zdarza ze nadpobudliwi najemnicy koncza na stryczku <odwraca sie i idzie w kierunku barakow>

F : Kurde...przejrzalem wszystkich zolnierzy i nikt z nich nie jest Elementem...wszystkich oprocz....tej kapitan! <podaza za nia, caly czas badajac jej astral>

Te : <zauwaza ze za nia idzie> Ma pan jeszcze jakas sprawe? <reka przygotowana by chwycic za miecz u boku>

F : Eee...nie ^^". Tylko chcialbym wiedziec z kim mialem przyjemnosc.

Te : Kapitan Tessilaine, krolewskiej armii Seyruun...

F : Acha...nie przypuszczam aby dochodzilo do tego jakies nazwisko, Tess?

Te : <lapie go za frak i potrzasa> Sluchaj facet, nikt nie bedzie robil sobie ze mnie jajec - to zdrobienie jest zarezerwowane dla najblizszych przyjaciol, a jakos nie pamietam bys ty na liscie figurowal.

F : Dobrze, dobrze tylko spokojnie ^^" <zostaje puszczony>

Te : Nazwiska nie mam...nie pamietam wiele na temat swojej przeszlosci, imie otrzymalam jakies 3 lata temu, kiedy przybylam do tego miasta...ale po cholere ja to mowie obcemu?!

F : <zakonczyl badanie jej astralu> Wszystko sie zgadza...to jej szukalem - bez watpienia jest Elementem. Teraz tylko dostarczyc ja do Shabbiego zanim Talon sie tu zjawi. Obawiam sie ze bedziesz musiala pojsc ze mna.

Te : He? Mam wazniejsze sprawy na glowie niz szwedanie sie...<zaczyna odchodzic>

F : <lapie ja za reke i spoglada na nia czerwonymi oczyma> Nalegam...

Te : <z lekka zszokowana> Czym ty do cholery jestes?! <siega druga reka za miecz>

F : <chwyta jej rowniez druga reke> Jestem w pewnym sensie poslancem...jesli nie chcesz zginac z rak moich wrogow zalecam wspolprace.

Te : Snisz stary! <wyrwala sie z chwytu, i wyciagnela miecz, juz miala atakowac, gdy ujrzala na niebie jakas grupke uskrzydlonych postaci z dzidami w reku> Co do chole...

F : Nie stoj tak! <blyskawicznie chwycil ja i teleportowal sie nieco dalej - w sama pore by uniknac deszczu metalowych dzid rzuconych przez latajace maszkary>

T : <zaskoczona> A wiec jestes Mazoku...to ma sens - nikt inny nie zniszczylby wierzy bez zwracania na siebie uwagi.

F : <puszcza ja> Nie jestem...ale zostawmy te pogaduszki na pozniej. <kilkoma wiazkami energetycznymi zabija "desant powietrzny"> Miasto jest atakowane.

Te : <Wchodzi na mur obronny i spogladajac przed siebie, widzi w oddali ogromne wojsko, zlozone z roznego rodzaju chimer, barbazyncow, ludzi pustyni i innych ras> Na Ceiphieda...

F : <wyczuwa znajoma aure przez astral> Talon...to jego oddzialy - bez watpienia. Ale czemu atakuje miasto zamiast przyjsc po ta dziewczyne osobiscie?

<Sentinel szykuje sie do obrony>

_________________
Kitto Dokoka ni "Kotae" Aru,
Umaretekita Kotae ga,
Hito wa Minna Sore o Motome,
Yarusenai Nogasenai
Yume ni Mukau no.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
raflik Płeć:Mężczyzna
Fenomen na jedną noc


Dołączył: 14 Lip 2002
Skąd: Z nicości swego akademickiego pokoju
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
PostWysłany: 25-05-2003, 11:55   

<tymczasem w lesie>
G: Glupiec... idie do ostatiego elementu tylko po smierc...
R: jescze Final tam jest...
G: rycerz shabranido to dla niego pestka... ale ostatni element go pokona...
R: moze sie przyjrzymy sytuacji
G: Zaraz... Talon poszedl po ostatni element... ja nie pozostane mu dluzny ale nas sojusz sie skonczyl czlowiece... zreszta nie jestes czlowiekiem
R: hee???
G: zaden czlowiek nie opanowal by w tak krotkim czasie teleportacji i jescze Mistrzowskiej walki mieczem, Rycerz opanowywal to przez 1000 lat
R: mowisz i Finalu???
G: tak....
R: Czyli kim jestem???
G: niewiem... ale sie domyslam....
R: Kim...
G: dowiedz sie sam czlo... nie niejestes czlowiekiem<usmiechnal sie i znikl>
R: tesz mi checa.... ide tesz zobaczyc co tam w twierdzy slychac
<i znikl>

_________________
Hollogram Summer - The Night of Wallachia

Fenomen na jedną noc
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Saerie Płeć:Kobieta


Dołączyła: 10 Lip 2002
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 26-05-2003, 19:59   


Jakże to mogłoby być inaczej gdyby nad ową twierdzą nie pojawił się czarny cień Kruka. Sae przysiadła na jednej z wież i przygląda sie nadciągającej "armii" Talona.

S: Hmmm aż korci, żeby jakieś ogniste kulki tam posłać....Ale skoro z dziewczyną jest Final to ja to potrzebna raczej nie będę. Przynajmniej mam taką nadzieję, a wiadomo, że najlepiej osobiście wszystkiego dopilnować. Jak na pretendenta do boskiej mocy to myślałam, że próba porwania pani kapitan będzie bardziej widowiskowa...A gdyby tak...może i nie powinnam sie wtrącać, ale mała dywersja chyba nie zaszkodzi - znika....

Armia jest coraz bliżej murów miasta. Sytacja zaczyna robić się coraz bardziej nieciekawa, gdy...tyły armii wylatują w powietrze. Kilka setek z tylnej straży armii Talona właśnie zaliczyło lekcję latania numer jeden. Przez moment w oddali ludziom zdaało się, że widzieli mroczny skrzydlaty cień w ametystowej poświacie. Po chwili wszystko się uspokoiło, ale ta mała "partyzantka" nawet na chwile nie spowolniła marszu bestii na miasto.

S:[i] Uparte to jakie...Myślałam, że choc część odstąpi i nawieje...Albo są tak zdeterminowani albo Talon tak ich nastraszył, że bardziej boją się jego gniewu niż czegokolwiek...Zobaczmy co będzie dalej....

_________________
Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
final-kun


Dołączył: 08 Lip 2002
Skąd: Na zywo z gor Kataart ^^
Status: offline
PostWysłany: 26-05-2003, 21:29   

<widzac wybuch na tylach armii>

F : Ktos odstawia imponujace fajerwerki...myslisz o tej samej osobie co ja, Mort?

M : Bez watpienia...tak sie zaabsorbowala swoja mala partyzantka, ze nawet zapomniala wyciszyc aure.


<rozmowa zostala przerwana, gdy oddzialy bestii zaczely niebezpiecznie zblizac sie do murow miasta>

F : Oya, oya, jakby to Xell powiedzial... <teleportuje sie przy wydajacej rozkazy Tess> Widze ze obrona miasta ma sie nienajlepiej, bo jak narazie nikt nie walczy.

Te : Cicho! Jak jestes taki hojrak to idz i rzuc sie na nich...oszczedzisz mi klopotu. <po chwili namyslu> A mowiac powaznie - moglbys pomoc...mamy tu dobrych zolnierzy, ale przewaga liczebna przeciwnika jest po prostu przytlaczajaca.

F : <wzdycha> Nie jestem tu by walczyc w imie Jego Krolewskiej Mosci, ale zeby upewnic sie ze pewien skurczybyk nie zrobi z ciebie mielonki.

Te : Kiedy to wojsko tu wejdzie - nikt nie ujdzie z zyciem! <Zwracajac sie do druzyny lucznikow> Przygotowac sie do oddania ognia! <setki strzelcow napina cieciwy> Ognia!

<strzaly padly na pierwsza linie wojska, ktore mialo problemy z ustawieniem drabin pod wielkimi murami. Zdawaloby sie ze bedac pod ciaglym ostrzalem, przeciwnicy nie zdobeda miasta, ale z dziesiatek konajacych potworow, wylonila sie gartska zolnierzy, odzianych w czarne szaty od stop do glow. Byli calkowicie "nafaszerowani" strzalami, jednak podazali dalej, nie czujac zadnego bolu i tym bardziej nie zamierzajac umrzec od zadanych ran. Wsrod nich wyrozniala sie czarnowlosa postac, bez helmu.>

T : <lapiac jedna strzle w locie i miazdzac ja w reku> Glupcy...tego oddzialu nie zniszcza konwencjonalna bronia. Bloodguard! Naprzod marsz! <tajemniczy zolnierze zdawali sie machinalnie wykonywac rozkazy>

........................
<w tym czasie na murach obronnych>

Te : Cholera...<przygladajac sie niewielkiemu oddzialowi, ktory pomimo odnososznych ran, podaza dalej> Co to za wybryki natury?! Ej ty tam...<zwraca sie do Rycerza> jak cie tam zwano...?

F : <stojac i obserwujac z gory poczynania Talona> Final...

Te : Mniejsza z tym...nie stoj tak! Zrob cos zanim tamci tu dotra!

F : <z wrednym usmieszkiem> Jesli jeszcze nie zauwazylas pani kapitan... nie przyjmuje rozkazow od smiertelnikow. Mam tylko jednego zwierzchnika, a jego polecenia sa proste.

Te : Sluchaj no...<podchodzi blizej> Jesli ci tutaj <wskazuje na "niesmiertelny" oddzial u dolu> zabija choc jednego mojego czlowieka - skacze z muru! Nici z twojej misji i masz przerabane u tego swojego "szefa"!

F : <z niedowierzaniem> Blefujesz...

Te : <podchodzi do krwedzi> Sam sie przekonaj.

F : <wzdycha> Dobra...mozesz juz sie nimi nie przejmowac <znika>

<pojawia sie przy maszerujacym naprzod oddziale i przyglada sie mu blizej, obserwujac astral zolnierzy>

F : No tak...nic dziwnego ze strzaly ich nie ranily...to marionetki - jakos rodzaj umarlakow, majacy zapewniona niesmiertelnosc, dzieki paktowi z pomniejszym Mazoku. <mowi donosnym glosem> No panowie...tutaj konczy sie wasz przemarsz.

<postacie ustaja, po czym wyjmujac luki i strzaly szykuja sie do ataku>

F : Myslicie ze ten "pakcik" o niesmiertelnosc uchroni wasze tylki? Musze was zmartwic...dla kogos dysponujacego wieksza moca, niz Mazoku z ktorym zawarta byla umowa, to pestka was unicestwic <demonstruje uderzajac wiazka czerwonej energii w pierwsza linie oddzialu - zostaly po nich tylko popioly> A chyba nie macie watpliwosci ze Rubinooki jest ponad kazdym demonem? <mowiac to szybko wykancza reszte oddzialu, po czym teleportuje sie z powrotem na mury>

T : <czujac ze jego "sily specjalne" zostaly unicestwione> Znowu on...przypuszczalem ze tu bedzie, aby mi przeszkodzic. Haha, wszystko jak gra w szachy. Kazda figura jest przewidywalna i mozna ja wylaczyc z gry. <widzac ze jego wojska nadal nie moga przedrzec sie przez obrone Sentinel> Czas konczyc te zabawe! TOWARZYSZE! <wojsko skupia sie wokol niego> TERAZ POZNACIE MOC SWOJEGO BOGA! <okrzyki triumfu wsrod armii. Po chwili dowodca rusza w strone miasta, wraz ze swoimi wojownikami>

....................................

F : <pojawia sie obok pani kapitan> Jak obiecalem tak sie stalo... cos jeszcze dla pani uczynic? <z przekasem> Moze kawy, albo herbatki?

Te : Daruj sobie sarkazm...mamy powazne klopoty. <obserwujac zblizajaca sie armie> LUCZNICY! PRZYGOTOWAC SIE!

<jednak zanim, oddzialy doszly do murow, naprzod wyszla jakas postac. Zdawala sie ona zdejmowac biale rekawiczki z rak, po czym zbierac w sobie coraz wiecej czarnej energii. Po chwili wystrzelila z rak ogromna, mroczna kule, ktora pedzila prosto w mury miasta, w punkt gdzie znajdowalo sie dowodctwo>

F : Jasna cholera! Splywamy! <lapie Tess za reke>

Te : Czekaj! Co z reszta?!

F : Jesli ci zycie mile to mnie nie rozpraszaj! <teleportowal sie na ziemie, w sama pore aby uniknac uderzenia kuli, ktora po prostu zdezintegrowala ogromny kawal muru, zabijajac przy tym kazdego kto sie na nim znajdowal>

Te : <zszokowana> Jak to mozliwe...?

F : Mnie sie nie pytaj... <rozglada sie po bestiach, ktore wlasnie ich otoczyly> Sporo tu was, wolalbym mowic z dowodca.

<sposrod nich wylania sie Talon>

T : Mury, padly i miasto jest dla nas otwarte...zolnierze! Naprzod! Wybijcie wszystkich w tej fortecy!

Te : Stac gnidy! <staje naprzeciw wojska a dziury w murze...po drugiej stronie widac klebiacych sie obroncow Sentinel, a raczej to co z nich zostalo> Najpierw musicie przejsc przezemnie!

F : <wyciagajac miecz> A dokladniej mowiac - przezemnie... <przybiera rubinowa aure, nieprzyjaciele nieco sie cofaja>

T : Toba zajme sie ja. <zwraca sie do zolnierzy> A wy nie stojcie tak tylko atakujcie to colerne miasto!

F : A wiec to tak...<po chwili namyslu> Nie chodzi ci tylko o zawladniecie moca ostatniego Elementu. Chcesz maszerowac z ta armia na Seyruun - stolice krolestwa. A zeby tego dokonac musisz przejsc przez Sentinel, najwieksza twierdze.

T : Dlugo ci zajelo domyslenie sie tego wszystkiego... wiesz zapewne czemu chce sie tam udac? <z jadowitym usmieszkiem>

F : Wiem...innego powodu nie ma. Nie czuje juz aury Sae....gdzie ona do licha jest?! Akurat teraz by sie przydala. Gdy tylko rasa Mazoku dowie sie co planujesz, bedziesz mial wszystkie wysokie ranga demony na karku.

T : Nikt sie nie dowie...dlatego tez cale Sentinel zginie a ty razem z nim.

Te : Zamiast wyslugiwac sie przydupasami, stawaj do walki tchorzu!

T : Czy ja slysze wyzwanie?

F : Nie ma mowy...bedziesz walczyl ze mna. Wszystko albo nic - jesli wygrasz, miasto jest twoje, oborna podda sie bez walki. Jesli przegrasz - twoje wojska ida do domu. Pozatym mam pewne warunki - na wypadek gdybys wygral, pozwalasz ludnosci Sentinel uciec z miasta zywcem i NIE RUSZASZ NA SEYRUUN ZANIM NIE UPLYNIE TYDZIEN! Gdybym przegral...przez tydzien Sae zdazy sie dowiedziec co robic zeby powstrzymac tego maniaka...

T : <przez szyderczy smiech> Niby czemu mialbym sie zgodzic na tak zalosne warunki? Moge po prostu zabic wszystkich i nic na to nie poradzisz!

F : Czyzbys sie bal? <wyzywajace spojrzenie> A moze wiedzac, ze nie masz za grosz honoru, uznajesz ze nie ma po co przystawac na to, bo i tak nie dotrzymalbys slowa?

T : <z drgajaca powieka> Dobra cwaniaczku...STOI!

.................................................

<kaze wojskom sie odsunac, po czym ze zdjetymi rekawicami, staje w dosc nietypowej postawie - jak na walke w recz. Zaczyna wyprowadzac swoja ofensywe, probujac dotknac przeciwnika, rekoma>

F : <unikajac, badz blokujac uderzenia mieczem> Ten styl wyglada mi na znajomy...NO TAK! Gdyby jedna z jego rak byla rapierem, a druga lewakiem - walczylby tym nowoczesnym stylem, popularnym w Nowym Swiecie! Wiedzac to, moge sie efektywnie bronic

<walka trwa nadal, Talon atakuje rekoma, jego przeciwnik blokuje ciosy, nie mogac nawet zranic czarnych lap Elementu.>

F : Jestes tylko czescia Gaava. A wiedz ze z Mrocznych Lordow, jedynie Wladca Piekiel przerastal mnie moca! <przyspiesza tempa, uzywajac teleportacji. W ten sposob udaje mu sie znalezc luke w obronie przeciwnika i zranic go w twarz>

T : <drzy ze zlosci, mroiczna aura spowija jego cialo> Ty bezczelny... Haaaa! <rzuca sie do przodu i zaskakujac przeciwnika, zdolal zranic go reka w noge>

F : Arggh! <odskakuje, po czym spoglada na rane - widzi glebokie ciecie, az do miesa, jednak zero krwi - jakby wyparowala> Nie wiem skad masz te dziwaczne zdolnosci wybryku natury, ale zabawa sie skonczyla! <rozklada rece i szykuje szybkiego Dragu Slave`a, gdy nagle...>

R : Heej! <pojawiajac sie zaraz za nim> Co sie dzieje?!

F : <zdekoncentrowany> Rafl! Zjezdzaj z pola walki, mlotku!

<odwraca sie do przeciwnika, ale zanim zdarzyl zareagowac - Talon znalazl sie tuz przy nim, po czym wbil mu swoja czarna reke w klatke piersiowa>

F : <pada na ziemie, z wielka dziura w klacie i traci przytomnosc, zdolal jednak zachowac telepatyczne polaczenie z Mortem> Ghhh....Mort regeneracja.....zanim wyzione ducha! <po chwili zarowno miecz jak i wlasciciel swieci lekko, czerwona aura>

M : Nie rozumiem....rana sie nie zasklepia....ach tak. Talon nie ranil cie smiertelnie, tylko umiescil w twoim ciele i astralu czastke siebie! To tak jakby wlozyc tam miniaturowego Mazoku, ktory bedzie zzeral zywiciela od srodka...

F : O cholera....niezly pasztet.


<Tymczasem, Talon zadowolony z siebie zwraca sie ku Tess>

T : No i jeden problem z glowy...a teraz pani kapitan, bedzie laskawa pojsc ze mna...

<otaczaja ja oddzialy zolnierzy>

_________________
Kitto Dokoka ni "Kotae" Aru,
Umaretekita Kotae ga,
Hito wa Minna Sore o Motome,
Yarusenai Nogasenai
Yume ni Mukau no.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
>>>@ndrzej
Gość
PostWysłany: 27-05-2003, 12:30   

Dwie BERETTY z tłumikami takie jak w ''Hitmanie 2"
Powrót do góry
>>>@ndrzej
Gość
PostWysłany: 27-05-2003, 12:31   

Dwie BERETTY z tłumikami takie jak w ''Hitmanie 2"
Powrót do góry
Saerie Płeć:Kobieta


Dołączyła: 10 Lip 2002
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 28-05-2003, 12:54   


Kordon wojsk zacieśniających się wokół Tess zostaje odrzucony do tyłu.

Przez tydzień miał być spokój! -na reszkach muru obronnego siedzi dziewczyna z pociskiem gotowym do użycia.
T: Umowa chyba inaczej wyglądała...
S: Możliwe, ale porykiwania armii trochę zagłuszyły mi szczegóły. -zeskakuje z muru i swobodnym krokiem podchodzi do Finala.
Tess: A ty kim jesteś?
T: Kolejny sługa Rubinookiego.
S: Hoho, to że z nim czasami współpracuje nie czyni mnie jego sługą...A tobie Talonie radzę się trzymać z dala od dziewczyny.
T: Pyskata jaka. Zaraz cię nauczę szacunku.

Wokół dziewczyn ponownie zaczął się zacieśniać korodon nieumarłych wojaków Talona.
S: To twoje wojsko jest okrutnie wręcz uparte- za cholerę nie chce paść...
Talon tylko uśmiechnął się szpetnie.
S:...Ale to nie znaczy, że są "nieśmiertelni". -dosłownie moment zajęła jej koncentracja. Następnie błyskawicznie przysiadła dotykając dłonią ziemi i fala jasnego światła przetoczyła sie przez wojka najeźdźcy. Nieumarli upadli i ...nie wstali już więcej. Dziewczyna podniosła się i rozpostarła lekko białe skrzydła.
T: No proszę. Zdolna jesteś,. Zobaczymy co powiesz na to.- ściągnął rękawicę ukazująć czarną rękę. Skierował dłoń na okoliczne mury i posłał w ich kierunku pocisk. Ale....zupełnie nic się nie stało.
T: Jak to...?
S: Uuu, czyżby kurza łapka zawiodła?? -w jej ręku pojawiło się czarne, energetyczne ostrze. Talon zdawał się coraz wyraźniej tracić rezon.
S: Dobrze wiesz, co to za miecz i co on może...Tak jak było powiedziane- tydzień spokoju. Odejdź teraz.
Talon z baaardzo nieprzyjemnym grymasem opuścił pole walki. Sae, oddetchnęła z ulgą a czarne ostrze zniknęło z jej dłoni.
R: Czy to ostrze to było TO ostrze ?!
S: Jasne, że nie....-pochyliła się nad Finalem.
S: Mort, co z nim?
M: Źle z nim. Te z "kurzą łapką" zostawił w nim "robala", który zżera go od wewnątrz. Ja nie mogę nic na to poradzić.
S: Czyli cały bajer, żeby upolować "robala"....Huh, wiesz, kiedyś mi się wydawało, że ze mnie jest niezły odmieniec, ale w porównaniu z Talonem to ja jestem wręcz ksiązkowy przykład człowieka....
M:Może zamiast rozmyslać nad istotą człowieczeństwa wymyślisz coś?
S: "Coś" chyba wymyśliłam....
M: Mam nadzieję, że on to przeżyje...Wiesz, że biała magia nie wchodzi w rachubę
S: Mort...w moim przypadku żadna magia nie wchodzi w rachubę. Urządzimy małe polowanko na robale. -po czym dokonała "bojowej" metamorfozy i wbiła w szpony w ranę.
Tess: Oszałałaś?! Zabijesz go!!
S: Byłabym bardzo rozczarowana gdyby od tego zginął...-szpony zalśniły i zdawało się wszytskim, że do rany Rycerza spływa z nich ametystowa aura dziewczyny. Ciało chłopaka drżało jakby miał febrę. Po chwili nad raną uniosła cię czarna i choć to zabrzmi dziwnie, wszycy daliby słowo, że najelpiej te aurę byłoby opisac jako agresywną. "Robal" wyparował a Sae wyciągnęła szpony z rany.
M: Podejrzewam, że sama nie wiesz co właśnie zrobiłaś ,więc nie pytam. Ale wygląda na to, że mu pomogłaś. Teraz moja kolej- miecz zajarzył się rubinowym blaskiem.
Dziewczyna aż przysiadła i w tym momencie...fragment muru, który był celem ataku Talona...wyparował.
Tss: :shock: Co się stało?
S: Czar puścił, że tak powiem.
Tess: Że jak?
S: Widziałaś tę jego kurzą łapkę? Facet włada specyficznym rodzajem mocy- dematerializuje wszystko w swoim zasięgu. Kiedy pozbywałam się resztek jego armii przy okazji rzuciłam potężne osłony na mur. Ale te osłony mają ograniczony niestety czas działania...
Tess: A kim ty właściwie jesteś?
S: Powiedzmy, że działam dla kogoś postawionego nawet wyżej niż Rubinooki. Jednak jeśli chodzi o wyjaśnienia to poczekajmy na tego oto jegomościa-wskazuje na Finala, któremu powoli wracają siły- on zawsze robi za informację, więc nie będę go wyręczać :wink:....
Tess: Ale ja i tak czegoś tu nie rozumiem.
S: Czego?
Tess: Ten gość wyraźnie odpuścił, gdy stanęłaś z tym czarnym czymś w ręce. Skoro ten miecz jest taki ekstra, to czemu go nie posiekałaś od razu?!
S: Bo to była tylko iluzja a nie miecz. Poza tym...
Tess: Co poza tym?
S: Nie jest w moim interesie by zginął. Przynajmniej nie teraz.
Tess: Że jak?! A niby kiedy będzie? Jak zniszczy świat?!
S<z usmieszkiem>: Wtedy to już będzie na to za późno. Ale nie masz się co tak gorączkować- jak tylko Rycerzyk się obudzi to na pewno ze strony Talona nic ci nie grozi....
R: Sae, pogubiłem się, co ty do cholery kombinujesz?!
S<nadal z tym uśmieszkiem>: Ja nigdy nic nie kombinuję. :wink:
Wszyscy czekają na przebudzenie Finala......

_________________
Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
final-kun


Dołączył: 08 Lip 2002
Skąd: Na zywo z gor Kataart ^^
Status: offline
PostWysłany: 28-05-2003, 16:43   

<czuje bol w klatce piersiowej - rane astralna, ktora dziala mimo nieprzytomnosci>

F : Oooo cholera, Mort! To niby ta dziura ktora mi zrobil Talon?! Wczesniej tak nie bolala!

M : Akurat tym co czujesz sa szpony Sae, wbita glebiej w rane...

F : Co?! Czym jej tym razem podpadlem? ^^" Ale zaraz...ja jestem nieprzytomny, nie moglem jej podpasc!

M : Opanuj sie...pod wplywem jej energii, miniaturowy Mazoku Talona zostanie zgladzony.

F : Jasny gwint...przez te wszystkie wieki odnioslem juz setki, zeby nie tysiace ciec roznymi rodzajami broni i ZADEN orez tak diabelsko nie dokuczal! Z CZEGO sa zrobione te jej piekielne szpony?!

M : Trudno powiedziec...nie wyglada mi to na zaden metal wystepujacy na tym swiecie, ani tez stop znanych mi metali...zdaje sie ze to jakis inny rodzaj materii, zupelnie nowy surowiec. W kazdym razie bedziesz mial okazje samemu ja spytac


<po chwili bol ustaje, a Mort rozpoczyna regeneracje. Wielka dziura powoli sie zasklepia, a ranny z trudem nasluchac sie rozmowom prowadzonym miedzy Tess i Sae, ale slyszy jedynie zgluszone dzwieki.>

F : <kilka chwil pozniej, otwiera oczy> Nieeeezle...kolejny raz spartoszylem robote i przezylem konsekwencje. Powinienem dostac Order Honorowego Szczesciaza...

R : Eeee...sory za to "wejscie" ^^".

F : Przeprosiny przyjete... <z trudem podnosi sie> A wasnie Rafl - czy ty aby nie powinienes teraz scigac Gaava?

R : ...znalazlem go i nawet sobie chwile powalczylismy, ale Talon nas zaskoczyl. Potem po prostu sie ulotnil jakby nigdy nic, a Gaav zaczal gadac jakies bzdury i odwrocil moja uwage aby moc nawiac...

F : <spoglada na niego badawczo> O tych "bzdurach" pogadamy pozniej, sprawa Gaava jest teraz mniej wazna. <odwraca sie do reszty grupy> Wyglada na to ze ponownie jestem komus winien zycie. Nie musialas tego robic Sae...

S : A co, mialam pozwolic ci tak po prostu kopnac w kalendarz?

F : Wyciaganie tego Mazoku bylo bardzo ryzykowne...podczas "zabiegu" mogl wniknac do ciebie i zmienic zywiciela. Cierpialabys za moj blad w walce... <po chwili ciszy> W kazdym razie mozesz byc pewna ze splace i ten dlug.

Te : Pogaduszki na bok...chce wiedziec czemu ten czarnowlosy mnie przesladuje? I jesli chodzi mu tylko o mnie...dlaczego chcial zaatakowac cale miasto?

F : <ogladajac wielka dziure w koszuli jaka zostala po ciosie Talona> Sciga cie bo chce twojej smierci...to chyba jasne. Czemu? Bo zwiekszy ona jego moc.

Te : Pierwsze slysze zeby czyjas smierc wzmacniala morderce...to jakis kultysta, czy nekromanta? Bo pewnie chodzi mu o moja dusze.

F : <cichy chichot> Nie...nie o dusze. Chodzi mu tylko o zabicie ciebie i zagarniecie pewnego potencjalu energetycznego tkwiacego w twoim ciele.

<telepatycznie do Sae : "Elementy nie maja duszy, sa tylko czescia osobowosci Gaava. Ale mysle ze ona nie musi tego wiedziec">

Te : Dobra...niewiele rozumiem, ale powiedzmy ze wystarczy. Dlaczego wiec ten dran atakuje krolestwo? Slyszalam jak mowil ci ze jego planem jest szturm samej stolicy Seyruun!

F : Atakuje krolestwo gdyz jest ono slabe...Ksiaze Philionel powinien pomyslec o stworzeniu armii o choc standardowych rozmiarach, zamiast chrzanic glupoty o sprawiedliwosci i pacyfizmie.

Te : <Spoglada na niego gniewnie> Polityka ksiecia mnie nie interesuje, mamy traktaty pokojowe ze wszystkimi panstwami Starego Kontynentu i wieloma z Nowego Swiata. Pozatym dobrze wiem ze cos ukrywasz - tego maniaka nie interesuje zwykly podboj prawda? Ma w tym jakis inny cel, czy nie?

F : Hahaha...traktaty pokojowe...wierz mi dziewczyno - jak dlugo zyje widzialem wiele panstw rzadzonych przez tak zwanych pacyfistow, ktore legly w gruzach wlasnie przez wiare w tak smieszne rzeczy jak traktaty. Ale mniejsza z tym...nie sadze byscie mieli zawarty pokoj, takze z Ludami Pustynii i bestiami z Nowego Swiata, ktorych uzywa Talon? <szyderczy usmiech>

Te : <zaciskajac piesci> Oszczedz mi sarkazmu, slugo Mrocznego Lorda...odpowiedz lepiej na moje poprzednie pytanie - DLACZEGO on atakuje Seyruun?

F : Nie musze na nic odpowiadac...pozatym ciebie to juz nie dotyczy, jak tylko odzyskam troche sil zabieram cie do Shabbiego - ostatnie miejsce gdzie zapuscilby sie Talon.

Te <z reka na mieczu> Nigdzie nie ide! Bede walczyc o swoj kraj i ty mi w tym nie przeszkodzisz!

F : <usmiechajac sie wrednie> Opor na nic sie nie zda, moge cie obezwladnic w przeciagu sekundy, na dziesiatki roznych sposobow. <idzie powoli ku niej>

S : <staje miedzy nim a Tess> Shabby nie ucieknie, mozesz ja mu "przedstawic" pozniej. Ja tez chciala bym znac powod fatygi Talona...

F : <po chwili wahania> Niech bedzie...proponuje przeniesc sie w jakies osloniete miejsce.

<prowadzi wszystkich do nieco zniszczonego juz miasta.>

Te : <zwraca sie do jednego z oficerow> Poruczniku Garret, oczekuje ze sprawnie przeprowadzi pan akcje ewakuacji wszystkich z miasta w jak najkrotszym czasie. Niedlugo mozemy spodziewac sie tu piekla...

G : Tak jest! Mieszkancy opuszcza mury o zmierzchu.

<wchodza do jakiegos budynky, gdzie zajmuja miejsca przy stole>

F : <siadajac> A wiec...od czego zaczac?

Te : Od poczatku.

S : Lepiej nie...nie wyszlibysmy stad do rana...

F : Milo byc docenianym ^^".

S : Powiedz lepiej co takiego jest w stolicy, czego szuka Talon.

R : Wlasnie...

F : <po chwili namyslu> To co mam wam teraz powiedziec jest scisla tajemnica demonow...wiem o tym tylko ja, moj przelozony i pozostali Lordowie Mazoku. Dlatego tez musicie przyrzec mi na swoje dusze, ze informacje te zostana w tym gronie.

All : <po dluzszej chwili zastanowienia> Przyrzekamy...

F : Dobrze...wiecie oczywiscie co znaczy przysiega na wlasna dusze? <przez chwile jego prawe oko zaswiecilo sie na czerwono>

R : <przelyka ciezko> Tia...to tak jakby zaprzyrzec swoja dusze diablu...

F : Nooo nie tak doslownie ^^. Ale doslownego znaczenia nabierze gdy przysiega zostanie zlamana...w kazdym razie moge juz zaczynac.

<wszyscy usadowili sie wygodniej, sluchajc uwaznie>

F : Widzicie...sama istota swietego miasta Seyruun kryje w sobie jedna wielka ironie. Ma drugie, niedostrzegalne dno.

Te : Jak mamy to rozumiec?

F : <popijajac cos z manierki> Otoz, czy zastanawialas sie kiedys, Pani Kapitan - dlaczego do miasta wejsc moga tylko najwyzsi ranga Mazoku, a do epicentrum nawet Mroczny Lord sie nie przesliznie?

Te : Phe! To jasne jak slonce! Seyruun otaczaja swiete bariery z Bialej Magii. Chronia miasto przed demonami.

F : I tu tkwi caly zart, hahaha! <widocznie rozbawiony> Seyruun zostalo wzniesione na terenie dawniej zamieszkanym przez Elfy - byli to potezni czarnoksieznicy i zdolni kaplani. Mieli tam wielkie miasto, podobne nieco architektonicznie do dzisiejszego Seyruun. Otoz to wlasnie oni wzniesli te bariery, Ludzie po wypedzeniu Elfow z tej ziemi, wybudowali Seyruun, nie majac nawet pojecia o istnieniu oslon magicznych...dopiero po kilku stuleciach, gdy magia rozkwitla wsrod ludzkiego rodu - zauwazyli swoje "bonusy".

Te : Dobra...przyznaje ze nie wiedzialam. Ale czy to wazne KTO wzniosl bariery? Wazne ze sa....i co to ma wspolnego z Talonem?

F : Cierpliwosci. Pomysl Tess - Historia o ktore mowie liczy sobie niemal 5000 lat - wtedy Mazoku nie byly tak smiale w swoich dzialaniach jak dzis. Pozatym Elfy byly na tyle uzdolnione magicznie ze z samej dumy nie wznosily barier, nie pozwalajacych Mazoku na wstep do miasta. Prawda jest taka ze oslony te powstaly by NIE POZWOLIC CZEMUS WYJSC... a nie wejsc.

Te : ...Jak to?

S : Nie mowisz chyba ze...

F : Tak Sae...W tamtych czasach bitwa pomiedzy Ceiphiedem i Shabranigdo jeszcze nie ucichla, pomimo zaskakujacego finiszu. Elfy byly bardzo uwazne i dzieki temu szybko odkryly ze w epicentrum ich miasta spoczywa jedna z 7 czesci Mrocznego Lorda Shabranigdo. Oslony wokol miasta zawsze sluzyly wlasnie ZATRZYMANIU tej czesci w srodku i niedopuszczeniu do jej przebudzenia.

<przez minute wszyscy zaniemowili - zszokowani>

Te : A wiec...Seyruun ma w samym swoim centrum wielkiego demona...

S : Na to wyglada...ale powiedz mi Final - skoro to wiecie, to czemu nigdy nie probwaliscie uwolnic tej czesci?

F : <z tajemniczym usmiechem> Mazoku nie sa tak prostolinijne jak ci sie zdaje Sae. Uwolnienie tej czesci byloby banalne, gdyz nie spoczywa ona w czlowieku, ale w przedmiocie. Stalo sie tak gdyz przy podziale Shabbiego na 7, dokonala sie pewna, dziwna polaryzacja mocy i ta czastka otrzymala jej najwiecej - zbyt duzo by moc uwiezic ja w czlowieku...Ceiphied nie byl AZ takim glupcem. Wtargniecie do Seyruun i uwolnienie jej nie byloby zbyt trudne - nikt tam nie bylby w stanie sie nam przeciwstawic. Dlatego tez Shabby Polnocny - moj przelozony, uznal ze taki plan akcji bedzie wyjsciem "awaryjnym". Zawsze lepsze takie ubezpieczenie niz zadne <wyzywajacy usmiech>

S : ... Rozumiem wiec ze Talon chce "zezrec" te czesc Shabbiego, by zwiekszyc swoja moc?

F : Owszem...z taka energia, moglby stawic czola Shabbiemu Polnocnemu i zaabsorbowac jego takze. Potem szukalby reszty czesci, az osiagnalby moc wystarczajaca do wprowadzenia w akcje swojego planu. Choc prywatnie mowiac - nawet z tak niesamowita moca, nie wyobrazam sobie jak mialby zamiar stracic LoN z tronu. <z lekkim zamysleniem mruczy pod nosem> Ale musze przyznac ze nieco zmian by sie przydalo...nasza Matka jest zbyt kaprysna, pod jej rzadami wszystko jest dzielem przypadku... <spoglada na nich znaczaco> Jednak pewne jest ze Talon do roli Boga sie nie nadaje. Trzeba przemyslec co z tym wszystkim uczynic...


M : Czuje ze az korci cie zeby uciac mu leb.

F : Po tym wszystkim - chyba sie nie dziwisz? Nie rozumiem jednak czemu Rubinooki nie dal mi wolnej reki w "rozwiazaniu" sprawy tego kolesia...

_________________
Kitto Dokoka ni "Kotae" Aru,
Umaretekita Kotae ga,
Hito wa Minna Sore o Motome,
Yarusenai Nogasenai
Yume ni Mukau no.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Satsuki Płeć:Kobieta
Fioletowy Płomyczek


Dołączyła: 13 Lip 2002
Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 28-05-2003, 19:38   

*klask klask klask* Odgłos roznosi się echem po całym pomieszczeniu, wokół nie widać nikogo, cała trójka zdezorientowana rozgląda się po ruinach

*pojawia się Sat*

S: A wiecie że ja tego nie wiedziałąm? I Final mój drogi proponuję lepiej sprawdzać pomieszczenie zanim będziesz chciał komuś powiedzieć coś "ważnego" wiesz? ^__^
F: Jak to możliwe że Cie nie wyczuliśmy?!
S: Hmm... Pewien bonusik =) Od jednego z wcielonek ^___^ W każdym bądź razie ja daję słowo że nie zdradzę tajemnicy ^___^ W końcu jestem z wami a nie przeciw wam no nie? XD
T: Kim jesteś? Następny demon!
S: A jakże :P Ale bez żadnych morderczych zamiarów... względem was ^___^ ... na razie ^____^
Sae: Sat co Ty knujesz?
S: Jaaaa? Ależ nic siostrzyczko ^___^ Ale nie sądzisz że byłoby ciekawie gdyby ten Talon sprubował zrzucić z tronu samą L-samę? Byłoby na prawde ciekawie ^____^ W sumie to chyba jednak powinnam rozważyć po której chcę być stronie... Talon ma w rękach na prawdę silne karty....
F: Więc chcesz być z nim czy przeciw niemu?
S: Mój drogi.. a co ja bym z tego miałą? Nie mam zamiaru zniżać się do bycia podwładną jakiegoś tam Talona! Ja mogę pomóc z własnej woli i na poziomie z innymi... a współpracując z nim... I znowu się zagadałąm :P Gomenasai ^___^

<A: Sat co Ty kręcisz? ^^'''
S: Ćśśś... To.. tajemnica ^_~
>

S: <dalej ciągmnie swoje bezsensowne wywody XD> No wiiiięc... czy nie sądzicie że jednak lepsza jest dla mnie pozycja koło was? ^__^
T: Nie, jeśli robisz to tylko żeby nie stracić własnego, nic nie wartego demoniego życia...
S: Ależ moja droga.... sprawiłaś mi wielki zawód... moje życie jest warte tyle samo co Twoje czy motyla... Wszyscy musimy żyć na równym poziomie a nie jedni niżej od innych bo co to będzie! I akurat szczególnie dbać o swoje życie nie musze bo nie umieram :P
T: O_O
S: Znaczy się umieeeram ^_^ Ale po chwili odradzam.. lub po dłuższej chwili :P Nyu.....
Sae: Sat nadal twierdzę że coś kręcisz...
F: Ja też...
S: Możliwe możliwe... Ale powiem wam tylko jedno... Nie kręce niczego co mogłoby wam pokręcić szyki... jeśli coś kręcę of koz ^___^ Ty wam musi wystarczyć a póki co... chyba nasz demoniczny król smok się pojawił :P Pozwolicie że zamienię z nim kilka "słów" ^___^ *znika*
F: Żeczywiście można było wyczuć przez chwilę jego aurę... Ale.. jak ona, tak szybko...
T: Chyba to nie jest taki "zwyczajny" mazoku...

Śliczna sceneria, wokoło zielona trawa, gałęzie płaczących wierzb muskają końcówkami taflę ciemnego jeziora. Wokoło śpiewają ptaszki, pszczoły zbierają miód wśród najróżniejszych kwiatów rosnących właśnie na tej polanie a pod drzewem... a pod drzewem... siedzi...

S: Gaav... witaj mój drogi ^____^ *przed nieco zdezorientowanym Gaavem staje nikt inny jak Satsuki :D Nie dość że mała to teraz patrzy się na siedzącego z góry i wydaje się być tym uszczęśliwiona ^_^*
G: Czego chcesz? *dodaje po chwili zadumy* Mieszanko...
S: Łoooho W końcu ktoś zauważył jak wiele mnie siedzi tu w środku ^___^ Jak miło *siada po turecku obok Gaava i niewiadomo skąd wyciąga dwa kubki: jeden różowy z krówką a drugi trójkątny, biały i ze słonecznikami, z obu kubków coś paruje* Herbatki mój drogi? ^___^ *wpycha Gaavowi do wielkiej łapy różowy kubek* No dooobra ^__^ Poziomkowa ^___^ I przysięgam że nie ma tam trucizny ^___^ *wypija troche ze swojeg trójkątnego kubka*
G: Sam... sam nie wiem...
S: Nie no Gaaav... za kogo Ty mnie masZ? Jestem mazoku!
G: No w sumie... *wypija łyk* Doooobra ^___^ Zaczynam rozumieć dlaczego ten głupi Xelloss tak lubuje się w herbacie :P
S: Tata? Ciekawe no nie? =) Moja mamuśka też kocha herbate ^__^
G: Ta.. ta? Xellos? BUEHEHEHEHEHEHE!!!!!! *wybucha histerycznym śmiechem ale po chwili dostaje w czerep rękojeścią Infernal Sworda od Sat*
S: Ty sie z mojego ojca nie śmiej okej? Z niego mam prawo śmiać się tylko ja! OHOHOHOHOHOOOO! I mumuśka :P I rodzinka XD
G: A.. kim jest mamusia?
S: Princessa ^___^
G: O_O P... Princessa? TA PRINCESSA?
S: Nom :P A powiedz mi Gaav...

*i sobie tak pytlują przez bite pół godziny :P*

S: Łoooho... aleśmy się rozgadali :P Mam propozycję mój drogi :P
G: Hmm? *w jego oczkach czai się coś jak żądza :D*
S: Proponuję Ci schronienie przed Talonem...
G: O_O Nie muszę się przed nim chronić ==
S: BUEHEHEHE Nie rozśmieszaj mnie mój drogi :P I póki co schronienie na jakiś czas =) Nooo... *podnosi się z trawy* Idziesz? Przyda mi się ktoś do treningów :D
G: Treningów?
S: *wyciąga Infernal sworda* Nooom treningów:D Idziesz?
G: *po chwili namysłu* Dobra... *wstaje z trawy* A gdzie?
S: Tam gdzie Sat mówi dobranoc :P *łapie go za rękę po czym znikają*

*pojawiają się gdzieś między wymiarami w wieeeeeeeelkim zamku, zamku nie można znaleźć ponieważ nikt nie wie między jakimi wymiarami się znajduje :P W dodatku jest tu coś takiego jak przytłumiacz aury dzięki czemu nikogo się tu nie wyczuje*

S: Witam u siebie w domu ^____^ Rozgość się ^__^ Nooo... a ja na razie pomykam :P PAPA! *rozpłynęła pozostawiając Gaava sam na sam z wilczą służbą gdzieś gdzie nawet diabeł nie mówi dobranoc...*
G: Ale wpadłem...

*tymczasem u Sae, Finala i Tess nadal siedzących w tych dziwnych ruinach*

Sae: Final poczułeś to? Była aura Gaava nie ma aury Gaava...
T: Może Talon go dopadł?

*poajwia się przed nimi wesolutka jak skowronek Sat*

S: Nieee... wtedy chyba byście poczuli jego aurę no nie? ^__^
F: To byłaś Ty!
S: Owszem :P Nooo... teraz mamy Gaava pod moim okiem, niczego się nie spodziewającego i dobrze ukrytego przed Talonem.. czego nam więcej do szczęścia pasuje?
T: J.. jak Ty go?
S: Nie ufacie mi? Mooooi drooodzy =) Gaav chwilowo nic nam nie zrobi =) Trzeba było do niego rękę wystawić a nie klingę miecza == Wy na prawde... Heeeeh... <przysiada na jakimś krześle bez jednej nogi* Nooo... to co robimy dalej? ^_________^

_________________
Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Saerie Płeć:Kobieta


Dołączyła: 10 Lip 2002
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 29-05-2003, 20:07   


S: Zatem w samym środku stolicy rządzonej przez największego z żyjących pacyfistów mamy cząstkę Rubinookiego...Aż trudno w to uwierzyć...
Tess: Mi to mówisz...
S: Wiecie co, jedno nie daje mi spokoju. Talon z pewnościa wie, jaki potencjał jest zaklęty w tym "kawałku". Jak on sobie wyobraża absorpcję tę energii? To go zabije...a przynajmniej powinno. Jak na człoweika to on jest w ogóle jakis cholernie potężny...Aż za jak na mój gust.
Sat: Najwyraźniej ostro sie wziął za zrzucanie Pani z jej tronu.
Sae uśmiecha się szyderczo.
F: Co cię tak śmieszy?
S: Bo przecież cała gadka o zrzucaniu Pani z jej tronu nie ma najmniejszego sensu. Wszystko co istnieje w tym świecie, ba cały ten świat jest istnieje bo taka jest jej wola. Od niej zależy wszystko- to czy będziemy żyli czy też zginiemy za chwilę. Ona jest lalkarzem a my jej marionetkami- a żadna lalka nie zastapi animatora. Talon nie ma z nią szans. Wystarczy jedno jej skinienie by go zniszczyć i to bez względu na to, ile on mocy zgromadzi. To jest jedno z tych odwiecznych praw od których nie ma odwołania. Jakiekolwiek zadarcie z nią, oznacza klęskę. Ech..lepiej pomyślmy jak go powstrzymać przed dalszym "pochodem" po moc. Gdyby twój zwierzchnik- zwraca sie do Finala- postanowił jednak aktywować swoją część, Równowaga mogłaby ulec małej stabilizacji. Osobiście ten pomysł wcale mi się nie podoba, ale wole już tego twojego mruczącego szefa niż jednego rozgoryczonego człowieka. Tyle mojego zdania, co wy proponujecie? A raczej, co ty proponujesz bo Talon to chyba wasz największy problem. -patrzy wyczekująco na Finala

_________________
Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
final-kun


Dołączył: 08 Lip 2002
Skąd: Na zywo z gor Kataart ^^
Status: offline
PostWysłany: 04-06-2003, 21:41   

F : <pod wzrokiem Sae usmiecha sie nieco wrednawo> To nie jest NASZ najwiekszy wrog Sae. Naszym najwiekszym przeciwnikiem zawsze byl i bedzie Ognisty Smok Ceiphied - to nigdy sie nie zmieni. Talon stal sie moim wrogiem, ktorego z checia wypatroszylbym zywcem - nie trzeba chyba mowic czemu. Niestety moje rozkazy jasno okreslaja ze skurczybyk ma zyc...jak narazie.

S : Mniejsza o szczegoly. Pewnie nie wiesz w jakim celu Talon ma byc zastawiony przy zyciu?

F : Niestety nie mam podstaw by wypytywac przelozonego o takie rzeczy...zreszta stary Shabster i tak by mi nie powiedzial - dla niego liczy sie tylko aby poddany wykonywal odpowiednio rozkazy. Ot tak jakby to byla partyjka szachow.

S : <wzdycha> Wiec poraz kolejny "pionki" maja iprowizowac?

F : <wraca mu usmieszek> To nieodlaczna czesc mojej pracy. A tak przy okazji...mysle ze masz nieco zbyt duze mniemanie o naszej Matce :P. To prawda - jest najpotezniejsza istota jaka znamy, jej moc wychodzi poza wyobraznie smiertelnikow i niesmiertelnikow. Ale mylisz sie w stwierdzeniu ze jest absolutnie wszechmocna.

S : Jak to? Przeciez ona stworzyla calutki Wszechswiat!

F : Hmmm dawno temu ktos bardzo ladnie okreslil jej role poprzez nazwe pewnej postawy filozoficznej, to bylo chyba...ach tak - deizm! W rzeczywistosci LoN stworzyla Wszechswiat - nie da sie ukryc. Ale odegrala tu swoista role "zegarmistrza", wprawila swoje dzielo "w ruch" i tym samym stracila calkowita kontrole nad nim. Myslisz ze czemu akurat potrzebne jest jej twoje cialo by zmaterializowac sie tu? <spoglada na nia wyczekujaco>

S : Eee...by nie zaburzyc rownowagi?

F : Owszem - to takze. Ale glownie dlatego ze ona sama w naturalnej formie jest rozproszona po Morzu Chaosu i nie jest w stanie na tyle skupic swojej postaci by choc po czesci zmaterializowac sie u nas, czy tez w kazdym innym filarze. Tylko jesli ktos stworzy dla niej "przejscie", przyzywajac jej moc na ten swiat - moglaby tu wejsc. Otoz zamiary Matki sa nam nadal nieznane...byc moze ze znuzenia swoim dzielem ma w zamysle jego destrukcje, by stworzyc cos w co moglaby bezposrednio ingerowac...a byc moze zamierza trwac przy obecnym stanie rzeczy, obserwujac Odwieczne Wojny. To wlasnie z powodu tej niewiedzy - nie chce bys odwolywala sie do jej mocy.

S : <po chwili namyslu> Mam wrazenie ze czegos mi nie mowisz...

F : <spoglada na nia w zaciekawieniu> Byc moze...w koncu nie musisz wiedziec wszystkiego nieprawdaz? ;)

S : <mordercze spojrzenie> Chyba jesli to dotyczy mnie - mam prawo wiedziec, czyz nie?

F : Dobrze, dobrze - powiedzmy ze mialem okazje dowiedziec sie nieco wiecej od Shabstera, na temat twojej roli na tym swiecie i zwiazanych z nia szczegolow :P. Porozmawiamy o tym pozniej, jesli nadal bedziesz chciala. Teraz zapraszam panstwa do Seyruun.

<po wypowiedzeniu tych slow, rozpoczal inkantacje do zaklecia teleportu, w pokoju pojawil sie czerwony pentagram, ktory przeniosl wszystkich w okolice Swiatego Miasta>

F : Uf...to najdalej jak jestem w stanie nas dowiezc...dalej przeszkadzaja bariery.

R : Mamy tu zaczaic sie na Talona?

F : Cos w tym stylu...

<cala grupa wkraczaja na teren nietypowego miasta. Po kilkuminutowym spacerze alejkami w ksztalcie gwiazdy - docieraja na dziedziniec przed swiatynie glowna>

S : Wiec gdzies w tej swiatyni lezy najpoteziezniejszy kawalek starego Krabiska? Chyba nie mamy wyboru jak tam isc...

F : Nie ma teraz takiej potrzeby Sae ^^. Talon jest naszym celem, a mimo ze sadze iz nie dotrzyma umowy - i tak od Sentinel do stolicy dzieli go kawalek drogi. Mamy czas - rozejrzyjcie sie po tutejszych sklepach, biliotekach i co tam jeszcze was interesuje.

Sat : Bariery wokol centralnej czesci miasta sa cholernie potezne...nie sadze zebym dala rade dalej wejsc.

F : Kiedy przyjdzie odpowiedni czas by sie zebrac - dam wam znac

<po czym odchodzi w strone waskiej alejki>

....................................

<korzystajac ze druzyna zwiedza miasto - postanowil zalatwic kilka spraw. W tym celu udaje sie wprost do swiatyni glownej, w samym centrum miasta.>

F : <podchodzac do wielkich drzwi> Tutaj musimy przerwac polaczenie Mort, musze zniwelowac swoja aure niemal do zera i wyzbyc sie na troche wszelkiej mrocznej mocy - inaczej zostane uznany za Mazoku i odrzucony przez bariery.

M : Rozumiem. Powodzenia i uwazaj - bedziesz teraz zwyklym czlowiekiem, tak samo podatnym na atak jak kazdy inny smiertelnik.

F : Wiem, wiem...sam powinienes juz wiedziec ze potrafie o siebie zadbac.


<po chwili wyzbywa sie calej demonicznej mocy i zdolnosci. W tym stanie bariery rozpoznaja go jako czlowieka i wpuszczaja do swiatyni. W srodku widac kilku mnichow, modlacych sie przed ogromnym posagiem przedstawiajacym Smoczego Boga - Ceiphieda>]

F : Pomyslec ze te zalosne swietoszki nie maja pojecia do kogo sie modla... <na sama mysl na twarzy maluje mu sie szyderczy usmiech>

M1 : <zauwaza intruza> Przykro mi przyjacielu, ale swiatynia jest obecnie niedostepna dla wiernych...odbywaja sie specjalne obrzadki, prosze wrocic za tydzien.

F : <podchodzi blizej zuchwalego mnicha> Czy wygladam na kogos kto ma tydzien do zmarnowania? <nie tracac usmiechu na twarzy> Zejdz mi z drogi marny czlowiecze, jesli chcesz zachowac niedlugi czas jaki ci pozostal na tym swiecie.

<mniszek nieco przerazil sie pod groznym spojrzeniem uzbrojonego w miecz faceta, nie zmienil jednak zdania co do wczesniejszego stwierdzenia...>

M1 : Bracia! Pomocy!

<wszyscy obrzedujacy mnisi wyciagneli niewiadomo skad dlugie kija i ustawili sie za wzywajacym pomocy towarzyszem>

F : Heh, niech wam bedzie... <ostre spojrzenie, po czym szybki chwyt za rekojesc miecza i po niewielkim zamachu - denerwujacy braciszek mial spora rane cieta na brzuchu. Wspomniany na widok wlasnej krwi po prostu...zemdlal> Jeszcze zyje - zabieracje go stad i wynocha, jesli nie chcecie skonczyc tak samo.

<przerazeni mnisi szybko zgarneli poleglego i wybiegli wrotami wyjsciowymi w popluchu>

F : Nie ma to jak kaplani Ceiphieda, hahahaha...<podszedl blizej do masywnego posagu, po czym skoncentrowal sie najlepiej jak potrafil, aby nawiazac lacznosc z istota przebywajaca w jego wnetrzu>

<po chwili koncentracji - odniosl sukces i mial polaczenie telepatyczne z zapieczentowana czescia Rubinookiego Lorda>

Sh : <zachryplym glosem> Kto smie przeszkadzac mi w spoczynku, gdy nadal jestem uwieziony? Czyzby jakis smiertelnik?

F : Uszanowanie Lordzie S 8) . Mimo iz bylem zmuszony ukryc aure, jestem pewien ze domyslisz sie kto przed toba stoi.

Sh : Ach tak...Rycerz postanowil zlozyc mi wizyte. Pewnie musisz miec dosyc podlegania temu slabeuszowi, Polnocnemu ze wzgledu ze jest on jedyna czescia na wolnosci. Mam nadzieje ze jestes tu by obudzic mnie z tego przekletego "snu" - wtedy polacze sie z Polnocnym i zyskamy na ty, obydwaj. Ja bede o krok blizej do zwyciestwa w Wojnie, a ty automatycznie zyskasz wieksza moc - wiesz oczywiscie ze im wiecej mnie jest "aktywne" na tym swiecie, tym wieksza moc przypada Rycerzowi?

F : Alez wiem, oczywiscie :P. Setki lat spedzone w bibliotekach, oraz na naukach w Kataart musialo dac efekt. Aleniestety nie jestem tu by wyzwalac cie Lordzie....jednak cierpliwosci - jestem pewien ze niedlugo Demoni Krol Polnocy zdecyduje sie na ten krok. Aktualnie mamy inny problem co wlasnie zamierzalem z toba uzgodnic.


<wyjasnia sprawe Talona, Gaava i plany obydwu jegomosciow>

Sh : Ach tak...mlodzieniec ma bardzo ambitny plan, owszem. Oczywiscie pod zadnym wzgledem nie wolno ci dopusic by zaabsorbowal mnie - to by bylo niewybaczalne.

F : Myslisz Lordzie ze mozliwe by bylo stracenie LoN z jej tronu?

Sh : Byc moze jestesmy tylko Jej dziecmi, ale to nie oznacza ze nie mamy mozliwosci uczynienia czegos nawet z pozoru niemozliwego. Gdyby dysponowac odpowiednia moca i wykorzystac ja odpowiednio, by jeszcze bardziej stracic Matke w jej Morze Chaosu, odcinajac od Filarow - stalaby sie jedynie istota niemajaca zadnego wplywu na Wszechswiat ktory stworzyla. Myslalem o takim rozwiazaniu wiele razy, ale poniewaz jestem jedynie kawalkiem potegi dawnego Shabranigdo - nie posiadam odpowiedniej mocy. W kazdym razie ten Element o ktorym mowisz nie nadaje sie na Boga. Jest zbyt slaby i zbyt glupi, zgubilby nas wszystkich. Pozatym, pewnie nie ma pojecia jak wykorzystac moc, ktora zdobylby wchlaniajac moje czesci - o ile by to przezyl...dlatego tez nie mam zamiaru do tego dopuscic.


<dalej rozwazaja co uczynic w sprawie Talona>

_________________
Kitto Dokoka ni "Kotae" Aru,
Umaretekita Kotae ga,
Hito wa Minna Sore o Motome,
Yarusenai Nogasenai
Yume ni Mukau no.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Saerie Płeć:Kobieta


Dołączyła: 10 Lip 2002
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 06-06-2003, 15:17   


Włóczy się po stolicy.
S: Ech co za beznadziejna dola- nikt mi nic nie mówi a ja mam chyba trochę za mało życia by dochodzić wszystkiego w bibliotekach jak to zrobił Rycerzyk....I pomyśleć, że ten cały Krab ma więcej wiedzieć o mojej roli w tym całym cyrku niż ja sama...Ja naprawdę napiszę w tej sprawie jakąś petycje...W ogołe to ciekawe co zrobimy jak pojawi się "kurzoręki"? Pewnie Rycerzyk właśnie obagduje teraz plan z Szefem....Poza tym co mnie to obchodzi-Szefowa nie ma nic do gadania, ja też bo to grozi fajerwerkami....Czy tylko mi się wydaję, że chyba zaczynam marudzić?? -łazi dalej i wzdycha dalej. Wtem siada na ławeczce nieopodal fontanny i zatapia sie w myślach ( a raczej marudzi sobie dalej.....) gdy podbiega do niej mały chłopczyk. Malec przygląda jej się i przygląda...
S<przecierając twarz>: Co? Mam coś na twarzy??
Ch: Zastanawiam się kim pani jest.
S: A czemu akurat tak to ciebie nagle zainteresowało?
Ch: Bo jesteś obca.
S: W tym mieście jest pełno obcych ludzi....Każdego wypytujesz kim jest?
Ch: Każdego.
S:<patrząc podejrzliwie na malca> I może wszyscy ci odpowodają?
Ch: Jak najbardziej! A jak nie chcą to przyprowadzam swojego ojca.
S: Inmteresujące...
Ch: To kim jesteś?
S: Jak przyprowadzisz ojca to ci powiem mały.
Ch: Dobra!- pobiegł.
S:Jacyś dziwni ci ludzie....

Po chwili mały wrócił z ojcem...kapitanem straży miejskiej.
Ch: To ona ojcze. Nie chciała mi powioedzieć kim jest.
O: Witam obywatelko.
S: :shock: No witam.
O: Czemu obywatelka nie chciała odpowoedzieć na pytanie?
S: A czemu mam spowiadać się małemu chłopcu?? Poza tym przecież nie robię nic złego ,więc o co cały ten szum?
O<lustrując strój dziewczyny>: Jeszcze obywatelko nic złego nie robisz a naszym zadaniem jest nie tylko ochrona ale też i prewencja. Stą nasza wzmożona uwaga jeśli chodzi o podejrzanych osobników...
S<drga brew>: Podejrzanych...
Ch: Myślisz tatusiu, że ona jest jedną z tych...
O<uciszając chłopaka>: Cicho...
S: Jedną z tych....-<brew drga coraz bardziej> Słuchaj no, nadgorliwcze, jeśli już koniecznie musisz wiedzieć to jestem Bajarką i właśnie twoje miasto znalazło się w moim turnee. Zadowolony!?
O: Dziękuję obywatelko...I można było tak od razu...-odchodzi, ale chłopiec został.
Ch: Jesteś Bajarką?
S: Słuchaj no donosicielu- daj mi spokój, dobra?
Ch: Opowiedz mi historię!
S: Nie ma nic za darmo synku.
Ch: Zapłacę ci!
S: Czym? Cukierkami?
Malec w tym czasie wyciągnął sakieweczkę pełną monet.
S:*_* To jaką chcesz historię usłyszeć??

Gdy dziewczyna zaczęła opowiadać, zebrał się wokól niej pokaźny tłumek ciekawskich....

_________________
Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
raflik Płeć:Mężczyzna
Fenomen na jedną noc


Dołączył: 14 Lip 2002
Skąd: Z nicości swego akademickiego pokoju
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
PostWysłany: 06-06-2003, 15:48   

<tymczasem raflik zwiedza>
R: hmm... co by tu.. sae poszl;a zwiedzac, Final do tej owej częsci a Tess zlozyc raport.... hmm.. ciekawe jak wyglanda ow przedmiot, a w samym centrum seyrun jest<widzi zbrojnych ludzi przed swiantynia> Swiantynia??? co tu sie... acha Final... jak zwtykle nie zna perswazji slownej -_-
<podchodzi do ludzi ktorzy byli gwardzistami krolewskimi, w srod nich byl jeden kaplan, ktory dawal instrukcje>
K: pamientajcie, jest bardzo silny, lada moment przybędą posilki, tymczasem musimy go utrzymac w swiantyni....
R: witam... przepraszam o co tu chodzi???
K: jakis szaleniec wtargnal do swiantyni zabil 2 ludzi a reszte cienzko ranil
R:Final... tylko po jaka cholere zabil mnichow??? aha...
K: a moze ty jestes jego wspolnikiem<podejrzliwy wzrok>
R: JA??? Alez z kand.... ja jestem rycerzem Drzyciela wody i...
K: slyszeliscie?? drzyciela wody...
all: bUHEHEHEHEHE
R: ja nie zartuje<wyjmuje miecz> Powiedz co to za miecz???
<kaplan patrzy na miecz i po chwili stoi bardzo zdziwiony>K: swinty miecz aqua... a wienc nie klamiesz....
R: Grrrr... dajcie mi chwile a "obezawladnie" tamtego osobnika....
K: on jest za mocny.... nieporadzisz sobie....
GK: Panowie jada posilki z Krolem na czele
<istotnie w strone swiantyni zblizala sie Duza grupa zbrojnych i magow a na czele sam Philionel na bialym rumaku>
R:Ojej... Final ma przechlapane Witam krolu
P: witam... ALE KTO SMIAL SPRZECIWIC SIE SPRAWIEDLIWOSCI I W SAMYM SWIENTYM MIESCIE WPASC DO SWIANTYNI I WYMORDOWAC WSZYSTKICH KAPLANOW.... SPOTKA GO TRYUMFUJANCA RENKA SPRAWIEDLIWOSCI!!!
R: eee... Panie... czy moge sam wejsc i sprobowac go przekonac aby... oddal sie w swiente rence sprawiedliwosci???
F: moj Synu... on jest niebezpieczny, z latwoscia pokona i ciebie, skoro zabil 30 najlepszych mnichow
R<cicho>30??? przeciez zabil tylko 2... jusz nic nie rozumiem....<normalnie> PAnie daj mi sprobowac
<jeden kaplan cos szepta do ucha Krola>
P: Oczywiscie, skoro jestes rycerzem to pozwole ci samemu wejsc... tymczasem obstawimy wszystkie wyjscia i zaczekamy 5 minut.... potem wchodzimy i BIADA TEMU NIESCZENSNIKOWI KTORY PODAL RENKE ZLU SPRZENIEWIERZAJANC SIE CZYSTEJ IDEOLOGI SPRAWIEDLIWOSCi.... synku??? czy ty nie byles tym Joziem S. ???
R: <kaslu kaslu> Bylo minelo... wchodze
P: Pamientaj... pienc minut...
<poczym Raflik ostroznie wszedl i zamknal drzwi.... w srodku ujrzal Finala skoncentrowanego stajancego w kierunku rzezby>
R: alez zes wpadl w tarapaty wiesz???
F: he...<przerywa lancznasc> Kto tu jest<staje w pozycji do ataku>aaa to Ty
R: tak... ale ty masz przechlapane....
F: czemu???
R: za ten twoj incydent sam phil tutaj zajechal i czeka aby ciebie pochwycic. oczywiscie wyzbyles sie calej mocy Mazoku wchodzanc tutaj, a wienc szanse ucieczki masz zerowe....
F: ech... no nic jakos wybrne
R: niewybrniesz jesli zabiles 30 ludzi
F: ILU :shock: Tylko jednego, i go tylko lekko ranilem. ech te ludzkie plotki....
R: no nic... masz 5 minut na dokanczenie rozmowy z Panem<patrzy na posang>... kto by przypusczal.... Potem oni zaczna szturm.
F: a moze bys mi potem pomogl.....
R: eee... no dobra... aale wiesz czego rzandam w zaplacie
F: litosci... tylko nie znow pojedynkowania sie....
R: dobra... ty ustalisz kiedy bendziemy sie pojedynkowac
F: no dobra.... zabarykaduj drzwi a ja musze dokanczyc rozmowe... mamy swietny plan jak zlapac i Gava i Talona
<po czym na nowo sie koncentruje a raflik barykadowuje wszystkie drzwi>

_________________
Hollogram Summer - The Night of Wallachia

Fenomen na jedną noc
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 27 z 30 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28, 29, 30  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group