Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
W poszukiwaniu klejnotów (Agenda, WiP, Anty-WiP) |
Wersja do druku |
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 18-09-2003, 14:53
|
|
|
Tak? Coz, myslalem, ze ciagle tam jestesmy.
W takim razie prosze o skasowanie tego postu... I natepujacych po nim, by nie siac chaosu (o widzisz, uczysz sie - dop. Szept Rozsadku). |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Xeniph
Buruma
Dołączył: 23 Sty 2003 Status: offline
Grupy: AntyWiP WIP
|
Wysłany: 19-09-2003, 15:56
|
|
|
Towarzystwo stało w środku lasu i ciągnęło losy z hełmu Xenipha. Losowanie odbyło się dwa razy - pierwszy raz losy ciągnęły osoby ze smokami, żeby upewnić się, w każdej z czterech drużyn znajdzie się choć jeden smok.
- No dobrze - zakomunikował Xeniph, - oto co wylosowaliśmy: w pierwszej grupie znajdować się będą Ryuzoku i Mazoku...
Na te słowa obaj wymienieni pokazali reszcie karteczki z wielkim numerem 1, zmięli je, wrzucili spowrotem do hełmu i stanęli pod jednym z drzew.
- Kto ma numerek dwa?
Yuby i Serika pokazali swoje karteczki i po wrzuceniu ich do hełmu, stanęli pod drugim drzewem.
- Numer trzy... O?
Osobami z numerem trzy okazały się być Satsuki i Avellana...
- I wreszcie, numer cztery...
Miya i Valgard stanęli pod czwartym z drzew.
- W porządku, teraz możemy przejść do drugiego etapu... Osoby bez Klejnotów dołączą do poszczególnych drużyn. Ponieważ jest ich dziewięcioro, użyjemy dwunastu karteczek - to mówiąc, dorzucił do hełmu jeszcze cztery karteczki, - z których po losowaniu zostaną trzy... Zaczynamy losowanie, proszę podchodzić po kolei, w kolejności alfabetycznej. Będę wywoływał. Bambosh!
Bambosh podszedł, pogrzebał w hełmie i wyciągnął kateczkę, rozwinął ją i pokazał wszystkim. Na kartce widniała duża dwójka...
- Dwa! Do Yuby'egi i Seriki! - zakomenderował Xeniph. - Crack!
Crack wyciągnął karteczkę, pokazał co na niej jest i głośno obwieścił:
- Cztery!
- Do Miyi i Ptaptusia! Crofesima!
- Trzy!
- Do Satsuki i Avellany! Distant!
- Jeden!
- Do Mazoku i Ryuzoku! Agenda trzyma się razem! Raflik!
- Cztery!
- Do Miyi, Ptaptusia i Crofesimy... Teraz moja kolej. Hmm... - Xeniph pogrzebał chwilę w hełmie, po czym wyciągnął karteczkę, którą pokazał wszystkim. Widniała na niej cyfra 3. - Trzy! A teraz... Yumegari!
- Dwa!
- Do Seriki, Yuby'ego i Bambosha! Zegarmistrz!
- Jeden!
- Do Agendy! I wreszcie, jako ostatni losuje Zizo... Zizado... Zibala... Niuniek!!!
- Zizabodaładaładaboinboinfritt!!! Dwa wyciągnąłem!
I w ten oto sposób członkowie wyprawy podzielili się na cztery drużyny i są gotowi, żeby rozdzielić się w poszukiwaniu kolejnego z Klejnotów. Dla tych, co się pogubili, drużyny wyglądają tak:
1 Mazoku, Ryuzoku, Distant, Zeg
2 Yuby, Serika, Yumegari, Vel, Bambosh
3 Avellana, Satsuki, Xeniph, Crofesima
4 Miya, Valgard, Crack, Raflik
Zaświadczam też, że wyniki losowania są naprawdę losowe i zostały uczciwie wylosowane za akceptacją moderatorów. Tak więc, wyniki są legalne i nie ma od nich odwołania. Kostki nie kłamią! |
_________________ You don't have to thank me. Though, you do have to get me donuts. |
|
|
|
|
Vel
Deskorolkarz
Dołączył: 08 Lip 2003 Skąd: POLSKAAAAAAAaaa Status: offline
|
Wysłany: 19-09-2003, 19:19
|
|
|
Ustalmy zatem - zwrócił się "Niuniek" ==' do swej drużyny - kto co u nas będzie robił (herbatka, walka, zwiad, warta itp...)? Ja będę walczyć na pewno, poza tym mogę spać ^_^. Musimy być ostrożni, dlatego żadnych narkotyków i nawalonych bamboshy (to do ciebie, Bambosh :P). Bez kłótni, konfliktów i w ogóle. Naszym głównym celem jest odszukanie kolejnego Klejnotu, pobocznym- odkrycie, czemu nie mogę stąd uciec ^^. Smok może tam coś wyniuchać, więc z polowaniami i szukaniem tego Klejnotu nie powinno być problemu... Teraz więc mam pytanie- idziemy, czy jeszcze jakieś propozycje, reklamacje...
...ostatnie słowa? >:D
(w co ja się bawię? Jakieś przemówienia strzelam, ponadto od rzeczy... Lepiej ich upewnić, bo jeszcze się przyczepią...)
I nie mam zamiaru tu dowodzić! ^^'
<w ten sposób Ziza skończył się bawić w przemówienia i poszedł wyczyścić broń...> |
_________________ Ej cze |
|
|
|
|
raflik
Fenomen na jedną noc
Dołączył: 14 Lip 2002 Skąd: Z nicości swego akademickiego pokoju Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 19-09-2003, 19:54
|
|
|
<Tymczasem Grupa czwarta byla bardziej...eee.. zorganizowana^^>
M: Wchodzimy do ciemnego Lasu^^
Val: Eee.. czemu ona sie tak na mnie dziwnie patrzy....
<Crack usiadl i zaczal medytowac... a Raflik wspial sie na drzewo>
R: Ten klejnot jest MOJ!! Ja go znajde!!!
X: Dobrze... jesli wszystko ustalone to ruszamy w Las... Kazda grupa udaje sie w inna strone... spotykamy sie w tym miejscu za cztery dni... jesli ktoras grupa znajdzie klejnot niech postara sie powiadomic innych... Kazda grupa dziala samodzielnie, Jedynie w wyjatkowych przypadkach mozna wezwac na pomoc inne grupy...
Czy wszytko jasne???
<cisza>
X: A zatem rozdzielamy sie. Grupa pierwsza idzie na Polodnie... grupa druga na Wschod trzecia na Polnoc a czwarta na Zachod...
<po kilku godzinach...
M: Patrz... wielki szkaradny waz!!! Uratuj mnie!!!
Val: -_-.. to jusz piaty raz.... do czego zmierzasz???
M: Ja???<niewinne oczka> Niemam nic zlego na mysli...
R: Ta... Sukkuby nigdy nie maja nic zlg... Mphf....
<Miya zakneblowala raflikowi usta>
M: Niesluchaj go... ma rozne wariacje i mowi ze jestem sukkubem
Val: A to jest chyba prawda.
M: Cos powiedzial!?
Val: Nic nic.... A kysz wezu a kysz....
M: Moj Bochater *_* |
_________________ Hollogram Summer - The Night of Wallachia
Fenomen na jedną noc |
|
|
|
|
Yuby
Kotosmok
Dołączył: 16 Cze 2003 Skąd: Wrocław Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 19-09-2003, 20:38
|
|
|
<Tymczasem grupa druga przedzierała się przez las.>
S: Dziwne miejsce.
<W lesie panowała bowiem całkowita cisza. Mimo panujących ciemności las sprawiał wrażenie przepełnionego harmonią i równowagą.>
K: Zbliżamy się do celu.
<Nagle grupa zatrzymała się. Ich oczom ukazały się jakieś zarośnięte ruinki.>
B: Ciekawe kto to zbudował.
Y: Gdzieś już coś takiego widziałem...
Yumegari: Wyczuwam przepływ energii. To jest chyba przejście do innego wymiaru...
Z: Innego wymiaru? Czy tam jest klejnot?
K: Chyba tak.
<Grupa podeszła do ruinek i przyjżał się im dokładnie.>
S: Wygląda na smocze budownictwo.
B: Smocze? Yuby, wiesz coś o tym?
Y: Chyba tak...
<Yuby podszedł do kamiennego kręgu i dotknął ręką podłoża. Nagle wszystko pojaśniało światłem. Po chwili grupa znalazła się w niewielkiej grocie.>
Z: Gdzie my jesteśmy.
Yumegari: Myślę, że Yuby nam odpowie. Yuby?
<Ale Yuby ich nie słuchał. Klęknął na ziemi i rozpoczał ni to medytację, ni to modlitwę.>
Z: A temu co?
S: To chyba jakaś świątynia jego rasy.
<a środku groty stał ołtarz. Na nim płonął ogień i płynęła woda. W całej grocie woda łączyła się z ogniem, ład z chaosem, światło z ciemnością, dzień z nocą. Nad wszystkim górował pomnik smoka trzymającego wagę.>
B: Mniejsza o to...Gdzie jest klejnot?
K: Chyba gdzieś w tej świątyni... Chyba, że jest jeszcze inny wymiar z nią połączony.
<nagle rozbłysło zielone światło, obejmując postać Yubego. Po chwili wszystko wróciło do normy, a oczom zebranym ukazał się Yuby. Wyglądał tak samo, jak przedtem, z tą różnicą, że teraz jego głowę zdobiła niewilelka złota korona.> |
_________________ From the brightest start
Comes the blackest hole
You had so much to offer
Why did you offer your soul? |
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 30-09-2003, 13:05
|
|
|
Grupa trzecia przedzierała się przez las w niezłym tempie, za to bez szczególnych osiągnięć. Las był niewątpliwie ładny, jednak nie o wycieczki krajoznawcze tu chodziło... Przynajmiej to trzeba było co chwila przypominać zafascynowanej miejscową florą Avellanie. Nie napotkali nikogo poza kilkoma krwiożerczymi bestiami (które wypadały z rykiem z lasu i na widok zbroi Xenipha szybko dochodziły do wniosku, że wegetarianizm też jest opcją).
- Smoki nie lubią lasów - przypomniała Crofesima.
Avellana westchnęła.
- Zaczyna się robić nudno. Chyba nic tu nie znajdziemy, nie, Odem?
- Co takiego?
- Klejnot. Wyczuwasz klejnot?
- A miałem... Przepraszam, zamyśliłem się.
- Ja nic nie wyczuwam! - wtrącił się Jehalom. - A ty jesteś gapa!
- Nie jestem, tylko tak myślę...
- O czym?
- Dlaczego mamy podobne charaktery?
- Kto?
- My-smoki i nasi... towarzysze.
- Podobne? - Jehalom i Satsuki spojrzeli na siebie.
- Faktycznie, to ciekawe - zamyśliła się Avellana.
- Ale... - Odem uniósł ostry pyszczek, jakby węsząc w powietrzu. - Kłopoty! Coś złego się dzieje z Kadkodem i Bareketem!
- Faktycznie! - zgodził się Jehalom. - Sat, możesz nas tam przenieść?
- Przedsiębiorstwo transportowe jestem? - fuknęła Sat, ale otworzyła przejście.
- Co im jest? - Crofesima chciała podbiec do pięciu postaci, stojących nieruchomo na niewielkiej polanie.
- Nie zbliżaj się! - ostrzegł Xeniph. - To może być pułapka.
- Nawet na pewno jest, a oni się w nią złapali - Avellana z bezpiecznej odległości obchodziła uwięzionych.
- Jakaś moc... Ale tu nie ma nikogo? - zdziwiła się Serika.
- To te kamienie! Wysysają z nich energię! - wykrzyknął nadzwyczajnie jak na niego poruszony Odem.
- Wysysają energię? Ale dlaczego oni się nie wyrwą? Przecież nie mogą być aż tak potężne - zapytał Xeniph.
- Nie muszą być - zauważyła Avellana. - Oni wyglądają, jakby śnili sen... Jakby kamienie zesłały im jakieś wizje.
- No pięknie... To kto robi za bohatera i ich uwalnia? - Xeniph rozejrzał się niezdecydowanie.
- Pytek - usłyszał bezlitosną odpowiedź.
Odem sfrunął mu na ramię.
- Skoro wiem, co się dzieję, będę umiał cię osłonić. Idź.
Xeniph miał niejasne poczucie, że wolałby jakieś bardziej bohaterskie zadanie. Ocalić dziewczyny przed atakiem dzikiego smoka... Khem, tego - jakiejś dzikiej bestii i zasłużyć na ich podziw... Ale rozwalać stare, omszone kamienie? Nie miał jednak wyboru.
Uwolniona piątka też wcale nie była przesadnie wdzięczna. A Vel i Yuby to już na pewno nie zamierzali nikomu dziękować. Ostatecznie przecież mogli się uwolnić w każdej chwili... Tylko im się nie chciało.
Tymczasem lasem targnął czyjś straszliwy wrzask:
- JEST!!! MAM GO!!! JEST MÓJ!!! TYLKO MÓJ!!!
- RAFLIK?! ZABIJĘ!!! - ryknął Vel, natychmiast przytomniejąc do końca. I zniknął, jak na porządnego Mazoku przystało.
Po kolejnym teleporcie towarzystwo dołączyło do szczęśliwych znalazców klejnotu. Vel z bezsilną furią obserwował Raflika, przytrzymującego wyrywającego się smoczka.
- Jesteś mój! Nazwałem cię! Nazywasz się Tarsis! I teraz wraz ze mną będziesz gromił głupców, co staną na mej drodze!
- Wypchaj się! Nie będę robił za pieska łańcuchowego jakiegoś narwanego rycerzyka! - odpyskował smoczek, ujawniając pewne pokrewieństwo charakteru ze swym nowym właścicielem.
- Rycerzyka? Jestem dzierżycielem Miecza... - kłótnia nabierała rumieńców.
Avellana pokręciła głową i w bezpiecznej odległości rozłożyła swój obrusik.
Czas jakiś później starcie Raflik/Tarsis zacichło przy stanie nierozstrzygniętym, a do drużyny dołączyła reszta - czyli grupa pierwsza.
- Dokąd teraz? - zapytał niecierpliwie Vel.
- Jeden klejnot znajduje się w posiadaniu Cesarza Bamboshów - przypomniał Bambosh.
- Trzeba by mu złożyć wizytę... - uśmiechnął się nieprzyjemnie Yuby.
- Ale są jeszcze dwa, prawda? - zapytała Miya, przytulając Achlamę.
- Tak... Czy możecie któregoś z nich wyczuć? - Distant zwrócił się do klejnotów.
Smoczki zgodnie zawęszyły.
- Czuję coś... Jakby zapach morza - powiedział niepewnie Jehalom. Pozostałe przytaknęły.
- Czyli morze albo wizyta u Cesarza... Dokąd ruszamy? |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
Yuby
Kotosmok
Dołączył: 16 Cze 2003 Skąd: Wrocław Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 30-09-2003, 14:36
|
|
|
Y: Hm... Cesarz i tak sam do nas przyjdzie. Chodźmy nad morze.
<Po krótkiej debacie towarzystwo zdecydowało się iść nad morze.>
A: Tylko w którym to kierunku?
Y: Wróćmy do tej świątyni. Tam jest teleport nad to morze.
M: Znów wiesz więcej od nas...
Y: To morze jest obok moich gór. Tam moja rasa ukryła jeden klejnot. Drugi jest w stolicy.
B: Chodźmy więc.
<Po krótkiej wędrówce grupa wróciła do świątyni, skąd teleportowała się na nadmorską plażę.>
Y: Klejnot jest tam.
<Rzekł wskazując na horyzont.> |
_________________ From the brightest start
Comes the blackest hole
You had so much to offer
Why did you offer your soul? |
|
|
|
|
Distant
Dołączył: 23 Cze 2003 Skąd: Somewhere in the world Status: offline
|
Wysłany: 02-10-2003, 13:24
|
|
|
Już od wielu dni płynęli dwoma wynajętymi łodziami. Yuby cały czas zapewniał że są blisko celu. Mimo to wszystkie znaki na niebie i wodzie wskazywały że raczej wypływają na coraz głębszą wodę niż że zbliżają się do jakiegoś lądu.
- Jestem głodny! Yuby przyznaj się nie wiesz gdzie płyniemy!- Ryu siedział na głównym pokładzie wyjątkowo rozdrażniony. Na jego rozdrażnienie z pewnością wpływała wyjątkowo monotonna dieta złożona wyłącznie ze złowionych ryb
- Zapewniam cię że doskonale wiem gdzie jesteśmy. Tylko trochę dziwne że jeszcze nie dotarliśmy do drugiego brzegu... - Yuby nadal był dość pewny siebie - A co do jedzenia , ryby są bardzo dobre!
- Ale w rozsądnych ilościach! Mam ochotę na dzika z rożna a nie na kolejne rybne paluszki -_-
Tymczasem Zegarmistrz stał na mostku i spoglądał przez lunetę w kierunku horyzontu - Dziwne kłębowisko chmur... Czy to może być nadciągający sztorm? -
Distant siedział na przeciwko koła sterowego - Nie sądze by to były chmury burzowe. Nie odnotowuje żadnych wahań ciśnienia czy temperatury. Pozatym te chmury są jasne....-
Zegarmistrz złożył lunetę - Tak... przypominają raczej mgłę... - na drugim okrecie rozbłysło jasne światło i zaczęło migać według pewnego wzorca - Oho..Ci na drugim statku też zauważyli mgłę...-
Distant westchnął - Trudno, nie wiem gdzie nas to zaprowadzi ale chyba nie mamy wyboru, wpływamy we mgłę... -
- Zaraz im przekaże ^^ - Mazoku zniknął i po chwili pojawił się z powrotem. - To dziwne ale nasz nowy towarzysz stanowczo odradza wpłynięcie w ten obszar.... -
- Masz na myśli tego tak zwanego....drania? - Na twarzy Distanta zagościło zdumienie.
- To jest podejrzane. Czyżby coś wiedział o tej mgle? - Zeg spojrzał przenikliwie na drugi statek. Drań stał sobie spokojnie na mostku.
- W takim razie wpływamy we mgłę? Już im przekazuje ^^ - Mazoku zniknął zanim ktokolwiek zdążył potwierdzić. Można było dojrzeć ostro gestykulującego Drania i uspokającą go Serikę.
Statki spowiła mleczno-biała substancja. Oba okręty zbliżyły się do siebie by nie wyjść ze wzajemnego pola widzenia.
- Hmm, dziwne, powietrze jest suche. To nie jest zwyczajna mgła. - Yuby podniósł się z miejsca by lepiej się przyjżeć całemu zjawisku...
- Zagęszcza się! Może lepiej szczepmny okręty liną by... - Distant rozglądał się szukając drugiego statku...
- Za późno... już się zgubili... - Zeg również rozglądał się nerwowo.- Albo to my się zgubiliśmy -_-
Nagle wszystkich przeszła fala niesamowitego zimna. Wszyscy czuli się tak jakby ich łódź przebiła się przez ścianę....
- Patrzcie! - Yuby rozglądał się zdumiony.
Statek wynurzał się ze ściany mgły na otwarte czyste morze. Zaledwie 500 metrów od statku znajdował się brzeg. Wszystko wskazywało że jest on gęsto zaludniony. Całe nabrzeże pokrywały instalacje portowe. W tle widać było gigantyczne szkliste wieże. Lecz nie to zwróciło uwagę wszystkich. Nad miastem zawieszony w powietrzu spoczywał olbrzymi dysk.
- Co za podobieństwo... - Distant zerkał na dysk sentymentalnie..
- To wygląda jak gigantyczny statek kosmiczny! Co tu robi tak zaawansowana cywilizacja! - Yuby był kompletnie zdziwiony.
W tym momencie ze statku wystrzeliły niebieskie flary symetrycznie od środka. Obszar wokół dysku aż do granicy mgły objął niebieski parasol.
- Co się dzieje! - Zegarmistrz wyjął z plecaka swój karabin jonowy.
- Stawiają tarcze byśmy nie uciekli... dokładnie według opracowanej procedury... - Distant zdawał się kogoś wypatrywać....
- Ale skąd to wiesz !? - Zegarmistrz ustawiał moc karabinu na maksimum.
Nagle powietrze przed łodzią zaczęło migotać i ulegać zakrzywieniu. Z nieregularnego cienia wynurzył się olbrzymi mech. Na przodzie mecha widniał znajomy symbol.
- Mój boże! Agenda tutaj? Czyżbyś to wszystko sam.. - Mazoku był wyraźnie zaskoczony. Spojrzał na Distanta oczekując potwierdzenia domysłów, lecz Distant nadal milczał
- Obcy zidentyfikujcie się! Przebywacie nielegalnie na terytorium Agencji! - Z mecha wydobył się głos całkowicie pozbawiony emocji.
- Code Name Distant. Szef Wydziału Kontroli i Nadzoru Tajnych Operacji Agencji Kontroli Przestrzeni Kosmicznej. Autoryzja Alfa Zero Zero Zero Siedem Dwa Jeden Cztery.... W sumie były szef... - Distant podszedł bliżej do mecha.
Distanta objęła zielona wiązka skanująca.
- Mój boże!! Siriam nie uwierzy! -
Sterujący mechem był najwyraźniej wyjątkowo poruszony.Nastała dłuższa chwila ciszy.
- Distancie, Siriam chce się z tobą widzicieć. -
Z cienia wyłoniło się jeszcze jakieś tysiąc mechów. Mechy uzyskały metalicznego poblasku i zaczęły zmieniać postać. Część przybrała postać smoków, część ludzi o róznych dziwnych modyfikacjach.
- A więc tak wyglądał początek Agendy. Nadal cię znają choć to nie było entuzjastyczne powitanie.... - Zegarmistrz schował karabin z powrotem do plecaka.
Osobnik który jako mech prowadził rozmowy podszedł do Distanta. Był ubrany w stalowo-szary mundur z insygniami wskazującymi na wysoką rangę. Miał krótko przystrzyżone siwe włosy. - Jestem Nils, to niesamowite spotkać człowieka legendę. Zaraz prześlą nas na statek -
Wszystkich zgromadzonych na pokładzie okrętu objęło żółte światło. Pojawili się w jasnej sześciokątnej sali. Ściany wydawały się pulsować. Ich kolor nieustanie się zmieniał. Natomiast podłoga zachowywała metaliczny odcień. Mogłoby się wydawać że stąpa się po ciekłej rtęci.
- Tu nie ma drzwi! To jest więźienie! - Yuby sięgnął po topór.
- Spokojnie Yuby, moi pobratyńcy juz od dawna nie potrzebują drzwi.
- Czyli nic o nas nie wiedzą? - Zapytał Nils
- Nic, a nic.... - Odrzekł Distant
Na ścianie przed nimi zaczął się formować obszar o jednym kolorze o kształcie przypominającym człowieka. Gdy kształt był juz na tyle wyraźny by można było rozróżnić palce u rąk postać po prostu wyszła sobie ze ściany nabierając trójwymiarowości a następnie zmieniając metaliczną fakturę na zewnętrzną formę istoty ludzkiej.
- Siriam... - Mruknął Distant
- Nie widzieliśmy się prawie 500 milionów lat i tylko tyle słyszę?
- Ten świat, nie powinniście być tutaj.
- Niestety, Gwiezdne Wrota potrzebują energii do potrzymania swego działania i musieliśmy tu pozostać. Natknęliśmy się na ten świat przypadkowo dwa tysiące lat temu. Mieszkająca to rasa istot przypominających smoki toczyła od dłuższego czasu wojnę z przybyszami z sąsiedniego świata o pewien artefakt. Wykorzystujemy go jako zastępcze źródło energii dla statku. Nasi naukowcy określili źródło tej mocy w prosty sposób...
- Niech zgadnę....Jako magiczne? - Wtrącił się Yuby.
- Tak. Podobno przed wyniszczająca wojną na tym świecie żyło wiele milionów tubylców. Część z nich parała się magią - Odparł zdegustowany Siriam - Lecz starożytna wiedza zaginęła. Na planecie pozostało już tylko to miasto liczące zaledwie dwa miliony mieszkańców. Resztę zabiły podobno kule ognia niewyobrażalnych rozmiarów. Tylko ten obszar uniknął katastrofy. Jak tylko przybyliśmy zaoferowaliśmy pomoc. W zamian za udostępnienie artefaktu obiecaliśmy chronić mieszkańców tego miasta przed najeźdzcami.Nie byliśmy dłużni i szybko wymierzyliśmy karę za najazd. Na świat najeźdzców zrzucono głowice neutronowe. Tych których nie zabił wybuch, zabiło promieniowanie. Jedyny nietknięty cel to dziwne miasto zbudowane na planie pentagramu otoczone nietypową tarczą podnoszoną tak jak nasza jak tylko zbliża się wróg. Od tamtego uderzenia pozostajemy w sytuacji patowej.
- Niech zgadnę! Małe, połyskujące, zapewne zielone ^^ - Mazoku włączył się do rozmowy
- Tak, ale skąd on to może wiedzieć. Chyba nie sprzymierzyłeś się z naszymi wrogami? - Siriam spoglądam podejrzliwie na Distanta.
- Mimo tego jak zostałem potraktowany przez Radę nie mam potrzeby się mścić... Jest ich więcej...
- Artefaktów?
- Tak, I nie dokońca to są zwyczajne kamienie....
- Zatem oddajcie nam kamień! - Odezwał się Yuby
- Niemożemy! Poco sprowadziłeś tu tych odmieńców! To nie jest sprzyjający czas... - W głosie Siriama można było usłyszeć narastający gniew. - Czeka was jeszcze przesłuchanie przed Radą! Ramirez zajął twoje miejsce, więc pawnienie nie zakończy się happy endem.-
Distant przełknął ślinę. O tak Rada złożona z pięciu przedstawicieli pięciu wydziałów Agencji. I jeszcze ten Ramirez, który wygryzł go ze stanowiska po ucieczce z ich rodzinnego świata przed rebelią..
Rozległo się wycie syren. Ściany przybrały czerwony kolor, po chwili ukazały panoramę wokół dysku. Zaczęły otwierać się portale, z których na równinę po przeciwnej stronie od morza zaczęły wysypywać się liczne wojska. Właśnie podnoszono tarcze, cześć portali w pobliżu granicy mgły zapadła się. Tarcza była już stabilna i złapała w pułapkę część oddziałów wroga.
- Ożywieńcy, Golemy, Smoki Cienia? CZy najeźdzcy są nekromantami? - Yuby patrzył na maszerujące wojska.
- Ich rezerwy ludzkie też sąna wyczerpaniu. Dlatego improwizują....Poradzimy sobie! Gdzie tu są drzwi? - Ryu rwał się do walki.
- Nie potrzebujemy pomocy! Poradzimy sobie sami! - Akurat gdy to mówił jeden mech uległ spopieleniu spowity błękitnym światłem....
- Jesteście w stagnacji i nie opracowaliście odpowiednich przeciw środków na magię. Poniesiecie duże straty.... - Distant patrzył smutno na kolejnego padającego mecha.
Ze ściany wyszły jeszcze cztery postacie.
Piewszy z brzegu podszedł do Distanta - A więc jednak powróciłeś. Nie gryzie cię sumienie? -
- Tak gryzie..., że w konsekwencji ocaliłem taki wrzód jak ty Ramirez.... - Distant przymróżył oczy
Mechy właśnie kończyły czyścić pole. Wszystko wskazywało na to że ponieśli wysokie straty rzędu 20 %.
- Znamy przebieg dotychczasowej rozmowy i wiemy po co tu przybyłeś. Zebrała się tu cała Rada więc możemy już podjąć decyzję. - Ramirez uśmiechał się złowieszczo. - Odbierzemy wam zdobyte artefakty, a co zrobimy z wami postanowimy później! Zatem głosujmy nad tym postanowieniem...
- Czy nie przesadzasz? W końcu nie stanowią dla nas żadnego zagrożenia - Siriam lekko sie wahał
- Głosujmy!
Ramirez i jego dwaj poplecznicy byli za.-
- Zatem postanowione.
- Zaczekaj, nie masz prawa o mnie...! - Zegarmistrz nie zdążył dokończyć zdania. Wszystkich objęło intensywne żółte światło. Każdy z nich obudził się w małej celi dwa na dwa metry.
- Gdzie ja jestem !! Idioci nie zabrali mi broni! - Yuby wszeszczał uderzając toporem w ścianę
- To ty Yuby? - Gdzieś daleko było słychać przytłumiony głos Distanta. - To bezskuteczne, ściany z Xintium... lata pracy nim zrobisz chociaż rysę.... -_-
[Info: na statku ktory tu dotarł przebywali napewno: Ryu, Mazoku, Zeg, Distant, Yuby ... reszta jak tam chce
na drugim na pewno Serika, Dran
dodatkowo macie trzech wyraznych NPCow:
Siriam - przowdca Rady, reprezentuje umiarkowane skrzydło,
Ramirez - Wygryzł mnie kiedyś z Rady, razem ze swoimi dwoma poplecznikami kontroluje Rade, widzi w nas zargozenie
Nils - obiecujacy przywodca strazy Agencji, raczej po stronie umiarkowanego stronnictwa Siriama] |
_________________ Never surrender, never give up...
http://forum.multiworld.pl - Nothing is impossible here
http://komiks.multiworld.pl - Komiks Multiworld ;3
Ostatnio zmieniony przez Distant dnia 02-10-2003, 17:19, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Yumegari
Feministka szowiniska
Dołączyła: 05 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 02-10-2003, 15:36
|
|
|
Tymczasem na drugim statku Valgard chodził w kółko po pokładzie i mruczał coś do siebie ze wściekłością.
- Genialnie! - warczał na Bogu ducha winnych współpasarzerów. - Zgubiliśmy ich, pewnie już tam dopłynęli! To wszystko wasza wina!
- Nasza? O przepraszam... - obruszyła się Avellana. - po pierwsze, oni sami zdecydowali, że popłyniemy przez tę mgłę. Po drugie, nas nie dopuszczono do głosu. Po trzecie...
- ...po trzecie dlaeczego robisz nam wyrzuty? - zdenerwował się Bambosh. - Jak chcesz, to leć, droga wolna, i ich zatrzymaj!
- No dobrze, już dobrze. - Zreflektował się Ptaptuś. - Przepraszam, poniosło mnie. - Z westchnieniem usiadł na podłodze podciągając kolana pod brodę. - Nie powinniśmy tam za nimi płynąć, to chciałem powiedzieć. Zawróćmy... Oczywiście - powiedział szybko widząc nieciekawe miny. - wiem, że nie chcecie ich zostawiać, bo to nie fair itede... Ale wiecie sami, że mgły nigdy nie wróżą nic dobrego.
- Ej ej ej, uważaj co mówisz! - Bambosh trochę się obraził. - W mistycznej krainie mgły są popularnym zjawiskiem i jak dotąd nic (no, prawie, ale to było dawno temu) złego się nie wydarzyło! Ale skoro ty się boisz, to ja już nic nie mówię.
- Co ty głupoty pleciesz, jak to się nic nie wydarzyło złego... A ty to co?
- Trzymajcie nas, bo go zabijemy! - zdenerwowały się Bamboshki.
Serika wkroczyła między walczących.
- Spokojnie, spokojnie, to nie powód do kłótni. Jeżeli Distant chce tam płynąć, niech płynie. Nie zostawimy ich przecież samych.
- Ale... - zaczął Valgard.
- Proponuję takie rozwiązanie - Xeniph wyrwał się z odrętwienia. - kto chce zaprezentować swoją wspaniałomyślność, płynie za nimi, a pozostali mogą wracać i czekać na nas, aż po nich wrócimy (albo i nie). Jeżeli w przeciągu miesiąca nikt się nie zjawi... No, to wtedy róbta co chceta.
- Ekhem... - chrząknął Raflik. - pomysł w sumie genilany, tylko jest pewien szkopuł - jak ci, którzy nie zdecydują się płynąc przez mgłę, przeżyją ten miesiąc samotnie, na morzu?
Xeniph wymamrotał coś niewyraźnie i uczynił dziwny, nerwowy ruch. Raflik westchnął.
- Więc najpierw zastanów się, zanim coś powiesz.
- A nie możemy żywić się rybami? Weźmiemy ze sobą jakiś zapas wody... - odezwał się Valgard.
- Acha, czyli rozumiemy, że ty zostajesz. - Bambosh spojrzał na niego krzywo. - To super. Ktoś jeszcze?
Cisza. Powolne skrzypienie belek w statku. Brzęczenie jakiejś samotnej muchy, która zabłąkała się na pokładzie...
- Doskonale. - Bambosh przerwał milczenie. - w takim razie ten pan pakuje manatki, a my płyniemy dalej...
- Chwileczkę. Nie zostanę przecież tutaj sam jak palec. - powiedział szybko Valgard i zerwał się na równe nogi. - płynę z wami. Ale pamiętajcie, że ostrzegałem...
- Nie rozumiem jednego. - mruknęła sennie Yumegari. Co jakieś czas zapadała w drzemkę, żeby obudzić się na dźwięk głosu któregoś z pasażerów. - Dlaczego aż tak nie chcesz tam płynąć? Czy to jakaś wielka tajemnica? I dlaczego tak bardzo nie chcesz, żebyśmy tam płynęli?
Wszyscy spojrzeli na Valgarda wyczekująco. Ten zmieszał się i obrócił w stronę burty, tak, że nie było dokładnie widać jego twarzy.
- Eee... nazwijcie to intuicją.
- Tak, wiemy, kobiecą, tak to się nazywa. - mruknął cicho Xeniph z lekkim uśmieszkiem. ("Xeniph!" - upomniała go Serika)
- Ja po prostu tak czuję, a przeczucie rzadko mnie myli - Valgard udał, że nie usłyszał tej uwagi. - A nie chcę, zeby i wam stało się coś złego... Bo wiecie... polubiłem was.
Bambosh prychnął szyderczo.
- Chyba nie powiedziałeś nam wszystkiego, co wiesz, ale... coż mamy zrobić? I tak płyniemy. - powiedziała Avellana.
- Dobrze, tylko gdzie? - zapytał się Vel. - Przecież się zgubiliśmy...
- Po to mamy ze sobą klejnoty prawda? - Miya z uśmiechem mocno przytuliła swojego fioletowego Achlamę. - Pysiu, poszukaj pozostałych klejnotów i powiedz, którędy droga? OK?
Smoczek puścił oczko do swojej opiekunki i przybrał skupiony wyraz pyszczka.
- Tam. - po chwili milczenia wskazał łebkiem właściwy kierunek. - Pozostałe klejnoty są tam.
- A więc - zawołały Bamboshki - cała naprzód!
Więc ruszyli. Nikt nie zwracał zbytniej uwagi na Ptaptusia, który mruczał do siebie obrażonym tonem: "Żeby później nie było, że nie ostrzegałem..." |
_________________ Behind every great woman is a man checking out her ass
|
|
|
|
|
Vel
Deskorolkarz
Dołączył: 08 Lip 2003 Skąd: POLSKAAAAAAAaaa Status: offline
|
Wysłany: 02-10-2003, 15:59
|
|
|
Vel stał na najwyższym żaglu, obserwując... całkowitą białość, bo płynęli przez mgłę...
-Tak... - powiedział do siebie - to będzie niewątpliwie ciekawe... Najprawdopodobniej po prostu trochę nas wyprzedzili i czekają tam na nas... Ale ta mgła jest dziwna... Tak czy inaczej- będzie ciekawie...
-I może wreszcie dostaniesz swojego klejnocika! - krzyknął mu Xeniph z pokładu, słysząc jego monolog.
-Eee... wiesz, Xen, widząc to, co nasi towarzysze i ich smoki ze sobą wyprawiają, coraz bardziej oddalam się od tego pomysłu... ^^' Jestem zresztą samotnikiem, a jako pełnoprawny Mazoku...
-Jasne, Niuniek, nie rozumiesz się ze smokami, czy to pod postacią klejnotu, czy też smoka :P - dokończył za niego Xeniph i poszedł dalej spacerować po pokładzie...
Ale po chwili spacer ten został przerwany, bo już wypływali z mgły... Fala zimna... Uczucie jakby statek w coś uderzył, przebił się przez to... (Vel spadł z żagla na pokład... ==') i wypłynęli z mgły...
Tam już czekało na nich powitanie- podobne do tego, które zostało zaserwowane poprzedniemu statkowi... |
_________________ Ej cze |
|
|
|
|
Yuby
Kotosmok
Dołączył: 16 Cze 2003 Skąd: Wrocław Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 02-10-2003, 16:13
|
|
|
<Tymczasem Yuby w swojej celi próbował porozumieć się telepatycznie z Distantem.>
Y: Distant!
D: Co?
Y: Nie mam bladego pojęcia, co tu się dzieje. Ale wiem jedno. Musimy się stąd wydostać.
D: Niby jak? Tych ścian nie przebijesz toporem. Magia też nie zadziała. Chyba, że silniejsze zaklęcia. Ale z takiej odległości to czyste samobójstwo.
Y: A gdyby na ten statek spadły gwiazdy?
D: Gwiazdy? Tego nic nie przetrzyma...
Y: Więc niech wszyscy rzucą na siebie osłonę.
<Yuby zaczął wykonywać jakieś ruchy toporem. Przypominało to rodzaj tańca. Nagle statkiem wsztrąsneła ekslplozja. Po niej przyszły następne. >
M: Co to ma być?
<Kolejne eksplozje zaczęły robić z ich cel ser szwajcarski. Niewielki migoczące kule wywoływały makabryczne wręcz zniszczenia. Gdy opadł kurz wszyscy byli wolni.>
Y: Twoja kolej Distant. Ty wiesz gdzie jesteśmy. Poprowadzisz nas.
D: Dobra. Tylko czy ty wiesz z kim zadarłeś?
Y: Nie bardzo mnie to obchodzi. Tek knypki mnie uwięziły, zabrały coś, co do nas należy i nadmoiernie oraz bez powodu ingerowały w równowagę wszechświata.
R: Przecież pomogły twojej rasie...
Y: To nie była moja rasa. Na morzu jest bariera międzywymiarowa. Jesteśmy w zupełnie innym wymiarze. Względy bezpieczeństwa...
D: No dobrze. Choćmy więc! |
_________________ From the brightest start
Comes the blackest hole
You had so much to offer
Why did you offer your soul? |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 06-10-2003, 21:58
|
|
|
[Kolejkę zaklepałam.. kazzałam sobie czekac i chyba post mi szczególnie nie wyszedł.. Eeeeeh.. gomen T_T]
- JAAAAAAAAAA!!! PATRZCIE NA HORYZONT!!!!
*______________* - wrzeszczałą rozanielona Sat wgapiając się w spadające
gwiazdy
- Tam chyba coś wybucha.. - trafnie zauważyła Ave patrząc na kłęby burego dymu
wymieszanego z wybuchami ognia
- Aj tam! - machnęła ręką złotooka - ważne, że śliczne *________*
- Śliczne ślicznymi, ale tam mogło się coś stać! W dodatku ta mgła prawie wszystko
zasłania ><
- Mówiłem, żeby w nią nie wpływać! Mówiłem, ale żadna mnie nie słychała!!
- Żadni! Tu są też faceci! - zareagował dosyć gwałtownie Bambosh
- Co za różnica? =='
- DUŻA!! - wrzasnął Vel
- Niuniek! Przecież Ty jesteś "to" - pruknął Xeniph
- ZAMKNIJCIE SIĘ WRESZCIE!!! - Sat i Miya skupione na oglądaniu
spadających gwiazd siedziały sobie w bocianim gnieździe
- O geez... skretyniałe... - mruknął Jehalom i zleciał do tlumiku na dziobie
- Co masz do gwiazd? - zaraz za nim podleciał Achlama
- Nic nic... może tylko to, że spadają? W dodatku tamte dwie pewnie teraz co każdą
gwiazdę myślą jakieś chore życzenie w nadziei, że się spełni.... ><
- Uh.. te gwiazdy nie wyglądają obiecująco.. Vel - przeskoczysz tam i sprawdzisz? -
mruknęła Ave
- Um.. Ja? ^^''. Ale tam jest eee... daleko ^^''. Bardzo, bardzo daleko ^^''.
- Mazoku jesteś Niuniek! Znikaj tam sprawdzić co się dzieje!
- zaraz! Może Sat i Miya chcą? ^^'' - i nie czekając na niczyją reakcję podleciał do
dwóch dziewczyn do bocianiego gniazda - hej!
- BUUUUUUUUHUHU!!! - Sat dalej wgapiała się w gwiazdy
- cześć! - odpowiedziała Miya
- A wiecie dziewczyny.. że jak gwiazdy spadają to znajdując kawałek z nich, można mieć
większą szansę na spełnienie życzenia?
- Serio? *_____* - reakcja Sat i Miyi
- Serio Serio ^^. A wszyscy chcą aby tam polecieć i sprawdzić! Przy okazji poszukacie
resztek z gwiazd ^_____^
- JAAAAAJ *____* JA IDE!! JA! JA! JA!
- NIE! JA IDEEEE!!!! MOJE ŻYCZENIE!!
- Um.. idźcie obie? ^^''
- GOOD IDEA!! - i obie panie zniknęły ^^'
- Jeah! - rozradowany Niuniek zszedł do reszty - poszły Miya z Sat ^___^
- Ta.. ciekawe jak je naciągnął - mruknął Xen
- pooooszły? T___T Miya-chan poszła? T___T - zapłakany Achlama przybiegł do
tłumiku
- I co beczysz?! Bedziesz miał od niej na chwilę spokój... Sat poszła *____*
- Jesteś bez serca!! T____T Gdzie moja Miya-chan T____________T
- Poooooszła soooobie! Zostawiiiiła Cięęęę! Lalalalala! - Jehalom tańczyl wokół Achlamy
wrednie się uśmiechając - Lalalalalalaaaa...
*JEBUT*
- MIYAAAA!!! NIE RÓB NIGDY WIĘCEJ POZIOMYCH PORTALI! JA
CIĘ ŚLICZNIE PROSZĘ!! - Sat podniosła się z ziemi i rozejrzała - um.. te gwiazdy
spadały na nasz statek? O_o
- Co jest? Dlaczego my tu znowu jesteśmy?!!
- Może to makieta nas? - podszepnął Vel
- Niuniek!! Co Ty TAM - Sat wskazała na horyzont - robisz?! Nie mialeś być
przypadkiem na statku?
- Toteż jest - zauważył Rodzynek
- Jak jest jak go nie ma? To makieeeta! JA chce kawałki gwiazd T___T
- A po cholere Ci?
- No bo Zuzia powiedziaaaaał.... T___T
- Miya!! - rozradowany Achlama rzucił się Miyi na ramiona
- T_T A gdzie moje śliczne smoczątko? Jehaaaalom.. choć się przywitać T___T
- Nie...
- Łeeee T___T
***
*TRACH! TRACH! TRACH!!*
- Z rynny pod kościół... - Distant wygrzebywał się z ruin swojej celi - szybko bo zaraz
pewnie przyjdą
- Odczep się!
- o patrzcie - Mazoku zniknął i pojawił się obok - znowu mogę się teleportować ^^
- To się teleportuj na statek, razem z nammi najlepiej
- Dobrze Yuby, tylko najpierw stąd wyjdź :>
- SAM SOBIE CHOLERA WYJDŹ! *TRACH TRACH! TRACH!* - Yuby
było pod stertą wszystkiego co się chyba da ^^' w dodatku stertą z Xinitium - co to do
diabła jest?! Zebym ja się nie mógł....
Dalej nie skończył - przyszli ludzie z ochrony i wpakowali ich do nowych klatek. No..
tylko Mazoku pojawiając się i znikając nie dał się zauważyć... Na tyle zdał się atak
gwiazd..... ^^'
***
- Tam coś jest...
- Taaa.. coś nieciekawego.. WRACAJMY!
- Ptaptuś! Tam smok jest!
- Skąd wiesz?
- Bo Odem go wyczuwa... i reszta smoków też
- No i...? Zresztą co za różnica! I tak już wypłynęliśmy z tej mgły... ><
- Właśnie! Więc może dobijmy do brzegu?!
***
- Smok.. smok smok smok ^________^ Gdzieeee jest smok? I co ważniejsze; gdzie
jest MÓJ smok?! - MAzoczek niczym tajny Agent skradał się korytarzami... - gdzie
mój Nefeh?! Ćśśśś....!
***
Drużyna stała skryta na nadbrzeżu za jakimś leżącym mechem
- Dooobra... Jak wszyscy zamierzają się niezauważenie prześlizgnąć między tymi
mechami?!
- A po co się prześlizgiwać? - wrednie uśmiechnął się Vel a Sat mu zawtórowała
- Um.. można się bylo tego spodziewać...
- A co! - złotooka wyskoczyła i strzeliła Fireballem - biegnijcie! My was osłaniamy
- RAZ! - Vel wystrzelił wiązką mrocznej Energie
I strzelali... palili, zamieniali w nicość. Przez chwilę - dopóki dróżynka nie dostała się do
pomieszczenia, zaraz potem Sat i Vel zniknęli pojawiając się obok biegnącej grupki
- Mają nas na ogonie!
- Swoją drogą teleporty zaczęły tu działać! Kto wyczuwa naszych?
- Nic....
- A wiecie co? Ładnie tu jest!
- Ładnie?
- Nooo.. tak jasno i słonecznie!
- Za jasno...
Biegli dalej...
...Aż na kogoś wbiegli ^^'''
- Co jeeest?!
- Nic nie jest.. wpadliśmy na kogoś...
- No to nie wypadałoby uciekać zanim nas złapią?
- YYY... wypadałoby!! - i biegiem!
Znaczy biegliby gdyby nie przyjrzeli sie ofiarowi wypadku - trafili na Mazoczka!
- MAzoooooooczeeeek!!! - reakcja tych, co to je za sukkuby biorą, wyściskały
wyprzytulały i wzięły pod ostrzał
- Gdzie reszta?!
- ^^
- Gdzie reszta grupy?!
- ^^
- Gdzie są wszyscy?!!!
- ^^
- Gdzie Ryu, Zeg, Distant i Yuby?!!
- ^^
- Nieprzytomny...
- MAZOKU!! WIPÓWKI CIĄGNĄ CIĘ DO RURY!!! - pisnął Vel do
Mazoczkowego ucha
- AAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!
- Niuniek... ><
- No co? Podziałało przecież!
- BRAĆ ICH!!! TUTAJ SĄ!!!!!!!!!!!!
I biegiem.... |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Ryuzoku
Dołączył: 22 Cze 2003 Status: offline
|
Wysłany: 07-10-2003, 13:53
|
|
|
Ryu-O jak fajnie^^
Dis-CO ??
Ryu-ano zapomnieli mnie do klatki sprawnej wrzucić^^"
Dis-<GLEBA>To może coś z tym zrobisz??
Ryu-naprzykład??<wychodzi na zewnątrz klatki wreszcie:P>
Dis-może i mnie wyciągnij??=='
Ryu-A...no tak właśnie to zrobić zamiar miałem^^"<otwiera Distanta>
A tak wogule to jak znajdziemy resztę??Może sprubóje teleportować nas do Mazoku??
Dis-Ano dobra jak umiesz...
<spowiela ich złota poświata i wszyscy znikają przed tym jak wbiegli strażnicy>
Ryu-No dobra to jesteśmy^^
Dis-Ale czemu tu ich nie widać??
<Vel wpada na Distanta>
Ryu-Jak nie jak tak??^^"
Miya-szybko...bo...
Ryu-Co wam tak śpieszno??
<widzi biegnących za nimi>
oj...A to o to chodzi:P
To może sie gdzieś schować??
<teleportuje sie do niego Pitdan>
Ryu-No A ty gdzie sie szlajasz??
Sat-To może wracajmy do uciekania??
ALL-A no dobry pomysł...
I biegli dalej... |
|
|
|
|
|
Mazoku
Dołączył: 20 Lut 2003 Skąd: znienacka ;) Status: offline
|
Wysłany: 07-10-2003, 14:27
|
|
|
- To już wszyscy? - zapytał się Maz.
- Nie... Zostali jeszcze Yuby i Zeg. Nie było ich z nami... - pospieszył z wyjaśnieniami Ryuzoku.
- To musimy ich poszukać...
- STAĆ!!! NIE RUSZAĆ SIĘ!!! - przerwali mu nadbiegający zewsząd ludzie.
Mazoku obserwował zbliżającą się ochronę.
- Spokojnie... Nie ruszajce się... :> - powstrzymał ręką pozostałych.
Żołnierze rozstawili się kilka metrów od nich, wyjęli broń i zaczęli strzelać. Jednak żaden pocisk nie trafiał w cel...
- Co jest? ^^" - zdziwiła się Sat.
- Zasada szturmowców ^^ - odpowiedział Mazoku. - Im więcej elitarnych, świetnie wyszkolonych i uzbrojonych po zęby szturmowców próbuje cię trafić, tym mniejsza szansa, że im się uda.
- To ma sens =="
- Tutaj nic nie ma sensu... DIGU VOLT!!!
Szturmowcy padli porażeni zaklęciem.
- Dobra... - zaczęła Sat. - To gdzie jest reszta?
- Chyba wiem, gdzie są... - powiedział Ryu. - Prowadzili ich do sąsiedniego bloku więziennego...
- Mam pewien plan... - zamyśłił się Maz. - Zabierzcie im mundurki i chodźcie za mną... Ty, Veluś, zostajesz :>
- Zaraz, o co ci chodzi...? ^^" - postać o wyjątkowo skomplikwanym imieniu odwróciła się gwałtownie...
***
SCENY DRASTYCZNE
***
Korytarzem szła niewielka grupa szturmowców w wyjątkowo niedopasowanych strojach. Idący na przedzie popychał przed sobą związanego więźnia.
- Jesteś pewien, że to się uda? ^^" - Sat paradowała w o wiele dla niej za dużym kombinezonie, przez co co chwilę się potykała.
- Spokojnie... Widziałem to na jednym filmie ^-^ - Mazoku mocniej pchnął idącego przed nim "więźnia".
- BUU!!! CZEMU JA?! T___T - zawył "więzień", a dokładniej mówiąc Vel.
- Trzeba było nie drzeć mi się do ucha -.-
- Cicho bądźcie, bo już się na nas gapią... - Avellana kroczyła powoli na końcu. - Zresztą chyba jesteśmy na miejscu...
Grupka przeszła przez rozsuwane drzwi na końcu korytarza i znalazła się w dyżurce bloku więziennego. Za licznymi pulpitami siedziało kilku żołnieży. Po insygniach można było poznać, że wyższej rangi.
- Czego tu do cholery chcecie? - przywitał ich uprzejmie jeden z nich.
- My... er... - zaczęła niepewnie Sat.
- Przyprowadziliśmy więźnia z bloku C-456D - dokończył Mazoku.
- Nazwisko więźnia?
- Zizabo... dała... bo ... imdała... flirt ^^" - wydukał.
- Zizabodaładaładaboinboinfritt! - wymamrotał pod nosem Vel.
- Co wy mi tu p***e, żołnieżu?
- Eee... to jest... FIREBALL! - zakończył konwersację Maz.
Opryskliwi dozorcy wylecieli w powietrze.
- Rozmowa się nie kleiła... ^^"
- Ten wybuch było słychać w całej bazie! - Ziza uwolnił się z więzów. - Zaraz będzimy mieli spore towarzystwo!
- Więc musimy się pospieszyć! - krzykneła Satsuki i pobiegła w stronę cel. - TUTAJ SĄ!
Reszta ruszyła za nią. Kilka flarearrowów później cała drużyna była wolna i gotowa do działania. Po kilkunastu minutach powitań i ściskania się wzajemnie selankę przerwał kilkudziesięcioosobowy oddział. Naszczęście oni też poddawali się zasadzie szturmowców i nikt nie został ranny ^^
- Musimy stąd uciekać - zauważyła słusznie Sat.
- Jak? Przecież jedyne wyjście stąd prowadzi przez dyżurkę... - dodał jeszcze słuszniej Distant. - A żeby się tam dostać musielibyśmy wyrżnąć całą tą gromadkę...
- Mazoku... =="
- Cóż... O tym nie pomyśłałem ^^"
GLEBA
- I to ma być ratunek?! - zdenerwował się Yuby. - Maz, bo jak ja cię toporknę pierdolkiem... ==#
- Przestańcie się kłócić! - przerwała im Miya. - Znalazłam wyjście!
Stała nad jakimś otworem w podłodze, obok leżała rozwalona kratka.
- Miya, wiesz co myśłimy o twoich przejściach... - kilka milimetrów przed nosem Mazoku przeleciał laserowy pocisk i rozbił się o ścianę. - Ale może tym razem masz rację ^^" Wchodzimy!
- Zaraz... Oglądałem kiedyś taki film, w którym bohaterowie skoczyli do takiej dziury i wylądowali w... - zaczął Distant, ale nie skończył, gdyż został brutalnie wepchnięty do środka.
***
PLUSK!
- ...zgniatarce na śmieci =="
- Hmm... interesujące...
Mazoku podniósł się i zauważył, że wszyscy wylądowali w pomieszczeniu o kształcie sześcianu, wypełnionym śmieciami, pływającymi w jakiejś niezydentyfikowanej cieczy. Nagle dwie przeciwległe ściany zadrżały i z głośnym jękiem zaczęły powoli się do siebie przybliżać...
- AAAAA!!! ZGINIEMY TU!!! O.o"
- Cóż... Mazoku nie grozi nic poza lekką deformacją ciała astralnego. Więc nie ma się co bać! ^^ - Mazoku zawisł w powietrzu i ze stoickim spokojem zaczął pić herbatę.
- MÓW ZA SIEBIE! - krzyknął Yuby. - CO MY MAMY NIBY ZROBIĆ?!
- Hmm... - Maz podrapał się po głowie. - Modlić się :D koi ni koi suru onna no ko ni wa...
Nagle Vel zniknął pod powierzchnią wody.
- Moja modlitwa została wysłuchana! OHOHOHOHO! :D
GLE... er... WODA ^^"
Po chwili Ziza wynużył się z czymś mackowatym przyczepionym do nogi...
- Czyżby to był... Chibi-Cthulhu? ^^"
- ŚKŁIIIIIIIIIIIIB :D - wydarła się uradowana Miya.
- Śkłiiii...? - stworzonko odwróciło się w stronę żródła krzyku i natychmiast wszystkie macki stanęły mu dęba ^^ - ŚKŁIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIB!!! O_o
Cthulhu rzucił się do ucieczki, przywarł do stalowej ściany i zaczął rozpaczliwie uderzać w nią mackami. Jednak Miya dopadła go, oderwała i przytuliła do siebie...
- Mój malutki sliiiibuś, chodź do mamusi... Mamusia cię przytuli i da ci malutką, słodziutką marcheweczkę ^____________^
- Biedny śkłib... ^^" - westchnął Mazoku.
- Niechciałbym wam przeszkadzać... - Yuby zamienił się w smoka i próbował powstrzymać nieustannie zbliżające się do sibie ściany. - ALE TO COŚ ZARAZ NAS ZMIAŻDŻY!
[MAY THE FORCE BE WITH YOU! :D
Ryu trochę mi namieszał, ale mam nadzieję, że się podobało ^^] |
_________________ You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^ |
|
|
|
|
Yuby
Kotosmok
Dołączył: 16 Cze 2003 Skąd: Wrocław Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 07-10-2003, 14:58
|
|
|
M: Bycie Mazoku ma swoje zalety...
R: Zamknij się!
Y: Zamiast gadać, moglibyście mi pomóc...
<Wszyscy rzucili się do ścian, ale niewiele to pomogło.>
S: Nie pomaga!
D: Trzeba czymś to zablokować... Czymś dużym i wytrzymałym.
Y: Mój topór...
D: Za mały.
A: Chyba, że Yuby go powiększy. Podobno smoki to umieją.
<Topór w rękach Yubego zaczął rosnąć i po chwili przyjął rozmiary odpowiednie dla smoka. Yuby zablokował nim ściany.>
D: Na jakiś czas wystarczy... Ale trzeba się stąd wydostać.
Y: Tego topora nie da się złamać.
<Topór zatrzeszczał złowrogo.>
Y: Ekhm...
S: W suficie jest dziura!
R: Lecimy?
<Chwilę potem usłyszeli za sobą trzask łamanego topora.>
Y: No ładnie... Rozwaliłem berło królewskie...
M: A masz jakąś inną broń?
<Yuby wyjął z kieszeni coś, co przpominało wyglądem dwustronną latarkę.>
D: Lightstaf?
Y: Tak. Potężna broń... Może nawet za bardzo...
R: Nie ważne. Choćmy stąd.
Y: Racja. Ale najpierwDistant musi nam wyjaśnić parę spraw... |
_________________ From the brightest start
Comes the blackest hole
You had so much to offer
Why did you offer your soul? |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|