FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 22, 23, 24  Następny
  Opowiadania, fragmenty, diariusze...
Wersja do druku
Ryuu_Davis Płeć:Kobieta


Dołączyła: 12 Kwi 2003
Skąd: A bo ja tam wiem O.o?
Status: offline
PostWysłany: 19-09-2003, 18:40   

Samobójstwo... Heh... Jeszcze do niedawna było to dla mnie najlepsze rozwiązanie... Nawet radziłam się znajomych które tabletki są najlepsze, jak szłam do budy zrywałam sobie owoce cisu... Ale to płukanie żołądka w szpitalu do przyjemnych nie należało, nie... Dzięki nieocenionym, wielokrotnym i czasami naprawde ciężkim rozmowom z panią W. chyba wyleczyłam się z takich poglądów...

Moja kumpela tez popełniła samobójstwo... ale to już dwa lata, a ona po prostu dawała po kanałach, jeśli oczywiście wiecie o co mi chodzi... Powiesiła się w ogrodzie mojego znajomego, mieszkającego jakieś pięćset metrów ode mnie. Powiedział mi o tym brat... Niezbyt przyjemne.

(Irian - też jestem chora : )
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
4607619
Irian Płeć:Kobieta


Dołączyła: 30 Lip 2002
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 19-09-2003, 19:04   

Uważam, że to najgłupsze wyjście... To dlatego, że ja mam dziwne poglądy: uważam, że sami wybieramy miejsce i czas. Jeśli już tu żyję, to przecież nie będę się zabijać, tylko raczej poczekam i zobaczę, dlaczego akurat TEN moment wybrałam, nie? ^_^ Co się stanie, co zrobię, kogo spotkam... A jeszcze akurat ten czas jest wyjątkowo obfity w wydarzenia: wszystko się zmienia...

Mówiłam, że mam dziwne poglądy ^_^

_________________
Every little girl flies.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Ryuu_Davis Płeć:Kobieta


Dołączyła: 12 Kwi 2003
Skąd: A bo ja tam wiem O.o?
Status: offline
PostWysłany: 19-09-2003, 20:18   

Irian - wiem że to głupie wyjście. Ale mówię to z perspektywy czasu... Twoje poglądy wcale nie są dziwne... To ja tu jestem schizolem :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
4607619
Satsuki Płeć:Kobieta
Fioletowy Płomyczek


Dołączyła: 13 Lip 2002
Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 19-09-2003, 21:59   

zgadzam się z tym
Ale dla mnie samobójstwo to jeszcze ucieczka od problemu. A od problemów się nie ucieka...

Mam to za tchórzostwo na swoj sposob..

Za ucieczkę...

_________________
Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Irian Płeć:Kobieta


Dołączyła: 30 Lip 2002
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 21-09-2003, 19:55   

Następne opowiadanko... Co wy ze mną robicie? ^__^ Nic, tylko myślę, co by ty jeszcze spisać ^_^. Macie za swoje:

(tekst niepowiązany z poprzednim. Za to powiązany z wieloma, które jeszcze nie zostały spisane ^_^)


Idę. Po prostu. Plecak ciąży, a mięśnie nóg skarżą się na długą trasę - ale góry wołają. Nie mogę oprzeć się takiemu wyzwaniu... I wcale nie zamierzam.

Mieczęsto zdarzają mi się takie chwile... Zwykła droga, wędrówka, do której nic mnie nie zmusza, nie muszę przed nikim uciekać, ani nikogo gonić. Czyste, fizyczne zmęczenie jest dla mnie czymś tak rzadkim, że aż przyjemnym.

Przerwa. Siadam na najbliższym kamieniu, opieram o niego plecak i wyciągam przed siebie przechodzone nogi. 'Niekiedy chodzenie jest przyjemniejsze od latania' - przebiega mi przez głowę, ale ta myśl szybko umyka, kiedy zajmuję się inną czynnością. Jak na miejsce przystało: podziwiam widoki.

Przede mną ścieżka wije się jeszcze trochę po zboczu i dociera do grani. Dolinę po drugiej stronie zasnuwają mleczne chmury. Zieleń trawy i łagodność stoku przypominają mi o moim ogrodzie i sprawiają, że czuję się bezpiecznie. Idealne miejsce na odpoczynek. Grzeję się przez chwilę w słońcu, przymykam oczy. Czuję, że mogłabym tak siedzieć wiecznie.

Lekki do tej pory wiatr wzmaga się. Leniwie otwieram oczy; po chwili przecieram je ze zdumieniem. Może to wpływ zmiany światła, ale większość trawy wydaje się teraz pożółkła. Niby nic w tym dziwnego, tutaj zbliża się jesień, lecz jeszcze przed chwilą przysięgłabym, ze zbocze jest zielone! Chmury pędzące po niebie przesłaniają słońce. Wiatr wzburza biel poza krawędzią grani. Chmury kotłują się, wzbierają i wydymają. Tamta część stoku jest teraz odsłonięta i widzę wyraźnie skały, szczerzące się w niebo. Jasna ścieżka biegnie tuż nad przepaścią.

Biały chaos powiększa się - wiatr wypycha w górę kłęby mlecznej mgły; chmury napierają na grań, pęcznieją, poganiane przez coraz silniejsze podmuchy... Wygląda to jak wielka fala powodzi, wisząca nad lądem, jakby wahając się, czy uderzyć. Nagle drżę. Wiem, że jestem dużo starsza, niż te góry, i że będę istnieć, kiedy o nich już nikt nie będzie pamiętał - lecz czuję się zupełnie nieważna, maleńka w porównaniu z ogromem i majestetem otaczających szczytów. Wydaje mi się, że sama moja obecność w tym miejscu to śmieszne przeoczenie, które zaraz zostanie naprawione.

Jakby na potwierdzenie moich myśli wiatr przegania wreszcie chmury przez grań. Spiętrzona biel załamuje się i spada na mnie, na zbocze, na cały świat. Mam wrażenie, że to góry obudziły się i chcą zmyć z siebie wszystko, co do nich nie należy, oczyścić się i odzyskać swój surowy spokój. Ogarnia mnie groza, a jednocześnie podziw dla tej siły. Biel przesuwa się wokół.

Wiatr jest jednak szybkim wierzchowcem - po chwili mleczna mgła spływa w niższą część doliny. Rozglądam się, lekko zdziwiona, że nic mi nie jest. Z bieli, wystają tylko skąpane w słońcu najwyższe szczyty i grań, którą pójdę dalej.

Wstaję, przeciągam się, nakładam plecak. Koniec odpoczynku, jeszcze daleka droga do przejścia. Widok ze szczytu będzie przepiękny... Ruszam wąską groblą, prowadzącą nad chmurami. Czuję się jak jedyna żywa istota w tym świecie, ocalała z kataklizmu. W zasięgu wzroku nie ma nikogo, nikogo też nie wyczuwam. Nie przeszkadza mi to, nawet mnie to cieszy. Góry wystarczą.

_________________
Every little girl flies.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Satsuki Płeć:Kobieta
Fioletowy Płomyczek


Dołączyła: 13 Lip 2002
Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 22-09-2003, 17:11   

Łaaaał! To się bardzo dobrze czyta Irian! ^___^

JA czekam na więcej =)

_________________
Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Gola_s Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 13 Lut 2003
Skąd: Earth > Urzędów
Status: offline
PostWysłany: 08-10-2003, 15:25   Wyprawa...

Wyprawa... by: Gola_s


Przez gęstwiny lasu szło kilka postaci, jedni byli wytrawnymi wojownikami, drudzy potężnymi magami, a jeden swoistą hybrydą, połączeniem człowieka i smoka, dysponował wiedzą setek smoków i ich siłą, był jednak humanoidem, jakby nie patrzeć miał postać człowieka.
Drużyna zbliżała się do skraju lasu...
Jako pierwsi wyszli wojownicy w lśniących zbrojach, za nimi magowie, a na końcu hybryda.
- Bantrahu... - Powiedział rycerz w czarnej lśniącej zbroi, pokrytej złotymi, prostymi, lecz oryginalnymi zdobieniami. Dzierżył w rękach miecz dwuręczny, który trzymał z łatwością - popatrz na te góry, tam leży cel naszej wędrówki...
- Widzę Boforze - odparła hybryda - widzę i coraz silniej odczuwam ich obecność, a ty Gylix'ie?
- Ja także Bantrahu, one tu są i tylko czekają, aby nas dopaść, ale my będziemy gotowi... - Odparł łowca trolli sprawdzając ostrość swego topora. Ten miał na sobie jedynie czarną ćwiekowaną srebrem, skórzaną zbroję odpowiadającą posturze swojej rasy - krasnoludów.
- Boforze i ty Gylix'ie, nie ekscytujcie się tak, przeto jeszcze dwie, trzy godziny szybkiego marszu zanim dotrzemy do podnóży - wtrącił się jeden z dwóch magów - Toggin - ubrany był w czerwony płaszcz sięgający ziemi, czarne rękawice do łokci, a buty pod kolana. Pod płaszczem była tylko czarna koszula i czarne spodnie spięte razem za pomocą dwóch pasów ze skóry.
- Już niedługo się ściemni, może rozbijemy obóz i poczekamy do jutra, choćby do świtu? - Zagadnął dalej Toggin.
- Nie, tu jest niebezpiecznie, a w nocy nie będziemy mieli osłony przed nimi. W górach znajdziemy choćby małą jaskinię, w której przeczekamy, a i na deszcz się zbiera, nie podoba mi się to...
Nic a nic... - Po słowach Bantraha cała drużyna raźnym krokiem ruszyła w stronę gór.

Po dwugodzinnym marszu dotarli do podnóża gór...
- Teraz tylko wejdziemy do jednej z tych jaskiń i przeczekamy noc...
- Zgadzam się z tobą Gylix'ie - przytaknął Saalix - drugi mag ubrany niema identycznie, lecz szaty jego miały odwrotne kolory, płaszcz miał czarny, a spodnie i koszula były koloru czerwieni.
Gylix wraz z Boforem przeszukali małą jaskinie, poczym zebrali chrust na ognisko.
- Ja wezmę pierwszą wartę - zaczął Gylix.
- W takim razie czuwaj towarzyszu! - Odpowiedział Bantrach.


Po dwóch i pół godzinie Gylix obudził cicho Nayrak'a, łowca ten chodził przywdziany w srebrną półpłytową zbroję i zazwyczaj dzierżył półtora ręczny miecz lub półtora ręczny topór, które mógł połączyć rękojeściami i w ten sposób powstawała całkiem nowa broń o jednym końcu miecza i drugim zajmującego niemal całą rękojeść topora bojowego.
- Czy słyszałeś te wycie i kroki w oddali? - Spytał łowcę Gylix.
- Tak... Czy powinniśmy obudzić resztę?
- Chyba tak - odparł krasnolud.
Łowca trolli pobudził resztę drużyny, a wtym czasie łowca połączył obie bronie w jedną.
- Są blisko psie syny! - Rzucił Gylix wyjmując zza pasa topór z wyrytymi już dawno runami.
- Zatem zgotujmy im gorące powitanie - odparł Toggin rzucając porozumiewawcze spojrzenie w stronę Sallix'a. Obaj poczęli się koncentrować się, dodając sobie mocy i sił.
- Już idą! Słyszę ich1 - powiadomił łowca, który miał najbardziej wyczulone zmysły. Po krótkiej chwili z rykiem wpadły do jaskini dwa szaro-skóre trolle, niezdążyły jednak nawet podejść do drużyny, Toggin i Sallix spalili je słupami ognia...
Zaraz za nimi wpadło kolejnych trzech osobników tego samego rodzaju, ci jednak wdali się w walkę wręcz z Gylix'em, Boforem i Nayrakiem.
Nayrak najpierw przebił na wylot nacierającego z całym impetem trolla na miecz, a następnie jednym płynnym cięciem pozbawił go głowy, Gylix z Boforem także zabili swoich wrogów, łowca trolli wyciął toporem ogromną dziurę w klatce trolla, a wojownik rozpłatał nieprzyjaciela swym mieczem na dwie części, tułów z głową i rękoma oraz nogi z częścią brzucha, wnętrzności rozleciały się wokoło trupa.
- Buhahahahahahaaa... - Demonicznie zaśmiał się Nayrak.
- Na co czekają? - Zapytał Bofor
- Dziś nie zaatakują... Uciekły... Pięcioro zabiliśmy, ale reszta uciekła...- Odparł Gylix, w końcu był łowcą trolli i walczył z nimi już nieraz...


Następne dwie warty objęli Nayrak, który nie mógł zasnąć po walce oraz Bofor, któremu adrenalina po walce także spadała bardzo powoli...
Nazajutrz drużyna wyszła z jaskini, Nayrak stwierdził, że trolli było jeszcze trzy... Ucieczką zdradziły jakby zalążki inteligencji, tak mogłoby się zdawać, ale to była tylko intuicja, podpowiadająca, że pięcioro ich towarzyszy zginęło, a oni mogą podzielić ich los, woleli raczej uciec w góry do swych towarzyszy, niźli zginąć...
- Towarzysze, ruszajmy w góry... Do celu naszej wyprawy... - Mówił Bantrach wskazując górne partie wysokiego bądź, co bądź pasma górskiego...
- Ile jeszcze czeka nas dni wędrówki zanim dojdziemy na miejsce? - Spytał Toggin.
- Około dwóch-trzech dni.. - Odparł Bantrach
- Nie mogę się doczekać... To będzie najwspanialsza walka mego życia... - Mówił w wielkim zachwycie Bofor.
- Oby nie ostatnia... - Schłodził ambicje wojownika Gylix.


Drużyna ruszyła w stronę wyższych pasm gór... Po drodze napotkała kilka szkieletów ludzkich, elfich oraz krasnoludzkich, to pewnie byli śmiałkowie, którzy próbowali przed nimi, dlaczego więc im miałoby się udać zabić Straszliwego Ho-bruurrn'a, władcę tutejszych trolli, dlaczego właśnie im, a nie innym, którzy próbowali wcześniej... To pytanie dręczyło umysł Gylix'a, jako łowca trolli miał tylko odpokutować za dawne grzechy zabijać trolle, jak nakazywał to przepis łowców trolli.
- Nam się uda, jesteśmy w sześciu, Gofor - świetny wojownik, Nayrak - doskonały łowca o wyczulonych zmysłach, dwóch magów o wielkiej mocy, ja - Gylix - łowca trolli i jeszcze Bantrach, hybryda... Smok w ludzkim ciele... Ma ogromną moc i siłę... Niedługo nadejdzie czas, w którym będzies mógł dowieść swojej potęgi... Walka z Ho-bruurrn'em, dotąd niepokonanym władcą trolli tych pasm górskich... Ze względu na trudności z dostaniem się w te okolice, śmiałków nie było wielu, a ci, którzy próbowali - ginęli zanim dotarli do siedziby straszliwego trolla... Był tylko jeden, który przeżył jedną z wypraw... Daglum...Dziadek Gylix'a, jako jedyny uciekł z siedziby trolla i uszedł z życiem, mało, kto mu wierzył, że w skarbcu tego strasznego potwora jest tyle kosztowności i klejnotów, że trzeba by mnóstwo wozów, aby zabrać je wszystkie... Ale wnuk jego Gylix i syn Caarg wiedzieli, że Daglum mówi prawdę... A oślepiony przez niego stwór tylko czeka by się zemścić na wszystkich po tym, co zrobił mu dziadek Gylix'a.


Teraz drużyna była jedynie dzień marszu od siedziby Ho-bruurrn'a, jedynie dzień, a w czasie tego dnia trolle napadły ich sześć razy, pokonali wszystkie, w jednej z walk wziął nawet udział Bantrach ze swym kryształowym mieczem, zabił on trzy trolle za jednym zamachem, jeden zamach wystarczy, by idący na ukos w stronę nieba miecz przeciął dwa trolle na pół i ostatniemu odciął głowę...


Teraz nastała noc i część drużyny czuwała, a część odpoczywała pogrążona w niespokojnym śnie... Nikt jednak nie zaatakował...
Z rana ruszyli do celu swej podróży... Wejścia do groty Ho-bruurrn'a. Ogromne rozmiary wejścia świadczyły o potężnych rozmiarach wroga... Wszyscy wyjęli broń i z pełną gotowością weszli do jaskini...

Gdy dostrzegli promienie światła, które zapewne pochodziły z pochodni usłyszeli przeraźliwy ryk... To był głos ich przeciwnika, najstraszliwszego, z jakim mieli się zmierzyć... Ho-bruurrn'em... władcą górskich trolli... Ruszyli pewnie dzierżąc bron w swych rękach, Bofor miecz dwuręczny, Nayrak topór i miecz rozłączone trzymał naraz, Bantrach swój kryształowy miecz, Gylix dwa topory bojowe, jeden do wykonania pierwszego rzutu a drugi do walki, Toggin i Sallix dzierżyli magiczne laski, wokół których rozchodziły się małe płomienie, kropelki wody oraz iskierki elektryczności....

Ruszyli... Gdy weszli do komnaty ujrzeli stwora wysokiego jak dwójka rosłych ludzi, miejsce prawego oka zakrywała blizna...
- Głupcy... Nie wiecie jeszcze, jaką straszna śmierć na siebie sprowadziliście... Zginiecie i rzucę was na pożarcie mym sługom... - Wycharczał Ho-bruurrn w starym ludzkim, lecz zrozumiałym języku...
- Mój dziad oślepił cię, a my dokonamy tego, czego on nie dokonał... Zabijemy cię... - Wykrzyczał w stronę trolla Gylix.
- WNUK DAGLUMA! Więc przeżył i uszedł? To on mi to zrobił, oszpecił mnie i zabił wiele moich sług... - Wycharczał troll.
- A teraz dokończymy dzieła Dogluma i zabitych przez ciebie jego towarzyszy - wystąpił przed drużynę z uniesionym mieczem Bantrach.
- Głupcy! Hahahahahahaaa... - Złowrogi śmiech ogarnął bestię...
Lecz zaraz umilkł... Topór po celnym rzucie łowcy trolli wbił się w jego lewą rękę... Gylix oburaćż ujął topór swego dziada gotując się do walki...
Troll zamachując się maczugą wykonaną ze skał i kości ruszył na dójke wojowników... Nayrak i Bofor odskoczyli, Toggin i Sallix zaczęli wymawiać zaklęcie, zaraz potem wokół trolla pojawiły się dwa wielkie słupy ognia, potworowi jednak jakby nic się nie stało, lecz pozostawiony topór został w rozpalonej ranie... Bofor z Bantrahem doskoczyli trolla jako pierwsi od lewej strony, a Gylix z Nayrakiem od tyłu, ciosy mieczami okutego w zbroje Bofora i Bantraha przecięły twardą skórę bestii, krew trysnęła obficie, ale potwór nawet nie zawył, maczugą przewrócił Bofora, lecz nie trafił Bantraha, Gylix wbił topór w okolice kręgosłupa, troll wyprostował się i zrzucił krasnoluda z pleców, Nayrak odciął wrogowi lewe ucho, poczym odskoczy do Gylixa. Magowie kontynuowali swe dzieło i tym razem zaatakowali połączoną mocą obu lasek, podwójne wiązki ognia, wody i błyskawic zrobiły dziurę w boku trolla, ten zawył okropnie, ale trzymał się dalej i ruszył w stronę Bofora. Rycerz blokował ciosy, Gylix i Nayrak rozstawili się po obu stronach potwora, a Bantrach z tyłu. Wszyscy czterej rzucili się na bestię w obłąkańczym amoku, miecze Bofora, Nayraka i Bantraha przecięły skórę trolla w wielu miejscach a topór Gylix'a potrzaskał czaszkę Ho-bruurrn'a, teraz potwór stał ostatkiem sił, Toggin i Sallix ponownie wystrzelili wiązki w kierunku trolla, ten nie mając sił nie uchylił się przed ładunkami i z dziury powstałej w drugim boku poczęły wypływać wnętrzności i krew... Teraz wystarczyło dobić potwora, tak się przynajmniej wydawało... Mimo iż troll miał wielkie rany trzeba mu było odciąć łeb. Ponownie z czterech stron zaatakowali w tym samym czasie, Bofor rozpłatał kawał klatki, Nayrak rozłupał kości lewego barku, a miecz Bantraha wraz z toporem Gylix'a, wbite w krzyż i plecy potwora powaliły trolla na ziemię. Bofor i Bantrach odcięli kończyny trollowi, a Nayrak wbił miecz w czaszkę potwora, Gylix odciął mu łeb, który łowca poniósł do góry na znak tryumfu...

- Dokonaliśmy tego! Udało się! - Krzyknął Nayrak
- Uuuuuaaaa!!! - Wydał okrzyk zwycięstwa Gylix
Radość pozostałych dała się okazać tak samo...

Po tej półgodzinnej i wyczerpującej walce, drużyna poobijana i wycieńczona poczęła pakować do juków złoto i kosztowności z sąsiedniej sali.
- Więcej nie weźmiemy... Pora wyruszać w drogę powrotną... - Powiedział Bantrach.
- Głowę tego psiego syna jeszcze wezmę, jakem przyrzekł dziadowi i ojcu pomścić śmierć jego towarzyszy, i dotrzymałem obietnicy, teraz tylko nabije na pal jego głowę obok grobu dziada i odpokutuje grzechy dziada, ojca i swe... - Oznajmił Gylix.


I wyruszyli, podróż zajęła im tydzień, o dwa dni dłużej niż droga w góry... Teraz już mogą żyć spokojnie, pełni dumy i powagi... Zabili wielkiego Ho-bruurrn'a, władcę górskich trolli, to zapewni im szacunek na całe pokolenia, im i ich dzieciom... A poza tym zostają jeszcze złoto i klejnoty, w których istnienie nikt nie wierzył... Teraz dopiero mogą żyć w dostatku... Ale czy osiądą na stałe? Tak wspaniała drużyna?

To byłoby niemożliwe...



Gola_s

_________________
milosc... tak a zalamanie jescze gorsze... juz 2 razy w ciagu roku... ale sie nie poddam i dalej przez zycie bede parl do przodu...

Zapraszam na: www.fantasy-center.prv.pl
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
4917516
Avellana Płeć:Kobieta
Lady of Autumn


Dołączyła: 22 Kwi 2003
Status: offline
PostWysłany: 20-05-2004, 11:56   

Postanowiłam wskrzesić ten temat, czyli opowiadania nie będące fanfikami... Fragment dotyczy Warowni, ale powstał osobno i nie jest częścią diariusza. Nie ukrywam, liczę na to, że niektóre osoby przestaną skrobać tylko po swoich zakurzonych blogach i coś tu w końcu przyślą!

*****

Zakwitło Hippeastrum, Rycerska Gwiazda. I pomyśleć, że kiedyś nie lubiłam tych kwiatów… Były zbyt wielkie, ostentacyjne, mówiłam, że wielkie, podobne do lilii wyglądają jak głośniki megafonów. Zmieniłam zdanie. Zapomniałam już za to, jak wygląda twarz osoby, od której je dostałam – nigdy nie miałam pamięci do twarzy. Albo za małą uwagę zwracam na ludzi, to prawda, przy mnie najlepiej być szklanym bibelotem albo kotem. Albo Hippeastrum. Nie jest czerwone, jak te zwykle spotykane w kwiaciarniach przed Bożym Narodzeniem. Ma pełny kwiat, o płatkach białych z karminową obwódką i różowymi kropkami przy brzegach, przypominający fantazyjną balową suknię. Kto mógłby taką nosić? Nie Noma, nie spodobałaby jej się. I chyba nie pasowałaby do Niar. Może Ava – tak, widzę ją, złotowłosą księżniczkę, przywodzącą na myśl świetlisty kwiat, kroczącą u boku swego Mrocznego Rycerza. I tak oto moje myśli uciekają w stronę Czarnej Wyspy.

Wyspa o czarnych, bazaltowych klifach, pokryta bujną zielenią, to miejsce, gdzie w końcu osiadła moja Warownia. Ponad rok temu została gwałtownie wyrwana z szarych mgieł Bezczasu i rzucona na Wstęgę, przedziwny wszechświat, nieprzypominający żadnego, jaki dotąd znałam. Hippeastrum na parapecie i sosnowe biurko zaczynają się zacierać, widzę raczej Salę Kominkową, wysoką i mroczną, z wiecznie płonącym ogniem. To już nie popołudnie, to wieczór. Rozglądam się wśród znajomych twarzy – ale jak mogę powiedzieć, że ich znam? Czy nie są tylko cieniami, odpryskami moich myśli? Dlaczego są dla mnie tak samo prawdziwi jak ci, z którymi na co dzień rozmawiam? Zaraz – z nimi też rozmawiam na co dzień. Może najwyższa pora przestać śnić fantastyczne baśnie i zająć się czymś pożytecznym? Kiedyś przyjdzie taki dzień.

Magiczne bestie z Warowni… Po zielonych od świeżej trawy łąkach Czarnej Wyspy galopuje Excelsior, Zabójca Potworów – potężna moc, zamknięta w kształcie jednorożca. W cieniu wysokich lasów przemyka drugi jednorożec, drobny i płochliwy Coronaria. Czarny kształt, szybujący wysoko, w ciepłych prądach powietrza to smok, niezbyt wielki i imponujący, ale najprawdziwszy. Jest jeszcze Piorun, pies odebrany bogu gromów i polujący na dusze ogar Reks. Stwory Światła i Ciemności, przybyłe wprost z dawnych legend, dzielą tę samą ziemię. Jeśli spotkasz właściwą magiczną bestię, możesz podzielić się z nią duszą – tak jak Kallos z Excelsiorem, a wtedy zyskujesz przyjaciela i towarzysza do końca życia. Ale jeśli nie umiesz na nie spojrzeć odpowiednio, zobaczysz tylko przeciętny bestiariusz fantastyczny, oklepany i stereotypowy. Czy patrząc na jednorożca widzisz konia z rogiem, czy może drżącą i migotliwą tajemnicę?

Błękitna Czarodziejka Noma, Kallos, zwany Pięknym Rycerzem, fioletowooki prześmiewca Arens – każde z nich wiele razy musiało mierzyć się z niebezpieczeństwami. A jednak ani magia, ani jasne miecze nie ochronią Warowni, jeśli przyjdzie to najstraszniejsze zagrożenie. Jeśli pomału zacznie zanikać jej magia i niezwykłość, jeśli rozwieją się ostatnie tajemnice… Jeśli baśń przemieni się w zwykłe fantasy, cóż zostanie? Tylko zdolna czarodziejka, nadmiernie dbający o wygląd wojownik i sprytny, zdradziecki szpieg. Bez cienia wewnętrznego blasku, bez cienia niezwykłości. Jeśli tak się stanie, jeśli nasycone barwy Warowni zmienią się w tandetne, krzykliwe kolory, nic już nie zdoła ich ocalić.

Czasem to czuję. Czasem bywa blisko, na wyciągnięcie ręki. Poczucie, że wszystko już było, że przerzucam po raz setny te same wytarte klisze. Zniechęcenie. Pióro bezczynnie zawisa w powietrzu, Czarna Wyspa znika, a ja wpatruję się w ściany pokoju i bezmyślnie bawię się stojącym na biurku przyciskiem. Przyjdzie dzień, kiedy stracę ten dar.

Ale teraz spoglądam na Hippeastrum i nagle widzę kwiat podobny do tego, pulsujący mocą, rozkwitający gdzieś daleko w światch… Ostatni kwiat, który trzeba jak najszybciej odnaleźć i przewieźć na Czarną Wyspę, do tego ogrodu baśniowego, wśród szarych światów. Pióro odzyskuje zdolność ruchu, czarne litery na kartce zaczynają układać się w opowieść o przygotowaniach. W myślach splatam już obraz dziwnego lasu, w którym może rosnąć taki kwiat, wysokich drzew o srebrzystych pniach i grubych konarach, z których zwisają draperie mchów, ptaków o głosach jak szklane dzwonki, smukłych jeleni o rogach jakby wykutych ze złota…

Przyjdzie taka noc, kiedy to wszystko po prostu ode mnie odejdzie, a ja osunę się łagodnie pomiędzy cienie, zwyciężona codziennością, zapomnę o Warowni, niezdolna do marzeń. Ale jeszcze nie teraz!

Zakwitło Hippeastrum, jednym wielkim kwiatem. Drugi, stulony w pąku, czeka dopiero na swoją kolej.

_________________
Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Ryuzoku Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 23 Cze 2003
Status: offline
PostWysłany: 20-05-2004, 14:37   

Cytat:

Fragment dotyczy Warowni, ale powstał osobno i nie jest częścią diariusza

Ave, to znaczy że Warownia doczekała się OAVki?:P
no to czas zabrać się do czytania^^"
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Miya-chan Płeć:Kobieta
Aoi Tabibito


Dołączyła: 08 Lip 2002
Skąd: ze światów
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 20-05-2004, 17:19   

A może Warownia Special? ;) Śliczne, absolutnie śliczne i obyś nigdy... A propos, w najbliższym razie mam zamiar zaświecić do Ciebie oczkami o diariusz, bo inspiracja potrzebna... *___*

Ja też mam ostatnio ochotę coś tu wrzucić, choćby ten mały (?) ścinek, powiązany z historią spisywaną na moim zakurzonym blogu ;> ale będący z założenia raczej odległą retrospekcją... Oh well, odgrażałam się Vanny, że to tu umieszczę, więc groźbę spełniam.

***
Rozglądałam się, nie mogąc nie wyrazić zawodowego uznania - opowieść postarała się o należytą scenografię. Dokoła panowała doskonała szarość; niebo, ziemia i ocalałe fragmenty bujnej niegdyś przyrody... Jakby coś wyssało ze wszystkiego barwy. Gdzieniegdzie walały się lub wystawały z ziemi pozostałości tego, co przedtem było niewielkim miasteczkiem. Tętniącym życiem, zapewne.
Niekiedy jakaś błyskawica przecinająca niebo. Powiew wiatru. To wszystko.
Nietrudno było go wypatrzeć w tym szczerym polu, toteż nie zajęło mi to wiele czasu. Stał pośrodku może dawnego rynku, zresztą jakie to w tej chwili miało znaczenie? Miał wyciągniętą rękę, jakby chciał pochwycić wiatr niczym dłoń partnerki i zawirować z nim w tańcu. Niebezpieczny byłby to taniec... Albo jakby wygłaszał poemat. Może mi się wydawało, a może jego usta rzeczywiście się poruszały - co zatem mówił do siebie? Zachwycał się pięknem aury śmierci, którą emanowało to miejsce, którą sam roztoczył? W drugiej ręce trzymał miecz, długi, ostry i groźny. Ostrze, które w takiej scenerii i w rękach takiego wojownika powinno, choćby dla kontrastu, choć trochę jaśnieć... Albo wręcz przeciwnie - odzwierciedlać duszę właściciela. Nie da się ukryć, katana była czarna jak noc.
- Piękna broń - przerwałam ciszę, uśmiechając się z podziwem. Cała ja - zamiast powiedzieć coś, co powinno wyjść z ust każdego standardowego bohatera opowieści takiej jak ta, prawię uprzejmości...
Tyle że ja nie jestem standardową bohaterką opowieści.
Wysłannik spojrzał na mnie tak, jakby mnie nie widział.
- Robota mistrza w swoim fachu - wyjaśnił spokojnym głosem - Warta swojej ceny.
- Czy dobrze zgaduję, że w ramach zapłaty wbiłeś mu ją w serce?
- Nie było takiej potrzeby - uśmiech rozjaśnił jego ciemą twarz, choć naturalnie oczu nie sięgnął - Śmierć nie zawsze przychodzi w przywołany przez ciebie sposób... Nie zawsze...
- Jak dotąd właśnie w taki sposób - mruknęłam - Widziałam wydeptaną przez ciebie ścieżkę zagłady, od bram piekieł aż tutaj.
- Długo musiałaś za mną podążać - uśmiech stał się drapieżny - Widocznie masz swój powód. I chyba zdajesz sobie sprawę, że dla ciebie ta ścieżka się tutaj zakończy.
- No no, we wszystkim, co powiedziałeś, masz rację. Rzadko się to zdarza wśród twoich... Wśród ludzi zresztą też.
- W takim razie... - uniósł dłoń do twarzy jakby chciał odgarnąć włosy i mu się w trakcie odwidziało - Jak chcesz zginąć? Szybko, od jednego ciosu, czy mając rozdzieraną duszę?
- Nie mam zamiaru tu zginąć - odpowiedziałam lekko.
- Cóż, nikomu innemu nie dawałem wyboru... Żebyś później nie żałowała.
Skoczył w moją stronę bez uprzedzenia, machając mieczem zza głowy, w dół, pragnąc przygwoździć mnie tym ciosem do ziemi. Przytomnie uskoczyłam, sięgając przy okazji po Grievance. Kątem oka zobaczyłam, że wokół ostrza gromadzi się mroczna energia i westchnęłam ze zniecierpliwieniem. Mroczna energia, KOLEJNA w kolejnej opowieści, brakuje jeszcze tylko wyłado... No tak, czarnofioletowa błyskawica trzasnęła o ziemię, rozchodząc się po niej z niezłym zasięgiem. A po ułamku sekundy podrywając się w górę. Wykrakałam, to fakt, ale może zadziałał na mnie klimat opowieści, może ta zła aura, a może facet po prostu znał się na rzeczy o wiele lepiej niż ktokolwiek inny, w każdym razie zastygłam z podziwu...
Jednak zanim zaczęłam się zastanawiać jak mogłabym to opisać, wolałam pociągnąć dalej tę scenę akcji. Wbiłam Grievance w ziemię i spora ściana lodu odgrodziła mnie od wyładowań, a następnie pojawiłam się tuż przed Wysłannikiem.
- Lód - powiedział cicho, acz bez zaskoczenia - Interesujące, doprawdy...
Ostrza szczęknęły, gdy tym razem ja zaatakowałam. Pchnięcie, unik, niskie cięcie, parada... Fizycznie był zdecydowanie silniejszy, a ja wolałam się nie zastanawiać, co by było, gdybym użyła magii wody przeciw jego błyskawicom. Kolejny dźwięk stykających się mieczy. Łopot jego płaszcza na wzmagającym się wietrze.
Czysty Chaos, co akurat w tym przypadku oznaczało również czyste zło... Żądza zniszczenia, a jednocześnie spokój brzmiący nawet w okrzyku. Orzeźwiający jak dotyk wiatru na mojej twarzy. Wiedziałam, że dobrym wyborem było szukanie właśnie jego. I walczyłam coraz bardziej zapamiętale, bo bój z takim przeciwnikiem potrafi tak mnie nakręcić, że zdziwiliby się na ten widok ci, którzy znają mnie na codzień. Co się dziwić, przecież we mnie też jest Chaos... Tyle Chaosu...
Nie odrywałam od niego oczu, chłonąc każdy ruch i starając się przewidzieć następny. Ale chyba pochłonęło mnie to aż za bardzo, skoro nawet nie wiem, kiedy poczułam ból. Syknęłam - moja krew spływała po ostrzu jego miecza. Otarł ją dłonią, sam się przy tym raniąc. Przez ten czas zdążyłam przywołać moc gwiazd - niewiele mogłam jej zaczerpnąć w tak krótkim czasie, ale wystarczyła, bym mogła rozrzucić ją dokoła przeciwnika. Spora eksplozja nas rozdzieliła, większa niż się spodziewałam. Odbiłam się od ziemi, aby spaść na niego z wysoka, z wyciągniętym mieczem. I nagle silna dłoń chwyciła mnie za ubranie, ciskając mną z powrotem w dół, przy akompaniamencie huku wyładowań. Cudem udało mi się zniknąć w portalu zanim wbił miecz tam, gdzie upadłam. Kiedy pojawiłam się ponownie, dokoła panował całkowity mrok... Być może mój przeciwnik wiedział, gdzie się przeniosę, a może działał instynktownie, w każdym razie tuż przy mnie pojawiła się potężna błyskawica, a za nią kolejna. Uskoczyłam w bok... I uderzyłam o twardą, przezroczystą ścianę. Z niepokojem zobaczyłam, jak Wysłannik staje po jej drugiej stronie, przejeżdżając po niej dłonią i zostawiając smugę krwi... Mojej? Własnej? Nie minął ułamek sekundy, gdy zorientowałam się, że nie mogę zrobić ani kroku. Na jego twarzy pojawiła się koncentracja, w dłoni zaczęło coś migotać. Szklana ściana drgnęła, wywołując takie samo drgnięcie gdzieś w mojej duszy. Błyskawice ciągle szalały, jeszcze groźniejsze niż dotychczas, natomiast ja stałam jak wrośnięta w ziemię, bez możliwości ucieczki... Bez? Być może dałabym radę otworzyć pod sobą portal, ale czy by mnie pochłonął, czy raczej zawisłabym nad nim?
Kto to mi mówił, że każdy atak można obrócić przeciw wrogowi, o ile się wie jak? Mistrz Naendel, a może Xemedi-san? Czy też ja sama w którymś z poprzednich żyć?
Właściwie nic nie ryzykowałam, gdy wkładałam sporo wysiłku w otwarcie portalu wyższej klasy. I udało się! Choć nie ja w nim zniknęłam, lecz właśnie ta przeklęta ściana. Myślałam, że zajmie mi to wieczność, że nie zdążę zanim Wysłannik zakończy swoje zaklęcie...
Skończył...
I w tej chwili przezroczysta tafla pojawiła się tuż przed nim.
Biel. Czerń. Biel. I jeszcze.
Kiedy wreszcie otworzyłam oczy i stwierdziłam, że mogę się ruszać bez ograniczeń, szklana ściana ciągle tam stała. Tym razem doskonale widoczna, bo wyglądała jak spalona. Podniosłam z ziemi Grievance, przymierzając się do ciosu - byłam pewna, że przeszkoda ulegnie mojemu ostrzu - ale coś mnie tknęło i po namyśle uderzyłam rękojeścią. Rozległ się trzask; tafla rozsypała się na drobne kawałki, które zniknęły zanim jeszcze zetknęły się z gruntem.
Mój przeciwnik padł na kolana, wbijając wzrok w ziemię.
- I tu kończy się moje posłannictwo - odezwał się złowieszczym szeptem - Kończ więc, moja droga, kończ.
- Niezły pomysł, bo trochę się już zmęczyłam - odparłam i schowałam Grievance - A może to destrukcyjny wpływ twojej mrocznej duszyczki?
- Dlaczego tracisz czas na dygresje zamiast zrobić to, co do ciebie należy?
- Do tego właśnie zmierzam - stwierdziłam - Bo pragnę wiedzieć, po co zabijasz. Po co istoty mroku sieją destrukcję i Chaos. Zawsze pragnęłam wiedzieć.
Chwila ciszy trwała, zanim Wysłannik podniósł wzrok. Spojrzał na mnie z chłodną uwagą, a potem się uśmiechnął.
- Widziałaś ścieżkę zagłady, którą wydeptałem - rzekł ze śladem ciekawości - Widziałaś zniszczenie i śmierć, którą po sobie zostawiłem. I nie szłaś za mną, by wymierzyć mi karę?
Bez słowa pokręciłam głową.
- Ani by przekonywać mnie, abym tę ścieżkę porzucił?
- To mijałoby się trochę z celem.
- I pragniesz tylko odpowiedzi na pytanie: po co?
- Cóż poradzę - uśmiechnęłam się - Zwykła ludzka ciekawość.
- Na pewno nie "ludzka" - powiedział Wysłannik z drwiną - Jesteś bardziej podobna do mnie niż do ludzi, dlaczego więc sama siebie nie spytasz?
- Jak mam pytać siebie o coś, czego nie rozumiem? - mruknęłam - A w rezultacie wielu moich pobratymców nie rozumie mnie.
- Już dawno mogłaś się więc do nich zwrócić - ciągle patrzył na mnie uważnie.
- Ich pytać nigdy nie pragnęłam.
- I może tak powinno zostać - rzekł - Skoro nie rozumiesz, to być może nigdy się tak nie stanie. Choćbyś szukała odpowiedzi u każdego, kto nie dźwiga ciężaru tego, co nazywają uczuciami...
Przymknęłam oczy, czując napływające wspomnienia.
- Spotkałam kiedyś taką osobę - szepnęłam - Wbrew pozorom, człowieka. I wiesz, im bardziej wracam do niego pamięcią, tym bardziej mi cię żal.
- Żal - powtórzył Wysłannik bezbarwnym tonem.
- Bo przecież i ty nic nie nosisz w sercu... Może poza pragnieniem destrukcji. A co ci pozostanie, gdy już wszystko zginie z twojej ręki?
- Nie musisz mi współczuć - syknął - Co mi po czymś, czego nigdy nie poznam?
- Właśnie dlatego - stwierdziłam łagodnie - Tamten tęsknił do poznania istoty uczuć, choć nie potrafił ich już w sobie wykrzesać; zabito je na zawsze - przyklęknęłam, odgarnęłam mu srebrne włosy z twarzy i pogłaskałam go po policzku - A ty nawet nie masz wyboru.
Podniosłam się i powoli zaczęłam odchodzić.
- Jeszcze ci nie odpowiedziałem.
Zatrzymałam się w pół kroku.
- Chcesz odejść stąd z niczym? Po takiej walce? - zaśmiał się cicho.
- Nie odchodzę z niczym. Zobaczyłam odpowiedź w twoich oczach - westchnęłam - Brzmi ona "nie wiem", czyż nie? Sam tego nie rozumiesz.
- Zatem pewnie jeszcze bardziej ci mnie żal - wycedził - Więc dlaczego mi nie ulżysz i nie zadasz ostatniego ciosu?
Omal się nie roześmiałam. Czyżby ta istota znalazła się o krok od błagania o śmierć?
Niby dlaczego?
- Przecież jeszcze nie dotarłeś do swojego celu - odpowiedziałam - Twoja opowieść nie tutaj się kończy.
Znów ruszyłam naprzód i nie zatrzymując się otworzyłam portal.


Ostatnio zmieniony przez Miya-chan dnia 04-06-2004, 14:30, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Avellana Płeć:Kobieta
Lady of Autumn


Dołączyła: 22 Kwi 2003
Status: offline
PostWysłany: 21-05-2004, 16:39   

No wreszcie się odezwała lurkerka przebrzydła! Niebrzydki tekścik, choć strasznie... Ostateczny. Gdyby był nakręcony jako anime, psioczyłabym na nadmierną podniosłość. Ale to moje skrzywienie zawodowe :)

A dobre pytanie: czy nikt z nowych nie miałby czegoś (nie fanfika!), czym mógłby się tu pochwalić? Bo trochę osób przybyło od czasu, kiedy ten temat ostatnio dawał znaki życia.

_________________
Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Miya-chan Płeć:Kobieta
Aoi Tabibito


Dołączyła: 08 Lip 2002
Skąd: ze światów
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 21-05-2004, 18:30   

Oj tam zaraz lurkerka, ja się wcale nie kryję, tylko przez większość czasu śpię z głową na klawiaturze (i czasami notatkami w łapie) _^_ A jak mi minie nastrój na takie właśnie dziwne scenki, pewnie też sobie trochę popsioczę :> A tak przy okazji... Wieść niesie, że zamierzasz stworzyć OAVkę poświęconą Arensowi w terenie... <demoniczny śmiech>

OK, to może ktoś jeszcze się zdecyduje coś tu wrzucić? W końcu nie można tylko questów pisać, jakaś odmiana się przyda! ;>
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Satsuki Płeć:Kobieta
Fioletowy Płomyczek


Dołączyła: 13 Lip 2002
Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 21-05-2004, 20:26   

jakie to wszystko jest sliczneeeee!! A macie baby przebrzydle, zakompleksilam się przez was ;P Tez bym cos wrzucila ale nie ma, nic nie ma T_T

_________________
Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Miya-chan Płeć:Kobieta
Aoi Tabibito


Dołączyła: 08 Lip 2002
Skąd: ze światów
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 21-05-2004, 20:52   

To niech się coś stworzy, babo prze...urocza :P (a co, ja się wyłamuję >;D)
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Satsuki Płeć:Kobieta
Fioletowy Płomyczek


Dołączyła: 13 Lip 2002
Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 21-05-2004, 21:59   

zeby sie stworzylo trzeba miec pomysl, ja go nie mam ;P

edit

Okej, znalazłam coś. To fragment... listu. I do opowiadań się bynajmniej nie zalicza...


Zapomnisz o mnie kiedyś.
Ludzie zawsze zapominają.
Stanę się odległą, zamgloną myślą.
...Wspomnieniem, mirażem...?
Snem jakiejś pierwszej-lepszej minionej nocy.
Przyjemnym...?
...Mam nadzieję.
A może...
...Może snem nie wartym zapamiętania?

Smutne...

Ja też kiedyś zapomnę.
Wszystkie te moje głupoty, które powymyślałam
pójdą w cholerę razem z formatem dysku D.
Może i dobrze...?
Czy było warto?

...Jak myślisz?

_________________
Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 12 z 24 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 22, 23, 24  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group