Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Opowiadania, fragmenty, diariusze... |
Wersja do druku |
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 22-05-2004, 18:25
|
|
|
A proszę, Warownia OAV na życzenie... Ale więcej nie będzie! I jestem naprawdę okropnie ciekawa, czy ktoś oprócz osób zaplątanych już od dawna w moją opowieść to czyta - i czy z tego da się cokolwiek zrozumieć.
***
- I nie zapomnijcie nigdy o demonach z Czarnej Wyspy! - Arens podniósł głos, otwierając jednocześnie przejście.
Wylądował kilkadziesiąt kilometrów dalej, ale wciąż w tym samym świecie, na jakimś zapomnianym wyżynnym pastwisku. Z westchnieniem ulgi wyciągnął się na trawie. Powinien mniej przebywać w formie materialnej, która to forma domagała się jedzenia i snu. A także mocnej herbaty - ale niestety, najbliższa przyzwoita herbata znajdowała się na Czarnej Wyspie, a on się tam jeszcze nie wybierał. Właściwie nie pamiętał, kiedy przywykł do fizycznego ciała - pewnie miało to jakiś związek z Danfordem i tym, co Danford z niego uczynił.
Danford... Przeklęty Pstrokaty Tancerz. Małgorzata powtarzała mu, że nie ma na to żadnych dowodów, ale mimo to był przekonany, że to właśnie Danford jest odpowiedzialny za wysłanie ich na Wstęgę. Arens wyczuwał jego obecność przez cały czas - zupełnie, jakby ten skubaniec był blisko, za jakąś kotarą, oddzielającą Wstęgę od Gwiaździstych Wszechświatów. Tyle, że tej kotary nie udawało mu się w żaden sposób przebić. Nie mówił o tym nikomu, bo po pierwsze, nie zwykł się zwierzać, a po drugie - uznaliby, że ma jakieś urojenia. Sam zresztą nie był pewien, czy mu się nie zdaje. Może tylko tak przywykł do obecności Danforda, że nie dopuszczał do siebie myśli, że może go nie być?
Nie umiałby powiedzieć, czy nienawidzi Danforda. Gdy spotkali się po raz pierwszy, Danford oznajmił, że będzie jego przeciwnikiem. Nie było w tym nic dziwnego, jeśli stanął po stronie Światła, podczas gdy Arens od zawsze reprezentował Ciemność. Walka z Danfordem była interesująca, nawet jeśli w którymś momencie Arens zdał sobie sprawę, że tamten nie wykorzystuje wszystkich swoich możliwości - i że gdyby to zrobił, Arens byłby bez szans. W trakcie kolejnych walk sam Arens zyskiwał coraz więcej siły i podobało mu się to do chwili, w której zauważył, że zyskuje coś jeszcze. Tak, wtedy mógł znienawidzieć Danforda. Demon z wszczepionymi uczuciami? Gdyby to było takie proste i romantyczne... On po prostu zaczął się stawać inny. Pewnie dlatego polubił materialność i herbatę, stał się "ludzki". Był już dostatecznie potężny, by nikt z jego rasy nie ośmielił się go krytykować. A jednak oprócz tych zabawnych słabostek był jeszcze niepokój, z którym nie umiał dać sobie rady. Niepokój, który po zniknięciu Danforda pchnął go do wędrówki, a w końcu zaprowadził do wrogów, z którymi nie dał sobie rady.
Od kiedy został przebudzony z kryształu, niepokój zniknął i Arens miał wrażenie, że Warownia jest odpowiednim dla niego miejscem. Miał nieograniczone możliwości wędrówki między światami i robił to, z rzadka wracając. Pech chciał, że musiał wrócić akurat przed tą fatalną nocą, gdy rzeczywistość wokoło Warowni przemieniła się całkowicie. Niepokój powrócił, choć nie od razu zdał sobie z tego sprawę. Początkowo składał to na karb nowego świata - nikt nie lubi znajdować się w całkowicie nieznanym miejscu, nie wiedząc nic o panujących w nim prawach i układach mocy. Ale przywykł, a niepokój pozostał. Musiał być związany z nieobecnością Danforda i Arens był ciekaw, czy Pstrokaty Tancerz podobnie odbiera oddzielenie od niego. Czy byli sobie potrzebni? Czy tylko on był potrzebny Danfordowi, do jakiegoś celu, dla którego został stworzony i którego nie potrafił zgłębić?
Nie przejmował się Jubilerami i z lekkim politowaniem obserwował rozpaczliwe zabiegi Kallosa w celu zapewnienia bezpieczeństwa Warowni. Kallos naprawdę miał obsesję, że Małgorzacie coś się stanie... Arens już dawno zrozumiał, że gdyby Jubilerzy chcieli Warownię zniszczyć, zabraliby się do tego zaraz po ich pojawieniu w tych światach. Wyraźnie nie o to chodziło. Warownia była tu potrzebna, jako siejąca chaos i zagładę Czarna Wyspa... Przynajmniej teoretycznie siejąca. Sam Arens nigdy nie przekraczał granic postraszenia mieszkańców mijanych światów. Małgorzacie nie spodobałoby się, gdyby zaczął naprawdę zachowywać się jak demon, zresztą w krzywdzeniu słabych nie było nic ciekawego.
Tak więc w swej wędrówce nie zwracał uwagi na obecność i działania Jubilerów. Szukał zupełnie czego innego. Szukał demonów. Miał nadzieję, że pomogą mu dowiedzieć się czegoś więcej o Wstędze, a przede wszystkim o tym, co Wstęgę otaczało. Nie spodziewał się oczywiście, że będą bardzo chętne do współpracy, niemniej przypuszczał, że uda mu się coś osiągnąć... Pod warunkiem, że cokolwiek znajdzie. To wydawało się nieprawdopodobne, ale nawet tu, w wysokomagicznych światach, stwory nadprzyrodzone były rzadkie i stosunkowo słabe. Nawet bogami nie warto się było przejmować - zresztą z bogami w ogóle nie udawało mu się rozmawiać, nie rozumieli, że może istnieć coś poza ich światem i traktowali go jak rywala na swoim terytorium.
Ale ten świat był... obiecujący. Arens pomyślał, że może jeśli ruszy wzdłuż Naszyjnika tego świata, uda mu się coś ciekawego spotkać. Był już po całej serii skoków - nadal bez rezultatów. Postanowił spróbować następnej, a jeśli to nic nie da, zawrócić na Wstęgę. Podniósł się, zamierzając otworzyć przejście, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Kawałek od niego w powietrzu zmaterializował się skrzydlaty wąż. Był niewielki i słaby, ale otaczała go najczystsza aura Ciemności, jaką dotąd widział na Wstędze. Spróbował do niego podejść, ale wąż zniknął błyskawicznie, by pojawić się ponownie w bezpiecznej odległości. Arens stanął nieruchomo, pozwalając przybyszowi wybadać swoją aurę. Mógł go oczywiście schwytać, ale uznał, że jeszcze zdąży to zrobić.
Wąż zniknął bez uprzedzenia. Arens zaklął - nie zdążył nawet go namierzyć. Jednak zanim zdecydował, co dalej, wąż pojawił się ponownie, tym razem tuż obok niego. Zatoczył w powietrzu koło, otwierając przejście stosowne do wzrostu Arensa. Przejście w świat Ciemności... To mogła być pułapka na nieostrożnego podróżnika, zastawiona przez jakąś istotę, pragnącą przejąć jego moc. Istniał tylko jeden sposób, by się o tym przekonać. Arens wszedł w przejście.
Portal za nim zamknął się bezgłośnie. Stał w wykwintnie urządzonej komnacie, która po bliższym przyjrzeniu się okazała się czymś w rodzaju holu wejściowego. Wąż zniknął, więc pozostało mu tylko ruszyć przed siebie. Mijane pokoje przywodziły na myśl raczej eleganckie salony mieszczańskie, niż wnętrza pałacowe. Były też umeblowane w sposób wskazujący na to, że ich właściciel umie doceniać wygodę. Jedynym, co wyróżniało tę posiadłość, była jednolita czerń wszystkich elementów wyposażenia, od podłóg poczynając, a na wyściełanych kanapach i ozdobnych figurkach kończąc. Źródłem światła były mleczne kule, przypominające niewielkie księżyce, osadzone w bogato zdobionych kandelabrach.
Arens otworzył kolejne drzwi i wyszedł na taras, schodzący do niewielkiego ogrodu, czegoś w rodzaju wewnętrznego atrium z kwietnikami i fontanną. Kwiaty były czarne, a woda w fontannie wyglądała jak atrament. Za sobą usłyszał jakiś ruch. Odwrócił się, nie za szybko, by nie okazać cienia słabości czy przestrachu.
Sądząc po bogatym stroju, miał przed sobą właścicielkę tej posiadłości. Aksamitną czerń jej skóry rozświetlały ogromne, szmaragdowe oczy. Uśmiechnęła się, ukazując bielutkie ząbki... |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
Miya-chan
Aoi Tabibito
Dołączyła: 08 Lip 2002 Skąd: ze światów Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 22-05-2004, 18:55
|
|
|
Jak to więcej nie będzie? Tak perfidnie urwałaś gdy zaczęło się rozkręcać i mówisz, że więcej nie będzie? T_T Nieeeeeeeeeeee T_T |
|
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 22-05-2004, 19:09
|
|
|
Mogę się dołączyć? Mogę? (Rozgląda się, nasłuchuje) Milczenie jest znakiem zgody.
Dziewczyna poczuła na skórze pierwsze krople deszczu. Zaklęła pod nosem i zdjęła cieciwę z łuku. Nie ma chyba nic bardziej bezbronnego, niż łucznik w czasie deszczu. Zamoknięta cięciwa nie nadawała się do niczego. Na szczęście ona nie polegała wyłącznie na łuku. Wyciągnęła miecz z pochwy. Przez chwilę nasłuchiwała, czy ktoś jej nie śledzi. Po kilku minutach uspokoiła się na tyle, by ruszyc dalej. Ale miecza nie schowała. Nie była aż tak spokojna. Zastanawiała się, co zrobić, gdy dotrze na Wzgórze. Dopóki była w lesie, mogła liczyć na to, że jej nie zauważą, ale na otwartej przestrzeni Wzgórza... Nawet w lesie nie mogła być pewna swojego bezpieczeństwa. Ognistorude włosy - spadek po matce - widać było dość wyraźnie na tle drzew. Ale na razie nie powinna wybiegać myślami tak daleko naprzód. Na razie musiała dotrzeć na skraj lasu. Nagle wyczulony słuch zarejestrował jakiś szelest. Dziewczyna znieruchomiała. Przez dłuższą chwilę nasłuchiwała, nie odważywszy się nawet oddychać. W końcu pojawił się ten, kto spowodował jej niepokój. Wiewiórka. Mała, ruda wiewiórka. Odetchnęła cicho. Chciała już postawić następny krok, jednak nie zdążyła. Nie wiadomo skąd rzuciło się na nią trzech mężczyzn. Pewnie liczyli na element zaskoczenia... Ale ona nigdy nie dałaby się zaskoczyć. Efektownym, szerokim cięciem rozpłatała brzuch jednego z mężczyzn. Błyskawicznie odskoczyła unikając ciosu. Dłonią odrzuciła włosy opadające jej na twarz. Dokładnie przyjrzała się napastnikom. Obaj, bo tego, który właśnie konał, nie liczyła, byli podręcznikowymi modelami najemników. "Dobrze, skoro chcą walki, bedą ją mieli. Zapamiętają sobie, że nie zadziera się z Mayą Łuczniczką!" Jeden z napastników zaatakował ją, ale była szybsza. Przykucnęła, unikając ciosu i wbiła miecz pod żebra mężczyzny. Nie zwróciła uwagi na krew, która trysnęła jej na twarz. Wyszarpnęła miecz i odepchnęła kopniakiem ciało mężczyzny. Spojrzała na ostatniego wyzywająco.
- Chcesz do nich dołączyć?
Najwyraźniej nie chciał.
- Zapłacisz nam za to smarkulo! - krzyknął jeszcze, zanim zupełnie straciła go z oczu. Mogła go zabić, ale nie chciała. Dość już śmierci na dzisiaj. Spojrzała w milczeniu na wiewiórkę, która, nie wiedzieć czemu, nie uciekła. Zwierzątko świdrowało ją wzrokiem.
- Zdrajczyni. - powiedziała cicho dziewczyna i ruszyła swoją drogą. Cały czas podążała w stronę wyznaczonego sobie celu. W stronę Wzgórza Anioła Śmierci, zwanego w skrócie Wzgórzem. I nic, ani nikt nie mógłby jej w tym przeszkodzić. Chyba, że sama śmierć. Ale w końcu szła jej na spotkanie. I doskonale o tym wiedziała.
Okej, to jest takie dziwne coś, bo mi się nudziło... Bohaterkę znam doskonale, więc z tym nie bedzie problemu. Może kiedyś będę to dalej ciągnąć... |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 22-05-2004, 20:24
|
|
|
<szuka wędki z błystką>
Mai, ależ pisz, proszę bardzo! Jak niektórzy pamiętają z samych moich początków na tym forum, moim hobby jest łowienie osób, które mają jakieś historie do opowiedzenia. A sądząc po odzewie, nie tylko moim... |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
Miya-chan
Aoi Tabibito
Dołączyła: 08 Lip 2002 Skąd: ze światów Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 22-05-2004, 20:37
|
|
|
Oj, nie tylko, nie tylko! Dobra opowieść nie jest zła... ;D Mai, pisz, a nuż się jeszcze ktoś skusi... *___*
Avellano, więcej!!! OAVka nie może mieć 1 odcinka! Choć możesz go oczywiście tak ze 3 razy wydłużyć i zrobić KINÓWKĘ... :>>>>>> |
|
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 22-05-2004, 21:46
|
|
|
Mai - bardzo fajnie sie to zapowiada!
Aveee... OAVki rzeczywiscie powinny trwac duuuuzo dluuuuzeeej ^____^ |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Ryuzoku
Dołączył: 22 Cze 2003 Status: offline
|
Wysłany: 22-05-2004, 21:53
|
|
|
jeszcze co do OAVki Warowni ^_^
to Avellano zrozumieć się da całkiem sporo i lektórka fajna, ale mogła by być ciutkę dłuższa bo dla mnie kończy się jak dobry film w televizji przerwany w kulminacyjnym momęcie reklamą^^"
i czemu nie będzie już więcej?a weisz że zazwyczaj serie OAV mają po trzy odcinki?:> |
|
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 22-05-2004, 22:51
|
|
|
Mai - fajne, prosimy o jeszcze! :)
Droga Avellano, sądzis, że się tak łatwo wywiniesz? :> Wiedziaaaałam, że pomysł się spodoba, wszyscy lubimy Arensa! :P OAVka powinna mieć MINIMUM 3 odcinki, jak powszechnie wiadomo - i tego się będziemy trzymać. Narobiłaś nam smaka, to teraz będziemy Cię gnębić. BUAHAHAA!
Ludzie, pisać, ja jestem zawodowym czytaczem i cierpię na brak materiałów! :> |
_________________
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 23-05-2004, 11:26
|
|
|
Jak narazie tonie jest OAV-ka! Jak na mnie to co najwyżej trailer! |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 23-05-2004, 11:29
|
|
|
hmm.. Zeg ma calkowitą rację ^^'''. A jak jest trailer to i "film" wlasciwy byc musi! ^____^ |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
coyote
prof. zombie killer
Dołączyła: 16 Kwi 2003 Skąd: the milky way Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 23-05-2004, 12:06
|
|
|
Dobra,to i ja wrzucam to, co ostatnio mi się pisać zachciało i co po głowie mi chodziło... Cóż, wątpie, czy komuś się to spodoba, bo bardzo chaotyczne i wogóle, ale po prostu jest to wyrwana z kontekstu część całości, której nigdy nie będzie. Dla fanów Alicji w Krainie Czarów i innych dziwadeł w sam raz.
--
Była martwa. Tak bardzo, że bardziej martwym być się nie da.
Lord Croisack mógł się wgapiać w tą kobietę i wgapiać, ale nic ciekawszego oprócz martwoty by nie zauważył. Podrapał się po głowie, zapominając, że w ten sposób odpadają mu fragmenty bandaża, oparł się o biegnącą ścieżkę i postanowił się odezwać.
- No i co? - przy okazji nawet zapomniał o swoim francuskim akcencie. Francuzem co prawda nie był, ale lubił się za niego uważać. Co prawda nie miał pojęcia czy we Francji faktycznie byli lordowie, ale kogóż to obchodziło... tym bardziej tutaj?
Jego towarzyszka siedziała na lewitującym po pomieszczeniu oku wielkości piłki do kosza, machała ostentacyjnie nogami i wypuszczała z ust wyimaginowany, papiersowy dym. Oczywiscie, na początku był wyimagowany, w chwili, gdy go wypuszczała, stawał się takim naprawdę. Wpatrywała się w Lorda Croisacka swymi czarnymi, bezdennymi oczyma. Podobno nie zawsze miała takie. Podobno dopiero po Przemianie takie się zrobiły. Ale kogóż to obchodziło... tym bardziej tutaj?
Wampirzyca zeskoczyła z oka, kopnęła przebiegającą obok szłapę i mruknęła:
- No i nic. Wracamy.
- No ale...
- Żadnych ale, zmumifikowany biznesmenie - oznajmiła tonem nie zgłaszającym sprzeciwu, szarpiąc go za jeden z wystających zza rękawa pasiastego garnituru i ciągnąc za sobą. Zresztą, tylko wariat sprzeciwiałby się takiej.
- Ale ona jest martwa - przeszedł przez dziurę w rozwalonej ścianie, jak sobie tego życzyła.
- Welcome to the Neitherworld, luv', powiedział - mruknęła, nie patrząc na Lorda Croisacka - Tylko Śmierci tu nie uświadczysz, bo jako jedna z Nieskończonych ma ciekawsze rzeczy do roboty... No cóż. ON to rozgryzie.
Wskoczyli na przelatującego właśnie Konika na Biegunach.
- Te, Vampee - odezwał się jak nie przystało na lorda - Ale co my mu właściwie powiemy...?
Wampirzyca - nazywana przez niego Vampee, gdyż tylko jedna osoba mogła używać jej prawdziwego imienia - przymknęła powieki. Nie chciała okazać, jak bardzo jest przerażona perspektywą spotkania ze swoim Panem i Władcą. Cały jej image zaraz by upadł.
- Martwa, mówisz. - diablo granatowe oczy zwęziły się w cienkie kreski. Lord Croisack, jak zawsze w jego obecności, drgnął ze strachu, błagając wszystkich znanych mu Nieskończonych, by jego gniew nie był zbyt potężny. Całe szczęście, Kirai wpatrywał się wyłącznie w wampirzycę.
Żeby podnieś efekt swojego gniewu, wzniecił ogień za swymi plecami, pozwolił, by wiatr manipulował jego włosami, by czarny, skórzany płaszcz powiewał. Przenosił pełen pogardy wzrok to na nią, to na niego.
- I wy.
Wampirzyca i Lord Croisack podskoczyli jak oparzeni.
- Dupki jedne. Do głowy wam nawet nie przyszło, by jej ciało tu przynieść??!?!?!?!?! - grom z brunatnego nieba gruchnął tuż obok nich. Odskoczyli oboje, padając na fragment skały.
- Czy wy wogóle zdajecie sobie sprawę, ile mógłbym się dowiedzieć z jednego, martwego ciała? Że nie wspomnę, jak bardzo użyteczny mógłby być jej organizm? - mówiąc te słowa, poraził jeszcze raż każdego gromem i odwrócił się powoli, jak każdy Mroczny i Tajemniczy. Wolnym krokiem zaczął się oddalać, czując z satysfakcją, jaki to postrach wzbudził u swoich podwładnych.
- Trzeba było samemu pójść - mruknęła wampirzyca.
- Co powiedziałaś?
Przełknęła ślinę.
- N..nic...
- Świetnie, Andatorioth. - najwyraźniej znudziło mu się efekciarstwo, bo darował sobie ogień, wiatr i wszelkie inne efekty przyrody. Spojrzał na nią beznamiętnie i na jego twarzy pojawił się bardzo złośliwy uśmiech. - W takim razie znajdź sposób, żebym dostał tam się w przeciągu dziesięciu sekund. I dziękuj Nieskończonym, że nie będziesz moim środkiem transportu.
Gdy stawili się na miejsce - tu bardzo pomocny okazał sie cerberiusz - nawet Kirai musiał przyznać, że oprócz coraz bardziej gnijacego ciała nie ma w nieżywej kobiecie nic ciekawego. Nawet nie była Niedokońca Istniejącą, lecz po prostu leżała i gniła.
- Cholera.
Wampirzyca uśmiechała się z triumfem. Zaraz ten triumf przypłaciła podpalonymi włosami.
I wtedy Kirai dostrzegł coś, co pomogło mu nie stracić twarzy. Co spowodowało pojawienie się na jego twarzy maniakalnego wręcz uśmiechu. Coś, co w jednej chwili zagroziło istnieniu całego Neitherworldu jak się patrzy. Coś, co szczególnie groziło, gdy znalazło się w rękach istoty, która istnieje jednocześnie w dwóch światach.
Czyli Kiraia właśnie.
- Lustro - powiedział cicho, oblizujac wargi. Vampee powędrowała za jego spojrzeniem i wytrzeszczyła czarne oczy.
- Niemożliwe...
Lustra, jako narzędzie do przenoszenia się ze światów do Neitherworldu, od niepamiętnych już czasów było zakazane. Neitherworld sam w sobie był spełnieniem wszystkiego, co chaotyczne, i tylko rodowici mieszkańcy umieli się w tym świecie zorientować - a gdyby tak zaczął się zalew nieznanych Neitherworldowi istot, albo, co gorsza, ludzi, przyciąganych przez nieskończone możliwości tego świata?
- Tutaj wszystko jest możliwe...! - zaniósł się maniakalnym śmiechem.
Wyciagnął dłoń w stronę gładkiej powierzchni.
Pora na spotkanie, panie Kirai, zaśmiał się w myślach. Zobaczymy wtedy, który z nas zostanie Inner. |
_________________ I used to rule the world
Seas would rise when I gave the word
Now in the morning I sweep alone
Sweep the streets I used to own |
|
|
|
|
Miya-chan
Aoi Tabibito
Dołączyła: 08 Lip 2002 Skąd: ze światów Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 23-05-2004, 14:13
|
|
|
I Ty nadal myślisz, że ja Ci pozwolę nie napisać dalszego ciągu? :> Zdecydowanie domagam się więcej Inner Kiraia!!! >:P A poza tym opowieść ma swój klimat, który mi bardzo podchodzi... |
|
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 23-05-2004, 20:01
|
|
|
Ładny kwiatek, Ave ^^. A ja postanowiłam kontynuować. Mogą być drobne problemy z wielkimi literami, bo mi shift nawala.
Deszcz rozpadał się na dobre. Po długiej podróży dziewczyna dotarła do celu swej wyprawy. Wzgórze Anioła Śmierci... Dawniej było świadkiem radosnych wydarzeń, ale dokładnie sześć lat temu... Sześć lat... Sześć długich, samotnych lat. Niektórzy zdążyli już zatrzeć w swej pamięci widok tamtych dni. ale nie ona. choć miała wtedy tylko dziesięć lat i nie uczestniczyła bezpośrednio w tamtych wydarzeniach doskonale pamiętała wszystko. Wzgórze Kapłanki. Tak się wtedy nazywało to wzgórze. A potem wybuchła wojna domowa. i w czasie Wielkiej Bitwy Żywiołów wzgórze zasłużyło na swoją nową nazwę. Krew, którą pochłonęła wtedy ziemia, do tej pory nie wywietrzała. dziewczyna wspinała się powoli na Wzgórze. Gdy dotarła na szczyt jej oczom ukazał się monolit. wielki, biały kamień mający upamiętniać bohaterską śmierć ludzi poległych na tym wzgórzu. Imiona wyryte na pomniku, a obok nich płaskorzeźby obrazujące ich twarze. dziewczyna w milczeniu czytała imiona ludzi, których przecież kiedyś dobrze znała. Elena Czarodziejka, Sylia Pani Zwierząt, Arisa zwana Ostrzem Płomieni, Coen Podróżnik, Taro Łucznik. Nieco niżej wyryto imię Dana Wojownika i Mirandy zwanej Piątą Gwiazdą. Miranda nie zginęła tutaj, ale zniknęła, gdy dowiedziała się o śmierci tych osób. Nikt nie widział jej od tamtego pamiętnego dnia sześć lat temu. a Dan... Z Danem była już nieco inna historia... W pewnym sensie to on doprowadził do wojny... ale już dawno przebaczono mu to. Bo wszyscy wiedzieli, że był wtedy opętany. Wszyscy znali też imię siły, która go opętała. I to właśnie ją przeklinano na wspomnienie tamtej wojny. dziewczyna dotknęła delikatnie płaskorzeźby przedstawiającej zbrojmistrzynię Arisę. Rudowłosa trzydziestoparolatka z wiecznym uśmiechem na twarzy. Mawiano o niej, że w jej duszy drzemie ogień, który widać było w jej oczach. to właśnie dlatego nazywano ją Ostrzem Płomieni. obok niej widać twarz jej męża - Coena Podróżnika. Wesoły blondyn kochający podróże i dobrą zabawę. Tak mówili o nich ci, którzy o nich słyszeli. ale dziewczyna wiedziała o nich zdecydowanie więcej... Przytuliła policzek do monolitu. Łza zmieszała się z deszczem.
- Mamo... tato... - wyszeptała cicho dziewczyna pozwalając sobie na cichy szloch. Czy warto było ryzykować życie by tu dotrzeć? Warto było! Bo tu drzemały wspomnienia... Tu leżeli ludzie, którzy za swe marzenia oddali życie. A teraz ona musiała być gotowa na to, by oddać swoje młode życie za to, w co wierzyła. Otarła łzy wierzchem dłoni. Nie mogła się poddać. Tak jak nie poddali się jej rodzice i ich przyjaciele szesć lat temu. Obok monolitu poruszyło się małe zwierzątko. Wiewiórka.
- Szłaś za mną, zdrajczyni? Lepiej się schowaj, taki deszcz...
Dziewczyna nie zdążyła dokończyć myśli. Przed sobą spostrzegła uzbrojonego mężczyznę, który raczej nie miał przyjaznych zamiarów.
- twoja obecnoś przynosi mi pecha, zdrajczyni.
- Witaj. - odezwał się mężczyzna. - czy mam przyjemność z...
- Jestem Maya. - przerwała mu dziewczyna - Maya Łuczniczka, zwana również Łyżwiarką, córka Arisy zwanej Ostrzem Płomieni i Coena Podróżnika. i coś ci powiem. Jestem godnym dzieckiem, swoich rodziców...
Bracie. |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 23-05-2004, 20:31
|
|
|
Vanny - masz to pisac!!! *_____*
Mai - dlaczego mi sie to kojarzy ze Wsgorzem Sodden z Wiedzmina? ^^" |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|