[kic]

Ze wszystkich czterech (co się stało z kultywowaniem zwyczajów?) bramek najbardziej kusząca jest trójka. Obecnie tego typu maskotki są dość miłym akcentem. To kiedy mi przyślesz? Nie możesz, oh... no trudno się mówi. W takim razie zmuszony jestem wybrać bramkę numer pięć:
"Przedstawienie własnego zdania dotyczącego programu nauczania."

To tak ogólniej, a poniżej specjalna łopatologia dla Vodha (i osób, które nie potrafią zrozumieć sensu moich słów inaczej niż Vodh):

Spoiler: pokaż / ukryj

"System edukacji powinien skupić się bardziej na przygotowywaniu młodzieży do życia i uczyć ich więcej praktycznych rzeczy."

Swoją drogą Vodh, jesteś bardzo bezczelny i niekulturalny. Jak można w tak prostacki sposób wmawiać swoje chore przepuszczenie innym jako ich własne? Naprawdę spodziewałem się po Tobie nieco więcej taktu. Szczerze mnie zawiodłeś...

EDIT:

[Morg]

[Sasayaki]

(W życiu nie widziałam żeby temat urósł do 20 stron w 1 dzień... niezwykłe)

Ekhem, a ja powiem tak: w szkołach nie uczą matematyki. Z grubsza można to nazwać rachunkami, dla prawdziwego matematyka 2+2 tylko czasami daje cztery, a trójkąty mogą mieć dwa kąty proste.

Uważam że to czego nauczają na matmie jest tym minimum, które człowiek powinien opanować. Nie wiem jak można bez tego normalnie funkcjonować.

Co do samego pomysłu "dwie pały- nie jest źle" to jest to szczyt głupoty, nie widzę w tym najmniejszego sensu, a tłumaczenia typu "bo ja jestem humanistą" nie są wystarczające. Z faktu, że ktoś jest genialnym polonistą nie wynika że wolno mu nie umieć przeliczać procentów, a z tego że jest przyszłym lekarzem, iż może nie wiedzieć kiedy wybuchła druga wojna światowa. Mnie osobiście czwóra z matmy nie przeszkadzała zdawać rozszerzoną maturę z historii. Choć może ja nie powinnam być przykładem bo nie jestem ani ścisłowcem, ani humanistką.

[s3shir0]

Pozwolę sobie dodać jedno. Jeśli się nie mylę to w Niemczech nie zdaje się za dwie albo trzy piątki czyli nasze dwóje.

[Morg]

A czego ma to dowodzić?

[s3shir0]

Głupie pytanie. Szybkie porównanie z zachodem na tle, którego wypadamy źle a nawet tragicznie. Sto lat za murzynami.

[Velg]

... yyyy?

1. Na jakiej zasadzie? (... bo wizja surowość jest proporcjonalna do jakości mnie nie przekonuje; co więcej, cała nauka w liceum była sponsorowana przez coś dokładnie przeciwnego)
2. ... i czy jesteś pewien, że skala niemiecka pokrywa się z odwróconą skalą polską? (bo fakt, Niemcy mają odwrócony system ocen - ale to nie znaczy, że piątkę równie trudno/łatwo dostać, jak naszą dwójkę)

[Lila]

Lekko z lenistwa, a może bardziej z niezbyt dużego zainteresowania tematem przeczytałam tylko kilka ostatnich postów. Niestety nie wiem jak do końca wygląda aktualnie edukacja i system oświaty w Polsce, gdyż od kilku ładnych lat mieszkam w Anglii a ostatnia zdaną przeze mnie w Polsce szkołą było gimnazjum. Wiem za to, że np. w brytyjskim high school nie ma możliwości nie zdania, a przynajmniej nie słyszałam jeszcze o przypadku żeby ktoś nie zdał do następnej klasy za oceny.

Sama zaś nauka wygląda trochę inaczej. Uczniowie na starszych rokach wybierają sobie pakiet tematyczny, nie mają obowiązku nauki wszystkich dostępnych w szkole przedmiotów tak jak w Polsce, gdzie musimy brać Pełen Pakiet bez pytania, czy chcemy tego czy nie.

[Costly]

To jest właśnie system brytyjski o którym na początku wspominałem jako dużo lepszym rozwiązaniu niż widziany u nas. Choć może precyzyjniej byłoby powiedzieć "angielski", bo już w Szkocji wygląda to trochę inaczej - wyspiarze muszą się między sobą różnić, albo będą chorzy.

[Vodh]

Niestety końcowym produktem tego systemu są między innymi ludzie, którzy matematyki potrzebując na studiach, nie radzą sobie z nią kompletnie. I przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy, bo matematyki znać nie musieli tak naprawdę nigdy, kompromitują się na prawie każdym kroku. Sprawę uatrakcyjnia fakt, że na matematyce oprócz liczenia uczy się także logicznego i abstrakcyjnego myślenia, które jest zdecydowanie potrzebne. Poza tym bądźmy szczerzy, człowiek dla którego koncepcja zmiennej (czyli "a co tam robi ta literka w tamtym równaniu?) jest czarną magią nie jest przygotowany do studiowania finansów. I okej, uczelnia jakoś sobie z tym radzi, organizując dla takich ludzi osobne moduły w których wszystko jest wyjaśniane od podstaw, ewentualnie w ostateczności oblewając ich i dając im możliwość nauczenia się tej matmy jeszcze raz, ale nie we wszystkich wypadkach zdaje to egzamin i uważam, że nauka potrzebnych do dalszego funkcjonowania podstaw powinna przypaść w udziale liceum, a nie uczelni wyższej.

[Grisznak]

Poza tym, z tego co słyszę o brytyjskich znajomych, tamtejszy system jest generalnie z jednej strony mocno archaiczny (niesamowicie kosztowne mundurki, wysokie czesne i inne elementy elitaryzmu), z drugiej nastawiony na niezbyt wysokie wymagania natury intelektualnej. Bardziej liczy się dyplom i nazwa szkoły niż faktyczna wiedza.

Generalnie, system edukacji winno oceniać się po owocach. A tutaj sprawa jest prosta - kto ma najwięcej nobli, patentów naukowych, wynalazków i odkryć? Gdzie rozwija się nauka? W Stanach...

Poza tym, z tego co słyszę o brytyjskich znajomych, tamtejszy system jest generalnie z jednej strony mocno archaiczny (niesamowicie kosztowne mundurki, wysokie czesne i inne elementy elitaryzmu), z drugiej nastawiony na niezbyt wysokie wymagania natury intelektualnej. Bardziej liczy się dyplom i nazwa szkoły niż faktyczna wiedza.

Generalnie, system edukacji winno oceniać się po owocach. A tutaj sprawa jest prosta - kto ma najwięcej nobli, patentów naukowych, wynalazków i odkryć? Gdzie rozwija się nauka? W Stanach...

[Costly]

W wypadku wystawiania takich ocen uwzględniłbym proporcje - a także to jaki procent odkryć, patentów i wynalazków, które stworzono na terenie USA dzięki ich wsparciu powstaje przez ludzi, którzy edukację swoją zdobyli w USA.

Szkoły w USA to w ogóle ciekawy temat - tam faktycznie widać, że na studia idą ci, co chcą. Bo dostać się na nie bez chęci popartych pracą nie sposób. Co innego skończyć liceum - swojego czasu znajomy w wieku licealnym wyjechał do USA. Tutaj, głównie z powodu swojego lenistwa, ledwo przetaczał się z klasy do klasy, a tam nie zmieniając zwyczajów spokojnie plasował się w okolicy średniej klasowej. Przeskok w poziomie między szkołą średnią, a uczelnią wyższą jest kosmiczny (z pominięciem słynnych prywatnych szkół średnich na tych terenach).

Tak czy inaczej jakie sposoby by do tego nie zmierzały, to efekty przemawiają za nimi.

[BOReK]

... To zjawisko naprawdę nie jest obce polskim uczelniom, Vodh, sam teraz to widzę.

Poza tym naszła mnie taka prosta myśl - jeżeli program jest do niczego, to może faktycznie dobrym pomysłem będzie brak absolutnego wymogu poznania go w całości? :D

Dobra, żarty na bok. Odstawmy przede wszystkim problem niektórych durnych nauczycieli (skoro już parę osób wspomniało o takich), bo tego nie rozwiązuje się obniżając poprzeczkę, tylko dobrze dobierając pracowników. Rozumiem dążenie do pewnej specjalizacji na zasadzie "i tak nie będe fizykiem, więc na co mi to", ale jeżeli człowiek po maturze nie wie jakie studia wybrać, to jakim cudem swój kierunek życiowy ma znać człowiek znacznie młodszy? Poza tym istnieją przecież technika zawodowe (chyba tak to się jeszcze nazywa), istnieją lica i klasy profilowane, więc czemu niezdecydowani idą na kierunek ogólny i narzekają, że jest u nich za mało tego, a za wiele tamtego? Kierunek ogólny (liceum ogólnokształcące?) ma poszerzać horyzonty po troszku w każdą stronę i idąc tam człowiek musi mieć tego świadomość. Może faktycznie dobrym pomysłem będzie stworzenie liceów nicnierobienia, gdzie człowiek sobie wybierze przedmioty i je zaliczy (albo nie), ale nie należy nimi zastępować normalnych.

Grisznak - od momentu wręczenia prezydentowi USA Nobla nagroda ta przestała być chyba jakimś wyznacznikiem poziomu... Poza tym jakie nakłady, taki wyniki.

[Morg]

[Grisznak]