Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Ale miałem piękny sen... |
Wersja do druku |
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 16-08-2010, 16:47
|
|
|
...
Śniło mi się, że mam już licencjat, i przydałoby się dorobić magistra. Z parzenia herbaty (!). Największym moim życiowym problemem był brak kasy na odpowiedni serwis do herbaty, bo miałam same niepozbierane resztki, a moim wielkim marzeniem był czarny w malutkie białe kropeczki. Sen obejmował kombinowanie, skąd by tu wziąć taki zestaw - o ile pamiętam, obejmowało to dogadywanie się z obsługą jakiegoś cmentarza, pewnie na takiej samej zasadzie, jak pozyskiwanie czaszek przez studentów medycyny, ale pewności nie mam, bo ta akurat część szybko wyleciała mi z głowy. Ale ta rozpacz, że mnie nie stać na serwis do herbaty... >.>
Don't ask. Też nie rozumiem. |
_________________
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 19-08-2010, 08:51
|
|
|
Śnił mi się doktor House, który próbował powstrzymać ludzi kradnących ciała. Robili to kładąc ci rękę na czole i wyrzucając twoją duszę na zewnątrz. House na wózku inwalidzkim, razem z Arakawą Hiromu, przemierzał nocą las w poszukiwaniu ludzi, którzy uciekli złodziejom. Po znalezieniu kilku usiedli przy stole (wciąż w lesie) i omawiali strategię. Potem House wziął mnie (skąd się tam wzięłam, nie mam pojęcia...) i powiedział, że będzie mnie pilnował. Zabrał mnie do jakiegoś dziecięcego pokoju i kazał spać. Gdy wstałam z łóżka, okazało się, że w tym domu odbywa się zjazd rodzinny i rozdają szczeniaki. Wybrałyśmy z siostrą jednego, po czym błagałyśmy mamę by pozwoliła go zatrzymać, a ona jak zwykle się nie zgodziła... koniec. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Tren
Lorelei
Dołączyła: 08 Lis 2009 Skąd: wiesz? Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 19-08-2010, 11:23
|
|
|
Mnie się dzisiaj śniły wakacje życie... wyjechałam z kimś na jakąś działkę, gdzie mieliśmy jakiś domek połączony z takim dużym namiotem. Najpierw mieliśmy straszną pogodę, rozbijaliśmy ten namiot gdy strasznie wiało, a później była chyba nawet burza. Gdy pogoda się poprawiła przyszła dwójka złodziei, którzy chcieli zwędzić mi laptopa, a ponieważ akurat przyłapałam ich na tym to przyszpili mnie stołem do ściany... nad drzwiami. Nie pytajcie jak. Na szczęście zaczełam wołać pomocy i ta osoba z którą mieszkałam i jeszcze ktoś przybyli na miejsce przepłaszając złodziei, którzy praktycznie rozpłynęli się w powietrzu. A ja dostałam ochrzan, że przywiozłam ze sobą taką wartościową rzecz, bo aż się prosi o kradzież ==". Ostatnią pechową rzeczą było nagłe pojawienie się takiego dziwnego psa, z którym coś było wyraźnie nie tak (on mruczał!). Próbując go jakoś powstrzymać przed wejściem na podwórko zostałam pogryziona. Pies miał wściekliznę. |
_________________ "People ask me for advice all the time, and they ask me to help out. I'm always considerate of others, and I can read situations. Wait, aren't I too perfect?! Aren't I an awesome chick!?"
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 19-08-2010, 16:48
|
|
|
Najpierw śniło mi się, że jestem jakimś ekscentrycznym arystokratą, który żyje w pisanych przez bliżej nieokreślonego autora książkach - ale autor bardzo zdecydowanie nie miał tam nic do gadania, chyba trochę się mnie bał. Zabawa polegała na tym, że miałem cztery tomy do dyspozycji, w każdym akcja ruszała od początku, a do wesołej gromadki w jakiś sposób wplatałem kolejnego mordercę. Główna akcja snu działa się w czwartym tomie, kiedy rozmawialiśmy z dwoma z morderców (nie wiem co się stało z pozostałymi dwoma, ale ci z którymi rozmawiałem zostali zaproszeni w dwóch ostatnich tomach) o tym, jak ładnie rozwijała się historia z książki na książkę i że w zasadzie w czwartej mamy taki klimat, że policja się boi w okolicę w ogóle zapuszczać, więc nawet nie trzeba się wymiarem sprawiedliwości przejmować. Klimat faktycznie był miażdżący, a mordercy co najmniej epiccy.
Potem sceneria się zmieniła z ogarniętego burzą południa Ameryki Północnej w czasach kolonialnych na scenerię dzienną i współczesną, kiedy to wtopiony w tłum gapiów podążałem za jakimś bliżej nieokreślonym wariatem-mordercą, który zdążył zabić jedną osobę i szukał kolejnej ofiary. Morderca był w przeciwieństwie do poprzednich dość nieporadny i wyraźnie działał pod wpływem emocji, więc udało nam się go dość szybko złapać. Trochę mnie to zirytowało, więc najzwyczajniej w świecie cofnąłem czas do chwili sprzed pierwszej zbrodni, znalazłem drania, obezwładniłem i zabrałem mu taki dłuuuugi pilnik do drewna którym zabijał - już wtedy wiedziałem, kto jest moim celem. Pierwsze trzy ofiary padły bez najmniejszego problemu, ale ludzie też już się zorientowali kto jest celem mordercy (w trwającej obecnie alternatywnej wersji rzeczywistości w sumie moim celem) więc spotkaliśmy się w pół drogi ja i tłum gapiów prowadzony przez policjantów - mocno surrealistyczna scena. Udało mi się w tłum wmieszać, po czym konsekwentnie przesuwając się na czoło grupy dopadłem nieco zaskoczonej ofiary numer cztery i z uśmiechem triumfu wbiłem jej pilnik parę razy w plecy po samą rączkę - policja i gapie jęknęli z zawodu, że nie udało im się mnie powstrzymać i sobie poszli. Pamiętam uczucie które towarzyszyło mi po skończonym cyklu morderstw.
Sponsorowane przez morderców i liczbę "4" sny zostawiły po sobie całkiem ciekawy posmak, chyba jeszcze nigdy tak nie miałem. Trochę creepy. |
_________________ ...
|
|
|
|
|
JJ
po prostu bisz
Dołączył: 27 Sie 2008 Skąd: Zewsząd Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 30-08-2010, 10:10
|
|
|
O bu.
Miałem sen jenoci, wystąpiły m. in. Meru, Mono i Moe-chan, ale z fabuły zapamiętałem tylko jeden wątek poboczny:
Oddział rewolucjonistów pod wodzą Ysena planował zamach stanu. W tym celu przebierali się za pracowników remontowych i kradli klamki w mojej okolicy. Brali tylko te od zewnętrznej strony drzwi. Nikt nie chciał mi wytłumaczyć, w jaki sposób pomoże to ich Słusznej Sprawie. |
_________________
|
|
|
|
|
JJ
po prostu bisz
Dołączył: 27 Sie 2008 Skąd: Zewsząd Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 31-08-2010, 15:03
|
|
|
Kolejny sen, który udało mi się w miarę szczegółowo zapamiętać.
Zaczęło się od wyjścia bodajże z Mono na koncert związany ze szkołą mojej siostry. Zdziwiłem się, bo przy fortepianie siedziała moja znajoma z liceum i stroiła skrzypce. Po wypytaniu publiczności okazało się, że miała być akompaniatorką... i grać na skrzypcach jednocześnie, bo skrzypek zachorował. Zerknąłem na zegarek i stwierdziłem, że musimy się zmywać, bo dokądś bardzo nam się śpieszy (a koncert nawet nie zdążył się zacząć! bardzo chciałem zobaczyć, jak dziewczyna poradzi sobie z graniem na dwóch instrumentach jednocześnie - niektórzy sądzili, że na czas występu wyrosną jej dodatkowe ręce). Mieliśmy jeszcze dwie Bardzo Ważne Sprawy do załatwienia.
Pierwszej nie pamiętam, ale drugą okazał się wyjazd na wakacje nad zupełnie losowe jezioro. Tam na pojedynek szermierczy wyzwał mnie dziwny facet o bardzo romantycznym usposobieniu, miało to coś wspólnego z tym, że zraniłem jego wrażliwą duszę. Czy coś. Walka odbyła się na plaży i była bardzo nudna, pamiętam, że w wolnej ręce trzymałem książkę (Pratchett jakiś) do której od czasu do czasu zerkałem i parskałem śmiechem, co mocno przeszkadzało szermierzowi-romantykowi. Trzymał mnie na dystans i zamiast walczyć opowiadał o tym, jak bardzo właśnie go uraziłem. Trwałoby to bardzo długo, gdyby z wody nie wyłoniła się nagle grupka murzynów (wyszła, nie wypłynęła - wyglądało to tak, jakby zrobili sobie spacerek po dnie). Patrzyli na nas przez chwilę, po czym wyszli na ląd i zniknęli gdzieś w krzakach.
Znienacka pojawił się Vodh i powiedział, że musimy iść - nie sprecyzował dokąd. Po drodze opowiedział mi pradawną legendę o ryboludziach z jeziora i wspomniał o swojej teorii, że wodno-lądowi murzyni to dzieci ze związków ryboludzi z mieszkańcami okolicy. Dotarliśmy do jaskini, w której było trochę wody - Vodh wskoczył na główkę, ja za nim. Kiedy wypłynąłem, okazało się, że jesteśmy zamknięci w zalanej prawie do sufitu windzie. Jakoś się stamtąd wydostaliśmy, ale w wyniku tej przygody zacząłem telepatycznie odbierać myśli jakiejś starszej kobiety narzekającej na swoje małe dzieci. Poza tym okazało się, że jesteśmy spory kawałek drogi od ośrodka. Pobiegłem, po drodze mijając scenerie które kojarzyłem z innych moich snów i Crofesimę, która przefarbowała włosy na blond, ogólnie wyładniała, a do tego miała zajedwabiście wielki kaptur (mogłem się pod nim schować jak pod parasolem). Minąłem ją i życzyłem powodzenia w czymkolwiek co tam ma w planach
Sen skończył się powrotem do ośrodka - w barze odebrałem klucze do pokoju, wszedłem, zajrzałem do kuchni i zjadłem czyjś chleb tostowy. Nie wiedzieć czemu dręczyło mnie z tego powodu poczucie winy. |
_________________
|
|
|
|
|
Crofesima
Captain Narcolepsy
Dołączyła: 25 Maj 2003 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 31-08-2010, 15:44
|
|
|
JJ napisał/a: | Pobiegłem, po drodze mijając scenerie które kojarzyłem z innych moich snów i Crofesimę, która przefarbowała włosy na blond, ogólnie wyładniała |
No to rzeczywiście fajny sen. |
_________________ There is sorrow enough in the natural way
From men and women to fill our day;
And when we are certain of sorrow in store,
Why do we always arrange for more?
Brothers and sisters, I bid you beware
Of giving your heart to a dog to tear. |
|
|
|
|
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 01-09-2010, 13:12
|
|
|
JJ, ja naprawdę do tej pory byłam święcie przekonana, że Crof JEST blondynką... zakrzywiasz mój światopogląd XD
A żeby się nie wyrywać z konwencji mi też się dzisiaj śniły alijenoty wrocławskie. I nie żebym wstała o 11, choć specjalnie poszłam wczoraj spać wcześniej żeby aż tyle nie spać... W każdym razie zapamiętania szczegółów mogę Wam pozazdrościć. Pamiętam tylko tyle, że byliśmy na jakiś wypadoqueście, akcja toczyła się na takim starym pirackim statku. Miał on taką dużą wnękę w środku, w której hodowali sobie... jakiegoś dużego potworka. Coś a'la wyrośnięta kałamarnica skrzyżowana z rekinem z czymś. A ja miałam do swojej dyspozycji uroczego smoka, coś jak Toothless. Pamiętam że wpadlismy do wody, a ten dziwny stwór uwolnił się z tego statku i się łapaliśmy desek, żeby nie utonąć i żeby to coś nas nie zjadło... Już już miałam wrażenie, że nas zje, gdy nagle wyskoczyło z wody i zamieniło się w puchate, przyjazne stworzonko. I don't even... nagle wszyscy zaczęli się śmiać i dalej nie pamiętam. |
_________________
|
|
|
|
|
JJ
po prostu bisz
Dołączył: 27 Sie 2008 Skąd: Zewsząd Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 01-09-2010, 13:49
|
|
|
Nanami napisał/a: | Crof JEST blondynką... |
W takim razie przefarbowała na blond Bardziej XD |
_________________
|
|
|
|
|
Loko
Aspect of Insanity
Dołączył: 28 Gru 2008 Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 30-09-2010, 21:58
|
|
|
Śniło mi się, że byłem w jakimś postapokaliptycznym świecie i miałem kota w worku. Foliowym. W tym worku była dziura, żeby kot mógł oddychać, i jakiś biały proszek, który kot mógł jeść. Zostawiłem go przy jakimś zniszczonym ołtarzu i zacząłem włazić na jakieś wzniesienie. Na jego szczycie znajdowała się dawno opuszczona akademia, porośnięta jakimiś chaszczami (bluszczem chyba). Na ścianie przybudówki, która była niegdyś siedzibą woźnych, znajdowała się złota tablica, na której wygrawerowany był tekst. Dokładnie nie pamiętam, ale chodziło w nim o to, że jakiś mój wujek myślał że pali marihuanę, a palił kocimiętkę... Nagle nie wiadomo skąd zjawił się jeden mój znajomy, niejaki Niger (nie, nie jest murzynem, ale kiedyś chciał być, stąd pseudonim) i oznajmił, że to był też jego wujek. Ucieszyliśmy się, że jesteśmy rodziną i poszliśmy na dół po mojego kota. Gdy już go wzięliśmy, wyjąłem go z worka i zacząłem się z nim bawić. No i razem w trójkę poszliśmy w dal... |
_________________ That is all in your head.
I am and I are all we. |
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 03-10-2010, 09:44
|
|
|
Śnił mi się quest multiświatowy. A wszystko było widoczne jak w filmie. Moja postać była potężnym, upadłym paladynem na pulchnym, białym koniku. Pozostali gracze naradzali się co z nim począć, aż postać Velgowa- inny paladyn (może nawet Lysander) wstał podszedł do mojego, wziął go w ramiona jak w szonen-aiu i odlecieli na moim pulchnym rumaku. A ja się zaczęłam zastanawiać dlaczego dopuściłam, że mój paladyn mi uciekł. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Wiewiór
irish mastah
Dołączyła: 13 Sty 2007 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 14-10-2010, 11:15
|
|
|
Pobiłam swój kolejny szczyt absurdu jeśli chodzi o sny. Śniło mi się mianowicie, że jestem w Australii (obszar na którym sen się rozgrywał podejrzanie mocno przypominał moje podwórko) i polowałam na króliki. Między innymi oczywiście. W pozostałym czas biegałam ukrywając się w pustostanach przed wrogiem. No idea o co chodziło. Podczas jednego pościgu za rodziną królików (chciałam złapać małego puchatego, ale nie wiem w sumie po co) udało mi się odciąć drogę maluchowi od reszty rodzinki i już chciałam go złapać. Niestety rodzina zawołała na pomoc pluszowego kangura =.= I zaczęliśmy się bić. Pluszak w pewnym momencie zmienił się w normalnego kangura mojego wzrostu i zaczął mnie kopać. Jakiś komentator całej sceny mówił, ze torbacz jest jeszcze młody i niedoświadczony, dlatego wygrywam z moją morderczą siłą tarana O_O
Całość zakończyła się rzewnym pożegnaniem z siakimś Australijczykiem, który chciał mi t-shirt ofiarować, ale niestety udało mi się go założyć tylko na jedną rękę... Weird. Więcej nie jem ciasta przed snem. |
|
|
|
|
|
Hisayo
Mniumniu! ♫
Dołączyła: 11 Kwi 2009 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 14-10-2010, 20:00
|
|
|
Śniło mi się nama Dasoka. I Dasok oświadczający się Moce. No, zdarza się. Stanowczo za dużo myślenia o kotach. |
_________________ I tried, and therefore no one should criticise me!
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 20-10-2010, 10:39
|
|
|
Sen generalnie był o czymś zupełnie innym, ale w którymś momencie trafił się telewizor, w którym był reportaż o jakichś zawodach sportowych, organizowanych przez UW. Pokazali tłum biegnących ludków, wśród których zauważyłem o dziwo m.in. Mai, Vodha i wyraźnie wkurzonego Bezimiennego -zapewne tym, że z jakiegoś powodu był przystrzyżony niemal do skóry i do udziału w biegu był praktycznie zmuszany siłą.
Trauma... |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Loko
Aspect of Insanity
Dołączył: 28 Gru 2008 Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 11-12-2010, 18:10
|
|
|
Śniło mi się, że jestem w szpitalu z Leslie Nielsenem który już umierał. Ciągle miał jednak dobry humor i ze swoją kamienną twarzą pisał coś na kartce z zeszytu. Potem mi ją wręczył, zobaczyłem że były tam jego ostatnie słowa. Pamiętam, że czytając je bardzo się wzruszyłem, a pielęgniarki naokoło płakały. Niestety samych słów nie mogę sobie przypomnieć. |
_________________ That is all in your head.
I am and I are all we. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|