Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Czarna Twierdza Lewitującej We Mgle |
Wersja do druku |
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 07-01-2008, 17:05
|
|
|
Siedziałam sobie w labolatorium i wybitnie się nudziłam. Nie chciało mi się robić już głupiego kwiatka ale nie miałam odwagi tego Slovie poweidzieć. Postanowiłam sięc gdzieś się przejść. wyszłam i czym prędzej pobiegałm w bardzo odosobnione miejsce. Ukryłam się po czym ciuchutko wyjęłam z keiszeni małą kuleczkę i wałek. Położyłam ją na podłodze i zaczęłam porwałkowywać. Z kawałka utworzyłam zgrabną klameczkę po czym umieściłam wrota (troszeczke za duzo mi się rozwałkowało) na ścianie. Zapukałam trzy razy, wybowiedziałam słowa "stado bioznów" po czym leciutko uchyliłam wieczko i TRACH!. Zostałam przygnieciona przez moje drzwi które otworzyły (a raczje wyważyło) stado bizonów rozbiegajacyhc się po cąłej twierdzy. Po 5 min gdy już wsyztskie wyleciały ja poadłąm na podłoge jak kartka papieru. wzięłam kciuk do buzi i wziełam wdech pwoeitrza aby się spowrotem napompować. Wzięłam zwinęłam wrota spowrotem w kuleczke po czym posżłam zoabczyć jak tam moje maluteńkie bo liczące tylko 400 osobników stadko robi zadyme w tweirdzy |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 07-01-2008, 17:41
|
|
|
Po 45 rozdaniu prowadził 'on'. Coś mi się zdaje że trzyma dodatkowe karty w rękawie którego nie widać. Wtedy mogłem już kucać więc łatwiej było rozejrzeć się po korytarzu i graczach. Koty wyglądały na miłe do póki jeden z nich nie popatrzył na mnie jak na przyszłą ofiarę (oj...coś mi się tu nie podoba), Korytarz zaczął się lekko trząść. Wstrząsy przybrały na sile. W końca korytarza biegło w naszą stronę jakieś 24 sztuki po 170 kg żywej wagi.
Przypominały żubry z lasów niedaleko siedziby Mistrza.
-Może zejdziemy z drogi?
Obok mnie nikogo nie było. Spanikowałem. dalej kucając nie mogłem dosięgnąć różdżki umieszczonej za paskiem akurat tak iż zaklinowała się. Patrzę w górę a Amarth "siedzi" na suficie. Koty zniknęły.
-Nie wygląda to najlepiej.->powiedział pustka obok mnie..
-Nie najlepiej?! Zostaniemy stratowani do #@%#%$^#@!
-My? Ja jestem wymyślony.
-!!!
W dodatku na jednym z zwierzaków jechałem "ja" a raczej moja buntownicza część. Jedynie ja słyszałem jego "JAHUUUUU!!!! Dalej krówki!".
Pozostało mi tylko jedno:
-POMOCY! |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
Hayate
Haunted Towell
Dołączył: 12 Lis 2007 Skąd: Mendoberanzzan Status: offline
|
Wysłany: 07-01-2008, 17:44
|
|
|
Wsuwając połowę ciacha moją zakurzoną i zapajęczona powierzchnie czaszki po raz pierwszy od dłuższego czasu nawiedziła myśl... nie przeżyła tam, bo agenci głupoty bez zwłoki rozpoczęli egzorcyzmy, ale przez to zrodziło sie pewne postanowienie.... Wstałem, dałem Yumisi całusa w czółko, zostawiłem reszte ciastka i rzekłem:
-Kochanie reszta ciacha Twoja, ja zaraz wrócę-
Po czym wyciągnąłem zza płaszcza moje turbosanki z wbudowaną zapalniczką i tarką do marchewki, otworzyłem księgę Koszmarów i powołując drogę z lodu wsiadłem na sanki i pognałem do miejsca gdzie znajdował sie Zetsu Billy... Bez żadnych ceregieli otworzyłem drzwi do pokoju, poczochrałem włosy Avalii ze słowami -Hi Ho szwagierka!- po czym wziąłem Billego za rękaw i zacząłem kierować sie do wyjścia z pokoju.
-Ale...- odezwała sie Orenei.
-Cicho! Bo Cie wydziedzicze... juz ja Cie wychowam XDD- rzekłem zasypując dziewczynę po raz drugi śniegiem.
Po wytarganiu dziwnie milczącego Billego z pokoju i zatrzaśnięciem drzwiami rozpocząłem przemowę...
-NO ten tego ekhem ekhem, zapomnialem jak to sie robi...- Widząc zdziwienie w oczach Billego odsunąłem sie troche- Eee nie, nie chodzi mi o zaręczyny z Tobą... nooo chciałem ten tego... przeprosić... - Zrobiłem minę jakbym czekał na salwę śmiechu albo inny tego typu atak... Jednak Billy tylko z dziwnym wyrazem twarzy kiwał głową, wiec okntynuuowałem -No wiesz ten tego Yumisia jest dla mnie wszystkim i ten tego czasem jestem o nią zazdrosny... dooobra nie jestem najlepszy w tego typu wyznaniach... przeprosilem i elo elo 3 2 0 XD- zabrakło mi tchu- a to na zgodę - z płaszcza wyciągnąłem granat przeciwpancerny... -eeee nie to XD- pogrzebałem w płaszczu i znalazłem całkiem dobrze wyglądające ciastko z galaretką - Nic za złe ok? Oki to leceeeeee- nie patrząc na minę wskoczyłem na sanki i pognałem spowrotem do Yumisi... "O Lolth ale sie wygłupiłem :<" pomyślałem... przez to zamyślenie zapomniałem zachamować w porę i wyrżnąłem w stolik przy którym jedliśmy z Yumisią deser... Na szczęście jej nic nawet nie drasnęło, dalej siedziała przy stoliku... |
_________________ Z cienia na cieniu spiętrzony
Przeklęty i opuszczony
Obleczony martwymi duchami
Zamieszkany tylko echami
Dom z obłędu i jęków ściany
Zamczyskiem Drowa nazwany.... |
|
|
|
|
Orenei
Dołączyła: 24 Lis 2007 Status: offline
|
Wysłany: 07-01-2008, 21:43
|
|
|
Orenei była nieco zmieszana tym wszystkim. To dzieje się za szybko, pomyślała trzymając się za głowę. Jeszcze przed chwilą było tu pełno ludzi a teraz została tylko ona i Avalia.
Zapadła niezręczna cisza...
Nagle dziewczyna wybuchła paranoicznym śmiechem, jak zwykle zresztą. Cisza tworzy taką dość zabawną sytuację, poprzez którą zazwyczaj się śmieje.
Było jej trochę głupio, ciocia ani drgnęła, nawet nie zwróciła na nią uwagi...wyglądała tak, jakby była zamknięta w swoim świecie i nie wiedziała, co dzieje się wokół niej.
- Może mnie oprowadzisz, Avi? Mogę tak do Ciebie mówić, prawda? - zapytała grzecznie.
Avalia najwyraźniej o czymś myślała, zdawało się że w ogóle jej nie słucha. Orenei była cierpliwa, ale to nie potrwało zbyt długo. Po chwili zapytała ponownie.
- A..a! Tak, tak...oczywiście że Cię oprowadzę, w końcu to ja znam tę Twierdzę najlepiej! - wykrzyknęła Avalia.
Elfka ucieszyła się i zaklaskała w dłonie - no to zaczynajmy! |
_________________ "Coś tam, coś tam number one!
Sharingan for everyone~" |
|
|
|
|
Lena100
Pani Cogito
Dołączyła: 15 Gru 2006 Skąd: Ze wsi, z dżungli, z lasu Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 07-01-2008, 23:07
|
|
|
Obudziłam się w momencie, w którym stado bizonów rozniosło pół labolatorium i pognało demolować resztę Twierdzy. Nie spało się tu za dobrze. Co prawda miałam wyciszone wszystkie zmysły, ale coś takiego jak Be ze swoim dziwaczym zachowaniem potrafiłoby obudzić leniwca. Wstałam i otrzepałam się z pyłu, który został na mnie kiedy bizony przebiegły tóż koło mojej szafki. W labolatorium nadal stał niewzruszony zajściem ze stadem bydła leśnik i badał jakieś nasionka. Podeszłam do niego z dość dziwaczną miną i trąciłam palcem, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie zasnął. Mi się to czasami zdażało, w różnych dziwnych miejscach. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak ktoś może całe życie spać tylko pół doby, albo nawet mniej! Niektórzy ludzie <i nie tylko> potrafią być zaskakująco energiczni! Po tym jak trąciłam tego dziwnego gościa palcem, odskoczyłam z inpentem, o mało nie wywracając klatki z moim włanym kotem, który miał obecnie doczepione nietoperze skrzydła. Leśnik odwrócił się do mnie z niewyraźnym spojrzeniem.
- A ty kim jesteś i skąd się tu wziełaś? - spytał marszcząc czoło.
Starałam się zachować pełną powagę.
- Ja tego tu przyniosłam. Jestem Lena, nie mylić ze słodką wróżką. - stwierdziłam wsakzując na kota.
- Aaa... wariatka od kota. Jestem Slova. - stwierdził wracając do pracy i nie poświęcając mi więcej zainteresowania.
Tupnęłam nogą obrażona o "wariatkę od kota" i trzepnąłam go lekko w głowę, po czym wybiegłam z labolatorium pozostawiając po sobie ostry zapach mięty.
Zaraz potem udałam się do swojego pokoju i zdjęłam rajstopy, które zazwyczaj nosiłam pod krótkimi spodenkami. Były takie... dziewczęce. Dostałam mdłości jak pomyślałam o różowej sukience i nagle zapragnęłam pograć w piłkę. Dzieje się ze mną coś niedobrego. Udałam się na poszukiwania taty. Może on coś doradzi swojemu synowi. Phiii, to znaczy córce. |
_________________ ようやく君は気がついたのさ。。。
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 08-01-2008, 19:40
|
|
|
- Cięższy jesteś niż wyglądasz - mruknęła Amarth.
Be otworzył najpierw jedno oko, a kiedy stwierdził, że jest jeszcze żywy zaryzykował otworzenie drugiego, żeby się upewnić, czy wszystko jest na swoim miejscu.
- Powiesz mi może, co to za "krówki"? - zapytała Amarth trzymając Be za kołnierz. Karty, które wypadły jej z ręki, gdy łapała chłopaka fruwały teraz po całym lochu - I żadnych głupich odpowiedzi w stylu "W nocy żubr podchodzi bardziej", bo cię puszczę. |
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 08-01-2008, 20:15
|
|
|
- Orenei wybacz moje zamyślenie, ale ostatnio za dużo się dzieje...W twierdzy powinno być z reguły tak, że jak czegoś bardzo szukasz to to znajdziesz w drzwiach obok, niestety z reguły kończy się na tym, że to czego szukasz znajdziesz na drugim krańcu twierdzy. Z czasem dojdziesz co gdzie i jak, nie warto oprowadzać, bo twierdza jest mniej więcej wielkości Europy.
Jednak powinnaś wiedzieć kilka podstaw ekhm, takich jak Na samym dole: lochy, siłownia do ćwiczeń fizycznych i psychicznych, zbrojownia i sala tortur. Parter i I piętro tam jak dobrze pamiętam usadowiona była kuchnia, jadalnia i sala balowa, z stamtąd przechodziło się też do parku i na ogródek. II piętro tam znajdziesz dość spory salon. III piętro jest Nabu a co najmniej spora jego część i tam jak wiesz nie każdy może wejść. na IV piętrze znajdziesz kawiarnie co chyba zauważyłaś Strych jest Mary, a lewe skrzydło twierdzy jest wielką biblioteką należącą do Melemothi. To taka podstawka, a myślę, ze z cała resztą sobie poradzisz. Jeżeli chcesz mieszkać z kimś to pogadaj z ludźmi jak chcesz sama, to drugie piętro ma sporo wolnych pokoi, no to chyba tyle ja niestety muszę iść, mam trochę pracy - powiedziała dość szybko Avalia znikając w przemhrocznym i prze hróżowym dymie. |
|
|
|
|
|
Lena100
Pani Cogito
Dołączyła: 15 Gru 2006 Skąd: Ze wsi, z dżungli, z lasu Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 08-01-2008, 20:53
|
|
|
Taty jakoś nie mogłam znaleźć. Powoli zaczynam się obawiać, że nawdychałam się czegoś w labolatorium Shinigami. Całkiem prawdopodobne, albo to jakieś zaburzenia nastroju. Chwilami wydają mi się dziwne rzeczy... Znowu zapragnęłam pograć w piłkę i podskakując jak ostatni ciołek postanowiłam znaleźć kogoś z kim można by było powybijać szyby w oknach. Przez przypadek trafiłam prosto do pokoju, z którego właśnie znikała Avi. Mój wzrok natychmiast przyciągnęła nieznana mi osoba, a mianowicie dziewczyna o złotych włosach.
- Heeey! - wrzasnęłam tańcząc w miejscu jak szalona. - Jestem Lena! Słyszałam, że szukasz współlokatora. Chcesz się do mnie wprowadzić? Myślę, że będzie nam razem całkiem fajnie... Chyba mamy nawet podobne zdolności i upodobania. - wyszczerzyłam się w chłopięco-dziecięcym uśmiechu - I nie zbliżaj się do Kusoku. On ma przyjaciela pająka. To jak z tą przeprowadzką? |
_________________ ようやく君は気がついたのさ。。。
|
|
|
|
|
Hayate
Haunted Towell
Dołączył: 12 Lis 2007 Skąd: Mendoberanzzan Status: offline
|
Wysłany: 08-01-2008, 21:29
|
|
|
Widząc że od mojego przynudzania o wróżkach prusałkach Yumisia usnęła, wziąłem jej lekkie i kuszące ciałko na ręce (które zreszta było zadziwiająco lekkie), po czym ruszyłem w stronę jej pokoju... Gdy dotarłem doń, w pokoju znajdowała sie moja marnotrawna córa i Lena... "waaah z tymi młodymi zawsze same problemy" pomyślałem... położyłem Yumisie na łóżeczku, przykryłem kołderką i dałem buziaka na dobranoc. Po tych czułych zabiegach odwróciłem sie i widząc szok na twarzach Orenei i Leny szybko wróciłem do mojej wrednej i odpychającej natury... wziąłem obie dziewczyny pod pachę i wyszedłem z pokoju, pieczętując magicznie drzwi, tak ze otworzyć je mogła tylko i wyłącznie Yumisia... położyłem obie dziewczyny na podłodze i rzekłem:
-Córka, jak chcesz w lochach jest wolna cela -.- i uważaj na Lene, patrzy na Ciebie z dziwnym porządaniem XD.... A jak nie chcesz, to co mi tam i tak Cie znajdę i zadręczę XD Yumisie też niedługo przeprowadze... a potem opanuje świat MUAHAHAHAHAHAHA <widząc zdziwienie na ich twarzach sie opanowałem>... nooo ok, to idę, spróbujcie przeszkadzać Yumiko to w następne świeta choinkę udekoruje waszymi organami wewnętrznymi - uśmiechnąłem sie uroczo i pomknąłem szukać kogoś do zabawy w głębi twierdzy... |
_________________ Z cienia na cieniu spiętrzony
Przeklęty i opuszczony
Obleczony martwymi duchami
Zamieszkany tylko echami
Dom z obłędu i jęków ściany
Zamczyskiem Drowa nazwany.... |
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 08-01-2008, 21:46
|
|
|
-Ehm....tego....dzięki.->rzekłem w totalnym zakłopotaniu. Ciągle sprawiam jej tylko kłopoty, no i 'jemu' też. Wisząc sobie dyndałem jak powieszony zbrodniarz. To żenujące i jeszcze w dodatku czapa dalej płaska. Amarth płynnie zeskoczyła na podłogę wykonując przy tym obrót (dalej ze mną w ręku) i posadziła mnie na podłodze. Wstałem (haha! mogę już chodzić) otrzepałem się z kurzu i niepewnie rzekłem:
- Jeżeli chcesz wiedzieć skąd to stado się wzięło... to myślę że komuś nie udał się jakiś czar...albo komuś się naprawdę nudziło.
Starałem się to powiedzieć bez przytaczania żadnych słów Mistrza i jak najbardziej normalnie. Dookoła rozsypane karty. Używając czaru "eterycznej dłoni" niezwykle szybko pozbierałem karty. Ostatnią podał mi 'on':
-Proszę.
Patrzyłem chwile w osłupieniu i coś we mnie pękło.
-Amarth. Powiedz mi proszę. Czemu ty zawsze chcesz wszystko wiedzieć? I jak to się stało że wymyśliłaś 'jego'.-> powiedziałem to wskazując na prawo od siebie.
-Ehem. ->rozległo się z lewej.
-Bez obrazy.(->uśmiechnąłem się do pustki na lewo. Po czym straciłem pewność siebie. To co pękło już się zrosło) Jeżeli nie chcesz....to........ nie musisz odpowiadać. Nie chcę ...być nachalny. Równie dobrze możemy ruszyć na poszukiwanie twego pokoju gdziekolwiek by nie był. To jak? (Te ostatnie słowa powiedziałem jakby z ulgą.) |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 08-01-2008, 22:01
|
|
|
- Ja tam wiem? To chyba taka zwykła ciekawość. Wiesz, zawsze lepiej wiedzieć, co cię uderzyło. A co do 'Niego' to... ty - mruknęła Amarth do pustki obok - od kiedy jesteś ze mną?
'On' zastanawiał się przez chwilę, po czym odparł:
- Od czasu, kiedy skończyłaś jakieś 3 lata. Pamietasz, pierwsze lata w świątyni uzdrowicieli?
- A taa. No więc, Be, tak się złożyło, że z takimi bachorami jak ja mało kto w świątyni chciał mieć do czynienia. A skoro nie było nikogo, z kim dało by się zaprzyjaźnić to stworzyłam kogoś z kim się dało bez problemów - powiedziała Amarth promieniując uśmiechem. 'On' założył wyimaginowane okulary przeciwsłoneczne.
- Tak na marginesie, ta paskudna ciekawość też się wtedy zaczęła. Bez przerwy podglądałam uzdrowicieli i podróżnych magów i zakradałam się do ich pokoi, żeby czytać ich księgi i nauczyć się czarować. Ale wtedy była jazda!
- Tja - mruknął 'On' wcale nie tak pod nosem - pożar w męskiej toalecie to rzeczywiście była jazda.
Be przysłuchiwał się wymianie ździebko oszołomiony. Zauważywszy to Amarth powiedziała:
- Oj, sorki. Zdarza mi się czasem rozgadać. Jak zaczynam mówić za dużo albo za szybko to mów od razu.
- Yhy - odpowiedział Be.
- No to teraz możemy szukać pokoju... albo zobaczyć, co się stało z "krówkami". |
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 08-01-2008, 22:12
|
|
|
Yumiko się obudziła, podniosła się lekko przecierając oczy.
- hum? Co ja tutaj robię? Zadała sobie pytanie nieco zdziwiona.
- Czekaj,czekaj.....Byłam z Hayate...poszedł do Billego...wrócił. Btw, gdzie jest Drowuś?
- Tak...jeszcze tego brakowało, żebym zaczęła gadać sama do siebie. Dodała. Wstała, zbliżała się do drzwi, już miała chwycić klamkę, gdy nagle coś wewnątrz kazało jej się wrócić. Podeszła z powrotem do łóżka "rzuciła" się na nie. I znowu zasnęła. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 08-01-2008, 22:17
|
|
|
-To lepiej poszukajmy pokoju.
Powiedziałem szybko i bez namysłu. Wolałem nie spotykać swej drugiej połowy.
Idąc na parter starałem się "odpłaszczyć" czape. W otateczności przyłożyłem do ust i dmuchnąłem co sprawiło że nabrał swego stożkowego kształtu.
-Przed nami chyba idzie Shini.(-> stwierdziła Amarth.) Może by tak ją....ała!...mmm...
Zatkałem jej usta dłonią i przylgnąłem z nią do ściany.
-Z nią są tylko kłopoty. Zaufaj mi. Wiem co mówię.(wyszeptałem)
Szybka (i o dziwo poprawnie) wymówione słowa potrzebne do czaru "perfekcyjnego kamuflażu" i trochę energii magicznej ukryły nas przed wszystkimi 5 zmysłami. Ten czar nigdy mi się jeszcze nie udał! Jednak się udoskonalam! Shini przeszła obok nas. Nagle się zatrzymała i powiedział w naszą stronę:
-Czy nie widzieliście stada bizonów?
-JAAAAAAAAAK!?-> krzyknąłem.
-Nie objąłeś czarem 'jego'.
Powieka mi zaczęła drgać, a usta się otworzyły. Moją wolną ręką walnąłem się w czoło wydając przy tym donośne "plask!".
-Pobiegły wzdłuż korytarza...
-Dzięki!
Po czym pobiegła korytarzem cała w skowronkach. |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 08-01-2008, 22:33
|
|
|
- AŁAAAAA! - wrzasnął Be, kiedy Amarth ugryzła go w rękę. Oskoczył przerażony, a na dłoni został mu ładny wzorek w kształcie przerywanego półksiężyca.
- Następnym razem powiedz coś zamiast łapać. Mam już taki wypracowany odruch kopania w krocze, jak mnie ktoś tak nagle zaskoczy. Ciesz się, że skończyło się tylko na capnięciu.
- Tak, psze pani - pisnął Be. Amarth czując skruchę uzdrowiła mu dłoń krótkim zaklęciem.
- No dobra, przepraszam. Więcej tak nie zrobię... a przynajmniej się postaram. A tak z innej beczki - czemu chcesz trzymać się z dala od Shini? I czemu ona gania za bizonami?
Amarth zamilkła na chwilę, po czym znowu podjęła wątek.
- Źle się wyraziłam. Rozumiem, czemu by chciała ganiać za bizonami. Nie rozumiem, czemu akurat za tymi. |
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 08-01-2008, 22:38
|
|
|
Yumiko nie mogła dalej spać (za dużo kawy jak na jeden dzień xD). Wstała i wreszcie wyszła z pokoju. Oślepiło ją trochę światło z naprzeciwka.
- Łoż w mordę. Wymamrotała i poszła się przejść. Szukała kogokolwiek. Zastanawiała się czy to, że każdy przechodzi obok niej, omijał ją nie zwracając uwagi....czy to akurat była wina jej nieuczesanej fryzury i zaspanego wyrazu twarzy. Po drodze między nogami zaplątał jej się Drowuś. <ogromny huk> (wiadomo co mogło się stać xD'). Drowuś podszedł do niej trzęsąc się z przerażenia i robiąc ogromne maślane oczka błagał o przebaczenie. -No to Ci się upiekło. Wzięła go na ręce i poszła dalej. Chciała z kimkolwiek porozmawiać, lub przejść się na troszkę dłużej. Skończyło się na tym że sama wyszła przed twierdzę. Tak było bardzo zimno a Yumiko mimo tego, iż trzęsło ją z zimna, ruszyła na spacer, gadając do swojego cieniostwora co wyglądało i brzmiało dość zabawnie. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|