Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Czarna Twierdza Lewitującej We Mgle |
Wersja do druku |
Ewan
8th Fallen Angel
Dołączył: 29 Maj 2007 Skąd: Białysotk Status: offline
|
Wysłany: 05-07-2007, 22:12
|
|
|
- Żeby to było tak łatwo jak myslisz... Na pewnych moich liniach handlowych porobił się niezły syf, no i niestety nikt nie mógł tego bezemnie ogarnąć... W dzisiejszych czasach naprawdę cięzko o dobrych sługusów... Chyba, że to fanatyczni kultyści, ale im też zdarzająsię wpadki i to ostre... No ale, chyba terzeba zabrać się za siostrzyczkę dla Sakury, nie uważasz Avi? |
_________________
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 06-07-2007, 00:11
|
|
|
"Jeżeli kiedykolwiek będę miała męża to nigdy nie dam się wciągnąć w sceny harequinowe"- mruknęłam cicho pod nosem słuchając odgłosów z góry. No cóż, skoro zamieszanie nieco ucichło i nie jestem już potrzebna(wolę sobie mówić, że byłam) więc mogę iść na moje piętro, gdzie nie wypadną nagle tajemniczy goście stwierdzający, że szukali kuchni na strychu albo inne tego typu atrakcje. "Wszystko się może zdarzyć... gdy głowa pełna marzeń..." podśpiewywałam cicho idąc na górę. Kiedy przeszłam w końcu liczne piętra i znalazłam się na górze, z ulgą usiadłam na swoim fotelu i wzięłam się za czytanie. Ta afera kompletnie wybiła mnie z rytmu... |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 06-07-2007, 01:17
|
|
|
Mara nie przeczuwała jednak, jakie zuo, czekało na nia na ostatnim piętrze. ledwo zdążyła zamknąć za sobą drzwi i z ulgą sie o nie oprzeć, z oddali dobiegło ją ciche 'dzyń'. Rozejrzała się podejrzliwie dookoła lecz nikogo nie dostrzegła.
Zrezygnowana opadła na kanapę w nadziei, że może choć przez chwilę będzie miała spokój.
Niestety nie było jej to dane...
- Przepraszam, czy to może kuchnia - spytała niewinnie Momoko, wynurzając się niespodziewanie z mhoku pokoju (jak na Gothyskim Zamku przystało, w każdym pokoju powinna być choć odrobina mhoku)
- Momoko - mruknęła Mara podnosząc się powoli z kanapy - Dobrze. Wiesz. Ze. To. Nie. Kuchnia!
Dziewczyna o kocich uszach przechyliła lekko głowę i spytała:
- Zły dzień?
- Jak widzisz - westchnęła Mara - Chyba po prostu nie rozumiem tych ludzi.
-Spokojnie, będzie dobrze - zastanowiła się chwile - zresztą, to nie tylko ludzie.
- Co cię tu sprowadza? - zapytała mara, ponownie siadając na kanapie.
Momoko nagle spoważniała.
- Przyszłam cię ostrzec
- Mnie, przed czym?
- Przed sobą - rozległ się złowieszczy szept w ciszy.
...
Na te słowa Mara zareagowała standardowym upadkiem na podłogę (czyli tzw 'glebą')
- Że co?!
- Bo widzisz, prawda jest taka...- Momoko kontynuowała smutne rozważania, powoli podchodząc do okna - że jestem po części smokiem, po części Bóg Wie Czym, a po części kotem...
Mara zamrugała
- Gdy moje instynkty biorą nade mną górę, mogę być groźniejsza nawet od... - Momoko na jedną dhamatyczną chwile zawiesiła głos i pozwoliła, by samotna łza spłynęła jej po policzku - Od Tygrysa z Hayate!*
Z tym stwierdzeniem dziewczyna znikła zostawiając osłupiałą Marę w spokoju
_______
Po kilku minutach Mara 'odtajała' i dostrzegła kopertę leżącą na stole. W środku znajdowała się kartka i srebrny kolczyk, W liściku było napisane:
' tak naprawdę byłam zwrócić ci to świecidełko, które zostawiłaś, podczas ostatniej wizyty u mnie. Wiesz, że nie należy brać mnie w takich sprawach na poważnie'
Mara przewróciła oczami i złożyła list na cztery części.
- tak, wiem...
*chodzi w szczególności o jego zachowanie z ep12-go |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
Ostatnio zmieniony przez Momoko dnia 06-07-2007, 14:33, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 06-07-2007, 06:07
|
|
|
-Ewan możesz to ściszyć? Bo sobie rodzinka jeszcze coś pomyśli - mrukneła Avi poprawiając okularki i odchodząc na chwile od komputera i swojej pracy - właściwie czemu ty oglądasz "Dirty Dancing", i mówie scisz, bo to dwuznacznie brzmi - Tu dziewczyna zauważyła że jej ULP już śpi, i pewno nie zauwazył kiedy w telewizji puścili ten film, wydała z siebie malownicze "eh", pstrykneła palcami aby wyłączyc telewizor i przykryła Ewana jakimść ciepłym kocem, po czym wróciła do swojej pracy. |
|
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 06-07-2007, 09:07
|
|
|
Lunar pokiwał głową.
"Yare yare... W jednej chwili jest tłum, w następnej nikogo nie ma. Mojej drogiej córeczki też ani widu ani słychu. A na dokładkę ściany mają uszy. I to niemal dosłownie! Honestly..."
Po dłuższej chwili spędzonej w samotności Lunar doszedł do wniosku, że najlepiej będzie zabrać się za trening od razu. Teraz przynajmniej wszyscy byli zajęci.
- Idę na trening - powiedział głośno licząc na to, że ktoś go usłyszy, w końcu DeadJoker twierdziła, że słyszy wszystko. - Jak coś będzie ustalone z tym przyjęciem, to mi powiecie.
"... drogie wnuki, prawnuki i tak dalej." - dodał w myślach. - "Kiedy ja się do tego przyzwyczaję? I czy kiedyś w ogóle..."
Wystarczył skok w astral i znalazł się na kamienistej równinie nieopodal zamku. Przez dobrą chwilę mierzył wzrokiem kamienie, potem uchwycił telekinetycznie kilka z nich i założył w model układu słonecznego.
-Tania sztuczka - mruknął niechętnie i podmuchem mocy zniszczył kamienie.
Przestawił się na moc Mazoku, jego oczy zapłonęły karmazynowym żarem. Skoncentrował energię najmocniej jak był w stanie.
- FIREBALL!
Stojące nieopodal skalne wniesienie rozsypało się, trafione pociskiem, niemniej efekt najwyraźniej nie zadowolił Shinmazoka, bo jego twarz skrzywiła się z pogardą. Lunar natychmiast skoczył w powietrze.
- SHIELD!
Kamienie i odłamki skał odbijały się od energetycznej tarczy. Shinmazok dopadł wyimaginowanego wroga, rzucił podmuch energii, by go ogłuszyć. Skakał, uchylał się przed nieistniejącymi ciosami, nagle przechodził w astral, by niespodziewanie wyjść z niego i zadać morderczy cios. Nie liczyło się ni dookoła, nie było juz zamku, ani jego mieszkańców. Wszystkim, co w tej chwili obchodziło Shinmazoka był wyimaginowany wróg. Każdy cios płynnie przechodził w unik, a ten z kolei w nieuchronny kontratak. Zwykły człowiek widziałby tylko rozbijającą głazy w drobny mak czarną wstęgę, a nie ćwiczącego Shinmazoka.
- ICE LANCES!
Grad lodowych kolców posiekał skały, ponownie napełniając powietrze odłamkami i pyłem. Lunarowi to ani trochę nie przeszkodziło w kontynuowaniu walki z nieistniejącym wrogiem. Naraz niespodziewanie wszedł w astral, wyłaniając się wysoko ponad skałami.
- THUNDERBOLT!
Powietrze drgnęło, zadrżało. Jaskrawa błyskawica liznęła skałę, zamieniając ją w rumowisko. Lunar przez długą chwilę wisiał w powietrzu, oddychając ciężko i powoli przypominając sobie, kim jest i gdzie jest.
- Nadal nie jestem w stanie przełamać limitu - skrzywił się Shinmazok. - Trudno wykończyć jakiegoś potężniejszego przeciwnika w rozsądnym czasie takimi zaklęciami... Szlag by to!
Lunar skoncentrował się, przywołując moc Shinma. Jego oczy zatraciły czerwoną barwę, którą wyparł wibrujący, złocisty blask mocy Kanshisha. Jednym szarpnięciem wydarł z przestrzeni dwa karmazynowe energetyczne ostrza. Ponownie rzucił się na widmowego przeciwnika. Szatkowane ostrzami skały fruwały w powietrzu niczym skowroniki w pogodny dzień, ale Lunar nawet tego nie zauważał. Każde cięcie trafiało dokładnie tam, gdzie miało trafić, każdy unik był wykonywany akurat o tyle, ile było konieczne. Jakby Lunar nie był żywą istotą i pomyłki nie leżały w jego naturze. Nie wiedział, ile czasu minęło i go to nie obchodziło. Kiedy uznał, że już wystarczy, wzniósł się w górę. energetyczne ostrza zachybotały, zmieniły barwę na błekitną, zmieniły się w dwa jaskrawe błekitne płomienie. Słowa, które wypowiedział Lunar zabrzmiały jak zaklęcie, choć zaklęciem nie były.
- Hagure Shinma yo... YAMIE!
Błekitny ogień uderzył w skałę, rozbijając ją w proch i topiąc odłamki. Lunar wpatrywał się w pole walki, pozwalając ulotnić się ciemnym uczuciom. Przeciwnik, który nigdy nie istniał, został zniszczony. Shinmazok potrząsnął głową, zbierając myśli i spojrzał w stronę majaczącej w oddali ciemnej sylwetki zamczyska. |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 06-07-2007, 09:35
|
|
|
To się jej udało. Nie dość, że z początku naiwnie uwierzyłam, że ma jakieś pierwotne instynkty, to jeszcze tekst o tygrysie uświadomił mi, że przy rozmowach z nią muszę być bardziej obeznana we wszelkiego rodzaju anime. Zastanawiające było też, czy ten tekst o kuchni to przypadkowy. Jeżeli tak to mogłam odetchnąć z ulgą, ale po jej wizycie poczułam się przez chwilę jak w Big Brotherze. Zrobiła scenę tak jakby wiedziała, co robiłam, ale nie miałam jej tego za złe(przynajmniej nie komentowała mojego zachowania a ku temu zawsze są powody). Zadowolona zabrałam się za książkę, coś mi jednak przerwało. Ciche wybuchy i pojedyncze krzyki Lunara skutecznie utrudniały mi czytanie. Miałam wrażliwy słuch, a poddasze było źle wygłuszone... Chyba po prostu pójdę do biblioteki. Z tym zamysłem wyszłam na korytarz, gdzie o dziwo jeszcze bardziej było słychać odgłosy treningu. Dzisiaj mam pecha to gości(wtedy ze mściwą satysfakcją zaczęłam zastanawiać się nad reakcją Lunara na scenkę wykonaną przez Momoko. O tak, byłby chyba jeszcze bardziej ogłupiały ode mnie). |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
DeadJoker
Soul Loser
Dołączyła: 02 Lut 2007 Skąd: Prosto od krowy! Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 06-07-2007, 13:14
|
|
|
Rozwalił taką śliczną górkę!-DJoker westchnęła, patrząc przez okno na swoim piętrze.
-Ty będziesz sprzątał ten bajzel, Dziu-dzia-Lunar usłyszał koło siebie, ale nikogo nie zobaczył.-Paramagiczny system wczesnego ostrzegania-wyjaśniła wnuczka.-Słyszycie mnie w każdym punkcie Lewitującej Skały. O ile ja tak chcę. Wczoraj w nocy to zamontowałam. Przydaje się.
-Do całej rodzinki!-echo poniosło zwielkrotniony głosik DeadJ.-Mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, że wkrótce odbędzie się bal z okazji ojcostwa (i dziadostwa) Dziu-Dzi Lunara. Pora rozdzielić zajęcia. Ktoś musi czuwać nad udekorowaniem sali, kto inny ustalić spis potraw. Mam nadzieję, że Lisia Federacja obejmie patronat medialny nad imprezą. Jakieś wnioski? |
_________________ Za czasów rycerstwa, smoków i komuny
Nim łamanie kołem całkiem wyszło z mody
Gdy inkwizytorzy nosili shotguny
Autor tego posta przeżywał przygody
|
|
|
|
|
Melmothia
Sexy Chain Smoker
Dołączyła: 09 Lut 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 06-07-2007, 13:41
|
|
|
<Melmothia pobiegła (a to już osiągnięcie niezwykłe, bo ona się zwykle snuje) do swojego lewego skrzydła i pozamykała wszystkie drzwi. Zamknęła część biblioteki (tą, która przylegała do jej apartamentów i gdzie znajdował się pokoik do nauki), laboratoria w piwnicy i swoje pokoje.
Od wewnątrz.
Pozamykała i zasłoniła okna. Po krótkim namyśle wstawiła jeszcze drewniane okiennice.
Następnie odetchnęła i zabrała się w ciszy i spokoju za czytanie dopiero co znalezionej książki, która jakimś cudem walała się w kuchni za zakurzonymi talerzami na najwyższej półce.
W tym zamieszaniu zapomniała nawet zabrać z powrotem puste już ampułki>
Ależ tu ostatnio ruch. Jak w ulu. Ten zamek lubi popadać w skrajności... |
_________________ "Słowo ludzkie jest jak pęknięty kocioł, na którym
Wygrywamy melodie godne tańczącego niedźwiedzia,
Podczas gdy chcielibyśmy wzruszyć gwiazdy"
G.F.
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 06-07-2007, 14:52
|
|
|
-No tak, można mówić, a ten swoje. Nawet mu oddzielny plan na jego wygłupy zrobiłem.- Vodh burczał do siebie, przeglądając zakurzone księgi. Był w jednej z tych odnóg swojego mieszkanka, których nigdy nie było, a nagle pojawiają się na parę godzin i sprawiają wrażenie, jak by były tam od lat. Stąd ten kurz.
Po paru minutach przewracania kartek wreszcie znalazł to, czego szukał. Ważące dobre 10 kilogramów tomisko wziął pod pachę i opuścił pokój. Nie pojawił się po drugiej stronie drzwi. Znalazł się nieopodal zamku, na pobojowisku.
-I po co to wszystko? Taki ładny plan mu zrobiłem, jak by zapytał, to mógłbym mu nawet podesłać jakieś roboty do ćwiczeń.- westchnął znów wędrowiec.
-Ale cóż, trzeba się brać do roboty- powiedział do siebie, po czym zakasał rękawy i otworzył księgę. Już po wyrecytowaniu kilku pierwszych wersów inkantacji cała okolica zniknęła w czymś, co od zewnątrz wyglądało jak czarna, lśniąca sfera. jej powierzchnia trochę falowała. Dało się słyszeć dziwne, wibrujące dźwięki. A w środku właśnie cofał się czas. Po paru minutach dźwięki ustały, czarna sfera najpierw poszarzała, a potem pokruszyła się na drobne kawałeczki.
Światło słoneczne wlało się z powrotem na odnowione pagórki, małe, futerkowe zwierzaki wychodziły nieco zdziwione ze swoich, świeżo odbudowanych norek. Rzeczywistość szybko i bez problemów zaakceptowała swój obecny wygląd. Vodh pogłaskał po główce przedwcześnie obudzonego świstaka -Idź spać mały, już wszystko w porządku-
-A niech mi ten nicpoń jeszcze raz swoimi błazeństwami niszczy krajobraz i zakłóca życie zwierzakom!- Vodh pogroził ręką wyimaginowanemu nicponiowi, na którym w tej chwili (przez jakieś 0.2 sekundy) skupiła się cała jego uwaga. Wędrowiec jeszcze raz obrjrzał się na okolicę, przywróconą do dawnego stanu, po czym z zadowoleniem wrócił do swych komnat, odłożył księgę na miejsce i zaszył się w bibliotece. |
_________________ ...
|
|
|
|
|
DeadJoker
Soul Loser
Dołączyła: 02 Lut 2007 Skąd: Prosto od krowy! Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 06-07-2007, 15:48
|
|
|
Tata jest najlepszy!-kontynuowała DeadJ., nadal nadając na cały zamek, tak, żeby wszyscy słyszeli.-Dziu-dzia Lunar jest proszony o trenowanie z dala od Lewitującej Skały. Czy zgłasz się ktoś do dekorowania sali? |
_________________ Za czasów rycerstwa, smoków i komuny
Nim łamanie kołem całkiem wyszło z mody
Gdy inkwizytorzy nosili shotguny
Autor tego posta przeżywał przygody
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 06-07-2007, 17:36
|
|
|
"i niech mi teraz Avalia powie, że nudno..."
Zirytowana stanęłam na schodach. W pokoju nie można, bo Lunar musiał trenować nieopodal zamku, poza pokojem DJ krzyczy, w bibliotece pewnie się okaże, że ktoś się zamknął, znając moje szczęście. Ostatnie dopełniło się tylko po części, na moje szczęście czytelnia była otwarta. Ale Dead Joker nadal słychać. Dobra- trudno. Na mnie przy pracach na razie nie liczcie, chcę się trochę wyciszyć i odpocząć, a im dłużej wszystko dookoła będzie to utrudniało, tym i ja będę bezużyteczna. Lekko pokręciłam palcem wokół którego zaczął unosić się czarny dymek. Ten po chwili jakby przylgnął do palca tworząc niewielką wstążeczkę, do której przywiązane były zatyczki. Z mściwą satysfakcją, że w razie czego to ja nie słyszałam, zabrałam się za książkę. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 09-07-2007, 09:36
|
|
|
Lunar wszedł w astral, wychodząc pod murami zamku i westchnął ciężko. Jak było do przewidzenia, oczywiście znalazł się ktoś, kto miał do niego pretensje o trening. I to niejeden, sądząc z bijącej od zamku negatywnej aury.
- Rzucałem zaklęcia o znikomej sile rażenia, a oni już marudzą - mruknął. - Kurcze, aż się boję pomyśleć, co by było, gdybym był w stanie rzucić atak naprawdę wielkiego kalibru. Dragon Slave... Dragon Power... Raging Planet Beam... ArCane Blow... Albo - co gorsza - Armageddon's Blade albo Kahn Void Spear... Zabiliby mnie natychmiast i bez litości. No, może nie natychmiast. Chyba pierwszy raz dostrzegam jasną stronę tego limitu. I ciemną tego, że prawie nie da się mnie zabić.
Rezygnując z kolejnego skoku w astral, poszedł do zamku na piechotę. Irytowało go to, że komuś przeszkadzało rzucanie fireballi poza metrowymi murami zamku i to prawie kilometr od niego. Irytowało go, że DeadJoker znowu wyskoczyła ze swoimi komentarzami. Irytowało go wreszcie to, że denerwują się jego zachowaniem, a nikomu nie przyjdzie do głowy, jak zachowywałby się pełnokrwisty Mazok. Właściwie to wszystko gfo irytowało. Nawet jego własne zachowanie. Ale nic nikomu nie mówiąc ani nie pokazując po sobie irytacji szedł korytarzem.
- DJ, mam propozycję - powiedział wreszcie lodowatym tonem, zirytowany, że od niosącego się echem głosu DeadJoker zaczyna go boleć głowa. - Ty przestaniesz się wydzierać, a ja nadal nie będę pił krwi... Pasuje ci taka umowa? Aha, nie mam zmysłu organizacyjnego ani zdolności artystycznych, więc raczej odpadam jeśli chodzi o dekoracje. Zresztą idę sie położyć, bo boli mnie głowa. I radzę mi nie przeszkadzać, bo mogę być nieprzyjemny.
I powlókł się do siebie, nie zwracając już na nic ani na nikogo uwagi. |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 09-07-2007, 11:23
|
|
|
- Przydały by Ci się ciekawsze cele...jak Ci troche przejdzie będziemy mogli razem potrenować, bo na mnie nie działają twoje czary większego kalibru bynajmiej nie w wiekszym stopniu. A za pamięci trzymaj - Avalia która ni stąd ni zowąt pojawiła się w pokoju przy Lunarze podrzuciła mu paczkę tabletek przeciw bólowych - No i za pamięci - zmaterializowała w swojej ręce wode. Usiadła na stoliku, bo wolała to od krzeseł, tym razem wykreowana na Bou, siedziała machając sobie nogami, i stwierdzeniem, że nie jest tak wnerwiająca jak DeadJ. i nie powinna oberwać żadnym czarem. |
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 09-07-2007, 11:24
|
|
|
W zamku był Lunar i ja to wiedziałam. Znowu obecność Mazoka od fireballi była nastrajająca pesymistycznie, tym razem jemu coś nie odpowiadało. Chyba to, że nam się nie podobają jego fireballe. Znowu popsuł mi się humor, książka skończona i nie ma co czytać dalej. Westchnęłam cicho i wyjęłam zatyczki. Chyba jednak pomogę DJ przy przygotowaniach, w końcu niewiele jest teraz do roboty. Przeciągnęłam się i wstałam. Teraz tak... gdzie jest jej pokój? Trzeba będzie szukać po głosie. Zamyślona nawet nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam.
-Oo...przepraszam!-odskoczyłam szybko zasadniczo żeby zobaczyć kto to- Skaman? Ty jesteś synem DJ, tak?- opuściłam włosy żeby ukryć lekki rumieniec. Nigdy jeszcze tak blisko nie byłam z facetem na dodatek sama się na siebie wkurzyłam za taką reakcję. Żeby przerwać ciszę wypaliłam szybko:
-Masz ochotę na kawę?
Zgodził się. Po drodze sporo rozmawialiśmy i już czułam, że nowo poznany mieszkaniec twierdzy przypadł mi do gustu. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 09-07-2007, 12:16
|
|
|
Dziwne, ale głos Avalii go uspokoił. Może dlatego, że zawsze lubił głosy kobiet, a przynajmniej większości z nich. Nawet głos Liny Inverse był sympatyczny na swój sposób. Niemniej nagłe komentarze DJ zdecydowanie mu nie pasowały.
- Nie obawiaj się, żadnego silniejszego czaru rzucić nie jestem w stanie - powiedział już spokojniej i łyknął proszek przeciwbólowy. - Mam nadzieję, że nie jesteś wrażliwa na ostrza energetyczne i ogień Kanshisha... Nie mogą ci obiecać, że zatrzymam cios...
Milczał przez chwilę.
- Zresztą żeby rzucić tutaj Kahn Void Spear albo Armageddon's Blade musiałbym być niespełna rozumu - powiedział z krzywym uśmiechem. - Nie chodzi o ciebie, ale jeśli nawet Lord of Nightmares nie była w stanie złamać Armageddon's Blade... to zapewne wyobrażasz sobie jaki to atak... Pojęcia nie mam ile by zostało już nie tyle z zamku, co z Multiświata w ogóle po tego kalibru zaklęciu. Całe szczęście, że i tak tego nie potrafię. I nikt z Multiświata chyba. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Uśmiech jakoś tak sam mu się zjawił na twarzy.
- Jak ty to robisz? - zaśmiał się. - Właściwie nic specjalnego nie powiedziałaś ani nie zrobiłaś, a muszę sobie przypominać dopiero, że minutę temu byłem wnerwiony jak diabli... To chyba to ta połowa ciebie, która jest anielicą tak działa... |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|