Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Czarna Twierdza Lewitującej We Mgle |
Wersja do druku |
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 15-10-2007, 14:49
|
|
|
-Yumiś kochana *ścisk* jak dobrze cię widzieć (^^) Jak już sie pojawiłaśw naszych skromnych progach to może wpadniesz ze mną na ten bal?
-No jasne, no tylko...wiesz....w czym ja mam iść na bal?
-Najlepiej chodźmy na trzecie piętro mój mąż ma tam wszytsko.
*i tak po godzinie przebierania Avi i Yumiko były gotowe do wyjścia na bal gdzie się zaraz udały*
-Pustka jakaś, ne?
-No tak jakoś.
-Skaman gdzie się rodzina podziała? |
|
|
|
|
|
Skaman
Dołączył: 02 Maj 2007 Status: offline
|
Wysłany: 16-10-2007, 16:16
|
|
|
- Nie wiem morze do pokojów swoich poszli abo coś wym stylu - powiedziałem odwrócony do ich plecami, gdyż chowałem pewien przedmiot do kieszeni. Obróciłem się i zobaczyłem je - O BOŻE ZABIJ MNIE!!! |
_________________ [URL="http://www.theotaku.com/quizzes/view/1611/what_akatsuki_member_are_you%3F"]http://www.theotaku.com/guru_results/1611_Tobi.jpg[/URL]
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 16-10-2007, 18:47
|
|
|
- Aaaa nie zdzierze tego dłużej - marudziłam schodząc na dół. - Rophus, gdzie jesteś?! - wrzeszczałam na cały dom. No tak, pomyslałam, pewnie teraz ugania sie nie wiadomo gdzie. W koncu trafiłam na dół. Przy okazji obejrzałam salę balową. Była fajnie urządzona... ale mimo to nie dla mnie. Postanowiłam dalej szukać Rophusa zeby obgadać z nim pewną ważną sprawę dotyczacą jego głodu. Skoro ja mogłam się rzucić na kogoś to i on może zacząć się rzucać na ludzi |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 17-10-2007, 22:29
|
|
|
-Koochaanie...?
Szturchnęłam go lekko. Tym razem zamiast bawić się w młotek, na który patent miała bodajże Avalia wzięłam i wleciałam z pokoju aby po chwili wrócić z kubeczkiem. Pełnym lodowatej wody. A mąż spał.
-Kochanie, mam tu kubeczek z lodowatą wodą, jeżeli siedzenia nie ruszysz, to będę musiała ciebie mokrego i zmarzniętego oprowadzać...
Otworzył jedno oko, albo z łaski albo odruch bezwarunkowy na tekst "lodowata woda" podziałam w miarę skutecznie. Wtedy lekko otworzyłam usta.
-WSTAWAJ!
Krzyk nie wyszedł na szczęście poza granice pokoju, był porządnie wytłumiony m.in. magicznie. Jednak Radgers słyszał wrzask w pełnej krasie i wyrwany ze snu niemal podskoczył.
-Mogłam ci jeszcze wmówić że jesteś wielkim leniwcem, ciekawe czy po przebudzeniu by się coś zmieniło w twoim zachowaniu...
Ziewnął potężnie, nadal przymulony.
-Pięknie... ale o co chodzi?- wymamrotał drapiąc się po głowie. Zamiast odpowiadać podetknęłam mu pod usta Kopiko, które posłusznie spożył i ssając kawowego cukierka powiedział spokojnie:
-Żoneczko moja kochana, dlaczego właściwie mnie obudzilaś? Oprowadzanie może poczekać, a na razie...
-Zapadasz w sen zimowy! Poza tym mamrotałeś coś o balu. Trzeba jakoś uczcić twoje przybycie, a wiem ze wolałbyś taką zabawę niż siedzenie na herbacie w herbaciarni. No. Pokażę ci pokój, a potem ty się u siebie przebierzesz, a ja u siebie, tylko nie licz na sukienkę z mojej strony.
-Aa...- nie bardzo wiedział co powiedzieć. Zadowolona zgarnęłam go i z myślą "jeżeli to czytasz to lepiej przestań" i wyciągnęłam z pokoju od razu zaczynając mądrą kwestią:
-Tu masz korytarz, ten pokój obok jest to część mojego kompleksu mieszkalnego i mam w nim laboratorium. Tu obok jest kilka całkowicie pustych należących do mnie pokoi, tu także, jak chcesz to możesz część wziąć. Tu jest biblioteczka mała, ale wole tę dużą do której z czasem dojdziemy. Stąd i z mojego pokoju można dojść na strych, tu jest kompleks należący już do Shinigami i syna.
Zeszłam na dół prowadząc męża, po kolei pokazując wedle pamięci kto gdzie mieszka.
-Tutaj wreszcie masz bibliotekę, salę, wrzeszczącego Skamana i wystrojone już Avalię i Yumiko. Dzień dobry wszystkim. Dalej jest kuchnia. Wiesz już co chcesz?
-Chyba będę potrzebował mapy...
-Nie martw się, ten zamek jest tak pogmatwany że jak idziesz instynktownie to zawsze trafiasz a jak skupiasz się na drodze i masz konkretny cel to zawsze się zgubisz. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Gdzie jest toaleta?
-Przy każdym pokoju, u mnie też jest ale nie pokazywałam ci. No, to teraz się przebrać.
Od razu wyrosly mi skrzydła. Poderwałam się w górę, zgarnęłam męża i popędzilam do góry. Po chwili byliśmy na miejscu a Radgers mial lekkie zawroty głowy od ciągłych nagłych zaketów tuż przed przeszkodami nie wiadomo skąd się pojawiającymi.
-No, to teraz mi powiedz gdzie będziesz mieszkał. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
radgers
Merill J. Fernando
Dołączył: 08 Sie 2007 Skąd: Leszno/Sfery Status: offline
|
Wysłany: 19-10-2007, 22:08
|
|
|
- Po pierwsze: jak będziesz chciała się przelecieć... eee, w sensie latania takiego zwykłego rzecz jasna... - powiedział szybko Radgers patrząc na przeszywające spojrzenie Mary po czym dodał - ...to mnie uprzedź przedtem. Sam potrafię lewitować. Po drugie: co do sukienki nie przeszkadza mi to i tak jesteś piękna we wszystkim. - zaśmiał się tym swoim beztroskim śmiechem - A po trzecie: mieszkanie w jednym pokoju raczej nie wchodzi w rachubę?
- Nie licz na to. - uśmiechnęła się perfidnie.
- Nic się nie zmieniłaś. No to inne pytanie: masz tu pokój w którym nie widać księżyca?
Mara lekko uniosła brew zdziwiona pytaniem. - Księżyc? A niby w czym ci przeszkadza księżyc?
Psion milczał przez chwilę po czym uśmiechnął się. Nie był to jednak wesoły uśmiech - Dowiesz się prędzej czy później choć nie wydaje mi się żeby odpowiedź cię zadowoliła. No więc?
- Masz, tutaj jest w ogóle bez okien. Chyba, że sobie dorobisz. - wskazała na drzwi znajdujące się tuz obok jej pokoju. Patrzyła na niego kątem oka. Dziwne, dlaczego dorobił się takiej awersji do księżyca? Dawniej tego nie miał. Tak czy siak bal czeka a co do księżyca to i tak się dowie. Sam jej to mówił. - A tak w ogóle... to masz jakieś bagaże?
Radgers znowu się zaśmiał po czym wyciągnął zza pazuchy zwinięty rulon jakiejś czarnej tkaniny. - Kochanie, patrz i podziwiaj. - polecił żonie. Rozwinął rulon który w rzeczywistości okazał się okrągły i rzucił nim w ścianę. Rulon przykleił się a psion spokojnie podszedł i wyciągnął rękę która zagłębiła się w okrągłej tkaninie. - To coś w rodzaju portalu do mini sfery w rozmiarach ok. 3x3 metry. Taka przenośna dziura. Bardzo przydatna rzecz jeśli chodzi o podróże i bagaże.
- Imponujące. - zdawało się jakby na Marze nie zrobiło to w ogóle wrażenia ale Radgers wcale sie tym nie przejął. - No dobra kochanie, skoro masz tam wszystko co potrzebne to idź do siebie, rozgość się, rozpakuj i przebierz bo ja mam taki zamiar.
- Ależ oczywiście moja droga. - Radgers zerwał "dziurę" ze ściany, ukłonił się z elegancją przed żoną i przeszedł przez drzwi(które notabene były tuz obok drzwi Mary^^). |
_________________ Duk said (czy coś takiego) - spróbuj i Ty xD |
|
|
|
|
Sakura_chan
Pure Angel
Dołączyła: 28 Lut 2007 Skąd: 3-wieś Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 25-10-2007, 10:44
|
|
|
Jakiś czas poźniej...
- No i jak się bawicie ? - zagadnęła Sakura do Avi i Yumiko
- Świetnie. Miła okazja żeby się oderwać od codziennych spraw.
- Nie wiem jak wy ale ja mam ochotę potańczyć. Rozejrzę się gdzie jest męska część rodzinki. Jak znam życie to pewnie siedzą w....
Ale nie zdążyła dokończyć bo nagle zgasły wszystkie światła i dał się słyszeć przeraźliwy ryk. |
_________________ To add colour to your boring today
To put magic into your melancholic tomorrow
I have come to change those nonchalant times you spent
Into precious memories
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 25-10-2007, 15:58
|
|
|
Wrzask wielkiego wrażenia na mnie nie wywarł. Wpół przebrana w "odświętny strój, w połowie nadal codzienna wyszłam spokojnie. Oczy półdemonie dobrze widziały w ciemności, więc i spokojnie podeszłam do Sakury.
-To ktoś z was?- spytała.
-Nie.- chórek brzmiał jakby chciał powiedzieć że to pytanie retoryczne. Mój mąż to też raczej nie był, ale nie zaszkodziłoby sprawdzić. Obadawszy sytuację na schodach poszłam do męża.
-Ty krzyczałeś?
-Nie... a o co chodzi?- chyba go obudziłam. w połowie ubrany, nieco przymulony siedział nad książką. Westchnęłam ciężko.
-Obudź się, bo coś w twierdzy ryczało, a rzadko się zdarza żeby to aż tak głośno było...
-Już, poczekaj...- wygramolił się, efektownie przy okazji podrzucając ksiązkę do góry którą zaraz złapał i położył na półeczce. Kiedy w końcu był gotowy(tzn. na wpółodświętny także strój narzucił starą pelerynę) kiwnęłam głową i poszliśmy. Następny cel: Shinigami- san. Po drodze poczulismy dym.
-Powiedz mi kochanie, czy to jest ogień zwykły czy ktoś eksperymentował z czarami?- co oczywiste, nie miałam pojęcia. Staliśmy w dwójkę w kompletnej ciemności(a wiedzieć trzeba że to był wieczór), ja spoglądałam raczej znudzona, a on wyglądał na tylko nieco bardziej przejętego. Ogień był chyba magiczny. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 25-10-2007, 16:47
|
|
|
- Nie ruszaj się - mówiłam spokojnie do Ruphusa którego trzymałam przy ścianie - to nie będzie boleć. Poza tym jesteś mi to winien za zdemolowane labolatorium - mówiac to rozajrzałam się po palących książkach i płonącyhc eliksirach. Na całe szczęście trzymałam w dłoni ostatnią fiolkę mojej Samonamnażającej się Krwi. - A teraz jak grzeczne dziecko wypijesz - mówiąc to coraz bardziej pryzciskałam raminiem gardło Rophusa do ściany aby otworzył paszczą - Otwieraj bo nie ręczę za siebie. Dobrze wiesz jakie metody tortur znam, to nie będzie miłe...
- Pom... - wrzasnną Rophus ale nie dokończył. Jakimś cudem wlałam mu do gardła krew i zamknęłam usta dłonią.
- Połknij - nakazałam - dobra - mówiac to puściłąm go. Rzucił sie w przeciwległy kąt laboratorium - teraz mam z tobą spokój. Ale nadal nie rozumiem czemu tak wrzeszczałeś... przecież przybicie do ściany aż tak nie boli. No chyba że sobie wyrwiesz łapy... - mówiąc to spojrzałam na odnawiające się powoli ręce Rophusa. W koło było pełno dymu i ognia. - Matko, narobiłeś tyle wrzasku ze pewnie na rpzyjeciu cie słyszeli. A jak tu przyjdą to co zobacza? twoje oderwane łapy i ciało poprzecinane metalowymi żyłkami... Ech a mogłeś to ze mną spokojnie załatwić |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 25-10-2007, 18:11
|
|
|
-Za późno, już ktoś zobaczył- na powitanie zapodałam tandetny tekst rodem z tanich amerykańskich filmów sensacyjnych- ty masz zapędy sadystyczne?
Spojrzałam ze współczuciem na skatowanego i krztuszącego się Rophusa. Pogratulować pani pomysłu na rozrywki. Mąż oczywiście jakąś sztuczką magiczną zaraz ugasił pożar.
-Co ty mu zrobilaś?- spytałam już poważnie Shinigami, która wyglądała na nieco zdziwioną tak szybkim przybyciem dziewczyny w odświętnych aksamitnych spodniach i niezbyt świeżej, pogniecionej bawełnianej koszulce. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 25-10-2007, 18:39
|
|
|
- A co, mam go zostawić po zamku zeby latał na głodzie a później napadł wioski w poszukiwaniu krwi? Zdemolował mi cąłe labolatorium zanim go dorwałam. Po tym oczywiście jak mi uciekł. Chciałam mu dać tylko troche samonamnażajacej się krwi ale on nie chciał więc go zmusiłąm siłą, ale najpierw złapałam go na dachu, przyprowadziłąm tutaj i przypięłam metalowymi żyłkami do sciany zeby mi nie zwiał. Mimo ze dawno nie jadł miał troche siły. Gdy już skonczyłam ważyć CAŁY KOCIOŁEK krwi i zaczęłam rozlewać do porbówek ten się na mnie rzucił, a właściwie na stół. Wylał mi większośc probówek. Z krwią zostały mi dwie. Jakoś go dorwałam i przyczepiłam do ściany metalowymi kołkami, wyglądały jak stożki, zeby mi nei zwiał. Poszłąm do stolika po probówki, a keidy podeszłam ten oberwał sobie ręce, wytrącił mi jedną z probówek i chciał zwiać. To sie na neigo rzuciłam i dusiłam zeby otworzył paszczą. W końcu wlałam juz tylko jedną probówkę krwi ale co sie stąło z labolatorium to sie stało. Poza tym gdyby sie zgodził po dobroci to wypić to by było ok, ale on chciał się rzucać na ludzi. Co miałam zrobić? - spojrzałam z wyrzutem na Marę koncząc mój monolog - przynajmniej ma nauczkę ze nie nalezy ze mną zadzierać |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 25-10-2007, 22:13
|
|
|
-taa... proponowałabym terapię wstrząsową...- od kiedy przybyła Shinigami zrobiło się krwawo. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na nią znów moim klasycznym, znudzonym wzrokiem i rzekłam po chwili:
-Następnym razem kiedy będzie na głodzie, zaprowadź go do mnie kiedy będę w złym humorze.
To mówiąc już wychodziłam. Swiatło zapłonęło pełnią swego blasku, ja zaś zmrużyłam oczy i całą drogę powrotną marudziłam coś o ignorowaniu odczuć półdemonów których tutaj zapewne jest pół Twierdzy, a gwałtownie zapalane światła nie są przyjemne w odbiorze.
Potem się z mężem rozdzieliliśmy, a ja się przebrałam do końca.
Do aksamitnych spodni doszła czarna jedwabna bluzka na jednym ramionku z różyczką naszytą na prawym boku. I długi, narzucany cieniutki półprzezroczysty czarny... jakby to nazwać... przypominał szlafroczek. Nie miałam pojęcia co to jest ale kiedy w końcu to ubrałam, założyłam buty(półbuciki z zaokrąglonym końcem na niewielkim koturnie, nieco już wychodzone zeby było wygodniej) i wyszłam z pokoju.
-Kochanie, jesteś?- zapukałam do drzwi. Usłyszałam jakiś hałas w środku który zasygnalizował mi że on tam jest i weszłam spokojnie. Od razu trzepnęłam się w głowę.
-Peleryna nie jest wskazana raczej na balach, no chyba że jakiś mrok, a kto jak kto ale ty mi do wizerunku tajemniczego przybysza nie bardzo pasujesz...
-Wiesz, że ja potrafię być bardzo tajemniczy- powiedział nieco szarmancko zdejmując pelerynę, na co uniosłam jedną brew.
-Tak, wiem. Ale byle jak włożona niezbyt świeża peleryna do garnituru nie daje ciekawego efektu. Długo jeszcze?
-Krawat...- to chyba mruknął do siebie rozglądając się za krawatem. Podałam mu muszkę, co skwitował zdaniem że niewygodnie. Westchnęłam ciężko i powiedziałam że bez krawata i muszki może być, o ile nie rozepnie koszuli w pewnym momencie tak że mu będzie klatę widać.
-A przed tobą mogę koszulę rozpiąć?- znowu. Kiedy podchodził poczułam woń męskich perfum, zbyt męskich i za słodkich.
-Raczej nie mamy na to czasu- powiedziałam z wyraźną perfidią w głosie.
Po paru minutach, jednym przebudzaniu, krótkiej wymianie zdań na temat perfum, zmianie ich zaklęciem, poszukaniu butów, uczesaniu przez męża włosów wyszliśmy. U niego był półmrok, korytarz był jasny, znów zmrużyłam oczy. Zawsze przyzwyczajanie się do światła szło mi z oporem. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 26-10-2007, 14:20
|
|
|
- Ech - westchnęłam - stanowczo nie pasuję do tej rdziny, wszyscy są tacy... spokojni. Aż nudno się robi - spojrzałam z wyrzutem na Rophusa który siedział sobie jak gdyby nigdy nic na łóżku i oglądał swoje nowe ręce które nic a nic nie różniły się od poprzendnich - Rophus, powiedz mi, czemu ja tu jestem czarna owcą. Czy to źle ze chcę trochę zabawy? Trochę wrażeń? Przecież tu idzie zdechnąć z nudów.
- Ano można, rzeczywiście gdy ciebie nie ma jest tak spokojnie i miło...
- Ty! - rzuciłam w Rophusa poduszka leżącą niedaleko mnie - Mógłbyś być dla mnie miły.
- No przecież jestem - mówiac to uśmiechnął sie swoim zabójczym uśmiechem - w sumie ta krew zła nie była. Ech, no cóż. Jesteś brutalna
- A ty przystojny - odrzekłąm z uśmiechem
- No ba. Posłuchaj, skoro nie ma Diziego co ty na to zeby isc ze mną na bal? ubierz tylko łądny ciuch i idziemy.
- W sumie... - mówiąc to podeszłam do magicznej szafy. Wyjęłam z niej czarno-żółto-biała spódnicę i moja ukochaną marynarkę która była w połowie górą od sukienki balowej z bufiastym rękawem w zielono-czarne poprzeczne pasy, a w połowie byłą klasyczną białą marynarką w czarne prążki. Do tego odpowiednie skarpety, jedna fioletowa, marszczona, druga zaś za kolano w fioletowo czarne paski. Jeszcze odpowiednie pantofle i mój strój był dobrany. Natychmiast poszłam do łazienki się wykąpać, ułożyć włosy, zorbić makijaż i przebrać. Kiedy wyszłam z łązienki Rophus gwizdnął z podziwu
- No no, teraz to wyglądasz jak człowiek a nie jak stary dziad - zaśmiał się - a teraz idziemy sie bawic! |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
radgers
Merill J. Fernando
Dołączył: 08 Sie 2007 Skąd: Leszno/Sfery Status: offline
|
Wysłany: 26-10-2007, 18:03
|
|
|
Gdy weszli do sali balowej Radgers stanął jak wryty gdy jego wzrok padł na zastawę na stole. Po chwili zaczęła mu cieknąc ślinka a on dalej stał jak zauroczony tak, że Mara musiała go puknąć w żebra łokciem.
- Nie stój tak jak słup soli bo miną wieki zanim się ruszysz.
- Eee... oczywiście, jasne. - Psion się opamiętał po czym podszedł swym tanecznym krokiem do Avalii i Yumiko. - Nie mieliśmy jeszcze okazji należycie się przywitać mamo. Ciociu. - ujął dłoń każdej w eleganckim geście i ucałował. Wtem ujrzał kątem oka uwijającego się pomiędzy stołami znajomego krasnoluda dopinającego wszystko do ostatniego guzika. - Skaman! Mordo ty moja!(nie mogłem sie powstrzymać :P). Krasnolud odwrócił się na dźwięk jego głosu. - Radgers! Witaj z powrotem. - i przywitali się w stylu "black brothers". W sekundę po tym weszła Shinigami-san z Rophusem, która przywitała się ze wszystkimi i przestawiła sobie Psionika i Rophusa. Z łatwością dało się jednak zauważyć jakiś niewidzialny spór między nimi gdy tak jeden mierzył wzrokiem drugiego spod przymrużonych powiek. W końcu jednak podali sobie ręce, choć z lekkim wahaniem. Wtem Radgers zwrócił się do Avalii. - Mamuś kiedy zaczynamy? Bo nieco zgłodniałem przez ten czas. - po czym zaburczało mu w brzuchu. |
_________________ Duk said (czy coś takiego) - spróbuj i Ty xD |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 26-10-2007, 19:00
|
|
|
-Mam nadzieje, ze mi to wybaczycie, ale jako jedna ze starszych, oraz jako żona pierwszego potomka Caladana itd. mam zaszczyt ogłosić rozpoczęcie tego balu, który nie będzie mam nadzieje, trwać krócej niż czas jego przygotowania, kogo nie ma nich dojdzie a jak nie to jego strata...ekhm, ekhm...zapraszam na ucztę - stwierdziła rzeczowo Avi czekając na usadowienie się gości, tak aby na końcu usiąść koło swojej siostry Yumiko. |
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 26-10-2007, 20:06
|
|
|
-Kiedy jak kiedy ale na ucztach mąż jest jak nowo narodzony- mruknęłam do siebie nadal stojąc u wejścia na salę. Weszła nieco stremowana i przywitała Shinigami słowami:
-Mój syn znowu na wychodnym? Szybko znalazłaś sobie partnera- rzekłam nieco ironicznie, uśmiechając się jednak przyjaźnie- a, i nie wysadzajcie niczego... Ta, jasne, Avi, chyba nie wiesz ileśmy to przygotowywali- powiedziała nagle po krótkiej przerwie, co nieco wytrąciło Shinigami z rytmu podczas słuchania. Z wątpliwości wyprowadził fakt, ze Avalia własnie kończyła przemowę. Westchnęłam ciężko i zaproponowałam Shinigami miejsce obok mnie i Radgersa, w końcu trzeba się integrować a Shinigami była nawet mroczniejsza ode mnie, więc izolacja nie byłaby najpoprawniejszym posunięciem.
Zaprosiłam oboje do stołu i popędziłam w stronę przygotowanego jeszcze kiedy sama sie wystrojem zajmowałam stolika didżejskiego. Nie minęła długa chwila, jak zabrzmiał Bob Dylan(czyli ukłon w stronę DJ której chyba nie było).
Usiadłam obok Radgersa i z zadowoleniem spostrzegłam że Shinigami jest obok. Czyli moje zachowanie jednak jej nie zniechęciło, dziwactwo nie jest aż tak źle odbierane. Postanowiłam potraktować to jako osobisty sukces i z zadowoleniem zorganizowała wśród najbliższych sobie sąsiadów niewielki toast za... cóż, na głos powiedziano, żeby bal był dłuższy niż przygotowania, ja jednak przyciszonym głosem powiedziałam, żeby firanki spłonęły. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|