Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
raflik
Fenomen na jedną noc
Dołączył: 14 Lip 2002 Skąd: Z nicości swego akademickiego pokoju Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 02-12-2008, 23:35
|
|
|
Cytat: | Hollogram Summer... the Night of TATARI.... | .
- Spoiler: pokaż / ukryj
-
Mały obskurny pokoik, oświetlony dwoma lampkami był "wysprzątany" jak zawsze. porozwalane ciuchy tworzyły stosy "brudnych" i "prawie-brudnych-można-nosić", które były tak blisko siebie, że mówiąc szczerze, przenikały się wzajemnie, i w żaden sposób nie dałoby się odróżnić który jest który. Niepościelone łóżko straszyło wywalonymi bebechami pościeli, a wszędzie na podłodze były porozrzucane papierki po zupkach i innych chemikaliach mających na celu natychmiastowe dostarczenie odpowiednich składników do katabolizmu. Jedynie skromny kawałek niewielkiego biureczka, zawalonego prawie w całości notatkami, zużytymi chusteczkami i szklankami z zaschłymi od wieków pozostałościami z wnętrza opakowań porozwalanych w pokoju, był pusty. Było to specjalne miejsce, na jeszcze bardziej specjalniejsze urządzenie. Nad pokojem czuwał ... . Bezpostaciowa forma nad-życia, nie mająca przeszłości, teraźniejszości ani przyszłości. ... był tylko fenomenem, przybierającym na krótki okres czasu cielesną powłokę. Stawał się wtedy ograniczonym tworem, który miał swoje granice możliwości. Zazwyczaj spełniwszy obowiązek, albo znudziwszy się powłoką, odrzucał ją w nicość i znowu stawał się ... by egzystować w swojej nie-egzystencji. Teraz jednak stało się coś, co nawet ... wydaje się niemożliwe. Niemniej postanowił to zrobić, gdyż wydało mu się to zabawne, wiedząc że znów skończy w tej formie jakiej przebywa. niemniej, na skromnym kawałku biurka pojawiło się urządzenie i....
Kiedy dotarło do niego że nie istnieje, zdziwiło go to. Kiedy uczynił próbę przeciwstawienia się temu, został brutalnie odesłany w nicość jako relikt przeszłości, nieprzystosowany do teraźniejszości, i to przez nikogo innego jak jego ukochanego mistrza. Kiedy starał się zrozumieć dlaczego, rozśmieszyło go to i popadł w obłęd. Kiedy w końcu uspokoił się, i ostatnia wola jego nieistniejącej jaźni zanikała, by ostatecznie ulec całkowitej dezintegracji i być obecna wyłącznie na kartach historii, stanął przed cholernie wielgachnymi drzwiami.
- Co się dzieje do ku... - były to jego ostatnie świadome słowa...
...
...
...
...
...
Instynkt był nieprawdopodobnie silny
---------------------------------------------------------------
Brama ze specjalnie trwałych materiałów, takich aby oprzeć się silnemu naporowi wroga wykonała nadzwyczaj skutecznie swoje zadanie, i nie przepuściła żadnego wroga... cóż z tego skoro mur obok całkowicie spartolił swoje zadanie...
No cóż.. na wymówkę może mieć to że z powodu wilgoci troszkę się przeziębił, i nie był tak prężny i twardy jak jest w swojej najlepszej kondycji. Ale kto by tam się pytał fruwających w te i wewte flaków... kawałków ściany.
- Ups... nie sądziłem że to może być takie kruche. Co za idiota funduje nieprzebijane bramy, jak każdy może spokojnie przejść przez mur. - powiedział Raflik, opuszczając nogę po kopie.
Zamieszanie jakie rozpętało się wewnątrz było łatwe do przewidzenia. Może widok krwi z uderzonych odłamkami wieśniaków podsycił atmosferę, jednak Raflik nie miał czasu do stracenia. Dumnie wkroczył w wyrwę w ścianie i rozejrzał się w środku, oczekując natychmiastowych działań obronnych, na które miał przygotowane zabójczą kontrę.
Oczywiście był to klon Raflika stworzony z lodu, identyczny jak orginał, i nie do odróżnienia normalnymi metodami. Prawdziwy Raflik stał ciągle przed wyrwą i czekał co też naiwni zrobią z jego klonem, aby samemu zaatakować z zaskoczenia.
Oczywiście był to klon Raflika stworzony z lodu, służący za przynentę. Prawdziwy Raflik ukrył się za węgłem by zaskoczyć wroga który przewidział że on przewidzi atak na fałszywego Raflika który znajdował się w środku.
Oczywiście był to klon Raflika stworzony z lodu, będący przynentą przynęty przynęty, by wróg wpadł w jego misternie utkane sidła atakując klona w zamku i przed zamkiem jednocześnie obezwładniając tego ukrytego. Prawdziwy Raflik wesoło podśpiewując przechadzał się już po głębszych korytarzach kościoła.
Oczywiście... |
_________________ Hollogram Summer - The Night of Wallachia
Fenomen na jedną noc |
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:21
|
|
|
Fei otworzył drzwi holu głównego w jednym z niższych pięter Świątyni i ku swojemu zaskoczeniu zobaczył za drzwiami obcego mężczyznę, który, zaabsorbowany spoglądaniem przez dziurkę od klucza nawet nie zauważył, iż jest obserwowany.
- No ładnie - pomyślał Fei. - Może lepiej by było, gdybym zapieczętował drogę wymiarów? Ale z drugiej strony… robi się coraz ciekawiej. No nic, Patriarcha będzie musiał trochę poczekać…
Nie czekając już dłużej, złapał za szary worek, który zapomniał zostawić w swojej komnacie i jednym płynnym ruchem zarzucił go na wystraszonego tą nagłą interwencją Raflika. Ten miotał się, niczym zarzynane bydle o uwiązanych nogach, ale podobnie jak i ono – nie mógł nic poradzić, choć, ku wyraźnemu zniesmaczeniu Fei’a, zdołał nabić mu kilka siniaków. Starannie zawiązał worek magicznym ruchem palca i pociągnął tak upakowany ciężar z powrotem. Ale tym razem nie do swojej komnaty, wiedział, że czekają go przyjemności innego rodzaju.
Pomieszczenie, do którego, lekko zmęczony, wciągnął worek (mimo swej magiczności nie niwelował grawitacji, za co Fei sklinał go w głowie) było kulą, magiczną kulą, która wszystko ściągała do swego środka, chyba że ktoś ją znał tak dobrze, jak jej pomysłodawca - Fei. I w ten sposób worek wraz z zawartością stał się pierwszym protonem jądra kuli, a jego właściciel krążył po wszystkich dozwolonych orbitach wokół (zawsze to lubił).
- No dobra, wypuść go, Worku, tutaj i tak nic nie zrobi – zekranizowane pomieszczenie, starannie zapieczętowane, nie dawało mu żadnych szans ucieczki. Raflik dobrze o tym wiedział, więc się już specjalnie nie rzucał, pozostając dostojnie w roli jądra, tylko trochę pochmurnego.
- Nie martw się, klonom nic się nie stało i bezpiecznie wrócą do ciebie, jak tylko opuścisz to pomieszczenie… – zawahał się. – No, pod pewnymi warunkami oczywiście.
- Ale skąd…?
- Cóż, szczerze mówiąc to miałeś pecha, bo akurat jestem z pierwszych w tym Wszechświecie, którzy poznali sztukę tworzenia kopii i troszeczkę się w tej sztuce wyćwiczyłem. Oryginał. Kopia. Nie trzeba ich widzieć obok siebie, by je rozróżnić. A przynajmniej nie wszyscy tak muszą. – Fei zorientował się, że znowu zaczyna mówić do siebie i szybko dodał, pokrywając zmieszanie – Ale skoro już tu jesteśmy we dwoje to możesz mi spokojnie wytłumaczyć, co sprowadza ciebie i twoją drużynę klonów w to hałaśliwe ostatnio miejsce? |
_________________
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A. Mickiewicz
|
|
|
|
|
Noire
Pomniejszy Inżynier
Dołączyła: 14 Maj 2003 Skąd: From down below Status: offline
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:28
|
|
|
- Mrru? -sukkubica przeciągnęła się leniwie w miekkiej pościeli i pomacała dłonią lewą część podwójnego łóżka. Puste.
- Rukwa...-zaklęła pod nosem niepocieszona perspektywą wyczołgania się z ciepłego łóżka i wystawienia swego małego, kruchego ciałka na ten zimny, zimny okrutny świat. Ale coś rudego za to oberwie. Chociaż w sumie to ona nakręciła go na tą całą hece.
- ...przy garach. I wbij to sobie do głowy zdzirze.
---
<spocznij>Kic<bacznosc> siedział zadowolony przed biurkiem w swojej komnacie. Własnie przelał jakies arcy...arcy...no ważne w każdym bądź razie myśli na księgę leżącą przed nim na biurku. Podrapał się zadowolony po podbródku i w ciszy kontemplował istotę swego genJuszu
-Dobro – to przeciwstawieństwo zła!- mruczał zadowolony pod nosem - Taaak...tak, ale im pojechałem...
-Dobro to jasnośc! - odpowiedział mu głos z nikąd.
-Tak, tak! Własnie! Światło naszego życia! - zakrzyknął euforycznie Patriarcha.
-Pokój, wolnośc! Sex, drugs and rock'n roll! I grzanki!
-Ciepłe! Najlepiej z dżemikiem!
-I harem niewolników dla każdej kobiety!
-I harem niew....słucham?
Dopiero teraz Kic zorientował się iż nie jest w pokoju sam. Tuż nad jego ramieniem wisiała białowłosa, roznegliżowana panna. Ponadto panna ta miała rogi. I skrzydła! I ogon!...czyżby to był....
-Sukkub! - krzyknął jak oparzony i natychmiast odskoczył od dziewczyny. Ta tylko uśmiechnęła się niewinnie przykładając palec do ust.
- No wie pan? Nie trzeba od razu sypac komplementami...-zachichotała.
Kic rozwarł oczy w przerażeniu. Sukkub! W jego komnacie! Widocznie wielki Pan testuje jego wiarę..tak...to musi byc to..
- Nie przyszłam testowac niczyjej wiary - odparła nagle nieznajoma - ale żeby nie zawiesc pana oczekiwan... - pstryknęła głosno palcami. W tej samej chwili Patriarcha zorientował się, że stoi przed panną w samej bieliźnie - różowy lateks tak na marginesie.
- No no...sugoiiii najsu body da, myślalam ze taki księżulek pod spodem brzuszek ma spory. A tu widze kaloryfer jak się patrzy - powiedziała z uznaniem - No ale dośc żartów, nie po to przyszłam - zmieniła nagle temat białowłosa. - Tatko mne przysyła. Kazał pozdrowic i spytac o zdrowie. No i przypomina, że wasza Świętobliwośc zmienic sie ma, bo jak narazie to blado wypadasz w ogólnym rozrachunku.
Kic cały czerwony i zdezorientowany patrzył oniemiały na sukkubicę. Próbowal okryc swe ciało, ale na nieszczęscie w poblizu byly jedynie nieznacznych rozmiarów serwetki.
Dziewczyna uśmiechnęla się patrzac na cale to zjawisko, wzieła krzesło i postawiwszy je przy kominku zaczeła ogrzewac ręce na ciepłym ogniu. |
_________________
Ostatnio zmieniony przez Noire dnia 03-12-2008, 00:35, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Inai Nerse
Dołączyła: 22 Wrz 2003 Skąd: Cytadela Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:30
|
|
|
W kościele zgromadziło się już wiele ludzi, nieludzi, elfów, mazoków, lisów i wszelakich różnych innych gatunków. Nie szkodziło to bynajmniej, by dodać do puli jeszcze trochę innej zwierzęcości. Czarny kot stąpał cicho miękkimi łapkami po korytarzach, szukając wszelkich znaków aktywności fanatycznej lub ofensywno-konspiracyjnej.
Znalazł. Przed sypialnią Szefa spacerowała uderzająco piękna niewiasta, być może narażając się na molestowanie i spanking w razie odkrycia, choć w świetle poddańczych obowiązków podwładnych płci męskiej w sypialni szefa nie było to takie pewne. Ale cóż, każdy swoje słabostki może posiadać, nie nam to oceniać, czyż nie?
Pudło. To może oznaczać tylko jedno. Podważony pazurkiem karton uniósł się do góry, a po chwili już tylko koniuszek ogona wystawał spod jego krawędzi. Po chwili nawet on już zniknął. Kobieta drgnęła, gdy o jej odsłonięte nogi otarło się ciepłe futerko. 'Mama', zamruczało coś słodko, wskakując jej na ramię i przewieszając się przez nie. Machinalnie wyciągnęła rękę i podrapała kota za uchem.
- A wiesz, ze wszystkie szczury stąd uciekły...? Można by przytoczyć takie jedno przysłowie o tych sympatycznych zwierzątkach... - kotka z leniwym, niewinnym uśmiechem czyniła brzydkie sugestie o stanie, kondycji i rychłej przyszłości kościoła - A przy okazji, przez okno widać dużo rzeczy. Na przykład jak ktoś pisze pamiętnik. Tytuły rozdziałów były fajne... Myślisz, że prawdziwe imię tego przywódcy kościelnego zaczyna się na D? |
Ostatnio zmieniony przez Inai Nerse dnia 03-12-2008, 00:37, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Distant
Dołączył: 23 Cze 2003 Skąd: Somewhere in the world Status: offline
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:35
|
|
|
Patriarcha szukając ratunku zerknął w stronę księgi. Czy opuściły go wszystkie moce? Czy czekało go potępienie?
Ale cóż to? Na kolejnej czystej stronie księgi ukazała się ikona. Malowana najdostojniejszym atramentem. Malowana z najwierniejszym oddaniem szczegółów. Ruchoma i żywa! Postać z obrazka uśmiechała się to szyderczo, to spoglądała zatroskanymi oczami na patriarchę. Słowa wylewały się się z ust niebieskiego i układały w wierszach pod obrazkiem.
"Jeśli znasz tyle imion zła to czym jest dla Ciebie dobro? Jeśli zło jawi się ci czyste i czytelne, czymże jest siła która mu się przeciwstawia? Czyż dobro nie jest wtedy tylko marną podróbką, wykrzywieniem absolutu jakim jest zło? To takie proste trzy litery, nieprawdaż? Osobiście wartość tych przemyśleń zmieściłbym w czterech.
Zaprawdę powiadam ci. Zbawieni będą ci co poznali prawdziwą naturę zła i podążają ścieżką pana. Spójrz mi w oczy, spójrz głeboko, w ciemną toń prawdziwego zła, zła które wybrało Ciebie, zła które podda Cię próbie, zła które pożywi się twoim strachem i niepewnością... bwahahah"
Ikona poczerniała. Atrament zaczął wylewać się z ramki na całą stronę.
- Herezje! - Krzyknął patriarcha i wyrwał kartkę z księgi nim ciemność rozlała się na sąsiednie strony. Wielki przywódca poczuł delikatne muśniecie dłoni na swoim karku... Ależ, tak. "Zapomniałem o sukkubie!". Krzyknął wielki przywódca w myślach i powoli odwracił się znów w stronę łóżka. |
_________________ Never surrender, never give up...
http://forum.multiworld.pl - Nothing is impossible here
http://komiks.multiworld.pl - Komiks Multiworld ;3 |
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:36
|
|
|
Kiedy tylko Kitkara przekroczyła bramy siedziby już czoła ze coś jest nie tak. Rozglądała sie po ludziach, większość kobiet nie wyglądała na szczególnie zadowolone. Na nie których obliczach widniało oburzenie, na innych złość... tylko młodzi chłopcy jako tako wyglądali na zadowolonych... Wzruszyła obojętnie ramionami jadąc samotnie dalej na swym czarnym rumaku. Kiedy dotarła do bram kościoła zeskoczyła zgrabnie z grzbietu wierzchowca.
- Chodź, Kemi - Zwróciła sie do niego- zanim zdamy raport rozejrzyjmy sie... coś mi tu śmierdzi - Rozejrzała sie uważnie po murach.
Koń po woli zmienił kształt z rumaka w nie wielkich rozmiarów czarnego smoka z kolcami, jego czerwone oczy przekreślone były pionowymi źrenicami zupełnie jak u dziewczyny. Zmniejszył sie do takich rozmiarów ze spokojnie mógł schować sie na jej ramionach pomiędzy bujnymi czarnymi włosami.
Po woli kroczyła korytarzem, była poirytowana. Wyczuwała w zamku intruzów, silnych intruzów... a może szpiegów albo skrytobójców? warknęła nie zadowolona. Nienawidziła takich typów. Skręciła otwierając drzwi komnaty, była pusta. Wkroczyła do niej twardo stukając obcasami o zdobione kafelki. Nie musiała widzieć, wystarczyło że czuła cała sobą czyjąś obecność tu. Rozejrzała sie uważnie. Nic nadzwyczajnego - łóżko, komoda, biurko, kominek... i płonący ogień. Zmarszczyła brwi. Jest przecież lato, może nie wyjątkowo upalne, ale jest ciepło, po co palić w kominku? Podeszła bliżej do ognia z zamiarem zgaszenia go. Zaledwie kilka kroków od niego Kemi syknął.
- Rozumiem - Odsunęła sie sie od niego siadając na łózko. Zdjęła czarno czerwona pelerynę.
Wykonała jakiś gest dłonią. czekała.
Caibre widział jak dziewczyna wchodzi, rozgląda sie i siada na łóżku. Nic nadzwyczajnego. Siedziała tak od paru minut, nie mogła go zobaczyć przecież. Pociągnął nosem. Czół zapach palonych włosów. Nagle poczuł ból w okolicach tyłka,najbardziej na ogonie. Jak to możliwe? jestem płomieniami - pomyślał - to pewnie jakaś iluzja. Ale ból nie był iluzją, jego ciało naprawdę piekło, a ból był nie do zniesienia. Nie mogąc w końcu dłużej wytrzymać starał sie wdrapać do kominka ale coś jakby trzymało mocno jego nogę w palenisku. Nie miał innego wyjścia jak ujawnić sie.
Kitkara czekała cierpliwie znudzona głaszcząc Kemiego po głowie. Zerknęła w kominek i ponownie wykonała gest ręką. Tym razem płomienie buchnęły wyżej. Usłyszała cichy skowyt, uśmiechnęła sie. Po chwili płomienie przybrały ludzka postać po czym zaczęły sie formować. Rudowłosy był trochę ubrudzony sadzą, ubranie miał popalone i brudne. Uśmiechnęła sie.
- Kemi sie ucieszył ze będą szaszłyki na obiad, albo chociaż stek ze szpiega, uwielbia je- rzekła nie spuszczając oka z intruza. - Ale gdzie moje maniery - wstała - Jestem Kitkara, nowo przyjęta kapłanka. Tak mnie przynajmniej nazywają - uśmiechnęła sie złośliwie do gościa - ale uwierz mi z dobroci i miłości nie wiele mam w sobie. - Przyjrzała sie mu ponownie - czego tu właściwie szukasz rudzielcu? Informacji? a może chcesz otruć Patriache? Marne szanse mój drogi- nałożyła czarne rękawiczki - wybacz mi ale muszę cię stad usunąć lub pojmać... Możesz sie przydać. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Alira14
Wielkie Prych
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Draminion gdzie normalnym wstęp wzbroniony!;) Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:43
|
|
|
- Lepiej nie właźcie do pokoju tego świra, siedzi ubrany w różowy lateks! Myślałam, że oczy mi wypłyną na ten widok! Rozumiem lateks, ale czemu różowy?!? Symbolizuje pokój na świecie czy jak?!? - Aria i Kotka usłyszały coś jak głos Aliry, tylko, że dosyć....piskliwy.
- Wzrok na dół.
Na dnie pudła stała 10 centymetrowa Alira.
- Jedna z dziur wymiarowych trochę mnie zmniejszyła, abym się tutaj zmieściła. - Alira oparła się o nogę czarnej kotki. Coś przywaliło mocno o ścianę pudełka.
- ...Alira, czemu ten klon wije się z bólu?
- Bo nie jestem idiotką, a ostatnio w księgarni była książka "Jak nauczyć się przekazywać swój ból innym w 3 miesiące". W ogóle, chyba złożę zażalenie na te klony. A to mają drobne nóżki, a to wybuchają niekontrolowanym płaczem albo robią się czerwone na twarzy i eksplodują.
Wszystkie jak jedna żona popatrzyły na policzki klona. Bezpiecznie blade.
- To jak? Siedzimy czy coś robimy? Wiem, gdzie trzymają jego pranie...No co się tak patrzycie? Szukałam kuchni! |
_________________ "Lepszy jest brak weny niż bycie Chuckiem Austenem"
Daria - Czy kiedykolwiek nasz wygląd nie wpływa na to jak nas oceniają?
Jane - Kiedy oddajesz organy do przeszczepu, no chyba, że to oczy
Daria, 2x06 -"Monster" |
|
|
|
|
Inai Nerse
Dołączyła: 22 Wrz 2003 Skąd: Cytadela Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:45
|
|
|
Po korytarzu ekspresowo ruszył karton. Wszystkie trzy panie, z Arią jako główną siłą napędową, ruszyły biegiem klęczkowo czworakowym w stronę pralni. Tam zza pazuchy wyciągnięto różowy barwnik, który miał szansę bardzo, bardzo się przydać w bardzo, bardzo niedługim okresie czasu.
Dużo, dużo barwnika.
Dużo, dużo ciuchów Patriarchy i nie tylko.
- Chyba kościół będzie musiał zmienić nazwę - wybuchnęły śmiechem.
Różowe habity kręciły się wesoło w pralkach i innych baliach... |
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:48
|
|
|
Jak zawsze przechadzając się po najbliższej okolicy kościoła, kic obserwował wzrastający handle. Widział wśród wielu straganów, kilka z insygniami kaplicy, parę z pobliskich klanów kupieckich i wiele innych. Sprzedawano towary o szerokim asortymencie. Wśród stoisk poświęconych bractwu, dostrzec można było tym razem głęboki asortyment artykułów kościelnych. Pomiędzy tradycyjnymi kadzidłami, krzyżami, różańcami, talizmanami i krucyfiksami można było dostrzec również księgi kapłańskie i kilka innych interesujących przedmiotów. Oczywiście oryginalne stoiska bractwa zostały odpowiednio naznaczone i kic nie miał najmniejszych problemów wyczuć braku tych znaków na niektórych z nich. Podszedł do jednego z nich. Poczciwa czarodziejka, .
Zaproponowany przez nią pamiątka ponoć miała być święcona przez samego Patriarchę bractwa. Ponoć, bo kic w ogóle nie wyczuwał swojej mocy na przedmiocie. Do tego handlarka przekonująco twierdziła, że to jeden z ostatnich do pozostałych na sprzedaż. Zaiste, że ostatni, bo już następne „ostatnie” produkty czekały tuż za nią na swoją „ostatnią” kolej emanując fałszywą poświatą. Kic uśmiechnął się miło pod kamuflażem iluzji i zaproponował garść złotych monet, które uradowały sprzedawczynię. Sięgając po przedmiot, spojrzał w jej przenikliwe oczy i powiedział.
- Byłoby miło za to kupić choć jeden z unikalnych rekwizytów bractwa, niestety, w kościele znajdują się przedmioty dużo droższe, ale nie bój się, czarny rynek zawsze przynosił korzyści, dopóki Cię nie nakryją.
Odebrał zakupiony przedmiot, po czym nasycił go magiczną mocą, co w kontakcie z poprzednią magią, zakończyło się efektownym, ale małym przebłyskiem iskier i tęczy, po czym schował nabytek do torebki i ruszył dalej, pozostawiając zamyśloną przekupkę.
W międzyczasie(?) Patriarcha przechadzał się również po kościele (tak wiem, iluzja, no!). Oczywiście jak arkan wyższego stopnia manipulacji umysłem i zakrzywianiu przestrzeni, iluzja kica była nie do rozpoznania. Gdy jednak kic dostrzegł dziwne kartonowe pudło spojrzał, na nie krzywo. Jednak jako iluzja spojrzeć do środka nie mógł. – No i znów ktoś się przeprowadza, wprowadza, a przedmioty walają się po korytarzu. Ach Ci nowi… no chyba że należy to do Ryuuzakiego, lub Fei’a? – Zaciekawienie jednak szybko prysło, gdy oryginalna postać Patriarchy poczuła wibrację mocy i interwencji Fei’a. Patriarcha szybko posłał zamyśloną iluzję do Fei, aby dotrzymać mu towarzystwa, przynajmniej w tej duchowo-iluzyjnej sferze.
I znów w międzyczasie kolejne istoty, jak ćmy do światła gnały ku komnacie Patriarchy. Mając już dość jego wspaniałych towarzyszy i chcąc znaleźć choć odrobinę wypoczynku, kic poprosił Fei’a o odpowiednie zabezpieczenie jego komnaty.
W międzyczasie prawdziwy kic był już u bram kościoła. Wtedy przypomniał sobie zdarzenie z sukkubusem. Przypomniał sobie również „ikonkę” i atrament, którego w ogóle nie było. Pamiętał również róż, który stworzył przy pomocy iluzji, tak samo jak i zawstydzenie na twarzy. „Ikona” niestety tak naprawdę nie powstała, ponieważ magiczna księga, poddana była tylko mocy Patriarchy i znikła wraz z przybyciem nowego, gościa, który nie puka. – Ach ta dzisiejsza młodzież. – Pomyślał sobie, udając zawstydzonego przed chełpiącą się postacią. Już wiedział, że obraz był, obrazem stworzonym przez potężną iluzję, ale ta prysła i wszystko wróciło do poprzedniego stanu, po za gościem… Patriarcha uśmiechnął się do niej miło, po czym znów sięgnął do magicznej mocy przy jego biurku, a ta poddała kontr-iluzji jego gościowi. W tej fantazji, Sukkubus dalej śnił o władczości i mocy. Niestety nie trwało to długo, gdyż w międzyczasie przybył Altruista i wyprosił nieproszoną osobę za wrota i dopiero wtedy urok prysł. Sukkubus zdziwiona zaistniałą sytuacją, spojrzała na list który trzymała w ręce.
„Ja również pozdrawiam was i wasze zdrowie,
Przyjaciel dobra pozostawiający zło w formie trzech liter: kic”. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Alira14
Wielkie Prych
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Draminion gdzie normalnym wstęp wzbroniony!;) Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:53
|
|
|
- Co teraz? Napiszemy na ścianie "Patriarcha jest gupi?"
- Ne, mało oryginalne...Wiem! Karaluchy! Miliony karaluchów! - zanim Aria i Alira powiedziały co na ten temat myślą, Inai zaczęła rzucać czar. Po chwili zamiast karaluchów, pojawiły się tysiące bishonenów.
- Inai, jeżeli TO jest twoja definicja karaluchów...
- Nie moja wina, że jestem dzikim magiem!
-Ekhm, przepraszam - blondwłose cuś, teoretycznie płci męskiej zarumieniło się, gdy Aria odwróciła się w jego stronę?
-Tak?
- Którędy do Patriarchy?
-Słucham?
-Och, no bo wie pani...On jest taki m....- ku zdziwieniu dziewczyn reszta bishonenów zaczęła się zachwycać.
-Świetnie wygląda w lateksie..
-Założę się, że świetnie całuje...
-Em... Inai...Może ty i Aria pokażecie panom drogę? Ja mam cos do zrobienia
***
W czasie gdy stado przystojnych mężczyzn było prowadzonych do Patriarchy, na drzwiach świątyni, ścianach i dachu pojawił się gigantyczny napis:
"WIELKI ZJAZD YAOISTEK WSTĘP GRATIS" |
_________________ "Lepszy jest brak weny niż bycie Chuckiem Austenem"
Daria - Czy kiedykolwiek nasz wygląd nie wpływa na to jak nas oceniają?
Jane - Kiedy oddajesz organy do przeszczepu, no chyba, że to oczy
Daria, 2x06 -"Monster" |
|
|
|
|
Inai Nerse
Dołączyła: 22 Wrz 2003 Skąd: Cytadela Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 03-12-2008, 00:57
|
|
|
ZOMG YAOI OMFG DZIEWCZYNY TAM NA PEWNO SĄ SUPER FACECI A JAK NIE MA FACETÓW TO BEDZIE DUZO FANARTÓW OMFG RAEP PLZ MUSIMY ICH MIEC ZLAP ICH WSZYSTKICH PIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIISK!!!!!!!!!!!! - w kościele szybko zaczęły rozbrzmiewać zwyczajne dla tłumów zwanych yaoistkami okrzyki. Po kościelnych podłogach popłynęła rzeka nosebleedowej krwi, cały gmach wypełniono fanartami i nie tylko z mnogą liczbą ubranych i nie tylko pięknych, młodych facetów, dokładnie takich jak właśnie szturmowali kwatery i nie tylko Patriarchy. Niektórzy połapali się, gdzie lepiej go szukać, i szturmowali korytarze.
PIIIIIIIIIIIIIIISK TU SĄ BISZE ŁAPAĆ ICH OMFG ZOMG RAAAAEP PLZ DAJ MI AUTOGRAF DAJ MI SIEBIE DAJ MI SWOJĄ MIŁOŚĆ OMG POCAŁUJCIE SIĘ!!!!
Nie tylko bisze wyczarowani przez Inai byli napastowani. Inni mężczyźni w kościele także. Napastnicy zdążyli się schować, ale niestety... Przeciętny, szeregowy wyznawca miał ciężko. Tak jak i Patriarcha, którego trzymały już tłumy płci obu..
10 centymetrowa Alira znów zjawiła się w pudełku.
- Co teraz, co teraz? - rozbrzmiały gorączkowe szepty spod kartonu.
- WIEM! - rozentuzjazmowany, choć stłumiony, damski okrzyk rozległ się szeptem z pudełka.
- Zrobimy TAK..... |
|
|
|
|
|
Alira14
Wielkie Prych
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Draminion gdzie normalnym wstęp wzbroniony!;) Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 03-12-2008, 01:11
|
|
|
Alira doszła do wniosku, że też ma prawo do szczęścia. A z racji tego, że tydzień wcześniej obrabowała sklep "Różowe sukieneczki dla każdej dzieweczki" (logika elfów cienia działa tak- nie ważne co kradniemy, ważne, że było chronione) postanowiła na tym zarobić. Użyła czaru głośnego mówienia i wrzasnęła :
-UWAGA DROGIE UCZESTNICZKI! OGŁASZAMY KONKURS NA NAJBARDZIEJ KJUT UBRANEGO FACETA! SUKIENKI I INNE DEKORACJE DO KUPIENIA W.. - nie zdążyła powiedzieć gdy rzuciła się na nią horda yaoistek. Nie trwało to nawet minutę gdy wszystkie gadżety zostały wyprzedane, a ona siedziała w górze złota. Yaoistki radośnie piszcząc wyruszyły na żer.... |
_________________ "Lepszy jest brak weny niż bycie Chuckiem Austenem"
Daria - Czy kiedykolwiek nasz wygląd nie wpływa na to jak nas oceniają?
Jane - Kiedy oddajesz organy do przeszczepu, no chyba, że to oczy
Daria, 2x06 -"Monster" |
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 03-12-2008, 01:12
|
|
|
Aria złapała za ręce Inai i powiedziała:
- Córko, to pudło to mój największy skarb, chce żebyś je przyjeła jako dowód mojej UNIKALNEJ miłości tak UNIKALNEJ jak to pudło Snejka
-Mamo! to.. to.. ty mnie na prawde kochasz? ;__;
- Ta ta...- wzięła pierwsze lepsze puste pudło na pranie, (identyczne z tym co dala Inai) których było tysiące i założyła sobie je na glowe- Ide zobaczyć co tam u Caia a ty czyń CHAOS!
- ta jest!
Aria wracala pod sypialnie w pudle snejka
Jak ja nienawidzę walczyć eeeeeeehhhh...... wpelza do sypialni i przykucnela przy drzwiach.
- Co mam robić? Pokazać Caiemu że tu jestem czy nie? Tak czy siak on ją NA BANK przeleci - pomyślała i oddała sie oglądaniu rellacji jakie powstają między Caiem i Kitkarą |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Aria dnia 03-12-2008, 01:17, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Inai Nerse
Dołączyła: 22 Wrz 2003 Skąd: Cytadela Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 03-12-2008, 01:15
|
|
|
ZOMG DZIEWCZYNY PATRZCIE NA TEGO UKESA KWIIIIIIIIIIIIIIIK ŁAPAĆ GO UCIEKA DORWIEMY GO NA ŻER Z NIM ZOMFG ROTFL MYŚLI ŻE NAM UCIEKNIE NIC Z TEGO ZŁAPIEMY GO >: DDDDDDDDDDD~~~~~~
Yaoistki ganiały jak wściekłe po całym kościele, goniąc każdego osobnika płci męskiej, jaki się tylko nawinął. Tak, każdego. Wyczarowanego czy nie, fanatyka czy fanatyka na punkcie Patriarchy, pomocników Patriarchy czy też samego... Patriarchę...
ZOMG TU JEST JESZCZE JEDEN ŁAPAĆ GO OMFG ZŁAPANY OMFG UCIERAJMY GO SZYBKO ZANIM SIĘ OBUDZI!!!!!!!!!! - jeden z klonów Patriarchy zemdlał z wrażenia. Może odzwierciedlał przerażenie, jakie każdy musi poczuć na widok tłumu szarżującego stada yaoistek.
ZOMG TAM JEST JESZCZE JEDEN ONI SIĘ MUSZA POCAŁOWAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Patriarcha zobaczył, jak jeden z jego klonów niesiony jest w szybkim tempie w jego kierunku. Bardzo szybkim tempie. Chwilę później patrzył w swoją własną twarz wzniesioną do pocałunku. Z NIM.
Chwilę później już nie patrzył w swoją twarz. Była zbyt blisko.
Czy to się nazywa samogwałt...? |
|
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 03-12-2008, 01:17
|
|
|
Rudzielec zaczął się zmieniac. Najpierw zamigotał jak świeczka na wietrze a potem zgasł. Stracił kolor, zadymił i rozpadł się na tysiące kawałków.
Rozsypał po pokoju.
A potem każdy z kawałków rozpalił się na nowo.
Kitkara wpadła we wściekłość. Czuła obecność tej osoby osoby już od pierwszej chwili pojawienia się za bramami. A teraz nagle gdy ta postać stała przed nią... JAK SMIAŁA ZNIKNĄĆ?
- To przecież nie-moż-li-we. Warknęła, zakręciła się w kółko (czyżby myślała, że chłopak schował się za jej plecami?) i niechcacy zrzuciła z ramienia swojego smoka.
- Sorki, to taka iluzja - ktoś zaświergotał jej za plecami. - No wiesz, imitacja.
- KE? - Kitka obróciła się jeszcze szybciej niż poprzednio prawie nadeptując na swojego peta. Przed samym jej nosem stała jakaś postać. Kemi syczał zapamiętale. Z wściekłością...?
- No bo wiesz, czułaś jakiegoś gościa w kominku i pewnie miałaś rację, tylko czary mary i nagle czujesz go gdzie indziej, w zupełnie innej części zamku bo ja jestem taka wyrąbista Satsuki mazok i umiem manipulować energią, wiesz?
- Nie, on tu był. A Ty jesteś iluzją bo inaczej wyczułabym Cię jako postać a nie jako energię przede mną! - wysunęła rękę do przodu i wystrzeliła strumieniem energii - Hjaaa!
- Ej.. usmoliłas mój ogonek - postać zaczęła wycierać skórzasty ogonek, jednakże ten rozsypał sie jej w dłoniach. - No widzisz? Moj sliczny ogonek za 6,66 z tesco. Sniff...
- Ha! Zniszczyłam Twoj ogon a teraz zmiażdżę Twoje serce! Jeśli oczywiście je masz. - i rzuciła się na nią z kolejną wiązką energii w dłoni.
- Sorki mała ale jestem umówiona - postać zniknęła i pojawiła się pod sufitem. Twoj pan opowiada różne dziwne rzeczy o tym jakie jest ZŁO a ja go muszę wyprowadzić z błędu. - Kitka poczuła na policzku pocałunek. - Fajna jesteś, marnujesz sie tutaj - i zniknęła.
Płonące kawałeczki.. czegoś poopadały. Pozostawiły czarne plamki na posadzce.
***
Satsuki przerzuciła się do podziemi kościoła. Miała w planach jakiś pusty pokoik gdzie w spokoju mogłaby założyć swój nowy ogonek, poprawić kocie uszka na szybkiego przerobione na rogi i załozyć straszną-maskę-szatana-z-prawdziwej-ludzkiej-skury tylko za 19,99 w promocji z zestawem do manicure.
Problem polegał na tym, że jej mazocze zdolności NIE MOGŁY znaleźć pustego pokoju. Za to wyczuły coś innego. Jakby wrażenie deja vu, że gdzieś to już czula, widziała czy słyszała. Zmaterializowała się
- Wut? - Spojrzała na blondwłosą piękność - córeczka?
***
Gdzieś w zupełnie innej części zamku palił się kominek. Płomienie skakały w powietrzu i wykonywały swój własny taniec. Z drewienka na drewienko. Byleby tak w nieskonczoność... |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych
Ostatnio zmieniony przez Satsuki dnia 03-12-2008, 02:07, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|