Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Code Geass [SPOILERY!] |
Wersja do druku |
Easnadh
a wee fire
Dołączyła: 27 Cze 2008 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 14-09-2008, 17:15
|
|
|
Odcinek był dobry. Szczególnie w porównaniu ze wcześniejszymi. Częściowo przez to, że nie było tak paradoksalnie śmiesznie, a częściowo przez muzykę - była tak genialnie dopasowana, że naprawdę przyjemnie mi się to oglądało
- Spoiler: pokaż / ukryj
- (zwłaszcza w momencie rozmowy C.C. i Lulu oraz tego skrótu, co się działo, no i walki pod koniec odcinka).
A tak w ogóle to wrażenie początkowe nie było dobre, bo Lulusz postanowił kontynuować swoje udawane ostentacyjne "Buahahaha, tak, to ja jestem Tym Złym, aż do szpiku kości!". Nie no, na litość, co za dużo, to nie zdrowo. Na szczęście pojawił się Suzaku (nie wierzyłam, że kiedyś coś takiego napiszę) i Lulu trochę się opamiętał, przynajmniej przestał angstować.
Diethard mnie zdenerwował, chociaż nie mogę powiedzieć, że nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. Z kolei Cornelia bardzo mile mnie zaskoczyła, jednak kontra Sznycla była cholernie... niehonorowa. I w ogóle zua. On cały jest ZUY. I to co planuje też. I ciekawe, czy Cornelia żyje. Wyglądało jakby nie, ale w CG już nie wierzę w (pozorne) śmierci.
Ciąża Viletty. Prawie fiknęłam do tyłu razem z krzesłem. Och, jejku, jakie to było wzruszające... <prych> Nie no, od tego wszystkiego, co zrobił Ougi, nabawiłam się jakiegoś wstrętu do tego pairingu. Szkoda, że nie zginął. A Vi byłoby do twarzy w czerni... Dobra, teraz jestem złośliwa. Ale naprawdę mnie to nie wzruszyło wszystko. Przeciwnie.
Walka Lulu i Sznycla wyglądała jak mecz szachowy - przynajmniej z ich punktu widzenia. A o ile się nie mylę, Luluszowi jeszcze nigdy nie udało się wygrać ze Schneizelem. Ciemno to widzę. Fakt, Lulu wyskoczył z górą Fuji, ale z kolei Schneizel ma swoją zabaweczkę. Ciekawe, ciekawe to będzie.
Na Nunnally szkoda mi już literek, naprawdę... Co miałam powiedzieć na jej temat, już powiedziałam.
A, fajny był widok Arthura leżącego na monitorze Cecil, takie to kocie bardzo, wylegiwanie się na monitorach czy klawiaturze... ^^ Plus wesolutki kawałek z Niną jedzącą kanapkę made by Cecil (fakt, dziwnie wyglądała z wierzchu, więc każdy normalny człowiek ze trzy razy by się zastanowił, ale jak jest się zapatrzonym w monitor, to się nie patrzy, co je...). I mina Lloyda :)
Ach, prawie zapomniałam - Luluszowy mieczyk-detonator mnie rozbawił niezmiernie. Po prostu jakby żywcem wyciągnięty z serii Pretty Guardian Sailor Moon w wersji live. I jeszcze te oczka na klindze XD
|
_________________ ☾
I’m always right and you should listen to whatever I have to say
and never disagree, ever, EVER for the sake of your wolvlihood. |
|
|
|
|
vries
Dołączył: 13 Cze 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 14-09-2008, 19:44
|
|
|
No, ten odcinek był fajny. Zero głupkowatego gadania, trochę dramatyzmy i mnóstwo akcji. Strasznie mi żal Corneli, to była jedna z tych postaci, które nie były w żaden sposób przekombinowane. Szczególnie, gdy poprawili jej design. Różowy Lancelot - lol.
Jeszcze 3 odcinki, ciekawe czym to zapchają, bo w sumie to ostateczna bitwa. |
|
|
|
|
|
Keii
Hasemo
Dołączył: 16 Kwi 2003 Skąd: Tokio Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 14-09-2008, 22:17
|
|
|
Co do planu Schneizela:
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Przecież on nie chce bynajmniej wszystkiego niszczyć, tylko zbudować pokój oparty na strachu przed systemem i powtórką z bombardowania. Swoją drogą, może kopię za głęboko i dorabiam niepotrzebną ideologię, ale ciekawe, czy ma to związek z tym, jak Japonia zareagowała na bomby atomowe kończące II WW.
|
_________________ FFXIV: Vern Dae - Durandal
PSO2: ハセモ - Ship 01
|
|
|
|
|
Okis
AAA yo self
Dołączył: 27 Sie 2008 Skąd: Tychy Status: offline
|
Wysłany: 15-09-2008, 09:00
|
|
|
Ok co do odcinka to udany ,najbardziej spodobały mi się wymiany ciosów obu przywódców (dlaczego nie było takich bitew pokazanych częściej seria by tylko zyskała ). Oby tyko twórcy poszyli coraz wyżej i zafundowali nam tylko jeszcze lepsze odcinki. |
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-09-2008, 09:05
|
|
|
Szkoda Cornelii, ale to było do przewidzenia. Siostrzyczka swojego braciszka, nie do życia w takich warunkach, w takim towarzystwie.
Viletta jest w ciąży! No proszę...sekundowa scenka, ale jakże wymowna!
Do tego "Gokigenoyu, Schnitzel"...umarłem ze śmiechu...
A tak poza tym.
Ładny odcinek, bitwa w stylu "LoGH", z manewrami, kombinowaniem zamiast bezmyślnego okładania się mechami w roli maczug. Cóż, czekamy aż to się skończy. |
|
|
|
|
|
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 15-09-2008, 10:18
|
|
|
A mnie się podobało, ale do zachwytu daleko. Nie wiem czy to efekt "przejedzenia", ale już mi zupełnie obojętne co będzie dalej, jak dla mnie najlepiej by było gdyby cała planete wysadzili w powietrze razem z sobą. A najlepiej by było jakby zapalnik do tego nacisnęła "przypadkiem" Nunnally. Oglądam tylko po to, by po tylu odcinkach jednak znać koniec.
Ja z kolei odniosłam wrażenie, że scenarzyści osiągnęli mistrzostwo w manipulowaniu... widzami. W żadnym innym anime takie zagrania by nie przeszły, a anime zostałoby zjechane za tanie chwyty, naciąganie do granic możliwości fabuły i całokształt, po czym z mściwa satysfakcja wystawiono by mu niska note. Po prostu takie coś by nie przeszło, ale CG widz chyba wszystko wybaczy i pochłonie i jeszcze będzie prosił o więcej.
Jeszcze zobaczycie, do końca anime wszyscy beda kochali Lulu i Suzaku, choć teraz wszyscy na nich prychaja z pogarda!
...a ten odcinek całkiem kwikogenny, było yaoi (i'm his sword :3), ciąża Viletty (a dzieci nie biora sie z powietrza... ajć, Ougi, taka cicha woda!), Gino z Kallen (a ubija mi go, to strace ostatnia postać, która daże jeszcze sympatia). Co do sceny z Cornelia, to ja zamiast się w nią wczuć, to badałam jakim cudem pod takim kątem ostrzału ona upadła pod takim dziwnym kątem, choć powinna na lewo. No i mam dziwne przeczucie, że ona to jednak przeżyje. Aaa, no właśnie, Sznycel! Gundam anyone? Nie zdziwiłabym się, gdyby pojawiła się jakaś trzecia strona w sporze, próbująca obu powstrzymać panów napalonych na zmienianie świata, choć świat tego nie chce. |
_________________
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-09-2008, 10:35
|
|
|
Cytat: | Nie zdziwiłabym się, gdyby pojawiła się jakaś trzecia strona w sporze, próbująca obu powstrzymać panów napalonych na zmienianie świata, choć świat tego nie chce. |
Nina, do spółki z Lloydem. |
|
|
|
|
|
Lain
Dołączyła: 10 Maj 2003 Status: offline
|
Wysłany: 15-09-2008, 12:39
|
|
|
Nanami napisał/a: | Aaa, no właśnie, Sznycel! Gundam anyone? |
a jak trudno nie poznać tego rozumowania typowego dla bohaterów Gundama. Z tym że nie byłabym taka pewna czy akurat Sznycel naprawdę wierzy w to co mówi.
Odcinek był dobry ciągle sporo się działo ale akcja nie robiła wrażenia jakby leciała na łeb na szyje.
C.C i Lulu mieli ładną scenkę, szkoda że ich wątek był potraktowany po macoszemu w R2, a zamiast tego pchali Kallen z czego i tak nic nie wyszło.
Co do preview. C.C się uśmiechnęła może Lulu w końcu spełni jej życzenie. |
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 15-09-2008, 13:16
|
|
|
Nanami napisał/a: | Aaa, no właśnie, Sznycel! Gundam anyone? Nie zdziwiłabym się, gdyby pojawiła się jakaś trzecia strona w sporze, próbująca obu powstrzymać panów napalonych na zmienianie świata, choć świat tego nie chce. |
Tak, myślenie "walczą?! no to zabijmy obu!" wybitnie przypomina mi Celestial Being. Mam tylko przeczucie (i, nie ukrywam, wielką nadzieję) że tą trzecią stroną okaże się tak naprawdę Luluś ze swoim Zero Requem. Bo ciągle dręczy mnie wrażenie, że to, co on robi to tylko sam początek planu, tylko ciągle mu ktoś włazi pod nogi...
A odcinek faktycznie kapitalny, choć nie było mojego ukochanego utworu (Enevi, masz na myśli może ten z koronacji Lulusia tudzież z otwarcia oczka Bismarcka? Jeżeli tak, to myślimy o tym samym utworze, świetny jest ^.^)
Wątek Viletty w ciąży nie za bardzo na mnie zadziałał, sprawił tylko, że bardziej znielubiłem Ougiego...
Co do planu Schneizela - trochę mi go spsuli, albo znowu nie mówi całej prawdy. No bo ten plan z wysadzeniem FLEYią wszystkich wojen jest potwornie naciągany. Ja rozumiem przejęcie władzy z hukiem, ale czy nie dałoby się jednak nieco subtelniej? Natomiast to, jak w każdej rozmowie jego koronnym argumentem jest dobro świata i wieczny pokój.. śliczne :D Zupełnie jakby pluł im w twarz ^^
Jeżeli chodzi o samą bitwę - Luluś nigdy z nim nie wygrał, a od początku bitwy jest w coraz gorszej pozycji. Pomogła mu nieco Fuji, ale natychmiast została skontrowana przez FLEYię... A to nie pozwala mi w ogóle rozważać jego porażki ;) ale zobaczymy, w końcu to Geass ^^ Mamy jeszcze trzy odcinki na doprowadzenie świata do porządku, albo całkowite go zniszczenie, zobaczmy, co nam zaprezentują ^^
No i się chyba osatecznie wyjaśniło, że Fleya mieli wszystko w zasięgu na wróżkowy pyłek, wersja o teleportacji wydaje mi się już kompletnie niemożliwa.
Tylko nad czym pracuje Nina? AntyFLEYIA czy zwykła rekonstrukcja? A może jednak teleport i ona opracowuje maszynkę przywracającą? Ne, to by było zbyt naciągane ;D Nawet jak na Geassa ^^
Streszczenie powyższego posta: Odcinek świetny i bardzo Geassowy :D |
_________________ ...
|
|
|
|
|
CainSerafin -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-09-2008, 14:31
|
|
|
Po dwóch słabych odcinkach coś takiego. Mrruu... Odcinek bardzo geass'owy i na poziomie do którego przyzwyczaiła na seria. Poziom absurdu nie przekroczył rozsądnego minimum, choć gdy zobaczyłem ten kolorowy mieczyk w rękach Lulu to mało nie spadłem z krzesła. Ale jak się okazało fajnie nim wywijał XD Oby pozostałe odcinki trzymały poziom, choć właściwie można się spodziewać wszystkiego.
Początek. Zakończenie rozmowy z Nunnally było w stylu Leloucha, choć przecież obiecał, że nie będzie jej okłamywał i dotąd się tego trzymał. Uznał, że kłamstwo będzie dla niej mniej bolesne.
Potem bardzo krotki pokaz angstu przerwał mu Suzaku. Zaczynam skurczybyka ponownie lubić. Dotąd nie moglem ścierpieć, że po finale pierwszej serii zmieniono go znowu w cukierkowego samuraja. A tu mamy upadłego palladyna, rzucającego Lulu o ściany by się otrząsnął. Metoda kontrowersyjna, ale skuteczna. Widać pairing ;P z Lelouchem dobrze mu zrobił.
Rozmowa Lulu z C.C. Wreszcie pokazano więź między nimi. Poza tym C.C. zadała pytanie po co on to wszystko robi. Nagrabił się dość. Schneizel wcale nie byłby takim zuym imperatorem. A świat wcale nie chce by go zmieniać, wiec po co to kontynuować?
Schneizel. Uciekaj Kanon! Twój seme jest zuy. I to tak zuy, jak zuy potrafi być tylko Glowny Zuy™! Mao miał racje: ta rodzinka nie jest normalna. Bracia się dobrali, a Nunnally chce sama załatwić Lulu XD
Szkoda tylko Cornelii, która jako jedyna zachowała trochę rozsądku. "Chcesz rządzić światem, to ja ci zaraz szabelką...". szkoda, że zginęła w taki sposób.
A bitwa była niesamowita. To było jeszcze wspanialsze od pierwszej bitwy o Tokio. Wreszcie korzystano z taktyki, a same mechy nie wydawały się takie przepakowane. I ten końcowy szach Lulu. Juz myślałem, że wytłukli połowę obsady, jednak dzięki Karen i Tamakiemu (!?), nic się nie stało Ougiemu i reszcie. |
|
|
|
|
|
VonHusarz
Dołączył: 26 Maj 2008 Status: offline
|
Wysłany: 15-09-2008, 15:45
|
|
|
Jestem zszokowany nareszcie pokazali jakąś taktykę ale dobry boże:
- nie zmienił szyku w odpowiedzi na szyk Sznycla
- Lulusz chciał nabrać Sznycla pozorowanym odwrotem kek!?
- odsłonił centrum
- oczywiście znowu wysadził coś co wysadziło wroga
No ale widać ,że autorzy jakiś film oglądali albo nawet zaglądneli do jakiejś książki.
Ogółem poziom tej taktyki oscyluje wokół przeciętnego gracza np. Napoleonic Total War. |
|
|
|
|
|
Gamer2002
Bezdennie Głupi
Dołączył: 05 Maj 2008 Status: offline
|
Wysłany: 15-09-2008, 16:04
|
|
|
CG 23
Po jednoodcinkowym zwolnieniu tempa idziemy w Epic :]
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Lelouch, mimo to nie ma angsta a idzie do przodu bo za wielu zginęło i ich śmierć nie może pójść na marne.
Sayoko x Jeremiah!
Viletta X Ougi zobojętniało mi, ale niech sobie żyją jeżeli ma dojść do Heppy Enda.
Lelouch x C.C. innego rozwiązania po prostu nie ma i już.
Schneizel chce jak bóg rządzić ziemią karząc ludzkość FLEJAMI jak będzie podskakiwać. Można mówić, że Gundamowo, ale tam zawsze chcieli wywołać zimę nuklearną a w wypadku FLEJI to niemożliwe ;p
Powrót Nunnally. A jednak zdołali to wyjaśnić nawet bez potrzeby sworda i dodawaniu nowych cudów, ot tak wszyscy daliśmy się nabrać. Mi nie przeszkadza.
Cornelia raczej już nie żyje, raczej reszta by się zorientowała i ją dobiła. Nie wiem co ludzie jęczą na jej śmierć i ohają jaka to ona nie była. Babka była gotowa zmasakrować całe getto by wciągnąć Zero w pułapkę albo olać zakładników (gdyby nie Euphie była jedną z nich) by ratować twarz Brytanii. Dobrze, że akurat się zbuntowała, dobrze że ją stuknęli, Schneizel pokazał dobitnie swą prawdziwą twarz.
Ktoś gdzie indziej się wpieniał, że dlaczego Suzak nie rozwalił całej armi w 2 minuty.
Pierwsze prawo CG: Nowy mech rządzi w odcinku w którym się pojawia.
Drugie prawo CG: I trwa to tylko jeden odcinek i potem go balansujemy.
Było to tak zawsze od kiedy tylko seria się zaczęła i już, nie ma co się drażnić.
Decyzja ślepego dziewcza. Nie ma co się dziwić jej, Lelouch wygarnął że myślała że zbiera ot tak sobie profity nawet nie brudząc sobie rączek i pozostając niewinna no to bierze tą decyzje na siebie. Co prawda dała się kompletnie zmanipulować Schneizelowi , ale przecież cały BK jest równie głupi (choć w sumie mogłaby chwycić go za rączkę, ale pewnie Schneizel i to w swym sprycie potrafi ominąć mówiąc prawdę ale nie całą… no i ma taką flegmę że pewnie prawie w cale nie ma pulsu).
Bitwa, czyli nareszcie Lelouch ma godnego przeciwnika od czasu XinKe. Klimatyczne starcie. |
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 15-09-2008, 16:15
|
|
|
Gamer2002 napisał/a: | Ktoś gdzie indziej się wpieniał, że dlaczego Suzak nie rozwalił całej armi w 2 minuty.
Pierwsze prawo CG: Nowy mech rządzi w odcinku w którym się pojawia.
Drugie prawo CG: I trwa to tylko jeden odcinek i potem go balansujemy.
Było to tak zawsze od kiedy tylko seria się zaczęła i już, nie ma co się drażnić. |
Nie zauważyłem, żeby ktoś się wpieniał, ale jeżeli dobrze pamiętam, to Lancelot Albion jak i Gurren SEITEN (czy jak się tam zwał) to jedyne jak na razie mechy 9 generacji, a Kallen i Suzaczek są godnymi siebie przeciwnikami, dlatego ani Schneizel ani Luluś nie spieszyli się na razie z wysyłaniem ich na pojedynek, woleli wygrać walkę taktycznie i zachować ich na deser. Tak to sobie przynajmniej tłumaczę. Jeszcze Shen-Hu może pokazać różki, zobaczymy... |
_________________ ...
|
|
|
|
|
Gamer2002
Bezdennie Głupi
Dołączył: 05 Maj 2008 Status: offline
|
Wysłany: 15-09-2008, 16:18
|
|
|
Gdzieśtam na innych forach/komentarzach widziałem...
link CG 24 30 sec preview. |
Ostatnio zmieniony przez Gamer2002 dnia 15-09-2008, 16:19, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
JJ
po prostu bisz
Dołączył: 27 Sie 2008 Skąd: Zewsząd Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 15-09-2008, 16:18
|
|
|
Dobry odcinek ze świetną muzyką - taką, przy której można znieść nawet RÓŻOWEGO Lancelota. Rewelacyjnie wykorzystano "Innocent Days" z soundtracka pierwszej serii, ale nie tylko.
Równie beznadziejnym jak sam pomysł wskrzeszenia Nunnaly okazało się jego wyjaśnienie. Od tej postaci oczekuję już tylko jak najszybszego zgonu... (choć wpadło mi na myśl, że śmiesznie by było, gdyby otworzyła wreszcie oczka i okazało się że ma Geassa)
Skoro o zgonach mowa - Cornelia. Śmierć pokazana w bardzo dobry sposób, bez ostatnich życzeń, półgodzinnych przemów, stękania, jęczenia i wszystkiego czego nie oszczędzona nam przy umierającej Euphie. Schneizel tylko pstryka palcami i... Swoją drogą, ciekawy sposób na pokazanie jego bezwzględności - nie tylko przez sam fakt zabicia Cornelii, ale też sposób w jaki to robi.
(Czy ktoś oprócz mnie zastanawiał się, dlaczego akurat tam zamontowano karabin? Heh, przypomina mi to moje rozważania przy grze "Prince of Persia" - "a dlaczego sułtan w pałacu w którym sam mieszka zamontował kolce w podłogach wszystkich korytarzy?")
Dokładnie tak, jak można było przewidzieć, Lulusz robi z siebie emo, a Sznycel pokazuje jak bardzo jest zuy i występny. Suzak próbuje, już od jakiegoś czasu zresztą, pokazać się z innej strony niż święty obrońca pokoju na świecie i choć wyczuwam w tym fałszywą nutkę, całkiem dobrze prezentuje się w roli bezwzględnego twardziela. No, przynajmniej lepiej niż zwykle.
C.C. nareszcie przestała być meblem! Nie pozbyła się swojej irytującej maskotki, ale przynajmniej rozwinięto wątek jej związku z Lelouchem. Scena ładna i z dobrą muzyką (właściwie, w ten sposób można podsumować cały odcinek).
CainSerafin napisał/a: | To było jeszcze wspanialsze od pierwszej bitwy o Tokio. |
Powiem tak: pierwsza bitwa o Tokio dla mnie była beznadziejna, oglądanie strzelających bez większego sensu i celu mechów zanudziło mnie straszliwie. Natomiast bitwa z tego odcinka - zgadzam się, zrobiona świetnie. Już sam początek, gdy Luluś i Schneizel próbują nawzajem wciągnąć się w zasadzkę i żaden z nich nie chce zaatakować pierwszy, robi wrażenie. Strącenie Ougiego i retrospekcja z ciążą Viletty - scena może zbyt melodramatyczna, ale nic nie poradzę na to, że w tle leci jeden z moich ulubionych motywów muzycznych tej serii - więc nie mogło mi się nie podobać :) Choć wolałbym, żeby nie został cudownie ocalony.
Jednego zabrakło - jakiegoś naprawdę mocnego zakończenia. To, które było, wyglądało tak, jakby przerwać odcinek w połowie, w zupełnie losowym miejscu. |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|