Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Strajk! |
Wersja do druku |
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 29-01-2008, 00:25
|
|
|
-Bo to takie prywatne bagienko jest a ja sie boję złodziei- odpowiedziała ironicznie z perfidnym uśmieszkiem- zresztą, ufam, że masz w sobie zmagazynowanych na tyle punktów IQ w ciągu swego zapewne długiego oraz przygodnego życia, że wiesz, iż jest bagienko i właściwie o nie się w całej naszej konwersacji rozeszło.
Jej odzew z każdym słowem był coraz bardziej teatralno- patetyczny, co wywołało u Panbe mieszaninę zmieszania oraz myśli "i ona narzekała na moją inteligencję". Kerberos... nie, chyba inaczej... w każdym razie pan który sie przyłączył do konwersacji nie takie rzeczy w życiu widział bądź też doskonale ukrywał emocje, gdyż rozszerzył swój uśmiech(skala międzynarodowa zaraz będzie potrzebna) i powiedział:
-Ciekawy popis z tym Feniksem, Czcicielko Drzew. Robi wrażenie.
-Wiesz... to był zwykły ognisty kształt mający imitować Feniksa. Przydaje sie w cięższych chwilach, kiedy trzeba odwrócić uwagę albo kogoś przekupi... znaczy, przekonać. Wiesz, potem można powiedzieć, że... a nie, ty zapewne nie wiesz.
Pomieszało jej się. Nekromanci zawsze byli dla niej albo dostojnymi szaleńcami albo... szalonymi. Ten był dostojny i nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Ale na pewno stosował inne metody perswazyjne niż łapówki. Rissa wyglądała ostrożnie z rękawa i obserwowała tak zwanego biesa na wszelki wypadek.
~Przestań uprawiać rozmowy towarzyskie i pomyśl z łaski własnej o gościu, którego na nas nasłali~ przekaz ze strony driady nie był przyjemny, na dodatek przez płyn(by Panbe) w uchu przeszedł dziwnym rezonansem i Marie zakręciło się w głowie.
~Zaklęcia mediacyjne są głupie. Wiem o tym, na razie proszę cię nie mów do mnie nic bo mam problemy z uchem. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
Ostatnio zmieniony przez Mara dnia 29-01-2008, 16:12, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
radgers
Merill J. Fernando
Dołączył: 08 Sie 2007 Skąd: Leszno/Sfery Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2008, 00:50
|
|
|
Kemorios popatrzył z nieukrywanym rozbawieniem na półwilczycę jak, mówiąc kolokwialnie, "się mota". Zabawna z niej osóbka nie ma co. Charakterku też jej odmówić nie sposób. Chociaż wnioskując z tej wcześniejszej wypowiedzi mógłbym zakwestionować jej sprawność intelektualną ale jeśli wziąć pod uwagę ten numer z Feniksem... nie jest chyba tak źle u niej z pomyślunkiem, pomyślał.
- No dobrze... - zaczął zwracając się twarzą w stronę demona - ...czyli do niczego mądrego nie doszliście więc trzeba improwizować.
Na razie nie tknął ani razu rękojeści mieczy przy pasie a zawezwał swoje magiczne moce. Wykonał parę gestów dłonią i z ziemi przed nim wystrzeliło 5 czarnych macek które skierowały sie z niesamowitą prędkością ku biesowi. - Wiem, że Czarne macki Evarda choć nie nalezą do zaklęć podstawowych to wciąż nic imponującego ale musicie mi to wybaczyć. Zanim przejdę do walki na serio lubię się pobawić od czasu z przeciwnikiem. - rzekł Kemorios z tym lekkim uśmieszkiem wciąż nie opuszczającym jego warg. |
_________________ Duk said (czy coś takiego) - spróbuj i Ty xD |
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 29-01-2008, 10:12
|
|
|
Mephistopheles zareagował błyskawicznie. Wyciągnął miecz, wykonał parę cięć i niestety... Macki nieznajomego osobnika poszły się grzać. Po mieczu spływała czarna krew. Demon przyłożył go do twarzy i zlizaał wydzielinę mówiąc
- Nie należy atakować nikogo pożywieniem... I jeżlei chcesz coś mi zrobić radzę wymyślić coś lepszego bo ja nie jestem z tych co łatwo się dadzą zarżnąć - odrzekł przybliżając się ku Kemoriosowi.Miał przy tym bardzo głupi uśmieszek- Tak więc radzę na mnie uważać - mruknął pochylają się nad jegomościem i liżąc go w ucho, przy okazji zostawiajac na nim troche czarnej krwi. Oddalając się rzekł:
- Macie czas do jutra z zastanowieniem... Nie uciekajcie bo i tak was znajde, nie chowajcie się za magicznymi zaklęciami, to nic nie da, może nie ejstem zbyt magicznym stworzeniem ale paru przydatnych ludzi pod kontrolą mam - zakończył znikając w ciemnościach. |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
radgers
Merill J. Fernando
Dołączył: 08 Sie 2007 Skąd: Leszno/Sfery Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2008, 12:36
|
|
|
Nekromanta nawet się nie wzdrygnął gdy demon polizał go po uchu. "Ja wiem, że demony są chaotycznymi skubańcami ale ten to chyba całkiem stracił orientację. I to bynajmniej nie w terenie" przeszło mu przez myśl.
- Mnie chyba tez trudno zarżnąć. W końcu nie mam w sobie tylko jednego życia. Ale nie mam pewności. Nigdy nie zostałem zamordowany. - mruknął cichutko pod nosem Kemorios po czym zwrócił się w stronę towarzyszy. - Ciekawy z niego koleś nie? - po czym starł palcem z ucha krew i sam ją z niego zlizał. Przez moment stał tak z kamiennym wyrazem twarzy a po chwili zaniósł się maniakalnym chichotem.
- Zlizał krew. Co za jełop. - prawie zaczął się dusić. A może to tylko tak wyglądało. Nieumarli chyba nie mogą się dusić.
Zauważając niezrozumienie na twarzach towarzyszy Kemorios natychmiast zreflektował się.
- Khe,. khem przepraszam trochę mnie poniosło.
- A co ma wspólnego ta krew z tym wybuchem maniakalnego śmiechu? - spytał Panbe.
- No cóż trucizna to żadna nie jest bo jak wiecie nie sposób znaleźć jakiś środek który podziałałby na demona ale nie o to chodzi. Te "macki" były nieumarłe. Zlizując ich krew albo raczej posokę do jego organizmu dostały się nieumarłe krwinki z tejże krwi które będą podróżowały teraz z jego krwią. Teraz wystarczy rzucić proste Wykrycie nieumarłych i po chwili będziemy wiedzieć gdzie znajduje się i on. Chociaż i tak będzie to dosyć trudne bo skupienie się na jednej tkance jest trudniejsze niż znalezienie całego organizmu. Więc nie tylko on będzie mógł nas znaleźć ale i my jego. No chyba, że ma u boku naprawdę wprawnych we władaniu Sztuką podwładnych. - kończąc wywód Kemorios zarzucił znów kaptur na głowę. |
_________________ Duk said (czy coś takiego) - spróbuj i Ty xD |
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 29-01-2008, 13:03
|
|
|
Mężczyzna w czarnym płaszczu stał na dachu chowajac się za wieżyczką i obserwując Poszukiwaczy z ukrycia. Nagle z cienia wyłoniła się postać
-Jestem panie... Byłem, porozmawiałem...
-I wypiłem krew... Za jakie grzechy moje kopie muszą być takimi idiotami. No nic, teraz już na nic mi jesteś - mruknął Mephistopheles i pstryknął palcami. Kopia rozpłynęła się w powietrzu tworząc czarną mgłę - Ech nie lubie swoich kopii... nigdy nie są idealne
- Bo gdyby były miałbyś nie lada problem, poza tym sam nie ejsteś ideałem - odezwało wię wewnętrzne "ja"
- Jestem głodny... Zjadłbym coś... Ta mała pannica która mnie potracała wyglądała smakowicie. Ale najpeirw niech znajdą te artefakty. Po co ja wziąłem taką głupia robotę... No nic, teraz sobie poczekam na ich ruch, zoabcze co zrobią. Ostatecznie okradne ich rpzez znalezieniem artefaktów. W koncu forsa sama nie chodzi, trzeba znaleźć jej włąściciela |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
Ostatnio zmieniony przez Shinigami-san dnia 29-01-2008, 20:28, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 29-01-2008, 16:59
|
|
|
-Tak... to było bardzo... Ciekawe- powiedziała przyglądając się tentaklom, właśnie spadającym na ziemię. Demon(tak, to był demon) oblizał swój kozacki miecz i powiedział tajemniczo:
- Nie należy atakować nikogo pożywieniem...- w tym momencie Marie zaczęła się histerycznie śmiać zastanawiając sie nad wizją "evil pomidora" którą wytworzyła jej wyobraźnia, on jednak ciągnął dalej:
-I jeżlei chcesz coś mi zrobić radzę wymyślić coś lepszego bo ja nie jestem z tych co łatwo się dadzą zarżnąć.
W tym momencie podszedł do Kemoriosa, powiedział coś, czego(w kolejnym napadzie śmiechu) Marie nie słyszała i polizał nekromantę. Zaczęła z wrażenia kaszleć, tym samym psując i tak nie najlepiej jej zdaniem(chyba przez to wejście) zbudowaną atmosferę. Postać zniknęła w mroku, półwilczyca odchrząknęła znacząco i spojrzała na Kerberosa który tym razem zaczął się śmiać. Podzielała opinię, że sytuacja wyglądała komicznie, chociaż w wypadku osoby, która stwierdza, że ma w sobie kilka żyć(i mówi to dość tajemniczo) takie zwyczajne psucie atmosfery trochę nie przystoi. Stała i spoglądała na niego dziwnie. W końcu opanował się i przeprosił, z czego wywiązał sie krótki dialog. Z owej konwersacji wynikło, że Kero szpieguje demona. Marie tylko przewróciła oczami.
-On sie tu i tak jutro pojawi. Tylko na co liczy po takim wejściu...?- zagadnęła oboje- musisz mieć na uwadze, że on mógł to przewidzieć. Ale można to omówić po drodze<tutaj Marie podniosła nieco głos>. Na razie jeżeli bardziej sie będziemy ociągać to oprawcy Panbe jednak osiągną swój cel.
Miała swoją rację. Zakopanym zbirom kilku pomagało się wydostać, zaś z oberży wyszło właśnie następnych dwóch którzy zbliżali sie do maga. Półwilczyca skwitowała to cichym westchnięciem i spojrzała na ich wymiary.
-Oni należą do klubu ludzi lub nie ludzi ponadprzeciętnego wzrostu...?- mruknęła pod nosem- Panbe, mam nadzieję, że sobie poradzisz. Powodzenia.
Uśmiechnęła się lekko i pochyliła nakreślając na ziemi znaczek. Ściślej mówiąc: runiczne zaklęcie. Kiedy skończyła, osoby które wygrzebywały sie z ziemi i te, które im pomagały, znów zaczęły się w podłożu zatapiać. Tym razem do poziomu łopatek. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 29-01-2008, 17:54
|
|
|
Avalia spojrzała na grubiutkiego kota który siedział koło niej. Oddaliła się kawałek i usiadła na ziemi, bo szczerze nie chciała się mieszać w to dziwne zajście. Chyba nie załapała wątku, a skoro Marie i tak już się nieźle rządzi to niech ona podejmuje decyzje ~bo w sumie ja bym się do tego nie nadawała, jestem chyba jeszcze ciągle zbyt antypatyczna~
- Meooowww - ten typowy odgłos kota Michel'a wyciągną dziewczynę z zamyślenia
- A pewno jesteś głodny, chyba coś znajdę - mruknęła w stronę kota i olała miałknięcie wydane przez swojego kota. Zaczęła grzebać coś w kieszeni i wyciągnęła z niego, coś dużego i zawiniętego w sreberko. Położyła to ładnie na ziemi i rozwinęła...był to upieczony kurczak, zimny ale dobry. Cóż tłuściutki kotek zaczął swoja ucztę. Na kolejne miauknięcie Die Avi wyciągnęła średniej wielkości rybę i rzucił nią daleko.
-Mrrr.....- trochę złowieszczo wydał z siebie Die i zeskoczył z głowy Avalii aby zjeść co jego. Wtedy dziewczyna obejżała co porabia towarzystwo. Ten dziwak Mephistopheles właśnie odchodził. Marie też coś zaś tam robiła z tymi bandziorami. Cóż, powoli wstała i otrzepała się z kurzu i podeszła do "szefowej".
-I co teraz robimy? |
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 30-01-2008, 12:37
|
|
|
Yumiko była wyraźnie zniesmaczona zachowaniem "demona" od siedmiu boleści.
Jednak bardzo przyjemną wizję w jej mózgu wytwarzał majątek, chowany pod jego płaszczem.
- Prostak. Powiedziała ściszonym głosem. Jednak nadal brała pod uwagę pomysł, którym było zawładnięcie (tu też kradzież) nade jego skarbem. Ubzdurała sobie swoją kolejną ofiarę kradzieży. Aby się uspokoić sięgnęła do swojej sakiewki z której wyciągnęła jakąś zieloną roślinkę, którą spożyła ze smakiem. Spojrzała w stronę Avali, która patrzyła na nią nieco zdziwiona. Wysunęła do kapłanki rękę na której znajdowało się parę liści jakiejś przedziwnej rośliny.
-Nie...dziękuję. Powiedziała dziewczyna.
Wtedy Yumiko włożyła do ust całą zawartość dłoni. Od rośliny tej niósł się przedziwny słodki zapach.
- Hmmm...czy mi się wydaję czy kogoś wcięło? Zapytała przeżuwając roślinkę.
- A no tak gdzieś Michela zawiało. Mówiła bardziej do siebie.
- Może powoli ruszymy dalej co? Zapytała, odpowiadając jednocześnie na pytanie Avali. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 30-01-2008, 19:40
|
|
|
- A co ma wspólnego ta krew z tym wybuchem maniakalnego śmiechu? - spytał Panbe.
Kemorios udzielił odpowiedzi która sprawiła że mózg Panba zaczął lekko parować.
Natręt zniknął. Panbe rozejrzał sie po obecnych. Zbiry dalej tkwiły w ziemi (ufff) dzięki Marie. Avalia była pochłonięta 2 kotami (które raczej nie wiedzą co to zdrowe odżywianie).
Zamyślił się. 'On tu wróci. Tacy jak on łatwo nie odpuszczają. Na Marie można liczyć. Nekromanta od razu ją zaatakował. Zbyt lubi walkę. Avalie i Michaela jeszcze nie poznałem zbyt dobrze. Hmmm... ciekawe gdzie trzymają pieniądze....brr!!! o czym ja myślę?!'
Z rozmyślań wyrwało go:
- Może powoli ruszymy dalej co?
-Myślę że Michael nas dogoni. Chodźmy. I żadnych sznurków.-> ostatnie słowa wypowiedział
pokazując palcem półwilczycę, po czym drużyna ruszyła powoli w kierunku gór. |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 30-01-2008, 23:57
|
|
|
Marie nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie Avalii. Przekazała tylko telepatyczną wiadomość Rissie, która wyskoczyła jej z rękawa pod postacią fasolki i zamieniła ziemię otaczającą zbirów w piaskowca... Trudno wyjść bez pomocy, ale na swoje szczęście przed zapadnięciem się unieśli ręce do góry... przynajmniej dwóch, reszta jednak zdążyła sie wyswobodzić częściowo. Utrudnienie było dla nich niewątpliwym zaskoczeniem, stąd też zaczęli głośno kląć. Półwilczyca spojrzała na nich niemalże z rozbawieniem.
-Tak, pójście jest dobrym pomysłem- mruknęła raczej do siebie niż kogokolwiek obok, Rissa schowała się w medaliku. Zauważyła, że Panbe mówi coś o sznurkach, po chwili wskazał na nią na co ona odpowiedziała nieco perfidnym uśmieszkiem mówiącym, że następnym razem też nie będzie miała skrupułów.
Ruszyła powoli robiąc duże kroki i obejrzała sie w stronę karczmy. Gdyby taka marna oberża miała jakieś rury to by się Marie zastanawiała czy tajemniczy posiadacz kota może w nie nie wpadł jakimś cudem, aczkolwiek takie luksusy jak hydraulika zdarzały się tylko w hotelach i kranikach do piwa.
Marie szła mniej więcej w środku stawki: nie chciała być na przedzie, nigdy nie uważała siebie za potencjalną Wielce Odporną Na Ciosy Pierwszą Linię Frontu ani Ostatnią czyli Przynętę.
W końcu nastał i wieczór a jakby znikąd zrobiło się niesamowicie mgliście. Cecha charakterystyczna obszarów podgórskich, szczególnie z pobliża Gór Nieskalistych- spośród mgieł nie widać samego pasma górskiego... No cóż. Ugrzęźli w nieprzyjemnej, zimnej mgle która ledwie pozwalała na widzenie własnej dłoni. Marie miała na tyle komfortu, że nie wstydziłaby się zacząć chodzić na czworaka(tak, to by nawet najbardziej wytrawnych płatnych zabójców zdziwiło, gdyż w swojej zwyczajnej postaci dziewczyna wyglądała w tej pozie dość pokracznie), pozostali mieli jednak problem. Zaawansowana nawet magia wiatru nic by nie dała gdyż mgła zaraz pojawia się z powrotem(te obszary nigdy nie cierpiały na susze), także sonary magiczne były niezbyt skuteczne. Innymi słowy: najpotężniejszy mag poślizgnąłby się na trawniku w który nie wiadomo w w którym momencie by wszedł.
Dlatego też ktoś z grupy wymacał drzwi od oberży(szyld w wątłym świetle okazyjnie występującej latarenki było widać- "Pod zabiedzonym koniem"- chwytliwe mają nazwy) i wepchnął wszystkich do środka.
Nikt nic nie widział i nagle przejrzeli na oczy. I nosy, niezbyt przyjemny unosił sie zapach we wnętrzu(coś pomiędzy starym piwem, tygodniowymi skarpetkami trolla i czymś co można nazwać odorem nieznanego pochodzenia, który dla karczem był charakterystyczny), aczkolwiek wizja przespania się w ciepłym miejscu była dla Marie bardzo kusząca, choćby tym ciepłym miejscem miałby być jeden z niezbyt atrakcyjnie prezentujących sie stolików. Półwilczyca podeszła od razu do szynkwasu(co odważniejsi czy jak to chciałby czytelnik nazwać) i poprosiła o duży, wolny pokój a najlepiej tgyle pokojów ile mają.
-Wyszły- mruknął barman nie zaszczycając jej spojrzeniem. Westchnęła ciężko.
-A w stajni zimno?
-Nie, ale słoma też wyszła.
-A siano?
-Ano jest. Ale za siano płacisz ekstra, chyba, że...
-Nie schlebiaj sobie- przerwała mu i wróciła do pozostałych, którym obwieściła:
-Raczej miejsca tu nie zagrzejemy. Nie wiem skąd takie miejsce zdobywa klientów, ale pokoi wolnych brak i pozostaje stajnia. A ja chcę sie położyć w ciepłym i w miarę wygodnym miejscu, możliwie szybko- ziewnęła przeciągle- więc jeżeli ktoś ma ciekawsze pomysły to proszę bardzo, ale mi stajenka całkiem odpowiada nie wliczając faktu, że barman każe sobie płacić...
Miała na tyle szczęścia, że ponieważ każdemu dawano "pieniądze wychodne" jeszcze na komendzie, stać ją było na nocleg nawet w co lepszym pokoju nie najlepszej jednak oberży. A potem- w górach karczm już nie ma. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 31-01-2008, 09:54
|
|
|
Mephistopheles stał przy drzwiach karczmy uważnie słuchając o czym Grupa Poszukiwaczy rozmawia. Teoretycznie mógł im pomóc bo znał paru ludzi co w górahc mieszkaja i... całkiem nieźle im się żyje. Jako że góry nieskaliste + mgła to świetna ochrona wybudowano tam ze trzy twierdze. W dwóch z nich miał znajomości a w trzeciej no cóż... Jeszcze mu nie zapłacili za poprzednią robotę. Tak więc jakoś mógł wykombinować spanie aby wkraść się w łaski poszukiwaczy lub raczej ich okraść. Nie podejrzewał jednak by mieli dość dużo jak na jego potrzeby więc znacznie lepszym posunięciem byłoby zaczekanie aż znajdą artefakty a wtedy on tam musi być. Z nimi. Na razie musi sprawiać wrażenie dobrego. Później pokaże im pazurki. Demon wszedł do karczmy i podszedł do grupki poszukiwaczy nizbyt przychylnie na niego patrzący. Jakby nie patrzeć nikt na niego mile nie spoglądał.
-Słyszałem że szukacie noclegu - mruknął wyjmując papierosa z kieszeni płaszcza i zapalając go iskrą powstałą poprzez pstryknięcie palcami. - a jeżlei powiem wam że znam dość wygodne miejsce kawałek drogi stąd w którym możecie się przespac a w sumie w górach nieskalistych znam trzy dobrze ukryte miejsca o kt¶órych mało kto słyszał i w których się można wyspać i zjeść, to będę mógł należeć do drużyny? - zapytał głęboko się zaciągając - warunek ejst jeden, musicie mieć zawiązane oczy podczasz podróży do tych miejsc. Ja stawiam tkai warunek. Macie do wyboru to, albo spanie tutaj. Oczywiscie te miejsca do których bym poszedł oferują równiez kąpiele. Jezeli nie chcecie to nie sam pójde się pławić w luksusie za darmo |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 31-01-2008, 16:21
|
|
|
- Ty na coś liczysz? Zapytała ironicznie Yumiko, siedząc przy barze i popijając jej ulubione czerwone wino. Chciała być bardzo niemiła. *Łatwo będzie go okraść...nie z takimi dawałam sobie radę* pomyślała, jednak nie znała go do końca.
- Mnie odpowiada stajnia...przyzwyczaiłam się do takich warunków. Poza tym...wątpię aby ktoś tak naprawdę ci zaufał. Założyła nogę na nogę i odwróciła się w stronę barmana prosząc o jeszcze jedną lampkę wina.
Yumiko czuła się tutaj dobrze...jako że przeważnie bywała w takich miejscach. Czekała cierpliwie na podjęcie decyzji przez drużynę, co do noclegu. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 31-01-2008, 16:45
|
|
|
Mephistopheles podszedł do dziewcyzny siedzącej przy barze. Spojrzał na nią z zaciekawieniem po czym przysiadł się i zapytał
- Mogę ci postawić wino? - po czym przysunął się i szepnął do ucha - Pamietałem ciebie skąds. Teraz już wiem. To ty tak maniakalnie kradniesz co popadnie. Mam propozycje. Chciałabyś zarobić uczciwie kradnąc co nieco? Znam paru ludzi którym rpzydałaby się taka chwytna rączka jak ty. Jestem dobry w walce, obronie, dostać się bezszelestnie w wiele miejsc również umiem. Pomyśl. Ja bym cie chronił a ty zdobywała lupy... Zyski dzileimy po połowie... Chciałbym ejszcze dodać że znam ludzi którzy zapłacą duże sumy za ukradnięcie dla nich pewnych rzeczy... Wprowadze cie w świat do którego nie miałaś dostępu, ale w zamian wprowadż mnie do tej grupy. Rozważysz propozycje? - mruknął jeszcze raz do ucha dziewczynie po czym oparł się o bar i powiedział do reszty - To rpzystajecie na moją propozycję? |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 31-01-2008, 17:06
|
|
|
Po usłyszeniu propozycji natręta, słowach Yumiko i szeptach natręta do Yumiko (które Panbe usłyszał i zrozumiał) Panbe wziął oba koty pod pachy i rzekł:
-To my prześpimy się w stajni.
Po czym pośpiesznie ruszył do stajni.
Śmierdziało jak diabli (a raczej koniem diabła).
Panbe znalazł wolną zagrodę dla koni. Postawił kotki które zaczęły wpatrywać się w niego z wyczekiwaniem. Panbe wyszperał buteleczkę. Postawił ja na ziemi i odkorkował. Zaczął się z niej ulatniać gaz. Zapalił go zapałką. Postawił niewielki garnuszek i kucając przy nim zaczął w nim podgrzewać fasolę z puszki. Koty przycupnęły obok.
-No. Jakoś to będzie. Właściciele chyba przyjdą po swoje pieszczochy -> rzekł niepewnie.
-Prawda?-> zapytał koty. Od strony wejścia dały się słyszeć kroki. |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 31-01-2008, 19:06
|
|
|
-Daruj ja wracam, moim zadaniem jest pilnować Avalię - Panbe usłyszał męski głos w swojej głowie, a kotek Avi spojrzał na niego dziwnie po czym, zaczął wracać z powrotem do karczmy. Zaś jego właścicielka usiadła koło Mephistophelesa.
-Cóż wydaje mi się, że koleżanka ma na tyle rozsądku w głowie, aby ci nie zaufać...Ja nie ufam, i nie dała bym sobie zawiązać oczu, żadnej osobie z drużyny i być przez nich ślepo prowadzoną, a co dopiero takiemu - obejrzała mężczyznę z góry na dół i wykrzywił wargi w niemiły uśmiech-osobnikowi jak ty - Mężczyzna spojrzał na Avi, przez ułamek sekundy dało się widzieć w jego oczach coś na mieszankę obrzydzenia i strachu. Zaraz potem drzwi z karczmy minimalnie się uchyliły i do pomieszczenia wszedł Die, obrazu udając się do właścicielki, która wzięła go na ręce i zaczęła powoli głaskać.
-Wodę poproszę- mruknęła Avalia w stronę barmana, na co on spojrzał dziwnie w jej stronę. Zamawianie wody to coś dziwnego bez wątpienia, zwłaszcza w takim miejscu ale musiała się pilnować. Nie mogła sobie znowu pozwolić na wpadkę, z alkoholem, bo to by się mogło dla wszystkich źle skończyć~ostatnia moja msza...brrr....ciarki przechodzą po plecach na to wspomnienie, a to było takie delikatne białe wino dla księży a i tak mnie...Nie dziwie się, że mnie z klasztoru hmmm...wyrzucono...ale braci nie są obojętni oj nie inaczej tego by tu nie było~Avi zerknęła na Die który tylko lekko mruczał i zdążył już zwinąć się w kłębek. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|