FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
  Gekihen - Multiświat 2.0
Wersja do druku
Mortvert Płeć:Mężczyzna
WiP'owski Inżynier


Dołączył: 16 Lis 2008
Skąd: Wszechswiat rownolegly@Park narodowy
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 20-11-2008, 06:57   

Po sprawdzeniu całego sprzetu jaki był dostępny w Zestawie Narzedzi i Zestawie Małego Majsterkiwcza, krasnolud musiał zostawić swoje szczudła gdzieś w wysokiej trawie. Dlaczego ? Ponieważ Zestawy nie ważą kilograma..
Po chwili czasu skrzynki zostały przerobione coś na kształt plecaka.
*Widze dym. Może ktoś tam będzie.. Mam przynajmniej taką nadzieje*

Po skierowaniu się w strone dymu, krasnoud na miejscu zobaczy Gnoma. Kawałek dalej stał jakby albo przerośnięta wilczyca lub obrośnięta futrem kobieta. Cięzko stwierdzić. Na patyku nad ogniskiem skwierczał dzik.

-No więc, no tego... Witam ?
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
DeadJoker Płeć:Kobieta
Soul Loser


Dołączyła: 02 Lut 2007
Skąd: Prosto od krowy!
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Lisia Federacja
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 20-11-2008, 12:00   

*Kolejny oryginał do kolekcji...* pomyślała DeadJoker. Postanowiła postawić wszystko na jedną kartę.
- Nigdy nie będę oddawać ci czci, marna istoto, ale jeśli dostanę część twojego posiłku, nie doznasz na swojej skórze działania mojej potężnej magii interelementalnej! Może... - Oczywiście nie wiedziała, co to jest magia interelementalna, ale brzmiało groźnie. Poza tym robiła się coraz bardziej głodna. Nie jadła od wieków. Konkretnie od obiadu. - Jestem DeadJoker, zapewne o mnie słyszałeś, gdyż moja sława obejmuje liczne światy. - Na skroni Gnoma pojawiła się kropelka, oznaczająca zażenowanie.

_________________
Za czasów rycerstwa, smoków i komuny
Nim łamanie kołem całkiem wyszło z mody
Gdy inkwizytorzy nosili shotguny
Autor tego posta przeżywał przygody
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Vodh Płeć:Mężczyzna
Mistrz Sztuk Tajemnych.


Dołączył: 27 Sie 2006
Skąd: Edinburgh.
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
Fanklub Lacus Clyne
PostWysłany: 20-11-2008, 18:55   

Gnom z westchnieniem przerwał lewitację, opadł na ziemię i uśmiechnął się.
- No cóż, a myślałem, że dzięki lewitacji będę wysoki... Nie poznałem Cię, to ja, Emo Gnom. Siadaj siadaj, myślisz, że odmówiłbym Ci posiłku? Pewnie niedługo zrobi się tu nieco bardziej tłoczno. To może Ty rzuć okiem na prosiaka, a ja się zdrzemnę, bo przyznam, że z tego głodu zrobiłem się potwornie śpiący... Nie, też nie mam pojęcia co tu robimy i skąd we mnie tyle optymizmu - rzekł Gnom z uśmiechem, po czym odciął kilka nieco przypieczonych kawałków dzika, część podał DJ, część zjadł szybko sam i położył się obok ogniska.

_________________
...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Mortvert Płeć:Mężczyzna
WiP'owski Inżynier


Dołączył: 16 Lis 2008
Skąd: Wszechswiat rownolegly@Park narodowy
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 20-11-2008, 20:15   

-Nikt mnie tu nie zauważa - powiedział krasnolud - Idę sobie.
Po czym odszedł w znanym tylko sobie kierunku

Następnym razem proszę o dłuższe i staranniejsze posty.
Mara
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Miya-chan Płeć:Kobieta
Aoi Tabibito


Dołączyła: 08 Lip 2002
Skąd: ze światów
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 20-11-2008, 23:18   

Panika.
Wystarczyło to jedno słowo, by opisać stan umysłu dziewczyny o wyglądzie zmokłej kury, siedzącej nad zamulonym jeziorem i tłukącej głową o najbliżej rosnące drzewo. A może dwa: totalna panika?
Gdyby ktoś ją teraz zobaczył, z pewnością stwierdziłby, że wygląda niepoważnie. Po czym zostałby wysłany do jakiegoś dzikiego i nieprzyjaznego wymiaru przez portal otwarty dokładnie pod jego nogami...
Gdyby tylko było to możliwe.
Już nawet nie chodziło o to, że kiedy nagle wpadła do tego jeziora, omal się nie utopiła. Mogła po prostu być w szoku po chwilowym stanie nieistnienia, który jej się przydarzył... Gorzej, że wypłynąć na powierzchnię było dość trudno, bo woda jej nie słuchała. Nie słuchała i już. Mogłaby sobie stać godzinami po kolana w mule i grzmocić rękami taflę jeziora, a nic by nie wskórała - jakby jej ktoś wyłączył więź z żywiołem.
Potem... Co było potem? Ach tak: próbowała przywołać Grievance, swój wodny miecz, żeby sprawdzić, czy przynajmniej jego magia zadziała. Wyciągnęła rękę... I nagle uświadomiła sobie, że właściwie to nie ma dokąd sięgać. Żaden portal nie miał zamiaru się otworzyć, jakby nie istniały inne światy poza tym jednym, jakikolwiek i gdziekolwiek był.
A przecież do tej pory, cokolwiek by się zdarzyło, zawsze mogła wrócić lub przynajmniej sięgnąć do herbaciarni...
Nie wyczuwała międzysfery.
Nie wyczuwała międzysfery!!!
Spokojnie. Spokojnie. Mogło się zdarzyć, że to wariactwo, które popełnił Serik gdzieś i kiedyś - nie była pewna, gdzie ani kiedy - przerzuciło ją do wymiaru odciętego od jakiejkolwiek magii. Mogło, prawda? Nieważne, że skoro był odcięty, trudno byłoby go w ogóle otworzyć. Ewentualnie mogła zginąć i odrodzić się jako niesprecyzowane Coś Nowego, ale wtedy raczej nie nosiłaby nadal piżamki ze słonikiem, zwanym niekiedy owieczką.
Nie było już więcej opcji. Była panika.
W końcu Miya chwiejnie podniosła się z ziemi i odgarnęła do tyłu czarne - bez śladu srebra - i mokre włosy. Czy powinna przypuszczać, że jej oczy też zmieniły kolor?... A przestała znęcać się nad biednym drzewkiem, ponieważ uświadomiła sobie, że jest głodna. Zabawne... Ewentualne jedzenie wynikało dotąd z fanaberii, nie z głodu - oczywiście nie licząc herbaty, która była cudownym nałogiem. Niestety, wyławianie muszli z mułu i konsumowanie ich zawartości jakoś jej się nie uśmiechało, a żadna budka z kurczakami z rożna nie chciała wyrosnąć z ziemi.
Szukając rozwiązania swoich problemów dziewczyna dokonywała w swoim umyśle prędkiego przeglądu znanych jej opowieści, a z tyłu głowy tłukła się dziwna myśl, że właściwie to powinna wiedzieć, o co w tym wszystkim biega.
(Poza tym, że nie wyczuwała międzysfery).
Ostatni raz była człowiekiem - człowiekiem! - w poprzednim życiu i była wtedy niezmiernie wdzięczna losowi, że mogła zakończyć owo życie dość szybko. Teraz jednakże utopienie się uznałaby za największy obciach, jaki mógłby się jej zdarzyć, a oczywiście innego wyboru nie było.
A niech to kaczka kopnie! Co to za piekielnie liniowa opowieść!?!?
Miya zastanowiła się przelotnie, czy gdyby zacięła się w palec, krwawiłaby, czy jednak się strzępiła.
Po chwili namysłu postanowiła wezwać Chmurkę. Miecz wydawał się poza jej zasięgiem, ale obsługa herbaciarni była na tyle rozumna i samodzielna, by wyczuć wezwanie i zareagować... Skoncentrowała się i nadęła z wysiłku.
Nigdy przedtem nie było to tak skomplikowane i trudne zadanie...
(Ale teraz nie wyczuwała międzysfery).
Nie żeby stało się to dzięki jej staraniom, na pewno nie, ale po jakimś kwadransie uświadomiła sobie obecność żywej istoty. Gdzieś względnie niedaleko. I nie, nie były to rybki w jeziorze.
Nawet gdyby w tym mule coś żyło, nie miałoby takiej aury (skąd to wiedziała?).
Mógł to być ktoś przyjazny, a nawet ktoś znajomy. Mógł mieć, jeśli nie herbatę, to przynajmniej obiad. Ewentualnie mógł to być jakiś heretyk, składający ofiarę z dziewicy (że co?!), ale i heretyk ma prawo mieć przy sobie herbatę.
Miya wzruszyła ramionami i poczłapała w tamtą stronę, niepewna, skąd właściwie wzięła jej się taka nadwrażliwość.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Serika Płeć:Kobieta


Dołączyła: 22 Sie 2002
Skąd: Warszawa
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 21-11-2008, 00:21   

Jej palce nieprzytomnie muskały miękkie źdźbła trawy, gdy próbowała przyzwyczaić się do tych potwornie okrojonych zmysłów, którymi dysponowała. Przynajmniej trochę, troszeczkę, tak żeby nie czuć się, jakby ktoś oślepił ją, ogłuszył i zamknął w szklanym akwarium skutecznie izolującym od wszystkiego, co ją otaczało. Na pierwszy rzut oka ludzkie ciało działało zupełnie bez zarzutu, brakowało tylko tej całej reszty, do której przywykła przez te tysiące, czy może miliony lat - sama nie pamiętała, pamięć płata zabójcze figle, gdy ma nieograniczone niemal pole do popisu. W sumie i tak od dłuższego czasu żyła "tu i teraz", odkładając na półkę przeszłość i przyszłość. Tak było zabawniej - pozwolić mocy spać, a samej zapakować się do ciasnego pudełka ludzkiej powłoki i z perspektywy człowieka obserwować świat. W gruncie rzeczy tak długo przebywała w ciele drobnej blondyneczki, że chwilami zaczynała myśleć o sobie jako o istocie ludzkiej.
- No to się, koleżanko, na własne życzenie zludziłaś do reszty! - usłyszała swój głos. Brzmiał zupełnie normalnie. Raz, dwa, trzy, to była próba mikrofonu.
W sumie... Ludzie przecież żyją, są szczęśliwi i w ogóle, więc musi się dać!
Jedzcie g****, miliony much nie mogą się mylić!"
Wróć! Żadnych cynicznych komentarzy! Jesteś żywa, zdrowa, masz przed sobą dobre siedemdziesiąt lat życia... WRÓĆ! Jesteś żywa, zdrowa i najwyższy czas wykorzystać to, co ci jeszcze pozostało, zamiast siedzieć sobie na zielonej trawce i czekać, aż się obudzisz. Bo się, koleżanko, nie obudzisz i doskonale o tym wiesz.
W sumie co to dla Ciebie? Widziałaś już wszystko, przeżyłaś już wszystko, najwyższy czas spojrzeć na świat z innej perspektywy! Tyle nowych wyzwań...
...na przykład nie dać się zabić...
WRÓĆ!
- A teraz jakiś gnom powinien zaproponować mi śliczną, świecącą żyletkę... O nie, nienienie, nie będziemy siedzieć i się gocić. Bo wyjdzie na to, że byle miotnięcie rzeczywistością i się koleżanka załamuje, aż wstyd! A w dodatku gada do siebie.
No gada, gada, co ma robić, śpiewać?!
- Kurczę, to jest myśl!

wstała i wyprostowała się, wkładając w ten gest całą pewność siebie, którą powinna posiadać, a która jakoś wyparowała wraz z Onsenem.

- Tylko coś wesołego i optymistycznego, cokolwiek, co mi pierwsze przyjdzie do głowy. Raz, dwa trzy...

Joyful it seems but
Then suddenly
By one false move it's blown away
Joyful it seems but
Then suddenly
Their voices cease it's gone away
Vanished to the point of no return
Vanished to the point of no return


Dobry komentarz, szepnęła cichutka, samotna myśl. Cholernie dobry komentarz...

Through the valleys grey
Through the shapeless land I walk alone
I'm left alone
Through the deepest void, a blackened paradise
I walk alone, I'm left alone...



Kurka, OPTYMISTYCZNE miało być!!! A poza tym niech się emo-piosenki wypchają i pomalują na zielono, jak okoliczna valley, która z żadnej strony nie jest grey. Jest soczyście zielona w żółte, kwiatkowe kropki, normalnie prawie jak paradise, tylko ni cholery nie blackened. Jeśli już, to greened, czy jakoś tak. Kiczend landszaft i miotła. Zwłaszcza miotła.

Leżała, sama, biedna i porzucona, a z szoku odgięło jej się kilka witek. W sumie wcale nie była już potrzebna, ale Serika miała do niej sentyment. Nie wspominając o tym, że lepiej nie zostawiać miotły z zapieczętowanym demonem na środku radośnie zielonej łączki. Jeszcze ktoś znajdzie, czy coś...
- No to taka alone też do końca nie zostałam - skomentowała pod nosem.
- "Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył... Swoją drogą, podobała ci się piosenka?"
Cholerny demon... Oż, telepatia! - ucieszyła się przez chwilę, ale zapał po chwili przygasł. No tak, JEGO telepatia. Jego telepatia, o swojej zapomnij jak najszybciej lepiej, co masz się dołować...
- Co mam się nie cieszyć, bez mocy też mogę cię skutecznie załamywać! - odparowała, podniosła miotłę i jeszcze raz zlustrowała wzrokiem okolicę.

Wściekle zielona trawa w żółte kwiatki, skraj lasu, miotła już w ręku, na horyzoncie majaczy jakaś drobna figurka...
- O, życie! Życie znalazłam!
- "Ciekawe, czy to życie przyrządzi Cię w sobie własnym, czy z patelni..."
- Spoko loko luz i sponton, przekupię potrawką z demona! :>
- "Jak, skoro mnie z tej miotły nie wydziubiesz?"
- Coś wymyślę...
A tymczasem drobna figurka na horyzoncie robiła się coraz większa, coraz mniej na horyzoncie, za to coraz bardziej Majeczkowata. Wystarczająco Majeczkowata, żeby Serika podskoczyła (bo tak) i pomachała ręką.
- No to z tym leftaniem alone nie trafiłeś kompletnie!
Całe szczęście. Przynajmniej jakaś przyjazna dusza, no i z Mayą Łuczniczką z całą pewnością nie zginie. Dobrze jest! No, prawie dobrze, ale to się wytnie.

...a Maya po prostu stanęła i się rozpłakała.
- No co jest?... - mruknęła Serika cicho, obejmując koleżankę.
- Serik... Ty nic nie rozumiesz! Ten świat jest martwy! Tak martwy, że bardziej się nie da! - pociągneła nosem. - Jak dobrze że jesteś, tak się bałam, że już nigdy więcej nikogo nie spotkam, że zostanę tu zupełnie sama, że...
- Dobrze będzie - skłamała dziarsko Serika. - Na pewno, będzie git. - i tak trzymać, tego jeszcze brakowało, żeby zagrzebywać sięw tym dnie i dwóch metrach mułu z bogom ducha winną Majeczką. Przynajmniej ona mogłaby się nie dołować...
- Chcę do domu. Już. Teraz. I obiecuję, że natychmiast przestanę się mazać!
- Dzielny Mayecek. Tylko...
- Tylko co?
- Tylko to tak trochę... Chwilowo niewykonalne.
- JAK TO NIEWYKONALNE?! - przynajmniej zszokowało ja to na tyle, że przestała płakać.
- Widzisz... Nie sądzę, żeby ten świat był martwy, w ogóle skąd ten wniosek?
- Tu nie ma magii! Nic nie czuję, nic kompletnie!
- Ty też?!
- No widzisz, mówię, nie ma, nic!
Serika przymknęła oczy. Jestem spokojna, jeden, dwa, trzy, cztery...
- Mai, ja jestem prawie pewna, że to nie ze światem jest coś nie tak - wydusiła z siebie w końcu.
- ....?
- Coś nie tak jest po prostu z nami - dokończyła. Zapadła ta ciężka, głucha, grobowa cisza, której dźwięk przygniatał do ziemi i nie pozwalał się podnieść.
- I wiesz co? Wyobraż sobie teraz, że miotnęło tu nami wszystkimi, a Kic i spółka walczą o ład i porządek do ostatniej kropki krwi z manekinem Zegarmistrza pomalowanym na różowo w groszki! - wyszczerzyła się radośnie. - Uszy do góry, dobrze będzie - skłamała po raz kolejny.

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
1051667
Mara Płeć:Kobieta
High


Dołączyła: 05 Maj 2007
Skąd: spod łóżka
Status: offline

Grupy:
House of Joy
Lisia Federacja
PostWysłany: 21-11-2008, 21:12   

Palec poruszył się.
Ciche trach przeszło w niezidentyfikowane łupnięcie, skupiska energii zaś drgnęły w dosyć dziwny sposób. Z niewielkiej szczeliny wśród soczyście zielonych traw, obok bladego jak ściana palca pojawił się spory kosmyk włosów, których barwa nagle zmieniła się z czarnej na ciemny, pospolity blond i z lekka skróciły. Gdyby nie fakt, że Mara była teraz skupiona na czymś innym, pewnie zdziwiłyby ją te zmiany.
Trach. Jej głowę wypełniały teraz wszechobecne trzaski, magia jednak jakoś łączyła się z całym jej bytem. Pojawiło się nieco irytujące uczucie, że ta energia jest chyba inteligentniejsza od samej nowej właścicielki, szybko zastąpiło je jednak uciążliwe kłucie w czaszce.

Odzyskiwanie władz umysłowych postępowało wraz z postępującym połączeniem Mary i jej nowej mocy. Ciężko tu jednak było powiedzieć o opanowaniu tego czegoś - po prostu ciało zyskało dość daleko idącą stabilizację aby móc wreszcie wyjść na światło dzienne.
No i wstała.

Wysoka, chuda, włosy ciemny blond i oczy barwy oscylującej pomiędzy szarością, błękitem a zielenią a także przemożna potrzeba założenia okularów. Te zmaterializowały się w jej dłoni, wylądowały zaraz na nosie, dziewczyna zaś przymrużyła oczy. Wokół niej energia zaczęła wirować z dosyć dużą szybkością, w końcu jednak zatrzymała się mniej więcej na poziomie tarczy ochronnej.
- Poprzedni właściciel chyba wolał magię defensywną - wycedziła przez zęby starając się z całych sił utrzymać tę tarczę w takiej formie w jakiej była. A nie było to wcale łatwe - obojętne jak ją ta magia zmieniła, Mara była pierwotnie człowiekiem choćby i do tej pory schowany diabełek ją nieco wypaczył, był to dość niski standard. Przynajmniej w porównaniu z TYM.

Pierwszy krok w wykonaniu dziewczyny wyglądał niezwykle efektownie. Mianowicie najpierw zacisnęła ona pięści, potem dość sztywno uniosła nogę do góry aby opuścić ją zaledwie pół metra od pierwotnego miejsca pobytu. W ziemi zrobiło się małe wgniecenie, okoliczne trawy uległy dezintegracji zaś ziemia poczęła delikatnie unosić się do góry i powoli obracać wokół postaci. Marny efekt specjalny, niemniej jednak fakt dodatkowego wydzielania przez Marę fal ciepła pozwolił na nieznaczne podwyższenie temperatury w okolicy. Sama sprawczyni wydarzeń, gdyby nie była skupiona na ograniczeniu zasięgu swych działań do obecnego, pewnie zaczęłaby już panikować. Ona tymczasem podjęła desperacką decyzję o poczynieniu drugiego kroku. Tam musiała być jakaś cywilizacja, ktoś z magicznym korkiem, Wielki Magik Zabieracz Many Który Nie Ma Prawa Mieć Limitów, cokolwiek. Albo ktokolwiek, niemniej doświadczenie z trwającego zaledwie paręnaście lat życia podpowiadało jej, że kto nie idzie do przodu, raczej sobie nie pomoże.

Na jej czole pojawiły się krople zimnego potu gdy unosiła drugą nogę. Ból głowy nie mijał, chciało się myśleć a nie mogła, na dodatek czuła jak gardło wysycha do stadium średnio zaawansowanego rodzynka. Z trudem przełknęła ślinę i postawiła nogę na ziemi.

Tąpnięcie. Równocześnie jednak donośne chrupnięcie zasugerowało, że wymiar wrócił do poprzedniej formy. Znaczy, powiedzmy, że poprzedniej, z tego wszystkiego, na skraju wymiaru nowego Multiświata powstał nowy świat, bardziej tajemniczy niźli pozostałe.

Był Różowy. I Puchaty. A na północnym biegunie rósł Grzybek.

Mara wyczuła pojawienie się tego świata bardzo wyraźnie, była jednak zbyt zajęta aby zwracać uwagę na pojmowanie świata w nowym wymiarze. Przeszła mianowicie właśnie metr, co zaowocowało stworzeniem sporego placka wolnej przestrzeni i powstaniem nowej planety gdzieś w granicach wymiaru. Logicznym było, że musiała przystanąć aby pomyśleć.

Myśli pozwoliły jej wyłącznie na podjęcie decyzji o zrobieniu następnego, nieco dalszego tym razem kroku. Przy okazji z ledwością zatrzymała wypuszczenie wiadomości telepatycznej "przeciążona, pomocy". Znając życie rozsadziłaby komuś głowę. Lub inaczej: gdyby miała szczęście, znaleźliby się tacy, którzy by to przetrwali.
- Szlag - mruknęła pod nosem i postawiła stopę na ziemi. - Ciekawe co bym anihilowała gdyby ktoś mi podstawił skórkę od banana.

_________________
"Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
5928978
Mai_chan Płeć:Kobieta
Spirit of joy


Dołączyła: 18 Maj 2004
Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć...
Status: offline

Grupy:
Fanklub Lacus Clyne
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 21-11-2008, 21:38   

- Manekin Zegarmistrza. - powtórzyła Maya głucho. - Różowy w zielone groszki. W. Zielone. Groszki. - Serika prawie mogła dostrzec wyświetlający się w oczach dziewczyny komunikaty "Critical Error! Wyobraźnia wykonała niedozwoloną operację i zostanie zamknięta, proszę zrestartować system". Tylko jeszcze czemu założyła, że te groszki będą zielone...
Po krótkiej chwili przetwarzania informacji Maya wybuchnęła głośnym śmiechem. No masz, teraz jej odbiło. Cudownie, cudownie... Nie ma przecież lepszego towarzystwa, gdy właśnie zostało się pozbawionym mocy, od obłąkanej dziewczyny. Z mieczem w dodatku. Oj niedobrze, Seriko, niedobrze...
Na szczęście obawy Seriki okazały się bezpodstawne. Maya szybko się uspokoiła i, wciąż rozbawiona, poklepała ją po ramieniu.
- No, Serik, to ci się udało. Wyjątkowo urokliwa wizja. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mi ulżyło... Tak się bałam, że ten świat... - Dziewczyna wzdrygnęła się. - Brrr. No dobrze, czyli sądzisz, że to nam przyblokowało moce? Niefajnie, choć to i tak chyba lepiej niż martwy świat... Ale chyba z tym światem i tak jest coś nie tak, nie sądzisz? Te kolory...
- Kolory? - zdziwiła się blondynka. - Co z nimi? Moim zdaniem są normalne...
- Mówisz? Ja mam wrażenie, że mi zaraz oczy wypali... Normalnie neony. Coraz to wszystko dziwniejsze...
Serika wzruszyła ramionami. Ona też nie miała najbledszego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Co więcej, najwyraźniej była równie, jeśli nie bardziej, zagubiona jak Maya. Co w sumie nie bardzo dziwiło. Jeżeli rzeczywiście utraciła moc...
Dobra. Dość tego roztkliwiania się nad sobą. Trzeba się wziąć w garść. Na litość, w końcu nie takie rzeczy się już przeżywało! "W końcu nie jestem jakąś tam bele panienką, co to sama nie da sobie rady! Z Ogniem czy bez - damy radę! Żeby tylko nie te cholerne kolory... Głowa mnie od tego zaczyna boleć"
- W porządku. Serik. Plan jest taki: Po pierwsze, szukamy, czy kogoś jeszcze tu nie wywaliło. W kupie raźniej, kupy nikt nie ruszy. O proszę, tam widać jakiś dymek. Może to ktoś z naszych, albo przynajmniej ktoś przyjaźnie nastawiony. Po drugie, potrzebny mi jakiś proch przeciwbólowy. Jak tak dalej pójdzie, to mi głowę rozsadzi...

_________________
Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!

O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora
Mortvert Płeć:Mężczyzna
WiP'owski Inżynier


Dołączył: 16 Lis 2008
Skąd: Wszechswiat rownolegly@Park narodowy
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 21-11-2008, 22:25   

Podczas gdy krasnolud ruszył w tylko sobie znanym kierunku, z jego plecaka zaczął się wydobywać jakiś dziwny blask.

-Co do diaska ? Żarówka czy jak ?!

Po chwili odpinania plecaczko-skrzynek i ich odbezpieczania, Hoshi zauważył coś czego tam wcześniej nie było.

Duży, okrągły, oszlifowany fioletowy ametyst.
Świecił blaskiem tak jasnym, że krasnolud ledwo widział na oczy.
Po kilku chwilach przygasł, pokazując kobietę, która wychodzi z nikąd. Widać że ma coś około 180 cm wzrostu i krótkie blond włosy.
Widać że ledwo może kontrolować swoje ciało oraz energię nagromadzoną w nim.
A widać to po tym że z każdym krokiem odkształca przestrzeń

*Jakby jej tu pomóc.. Aha!* - myśli krasnolud po czym leci przejrzeć dostępny ekwipunek.

-Powinno się udać, tylko jak się do niej dostać ? - ledwo skończył mówić a ametyst zaczął lśnić tak mocno ze Hoshi stracił na krótką chwile.
Gdy go odzyskał znalazł się niedaleko kobiety, tą którą widział na kamieniu

*A gdzie mój sprzęt ?!* - po chwili obok niego pojawiły się skrzynki z narzędziami i częściami

-Kobieto, nie ruszaj się bo pozabijasz wszystkich w okolicy ! - Krzyczał krasnolud - Stój chwile w miejscu to ci pomogę !- Potrzebuje 3 minuty, żeby zmajstrować coś, co ci pomoże-

*Mam nadzieję że się posłucha*
Po czym zabrał się do roboty. Trochę części, trochę chęci oraz 3 minuty i maszyna do Krystalizacji Many jest gotowa !

-Użyj tego! (połóż dłoń na panelu, reszta zrobi się sama)
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Mara Płeć:Kobieta
High


Dołączyła: 05 Maj 2007
Skąd: spod łóżka
Status: offline

Grupy:
House of Joy
Lisia Federacja
PostWysłany: 22-11-2008, 00:30   

Wykonanie trzeciego kroku stanowiło dla Mary ogromny trud. Mimo to nic się w niej zdawało nie wyczerpywać, nie miała ochoty na ciężkie dyszenie od wysiłku fizycznego, umysł mimo przeciążenia nie dążył ku utracie przytomności... Tylko ta głowa bolała. Irytujący stan. Jak na złość jeszcze napatoczył się jakiś widz którego słowa słyszała aż za dobrze. Po cóż on się tak darł? Energia, jak na swoją ilość, była cichutka jak mysz pod miotłą, tylko wiatr delikatnie szumiał uderzając o zakrzywioną czasoprzestrzeń.

- Nie musisz mówić tak głośno - syknęła poirytowana gdy wyciągnął ku niej krystalizator many. - to pewnie ma jakiś limit.
Zaprawdę, miało. Kiedy krasnolud zbliżył je do tarczy ochronnej, krystalizator począł błyskawicznie się ładować, nagrzał się, spuchł, po czym z donośnym świstem poszybował ku niebu i wybuchnął prezentując ewentualnej publice dość interesujące fajerwerki. Dziewczyna nawet nie wyciągnęła ręki, stała tylko i gapiła się na niego tak, jakby był jej wybawieniem. Lub inaczej: pewnie gdyby nie grymas sugerujący zatwardzenie, tak właśnie by na niego spojrzała.
- Dzięki za po... Zawołaj pomoc techniczną. Jak możesz. Kogoś. MUSISZ.

Mara spuściła wzrok i powoli, ostrożnie usiadła skrzyżnie skupiając manę wokół siebie. Kiedy jednak usiadła, nie wykonywała żadnych ruchów, ha! było nieco łatwiej. Zadowolona z podjętej przez siebie akcji zamknęła oczy i podjęła próbę czegoś w rodzaju medytacji.
Po prostu siedziała i wyglądała jak gdyby spała. Energia zbliżyła się do niej w takim stopniu na ile pozwalało skupienie dziewczyny, której to teraz się nieco lepiej myślało.
Przemyślenia jednak niewiele jej dały gdyż jedyne do czego doszła to "pozostań na miejscu", bez alternatyw. Pojawił się także jeszcze jeden pomysł.

Teraz magia była jej cząstką. Przedłużeniem egzystencji. Można powiedzieć, że ta mana wczepiła się w Marę podczas reorganizacji jej ciała, tworząc coś jakby kompatybilny system z za słabym procesorem. Trochę sprzeczne ale jednak...
"czy to ta moc wywołała taką burzę?" Nie zdziwiłaby się, gdyby się okazało, że i owszem. Trudno poddać w wątpliwość siłę czegoś, co to pękło wymiar i czego... Należałoby się pozbyć.
Rozda to biednym dzieciom które będą mogły wyczarować sobie tory Hot Wheels. Da jakimś zakompleksionym beztalenciom magicznym, wzmocni wymierającą populację zielonych wielbłądów międzywymiarowych, sprzeda na aukcji charytatywnej jakiemuś geniuszowi zbrodni który za jej pomocą stworzy działo napędzane na owcę, cokolwiek! Na razie musiała jednak siedzieć i powstrzymywać dość, że manę to jeszcze efektowne unoszenie się włosów do góry i zmianę koloru oczu z niezidentyfikowanego na niezwykle tajemniczą biel.

_________________
"Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
5928978
Mortvert Płeć:Mężczyzna
WiP'owski Inżynier


Dołączył: 16 Lis 2008
Skąd: Wszechswiat rownolegly@Park narodowy
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 22-11-2008, 08:50   

Widząc jak krystalizator ulatuje w powietrze..
- Tegom nie przewidział - powiedział krasnolud drapiąc się w brodę - Zastanawiam się czy jakieś uziemienie albo ogólnie coś co spala manę by ci pomogło.. Zaraz wracam, musze przynieść narzędzia. Teraz mogę podejść bliżej odkąd medytujesz, nie generujesz aż tak dużego magicznego ciśnienia.

Ledwo po skończeniu gadki krasnolud poleciał po skrzynki z narzędziami i częściami, po chwili wrócił z dwiema dość sporymi skrzynkami.

-No to zaczynamy.. Uważaj bo będzie głośno !
Po czym wyjął ze skrzynki paczkę rakiet sygnalizacyjnych oraz pistolet na flary sygnalizacyjne i paczkę naboi do niego *zastanawiam skąd to się tam wzięło.. oh well, nie ważne*
-No to jazda ! - powiedział po czym odpalił wszystkie rakiety i zaczął strzelać czerwonymi flarami w powietrze.
-Ktoś MUSI to zauważyć... Teraz spróbuje spalić nadmiar twojej many.. albo przynajmniej ją uziemić.

Znów zaczął szperać w skrzynkach i znalazł - Dziwne bransolety z wyrytymi na nich runami, kilka metrów platynowego kabla, światłowód, jakiś silnik elektryczny o dość dużej mocy żeby wysłać słonia na orbitę okołoziemską
Po kilku chwilach, został złożony silnik napędzany maną.. Tylko jest jeden problem.. jeśli uleci tak samo jak krystalizator to nie wiem co zrobić..
-Hej, umiesz czytać runy ? Jeśli tak, to przetłumacz to ! - powiedział, po czym rzucił bransolety w kierunku czarodziejki - I tak na boku - spróbuj odpalić ten silnik, może będzie ci lżej..
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Bezimienny Płeć:Mężczyzna
Najmniejszy pomiot chaosu


Dołączył: 05 Sty 2005
Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych.
Status: offline
PostWysłany: 23-11-2008, 01:49   

- Ja mogę - Rozległ się uprzejmy głos zza jego ramienia - Głoszą one Zawsze razem, po wieczność. Nie wiem co prawda do czego w tej sytuacji mogą się przydać ślubne obrączki Tytanów.
Krasnolud wzdrygnął się i spojrzał za siebie. Jakieś pół metra od niego, na wysokości nieco powyżej jego głowy unosił się wątpliwie różowy balonik z nibyłapkami, wpatrując się w niego okrągłymi, niewinnymi oczami.
- Witam w tym szczęśliwym i pięknym dniu - radośnie oznajmił Poring.
- A tak właściwie, kogo zamierzaliście wysadzić?
*łyp na maszynkę Mortverta* - jakiegoś smoka czy wrogą armię?
*łyp na obcą, choć wyglądającą nieco znajomo sylwetkę otoczoną wirem szalejącej energii* - czy też może raczej flotę kosmiczną złego imperium gwiezdnego? Pytam z czystej ciekawości - sądząc z tego co widzę, będą ładne fajerwerki, a nie chciałbym ich przegapić.
Mortvert gapił się na przybyłego z niedowierzaniem. On tu pracuje ciężko, z narażeniem życia, wytęża umysł by zaradzić zagrożeniu na skalę światową, a ten...ten...ten... pomiot chaosu wydaje się to traktować jako jakąś imprezę. Po prostu brak słów.

Istota, pomimo dość euforycznego nastroju, spowodowanego wyjątkowym wręcz natężeniem mocy chaosu w okolicy (oraz pomimo radosnych przejawów humoru, których, jak zwykle, nikt nie docenił), analizowała sytuację wyjątkowo spokojnie i uważnie.
Po pierwsze, przypominająca nieco Marę osoba z której wylewały się strumienie mocy, nie była Seriką (mimo, że moc zdawałaby się na to wskazywać).
Po drugie, wyraźnie tej mocy nie kontrolowała.
Pomysł, by zostawić sprawy swojemu biegowi i czekać na wielkie bum był kuszący, ale ostatecznie został zarzucony. Głupio tak niszczyć całkiem dobre, nowe światy zanim je się zbada (a okolica wydawała się należeć do grupy światów kompletnie nietkniętych przez Poringa). Pozostało więc jakoś pomóc - niestety tu zaczynały się schody.

Ograniczyć czy wręcz zapieczętować danej mocy własną się nie dało - były zbyt podobne. Uspokajanie chaosu chaosem zwykle nie wychodzi korzystnie dla okolicy, nie daje też raczej oczekiwanych efektów. Wyssanie magii z okolicy wydawało się lepszym pomysłem, gdyby nie dwie sprawy: z wyssaną maną trzeba by coś zrobić (było jej za dużo na zwykłą konsumpcję - nawet Poringi mają limity) a na dodatek magia jako taka stanowiła tylko drobną niedogodność. To uporanie się z emanacjami mocy wpływającymi bezpośrednio na strukturę rzeczywistości stanowiło największe wyzwanie.

Drugie rozwiązanie było dość bezpośrednie (ale powinno być na krótką metę skuteczne). W obecnej chwili ciało i umysł Mary (bo to jednak była Mara, nawet jeśli rozpoznanie jej teraz zajęło trochę czasu) były w dość jasny sposób najsłabszym jej punktem. Wystarczyłoby więc najzwyczajniej w świecie dać jej po głowie, czy to fizycznie, czy to jakimś ciosem mocy. Po utracie przytomności moc powinna się ustabilizować sama. Pytanie tylko, co będzie, jeśli pierwsza próba nie wyjdzie...

Po głębszym namyśle, większość rozwiązań była jedynie tymczasowa. O ile Mara nie nauczy się przynajmniej podstaw kontroli swojej nowej mocy, problem nie zniknie. Gdybyśmy tylko wszyscy mieli więcej czasu...
- Czas! To jest pewien pomysł.
Poring obrócił się w kierunku Mortverta (który nadal patrzył na niego zdumionym i nieco urażonym wzrokiem)
- Gdzieś w tej okolicy przebywa osoba imieniem Serika. Wygląda ona...
- Wiem jak wygląda - przerwał mu Krasnolud - a teraz możesz mi powiedzie...
- Świetnie - oznajmił Poring - Znajdź ją i sprowadź tutaj. Lepiej się pośpiesz. To naprawdę istotne.
- Biegnij! - dodał, widząc że Mortvert nie jest do końca przekonany - Losy Świata (a przynajmniej tego świata) zależą od ciebie!

Nie czekając na dalszy rozwój wypadków Istota zbliżyła się tuż do bariery chroniącej Marę, a następnie zaczęła wchłaniać całą manę z okolicy. Tarcza zamigotała i znikła, a Poring usadowił się wygodnie na włosach dziewczyny. Powietrze wokół nich zamigało.
Obserwator z zewnątrz (gdyby taki był) zauważyłby, że wirujący wokół dwojga pył wyraźnie spowolnił - to samo można by było powiedzieć o lewitujących kamieniach, oraz rozwianych włosach Mary.

Zamknięta w polu spowolnienia czasowego dwójka czekała na odsiecz Kawalerii (choć Święci Pańscy też byliby mile widziani)

_________________
We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.

The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Serika Płeć:Kobieta


Dołączyła: 22 Sie 2002
Skąd: Warszawa
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 23-11-2008, 02:00   

- Proch przeciwbólowy. No skąd ja Ci teraz procha wezmę?! - prychnęła Serika. Odebrało nam moce, a ta o prochach... Może jeszcze zacznie narzekać, że jest głodna?
- I w sumie to bym coś zjadła.
- ...w sumie to ja też - poddała się Serika. Dobra, pal sześć, zjadłaby i już!
- To co, dym czy te race, co je na horyzoncie widać?
A najlepiej horyzont. Towarzysze, dobrobyt widać wyraźnie na horyzoncie! Co z tego, że zgodnie z definicją horyzont to wyimaginowana linia, przesuwająca się w miarę zbliżania?
- Entliczek, pętliczek, czerwony guziczek...
- Dym!
- Czemu dym? - zdziwiła się Maya.
- Bo race wyglądają groźnie, a ja właśnie zostałam patentowanym tchórzem - wyjaśniła Serika.
- A dym to nie wygląda groźnie?
- Race kojarzą mi się z sygnalizacją wojskową, to raz. Dym kojarzy mi się z paloną wioską, to dwa. race nie kojarzą mi się z niczym innym, to trzy. Dym kojarzy mi się tak poza tym z ogniskiem i żarciem, to cztery. A ten dym wygląda na malutki i sympatyczny.
- Mi tam race kojarzą się z Sylwestrem! - zaoponowała (była) łuczniczka.
To był trudny wybór...

Pół godziny później, po wypróbowaniu wahadełka (którą to szumną nazwę zyskał wisiorek Mayi), wróżenia z chmur, wróżenia z fusów (zastąpionych z braku powyższych przez błoto w kałuży) oraz niezwykle rzeczowej dyskusji merytorycznej stanęło na tym, że obie opcja wyglądają równie kusząco - czy raczej równie mało kusząco.

- To może ja sprawdzę race, ty dym, a potem się tu spotkamy? - zasugerowała w końcu Maya. No bo ile można?!
- Hm... To jest myśl! Rozdzielmy się, tak na pewno będzie lepiej! A może na ciebie tu poczekam, żebyśmy się nie pogubiły?
- Yhym.
- Uważaj na siebie i wracaj szybko! Tam może byś naprawdę niebezpiecznie.
- Wrócę na pewno, obiecuję!
- Ale obiecujesz?
- Tak, obiecuję!
- Cała i zdrowa?
- Tak! WRÓCĘ!
- I wiesz co... A zresztą nieważne, powiem Ci, jak będzie po wszystkim.
- Jasne, nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie się dowiem, w końcu na pewno zaraz wrócę! A poza tym... Serik... Ja też muszę ci coś powiedzieć...

Jakiś drobniutki fragment mocy Mary zainteresował się sytuacją i postanowił interweniować. To byłaby zbrodnia, zignorować taką okazję! Horda Zmutowanych Owiec z Marsa zaczęła pączkować gdzieś w czeluściach pobliskiej sadzawki. Ślimak-Zombie wychylił niesamowicie zębatą mordę z kolczastej muszli i oblizał się obleśnie. Wampiro-Wilkołako-Mumia przekręciła się w grobowcu gdzieś dwa metry pod ziemią i zacisnęła palce kościstych, obandażowanych rąk - chyba czas wstawać...

Dziewczyny popatrzyły po sobie i nagle jak na komendę wybuchnęły dzikim śmiechem. A co, drogi czytelniku, myślałeś, że nigdy żadnego horroru nie widziałyśmy?! Moc zwinęła się jak niepyszna, i tylko pełzający sobie wśród traw winniczek zawiesił się na chwilę. Przed momentem jego malutki móżdżek nawiedziła taka sympatyczna myśl, że mógłby komuś odgryźć główkę - a tu niespodzianka, wgryza się wściekle w zwykłego mlecza. No zwariować można...

A dym tak czy inaczej kojarzył się z żarciem, co stanowiło wyraźną przewagę nad racami. Race były niejadalne, jakby na to nie patrzeć.
- To co, ku chwale pieczonego białka? - zasugerowała Serika.
- Ku chwale pieczonego, dzikiego białka! - podchwyciła w końcu Maya.
No to mamy decyzję...

Ognisko faktycznie nijak nie przypominało palonej wioski, za to pieczone białko sprawiało wrażenie całkiem obecnego. Właściwy dzik na właściwym miejscu. I...
- Emo! Patrz, tam siedzi stare, dobre, porządne emo!
Gnom najwyraźniej usłyszał (ewentualnie zaswędziały go uszy, czy coś), bo jak na komendę podniósł się i podlewitował nieco, po czym zakrzyknął na całą okolicę:
- Witajcie w moich skromnych progach. Od niepamiętnych czasów jestem władcą tego lasu, a z każdym rokiem rosnę o centymetr! HA HA HA ! Czy widzisz, jaki jestem WIELKI? Złóżcie mi pokłon, a chętnie ugoszczę Cię w swych skromnych przewspaniałych i nieograniczenie cudownych progach!

Brzmiało jak zaproszenie do wyżerki. Zdecydowanie. Olać pokłon.

Chwilę później dziewczyny siedziały już przy ognisku, częstując się dzikiem (kto powiedział, że przy tym ognisku nie obowiązuje samoobsługa?), a szanowny gospodarz krążył dookoła marudząc na maniery gości, którzy nawet nie raczyli paść przed nim na twarz. Oburzające.
- A poza tym miło znów cię widzieć - wyszczerzyła się Serika pomiędzy jednym kęsem gorącego mięcha, a drugim.
- No, miło! Zwłaszcza, że wydajesz się taki jakiś... radosny? - zaryzykowała Maya.
- No co ty, siedzę z nim tutaj od godziny i już tęsknię za porządnym emo... - zaachichotała DeadJoker. Nie wyglądała na specjalnie tęskniącą.
Gnom w końcu odpuścił, a w zamian podlewitował po raz kolejny. O, chyba ktoś nadchodził!

- Witajcie w moich skromnych progach. Od niepamiętnych czasów jestem władcą tego lasu, a z każdym rokiem rosnę o centymetr! HA HA HA ! Czy widzisz, jaki jestem WIELKI? Złóżcie mi pokłon, a chętnie ugoszczę Cię w swych skromnych przewspaniałych i nieograniczenie cudownych progach!

Nowi goście wymienili porozumiewawcze spojrzenia. W sumie w żadnym razie nie wyglądali groźnie - ot dwóch przeciętnych facetów. Jeden był dość wysoki, za to chudy jak szczapa i łysy, a drugi, niższy i krępy, sumiastym wąsem mógłby zastąpić szczotkę do podłogi. Nosili skromne, zielone stroje o podobnym kroju. Uzbrojeni byli jedynie w dwa dość grube bloczki papieru.
Ten Wyższy powiedział coś szeptem do Niższego, po czym jego kolega oddalił się na parę metrów, wyciągnął jakiś przedmiot i przytknął go do ucha. Następnie Wyższy zlustrował wzrokiem towarzystwo siedzące przy ognisku i postanowił się wreszcie przywitać:
- Dzień dobry państwu, co my tu mamy? Niewątpliwe zażywanie środków odurzających - tu znaczące spojrzenie na gnoma, - zakłócanie spokoju, palenie ogniska, a przede wszystkim - kłusownictwo na terenie Parku Narodowego! Dokumenty proszę!

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
1051667
Daerian Płeć:Mężczyzna
Wędrowiec Astralny


Dołączył: 25 Lut 2004
Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa)
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 23-11-2008, 03:02   

Daerian poruszał się niezwykle szybko jak na solidnie poobijanego, odciętego do magii, zdezorientowanego i w zasadzie niemającego pojęcia gdzie powinien się udać drowa. W zasadzie równało się to tempu wesołego staruszka chodzącego o lasce, z jednostronnym paraliżem.
Nie wnikajmy jednak w szczegóły. Nie wspominajmy, że czystym zbiegiem okoliczności całkowicie pomylił kierunki i zamiast zbliżać się do eksplozji podążał "dziarskim" krokiem w stronę zapachu dymu... w końcu dym zwykle występuje po eksplozji!
Dodatkowo wyczuwał stamtąd jakieś dziwne emanacje, jak zakłopotanie czy zaniepokojenie. Bardziej go zastanawiało, czemu kojarzą mu się one z posiłkiem... a konkretniej, z przystawkami.
Przed jego oczami ukazało się kilka znanych mu postaci, a także dwie zupełnie nieznane. Te dwie trzymały w rękach bloczki papieru... który wydawał się mieć dziwne nadruki.

W momencie, gdy z zainteresowaniem obserwował sytuację i przygotowywał się do działania, całkiem niedaleko w górę wystrzelił gigantyczny sopel lodu, formujący piękną, lśniącą w słońcu iglicę...
Do tego bardzo, bardzo śliską.
- I zapewne niebezpieczną do schodzenia - pomyślała Momoko.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3291361
Mortvert Płeć:Mężczyzna
WiP'owski Inżynier


Dołączył: 16 Lis 2008
Skąd: Wszechswiat rownolegly@Park narodowy
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 23-11-2008, 11:34   

Po wysłuchaniu Astralnego Poringa
-Chyba Wiem gdzie jest. Módlmy się żeby znalazła gnoma przy jego ognisku..

Poszedł to toreb z narzędziami i zabrał ze sobą klucz francuski
-Tak na wszelki wypadek...
Po czym rozejrzał się dookoła i zlokalizował dym.
-No to idę !
I zaczął biec. Biegł jakby zależał od tego los Morii, jego rodzinnego miasta. Biegł tak szybko że buty zostały z tyłu a każde stworzenie które minął pytało "Co to było ? Krasnoludzki pocisk ?"

Po dotarciu na właściwe miejsce zauważył Serikę, gnoma, jeszcze dwie kobiety których nie złaj i tajemnicze osoby z bloczkami papieru.
Zdyszany - Seriiik.. Masz może co, co może pomóc Marze ? Moc Chaosu wylewa się z niej każdym porem skóry.. Jakieś stworzenie, Poring Astralny wchłania jej energię ale pewnie długo nie wytrzyma..
-?!? Moc chaosu ? Przecież to była moja moc ! Mam "coś" co może jej pomóc, ale musisz mnie do niej zaprowadzić
-No to chodź ! No chodź!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 2 z 7 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group