FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 34, 35, 36  Następny
  Forgotten Realms
Wersja do druku
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 15-07-2009, 17:59   

Karel zablokował cięcie które zmierzało ku jego plecom nawet się nie odwracając. Następnie poprawił kopniakiem do tyłu. Odpowiedział mu zduszone westchnięcie należące zdecydowanie do osoby płci żeńskiej.
- Ach pani Kendara Stalowa Kość czyż nie? Pogadajmy - chwycił ją od tyłu i przystawił miecz do gardła - ani kroku dalej bo wasza szefowa będzie mogła pic dwa kielichy wina na raz! - najemnicy zamarli a następnie położyli broń na ziemi.
- Tak, tak lepiej........a teraz skoro wszyscy się uspokoili to pogadajmy o pewnej propozycji chłopcy i dziewczynki........

Tymczasem......
Padł kolejny mur. Wojska Kościoła mimo mimo że morderczo skuteczne wobec stawiających opór nie atakowali ludności cywilnej. Nie było również grabieży. Żołnierze oddani Kicowi nie myśleli o tak przyziemnych sprawach, tym bardziej że dostali wcześniej rozkaz by atakować tylko obiekty cywilne. W końcu padł ostatni garnizon tutejszych wojsk. Najemnicy okazali o wiele więcej rozumu i złożyli dobrowolnie broń odrobinę wcześniej.......
miasto padło.

- Więc podoba się taki układ? - rzekł Karel do teraz oswobodzonej Kendary.
- Na pewno jest lepsze niż to co on nam płacił. Zresztą walczymy za pieniądze a nie po to żeby umierać.
- Bardzo rozsądne myślenie - Stwierdził Karel po czym pchnął odrzwia do sali tronowej faraona.
Młody władca zwący się Horustep III wstał z złoconego tronu i spojrzał na przybyszów.
- Więc to ty jesteś odpowiedzialny za atak na moje miasto.....- w tym momencie zauważył Kendarę stojącą za Karelem i Kitkarą - i przekupienie moich ludzi.
- To tylko biznes....nie bierz tego do siebie. A teraz pójdziesz z nami.
- Prędzej umrę niż ukorzę się przed wrogiem mego ludu - po czym wyciągnął berło w stronę szermierza. ten jednak okazał się szybszy i błyskawica wytrąciła insygnia z ręki władcy.
- Szach mach. Nie próbuj nawet stawiać oporu. Mam teraz ponad stu ludzi i armię w samym mieście.
- Do czego to doszło - stwierdził faraon dotykając swojej tiary. Klejnot na środku zabłysł i......nic się nie stało. Zaskoczony faraon dotknął nakrycia głowy ponownie ale równiez bez efektu.
- Co to ma znaczyć?
- Ojejka jejka jej obawiam się że to moja sprawka - dobiegł głos z cienia po czym w światło dnia wyszła znajoma postać w szkarłatnych szatach - jak długo tu jestem panie farcio nigdzie się teleportujesz,
- Lucian!
- O? Czy to nie Karel. Dawno się nie widzieliśmy. Jak widzisz byłem w pobliżu i postanowiłem dać ci pomocną dłoń.
- Ale dlaczego?
-Dlaczego? Bo jedynie ciebie tutaj znam, nie mówiąc o tym że Fei prosił mnie o pomoc. Chociaż nie wątpię że przedstawisz mi zaraz swoją uroczą towarzyszkę - błysnął okularami w jej stronę.
- Ojej chyba ktoś nam nawiewa - i rzeczywiście korzystając z zamieszania Horustep próbował uciec.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Kitkara666 Płeć:Kobieta
Ave Demonius!


Dołączyła: 17 Lis 2008
Skąd: From Hell
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Syndykat
PostWysłany: 15-07-2009, 18:15   

Wspomniana urocza towarzyszka wbiła drzewie Sata w twardy kamień co nie było dla nie żadnym wysiłkiem. Nabrała rozpędu biegnąc w stronę obalonego władcy. Skoczyła, zrobiła pół obrót i zafundowała Faraonowi lot w jedną stronę. A, ściślej mówiąc w stronę ściany w związku z czym stracił przytomność.

- Brawo. Niezły cios, muszę przyznać, że to chyba najlepiej opanowałaś z tego czego cię uczyłem - pochwalił Karel.

Kitkara przeczesała palcami swoje długie włosy.

- Dzięki. Przekażę Kemiemu, aby przerwali szturmowanie dalszych części miasta.

- Dobrze i powiedz by naprawiono zniszczenia. Zostaniemy tutaj jakiś czas aż otrzymamy dalsze rozkazy.

Kitkara związała Faraona i wszystkich jego urzędników oraz doradców, którzy mogli umknąć z zamku i wezwać pomoc od sąsiadów. Usiadła na złotym tronie, a Sat sam pojawił się w jej dłoni. Uśmiechnęła się władczo do osób stojących przed tronem.

- Mogła bym się przyzwyczaić - zaśmiała się.

_________________
Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
28180514+-+jak+coś+dać+znać+jeśli+ktoś+chce+pisać+zemną+na+gg+najpierw+mailem+albo+na+pw
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 15-07-2009, 18:59   

~Miasto zostało zdobyte. Czas na porządki - pomyślał szermierz.
Karel sięgnął do umocowanej na nadgarstku bransolety.
- Do wszystkich jednostek. Ogłasza się co następuje. Zamknąć wszystkie świątynie. Powtarzam wszystkie świątynie. Znieść ograniczenia rasowe jeżeli chodzi o wstęp do miasta. Uwolnić wszystkich niewolników. Wszelkie protesty ich byłych właścicieli ukrócić w zarodku. Uwolnić więźniów politycznych. I przysłać natychmiast dwudziestu ludzi w celu prze eskortowaniu faraona do kościoła. To samo uczynić z kapłanami - wreszcie skończył.
- A teraz czas na przyjemniejsze rzeczy - wyjął z kieszeni zabrany faraonowi klucz. A następnie otworzył mosiężne wrota przed którymi stał. Wrota skarbca stanęły otworem.
- Fiuuuu ciekawe. Chyba sobie przywłaszczę artefakt czy dwa - po czym wszedł do środka.
- A nasz dola - wspomniała Kendara.
- A tak. Wybierzcie sobie pierwszą pensję. Ale nie próbujcie niczego ukryć ponad to co wam obiecałem.
- Pierwszą pensję?
- chyba nie myślisz że z was zrezygnowałem.... - Karel uśmiechnął się z satysfakcją po czym jak zwykle zapalił papierosa.

Tymczasem na balkonie Lucian Dunkelschwert bawił się wyczarowanym przez siebie ognikiem.
- I pomyśleć że to dopiero początek......a już tak ciekawie. Coś czuję że będę się dobrze bawić - rzekł do siebie.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Caladan Płeć:Mężczyzna
Chaos is Behind you


Dołączył: 04 Lut 2007
Skąd: Gdynia Smocza Góra
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 15-07-2009, 19:02   

W mgnieniu oka przybyłem do legowisko Thazzara. Zacząłem szukać czegoś co łączyłoby się z tym smokiem. Po pewnym momencie znalazłem kilka zębów i łusek Thazzara. Wpakowałem je do małej torebki z notatką do Rasta i wysłałem do Turmishu. Usiadłem na ziemi i czekałem na przybycie reszty moich wcieleń. Pierwszy przybył Tyrion, a następnie Asethon i Caladan. Po ich przyjściu nastąpiło natychmiastowe zjednoczenie dusz. Uczucie nie było przyjemne, ale konieczne. Wyciągnąłem muszelkę i zadzwoniłem do Atona.

-Macie obraz spodków
-Zaraz je będziemy mieli
Kilka minut póżniej
-Oto ono. Nie wesoło wygląda
-Masz rację
-Wyślij przez teleport wodnego Kopacza z 8 drużyną Szkarłatnych płaszczy. Niech wysadzą ładunek sejsmiczny pod wodą. Najlepiej pomiędzy Shusselem, a Skuldem. To powinno ich zwolnić.
-Przyjęto
-Teraz mi powiedz jak wyglądają sprawy.
-Na razie u nas jest spokój, ale niestety smoki zmarły. Zamieniamy je w Pyłowe. Rytuał trochę potrwa.
-Szkoda. Trudno będzie zawiązać sojusz Daugorothem. Zobaczcie co nie poszło nie tak.
Masz lepsze nowiny.

-Władze Sembii powiedziały, że jak zniszczymy Piratów i Sahuaginów. To przyłączą do nas. Wysłałem Wodne Metanowce i 300 Draxów, oraz 300 Wojowników Krwawej pięści, 3 zespoły Szkarłatnych i 4 Bajarzy. Poprosiłem o dodatkowe posiłki.
- Turmish jest nasz. Nie było żadnych problemów. Jeden z Psionicznych Duszoszyderców zapanował nad Lordem Herengerem. Tak samo jest w Chondath.
-Z Cormyrem mogą być kłopoty. Nie są skorzy do współpracy. Mają problem z tymi Orkami i głodem na północy. Nasi ludzie rozmawiają Alusair Obuskair i Caladnei. Bajarze robią swoje na ulicach. Zaś w Westgate próbujemy znacznie uszczuplić siłę tamtejszych gildii złodziei. To kwestia czasu jak zapanuje nad tym miastem. Względnie ludzie na ulicach zaczynają obawiać tych przybyszów, którzy atakują Mulhorand.
-Wysyłam paru Duszoszyderców i jedną drużynę Szkarłatnych na wyspę Ilighon. Prosiłbym ciebie, żebyś wybrał się z nimi. Wyspę otacza jakaś silna magia. Spotkasz ekipę na wyspie Ixinos. Oto namiary. Daugoroth może poczekać.
-Oki do zobaczenia
-Na koniec wiesz że ostatnio spotkałem fajną syrenkę. Jak chcesz mogę was zapoznać i życzę udanej akcji.
- Dzięki.

Wyłączyłem komunikator i stworzyłem nowy portal, który prowadził do Ixinos. Niestety namiary były złe. Aton lubił robić takie dowcipy. Syrenką to ja jestem pomyślałem . Ekipa na plaży starała się nie śmiać na mój widok. Srogo na nich popatrzałem i wyrzuciłem glona z głowy. Szybko zamilkli. Potem do nich się uśmiechnąłem się.
- Aton jest jak dobra pokojówka .Lubi dbać o czystość.
-Dobra chłopaki. Dosyć uśmieszków. Wracamy do roboty.

.......................................................................................................................................................
Tymczasem na wschód odległości 115 km od Wybrzeża Shussel rozległ się potężny huk pod ziemią, który spowodował, że ziemia zaczęła się trząść. Z epicentrum zaczęła szybko docierać wodna śmierć(Tsunami wielkości 30 metrów )*

*Tsunami ma charakter lokalny. Szybkość fali 450 km/h. Odległość od Shussel mniej więcej 115 km, a od Skuld 155 km. Czas przybycia do Shussel 16 minut, a do stolicy 21 minut. Najbardziej narażone miasto jest Shussel. Mniejszym stopniu Skuld i Meesempar.

_________________
It gets so lonely being evil

What I'd do to see a smile

Even for a little while

And no one loves you when you're evil

I'm lying through my teeth!

Your tears are all the company I need
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4934952
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 15-07-2009, 20:34   

- Wasza Wysokość, Morski Czarodziej wykrył tsunami! Będzie tutaj najdalej za dziesięć minut!
- Coooo?!
– wręcz wywrzeszczał Darkspear, budząc się z drzemki na prowizorycznym tronie – Niech garnizon portu natychmiast wejdzie do miasta! – wydał polecenie.

Miał szalone szczęście – zmienianie terenu, które przeprowadzili magowie Mulhorandu, wprawdzie nie mogło ocalić poprzedniego garnizonu, lecz im mogło pomóc. Już po kilku minutach do miasta dobiegli żołnierze, magicznie zaalarmowani o niebezpieczeństwie. W mieście zaś wciąż pozostało około trzystu ludzi, których ocalić nie było sposobu.

- Tworzyć ściany mocy! – zakrzyknął książę do swoich magów. Miał istotnie dużo szczęścia – miasto było założone jako port, ale na przestrzeni wieków muł i inne czynniki spowodowały, że morze oddaliło się od miasta dobre dwieście metrów – co spowodowało założenie nowego portu, który intensywnie rozwijał się w czasach poprzedzających… dziwną katastrofę, w której miasto utraciło dziewięć dziesiątych mieszkańców. Od tego czasu, port zachowywał swoją funkcję jako miejsce cumowania statków Mulhorandu, a samo stare miasto – stało się cytadelą, chronioną i murami i magicznie morfowanym terenem.

I udało się – nie były ważne pogłoski, które mówiły o nieznajomym, który pojawił się ze świtą i wspomógł magów, nie były ważne narzekania na straty ekwipunku – ważne było tylko, że trzy przejścia do samego miasta zostały przecięte magiczną barierą, którą Północni Czarodzieje desperacko tworzyli z zapamiętanych czarów i przedmiotów magicznych. I o tą barierę, jak również stworzone przez poprzednich właścicieli miasta magiczne ściany, rozbił się magiczny atak. Nie ocaliło to ani opustoszałego miasta od zdewastowania, ani resztek armii przebywających jeszcze w porcie od śmierci. Ważne było jednak, że uniknęli oni losu szacowanych dwóch milionów istnień ludzkich, które w tym akcie bezmyślnego okrucieństwa postradały życie. Jeśli celem atakującego było zwrócenie na siebie powszechnej nienawiści – najwyraźniej mogło mu się to nadzwyczaj dobrze udać…

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Caladan Płeć:Mężczyzna
Chaos is Behind you


Dołączył: 04 Lut 2007
Skąd: Gdynia Smocza Góra
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 15-07-2009, 21:45   

Zmrok powoli się zbliżał. Wszyscy niecierpliwili się przed atakiem na wyspę Inghon. Może nie będzie trzeba ich wcale atakować. Nagle muszelka zadzwoniła.

-Akcja zakończyła się sukcesem. Tsunami trochę ich poniewierało. Czekamy na dalsze nowiny.
-Przyjąłem
-Koniec odbioru. Wasza drużyna może odpocząć.
-Dziękujemy

-Aton zgłoś się.
-Zgłaszam się
-Czy wiatry z zachodu jest silny.
-W miarę jest.
-Wyślij po 2 Draxów do River of Shadows i Winding River. Nie wrzucą to paskudztwo*, co ostatnio znaleźli w tamtym świecie do tej drugiej rzeki, a pierwszą skażcie ją jakimiś drobnoustrojami** u źródła. Trochę bardziej im podokuczamy. Następnych 3 Draxów chce widzieć na północnym zachodzie od Mersemparu. Niech stworzą ognistą burzę***. Akcja według procedury. Szybko mają znikać przez chaotyczne portale. Niech Unthalanie i Mulhorandzi pomyślą, że Bogowie zsyłają na nich plagi. Niech myślą że to wina przybyszów, bo czymś złym zaskarbili się u Bogów Faerunu.
- Tak jest
- Kilku Bajarzy chwilowo nie mają wyruszac na wschód. Czekac na mój rozkaz.
-Koniec odbioru.

*Paskudztwo jest fioletowe wodno-lądowe i lubi wszystko co jest organiczne. Porusza dosyć szybko i jest głodne. W Mersemparze będzie w ciągu 4 godzin
** Zanim dotrze do Skuldu miną 2 dni
*** Ten sam czar co Baldurze, ale nie dotrze do miasta. Jest na pokaz, aby nie zwrócić uwagi na rzekę.

_________________
It gets so lonely being evil

What I'd do to see a smile

Even for a little while

And no one loves you when you're evil

I'm lying through my teeth!

Your tears are all the company I need
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4934952
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 15-07-2009, 23:31   

- Hohoho - stwierdził Lucian patrząc w przestrzeń - imponujące......jak na amatorów.
- Co imponujące? - zapytał Karel ukrywając się w cieniu.
- Ognista burza. Nie wysilaj się stąd jej nie zobaczysz. Sam mogę wyczuć tylko że jest nad Messemprarem a nie kto ją tam stworzył. Zresztą to nieistotne bo jest niegroźna. Tutaj cała para poszła w gwizdek. To czar na pokaz aczkolwiek widziałem coś podobnego jakiś czas temu.......
- Więc? Po co to cholerstwo się tam unosi? Nastraszyć chcą nas?
- Ależ skąd. Te płomienie to zasłona dymna. Chcą uderzyć gdzie indziej. I chyba nawet wiem gdzie.....
- Znowu morze?
- Bez sensu. Uderzyli już raz i widzieli skutki....osiągnęli maksymalnie to co mogli od tej strony. Wiedzą że od strony morza jesteśmy przygotowani.......
- Więc? Mów jaśniej do kroćset - w cieniu ukazał się pojedynczy płomień zapalanego papierosa - palisz? - zapytał już trochę łagodniej.
- Tylko moich wrogów. W każdym mąć razie pytanie nasuwa się samo....oprócz pól....obecnie w większość zniszczonych, co jest potrzebne miastu? - pokazał zamaszystym gestem na rzekę - aqua oczywiście. Zakładam że będą majstrować coś przy rzece. I raczej u źródeł bo pobliże jest obstawione przez wasze siły.
- Nasze?
- A tak wasze. Cały ten pokaz to kolejka górska.W siedzicie w pierwszym a ja w następnym wagoniku i obserwuję wasze reakcje. Mimo to nie podoba się mi wyrzynanie cywilów. Ich potomkowie mogą okazać się interesujący a ich ehem odejście z tego padołu eliminuje jakąkolwiek przyszłość.
- Jeżeli planują coś przy źródłach powstrzymam ich osobiście. W przeciwieństwie do nich nie jestem ponad brudzenie sobie rąk.
- Przydatna cecha doprawdy. Ale potrzebujesz skrzydeł by się tam dostać. Jeżeli użyli tak hmmm spektakularnych zaklęć.
- Mam skrzydła - w tym momencie w światła pochodni ukazał się obraz ręki szermierza. Dłoń była odziana w płytową rękawicę srebrzystego koloru - gdzie są źródła?

Gdy Karel zniknął podążając za swoimi wrogami Lucian westchnął.
- Ach zawsze taki zabiegany. Taki rycerski. Dlatego tak interesujący, w przeciwieństwie do reszty stawia wszystkiemu czoła bezpośrednio, bez ogródek. Ale dość już o nim. Wiem że czekasz na rozmowę ze mną od chwili gdy mnie zobaczyłaś - odwrócił lekko głowę - prawda Kitkaro?

U źródeł River of Shadows.
Dwoje odzianych w zdecydowanie za duże szaty postaci stało u źródeł strumienia w Dragonsword Mountains. Postacie trzymały dwa.....pojemniki? Było zdecydowanie zbyt ciemno by rozpoznać jaki typ przechowalnika to był. Liczyło się bardziej to że jedna z postaci podeszła do wody i zaczęła odkręcać pokrywkę. Wtem ni stąd ni zowąd pojawiła się świetlista macka chwytając przedmiot i rzucając go daleko na pustynię. Obie postacie zwrócił swoje głowy( zakryte głębokim kapturami) w stronę intruza. Intruz był wysokiego wzrostu, posiadał długie czarne włosy i popielate oczy. Trzymał w ręku miecz lśniący elektryczniością a ubrany był w pełną zbroję płytową srebrzystego koloru. Coż zdarzają się tacy goście. Większość nie ma jednak pary wystających lśniących skrzydeł utkanych ze światłości*.
- Jestem Karel! Bóg szermierz i Kapitan Kościoła Praworządności. Nie wiem jaką ochydną zbrodnię chcieliście popełnić złoczyńcy ale w imieniu Bractwa Melior Absque Chrisma pójdziecie ze mną - przy tych słowach wymierzył miecz w obie postacie.

Spoiler: pokaż / ukryj
Skrzydełka zakoszone od Archanioła Tyraela. Pióra są bardzo niepraktyczne.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"


Ostatnio zmieniony przez Karel dnia 18-07-2009, 14:18, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Kitkara666 Płeć:Kobieta
Ave Demonius!


Dołączyła: 17 Lis 2008
Skąd: From Hell
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Syndykat
PostWysłany: 16-07-2009, 10:20   

Dziewczyna nie odpowiedziała uważnie przyglądając się postaci.

- Spokojnie. Nie mam złych zamiarów - zapewnił.

- Każdy może tak powiedzieć, ale słowa nie zawsze mogą być prawdziwe. Szczególnie u kogoś takiego jak ty...

- Doprawdy? - udał zdziwienie. - A kim takim ja jestem? - uśmiechnął się lekko.

- Kimś komu nie ufam. Czuć od ciebie aurę... - zawahała się.

- Podobną do twojej? - zasugerował. - To pozory. Moja jest o wiele silniejsza. Jednakże poniekąd masz rację. Jestem...

- Kitkaro - wtrącił się Kemi.

- O co chodzi? - zapytała nie odwracając wzroku od Luciana.

Mężczyzna przeniósł wzrok na czarnowłosego chłopaka. Oczy mu zabłysły.

- Wyczuwam w powietrzu obcy zapach - popatrzył w gorę, w niebo czarne jak smoła.

- Szpieg. - Syknął gniewnie.

- Załatwimy go.

Kemi przybrał kształt smoka, na początek nie wielkiego, bo nie było miejsca. Kiedy Kitkara znalazła się już na jego grzbiecie i wzbili się w powietrze stał się nieco większy. Oboje pomknęli w chmury starając się być nie zauważonymi. Najważniejszy jest moment zaskoczenia.
Nawet z tej odległości niemal czuła na sobie spojrzenie Luciana. Obserwował każdy ich ruch w powietrzu. To ją irytowało.
Tym szpiegiem okazał się samotny, czarny gryf z jeźdźcem na grzbiecie. Nie widział ich, ani nie czół. W górze wiatr rzadko wiał.

- Co tu robi gryf? - szepnęła dziewczyna.

- Atakujemy?

- Tak. Smoczy ogień.

Kemi nabrał powietrza w płuca. Dmuchnął pióropuszem ognia. Kilka chwil później gryfa już nie było. Co dziwne nie został po nim nawet ślad. Kitkara odwróciła się. Tam, w powietrzu unosił się smok. Nie był duży. Smukły ciemnoszary smok. Zawirował w powietrzu.

- Co do diabła ? - nie rozumiała.

Smok nagle zmienił kształt. Był teraz większy od Kemiego. Jego zębiska i kły długie i ostre, a mięśnie wyraźnie zarysowane pod niezniszczalnymi łuskami. Ryknął na całą okolicę i ruszył do ataku wypluwając w nich strumień zielonego kwasu. Kemi zrobił zwinny unik. Kitkara dobyła Sata stawiając na grzbiecie Kemiego, który doskonale wiedział co ma robić. Ukrył się za chmurą, a kiedy z niej wyleciał Kitkary już nie było. Odwrócił uwagę smoka. Zionął mu prosto w twarz piekielnym ogniem. Kitkara rozłożyła swoje czarne skrzydła zachodząc go od tyłu. Ostrze Sata zajaśniało czerwienią kiedy zamachnęła się. Zanim smok spostrzegł jego głowa odpadła od tułowia. Truchło spadło na ziemię z głośnym trzaskiem. Na szczęście w miejsce gdzie nikogo nie było. Dziewczyna pojawiła się obok niego. Ciągle czuła wzrok Luciana na sobie.

_________________
Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
28180514+-+jak+coś+dać+znać+jeśli+ktoś+chce+pisać+zemną+na+gg+najpierw+mailem+albo+na+pw
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 16-07-2009, 22:26   

- Hohoho. Imponujące........ale tego można się było po tobie spodziewać. On byłby z ciebie dumny - rzucił Lucian mimochodem po czym wszedł do budynku. Stukot metalowej laski rozległ się po korytarzach śpiącego pałacu. Arcymag upewniwszy się że nikt go nie śledzi nacisnął pozornie zwyczajną cegłówkę. Na pozór nic się nie stało. Ale po chwili białowłosy wszedł w ścinę. W rzeczywistości było tam tajemne przejście dodatkowo zamaskowane iluzją. Każdy kto nawet przez przypadek nacisnąłby ukryty przycisk doszedłby do wniosku że przejście otworzyło się gdzie indziej jako że iluzja maskowała i obraz i dźwięk. Białowłosy zszedł powoli po spiralnych schodach. W końcu dotarł do komnaty którą sobie obrał za rezydencję w tym świecie. Sala była wyposażona komfortowo a na środku stała - a jakże inaczej! - szklana kula. Mag gestem podsunął za pomocą magi fotel po czym usiadł przed kulą. Ta zalśniła bez jego widocznego udziału. Po chwili w krysztale pojawił się obraz sali. Pomieszczenie było okrągłe a wnętrze było zapełnione fotelami. Większość była w tej chwili pusta ale na trzech siedziały ubrane w szaty magów postacie - konkretnie dwie kobiety i mężczyzna. Różnili się znacznie ale łączyło ich to wszyscy w tej chwili trzymali filiżanki z herbatą. Zdawali się nie zauważać obecności Luciana dopóki ten nie odchrząknął. Dopiero wtedy zerknęli w jego stronę.
- Ach Lucian....to miło że ,,zadzwoniłeś" mimo że masz wakacje......czy coś się stało? Znalazłeś być może kandydata do Klubu? - mężczyzna był ubrany na ciemnozielono a przy pasie miał fiolki wyglądające na trucizny.
- Niestety nie. Wygląda na to że Dziewiątka pozostanie jeszcze przez pewien czas Czwórką - wszystkich czterech westchnęło na to stwierdzenie - ale chyba mam jego córkę.
- Jego? - zapytała rudowłosa w bladoniebieskich szatach. Na głowie miała diadem wyglądający na stworzony z sopli - Ach masz na myśli.....
- Tiaaaa. Wygląda na to jednak że w większości nie ma o niczym pojęcia.
- Powiesz jej?
- Nie, to by było za proste.......będzie miała więcej satysfakcji gdy dowie się sama....echem przejdźmy jednak do spraw Torilu.
- A tak Toril....... Więc jak na razie wieści o upadku Skuld nie dotarły jeszcze do poza wybrzeże Sea of Fallen Stars. A przynajmniej nie został to podane do publicznej wiadomości. Na wszelki wypadek dałem znać znajomym w Neverwinter i we Wrotach Baldura.
- Czy to nie potrzebna ostrożność? Nie powinni wysłać armii tak dalek od siebie. Nie mają w tym interesu.
- To oczywiste. Ale mogą wysłać jakąś małą acz sprawnie przygotowaną grupę.
W każdym mąć razie Harfiarze już wiedzą.
- Już? Ten stary lis ma swoje sposoby.
- Raczej nie ruszy się w tą stronę - stwierdziła blondynka w brązowej szacie - na Wybrzeżu Mieczy ma dość problemów.
- To prawda - stwierdził Lucian - ale może oczekiwać wyjaśnień. I co wtedy mam mu powiedzieć? Że interesuje nas rozwój magii? Nie kupi tego, mimo że to prawda.
- Więc? Co radzisz?
- Na razie siedzieć cicho i patrzeć jak zwykle. W razie draki chciałbym żeby jedno z was było ze mną tutaj na miejscu.
- No dobrze ale które? - mężczyzna uśmiechnął się.
- Nie wiem. Ciągnijcie słomki albo zagrajcie w chińczyka. W każdym mąć razie ja znikam - odpowiedział Lucian po czym przerwał kontakt. Arcymag opadł powoli na fotel po czym westchnął. Następnie zerknął na zegar na ścianie. Szósta rano. Świadomość tej godziny wzruszyła w Lucianie wprost nieopisaną rządzę. Białowłosy czym prędzej ruszył na bazar kupić ciepłe bułeczki.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 18-07-2009, 16:42   

Sytuacja w Untherze radykalnie się zmieniła – jak przed tornadem Isimud wraz z kilku innymi Północnymi Czarodziejami zaczął knuć spisek przeciw władzy książęcej, tak teraz wszyscy byli lojalni wobec Darkspeara. Nieprzyjaciel, który zdradziecko zaatakował ziemie Mulanów, okazał się tym „Większym Złem”. „Większym Złem”, które usprawiedliwiało sojusz z Kultem Smoka i jednoczyło front w walce przeciw wspólnym nieprzyjaciołom... Nieprzyjaciołom prawdziwym i urojonym.

Z innych większych zmian należałoby wymienić destrukcję Mulhorandu – kraj został pozbawiony faraona, został pozbawiony stolicy – a jedno z dwa pozostałe, większe miasta zostały zdruzgotane przez tsunami (tak samo zresztą jak większość zdatnych do życia terenów). Nie pozostawiało to nikomu złudzeń co do szans odrodzenia się tego państwa – zwłaszcza, że armia stacjonująca pod dowództwem Inahotepa w Untherze, która akurat się reorganizowała, łączyła z resztką sił i miała posłużyć do obrony kraju macierzystego, została zniszczona przez żarłoczne fale. Doszło nawet do tego, że rzeczony Inahotep, wezyr Untheru, poddał kraj (zapewne pod wrażeniem klęski odniesionej kilka dni wcześniej) – oddając całość ziem okupowanych pod opiekę Rhyalda…

***


Negocjacje pomiędzy dziwnym „emisariuszem” a Rhyaldem Untherskim zaczęły się dość standardowo. Obaj zaprezentowali się w otoczeniu swoich świt i wymienili . Rhyald poprzestał na obecności Lareasa i Fedora z ośmioma weteranami z byłej Srebrnej Kompanii (w ramach książęcych fanaberii przemianowanej na Żelazną Kompanię), dwóch Północnych Czarodziejów (Isimuda i Nieryna) oraz dwóch drakoliczy, które leżały po obu stronach prowizorycznego tronu. U drowa rzeczoną obstawę tworzyła grupka magów, kilkunastu służących i około trzydziestu paladynów. Rycerze, jakby żywcem wzięci z jakiejś legendy, emanowali tak mocną aurę świątobliwości i pewności siebie, że wchodzące w skład delegacji księstwa jaszczury poczęły głośno syczeć.

Następną fazą była wymiana uprzejmości – książę zaoferował gościom poczęstunek, w zamian uzyskując opryskliwe „Nie jadamy z tymi, co ze złymi smokami przystają…”. Był to widoczny znak, że wojacy nie stracili dużo ze swej paladyńskości. Wobec tego, poprzestał na poczęstowaniu rozmówcy importowaną z dalekiego wschodu zieloną herbatą.

- Co cię sprowadza do Untheru? – spytał wreszcie przybysza, uważnie badając jego mimikę.
- Co sprowadza…? A, tak. – czarownik przez chwilę sprawiał wrażenie, jakby zapomniał, po co przybył – Przysłano mnie, bym omówił sojusz… Przeciwko siłom zła, oczywiście.
- KTÓREGO zła?
– Darkspear uśmiechnął się kpiąco. – Bo zabrzmiałeś, jakbyś chciał ubić mi maskotki. – wskazał wzrokiem na nieumartego smoka wylegującego się po jego prawicy.
- Maskotki…?! – Daerian rozejrzał się po komnacie i wreszcie, po kilku sekundach, jego wzrok padł na jaszczura. – A, nie. Mam na myśli większe zło – jak paladyni i niektóre organizacje tolerują już Thayczyków, to i Kult Smoka tolerować będą. Chcę walczyć z tymi, którzy wylądowali na ziemiach Faerunu i ruszyli na Mulhorand. Ich okrucieństwo…
- Starczy, wiem.
– przerwał mu Rhyald, po czym obaj upili trochę swoich napoi – Skuld upadło. Zaiste, coś niesłychanego. Lecz, widzisz – po moich ziemiach właśnie przeszło tsunami. Nie jest to raczej robota Mulhorandu, gdyż ich to dotknęło bardziej. Oznacza to, że mam drugiego nieprzyjaciela - jakkolwiek gorliwością do obrony Torilu pałam bardziej, aniżeli twoi paladyni, to wcale nie uśmiecha mi się walka na dwa fronty.
- Nimi też się zajmiemy.
– Odrzekł twardo rozmówca. Była to pierwsza emocjonalna reakcja Daeriana, którą Rhyald zdołał zaobserwować. Było też prawdopodobieństwo, że jest doskonale udawana – a książę miał niemiłe przeczucie, że emisariusz jest kimś więcej, aniżeli się wydaje. – Możesz być pewien, że nie jest to robota Czerwonych Czarnoksiężników… Skąd to wiem? Nie pytaj. A wkrótce dojdziemy i do wiedzy o tym, kto to zrobił.
- Świetnie… Możesz więc przekazać swoim władcom, że jeśli zdobędą dostatecznie dużo sił… Bo mniemam, że to, co posiadasz, nie stanowi całej waszej siły… To kiedy nadejdzie czas, stanę po waszej stronie. Jednakże, chciałbym, aby twoi panowie respektowali pewne warunki – i nie łudź się, że się nie dowiem, jeśli złamią owe punkty…
– stwierdził ostrożnie.

Spotkanie ciągnęło się jakiś czas, jednakże jego główna część już przeminęło. Tymczasowo, stanęli na mglistych zapewnieniach i obietnicy kontaktu – aczkolwiek Darkspear był na tyle doświadczony politycznie, że wiedział, że najlepszymi gwarantami sojuszu były nie obietnice, a interesy. Tymczasem, ich interesy (przynajmniej pozorne) były zbieżne. Musieli tylko później opracować detale…

***


Rhyald, ze swojej zamkniętej i odosobnionej komnaty, obserwował (przez kryształową kulę) wjazd Najwyższego Kapłana do miasta Skuld. Dzieci garnęły się do kapłana, a ludzie wiwatowali na jego cześć. Zwykły człowiek zapewne nie rozumiałby owej radości – przecież miasto odniosło dotkliwe straty! Dopiero inna wiadomość nadawała temu wszystkiemu sens. Wiadomością tą było: „W imieniu Wielkiego Kicającego wszystkim niewolonym przez świątynię wolność zwracamy.” – czyli dekret o zniesieniu niewolnictwa. Po prawdzie to oprócz przesłanek religijnych rolę pełniła także konieczność znalezienia siły ludzkiej do utrzymania porządku, ale tym się nikt nie przejmował.

Sam Darkspear zaś tylko wypatrywał dogodnego momentu do skontaktowania się z Najwyższym Kapłanem….

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Altruista
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 19-07-2009, 02:02   

Altruista na czele niewielkiej grupy maszerował główną ulicą Skuldu. Co chwile musiał wznosić dłoń do góry by pozdrawić wiwatujących go niewolników.
Ludzi było mnóstwo, tłoczyli się wokół drogi. Tą całą masę, żołnierze MAC-u musieli odgradzać włóczniami od Najwyższego Kapłana, by mógł on spokojnie przejśćj.
Wśród tłumu oprócz byłych niewolników byli obecni także zwykli obywatele Skuldu. Chcieli zobaczyć na własne oczy tych, którzy zdobyli niezdobytą uprzednio metropolię.
Altruista obejrzał się za siebie. Za nim maszerował jego oddany (wedle wiedzy kapłana) przyjaciel Costly Molina, a za nim dwudziestu Mrocznych Kapłanów. Pochód zamykała ubrana na czerwono młoda dziewczyna, trzymająca nieduży sztandar Feniksa.
Pochód maszerował dalej ulicą. Maszerował, aż zatrzymał się przed duża świątynią. Świątynia była poświęcona Gebowi, lecz Kitkara w krótkim czasie przerobiła ją na świątynię MAC-u.
Najwyższy Kapłan wszedł na świątynne schody i spojrzał w górę. Na szczycie, przy ołtarzach, stała Kitkara wraz z Karalem. Altruista uśmiechnął się pod nosem i ruszył w ich stronę.
Gdy dotarł do nich, oboje oddali mu ukłon. Altruista podszedł do Karela i położył dłonie na jego ramionach.
- Doskonale się spisałeś, kapitanie! Choć teraz powinienem powiedzieć... pułkowniku?
Karel zaskoczony zamrugał oczami. Takiego awansu się nie spodziewał
- Niech będzie zawsze na wieki pochwalony kic! - krzyknął głośno.
Altruista uśmiechnął się na te słowa, po czym stanął przed Kitkarą.
- Córko - Kapłan delikatnie musnął wargami jej dłoń. - Dokonałaś wielkiej rzeczy. - Cały MAC z jego Patriarchą kicem jest z ciebie dumny.
- Aha. - Kitkarę, jak zawsze, pochwały nie interesowały.
Altruista odwrócił się do zgromadzonego przy schodach tłumu. Położył swoje dłonie na ołtarzu i odezwał się na cały głos.

- Wolni obywatele Skuldu! Nie służcie więcej bydlakom – ludziom, którzy wami gardzą i was niewolą. Ludziom którzy wtłaczają wasze życia w tryby, mówią wam, co robić, co myśleć i co czuć! Ludziom którzy poddają was drylowi, traktują was jak bydło, używają was jako mięsa armatniego. Nie służcie tym nieludziom, maszynom z umysłem-komputerem i trybikiem zamiast serca. - Nie jesteście maszynami! Nie jesteście bydłem! Jesteście ludźmi! W swych sercach macie miłość do ludzkości. Wy nie nienawidzicie, tylko niekochani nienawidzą, niekochani i nieludzcy!
- Ludzie! Nie walczcie za niewolnictwo! Walczcie za wolność! W dwudziestym rozdziale księgi kica, napisane jest, że Królestwo KICA nie jest wewnątrz jednego człowieka czy grupki ludzi, a wewnątrz ludzi zjednoczonych miłością z MAC!

- Wy, ludzie, macie moc. Moc, aby tworzyć dobro. Moc, aby tworzyć szczęście! Wy, ludzie, macie moc, aby uczynić to życie wolnym i pięknym. I uczynić je piękną przygodą. Więc, użyjmy tej mocy w imię sprawiedliwości, zjednoczmy się. Walczmy za nowy świat, porządny świat, który da ludziom szansę pracy, który da młodym przyszłość, a starym bezpieczeństwo!

- Przez takie obietnice, masoni uzyskali podstępnie władzę. Ale oni kłamią! Nie spełniają tej obietnicy. Nigdy nie spełnią! Dyktatorzy wyzwalają siebie, lecz niewolą lud. Walczmy o spełnienie obietnic! Walczmy, aby oswobodzić świat.
- Zniszczmy razem bariery narodowe. Pozbądźmy się się chciwości, nienawiści i nietolerancji. Walczmy za świat oparty na rozsądku. Świat, gdzie nauka i postęp poprowadzą ludzkość do szczęścia. Żołnierze, w imię Kica, zjednoczmy się! Ja, Najwyższy Kapłan Altruista, poprowadzę was wszystkich do krainy miłości!
- All HAIL MAC! ALL HAIL KIC!
Powrót do góry
Costly Płeć:Mężczyzna
Maleficus Maximus


Dołączył: 25 Lis 2008
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 19-07-2009, 12:27   

Costly musiał się spieszyć. Zorganizowanie zakwaterowania dla ludzi MAC w Skuldzie leżało na nim, tymczasem sam musiał się szykować do własnej wyprawy. Arcyszpieg Bractwa nie tylko wydaje rozkazy, czasami sam też musi działać.

Kapłan wysłał z odpowiednimi instrukcjami jednego akolitę za drugim, a sam z zaciekawieniem obserwował Najwyższego Kapłana, który właśnie rozmawiał z roześmianą kobietą trzymającą sztandar z Feniksem.

- Oj, źle skończysz dziewczyno... - Mruknął Molina pod nosem widząc, jak Altruista z dobrze znanym Kapłanowi uśmiechem przeczesał włosy dziewczyny.

Nie było jednak czasu na przejmowanie się tym. Costly pozostawił 20-stu Mrocznych Kapłanów, którzy przybyli tu wraz z nim pod komendą Altruisty, upewnił się, iż kwatera Najwyższego jak i inne są gotowe, po czym udał się szykować do wyprawy.

- Dawno nie było okazji rozprostować kości. - Powiedział z uśmiechem do siedzącej jak zawsze na jego ramieniu Aki.

- Dessu! - Potwierdziła entuzjastycznie miniaturowa elfka.

_________________
All in the golden afternoon
Full leisurely we glide...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Sasayaki Płeć:Kobieta
Dżabbersmok


Dołączyła: 22 Maj 2009
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
WOM
PostWysłany: 19-07-2009, 12:57   

Gdy orszak Altruist kroczył głównymi ulicami, Sasayaki udała się na obrzeża miasta. Do niewielkiej wioski, tak małej że nie miała nawet nazwy. Mieściła się dość daleko od Rzeki Cieni, gdyż w pobliżu jej kamienistych brzegów nie było dobrych terenów uprawnych. Kiedyś była tu niewielka oaza, lecz źródło wyschło kilka lat temu. By dostarczyć wodę na pola mieszkańcy nosili ją z rzeki, lecz taki marsz był uciążliwy i niebezpieczny. Okolica była przekopana dziurami, wykopanymi w celu znalezienia wody. Lecz jedyne na co kopacze natrafiali to twarda, granitowa skała.

Czarodziejka, wraz ze swoją niewielką eskortą w postaci Gujina oraz szeregowego Ryjówki i szeregowego Kryla, przyglądała się polom uprawnym, na których więdły warzywa. Przeniosła wzrok na wioskę: stanowiły ją trzy chaty, studnia i pięć palm daktylowych.

Nagle zaczęli ich otaczać mieszkańcy. Nie zbliżali się dalej niż na dziesięć metrów. Mężczyźni (w liczbie sześciu) trzymali w rękach dość ostre narzędzia rolnicze. byli wystraszeni. Sasayaki stanęła na cembrowinie studni. Rozłożyła ręce na boki, jakby chciała objąć och wszystkich.

- Zbliżcie się dobrzy ludzie. Nie musicie się bać. Przybywamy w pokoju by nieść wam objawienie. Nasz pan, Wielki Kicający przybywa by wyzwolić te ziemie. Obdarzy on was swoją łaską, a ona zapewni wam dobrobyt!

Uśmiechnęła się dumna z siebie że zapamiętała co do słowa to co Altruista napisał jej na kartce. Ludzie patrzyli teraz na nią z ciekawością.

- A by udowodnić moje słowa... Zwrócę wam wodę!

To mówiąc cisnęła do studni zaklęciem. Rozległ się ogłuszający huk, a po nim ze środka studni trysnęła fontanna czystej, źródlanej wody. Wieśniacy wznieśli gromki radosny okrzyk. Niektórzy nawet tańczyli. Towarzysze czarodziejki zaczęli skandować:

-ALL HAIL KIC!!! ALL HAIL MAC!!!

Sasayaki z uśmiechem przyłączyła się do świętowania.

_________________
Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
9349483
Shizuku Płeć:Kobieta
Trochę poza sobą


Dołączyła: 15 Lis 2006
Skąd: Z pogranicza światów
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 20-07-2009, 20:17   

Tajemnicza dziewczyna zaczęła opowiadać o Wielkim Kicającym – wspaniałej istocie o nieskończonej sile, roztropności i inteligencji. Mówiła, że jego kościół porusza się w przestworzach, skąd właśnie przybyła.
-Nadchodzą trudne czasy i wszyscy doskonale o tym wiecie. By je przetrwać będziecie potrzebowali wewnętrznego wsparcia i wiary, a MAC wam to zapewni! Oczywiście nikogo nie zmuszam, musicie dobrowolnie wyrazić chęć służenia Najwyższemu.

Głosząc te słowa nie przestawała obdarowywać ludności owocami (udało jej się zdobyć agrest, który zdobył dużą popularność wśród dzieci) i wodą. Czasami służyła też drobną pomocą lekarską, dawała zioła i robiła opatrunki. Mimo to ludzie ciągle byli w stosunku do niej nieufni, jednak Shizuku nie zrażała się i wiedziała, że na takie sprawy potrzeba czasu.

Jednak nawet on nie pomógł jej, gdy w wiosce rozprzestrzeniała się dziwna zaraza, jakiej wcześniej nie znano. Zaczęło się od małej dziewczynki, która miała dość specyficzne objawy. Miała napady wesołości zupełnie jakby była pod wpływem opiatów, potem jej wzrok znacznie się pogorszył. Oczywiście nie trzeba być geniuszem, by domyślić się kogo zaczęto podejrzewać o jej rozprzestrzenienie. Jeszcze tego samego dnia zapukali do drzwi jej prowizorycznej chatki. Choć słowo „zapukali” wydaje się tu nieco nie na miejscu, bo słyszała ich głosy dużo wcześniej zanim zjawili się pod jej domem.
-To czarownica, wiedźma prosto z piekieł, chce skonsumować nasze dusze i wlać zło w nasze umysły! Teraz sprowadziła na nas zarazę, tylko jej śmierć uwolni nas od zguby! – krzyczał ktoś z tłumu
Mężczyźni zaczęli rozwalać ściany jej szałasu, ale na szczęście dopuszczono ją do głosu zanim przerzucili się z przemocy w stosunku do domku na nią.
-Słuchajcie! Jestem tu zupełnie sama bez broni, jeśli miałabym was omamić i oszukać to z pewnością nie używałabym trucizny, wiedząc, że sprowadzę na siebie wasz gniew. Dajcie mi 3 dni, a ja odkryję co dolega chorym i wyleczę ich. Jeśli tak się nie stanie, wtedy będziecie mnie sądzić. – zawołała w rękami w górze, mając nadzieję, że jej słowa dotrą to wieśniaków.
-Pewnie sama ich trujesz, jak mamy ci wierzyć!
-Nie wszyscy zarażeni jedli żywność ode mnie, z niektórymi nie zamieniłam słowa! Pozwolicie umrzeć tym ludziom, bo nie chcecie pozwolić mi pomóc? Skazujecie ich na śmierć!
– krzyczała z dającą się wyczuć w głosie frustracją.
Nagle z tłumu wyszła, drobna, szczupła kobieta z wyłupiastymi oczami. W przestrachem w głosie wyszeptała:
-Pomóż mojej córce, uratuj ją…
To uciszyło tłum.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
636349
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 20-07-2009, 21:42   

Tymczasem..........
Karel wlókł się samotnie po pustyni. Dwa stwory nad rzeką zostały przez niego zabite. Oba uległy samospaleniu ale jeden z nich przed unicestwieniem wydał z siebie dziwny okrzyk. Ni stąd ni zowąd pojawił się znaczy oddział innych potworów.........to było wczoraj.......
Dziś kapitan( a właściwie już porucznik ale niektóre przyzwyczajenia ciężko wykorzenić) oddychał ciężko nad truchłem kolejnego stwora. Dręczyły go od wczorajszej walki. Gdy tak kontemplował nagle zakasłał. Gdy odjął dłoń - którą usiłował powstrzymać kaszel - od twarzy ujrzał na ręku ślady krwi.
~ Cholera - pomyślał - zdołałem uratować miasto ale sam zostałem zrażony, odczuwam pewnie symptomy dopiero teraz bo nie jestem człowiekiem ale......
Wtem ziemia pod nim się zatrzęsła. Wydma piasku obok której stał wybrzuszyła się i oczom szermierza wielki segmentowany robal.......wielkości pociągu pancernego.
~A mówili że takie paskudztwa żyją tylko na Arrkis - pomyślał Karel uskakując przed uderzeniem masywnego ogona który wynurzył się z pisaku za nim. Robal usiłował go przygnieść swoją ogromną masą ale porucznik przetaczał się na bok przed jego ciosami. W końcu stwór wyskoczył w górę niczym łosoś i usiłował spać na niego otwierając jednocześnie swoją potworną paszczę by go pochłonąć. Karel wyskoczył mu na spotkanie i przeciął robaka na całej długości. Gigantyczne cielsko spadło na piasek w połówkach podczas gdy Karel wylądował nietknięty..........na pozór.
Szermierza chwycił kolejny atak kaszlu który rzucił nim na kolano. Podpierając się mieczem Karel powiedział do siebie.
- Zdołałem go zmóc ale to kosztowało mnie w-s-z-y-s-t-k-o........ - po czym padł twarzą w piasek. Nad jego głową rozpętywała się powoli burza piaskowa....

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 3 z 36 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 34, 35, 36  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group