Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Świetlne Łzy |
Wersja do druku |
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 07-03-2007, 19:52 Świetlne Łzy
|
|
|
Szare stworzonko wielkości dużego psa leżące pod drzewem nie nosiło na sobie śladów walki, czy okrucieństwa. Gdyby nie szczególny zapach smoczka i aura tragicznej pewności wokół stojącej nieopodal matki, możnaby pomyśleć, że maluch śpi. Momoko zmroziło od panującej wokół atmosfery. W chwili takiej jak ta, w chwili znalezienia własnego potomstwa martwego nawet smoki skalne nie potrafią ukryć swoich uczuć. Chociaż niczemu nie była winna, dziewczyna nie mogła spojrzeć w oczy smoczycy.
Kiedy pół godziny wcześniej zobaczyła skalnego smoka na niebie, nie spodziewała się, że tym razem nie zamierza przegonić jej za błąkanie się po ich terenach, ale że zostanie poproszona o pomoc. Ten gatunek smoków nie należy do zbyt tolerancyjnych względem innych istot, a zamieszkująca Góry Fenowych Łez społeczność nie należała do wyjątków. Niewiele wędrowców ryzykowało przejście przez ich tereny, choć była to bezwątpienia najkrótsza droga z Portu Nikarel, do Masydii - znanego miasta kupieckiego.
Prawdę mówiąc, Momoko raczej też by się na to nie odważyła, gdyby nie kończył jej się prowiant i miała do wyboru ryzykowną ścieżkę, lub polowanie. A tego zdecydowanie nie cierpiała.
Ostatnie spotkanie ze smokiem zakończyło się dość bolesną raną w boku, więc na widok smoczycy stanęła gotowa do walki, a kolor jej oczu zmienił się na ciemno złocisty. W miarę jedna zbliżania się do niej, gdy starała się wyczytać jakie ma zamiary, powoli rozjaśniały się ze zdziwienia.
Teraz jednak, gdy pochylała się nad ciałkiem smoczątka, stały się całkowicie szare. Wyczuwała ból i straszne cierpienie matki, a także jej desperację. Cóż, gdyby nie była zdesperowana, z pewnością nie poprosiłaby o pomoc kogoś spoza swojego gatunku. I tak prawdopodobnie nie wybrałaby jej, gdyby nie domieszka smoczej krwi płynąca w żyłach dziewczyny. Momoko była szczególnie wdzięczna za te geny, gdy smoczyca tłumaczyła jej całe zajście. Posługiwała się bowiem, jak to często u smoków bywa, językiem składającym się, oprócz słów i warkotów, z całej gamy gestów, poruszeń ogonem itp. Bez pewnej dziedziczonej skłonności, raczej nie byłaby wstanie zrozumieć zbyt wiele. I tak miała pewne trudności, ale próba wytłumaczenia tego smoczycy mogła się zakończyć poważnymi obrażeniami.
Od pewnego czasu z osady znikały najmłodsze smoczki. Sprawa była bardzo poważna, nie było żadnych poszlak wskazujących przyczynę, a ginęły kolejne dzieci. Cały obszar gór był patrolowany od świtu do nocy, ale smoków jest za mało by mieć wszystko na oku. Jakiś tydzień temu zniknięcia ustały a niedaleko osady znaleziono dwa martwe smoczątka. W następnych dniach odnajdywano kolejne ciałka. Momoko pomyślała, że to tłumaczy niesamowitą mieszankę smutku i melancholii, którą wyczuła wkraczając na ścieżkę. Gorycz smoczych matek wypełniała całą przestrzeń.
Gdy opowieść dobiegła końca, dziewczyna zabrała się do badania ciała. Nie znała się na tym zbyt dobrze, ale bez trudu określiła, że przyczyną zgonu była magia. Zresztą, nawet teraz w powietrzu wisiały jej drobne cząsteczki, jak milczące widmo powstałe w chwili morderstwa.
Podniosła powiekę smoczka. Ku jej zdumieniu, zwykle ciemna tęczówka młodego smoka ustąpiła miejsca całkowitej bieli. Oznaczało to, że przeciwko dziecku użyto magii świetlnej.
Sprawa nie wyglądała zbyt dobrze. Kto mógłby zabijać te żyjące na uboczu stworzenia? I kto dysponuje dostatecznie silną magią świetlną, by tego dokonać? Momoko wiedziała, że sama nie da sobie rady. Zostawiła smoczycę, by w samotności pożegnała swoje dziecko i skierowała swoje kroki w kierunku Mysedii. Położyła po sobie uszy, bo wiatr był bardzo zimny i przenikliwy. Spuściła głowę, tak by nikt, absolutnie nikt nie miał szansy dostrzec jej łez i pobiegła – z nadzieją, że choć nie miała jak zapłacić, a sama wyglądem nie wzbudzała raczej ufności, znajdzie kogoś, kto zechce jej pomóc. |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
Ayoken
Co znowu?
Dołączył: 07 Sty 2007 Skąd: Bielsko-Biała Status: offline
|
Wysłany: 07-03-2007, 20:12
|
|
|
Kopnąwszy kamyk począł się rozglądać dookoła myśląc czy aby nie jest zagrożony. Jak wiadomo powszechnie, każdy wojak, w szczególności tak ekscentryczny jak Ayoken może sobię napytać biedy w lesie Isha, gdzie na drzewach czychają małe, futrzane stworki z cienkimi jak igły ząbkami, gotowe skoczyć na każdego, kto wyda się im pożywieniem. Ostrożnie popatrzył w górę, a później przed siebie. Wyjście z lasu było niedaleko, więc czym prędzej pobiegł w jego kierunku. Miał niestety pecha, spadły na niego dwie bestyjki i jakoś zdołał się jeszcze wytoczyć na drogę w kierunku Mysedii, usiłując zrzucić z siebie bękarty. |
_________________ "Powiem jedno, nigdy więcej nie wypiję 7 kubków Tonicu w ciągu 8 minut" |
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 07-03-2007, 21:06
|
|
|
Stworzenia naraz osłupały sprawiając wrazenie, izż doznały ciężkiego zawału, czego niewątplwym powodem był wysoli krzyk niesący się od strony lasu.
Ayokem, choć zdziwiony tym dźwiękiem, wykożystał moment i kilkoma wprawnymi cięciami pozbył się natrentów. Teraz odwrócił sie w kirunku drzew, by określić źródło hałasu. Okazała się nim być na oko młoda dziewczyna, która właśnie próbowała uwolnić swój ogon z dość krwożerczej rośliny. Ogon...
Po chwili dotarło do niego co widzi. Dziewczyna miała koci ogon i uszy, ale nie wyglądała na kotołaka. Gdyby była demonem, prawdopodobnie by to wyczuł. Takich stworzeń nie widywało się zwykle w tych okolicach.
Momoko wyciągnęła swój biedny ogonek z paskudnego chwasta, który jak widac myślał, ze trafił mu się obiad. Mylił się. Po chwili sam nadawał się na sałatkę.
Spostrzegła wojownika stojącego na ścieżce wiodącej do miasta. Przyglądał jej się. Raczej nie stanowił zagrozenia, a przy najmniej nie wtej chwili. Postanowiła z nim porozmawiać.
- Witaj, idziesz do Mysedii? - spytała, jednocześnie zastanawiając się nad głupotą tego stwierdzenia. Bo dokąt mógłby pójść? Zbierać kwiatki na łączce? No, ale od czegoś zacząć trzeba.
- Tak...może pójdziemy razem? Do miasta niechętnie wpuszczają samotnych wędrowców - Ayoken wiedział, że miasto jest dobrze strzeżone.
- Dobra myśl. Przy okazji, nazywam się Momoko.
- Ayoken.
Uścisneli sobie dłonie. Niezły początek. Momoko z chęcią opowiedziałaby chłopakowi historię, ale postanowiła jeszcze trochę poczekać. Nie spodziewała się zagrożenia, groziło jej najwyżej wyśmianie, ale póki emocje i doznania były jescze świeże, cięzko byłoby jej wracać do widzianych przed chwilą obrazów.
Póki co miała przynajmniej miała toważystwo. |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
Ayoken
Co znowu?
Dołączył: 07 Sty 2007 Skąd: Bielsko-Biała Status: offline
|
Wysłany: 07-03-2007, 22:00
|
|
|
Od czasu do czasu spoglądał na Momoko z ciekawością. Po dłuższej chwili stwierdził że jest już stosunkowo późno, więc będzie trzeba rozbić obóz i coś zjeść, oczywiście przekazał Momoko swoje plany co do tego że zna ten teren dość dobrze i jest pewne miejsce gdzie możnaby spocząć i zapalić ognisko. Rzucał również nerwowe spojrzenia na jej ogonek, który niespecjalnie przypadł mu do gustu. Zadał pytanie, możliwe że niedokońca celowo, skąd jesteś? Ja urodziłem się w Ragadishu, miasto które wykszstałciło swój własny styl walki, i dość nietypową sztukę układania i farbowania włosów. |
_________________ "Powiem jedno, nigdy więcej nie wypiję 7 kubków Tonicu w ciągu 8 minut" |
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 07-03-2007, 23:00
|
|
|
Niewinne pytanie sprawiło, że kolor oczu dziewczyny w piorunującym tempie zmienił się z jasnozielonego w intensywnie malinowy. Wykonała szybki rachunek myślowy.
Chyba najłatwiej byłoby po prostu coś skłamać, ale nie była w tym najlepsza. Z drugiej strony, zwykle, gdy odpowiadała szczerze ludzie jej nie wierzyli.
Ale ponieważ nie miała czasu na rozwodzenie się nad tą kwestią, zaryzykowała.
- Tak naprawdę to... nie pamiętam - Powiedziała, zerkając na Ayokena. Widząc jego minę, postanowiła kontynuować - Prawdopodobnie z okolic Puszczy Akatońskiej na kontynencie Shimu. Nie pamiętam nic sprzed pewnego wydarzenia, ale w tamtym rejonie często praktykowana jest magia metamorficzna.
Przystaneła na ścieżce.
- Prawdopodobnie stamtąd wyniosłam koci ogon i jeszcze kilka rzeczy. To może wydawać się ci dziwne, ale przeważnie czerpię kożyści z takiej postaci. A w tych stronach cóż... przeważnie jestem brana za demona lub kotołaka.
Uśmiechneła się. Kiedy już miała to za sobą, było łatwiej. Nie chciała skupiać się na aurze chłopaka, więc zamiast tego przyjrzała sie jego fryzurze. Rzeczywiście, ciekawa... |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
Luna
Gdzieś tam...
Dołączyła: 25 Lis 2006 Skąd: dom mój tam, gdzie serce me Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 08-03-2007, 09:28
|
|
|
Jak to czasem bywa, a raczej częściej niż się by tego spodziewała, różne, ale to przeróżne różności czekały tylko z nadzieją, by rzucić się tu na przechodnia… Luna niepewnie podeszła do szklistej tafli jeziora. Słońce właśnie zachodziło tworząc pomarańczową poświatę. Dziewczyna uklękła nad brzegiem i nabrała w dłonie wody, by obmyć twarz. Trzeba było się umyć, tyle dni bez kąpieli nie robiło dobrze jej cerze. Zagarnęła w dłonie trochę piasku, narysowała w koło kupki dziwne symbole, po czym klasnęła w dłonie i przyłożyła je do podłoża. Kupka piachu w świetlistej poświacie zamieniła się w mydło.
* Jak ja kocham alchemię… *
Rozwiązała pelerynę, ułożyła ją w kostkę. Następnie zdjęła bluzkę. Zabrała się za odwijanie bandaża z piersi… Po chwili jej szaro-popielate skrzydełka uwolniły się z uścisku bandaży. Obejrzała je dokładnie, czy nie są uszkodzone. Nie pozwalały jej one latać, raczej były skazą jej gatunku… Nie było nic dobrego w byciu Haibane. Rozsznurowała wysokie buty i zdjęła podkolanówki. Wesoło machając palcami u stóp zamoczyła je po kolana w wodzie. Ile była by w stanie dać, by taka chwila jak ta mogła się powtarzać codziennie… Ciepła woda, miękki piasek, zachód słońca i te wilki na skraju lasu, a no właśnie… CO!? Wilki na skraju lasu…
Gwałtownie się poderwała. Czemu w takim momencie wilki? Czy to na złość? Czy jak? Trzy młode wilki powoli podchodziły do niej pokazując kły. Pierwsza szła biała wilczyca, pewnie przywódczyni tego małego stadka… W ich oczach była furia.
- Ale ja nie chciałam nic wam zrobić! Naprawdę! Jeśli chodzi wam tylko o to, że naruszyłam wasz teren łowiecki, to ja sobie pójdę… - Luna powoli cofała się zasłaniając twarz rękoma. Lepiej, żeby pogryzły rękę niż twarz.
Wilki były gotowe, by się na nią rzucić, gdy nagle coś zaszeleściło pomiędzy gałęziami. Dziewczyna odwróciła się w tamtą stronę.
Z drzewa zeskoczyła ubrana w pomarańczową sukienkę dziewczyna z blond włosami… Powiew wiatru lekko potargał jej włosy ukazując 2 brązowe kocie uszka. Spod sukienki wesoło merdał koci ogonek z czerwoną kokardką. W ręku trzymała miecz z czarnym ostrzem i rękojeścią zrobioną z białych piór. Słyszała legendy o Pogromcy Aniołów – ale nie wiedziała, że ten miecz naprawdę istnieje. Wilkołaczka krzywo się uśmiechnęła. Miecz rozpłyną się w czarnej chmurce dymu.
- Miko, starczy. Idźcie sobie coś upolować w lesie, ja tu będę. – Wilczyca jakby skinęła łbem i odbiegła w stronę lasu, a za nią dwa szare wilki.
- Kim jesteś, że dzierżysz takie ostrze?
- To? Powiedzmy, że mam w spadku… Po (nie) przyjacielu… - Uśmiech nawet na sekundę nie zniknął z jej twarzy. Mógł człowieka doprowadzić do szału.
- Więc kim jesteś?
- Ja? Nikim specjalnym. Szukam tylko przechodzących ofiar, jak ty dziecko…
- Nazywasz mnie dzieckiem?
- Ubierz się, proszę… wstyd mi… że rozmawiam z prawie nagą dziewczynką.
Luna zrobiła się czerwona ze wstydu. Zapomniała, że była tylko w spódniczce… wyjęła z torby inną bluzę z kapturem. Sprawdziła tylko czy ma wycięte otwory na skrzydła i założyła ją na siebie. Chwilę się szarpała, by wyjąć je na wierzch, ale jakoś jej się to udało. Pochowała swoje rzeczy do torby i zaczęła zakładać podkolanówki.
- Lepiej ci?
- O tak, o wiele lepiej. Zacznę może pierwsza, kim że ty jesteś, mając skrzydła, by na nich nie latać? Nie wiedziałam, że istnieje taka żałosna rasa.
- Haibane nie są żałosne! To wielki zaszczyt być Haibane! Jestem prawie pół aniołem!
- Tak, prawie… tak jak ja jestem prawie Mazoku… - roześmiała się… Lecz dobrze wiedziała, że w jej żyłach płynęła krew Mazoku. Dostała ją, od niego… Złapała się za serce i skrzywiła z bólu. Pamięć o nim tak bolała. Czemu musiał odejść.
- Nie zmieniłaś się wiele od ostatniego spotkania.
- Ty też nie…
- A gdzie ten chłopak, z którym podróżowałaś? Lunar, tak? Co się z nim stało? Co się stało z wami?
- Nie ma nas. Go też już nie ma… Odszedł… - łza spłynęła jej po policzku.
- Lila? Co się stało?
- Nic, to nie jest twoja sprawa. Masz może jeszcze tą swoją zieloną Herbatę?
- Zawszę i wszędzie kochana. Zaraz rozpalę ogień.
- Dobrze cię znowu widzieć…
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Nie platac w nic narazie Lili, tylko mnie jak cos. ona poczeka do Konca Bana
|
_________________ Leżę i czekam aż zło przeminie, jak nie przeminie... Poleżę jeszcze...
|
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 08-03-2007, 10:38
|
|
|
Ścieżka leniwie skręcała w lewo, podczas gdy las stawał się coraz bardziej przerzedzony. Ponieważ Ayokem od czasu ich rozmowy był nieco milczący, Momoko zatopiła się w myślach. Lubiła czasem dać swobodnie zdryfować luźnym skojarzeniom, to uspakajało ją i odprężało. Zazwyczaj musiała jeszcze tłumaczyć ludziom, że nie, nie podróżuje, by odkryć swoją mroczną i tajemniczą przeszłość. Prawdę mówiąc obecny stan rzeczy nie bardzo jej przeszkadzał. Przemierzając kontynent spotykała wspaniałych ludzi, zdobywała nowe wspomnienia i doświadczenia. Gdyby zadręczał się ciągle czymś, czego nawet nie pamięta marnowała by sobie życie. Co ma być to będzie, ale już postanowiła koncentrować się na dobrych stronach swojego położenia.
Zza zakrętu wyłoniła się polana i lśniąca tafla jeziora. Na przeciwległym brzegu stały dwie dziewczyny. Wyglądająca na młodszą z nich, posiadająca małe skrzydła odwróciła się w ich stronę. Po zapachu jej towarzyszki poznała, że jest łaczką, ale dziewczyna dobrze ukrywała swoją aurę i Momoko nie mogła określić bliżej rasy. Zresztą, nie chciała być nachalna. Fakt jednak, że nieznajoma również posiadała koci ogon i uszka, w jakiś sposób dodał jej otuchy.
Postanowiła z nimi porozmawiać. Gdy podeszła bliżej, zaczęła zastanawiać się, czy skrzydlata dziewczyna nie jest Haibane. Prawdę mówiąc nie znała się zbyt dobrze na rasach tego kontynentu. Przy okazji zastanawiała się, co jest przyczyną nieco smutnej atmosfery unoszącej się wokół nich. Uczucie straty? Raczej czegoś, co skończyło się dawno temu, ale mogła się mylić. Dzisiaj i tak stało się dość złego.
Postanowiła od razu przejść do rzeczy. Nie mogła tracić więcej czasu, jeśli miała w ogóle szansę uzyskania pomocy, to musiała z niej skorzystać. Teraz, gdy poukładała sobie wszystko w głowie, będzie w stanie ukryć przynajmniej część emocji. Tak będzie lepiej.
- Posłuchajcie…- zaczęła, ale nie wiedziała, jak ma to wszystko ubrać w słowa. Miała nadzieję, ze skoncentruje się dostatecznie, by skończyć opowieść – Potrzebuję pomocy. Nie mam nic do zaoferowania, ale nie chodzi tu o mój własny interes.
Streściła co widziała i historię opowiedzianą przez smoczą matkę. Nerwowo machnęła ogonem nie wiedząc, czy ma jakąś szansę na osiągnięcie celu. Cóż, z natury była optymistką… |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
Luna
Gdzieś tam...
Dołączyła: 25 Lis 2006 Skąd: dom mój tam, gdzie serce me Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 08-03-2007, 11:28
|
|
|
- Zal mi ciebie. Zegnaj Luno, uwazaj na wilki - Usmiechnela sie szyderczo. W jej rece pojawil sie anielski miecz i ruszyla... nie, stanela za Momoko. Lekkim pchnieciem zachwiala jej rownowage, po prostu ja popchnela i rozplynela sie w powietrzu. Bylo slychac tylko lekki szelst lisci na drzewach...
- Nie przejmuj sie nia. - Luna odgarnela czarne wlosy z twarzy. - Widzialam, ze znasz Haibane. To rzadkie zjawisko. Jestem chyba pierwszym Haibane ktory opuscil nasze miasto Nieznane... Twoja historia mnie nie poruszyla, wiedz o tym. Nie mieszam sie tez w takie sprawy. Czasem tylko... z nudow. Ale i tak moim celem jest odkupienie sie... Nie wazne. Nie powinno cie to interesowac. Jestes... Wilkolaczka? Sadzac po oginie z glownego kregu. - Luna siegla po cos do torby i wyjela maly, czerwony zeszycik. Zaczela cos w nim pisac. - Interesujesz sie magia? Smierdzisz smokami... Nie lubie smokow, zjadly mi konia... Cos jeszcze?
Oczy momoko zablysly na zolto. Wsciekla sie, jak ta dziewczyna mogla tak po prostu mowic takie rzeczy?
- No to jeszcze demon... Ciekawe. |
_________________ Leżę i czekam aż zło przeminie, jak nie przeminie... Poleżę jeszcze...
|
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 08-03-2007, 12:31
|
|
|
Momoko była poirytowana. Nawet bardzo. Po tym, jak jedna z dziewczyn naruszyła jej przestrzeń osobistą i zniknęła, zaczęła zastanawiać się czy podjęła dobrą decyzję. Mogła po prostu powiedzieć nie, prawda? To naprawdę nie jest takie trudne…
Teraz zastanawiała się, czy to wina Haibane, że jest taka nieuprzejma. Czy jest to cecha gatunkowa, czy przykry charakter, czy zwyczajne uprzedzenie.
Po chwili doszła do wniosku, że jest to nieistotne. Postanowiła nie rozwodzić się nad swoim pochodzeniem, bo podejrzewała, że wywoła to kolejną falę krytyki. Należało jednak wyprowadzić ją z błędu.
- Nie jestem wilkołakiem, chyba, że przyjmiesz, iż wilkołak to każda istota posiadająca koci ogon i kocie uszy. Jednak w znaczeniu tego słowa, jakie ja znam, nie mam w sobie ani kropli wilkołaczej krwi. Nie jestem też demonem, moje oczy zmieniają kolor, bo odbijają się w nich moje emocje. Nie radzę ci jednak po tym odgadywać mojego nastroju, nie sądzę zresztą, żeby ci na tym zależało, bo bywa to mylące.
To by było na tyle, by mówić jak najmniej o sobie. Pomimo, ze zazwyczaj nie przejmowała się tym co o niej mówią inni, słowa tej dziewczyny, której nawet nie znała zabolały ją. Póki co była w stanie zapanować nad uczuciami. Postanowiła zakończyć rozmowę, póki czas.
Zabrała się za rozbijanie obozu. Miała nadzieję, że wszystko się ułoży, ale szanse na uzyskanie pomocy malały. Momoko postanowiła, że jutro samego rana wyruszy. Musi jak najszybciej dostać się do miasta. |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
Ayoken
Co znowu?
Dołączył: 07 Sty 2007 Skąd: Bielsko-Biała Status: offline
|
Wysłany: 08-03-2007, 16:17
|
|
|
Rozbiwszy obóz na skraju lasu, siedział wygodnie na małej polance, obserwując piękne błękitne ptaki, których pióra odbijały promienie zachodzącego słońca. Czekał na Momoko, powiedziała że idzie tylko na spacer. Rozpalił ognisko, by się ogrzać, poczym wyciągnął z plecaka kawał mięcha, bułkę i mapę. Odwiązał również bukłak. Spoglądnął czerwonym okiem wokół, a nastepnie niebieskim. Rozwinął również posłanie bo noc była tuż tuż. |
_________________ "Powiem jedno, nigdy więcej nie wypiję 7 kubków Tonicu w ciągu 8 minut" |
|
|
|
|
DeadJoker
Soul Loser
Dołączyła: 02 Lut 2007 Skąd: Prosto od krowy! Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 08-03-2007, 16:18
|
|
|
Jedną z nielicznych zalet chandry jest fakt, że po niej zazwyczaj przychodzi natchnienie. D. Joker miała chandrę. Między innymi dlatego, że zgubiła mapę. Nie znała tego terenu i bez mapy nie wiedziała jak dojść do Mysedii. Już od paru dni chodziła po okolicy i nie wiedziała, czy idzie w dobrym kierunku, czy może wraca tam, skąd przyszła. Jednak to nie był główny powód złego humoru. To był pierwszy jej quest i Joker bała się, że jej radosna twórczość zostaje wyśmiana lub zlekceważona. Może jednak nie. Wszak mieszkańcy tych okolic słyną z uprzejmości. Nie zrobili by mi tego..Pokrzepiona tą myślą usiadła przy drodze i wyjęła banjo. Zaczęła grać.
"Nie mam pieniędzy
Nie mam ochoty
Zgubiłam mapę
Nie umiem pisać questów
Jedzenie się skończyło
Herbata skończyła się też
Został mi tylko bluueeeess.."
Na słowo "blues" sugestywnie podniosła wzrok ku niebu i wtedy zobaczyła światło. Łuna pochodziła najwyraźniej od ogniska. Nareszcie jacyś ludzie! Nie spotkała nikogo od tygodnia. Bezzwłocznie udała się w tamtym kierunku. Po kilku minutach dotarła w okolicę małej polanki, na której ktoś rozbił obóz. Przy ognisku jakiś chłopak ze śmieszną fryzurą pełnił nocną wartę. Nie zauważył Joker, choć ona wcale się nie skradała. Chciała właśnie powiedzieć „Dzień dobry”, gdy usłyszała wrzask. Zorientowała się, że na coś nadepnęła. To był koci ogonek... |
_________________ Za czasów rycerstwa, smoków i komuny
Nim łamanie kołem całkiem wyszło z mody
Gdy inkwizytorzy nosili shotguny
Autor tego posta przeżywał przygody
|
|
|
|
|
Ayoken
Co znowu?
Dołączył: 07 Sty 2007 Skąd: Bielsko-Biała Status: offline
|
Wysłany: 08-03-2007, 16:34
|
|
|
Podniósł się odrazu z ziemi i wyciągnął za pleców niedługi za to bardzo szeroki kryształowy miecz. Wystawił przed siebie lewą rękę i utworzył w niej czarną kulę. Obserwował całe zdarzenie z lekkim uśmiechem na twarzy, jak Momoko okłada małymi piąstkami DeadJokera. |
_________________ "Powiem jedno, nigdy więcej nie wypiję 7 kubków Tonicu w ciągu 8 minut" |
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 08-03-2007, 17:14
|
|
|
Momoko schyliła się aby zawiązać sznurowadło. Powiedziała Ayokenowi o powziętej decyzji odnośnie pomocy skalnym smokom. Chciała, by sobie to przemyślał w spokoju, więc poszła na spacer. Przypomniało jej się, że kiedyś czytała, o pewnym szczególnym sposobie na zwiększenie potencjalnej energii, przekroczenie bariery gatunkowej – potrzebne do tego były smocze dusze. Podejrzewała, że sprawca napaści mógł mieć taki właśnie cel. Nie znała się na tym jednak zbyt dobrze. Pomyślała, że spróbuje odszukać Haibane. Cóż, może nie dogadywały się zbyt dobrze, ale podejrzewała, ze dziewczyna posiada więcej informacji o stworzeniach tego kontynentu. Przypomniała sobie, co mówiła o wilkołakach. Trudno skłonić kogoś do pomocy w takiej sprawie, większość wysuniętych założeń, to były jej przypuszczenia, ale była uparta.
Tak rozmyślając, Momoko zastygła pochylona nad butem. Z rozważań wyrwał ją nieoczekiwany ból w ogonie. Zanim dobrze pomyślała, obróciła się i uderzyła w przyczynę zajścia. Gdy spostrzegła, że jest to nieznajoma dziewczyna, stwierdziła, iż definitywnie był to błąd. Ogon był bezwątpienia najwrażliwszą częścią jej ciała (lub może najczęściej nastawioną na wszelkie urazy) i nieoczekiwana sytuacja spowodowała taki niekontrolowany odruch. Rozcierając jego koniuszek miała nadzieję, że tym razem jej się za to nie oberwie… |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
DeadJoker
Soul Loser
Dołączyła: 02 Lut 2007 Skąd: Prosto od krowy! Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 08-03-2007, 17:14
|
|
|
Proszę się uspokoić! Nie bijcie mnie! Nie chciałam! Nie chciałam! Nie za włosy! Ratunku! Ayoken, w obawie by nowoprzybyłej nie stała się krzywda, natychmiast unieruchomił Momoko i odciągnął ją na bezpieczną odległość. Dziewczyna po chwili się uspokoiła. Oboje uważniej przyjrzeli się przybyszce. Wyglądała ona całkiem normalnie. Jedynym niecodziennym elementem fizjomnomii był brak prawego oka, w miejscu którego znajdowało się znamie w kształcie gwiazdki. Dziewczyna ubrana była we wzozysty stój, a na plecach miała banjo.
-Chyba żłamałam żąb-wybełkotała z żalem. |
_________________ Za czasów rycerstwa, smoków i komuny
Nim łamanie kołem całkiem wyszło z mody
Gdy inkwizytorzy nosili shotguny
Autor tego posta przeżywał przygody
|
|
|
|
|
Ayoken
Co znowu?
Dołączył: 07 Sty 2007 Skąd: Bielsko-Biała Status: offline
|
Wysłany: 08-03-2007, 17:38
|
|
|
-No to już nie nasz problem, kimżeś?
-Momoko żyjesz?
Lekko sfrustrowany iż do obozu wpadł niezauważony obcy człek. Stwierdził że na przyszłość, będzie ostrożniejszy. |
Ostatnio zmieniony przez Ayoken dnia 08-03-2007, 18:26, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|