Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Bo anime jest lepsze! |
Wersja do druku |
Tren
Lorelei
Dołączyła: 08 Lis 2009 Skąd: wiesz? Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 18-10-2010, 18:30
|
|
|
JJ i Urawa dostają po łbie szczotką i jak jeszcze raz zobaczę coś takiego to polecą osty. To dotyczy wszystkich, więc radzę powstrzymać się od trollowania, wulgaryzmów i/lub obrażania innych uczestników dyskusji oraz ich poglądów. Chyba, że koniecznie chcecie, by temat został zamknięty. |
_________________ "People ask me for advice all the time, and they ask me to help out. I'm always considerate of others, and I can read situations. Wait, aren't I too perfect?! Aren't I an awesome chick!?"
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 18-10-2010, 18:37
|
|
|
Fei Wang Reed napisał/a: | Dość absurdalne stwierdzenie. Kina japońskiego z amerykańskim czy europejskim także nie mogę skonfrontować, bo to jak porównywanie Godzilli do Białej Wstążki? |
Dobra, nie dość jasno się wyraziłam. Chodzi mi zwyczajnie o ty, by nie porównywać produkcji zachodnich ze wschodnimi, ani jednego gatunku z drugim tylko po to, żeby próbować pokazać, co jest "lepsze", a co "gorsze", bo wszystko zależy przede wszystkim od indywidualnych upodobań. |
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 18-10-2010, 18:44
|
|
|
Amarth napisał/a: | Urawa napisał/a: | (tak, odpowiedź celowo równie merytoryczna co post powyżej) |
Ale za to w bardzo złym guście. |
Dziękuję za potwierdzenie tego, iż godnie utrzymałem poziom mojego szanownego interlokutora.
Amarth napisał/a: | A na poważnie: skończcie już tę dyskusję, bo ona nie ma najmniejszego sensu. Kreskówki zachodnie oceniajcie w kategorii produkcji zachodnich, a anime w kategorii anime. Nie próbujcie ich na siłę porównywać, bo to dwa różne światy. To tak, jakbyście próbowali porównać fabułę komedii ecchi do dramatu psychologicznego. Niby można, tylko po co? |
Just for lulz?
A poważniej: ależ przecież piękno akademickich dyskusji polega właśnie na tym. Próżno w powyższej dyskusji doszukiwać się głębszego sensu, ma ona z założenia bowiem charakter w poły żartobliwy. Jednakże, sztuka (wielkie słowo, ale jednak tworzenie animacji to twórczość artystyczna) ma to do siebie, że lubi analogie, porównania itd. Związki między animacjami zachodnimi i wschodnimi istnieją i są niepodważalne. W zasadzie do lat 80 to właśnie Japończycy inspirowali się produkcjami zachodnimi. Znamienne, że te klasyczne deformacje, jakie dziś uchodzą za kanon, na dobre zadomowiły się w japońskich kreskówkach dopiero w latach 80, a wielgachne oczy zdominowały rynek pod koniec tychże. Najpopularniejsze animacje z lat 50 i 60 (Astro Boy, Amazing Three, Marvelous Melmo) to bliscy krewni amerykańskich opowieści o superbohaterach czy klonów historii Nawet kresce wielu produkcji z lat 70 blisko do zachodu. O wcześniejszych tytułach nie mówię, bo w animacjach z lat 30 widać wręcz ślepe naśladownictwo Disneya i Lonely Tunes. W całym tym okresie w Japonii powstał jeden film, który miał może nieco bardziej indywidualny styl - "Boscy Wojownicy Momotaro".
Amerykanie zaś czerpali z japońskich wzorców pełnymi garściami. Klasycznie dziś kojarzone z zachodem Trans Formers narodziły się w Japonii. Historie o grupach (często rodzinach) bohaterów dysponujących określonymi mocami to wszak ślad wpływu tytułów sentai. "Witch", "Winx" itd nie powstałyby pewnie nigdy, gdyby nie "Sailor Moon". O "Avatarze" była już mowa. A "Król Lew"? Szukanie podobieństw i różnic, porównywanie, wyszukiwanie przewag i słabszych stron to bardzo ciekawy temat. |
|
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-10-2010, 19:13
|
|
|
Amarth napisał/a: | Dobra, nie dość jasno się wyraziłam. Chodzi mi zwyczajnie o ty, by nie porównywać produkcji zachodnich ze wschodnimi, ani jednego gatunku z drugim tylko po to, żeby próbować pokazać, co jest "lepsze", a co "gorsze" (...) | A to tak, jak najbardziej się zgadzam.
Amarth napisał/a: | (...) bo wszystko zależy przede wszystkim od indywidualnych upodobań. | A z tym już mniej - jeśli relatywizm, to tylko w miarę umiarkowany (ale filozofię odłóżmy na półkę). |
_________________
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A. Mickiewicz
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 18-10-2010, 19:24
|
|
|
Poleciały wielce merytoryczne posty JJa i Urawy. Kolejne takie popisy nagrodzę ostami, odrobina kultury, Panowie. Proszę o powstrzymanie się od wycieczek osobistych. |
_________________
|
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 18-10-2010, 22:29
|
|
|
Moim zdaniem jak najbardziej można porównywać animacje zachodnie i azjatyckie. Ważne, żeby porównywać je w obrębie podobnych kategorii. Nie widzę niczego zdrożnego w porównywaniu produkcji dla dzieci czy seriali o tematyce społecznej, niezależnie od kraju produkcji. Podstawową różnicą pomiędzy animacją zachodnią i anime jest to, ze inne rzeczy w nich dominują.
Animacja zachodnia to przede wszystkim produkcje skierowane stricte do dzieci (co oczywiście nie jest złe; w Japonii takie również powstają zresztą i też nie zawsze są najwyższych lotów, Pokemony mogą tu być niezłym przykładem). Oczywiście anime dla dzieci trafia się gorsze i lepsze (fantastyczny Miyazaki), ale podobnie jest na zachodzie (jeśli ktoś mi będzie wmawiał, że wspomniany przez kogoś wyżej Król Lew jest słabym filmem, to osobiście go wyśmieję).
Drugą kategorią są produkcje o tematyce społecznej, "dla dorosłych". Różnią się pomiędzy Wschodem a Zachodem mocno, ale nic dziwnego, bo i problematyka społeczna się różni. Nie zgadzam się z zarzutami, że te zachodnie są słabe - jeśli ktoś tak twierdzi, chyba nigdy nie widział Darii ;)
Największe różnice widzę w produkcjach czysto rozrywkowych, dla młodzieży i dorosłego widza. Tutaj jeszcze parę lat temu powiedziałabym, że anime pod tym względem wymiata - choć nie dlatego, że "Japonia rulz", tylko po prostu z uwagi na to, że produkty z tej kategorii na zachodzie zwykle kręci się z udziałem aktorów, nie rysowników. W chwili obecnej wszystko wskazuje na to, że Zachód podchwycił pomysł wykorzystania w tej kategorii animacji i idzie mu nienajgorzej, natomiast Japonia przeżywa paskudny okres fascynacji moeblobami i cycem (nie żeby nie było wcześniej, ale...). I tu i tu trafiają się produkcje dobre, i tu i tu trafiają się bardzo słabe - tutaj co najwyżej można dywagować, czy gorsza jest skrajnie epizodyczna fabuła z nadętym gościem w majtkach na ubraniu w roli głównej, czy podskakujące piersi wylewające się bohaterce i zasłaniające te resztki fabuły, które udało się wcisnąć.
Natomiast jeżeli chcielibyśmy naprawdę PORÓWNAĆ produkcje japońskie i zachodnie, moim zdaniem nie da się tego zrobić bez uwzględnienia seriali z żywymi aktorami, bo stanowią integralną część rynku i na zachodzie po prostu zajmują tę niszę, którą w Japonii w dużej mierze zajmuje anime. I tyle. bez tego dyskusja naprawdę jest moim zdaniem pozbawiona sensu. |
_________________
|
|
|
|
|
Mitsurugi
Wieczny Marzyciel
Dołączył: 22 Sty 2009 Skąd: Wrocław Status: offline
|
Wysłany: 18-10-2010, 22:55
|
|
|
Wow, przebiłem się przez wątek i od połowy nie wiedziałem o co wreszcie toczy się dyskusja.
Moim zdaniem porównać animację zachodnią i azjatycką można (co pokazuje temat...)....tylko po co? Ja powiem tak, dla mnie są one od siebie kompletnie oddzielone warstwą kulturową, stylem, sposobem, celem, grupą odbiorców, zawartością, nawet takimi subtelnymi różnicami jak schematy (bo obie swoje mają), mimika, sposoby prowadzenia historii, nawet muzyka, odgłosy, głosy, aktorzy itd (wpisuj, co do głowy przyjdzie). Więc ja w ogóle nie widzę sensu porównania tych dwóch różniących się od siebie animacji. Można, ale moim zdaniem jest to robione na siłę, ponieważ choć można wymienić produkcje czerpiące i z tego i z tego (ot, ten Avatar nieszczęsny), to są to jedynie nieliczne wyjątki.
Serika wyżej ładnie napisała to co i tak chciałem napisać. Polecam jej post. :)
Ja osobiście wolę anime z kilku prostych powodów. Po pierwsze- lubię je, fascynują mnie, wciągają, uwielbiam tą kreskę, styl, modele itd itd (wymieniać dalej). Zachodnich- nie lubię, nie lubiłem (nawet młody miałem na kasetach video japońskie mechy z angielskim dubbingiem). Po prostu animacji zachodniej nie lubię z tych samych powodów co lubię azjatycką. I nie dlatego, że uważam, że jedna jest lepsza od drugiej. Po prostu tą uwielbiam, tamtej nie lubię. Tyle. Co dalej- anime oferuje wiele serii z wielkiej ilości gatunków, z ogromną ilością wyróżników, motywów i innych znanych nam rzeczy. Zachodnia animacja nie ma aż tak wielkiego zróżnicowania. Co oczywiście wiąże się z tym, że animacja zachodnia celuje w dzieci i młode pokolenia, a anime- w różne kategorie wiekowe, bo tam anime i manga nie ograniczają się do młodych ludzi. Dobra, i tak piszę więcej niż chciałem.
Aha, co do tego Avatara. Tyle o nim na forum wszyscy trąbili, że postanowiłem się zapoznać z tym tytułem. Jestem po pierwszym sezonie, Water i powiem wam- doceniam, widzę, wychwytuję, zgadzam się. Ale ja tego nie lubię. Nudzi mnie. Powiem więcej, gdyby to zrobili Japończycy, to pewnie narzekałbym na schematy, na power upy, na znane chwyty, brak zaskoczenia itd. Ale obejrzałbym z większym zainteresowaniem. Po prostu.
No i zobaczcie jak wygląda rynek anime i mang w Japonii. Toż to gigant. A animacja zachodnia- dla dzieci, nisza, ale nie część codziennego życia, etykieta dla reszty świata, coś z czym kojarzy się cały kraj i na co idą potężne pieniądze, by pokryć ogromny popyt i zainteresowanie.
Choć wiele osób się z tym kłóci, i wiele dyskusji było na ten temat, to osobiście jednak zgadzam się ze stwierdzeniem, że M&A to obecnie integralna i pełnoprawna część współczesnej japońskiej kultury. Czego o zachodniej animacji powiedzieć nie można było, i nie można. |
_________________ 温故知新 - To search for the old is to understand the new
勝ちは鞘の中にあり - Victory comes while the sword is still in the scabbard
|
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-10-2010, 06:41
|
|
|
Mitsurugi napisał/a: | Co dalej- anime oferuje wiele serii z wielkiej ilości gatunków, z ogromną ilością wyróżników, motywów i innych znanych nam rzeczy. Zachodnia animacja nie ma aż tak wielkiego zróżnicowania. Co oczywiście wiąże się z tym, że animacja zachodnia celuje w dzieci i młode pokolenia, a anime- w różne kategorie wiekowe, bo tam anime i manga nie ograniczają się do młodych ludzi. |
Wybacz, ale trochę głupoty piszesz. Jeśli czytam po raz kolejny (tu czy ówdzie), że animacja na zachodzie jest skierowana dla dzieci i dopiero w ostatnich latach to się powoli zmienia, to zastanawiam się, czy aby na pewno ludzie wiedzą co piszą (albo czy piszą co naprawdę wiedzą).
Dorośli na zachodzie wykorzystują narzędzie jakim jest animacja i kierują ją dla dorosłych od ładnych kilkudziesięciu lat. Dobra animacja w Polsce istniała jeszcze długo przed tym zanim Tezuka zafascynował się Disneyem. Owszem, może i to niszowe jakieś (jak to z reguły bywa z czymś na granicy sztuki i eksperymentów), ale kompletne pominięcie tej części dorobku szeroko pojętego Zachodu w rozmowie o animacji jest co najmniej nie na miejscu. Szczególnie, jeśli ją pomijając, wysnuwa się wnioski o infantylnym przeznaczeniu animacji zachodniej.
Rozumiem, że nie ma tam ładnych buzi i innych elementów lubianych w anime, więc nie każdemu może "przypaść do gustu", ale to nie zmieni faktu jego istnienia. |
_________________
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A. Mickiewicz
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 19-10-2010, 09:09
|
|
|
Cytat: | (jeśli ktoś mi będzie wmawiał, że wspomniany przez kogoś wyżej Król Lew jest słabym filmem, to osobiście go wyśmieję). |
Licząc się z możliwością wyśmiania, pozwolę sobie tutaj wtrącić te swoje trzy grosze, zwłaszcza, że film mów jest idealnym materiałem na takie dyskusje. Jak większość tu obecnych zapewne wie, "Król Lew" jest plagiatem "Białego Lwa Kimby" Tezuki. Niektóre sceny, takie jak słynny moment narodzin Kimby i składania mu hołdu przez wszystkie zwierzęta zostały przeniesione dosłownie. Jednak Amerykanie zrobili ten film po swojemu. I tutaj otwiera się pole do porównań.
W wersji amerykańskiej świat jest czarno - biały. Dobro jest dobrem, zło jest złem, są statyczne i stoją po swoich stronach barykady. To zresztą, moim zdaniem, jedna z największych wad produkcji amerykańskich (celowo nie piszę zachodnich, bo już w Europie bywa trochę inaczej). Czegoś takiego jak finał "Magic Knight Rayearth" próżno by szukać w USA. Ale wracając do "Króla..." - mamy więc dobrego Mufasę i złego Skazę. W "Kimbie..." jest różnie, w zależności od wersji, ale weźmy pod uwagę najnowszą, nakręconą niedawno adaptację. Tam też mamy króla - lwa i jego antagonistę - czarną panterę. Nie przepadają za sobą, pantera najchętniej zagryzłby lwa, ale nie dlatego, że ma do niego jakiś tam prywatny żal - po prostu uważa, że lew rządzi źle i, cytując klasyka sceny politycznej, "musi odejść". Mimo to daleko mu do pospolitego czarnego charakteru, ma swoje racje i twórcy filmu pozwalają mu je przedstawić. Pominę tu opis fabuły, bo nie chcę spoilerować. Ta jednakże jest dużo ciekawsza niż w sztampowym jednak "Królu Lwie". W starszych wersjach też starano się często uciec do czarno - białej wizji świata, pokazując, że wszędzie, we wszystkich gatunkach, są przyzwoici, ścierwa i niejednoznaczni.
"Król Lew" wygrywa na punkty jeśli chodzi o rozmach - czyli to, w czym Hollywood się wyspecjalizowało. Ma bardzo dobrą muzykę, choć zarazem dość łatwo (co nie dziwi, wszak to kino familijne made in USA) wykorzystuje ograne i łzawe schematy. Bo po co rezygnować z czegoś, co działa. W Japonii film o tak prostej fabule i jednoznacznych bohaterach zapewne też nie stałby się równie wielkim hitem co w USA.
Pytanie teraz - co kto woli. I wedle tej wykładni pozostaje nam ocenić obie wersje.
Fei Wang Reed napisał/a: | Mitsurugi napisał/a: | Co dalej- anime oferuje wiele serii z wielkiej ilości gatunków, z ogromną ilością wyróżników, motywów i innych znanych nam rzeczy. Zachodnia animacja nie ma aż tak wielkiego zróżnicowania. Co oczywiście wiąże się z tym, że animacja zachodnia celuje w dzieci i młode pokolenia, a anime- w różne kategorie wiekowe, bo tam anime i manga nie ograniczają się do młodych ludzi. |
Wybacz, ale trochę głupoty piszesz. Jeśli czytam po raz kolejny (tu czy ówdzie), że animacja na zachodzie jest skierowana dla dzieci i dopiero w ostatnich latach to się powoli zmienia, to zastanawiam się, czy aby na pewno ludzie wiedzą co piszą (albo czy piszą co naprawdę wiedzą). |
Nie, ma rację, choć zabrakło tam jednego słowa - "głównie". Bo i prawdą pozostaje, że target animacji zachodnich procentowo jest dużo młodszy od targetu animacji wschodnich. Próżno szukać w jakimikolwiek kraju zachodnim nawet w jednej dziesiątej tak rozwniętego rynku animacji nastawionego tylko na dorosłego widza. Produkcje wielkobudżetowe muszą być family friendly, tak aby wzięły je sieci kin, a seriale muszą mieć niskie PEGI, aby stacje TV mogły je puścić w prime time. Wyjątki się zdarzają, ale póki co są zbyt nieliczne, aby można było o nich mówić jako o segmencie rynku. Owszem, takie MTV kiedyś mocno wspierało tworzenie animacji nastawionych na starszego widza (wspomniane już "Daria", "Beavis i Butt-head", "Æon Flux"), ale to było kiedyś i zbyt wielu naśladowców nie widać.
W Polsce też znajdziesz animatorów, którzy tworzyli produkcje nie adresowane dla dzieci, od Antonisza zaczynając na Bagińskim kończąc. Jednak to cały czas jest mało istotna i niedostrzegalna przez ogół nisza. Animacja w powszechnej świadomości pozostaje środkiem wykorzystywanym do tworzenia produkcji dla dzieci lub co najwyżej, kina familijnego. To zresztą była od samego początku największa Bastylia, którą burzyli polscy mangowcy. Pomijam już takie przypadki, kiedy matka znajomej, chodzącej na spotkania klubu mangowego, była przez niemal rok przekonana, że to ma coś wspólnego z telezakupami mango. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-10-2010, 09:34
|
|
|
Tak, tylko ciekawe spadkobiercy Tezuki nie wytoczyli procesu o plagiat, skoro to takie oczywiste. A sam reżyser nienawidził Disney'a całym sercem.
Baśniowy podział na dobro i zło sprawdza się w produkcjach dla młodszych dzieci, a w innych jest po prostu łatwy do wykorzystania. Jeden Rayearth wiosny nie czyni mając przeciwko sobie Dragon Ball, Sailor Moon i miliony innych animacji, gdzie nawrócić się może jedynie sługa, bo pan zuły jest i wyrywał muchom skrzydełka. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 19-10-2010, 09:59
|
|
|
Eire napisał/a: | Tak, tylko ciekawe spadkobiercy Tezuki nie wytoczyli procesu o plagiat, skoro to takie oczywiste. A sam reżyser nienawidził Disney'a całym sercem. |
Zapraszam do lektury.
Opinia Tezuki o Disneyu była bardziej złożona. Inspirował się nim mocno (w oryginalnym Astroboyu biega armia Myszek Miki, naukowo zwanych "Myszkus Mikus Disneyus), a jego wczesne produkcje zdobywały popularność za oceanem m.in właśnie dlatego, że opierały się mocno na Dinseyowskich schematach. W latach 60 i 70 Tezuka, świadom tego, wypierał się wpływu Disneya jak tylko mógł, bo chyba trochę mu było wstyd, że tak wielki kredyt zaciągnął u zachodnich twórców (bardzo znamienne jest tu posłowie do "Metropolis", gdzie Tezuka podkreśla kilka razy, że nigdy nie widział filmu Langa. Taaa...
Eire napisał/a: | Baśniowy podział na dobro i zło sprawdza się w produkcjach dla młodszych dzieci, a w innych jest po prostu łatwy do wykorzystania. Jeden Rayearth wiosny nie czyni mając przeciwko sobie Dragon Ball, Sailor Moon i miliony innych animacji, gdzie nawrócić się może jedynie sługa, bo pan zuły jest i wyrywał muchom skrzydełka. |
Ależ już w SM 2/3 złych regularnie zmieniało strony - i owszem, evil overlordowie zwykle zostawali złymi, ale poziom gradacji był na tyle duży, że podział jednak się zacierał. Znamienne pozostaje tutaj "Stars" - na dobrą sprawę, jedynym kanonicznym złem w tej serii jest niezbyt wyraźny, mało określony Chaos. Wszystkie konkretne poistaci stojące po stronie zła - Alumuniowe Syrenki, Litowe Kruki, Retete i Mnemozyna, Galaxia - są co najmniej dwuznaczne. Podobnie w S - zły od początku do końca jest jedynie Pharao 90, który jest pozbawioną wyrazu i osobowości czarną kulą. Pozostali - Profesor Tomoe czy Mistress 9 są jego ofiarami. Zaś Witches 5, choć niewątpliwie stojące po ideologicznie niewłaściwej stronie barykady, są dość ludzkie w swoich zachowaniach. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-10-2010, 10:15
|
|
|
Kiedy doczekam się na tanuki znacznika ironia?
Sam widzisz, że sprawa zapożyczeń jest bardziej złożona niż wielu się wydaje i tak naprawdę nie byłoby żadnego z typów animacji, gdyby nie wzajemne wpływy. Mój pierwszy post dotyczył min. tego, że wielu tego nie dostrzega i np. określa jako anime wszelkie koprodukcje, w których udział każdej ze stron trudno określić. Bo np. przy Bionic Six wymienionym pracował reżyser Oniisama E. Mamy świat, w którym animację, scenariusz i dubbing mogą robić studia z różnych końców świata i fajnie przyjąć to do wiadomości. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 19-10-2010, 10:35
|
|
|
Cytat: | Kiedy doczekam się na tanuki znacznika ironia?
Sam widzisz, że sprawa zapożyczeń jest bardziej złożona niż wielu się wydaje i tak naprawdę nie byłoby żadnego z typów animacji, gdyby nie wzajemne wpływy. Mój pierwszy post dotyczył min. tego, że wielu tego nie dostrzega i np. określa jako anime wszelkie koprodukcje, w których udział każdej ze stron trudno określić. Bo np. przy Bionic Six wymienionym pracował reżyser Oniisama E. Mamy świat, w którym animację, scenariusz i dubbing mogą robić studia z różnych końców świata i fajnie przyjąć to do wiadomości. |
Pardon, ale co ma piernik do wiatraka? Piszesz tu coś, co usiłowałem wytłumaczyć Laurnetowi stronę temu, nie odnosząc do tego, co napisałem powyżej, odpowiadając na twoje zarzuty.
Pewnie, że nie ma sensu na siłę tworzyć tysięcy kategorii (jak to mają w zwyczaju właśnie Amerykanie - vide wszystkie ich nagrody). Ja produkcje dzielę głównie na dwie grupy - takie, które mi się podobały i takie, których nie mam ochoty oglądać. Oglądanie lub nie tytułów tylko ze względów ideologicznych (bo amerykańskie, więc głupie, bo japońskie, więc fanserwiśne) jest mi akurat obce, co chyba dość wyraźnie kilka razy zaznaczyłem.
Uważam natomiast, że warto porównywać, szukać punktów stycznych, wpływów, zapożyczeń itd. Ocena tychże jest sprawą indywidualną. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Morg
Dołączył: 15 Wrz 2008 Skąd: SKW Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 19-10-2010, 10:41
|
|
|
Eire napisał/a: | Kiedy doczekam się na tanuki znacznika ironia? |
[ironia]Ale on już przecież istnieje.[/ironia]
W dyskusji generalnie nie biorę udziału, bo jej sens zatracił się dla mnie gdzieś na drugiej stronie tematu, ale jeden fragment mnie zaciekawił.
Mitsurugi napisał/a: | Powiem więcej, gdyby to zrobili Japończycy, to pewnie narzekałbym na schematy, na power upy, na znane chwyty, brak zaskoczenia itd. Ale obejrzałbym z większym zainteresowaniem. Po prostu. |
Mógłbyś wyjaśnić, bo nie rozumiem? Tzn. w tym momencie wygląda to tak jakbyś twierdził, że gdyby Avatar wyglądał dokładnie tak samo, tylko zrobili go Japończycy, to by Cię bardziej zainteresował, a mam dziwne wrażenie, że nie o to Ci chodziło... |
_________________ Świadka w sądzie należy znienacka pałą przez łeb zdzielić, od czego ów zdziwiony wielce, a i do zeznań skłonniejszy bywa. |
|
|
|
|
Dembol
Dołączył: 11 Sty 2006 Skąd: Kraków Status: offline
|
Wysłany: 19-10-2010, 12:17
|
|
|
Animacja wschodnia i zachodnia (nazwijmy to tak umownie) wcale nie są tak bardzo różne jakby się mogło wydawać. Różnice wynikają głównie z uwarunkowań kulturowych przez co anime mogą się wydawać bardziej dorosłe. Po prostu w Japonii z seksu czy przemocy nie robi szczególnie wielkiego tabu. Będąc zbuntowanym nastolatkiem bardzo łatwo ulec wrażeniu, że Japończycy są tacy fajni i super bo w tamtejszych kreskówkach komuś obetną głowę lub wyruchają, czego próżno szukać w Scooby Doo (nawet nie wiecie przez ile odcinków miałem nadzieje, że jednak "potwór" kogoś załatwi). Tylko, że często na tym kończy się ich dorosłość. Dojrzałych serii animowanych poruszających dojrzałe tematy wcale nie ma tak wiele. Z drugiej strony jest też trochę zachodnich filmów animowanych, których dzieciom bym nie pokazywał. Większość ludzi zafascynowanych anime ich najzwyczajniej nie widziała. Widziała filmy/seriale dla dzieci bo takie puszczali w naszej TV/kinach. Podobnie zresztą jest z komiksami. Tymczasem rynki i pozycje, które na nich wychodzą są dość podobne. Myślę, że opinie "anime/manga są lepsze" (lub na odwrót) wynikają głównie z braku rozeznania w komiksach, które się krytykuje, zamknięciem na nowe/inne rzeczy oraz nie zdawania sobie sprawy z historii danego rynku i jego specyfiki. Można mówić, że ketchup jest feee jedząc tylko musztardę, ale to raczej bez sensu, czyż nie?
Japończycy wygrywają jedynie rozpiętością tematyczną. Wydaje mi się, że w USA czy Francji nie ma zbyt wielu komiksów sportowych, o jedzeniu lub o czymkolwiek nienormalnym o czym się autorowi zamarzyło. |
_________________ Evil Manga |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|