Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Opowiadania, fragmenty, diariusze... |
Wersja do druku |
Irian
Dołączyła: 30 Lip 2002 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 12-01-2005, 21:54
|
|
|
Muah, IKa, dobre. Tylko mi nieco przypomina Moressy'ego, jego Kedrigerna i Księżniczkę... Ale szermierza - żaby to tam nie było. :>
Ave... *______* I niech to wystarczy za komentarz... |
_________________ Every little girl flies. |
|
|
|
|
IKa
Dołączyła: 02 Sty 2004 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 12-01-2005, 23:26
|
|
|
hmm ^^
napisałam to w wakacje (ten z żabkami)... i rzeczywiście, mi to przypomina Prattcheta XD... co do Morresy'ego pomysł był przed wydaniem Kedrigena ^^V nawet narysowałam komiks (kawałek) z którego został tylko strip o księciu i żabce XD
fragment, lużno powiązany z poprzednim...
Drzwi, a właściwie ich resztki, zaskrzypiały przeraźliwie na jedynym ocalałym zawiasie i wpadły z hukiem do środka, wzbijając kłęby kurzu. Siedzący na posadzce wśród połamanych sprzętów barczysty mężczyzna wzdrygnął się lekko i nerwowym ruchem zrzucił resztki stołu, przygniatające mu nogi. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem po zrujnowanej pracowni i jęknął.
- Cholera, znowu nie wyszło ...
Po chwili oprzytomniał i jęknął jeszcze głośniej:
- Mam przechlapane ...
Po chwili przeszło mu przez myśl, że może da się to jakoś zatuszować. Trzeba tylko trochę posprzątać i nikt nic nie zauważy ... Zebrał się z podłogi i trzymając się niepewnie cudem ocalałego krzesła rozglądnął się za czymś, co do biedy mogło zastąpić miotłę, wytrzepując jednocześnie resztki zaprawy z bujnej czupryny. Miotły ani niczego podobnego oczywiście nie było, ale w kącie, wśród resztek zasłon, odrzucony siłą wybuchu leżał ostatni słoik z „mieszanką zdrowotną”, jak to nazywał. Z błyskiem w oku rzucił się w tamtą stronę chwytając ocalały skarb i zaczął mocować się z zakrętką.
- Co się tu u diabła dzieje!!! – za plecami nagle usłyszał przenikliwy kobiecy krzyk, a raczej wrzask.
Mężczyzna podskoczył nerwowo i słoik wyślizgnął mu się z rąk, z malowniczym trzaskiem rozbijając się u stóp.
Za jego plecami stała wysoka, ciemnowłosa kobieta, której oczy ciskały błyskawice. Jak zwykle jej postać o nienagannej figurze była okryta suknią w najnowszym, najmodniejszym fasonie, który jak zwykle więcej odsłaniał niż zasłaniał. Gniew tylko dodawał jej uroku, te rumieńce na twarzy okolonej rozwianymi włosami, te gorejące oczy i pierś falująca w rytm przyspieszonego oddechu ...
ŁUP!
Mała ale silna pięść wylądowała na podbródku mężczyzny.
- NIE GAP SIĘ TAK, TYLKO GADAJ ZARAZ CO TU SIĘ STAŁO!!! – wrzasnęła kobieta.
Mężczyzna jakby otrzeźwiał, zamrugał oczyma i z wyraźnym żalem spojrzał w dół, na resztki słoika, masując jednocześnie szczękę. Z ciężkim westchnieniem oglądnął się za czymś do siedzenia, ale że jedyne ocalałe krzesło znajdowało się akurat za wściekłą kobietą, przysiadł na parapecie i rozłożył ręce ...
- Ano, wybuchło ...
Kobieta spojrzała na niego z niesmakiem i marszcząc brwi powiedziała z uśmiechem, który nie wróżył nic dobrego:
- Mój drogi, to, że coś tu wybuchło już zdążyłam zauważyć, a nawet usłyszeć. Ba, cała okolica słyszała! Mnie interesuje tylko jedno – dlaczego właśnie dzisiaj?! Dlaczego akurat TEN dzień wybrałeś sobie na eksperymenty?! I jak, u licha ciężkiego, teraz JA mam to wszystko wytłumaczyć gościom?!
- Ale żabko ...
- Żadna żabko! Ciotka Vera dostała palpitacji i złamała wujowi nogę, w kuchni wylało się pół beczki najlepszego wina z Marden, kapłan zleciał ze schodów, a z sali tronowej wywiało wszystkie dekoracje! I jak ty sobie wyobrażasz jutrzejszy ślub swojej córki?!
- Ależ kiciu, jak ciotka mogła złamać wujowi nogę, skoro to ona dostała palpitacji? – jęknął niepewnie władca.
- Usiadła mu na kolanach ...
Viktor, XVII koronowany król Centralnego Królestwa (w międzyczasie było także kilku nie koronowanych), z nadludzkim wysiłkiem starał się zachować powagę, gdyż jakakolwiek oznaka śmiechu sprowadziłaby na niego poważne kłopoty ze strony rozwścieczonej małżonki. Oczyma duszy widział jednak scenę, w której jego ciotka, nawiasem mówiąc niewiasta dosyć sporej tuszy, wśród powiewających weselnych dekoracji, z rozmachem siada na kolana swojego filigranowego męża. W duszy szczerze żałował, iż ten widok go ominął. Przybrał odpowiednio skruszoną minę, mając nadzieję na udobruchanie swojej połowicy, postanawiając w duchu, że jak najszybciej odwiedzi swojego wuja i by podnieść go na duchu, poczęstuje go zapasami trunków ze swojej sekretnej piwniczki ...
- I żebyś się nie ważył czasem częstować go tymi wypalaczami gardła, które trzymasz w schowku – dodała żona grożąc mu surowo palcem. – Do jutra jego noga musi się zrosnąć, a sam wiesz, jak twój wuj reaguje na wino.
Władca przybrał pozę urażonej niewinności.
- Żabko ...
- Tylko nie żabko!
- Ależ misiu! Jak możesz myśleć, że coś takiego w ogóle przyszło mi do głowy! – powiedział. – Obiecuję, że w żadnym wypadku nie będę częstował wuja żadnymi wypalaczami gardła!. Tym bardziej z mojego schowka!
Emira spojrzała z powątpiewaniem na męża, który przyglądał się jej z niewinną miną. Odwróciła się i zebrawszy suknię skierowała się do wyjścia.
- Zaraz jak tu posprzątasz, idź poszukać Alberta i Erana. Prawdopodobnie urządzili twojemu przyszłemu zięciowi niezapomniany wieczór kawalerski, więc będziesz musiał go doprowadzić do stanu używalności ... Aha – dodała zerkając przez ramię – co do wuja, miałam na myśli także to wino z piwniczki w wieży...
* * *
Królewski zamek stał na dosyć wysokim wzgórzu, które z jednej strony łagodnie opadało ku opływającej je rzece, z drugiej natomiast kończyło się dosyć stromym, kamienistym urwiskiem, w okolicy którego spokojna na pierwszy rzut oka rzeka nabierała szybkości. Pierwotna budowla górująca nad okolicą była dziełem nieznanego wcześniej architekta, który po tym zamówieniu zyskał nieśmiertelną sławę. (Zapamiętano go jako pierwszego człowieka, który doprowadził do pasji królową Adelę, pra pra pra pra ... prababkę króla Viktora XVII, słynącą z niespotykanej nigdy przedtem – ani tym bardziej potem –cierpliwości). Udało mu się mianowicie wszystkie plany budowy wywrócić do góry nogami i na lewą stronę – sztuka nie znana dzisiejszym młodym architektom. Późniejsi mieszkańcy zamku zatrudniali swoich architektów i budowniczych w celu przystosowania go do swoich gustów, co zaowocowało dosyć nietypowymi rozwiązaniami architektonicznymi. Skutek był łatwy do przewidzenia – powstała budowla, która budziła powszechny podziw i uznanie. A także wiele pytań, takich jak „Dlaczego schody są na zewnątrz wieży?”, „Po co komu ogród na dachu?”, a przede wszystkim „Jaki cudem ta ruina może jeszcze stać prosto?!”. No cóż, to ... tajemnica.
Od kilkudziesięciu lat, czyli od czasu, gdy na zamku pojawił się następca tronu w osobie Viktora, zamek był w ciągłym remoncie – reperowano mury, odnawiano wieże i wieżyczki, które wyrastały z murów w jak najbardziej nietypowych miejscach, naprawiano i wstawiano schody (które na szczęście znajdowały się nie tylko na zewnątrz wież) łatano dachy i oczywiście wywożono i przywożono tony materiałów budowlanych. Przyczyna była jedna – niepohamowany pociąg Viktora do eksperymentów magicznych i naukowych, kończących się zazwyczaj destrukcją najbliższego fragmentu otoczenia – i trwała nieprzerwanie od momentu, gdy mały następca tronu wpełzł do gabinetu ojca i przypadkiem znalazł pod stołem buteleczkę z napisem „Ostrożnie! Nie rzucać!”... |
Ostatnio zmieniony przez IKa dnia 13-01-2005, 10:34, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 12-01-2005, 23:36
|
|
|
Ikuś, to jest piękne!!! Zjechałam z krzesła po prostu... Więcej chcemy, więcej!
Avellana: pisz OAVkę, i kropka! *___* Chociażby dla fanów diariuszy :) I ciesz się, że nie zamęczamy Cię pytaniami, która tkanina jest czyja (analizujemy w tajemnicy XD). |
_________________
|
|
|
|
|
Moonlight
Ultra Innocent Uke
Dołączyła: 17 Mar 2003 Skąd: Szczecin Status: offline
|
Wysłany: 14-01-2005, 22:23
|
|
|
IKa - popieram Serikę w całej rozciągłości. Co daaaalej? ^^
I dorzucam coś od siebie - czyli owoc fazy tak wielkiej, że po napisaniu po prostu muszę się tą fazą podzielić XD
***
Wodziłam palcem po grzbietach książek ustawionych równymi rzędami na półkach. Wiedziałam, że w biblioteczce Shi'Aer znajdę pewną interesującą mnie pozycję; nie miałam tylko pojęcia - na której z kilkunastu półek szukać. Właścicielka biblioteczki również nie mogła służyć radą, okazało się bowiem, że wrażenie panującego tam ładu i porządku jest mylące. Wreszcie, pomiędzy cieniutkimi tomikami "Poezyj swawolnych" (elfka na ich widok zachichotała, zacytowała kilka co pikantniejszych strof, po czym pomknęła do kuchni aby uchronić się od moich pytań) a opasłym egzemplarzem "Tysięcy dań z kartofli" znalazłam to, czego szukałam.
- "Stworzenia niezwykłe, rzadko spotykane a nierzadko magiczne" - Ilayde z pewnym trudem odczytała wybitnie ozdobną czcionkę tytułową.
Rozłożyłam księgę na stole i zaczęłam przerzucać jej pożółkłe karty, pełne niewyraźnych rycin, objaśnień i ozdobnych nagłówków, aż wreszcie znalazłam...
"Rozdział piętnasty. Jednorożec. Opis jego. Jednorożec znany jest jako stwór żywo do konia podobny, z tą jednakże różnicą, że ze środka czoła róg mu wyrasta długi a spiralnie skręcony. Sierść jednorożca zazwyczaj biała jako śnieg w dolinach leżący, w promieniach porannego słońca skrzący się..."
Dalej następowało dokładne wyliczenie "niektórych opisanych przez kronikarzy spotkań z jednorożcem, podczas których zwierz ten ukazał moc swą magiczną". Mój wzrok prześliznął się po "recepturach znamienitych na wykorzystanie rogu, alikornem zwanego", aż doszłam do najbardziej interesującej mnie części.
"Jest jednorożec stworzeniem nad wyraz czujnym i płochliwym, napotkać go więc lub podstępem przywabić - niełatwe to dzieło. Istnieje jednakże sposób starożytny, pewny i niezawodny, także i przez autorów ksiąg tych po wielokroć i w różnych warunkach sprawdzony. Należy mianowicie posłużyć się jako przynętą - dziewczęciem nadobnym a nieskalanym. Niełatwo odszukać dziś niewiastę taką, gdyż panienki niedorosłe, ledwo spódnicy matczynej trzymać się kurczowo zaprzestawszy, już ku młodzieńcom oczami strzelają a jeno baczą, jak by tu cnotę najprędszym sposobem utracić.
Mając oto dziewicę, najlepiej jest przybrać ją w białe suknie i girlandy z lilij kwiecia, a gdyby opór taka niewiasta stawiała, można ją przy drzewie usadzić i sznurem mocnym do pnia przymocować, po czym oddalić się w miejsce ukryte, skąd można by dobrze dziewicę obserwować. Tedy jednorożec, jeśli jest jakowy w okolicy, dziewicę wyczuje, przybędzie doń i złoży głowę swą szlachetną na jej podołku. Sygnałem jest to dla łowczego, aby napiął swój łuk i wypuścił strzałę celną. Chybić tu nie wolno, albowiem strzała wypuszczona niecelnie niechybnie może jednoroga spłoszyć. Jeśli zaś kto chce mieć zwierza żywego, na ozdobę zwierzyńców i ogrodów, niech zasadzi się z siecią gęsto tkaną, którą na jednorożca w odpowiedniej chwili podstępnie zarzuciwszy (gdy ów łeb na podołku dziewczęcia złoży), okazję będzie miał do spętania go. Co zaś się samej dziewicy tyczy, to po schwytaniu bądź ubiciu jednoroga niewinność jej i cnota nie będą już więcej potrzebne, toteż można je odpowiednio spożytkować..."
Usłyszałam prychnięcie Ilayde, która przez cały czas podczytywała mi przez ramię. |
|
|
|
|
|
Xeniph
Buruma
Dołączył: 23 Sty 2003 Status: offline
Grupy: AntyWiP WIP
|
Wysłany: 29-01-2005, 01:20
|
|
|
Postanowiłem wrzucić drugą częśc historii Shiona i Argiasa. Ostrzegam - poziom patosu jeszcze większy niż w poprzednim fragmencie. Here goes...
Wszystko zmierzało ku finałowi... Znój ostatnich kilku tygodni, tych strasznych kilku tygodni, miał się wreszcie skończyć. Zabił po drodze tak wielu... Wielu z nich było jego kompanami, wielu z nich znał naprawdę dobrze... Argias...
Podpierając się na mieczu, Shion wspinał się powoli po schodach, ku przeznaczeniu...
Argias... Argias był ostatni. Teraz wszystko się skończy i może... Może uda mu się wreszcie spełnić daną przed laty obietnicę.
- Aura... - wyszeptał cicho.
Już niedaleko, jeszcze tylko kawałek... Nagle, drogę zastąpiła mu odziana w czerń postać. Mężczyzna ubrany był w strój, przypominający uniformy Zakonu Ognistego Krzyża, jednak elementy zbroi były większe, ich kształty ostrzejsze, a cały strój, włącznie z metalowymi częściami był jednolicie czarny. Mężczyzna o surowej, kamiennej twarzy spojrzał z góry na Shiona zimnym spojrzeniem. W jego obu dłoniach lśniły długie ostrza o zakrzywionych końcach...
- Tylko jeden z tych, którzy dzierżą moc Ognistego Krzyża, może zawładnąć mocą Korony Płomieni. Sądziłeś, że to już wszystko? Że to już koniec? Powiedz mi... Czy wiesz kim jestem?
Gdy w odpowiedzi spotkał się z milczeniem, mężczyzna przejechał jednym z ostrzy po lewym ramieniu. Odcięty rękaw zsunął się w dół, ukazując wytatuowany na skórze symbol Fire Cross. W oczach Shiona pojawiło się zrozumienie... Szok, przerażenie i niedowierzanie malowały się na twarzy chłopaka, gdy drżącym głosem wyszeptał:
- Ty jesteś... Jesteś Wygnańcem, Czarnym Rycerzem... Mówią... Mówili, że byłeś najlepszy, ale 10 lat temu...
- Tak. Dobrze cię nauczyli. Choć bramy Zakonu są dla mnie zamknięte na wieki, a moje imię zostało wymazane z ksiąg i pamięci, w mych żyłach nadal płynie moc Fire Cross. To JA jestem twoim ostatnim przeciwnikiem!
W tej samej chwili mężczyzna nagłym ruchem skrzyżował oba miecze przed sobą, stając w pozycji bojowej, gotów w każdej chwili uderzyć. Shion koncentrując wszystkie siły jakie mu jeszcze zostały, z wyciągniętej dłoni posłał pocisk ognia w przeciwnika. Jednak ten, natychmiast błyskawicznym ruchem odbił płomień ostrzem jednego z mieczy. W następnej chwili był już przy Shionie, z drugim mieczem uniesionym do ciosu, zbyt szybko by ten był w stanie zareagować. Usłyszał jeszcze jedno zdanie z ust Czarnego Rycerza.
"Tak będzie lepiej."
A potem spadło ostrze. |
|
|
|
|
|
Moonlight
Ultra Innocent Uke
Dołączyła: 17 Mar 2003 Skąd: Szczecin Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 16:22
|
|
|
Hm, może ja mam po prostu taki dziwny gust, ale zaiste podobają mi się takie kawałki - patetyczne i ostateczne. |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 31-01-2005, 11:12
|
|
|
Ech, początek opowiadanka w formie dwóch pamiętników;P. Avellana powiedziała, że w sumie można. Ysen i Vhriz na wojnie:]. Powiedzcie co o tym myślicie^^.
____________________________________
7 Maja 5243 roku,
Wreszcie nadeszła data wymarszu. Nasza rota, figurująca w dokumentach jako rota rotmistrza Bohdana, wyruszyła w kierunku punktu koncentracji wojska tarpejskiego, który to punkt wyznaczono na miasto Jagodinę. Dnia dzisiejszego wkroczyliśmy do księstwa Tarpeii i zatrzymaliśmy się w wiosce Sorok, przed sobą mamy jakiś tydzień drogi. Jak na razie nie natrafiliśmy na żadne problemy aprowizacyjne ani inne, wszystko jednak przed nami. Z braku czasu muszę kończyć, jutro czeka nas forsowny marsz od samego świtu.
P.S. - Wgryz w dalszym ciągu ma pretensje, że nie pozwalam mu być kopijnikiem. Oczywiście tłumaczenie, że równie dobrze mógłby próbować zostać Krasnoludem nie dociera do niego. Czuję, że nieźle mi napsuje krwi. Niestety już został spisany w rejestrze i nim go zabiję muszę znaleźć następcę.
Drogi Pamiętniczku!
Ponieważ twój poprzednik zginął gdzieś w bajzlu jaki powstał gdy rota szykowała się do drogi, muszę zacząć pisać od nowa. Nazywam się Vhriz, choć większość zaprzecza, i jestem konnym strzelcem. Co prawda wolałbym być kopijnikiem, bo oni nie dość że więcej zarabiają, to jeszcze panienki za nimi bardziej szaleją, ale bogowie chcieli inaczej. A raczej nie tyle bogowie co przełożeni, choć w ich własnym przekonaniu na jedno wychodzi.
Gdy pół roku temu podszedłem do rotmistrza i poprosiłem o przyjęcie, wpakowali mnie do lochu. A przecież nic złego nie zrobiłem. No może trochę go zwyzywałem. I oplułem. I dałem po pysku. I trochę go pokopałem jak leżał. Nieważne. W każdym razie ta historia nauczyła mnie, że aby zostać najemnikiem w jeździe(po ostatniej zabawie piechota mnie już nie rajcuje) muszę dołączyć do czyjegoś pocztu. Wybór padł na niejakiego Ysengrinna. I był to zły wybór.
10 Maja 5243 roku,
Powoli zbliżamy się do miejsca koncentracji. Coraz więcej na drodze kupców, markietanów i wędrownych burdeli, jadących w tym samym kierunku co my. Spotkaliśmy na postoju rotę rotmistrza Willibroda(czy jakoś tak, przeklęci Nordlingowie nadają swoim bachorom imienia gorsze niż nasze przekleństwa). Sześciu nieuków z owej roty wypytywało o pisarza i oczywiście skierowali ich do mnie. Musiałem pisać im listy miłosne, okraszone barbarzyńską poezją. Oczywiście każdy co pięć minut zmieniał zdanie i kazał pisać od początku. Oczywiście omal się nie pozabijali o to, kto ma pierwszy dyktować I oczywiście wszyscy byli golcami, a za usługę obiecali zapłacić po zdobyciu łupu. Bogowie, czemu ja się wiecznie zgadzam na takie idiotyzmy?!
Dowiedziałem się dzisiaj, kto będzie nami dowodził. Dowódcą naszego pułku jazdy ma być słynny pułkownik Wawrzyniec z Laxy, zwany Żelaznym Jeżem, a całości armii ma przewodzić Światosław zwany Suczycem, książę Żweruny, uważany za jednego z najlepszych wodzów najemniczych na świecie. Większość to bardzo ucieszyło, mnie nie. A to z tego powodu, że nie mam pojęcia skąd książęta Tarpeii mają tyle mamony i obawiam się, czy aby nie zostaniemy na lodzie, ze świstkami papieru opiewanymi na astronomiczne sumy, którymi można się będzie co najwyżej podetrzeć. Tym bardziej, że księstwo Chimerii, z którym mamy wojować, do specjalnie zasobnych nie należy. Oczywiście gdy komuś o tym mówię to jakbym gadał do ściany, bo wojacy dostali zaliczkę i za swego najemcę daliby się pokrajać. Muszę poczekać te parę dni, aż ją przepiją.
Drogi Pamiętniczku!
Wreszcie postój. Zdołałem ograć kilku frajerów w kości, więc humor poprawił mi się na tyle by coś napisać. No więc jesteśmy na pierwszym większym od trzech dni popasie. Niestety zamiast ze ślicznymi paniami, które jak się okazuje również jadą do naszego obozu, obozujemy z żołdakami jakiejś innej roty, jeszcze bardziej śmierdzącymi i nieatrakcyjnymi niż ci w mojej. Ba, niektórzy nawet bardziej paskudni od Ysena, co do niedawna wydawało mi się niemożliwe.
Oprócz mnie w kopii tego frajera jest jeszcze dwóch kolesi: jeden kusznik i jeden pachołek. Pachoł ma na imię Adalbert i można o nim powiedzieć tyle, że jest. Strzelec konny zwie się Karwan i byłby raczej w porządku gdyby nie dwie rzeczy: ubiera się i zachowuje jak ostatni kretyn. Ma to jednak tę zaletę, że doprowadza Ysena do białej gorączki, więc Karwan to w sumie swój chłop. Moje znajomości oczywiście nie kończą się na jednej kopii, wypadałoby opisać kilku pozostałych moich znajomych z roty.
Pierwszy jest Daerian, drow tak jak ja i co ciekawsze kopijnik. Trochę za dobroduszny, ale da się z nim dogadać i czasami jest z nim niezły ubaw. Ma jednak wady - dobrze dogaduje się z Ysenem, ale nie chce mi pomóc w perswazji, a do tego potrafią godzinami truć o polityce. Kolejni kopijnicy to Sroka i Gąsiorek. Sroka to kurdupel, ale wirtuoz jeśli chodzi o walkę kopią, zrzuca z konia największych byków. Gąsiorek ma naprawdę na imię Krzyżtopór Lopez, ale przydomek bardzo do niego pasuje, bo rąbie gorzałę jak mało kto. Z ciekawostek to troczy do siodła miecz dwuręczny, którym potrafi przeciąć psa na pół(serio!). Strzelców znam oczywiście znacznie więcej, bo strzelcy konni to w ogóle równe chłopy, ale zazwyczaj tworzymy grupę z Gackiem i braćmi Toma. Gacek ma swoją ksywę bo wygląda jak nietopyrz, byłby swój chłop, gdyby tyle nie pił. Bracia zwą się Geminus i Mosiek. Starszy Geminus nie rozstaje się prawie ze swoją lutnią i lubi pogrywać, Mosiek to urodzony żołnierz z tendencją do zostania trepem. Obydwaj również dużo piją.
12 Maja 5243 roku,
Coraz mniej mi się to podoba. Myślałem, że nasza rota(235 kopii) będzie największa w armii, tymczasem okazuje się, że pozostałe najemnicze są równie wypasione. Zupełnie sobie nie wyobrażam skąd książę Tarpeii bierze na to pieniądze. Ani po co mu takie siły, skoro podobno mamy wojować z księstwem Chimerii. Chimeria i owszem, miałaby największą armię świata. Gdyby wzięła w rekruty swoje kozy. Daerian skądś usłyszał, że nasz chlebodawca korzysta z pomocy jakiegoś możnego sojusznika, który to sojusznik ma nawet przybyć ze zbrojną pomocą. Jak to mówią Elfy – czuję woń plugawego podstępu.
Drogi Pamiętniczku!
Ysen dziś odkrył, że coś tu śmierdzi. Ciekawe co może śmierdzieć w zbiorowisku siedmiuset samców(półtorej tysiąca licząc z końmi), z dala od kobiet, które by rozładowały napięcie i kazały iść się umyć? Pewnie brudne myśli.
Gąsiorek po pijaku zaklinał się, że jest w stanie ściąć trzy łby za jednym zamachem. Niestety, nie znalazł ochotników.
14 Maja 5243 roku,
Znowu jakiś kretyn chciał, żebym dał mu ślub, osobliwie z praczką. Delikatnie wyjaśniłem mu, że jestem rycerzem zakonnym, a nie kapłanem, tym samym nie posiadam więc takich uprawnień.
Drogi Pamiętniczku!
Ysen jest nie w sosie. Jakiś gówniarz z roty halabardników podszedł do niego i chciał coś. Ysen złapał go i dość brutalnie poturbował, warcząc, że nienawidzi gdy go mylą z kapłanem. Każde słowo akcentował waląc głową piechura w deski wozu.
15 Maja 5243 roku,
Dojechaliśmy wreszcie do obozu. Moje podejrzenia się sprawdziły, wojska jest daleko więcej niż po takiej wyprawie możnaby się spodziewać. Na dniach ma przybyć jeszcze ów tajemniczy sojusznik, a i bez niego jest nas kilkanaście tysięcy. Widziałem już sztab dowódczy w osobach Chryzostoma, księcia Tarpeii, Suczyca i Żelaznego Jeża. Trochę dziwne, że książę zlecił dowodzenie zawodowcom, zwykle przecież w wojnach możnowładczych dowodzili baronowie adwersarzy.
P.S. - Wgryz gdzieś zniknął. Nie było go na popisie, najadłem się wstydu przed rotmistrzem. Gdy go znajdę będzie żałował, że się urodził.
Drogi Pamiętniczku!
Dojechaliśmy. Zamtuz!
16 Maja 5243 roku,
Nie wiem czy to dobra wiadomość, ale jak się okazało mało kto wierzy, że faktycznie mamy walczyć z Chimerią. Są zresztą z tego powodu zadowoleni, bo w Chimerii o dobry łup raczej trudno. Chyba, że oczywiście gustuje się w kozach. Koło południa banda pijanych Nordlingów pobiła się z bandą pijanych Sarmatów, z czego wnioskuję, iż takie podejrzenia padły. To by wyjaśniało tak duży udział w wyprawie tych pierwszych.
Daerian nabawił się zatrucia. Szybki jest, wyprawa dopiero się zaczęła.
P.S. - Wgryza dalej nie ma.
Drogi Pamiętniczku!
Zamtuz!
17 Maja 5243 roku,
Przyjechał wreszcie ów oczekiwany sojusznik księcia Chryzostoma. Kto się nim okazał? Kai, baron Edimis, faworyt i pieszczoch Lon, królowej Vendemiaire. Teraz już wszystko jasne, wpakowaliśmy się po uszy. To, co miało być małą wojenką możnych, okazało się być operacją przejęcia władzy w królestwie Messidoru. Jeśli pozostałe mocarstwa zareagują to szykuje się największa wojna od dwudziestu lat. Razem z nowoprzybyłymi jest nas 7,5 tysiąca jazdy i dwa razy tyle piechoty.
Reakcja pozostałych mnie zaskoczyła, choć w sumie nie powinna. Ryknęli oni mianowicie z radości. Nasze modlitwy zostały wysłuchane, Najwyższy dał nam sto lat wojny i ani dnia bitwy, na razie przynajmniej. Ja nie do końca podzielam ich entuzjazm, bo o ile lubię walczyć, to lubię też otrzymywać zapłatę za tę walkę. A z doświadczenia wiem, że im dłuższa wojna tym mniejsza szansa na otrzymanie czegokolwiek prócz figi.
P.S. - diable nasienie dalej nie wróciło. Ja też go nie znalazłem, mimo przeszukania całego obozu.
Drogi Pamiętniczku!
!
18 Maja 5243 roku,
Dobre wieści - Wgryz się znalazł. Że też od razu nie pomyślałem, gdzie mógł się schować. Daerian się już pozbierał i dobrze, bo dziś przybyła ostatnia, spóźniona rota i jutro mamy ruszać. Karwan dostał w pysk od jakiegoś Krasnoluda z roty halabardniczej.
Złe wieści : Wgryz przepuścił sporą część naszych pieniędzy. Karwan sprawił sobie nowy strój: każdy rękaw i każda nogawka w innych, oczojebnych paskach. Teraz nie wygląda jak papuga, tylko jak paw. Paw drapieżnika, który zjadł cztery papugi.
Drogi Pamiętniczku!
Chcąc nie chcąc wczoraj wróciłem do codzienności, ku rozpaczy panienek z okienka. Napisałbym coś wczoraj, ale Ysen przywiązał mnie do konia i przewlókł po całym obozie, więc nie bardzo miałem siły. Dopiero teraz miałem okazję przyjrzeć się naszemu obozowi. Zaskoczyło mnie, że wszyscy dzielą się na kilka nacji, mimo iż wszyscy są ludźmi. Dopytałem Ysena i paru innych, mogę więc trochę napisać na ten temat.
Pierwsza nacja to Nordlingowie, podobno z północy. Sztywniaki bez poczucia humoru, do tego mają szajbę na punkcie honoru. Jeśli któryś przysięgnie, że wejdzie do jaskini i nasika smokowi do paszczy - zrobi to! Wszyscy się z nich śmieją, że mają paskudne kobiety i ruszyli na wyprawę, bo wolą chimeryjskie kozy.
Drudzy to Sarmaci. Ci dla odmiany to swoje chłopy, nie przejmują się zanadto honorem, lubią zażartować i pogadać. Wady: lubią też wypić(eufemizm!). Cechują się totalnym immunitetem na gorzałę i jeśli z nimi usiądziesz do stołu, rano będziesz żałował, że się urodziłeś.
Trzeci to Auzonowie. Mają w odróżnieniu do pozostałych prawie zawsze czarne włosy i ciemniejszą cerę. Ich maniery stoją na znacznie wyższym poziomie niż pozostałych, mają jednak opinię takich, co nie walczą, a latają za babami. Wszystkich nie-auzonów nie nazywają inaczej niż barbarzyńcy. Za to ich nazywają nie inaczej niż złodzieje.
Halflingowie są dość powszechnie uważani za Elfy(bo w sumie mało kto widział prawdziwego Elfa), w rzeczywistości są jednak mieszańcami. Są podli, dwulicowi, okrutni, bez poczucia humoru, mają dziwaczne zwyczaje i w nocy piją krew ludzką. Co prawda tak tylko słyszałem, ale nie mam powodu, żeby w to nie wierzyć. Zdrajca Daer często do nich chodzi, bo tylko oni mają herbatę, ale ja trzymam się od nich z daleka. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 31-01-2005, 11:29
|
|
|
*próbuje pozbierać sie z podłogi*
Ysen, piękne! I proszę o wiecej! Rozumiem, że to miało być to obiecane streszczenie? :) Jeśli tak, to chyba mnie jednak namówisz natego questa... :D
(a ja jestem tylko ciekawa, komu Wgryz podebrał ten pamiętniczek XD) |
_________________
|
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 31-01-2005, 11:39
|
|
|
Fajne! A umieszczać można, pod warunkiem, że tu jakiś quest nie zacznie wykwitać, bo wychlastam bez litości. Na razie to jest opowiadanie. |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 31-01-2005, 11:52
|
|
|
Nie, to opowiadanko z jakimkolwiek questem nie ma nic wspólnego:]. Streszczenie jeszcze napiszę, to tutaj powstało jakiś czas temu. A ciąg dalszy tego również powoli się robi^^.
Cytat: | (a ja jestem tylko ciekawa, komu Wgryz podebrał ten pamiętniczek XD) |
No tego, w końcu to chyba drowowa tradycja, nie;>? |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Moonlight
Ultra Innocent Uke
Dołączyła: 17 Mar 2003 Skąd: Szczecin Status: offline
|
Wysłany: 31-01-2005, 20:59
|
|
|
Popieram - więcej! Czyta się ten "początek opowiadanka" bardzo dobrze, wartko, i nagle okazuje się, że jest za krótki ^^" |
|
|
|
|
|
IKa
Dołączyła: 02 Sty 2004 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 31-01-2005, 21:17
|
|
|
XD...
wiecej zdecydowanie ^^ - fajnie sie czyta .. i ciekawy pomysł z tymi wtrąceniami XD |
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 31-01-2005, 21:26
|
|
|
Mi się bardzo podobało! Tak trzymać! |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 03-02-2005, 13:18
|
|
|
No dobrze, ja wracam do mojej OAV... Niestety, z typowym wypełniaczem, jakich obawiam się, jeszcze ze 2-3 będą. Nie idzie mi jakoś, wiem, co chcę pisać, tylko nie wychodzi.
Elfa odnalazł na pastwiskach. Zawsze mu trochę zazdrościł konia – jego własny był niczego sobie, ale potężny, biały Priam wyróżniał się nawet wśród tutejszych końskich piękności. Przez chwilę z przyjemnością patrzył, jak biały ogier zatacza galopem coraz większe koła, by w końcu zwolnić i dołączyć do pasących się towarzyszy.
- Gdybyś chciał stworzyć świat, od czego byś zaczął?
- No cóż, od nieba i ziemi... Od wody i lasu. Tak powinienem odpowiedzieć jako elf, prawda?
- Nie wiem – przyznał Chłopak. – Naprawdę tak byś zrobił?
- Nie myślałem nigdy o tworzeniu światów. Jest ich tak wiele...
- Ale las jest ważny, prawda? – zapytał Chłopak. Nigdy tak naprawdę nie rozumiał lasów. Było w nich coś niepokojącego, coś, co dla niego pozostawało całkowicie obce i niezgłębione. Może nawet ich nie lubił? Ale wiedział, że Ona za nimi przepadała i że dla niej las był czymś znajomym i oczywistym. Może szkoda, że jej o to nie zapytał...
- Gdybym miał stworzyć świat – powiedział Elf cicho. – Byłoby tam dużo przestrzeni. Może także las, ale przede wszystkim przestrzeń. Wielkie, nieskończone łąki... I jeziora, koniecznie jeziora.
- Taki był twój świat?
- Mój... Nie, zdecydowanie nie. Był ładny, wiesz, zieleń i błękitne niebo, marmurowe pałace. Ale nie chciałbym drugiego takiego samego. A ty? Stworzyłbyś drugi świat taki jak twój?
- Nigdy – wzdrygnął się Chłopak. – A melodia? Jaką melodię być wybrał?
- Melodia – zamyślił się Elf. – Wiesz, prawie już nie pamiętam tych z mojego świata... Może jakąś balladę? Coś opowiadającego o miłości?
- O miłości? – zdziwił się Chłopak. – Dlaczego?
- Bo ja wiem... Tak jakoś by pasowało – Elf oparł się o barierkę pastwiska i zanucił coś, co Chłopak słyszał już wiele razy.
Najchętniej zapytałby teraz o zdanie Rycerza, ale wolał omijać okolice, w których tamten mógł przebywać. Tak się składało, że zwykle bywał tam też Strażnik, a Strażnik ostatnio za nim nie przepadał... Nijak nie był w stanie mu wyjaśnić, że to wszystko był przypadek i nieporozumienie. Chciał wypróbować tę czerwoną emalię i skąd, do licha, miał wiedzieć, że ta zbroja do kogoś należy? Leżała obok nieużywanych... Poza tym Ona powiedziała mu, że nie ma czegoś takiego jak Mistyczne Zbroje i że to rycerz jest ważny, a nie to, co ma na sobie. Niestety, nie mógł w żaden sposób przekonać Strażnika do swojego punktu widzenia, a przezorność nakazywała mu zachowanie ostrożności. Ale mógł przecież pójść do Czarownicy...
- Dziękuję – zeskoczył z barierki. – Pomogłeś mi.
- Proszę bardzo – Elf uśmiechnął się, niezdziwiony. – Ale wiesz, jeśli chcesz stworzyć świat, to przede wszystkim powinieneś odpowiedzieć sobie na jedno pytanie...
- Jakie?
- Dla kogo właściwie chcesz go stworzyć? |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
Xeniph
Buruma
Dołączył: 23 Sty 2003 Status: offline
Grupy: AntyWiP WIP
|
Wysłany: 03-02-2005, 13:34
|
|
|
Bueh... Biedna zbroja :D
I wcale nie jest nudne! Chcemy jeszcze! Jeszcze! |
_________________ You don't have to thank me. Though, you do have to get me donuts. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|