Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Opowiadania, fragmenty, diariusze... |
Wersja do druku |
Mako-chan
Mako-chan
Dołączyła: 02 Maj 2003 Skąd: Mój pokój, krzesło przy kompie... Status: offline
|
Wysłany: 23-05-2003, 16:50
|
|
|
Avellana nie krzycz pliiiiiiis( zawsze jak się gdzieś wtrącam to na mnie krzyczą..jednak dzieciak jestem).... po prostu wasze opowiadaniwa wydają mi się takie " dojrzałe" i pomyślałam, że jestem po prostu smarkulą co się wtrąca... Nie , nie mam zamiaru jedynie czytać , ale również pisać, jak wcześniej, bo lubie to robić. Okazuję się, że nie jestem taka smarkata jak mi się wydaje chociaż, z tych co podali swój wiek jestem najmłodsza...we wrześniu dokładnie, drugiego będę mieć szesnaście latek. Dołączam kolejny fragmencik bo Avellana dała mi nieśmiało do zrozumienia, że skoro ona nic nie wstawiła to ja mam zapewnic wam rozrywkę ...miłego czytania
Ogromna ciemna grota gdzieś w górach Merain.
Dwie młode kobiety tak bardzo przypominające elfy.
-Amarth....siostro ciała
- Gala ?
- To ja ...musisz wrócić , tu jest twoje serce ... normalne życie czeka na ciebie Amarath...pora oddać co twoje...co ci ukradłam...
- Ale...ja ....ja ...
- Proszę wróć ....to tak boli...
- Co się stało Gala...Gala?Galaaaaaa!!!!!!!!
Blue zerwała sie z łóżka. W małym pokoiku panowała ciemność. Czuła jak stróżki potu spływają jej po twarzy i plecach. Szczelnie okryła się kocem i opadła na twardą, ubitą poduszkę. Poczuła dwie nowe stróżki...gorące niczym żywy ogień. Tym razem były to łzy.
- Ale ja nie chcę wracać ... ja nie potrafie już normalnie żyć...bo znalazłam swoją normalność Gala...
***
Prawie niezauważlnie wymknęła się z pokoju. Niczym duch spłynęła po trzeszczących schodach zakładając po drodze płaszcz.
Noc była chłodna i wilgotna. Rześkie powietrze uderzyło ją wyrywając z otępienia. Przemkneła pustą ulicą natyły gospody. Weszła do ledwo stojącej ruiny , która była stajnią. Zaklęła.
Kara klacz i jej śnieżnobiała towarzyszka był osiodłane.
- Czyżbyś zapomniała , że jestem inothel ?- usłyszała Arri za sobą- nie uciekniesz ode mnie.
Tak Arrietta była inothel, czyli przywiązana do niej duszą , umysłem i życiem. Kilka lat temu Blue uratowała jej życie, oddając część własnej energii życiowej, dużą część. Tak dużą , że jej życie było zagrożone i jak sie potem okazało, znała uczucia i sny swojej wybawicielki. Stała się inothel, żyła jej kosztem, za co ma w przyszłości odpłacić tym samym - życiem.
Spojrzała na kompankę cierpietniczym wzrokiem. Nie chciała by jechała z nią. Przeszłość była zbyt bolesna, zepchnęła ją w najdalsze zakątki pamięci, by ona , by nikt jej nie poznał.
- To gdzie jest twoję serce?- spytała ironicznie- pora je odebrać, bo twój sadyzm sięga granic....Amarath...ładne imię. Czemu je zmieniłaś...
Po tych słowach wskoczyła na konia nie oczekując odpowiedzi.
- Arri ... ja ... jak tam pojedziemy ,już nigdy nie będę taka sama...
- Nie , ty nigdy się nie zmienisz, nawet twoje włosy nigdy nie rosły. Zawsze bedziesz taka sama....
Na ciąg dalszy musicie poczekać... |
_________________ Va'esse deireadh aep eingean... |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 23-05-2003, 17:15
|
|
|
FAAAAAAAAAAJNE *_* Mako ja mam 15 rocznikowo... Nie jesteś najmłodsza.... |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Mako-chan
Mako-chan
Dołączyła: 02 Maj 2003 Skąd: Mój pokój, krzesło przy kompie... Status: offline
|
Wysłany: 25-05-2003, 08:10
|
|
|
Ej no gdzie jesteście??? Od chyba trzech dni żadnego nowego opowiadanka, czy chociaż postu....gdzie jesteście? (jestem spragnoina nowego czytadła ^^) |
_________________ Va'esse deireadh aep eingean... |
|
|
|
|
coyote
prof. zombie killer
Dołączyła: 16 Kwi 2003 Skąd: the milky way Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 25-05-2003, 15:11
|
|
|
cóż, post dołączę, z opowiadaniem gorzej,bo narazie "sztuka" moja jest martwa, zakuuwanie przeszkadza w wymyślaniu historii. Jednak i ja czekam,aż ktoś się tu popisze... |
_________________ I used to rule the world
Seas would rise when I gave the word
Now in the morning I sweep alone
Sweep the streets I used to own |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 25-05-2003, 15:39
|
|
|
No popisuję się popisuję!!! Skoro tak ślicznie prosicie *__* No więc tuuuuuutaj Macie całą pierwszą część tego dziwnego co tu wam wszystkim wklejałam ^_^ a tak btw chyba nikt nic nie wkleja bo wszyscy kują pod koniec roku.... |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Miya-chan
Aoi Tabibito
Dołączyła: 08 Lip 2002 Skąd: ze światów Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 25-05-2003, 17:37
|
|
|
Dobra, niech będzie - ja coś wkleję ;> A ponieważ dawno tu czegoś nowego nie było, to coś będzie długie i oklopne ;>>> Wyciągnięte z tego samego wora co dwa poprzednie fragmenty, ale chronologicznie powinno być sporo PRZED nimi (ech, ja to zawsze od tyłu... _^_)
Stali dokoła kręgu, a na ich obliczach widać było zdezorientowanie. Akane, Yanika, Serenity i Lex nie do końca rozumieli jak sama ich obecność może pomóc w wydostaniu stamtąd zaginionych. Jedynie Miya miała o tym większe pojęcie, choć zastanawiała się dlaczego właśnie Clayd chce się tego podjąć. I skąd w ogóle wie jak to zrobić.
- Gdyby mogli się tu stawić wszyscy, których potrzebujemy - westchnęła - mielibyśmy większe szanse na powodzenie...
- Czy ja się AŻ TAK nie nadaję, do cholery?!? - spytał ostro Clayd - Musicie wystarczyć, jeśli wy nie zatrzymacie mnie w tej rzeczywistości, to już nikt tego nie zrobi!
Miya kiwnęła głową, ale z jej twarzy nie zniknęło zmartwienie. Wielu ludzi, którzy zdołali wyjść z kręgu nigdy już nie doszło do siebie... Tyle obrazów z innych żyć mogło ujemnie wpłynąć na ich psychikę. Wprawdzie nie sądziła żeby Aeri mogła tego doświadczyć, bo obecne wcielenie było jej jedynym, Sayonji natomiast posiadał niesamowitą siłę umysłu. Ale Tay i Kirâna?
Tara i Thaedrion stali w pewnym oddaleniu od kręgu. Władczyni Wiatru co chwilę kręciła głową jakby chciała powiedzieć „Nie podoba mi się to”.
- Więcej niż jedno życie - prychnęła w końcu - Zatem dlaczego któreś z nich nie wejdzie do kręgu zamiast bawić się w kółko graniaste i wpuszczać tam tego...
- Oni znają swoje poprzednie życia. Nic by nie zobaczyli - wytłumaczył jej kapłan - Clayd najwyraźniej wie co robić, a oni mają utrzymać jego ciało w tym świecie, podczas gdy w kręgu znajdzie się tylko jego umysł.
- Szaleństwo - stwierdziła Tara - Nie wiadomo czy uda mu się ich wyczuć... I stamtąd wyjść...
Thaedrion spojrzał na nią z wesołym zdziwieniem.
- Martwisz się o Clayda? - spytał, próbując się nie roześmiać.
- Oczywiście, że nie.
- Oczywiście, że tak.
- A ja myślałam że przynajmniej ty jesteś normalny...
Uciszył ją jednym gestem i wskazał na krąg. Właśnie się zaczynało.
Czerwonowłosy zdecydowanie wszedł do środka i zamknął oczy, starając się skoncentrować. Nie działo się nic niezwykłego, choć żadne z osób otaczających krąg nie wiedziało czy to dobrze, czy raczej tak być nie powinno. Pierwszą, która poczuła drganie w umyśle była Miya. Po chwili doświadczyła tego również pozostała czwórka.
- Wszedł tam - szepnęła podekscytowana srebrnooka - Już na nic nie zareaguje.
Cała piątka doznała teraz dziwnego uczucia zawieszenia w próżni. Wydawało im się, że nie mają kontroli nad swoim ciałem, choć tak naprawdę, gdyby chcieli, mogliby stamtąd odejść bez problemu. Jeśli zdawali sobie z tego sprawę, najwyraźniej ich to nie kusiło - mimo że podświadomie wyczuwali coś groźnego. Chcieli uratować przyjaciół.
Powietrze wokół kręgu coraz mocniej pulsowało. W pewnym momencie zaczęło wiać, lecz nie był to naturalny wiatr. Nagle Serenity ze zdumieniem zauważyła, że ziemia, na której stoi Clayd, zaczyna jaśnieć. Mężczyzna otworzył oczy, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem. Rysy jego twarzy były ściągnięte, wyglądało na to że wytęża wszystkie siły by choć na chwilę wyrwać swój umysł z tamtego świata-nieświata.
- Trzymajcie mnie - powiedział powoli, ale przytomnie - Ten krąg chyba chce walczyć.
Miya natychmiast podbiegła, chwytając go kurczowo za rękę. Z drugiej strony przywarła do niego Akane. Uznały jednak, że flénn’athowi nie chodzi raczej o fizyczne wsparcie, skoncentrowały się więc, dając towarzyszom znaki, by zrobili to samo. Od tej pory - w mniejszym lub większym stopniu - byli wewnątrz razem z nim. Zespoleni duchowo, czuli, że COŚ co panuje nad kręgiem, chce oddzielić jego umysł i duszę od ciała... Mieli nadzieję że razem temu podołają.
- Kirâna - usłyszeli w swoich głowach głos przyjaciela - Czułem ją przez chwilę... Ale się oddaliła. Nie mogę jej już znaleźć... - głos stał się niespokojny - Resztę chyba lekko wyczuwam...
- Dasz radę ich wyciągnąć? - Akane udzielił się niepokój.
- To coś ciągle mnie trzyma, nie dotrę do nich. Ale... Miya, ty możesz ich przerzucić w jakieś bezpieczne miejsce! Dziurą międzywymiarową!
- Teraz??? Tutaj??? - dziewczyna podniosła głos tak bardzo, że gdy było już po wszystkim, pytała pozostałych, czy przypadkiem nie mówiła głośno - OSZALAŁEŚ?!?!?
- To chyba najmożliwszy sposób i wszyscy dobrze o tym wiemy - odezwała się kolejna osoba. Lex.
- Dobra, ale pewnie będę żałowała - Miya westchnęła z rezygnacją - Clayd, przekazuj mi ich!
Nie czekała długo. Gdy tylko sięgnął w głąb tej dziwnej przestrzeni, od razu trafił na Sayonjiego. Po chwili również Miya wyczuła jego istotę astralną. Z nadzieją, że nie będąc w kręgu cieleśnie też uda się stworzyć portal, skoncentrowała się jeszcze bardziej, łącząc go z najbezpieczniejszym miejscem jakie znała. Minęła minuta, a może godzina - nie mieli pojęcia jak długo tam są - w każdym razie wibracje półelfa przestały być wyczuwalne. Na szczęście nie dlatego że zniknął im z zasięgu, jak Kirâna.
W ciemnościach błysnęło jakby czaiło się tam coś niezidentyfikowanego.
- Czy tylko mi się wydaje że krąg reaguje na cudzą moc? - spytała nieśmiało Yanika.
- Nic straconego. Miya potrafi przerzucać innych bez tworzenia portali, prawda? - w głosie Lexa zabrzmiał prowokacyjny ton.
- Potrafi, potrafi - westchnęła zapytana - Jeśli tylko znajdzie miejsca, w których jest aktualnie najcieńsza granica międzysferowa. Nie zdziwcie się, gdy będzie trzeba szukać Taya, Aeri i Kirâny po różnych światach...
Nie widząc innego wyjścia, musieli na to przystać.
- Teraz pora na namiętną i nieokiełznaną - Miya przysięgłaby, że Clayd się uśmiecha. Bez wątpienia mówił o Aeri - Wygląda na to, że zdaje sobie sprawę z naszej obecności... I sama się do nas zbliża. Dasz radę ją pochwycić?
Dała radę i było to nawet łatwiejsze niż przypuszczała. Niestety, miejsce, w które przerzuciła Kruka, po sekundzie przestało być dostępne, ale gdzieś blisko wyczuła jeszcze jedno. W samą porę, bo Clayd już ciągnął w ich stronę Taya. Jednak zabranie go stamtąd wymagało więcej wysiłku - wydawało się, że chłopaka coś trzyma z drugiej strony...
- Chaos. Zło. Czujesz to, Srebrny Krysztale, prawda? - odezwała się cicho Serenity. Yanika uświadomiła sobie, jakie będzie następstwo tych słów.
- Nie rób tego!! - zawołała ostrzegawczo, w chwili, gdy światło, które rozbłysło w dłoniach drugiej księżycowej królowej, przedostało się do kręgu. A na spotkanie wyruszyła mu moc zamieszkująca tę przestrzeń. Oba blaski starły się i w mgnieniu oka zgasły. Ale jeden z nich rozbłysł ponownie. Nie ten, który odbijał światło Księżyca.
- Niemożliwe!!! - wykrzyknęła Serenity w przerażeniu - Srebrny Kryształ jeszcze nigdy... Jeszcze nigdy...
- Kiedyś musiał nadejść ten pierwszy raz - westchnął filozoficznie Lex.
Blask był słabiutki, jednak były to tylko pozory. Wszyscy znajdujący się w kręgu poczuli nagle, że coś ich wciąga w głąb i pozbawia kontroli nad umysłami.
- Musimy się stąd wydostać! - jęknęła Yanika.
- Bez... Kirâny... nie... wychodzę! - Clayd mówił z trudem, ale w jego głosie słychać było determinację. Najwyraźniej zmagał się z tą nieznaną mocą... która ciągnęła ich, ponieważ trzymali się jego! Wszyscy uświadomili to sobie jednocześnie.
Przyciąganie wzrosło, ale sama obecność mocy stała się zarazem mniej wyczuwalna.
- No co? Macie okazję żeby się stąd wyrwać - ton tej wypowiedzi był dość niewesoły. Słowa flénn’atha potwierdziły ich domysły, że przyjął na siebie cały atak. Próbował dotrzeć do źródła, zanim ono dosięgnie jego...
Ponowny błysk sparaliżował ich umysły. Tyle że potężniejszy. I wielobarwny.
Miya widziała już kiedyś podobny czar, widział go również Lex...
Zostało w nich coraz mniej energii, ale postawili wszystko na jedną kartę i tę, którą jeszcze mieli, przekazali Claydowi. Wytężając wszystkie siły po raz ostatni sięgnął źródła blasku.
- NA'LAETHA AERC CLIÁTH!!!!!!!!! - wykrzyknął przeszywająco i rozkazująco.
A potem przestrzeń eksplodowała.
Gdy uznali, że ciągle żyją, otworzyli oczy. Znajdowali się z powrotem na polanie, w swoich własnych ciałach. W mniejszym lub większym stopniu wykończeni. Miya usiadła podtrzymywana przez Lexa, również Clayd od razu padł na trawę. Pierwszym widokiem, jaki zobaczył, była blada twarz Tary i powiewająca peleryna Thaedriona.
- Nareszcie! - zawołał elfi kapłan - Tara o mało ze skóry nie wyskoczyła ze strachu o was!
- Wcale nie - prychnęła Władczyni Żywiołów - Już bardziej mnie obchodzi czy coś wskóraliście.
- Nie zdążyliśmy... - odpowiedział cicho Clayd - Nie wyciągnęliśmy Kirâny.
- A resztę tak? - odetchnął Thaedrion - No to chyba będzie można spróbować znowu?
Zapytany pokręcił głową.
- Rozwaliłem całą tę przestrzeń w drobny mak - głos mu się załamał - Zabiłem ją, rozumiesz?
Białowłosy elf z pewnym niedowierzaniem wyszedł na środek przeklętego miejsca. Nic się nie stało.
- Jak ci się udało zniszczyć krąg? - ośmieliła się spytać Yanika.
- Sam nie do końca to pojmuję - westchnął Clayd - Mówiłem coś w trakcie?
- Darłeś się bez sensu - rzucił z właściwą sobie subtelnością Lex.
- To do mnie najzupełniej podobne - stwierdził Clayd, zanim stracił przytomność.
- Lex, musisz mi pomóc w przeniesieniu się do Blue Haven - Miya spojrzała na przyjaciela, jakby ją coś olśniło.
- Powinniśmy raczej pomyśleć o odzyskaniu formy - zaoponowała Akane - Herbaty możesz się napić później...
- TERAZ - przerwała Miya z upiornym uśmiechem - Bo przeniosłam tam Sayonjiego...
Wszyscy przytomni popatrzyli na nią z oczekiwaniem.
- Taaak, następne wieści będą straszniejsze - odpowiedziała na ich nieme pytanie, próbując się nie śmiać - Aeri wysłałam do Satsuki... a Taya... - nie wytrzymała i zaniosła się histerycznym chichotem - do Aliry... |
Ostatnio zmieniony przez Miya-chan dnia 26-05-2003, 17:51, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Seshat
Dołączyła: 21 Maj 2003 Skąd: Skraj świata... Status: offline
|
Wysłany: 25-05-2003, 19:40
|
|
|
Ja też dorzucę swój kawałek (wreszcie przechodzę do sedna opowieści - dlatego też to spory kawałek - więc może będzie ciekawiej i może ktoś się wypowie, co o tym myśli).
- Już się obawiałem, że nie przyjdziesz. – Saart roześmiał się kpiąco. – Coś cię zatrzymało?
- Można powiedzieć, że miałem małe starcie ze strażą miejską, ale ty chyba o tym wiesz, prawda? Powinieneś także wiedzieć, że gdy raz przyjmę wyzwanie, nigdy się nie wycofuję . Lubię dawać nauczki takim zadufanym w sobie magom, jak ty. Mam nadzieję, że zapamiętasz tę lekcję na zawsze.
- Za dużo gadasz, Lisie. – powiedział chłopak szykując się do ataku – zobaczymy kto komu da nauczkę!
Kula błękitnego światła pomknęła w stronę Shassera., z łatwością jednak odparł ten atak. Zastanawiał się, czy też pobawić się z tym śmiesznym magiem, czy też szybko go upokorzyć. Rzucił w jego stronę kilka upierdliwych zaklęć blokujących, z którymi chłopak dość dobrze sobie poradził. Nawet nie jest taki zły – ocenił. Młody mag miał świetną technikę i kompletny brak doświadczenia. Poza tym jego styl był... za bardzo akademicki.
- Myślałem, że będziemy walczyć, a nie obrzucać się zaklęciami, jak jakieś wiedźmy. – rzucił Saart, podbudowany swoją skutecznością. Wykonał też błyskawiczny splot mocy mający na celu unieruchomienie Shassera. Oczywiście bezskutecznie.
- Uważaj co mówisz, bo możesz obudzić się z wielką brodawką na nosie. – roześmiał się. Ten chłopak wzbudzał w nim sympatię, był nieco szalony i bezkompromisowy. Postanowił dać mu szansę, co oznaczało, że da mu odczuć, że nie przegrał od razu. Pobawi się z nim, tak by porażka nie była tak gorzką...
Puścił w kierunku maga małą kulę ognistą. Chłopak zdążył się uchylić, choć jego piękne, krucze włosy zostały tu i ówdzie nadpalone. Zirytowany Saart postanowił na poważnie wziąć się do rzeczy, zaczął splatać dosyć potężne zaklęcie przyzwania i Lis począł się zastanawiać, czy może przypadkiem niedocenił tego młodzika. I wtedy...
*
Shasser otworzył oczy. Przez chwilę nie mógł sobie przypomnieć kim jest, ani gdzie się znajduje. Wiedział tylko, że spał bardzo, bardzo długo. Stanowczo za długo. Wiedział też, że nie obudziło go wezwanie Pana. Pana...? Tak, miał Pana, ale nie był służącym... bardziej Sługą z własnej woli. Był Łowcą. |
_________________ "It can't rain all the time..." |
|
|
|
|
Miya-chan
Aoi Tabibito
Dołączyła: 08 Lip 2002 Skąd: ze światów Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 26-05-2003, 15:36
|
|
|
Fiuuu... Masz już jeden komentarzyk ;) Jestem zaintrygowana i pytam czy masz więcej *________*
I dlaczego tylko sporadycznie? T_T Żeby bardziej skusić czytelników? :chytry: |
|
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 26-05-2003, 16:09
|
|
|
Miyooś!!!! Ja tego całego nie czytałam!!! Jak to możliwe? :wink: Sat to sobie zapamięta :D I współczuję Tayowi :D Oj biidak... do Alirki... Miyooś jak mogłaś :P
Seshat fajne tylko czemu tak mało? =) |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Seshat
Dołączyła: 21 Maj 2003 Skąd: Skraj świata... Status: offline
|
Wysłany: 27-05-2003, 12:25
|
|
|
Ach, dziękuję, dziękuję... ;)
A serio to mam tego więcej, ale tak naprawdę to Łowca jest produktem zastępczym, bo miało być coś innego (tylko Ktoś mi produktu właściwiego nie dostraczył... ech, tak to jest, jak się nie ma kopii własnych "dzieł"). A sporadycznie, bo czasu nie mam o! Ale wkleję jeszcze kawałek, co mi tam...
Pamięć wróciła do niego z całą swoją przejrzystą mocą. Żył już tak długo, że nie pamiętał swoich narodzin, swojej rodziny, czy miejsca pochodzenia. Miał wiele imion i wiele rzeczy w życiu robił. Bywał najemnikiem, poszukiwaczem skarbów, złodziejem, nawet mordercą, choć zabijanie nigdy nie sprawiało mu przyjemności. Kiedyś władał księstwem ale porzucił to, gdyż władza go nie interesowała. Interesowała go tylko wiedza, moc i ciągła zmiana. Nie mógł wysiedzieć dłuższy czas w jednym miejscu, zajmować się jedną rzeczą. Kiedy przemierzył cały (w swoim mniemaniu) świat, kiedy zmęczyły go ludzkie troski i radości, dotarł właśnie tutaj. I tutaj spotkał Jego, Neverthessa , wiecznego i potężnego. Boga z zamierzchłych wieków, który powinien dawno stać się jedynie legendą powtarzaną dzieciom. A jednak istniał w tym świecie, jak najbardziej realny i potężny jak mało kto. Łowca przypomniał sobie jak walczyli – myślał wtedy, że zginie, ale nie martwił się tym zbytnio, bo śmierć poniesiona w walce z bogiem jest honorowa. Jednak nie zginął, walka została zawieszona i nigdy nie podjęli jej na nowo. Nie wiedział dlaczego tak się stało, ale czy ktokolwiek może zrozumieć decyzje bogów? Zamiast zginąć został u boga na służbie. Służbie, która z czasem przerodziła się w głębszą więź. I choć Shasser nie odważyłby się nazwać tego przyjaźnią (brzmiałoby to zbyt absurdalnie w stosunku do takiej istoty jak Neverthess), to jednak czuł się związany z tym miejscem i ze swoim panem.
Zresztą służba nie była zbyt uciążliwa – polegała przede wszystkim na pilnowaniu granic terytorium przed wszelkimi intruzami, jacy mogliby się tutaj zapędzić. Był Łowcą w końcu, czyż nie, i łowił zwierzynę, jak mało kto. Ale w głębi swego serca Shasser wierzył, że nie był wcale Neverthessowi potrzebny do tej pracy. Wątpił żeby do lasu przywędrowało coś, z czym bóg nie mógłby sobie sam poradzić. Zdarzało się jednak, że miewał on nietypowe życzenia, do których Shasser niewątpliwie nadawał się najlepiej. Chodziło o pozyskiwanie informacji lub pewnych rzeczy w „świecie zewnętrznym”. Neverthess źle czuł się poza granicami swojego lasu, swojej domeny, być może nawet nie mógł jej opuszczać (tego Shasser nie wiedział, nie interesowało go to specjalnie więc nie pytał). Za te drobne przysługi Łowca uzyskał dostęp do części mocy i wiedzy swego Pana. Z czasem jednak zlecenia były coraz rzadsze, a i samego Neverthessa spotykał rzadziej. Jakby bóg ostatecznie tracił zainteresowanie światem zewnętrznym, a nawet tym, co działo się tuż obok. I coraz rzadziej go wzywał...
Shasser niejasno zdawał sobie sprawę, że ostatnie wezwanie zdarzyło się bardzo dawno temu. Ile czasu przespał, przetrwał w letargu? Sam nie wiedział – może kilka a może kilkadziesiąt lat. Czas nie miał znaczenia dla boga, dla Łowcy zresztą też nie. I chociaż rozmyślał kilkakrotnie nad porzuceniem zaczarowanego lasu, to nigdy się na to nie zdecydował. Przecież to miejsce mógł opuścić zawsze, kiedy tylko by chciał. Ale nie chciał. Bo cóż takiego nowego, zachwycającego mógł zobaczyć tam, na zewnątrz? Nawet jeśli spotkałby nowych silnych magów, z którymi mógłby nawiązać kontakt, lub z którymi mógłby walczyć, to wcale mu na tym nie zależało. Nie mógł tylko sobie przypomnieć, kiedy to się stało, kiedy przestał gonić za czymś nowym. Trochę go to zaniepokoiło.
c.d. być może n. |
_________________ "It can't rain all the time..." |
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 27-05-2003, 13:13
|
|
|
Jak ktoś narzekał, że mu mało, to mogę coś dołożyć. Wyjątkowo świeżego, bo z marca. Fragment wyłowiłam z tych troszkę lżejszych, a dowodzący, że niektórzy to mają parszywą robotę...
----------------------
Ognista kula, zwana potocznie fireballem, zrujnowała większą część grobowca. Zoisite, a w tej chwili raczej Illait, przyjrzał się temu z niezadowoleniem. To był jego ulubiony grobowiec, z ciemnozielonego, żyłkowanego marmuru. Sporo pracy będzie wymagała naprawa. On sam uniknął zagrożenia bez trudu. Nie tylko dlatego, że w pobliżu Bramy Cisa był praktycznie nieśmiertelny - kilka lat u boku Smoczej Damy Sheng sprawiło, że byłby w stanie uniknąć fireballa nawet przez sen.
„Myślę, że lepiej by nam się rozmawiało, gdybyś poświęciła mi chwilę uwagi” powiedział.
Dziewczyna w jakimś stopniu przypominała mu Sheng - w jej najgorszym nastroju.
„Nie zamierzam cię słuchać” warknęła.
„A jednak. Masz tutaj dwie drogi. Każda jest nieodwracalna”.
„Ale ty będziesz martwy pierwszy!”
Westchnął w duchu - nie zamierzała mu ułatwiać życia.
„Za bramą może być śmierć. Albo życie. Może życie twojego brata”.
Tym razem trafił. Zawahała się.
„A jeśli odmówię?”
„Powrócisz dokładnie tam, skąd przybyłaś, dokładnie w tym samym czasie”.
„Więc nie muszę się zastanawiać” odwróciła się do niego plecami i ruszyła do wyjścia z cmentarza.
„Nie musisz - powiedział cicho, wiedząc, że ona słyszy każde słowo. - Ale kiedyś stracisz nadzieję. Za kilka, może kilkanaście lat. Wtedy zaczniesz sobie przypominać każdą niewykorzystaną szansę, nawet najmniejszą. Ale wtedy nie będzie zaklęcia ani modlitwy, którymi mogłabyś mnie przywołać. Bo po tej stronie bramy można stanąć tylko raz w życiu”.
Zatrzymała się już chwilę wcześniej, a teraz powoli odwróciła się.
„Kłamiesz”.
„Nie kłamię. Ne obiecuję niczego. Tu i teraz musisz wybrać”.
Zastanawiała się jeszcze chwilę.
„Spróbuję” zdecydowała z rozpaczliwą determinacją.
„To nie próba. To decyzja” powiedział, ale już go nie słuchała.
Śmiało weszła między kolumny cisów i zniknęła mu z oczu. Westchnął i podszedł do zielonego grobowca aby oszacować straty. |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
Mako-chan
Mako-chan
Dołączyła: 02 Maj 2003 Skąd: Mój pokój, krzesło przy kompie... Status: offline
|
Wysłany: 27-05-2003, 13:24
|
|
|
Suuuuuuper @_@ wszystkie fragmenty mi się podobają ! Piszcie dalej , ja też niedługo coś wkleję , niech tylko wystawią mi oceny na koniec ^^"( taka dola ucznia na progu posiadania i nie posiadania świadectwa z paskiem ^^) |
_________________ Va'esse deireadh aep eingean... |
|
|
|
|
Szaman Fetyszy
Epic One
Dołączył: 06 Maj 2003 Skąd: Z emigracji wewnątrzkrajowej Status: offline
|
Wysłany: 27-05-2003, 16:22
|
|
|
Po sesji (kończy się w połowie czerwca) też zacznę pisać. |
|
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 28-05-2003, 14:01
|
|
|
Pozostaje powiedzieć: czekamy, czekamy... Ale po sesji/końcu roku szkolnego zaczną się wakacje i zamiast pisać, to się byczyć będziecie! Przynajmniej ja bym tak zrobiła, gdybym mogła przerwać pisanie.
Przy okazji: czy "Wilczyca" ma jakiś ciąg dalszy, czy urwała się dlatego, że autorka rzadko zagląda? Ja się zbieram, żeby to wszystko na spokojnie przekopiować i uporządkować, ale na razie to niewykonalne. Może jak mi wreszcie siecię w domu założą. |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
coyote
prof. zombie killer
Dołączyła: 16 Kwi 2003 Skąd: the milky way Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 28-05-2003, 18:53
|
|
|
ta,zaczną się wakacje, i ja jak najbardziej mam zamiar się byczyć! pisanie zaczyna mnie nudzić! :P znacznie lepiej wszystko wygląda w głowie! :P a tak poważnie,to zanim zbiorę się do napisania czegokolwiek,to naprawdę minie dużo czasu...i tak cud,że wreszcie zajęłam się jednym ze swoich opowiadań i zrobiłam gruntowną korektę... |
_________________ I used to rule the world
Seas would rise when I gave the word
Now in the morning I sweep alone
Sweep the streets I used to own |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|