Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Piractwo |
Wersja do druku |
GoNik
歌姫 of the universe
Dołączyła: 04 Sie 2005 Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 18-02-2006, 18:57
|
|
|
wiesz, mam dziwne wrażenie, że chodzilo raczej o to:
Nezumi napisał/a: | KoBik napisał/a: | Kup spobie oryginał i nie emuluj na pececie bo tracisz urok gier na szaraka. |
hmmm... oryginalne play station, oryginalne chrono cross... mam na co wydawać kasę... |
a nie o konfigurację programu... |
_________________
|
|
|
|
|
BOReK
Dołączył: 15 Lip 2005 Status: offline
|
Wysłany: 18-02-2006, 19:39
|
|
|
Wiesz, GoNik, tak z początku to Nezumi się spytał o konfigurację ePSXe, na co dostał odpowiedź w tym wewnętrznym cytacie :D. I się zaczęło... wg mnie zupełnie niepotrzebnie. |
_________________ You ask me if I've known love and what it's like to sing songs in the rain
Well, I've seen love come and I've seen it shot down, I've seen it die in vain
|
|
|
|
|
Taur
... To nie ta bajka...?
Dołączyła: 30 Cze 2005 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 18-02-2006, 21:57
|
|
|
Jak by na to nie patrzeć piractwo jest negatywnym zjawiskiem i nie mozna tego nazwać inaczej jak kradzieżą. Niestety twórczość jest dzis rozumiana jako kasa, tworzy się nie dla ludzi ale dla pieniędzy. Kazik ma trochę racji w stwierdzeniu "...wszyscy artyści to prostytutki...".
Mnie aktualnie ciekawi co innego - na allegro wystawiane są przez różne osoby zbiory płyt z anime, komentarz wystawiającego mówi iż aukcja jest legalna bo taki a taki tytuł nie został zlicencjonowany. Zastanawia mnie zasadność takiego stwierdzenia.
Niestety piractwo to dynamiczna gałąź rynku, orginał albo trudno dostępny albo za drogi. I koło się zamyka. |
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 19-02-2006, 16:58
|
|
|
Cytat: | Mnie aktualnie ciekawi co innego - na allegro wystawiane są przez różne osoby zbiory płyt z anime, komentarz wystawiającego mówi iż aukcja jest legalna bo taki a taki tytuł nie został zlicencjonowany. Zastanawia mnie zasadność takiego stwierdzenia. |
Stwierdzenie jest bezpodstawne. Brak licencji nie oznacza braku praw, a jedynie brak osoby uprawnionej do rozprowadzania danego dzieła w Polsce. Jeśli ktoś sprzedaje jakiekolwiek dobro intelektualne bez licencji jego twórcy łamie prawo.
Tłumacząc na mniej zawiłe: jeśli coś jest nielicencjonowane poza Japonią, to NIKOMU poza Japonią nie można tego rozprowadzać. Jedynym wyjściem jest nabycie licencji. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
wa-totem
┐( ̄ー ̄)┌
Dołączył: 03 Mar 2005 Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne WIP
|
Wysłany: 17-03-2006, 15:04
|
|
|
Hmmm...
Zainteresowanym tematyką szczerze polecam nową książkę, dostępną też za darmo - i całkowicie legalnie - w sieci (http://www.futrega.org/wk/). A tu załączam artykuł, również legalny, a przedstawiający sprawę w skrócie. Zamieszczam go, bo - pomimo że popieram oficjalne stanowisko Tanuki co do piractwa - to sprawę uważam za bardzo dyskusyjną, a tak się składa że artykuł poniżej W PEŁNI odzwierciedla moje spojrzenie na sprawę.
Autorem poniższego artykułu jest Jarosław Lipszyc (minus@free.art.pl) działacz Creative Commons Polska, członek zespołu redakcyjnego "Krytyki Politycznej".
Tekst poniżej zamieszczono legalnie; jest on udostępniony na warunkach licencji Creative Commons: http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/2.0/pl
Internet to kultura dostępna
Utrzymanie domeny publicznej, sfery niekomercyjnej wymiany dobrami kultury leży w żywotnym interesie społeczeństwa. Musi być równowaga pomiędzy prawem artysty do wynagrodzenia a prawem widza do obejrzenia filmu za rozsądną cenę - pisze Jarosław Lipszyc
Producent i dystrybutor filmowy Roman Gutek to postać dla kultury polskiej ogromnie zasłużona. Ma rację, gdy wskazuje na istnienie poważnego problemu: z jednej strony, mamy artystów i wydawców, którzy powinni być wynagradzani za swoją pracę, z drugiej - kwitnące piractwo i - zasadniczo od niego odmienną zarówno moralnie, jak i prawnie - niekomercyjną wymianę dobrami kultury w sieci. Na szali mamy prawo do wynagrodzenia twórców i prawo dostępu do kultury odbiorców.
Tyle że jeśli twórcy i wydawcy są poszkodowani, to na własne życzenie - tak naprawdę nie mają oni dla internautów żadnej pozytywnej propozycji. Propozycja "umowy społecznej", jaką Gutek skierował do internautów ("Zaprzestańcie wymiany filmami, a my będziemy je wydawać na DVD"), nie jest poważną próbą rozwiązania problemu. Wydawcy, zasłaniając się interesem twórców, bronią swoich przestarzałych modeli biznesowych i nie mają chęci, by zaspokoić potrzeby odbiorców. Te potrzeby to filmy w formie cyfrowej łatwo dostępne w sieci. Argumenty Gutka to pouczająca kolekcja mitów, jakimi od dawna posługuje się przemysł audiowizualny w obronie swoich interesów. Mity te bardzo skutecznie rozbiera Lawrence Lessig w książce "Wolna kultura" wydanej w zeszłym roku po polsku przez WSiP. Polecam jej lekturę: dostępna jest także w sieci, za darmo i legalnie, pod adresem http://www.futrega.org/wk/.
Mit pierwszy: Ściąganie filmów z sieci jest niemoralne
Ściąganie filmów z sieci w wielu przypadkach jest legalne i moralnie chwalebne. Pomijanie tych przypadków milczeniem jest charakterystyczne: dzięki powtarzaniu słowa "kradzież" próbuje się nas przekonać, że kopiowanie jest czynem zawsze i bezwzględnie złym. Tymczasem prawo nie bez powodu gwarantuje nam możliwość robienia kopii bezpieczeństwa, kopiowania dzieł kultury na użytek krewnych i znajomych, udostępnianie ich w bibliotekach i wypożyczalniach wideo. Gdybyśmy nie mieli tych praw, kultura uległaby stagnacji.
Interesujący spór toczył się niedawno na łamach "Rzeczpospoiltej": prawnicy zastanawiali się, czy w świetle polskiego prawa wymiana plikami w sieciach peer-2-peer jest legalna. Spór pozostał nierozstrzygnięty, choć logiczne wydaje się twierdzenie Piotra Waglowskiego, że nielegalne jest udostępnianie (czyli publikacja), natomiast samo ściąganie karalne nie jest.
Nie jest także - do czego niektórzy chcieliby nas przekonać - niemoralne. Poprzez wrzucenie do jednego worka piratów sprzedających płyty na bazarze i ludzi wymieniających się filmami wydawcy chcą nas przekonać, że jedynym moralnym sposobem na zapoznawanie się z dziełami kultury jest zakupienie ich na fizycznym nośniku i niedzielenie go z nikim.
Należy ścigać "biznesmenów" próbujących zarobić bez zapłacenia twórcom. Wymianę niekomercyjną, na której nikt nie zarabia, należy zostawić w spokoju. Kultura jest żywym organizmem, w którym wymiana informacji jest kluczowa. Jeśli zwiększa się bariery dostępu do kultury, to siłą rzeczy ogranicza się twórczy potencjał społeczeństwa i uderza w najbardziej kreatywne jednostki. Obniżanie barier dostępu jest dla kultury tak samo ważne jak wynagradzanie autorów.
Mit drugi: Wydawcy nie sprzedają ambitnych filmów, bo ściąganie ich z sieci zniszczyło rynek
Według Gutek Filmu nie można w Polsce dystrybuować filmów Wellsa, Godarda czy Sokurowa, bo ci, którzy mogliby te filmy ewentualnie obejrzeć w kinie lub kupić, już dawno ściągnęli je z sieci. Ale dystrybutor myli skutek z przyczyną - to właśnie brak oferty zmusza miłośników kina artystycznego do szukania filmów w serwisach p2p - filmów, których jakość obrazu i dźwięku jest niewiadomą, legalność stoi pod znakiem zapytania, a poszukiwanie jest katorgą. Próby ograniczenia tego zjawiska bez propozycji pozytywnej to walka z wiatrakami.
Mit trzeci: Gdyby filmów nie ściągano z sieci, dystrybutorzy komercyjni zapewniliby nam wszystko, czego potrzebujemy
Żaden dystrybutor nie jest w stanie zapewnić na bieżąco dostępu do produkcji kina światowego. Po prostu tych filmów jest zbyt dużo. Dostęp do indyjskich filmów klasy B, niszowych amerykańskich dokumentów i południowoafrykańskich seriali - razem z polskim tłumaczeniem - jest możliwy tylko dzięki sieciom komputerowym i armii społecznie pracujących tłumaczy. Zlikwidowanie sfery niekomercyjnego dzielenia się filmami spowoduje zubożenie kultury, ograniczenie jej do oferty komercyjnej. Żaden wydawca nie przetłumaczy i nie udostępni filmu, który obejrzy w Polsce sto osób. Entuzjaści - jeśli im pozwolić - zrobią to z rozkoszą.
Mit czwarty: Osoby ściągające filmy z sieci za darmo nie chodzą do kina ani nie kupują płyt
To bardzo poważne oskarżenie - to z niego biorą się astronomiczne wyliczenia "strat", jakie poniósł przemysł z powodu "piractwa". Tymczasem badania wskazują na coś wręcz przeciwnego - użytkownicy serwisów p2p na dzieła kultury wydają więcej niż ci, którzy z nich nie korzystają. Z tegorocznych badań brytyjskiej firmy The Leading Question wynikło, że statystyczny brytyjski użytkownik sieci p2p wydawał na muzykę ponad pięć funtów miesięcznie, w porównaniu z nieco ponad funtem, jaki wydał jego kolega zdobywający muzykę wyłącznie w sklepach. Realia przemysłu filmowego są trochę inne, bo większą rolę odgrywa w nim dystrybucja kinowa. Tutaj jednak publiczność - według danych Ministerstwa Kultury - od 1995 r. stale rośnie pomimo rozwoju internetu, a kino artystyczne ma stałą, wierną widownię.
Mit piąty: Ceny DVD byłyby niższe, gdyby wszyscy je kupowali
Płyta DVD kosztuje w sklepie od 40 do 80 zł. Z tych pieniędzy - jak twierdzi sam Gutek - zaledwie niewielka część trafia do artystów i producentów. Reszta to koszt produkcji nośnika i opakowania, marża sprzedawcy i dystrybutora, wreszcie koszt niesprzedanych egzemplarzy. Przy tak nieefektywnym modelu biznesowym wysokie ceny są nieuniknione. Monopol - jakim jest prawo autorskie - likwiduje konkurencję, co pozwala wydawcy ustalić cenę na poziomie optymalnego zysku. Tym samym jednak "gubi" klientów, którzy byliby skłonni kupić produkt, ale za niższą cenę.
Popularność płyt DVD sprzedawanych z pismami za 10 zł świadczy o tym, że klienci chcą kupować filmy na płytach - byle ich cena była przyzwoita. Prośba, byśmy kupowali drogie płyty, a one potem potanieją, to demagogia. Rynek ma swoje prawa - wystarczy zaoferować tanie, a kupcy się znajdą. Tyle że wtedy niekoniecznie zyski będą większe, o czym wiedzą wydawcy.
Mit szósty: Jedyną alternatywą dla nielegalnego ściągania filmów z sieci są płyty DVD
Kiedy Roman Gutek mówi o wprowadzaniu nowych filmów, zawsze mówi o płytach DVD. Tymczasem płyty DVD są - niezależnie od ceny - w epoce internetu rozwiązaniem niesatysfakcjonującym. Żeby kupić płytę, trzeba udać się do sklepu lub zamówić ją w sklepie internetowym. Jeśli nie mieszkamy w dużym mieście, pozostaje nam wyłącznie druga metoda. Taka płyta kosztuje dodatkowo 7-12 zł za przesyłkę.
Producenci audio także bali się sprzedaży przez internet, aż w końcu zaryzykowali - i sklepy z muzyką okazały się ogromnym sukcesem. Co ciekawe - w badaniach zaledwie 2 proc. klientów iTunes Music Store jako powód zakupu wskazało legalność plików. Resztę przekonała szybkość, pewność jakości i łatwość obsługi serwisu. Dopóki dystrybutorzy filmowi nie zaczną sprzedawać filmów w formie cyfrowej, do ściągnięcia na dysk, bez obostrzeń DRM (Digital Rights Management) wymuszających stosowanie konkretnych programów i ograniczających możliwość korzystania z filmu - dopóty nie mogą liczyć na zainteresowanie internautów swoją ofertą.
Internetowy sklep z filmami może działać w USA czy Australii, byle akceptował karty kredytowe. Serwisy z napisami staną się jego naturalnym uzupełnieniem. Ta propozycja jednak dla Gutek Filmu nie jest interesująca, bo firma ta jest pośrednikiem. Ten nie będzie już potrzebny, skoro pieniądze trafią wprost do producenta i artystów.
Mit siódmy i najważniejszy: Świat, w którym nie można byłoby w trzy sekundy znaleźć polskich napisów do każdego filmu, jest światem lepszym
Społeczeństwo informacyjne jest - jak nazwa wskazuje - społeczeństwem, w którym można szybko i skutecznie, na skalę globalną wymieniać informacje. Tylko ci, którzy mają dostęp do informacji, mają w nim szansę. Żaden pasjonat nie porozmawia o najnowszym filmie Bertolucciego na forum włoskich kinomanów, jeżeli będzie czekał, aż ktoś wreszcie ten film sprowadzi. Świat lepszy to świat, w którym dzięki sieci dostęp do filmów jest szybki, łatwy i tani, a pieniądze trafiają do artystów, a nie łańcuszka pośredników. Dystrybutorzy proponują nam coś odwrotnego. I grożą palcem niegodzącym się na warunki stawiane przez wydawców, którzy dzięki monopolowi dyktują zasady i ceny dostępu do kultury.
Utrzymanie sfery niekomercyjnej wymiany dobrami kultury jest w żywotnym interesie społeczeństwa. Musi być równowaga pomiędzy prawem artysty do wynagrodzenia a prawem widza do obejrzenia filmu za rozsądną cenę. Ta równowaga jest naruszona na korzyść producentów i dystrybutorów. Stawianie kolejnych finansowych, prawnych i technologicznych barier w dostępie do kultury jest pogarszaniem sytuacji. I skończy się nie - jak chciałby Roman Gutek - zwiększeniem zamożności i możliwości przemysłu filmowego, ale uniemożliwieniem dostępu tym najmniej zamożnym i zaradnym oraz skryminalizowaniem działań tych najbardziej kreatywnych i chcących poznawać. Jeśli producenci i dystrybutorzy będą dalej zamykać oczy na postęp technologiczny i potrzeby klientów, to mogą do tego doprowadzić. Ale niech nam nie wmawiają, że nasze postępowanie jest nieetyczne.
KONIEC |
_________________ 笑い男: 歌、酒、女の子 DRM: terror talibów kapitalizmu
|
|
|
|
|
BOReK
Dołączył: 15 Lip 2005 Status: offline
|
Wysłany: 17-03-2006, 15:57
|
|
|
Juz to kiedyś gdzieś widziałem, nawet nie wiem, czy na tym forum nie podano linku (chyba nawet w tym temacie :D). IMO artykuł bardzo słuszny, nad czym nie zamierzam się rozwodzić. |
_________________ You ask me if I've known love and what it's like to sing songs in the rain
Well, I've seen love come and I've seen it shot down, I've seen it die in vain
|
|
|
|
|
korsarz
a taki jeden...
Dołączył: 02 Wrz 2005 Skąd: Resko Status: offline
|
Wysłany: 18-03-2006, 14:30
|
|
|
wa-totem, czytałem to kiedyś i się nawet zgadzam z autorem tego tekstu :) |
|
|
|
|
|
Nezumi
Wieczny i Nieskończony
Dołączył: 11 Lut 2006 Status: offline
|
Wysłany: 26-03-2006, 11:19
|
|
|
wa-totem, zgadzam się z tobą. dorzucę jeszcze kilka rzeczy:
według pewnego oświadczenia Sądu Najwyżeszego, udostępnianie napisów do filmów nie jest złamaniem praw autorskich. oznacza to, że można je udostępniać i ściągać całkowicie legalnie. tak samo legalne w Polsce są skanlacje mang niewydawanych przez żadne polskie wydawnictwo. |
|
|
|
|
|
Irian
Dołączyła: 30 Lip 2002 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 26-03-2006, 16:01
|
|
|
Nie skanslacje. Tłumaczenia. Wiem na pewno, bo dobry znajomy był kiedyś redaktorem całkiem sporej strony ze skryptami do różnych mang i się tym specjalnie interesował. Można umieszczać, ściągać itepe tłumaczenia czysto tekstowe - w taki sam sposób, w jaki można umieszczać i ściągać czysto tekstowe napisy do filmów.
To się naprawdę przydaje zresztą - mam conieco mang w różnych barbarzyńskich językach i ładny stosik skryptów, tłumaczonych z niemieckiego, włoskiego... Co prawda nie jest zbyt wygodnie czytać najpierw komiks, a potem sprawdzać, co oni właściwie mówią, ale lepsze to, niż oglądać same obrazki. XD (jasne, można znaleźć skanslacje, ale takie śliczne niemieckie wydanie Chrno Crusade w łapce... Mrrru. :>)
(przepraszam, jeśli piszę nieskładnie, ale jestem na prochach - trzy paracetamole od rana - i trochę nie kontaktuję) |
_________________ Every little girl flies. |
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 26-03-2006, 16:04
|
|
|
Offtop:
Chciałbym, żeby wszyscy pisali na codzień jak ty po lekach.
Koniec offtopu. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Raul
Dołączył: 17 Maj 2005 Status: offline
|
Wysłany: 26-03-2006, 16:58
|
|
|
Nezumi napisał/a: | tak samo legalne w Polsce są skanlacje mang niewydawanych przez żadne polskie wydawnictwo. |
Jesli ktos dokonuje skanlacji japońskiej mangi, japonskiego autora/autorki a manga ta zostala wydana w Japonii to obowiązuje w stosunku do niej prawo japońskie. A o ile ja wiem jest to w Japonii nielegalne.
Ile razy slyszalem ze taki "Wild Rock" to jest swietny i chetnie by go ktos kupil ale juz ma skanlacje i tak po za tym to moglbym wydac cos czego nie czytaly (bo glownie chodzilo o fanki yaoi).
W tym wypadku nie tylko japonczykom ale i mi to zaszkodzilo.
Napisy prosze bardzo, tlumaczenie to jest praca wlasna. |
_________________ “Why is it," he said, one time, at the subway entrance, "I feel I've known you so many years?"
"Because I like you," she said, "and I don't want anything from you.”
|
|
|
|
|
korsarz
a taki jeden...
Dołączył: 02 Wrz 2005 Skąd: Resko Status: offline
|
|
|
|
|
Rev
Dołączył: 08 Kwi 2006 Status: offline
|
Wysłany: 08-04-2006, 18:11
|
|
|
Irian Baratai napisał/a: | Nie skanslacje. Tłumaczenia. Wiem na pewno, bo dobry znajomy był kiedyś redaktorem całkiem sporej strony ze skryptami do różnych mang i się tym specjalnie interesował. Można umieszczać, ściągać itepe tłumaczenia czysto tekstowe - w taki sam sposób, w jaki można umieszczać i ściągać czysto tekstowe napisy do filmów. |
Bzdura.
Nezumi napisał/a: | według pewnego oświadczenia Sądu Najwyżeszego, udostępnianie napisów do filmów nie jest złamaniem praw autorskich. oznacza to, że można je udostępniać i ściągać całkowicie legalnie. tak samo legalne w Polsce są skanlacje mang niewydawanych przez żadne polskie wydawnictwo. |
Bzdura. Polecam zapoznać się z całą sprawą, bo to 'oświadczenie' wyjęte jest spomiędzy wierszy.
Raul napisał/a: | Napisy prosze bardzo, tlumaczenie to jest praca wlasna. |
Każde opracowanie (więc i tłumaczenia) stanowią oddzielny przedmiot prawa autorskiego, więc tak. JEDNAK udostępnianie ich jest NIELEGALNE.
Tym samym można wywnioskować, że cały dział tłumaczeń piosenek na tanuki.pl jest niezgodny z prawem. Odnosi się to też do wszelakich translacji mang (do których linki dzisiaj umieściłem i zostały usunięte... - rozumiem ten fakt, ale gdyby nie te piosenki... ;-) ).
I parę sprostowań do tego, co niektórzy pisali w tym temacie.
Ściąganie filmów, anime i muzyki z internetu na własny użytek NIE JEST NIELEGALNE. Jednak ich udostępnianie (zarówno całości i jak i fragmentów) jest złamaniem prawa autorskiego. Wynika z tego, że możemy ściągać filmy, anime i muzykę (ale nie oprogramowanie), o ile wyłączymy wszelaki upload w programach p2p, inaczej mówiąc, wyłączymy każdą potencjalną możliwość udostępniania.
Teksty mówiące, że po możemy trzymać na dysku przez 24 godziny daną rzecz, czy legalne zamieszczanie kilkunasto-sekundowych fragmentów muzyki jest wielką bzdurą. Nigdy nie istniał tego typu zapisek w prawie.
Ktoś śmiał się jeszcze, że amerykańska firma 'ubzdurała' sobie, że wykupując licencję posiada również takową na terenie Polski - AFAIK (mogę się mylić) umowy międzynarodowe również odgrywają tutaj pewną rolę. |
|
|
|
|
|
BOReK
Dołączył: 15 Lip 2005 Status: offline
|
Wysłany: 08-04-2006, 18:24
|
|
|
Rev napisał/a: | Każde opracowanie (więc i tłumaczenia) stanowią oddzielny przedmiot prawa autorskiego, więc tak. JEDNAK udostępnianie ich jest NIELEGALNE. |
Mam rozumieć, że opracowania i streszczenia książek (różnych) też są nielegalne? |
_________________ You ask me if I've known love and what it's like to sing songs in the rain
Well, I've seen love come and I've seen it shot down, I've seen it die in vain
|
|
|
|
|
Rev
Dołączył: 08 Kwi 2006 Status: offline
|
Wysłany: 08-04-2006, 18:40
|
|
|
Cytat: | Mam rozumieć, że opracowania i streszczenia książek (różnych) też są nielegalne? |
Termin 'opracowanie' znane ze szkoły nie znaczy 'opracowania' w świelte prawa:
Kod: | Art. 2.
1. Opracowanie cudzego utworu, w szczególności tłumaczenie, przeróbka, adaptacja, jest przedmiotem prawa autorskiego bez uszczerbku dla prawa do utworu pierwotnego. |
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|