Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Kulturalna dyskusja o religii |
Wersja do druku |
Tren
Lorelei
Dołączyła: 08 Lis 2009 Skąd: wiesz? Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 23-03-2010, 20:07
|
|
|
Samuel napisał/a: | A jeśli Bóg może komuś ulżyć w cierpieniu, a tego nie robi, to jest złym bogiem. |
Cóż, tutaj można by podciągnąć "cudowne uzdrowienia" (choć przyznaję, że osobiście jestem do nich trochę sceptyczna), które udowadniają, że jednak jakoś pomaga.
Poza tym strasznie upraszczasz stwierdzając, że cierpienie=zło. Cierpienie to coś czego doświadczamy na co dzień. Tak po prost jest i trzeba z tym żyć. Twierdzenie, że "Bóg jest zły", bo nie rozłożył przede mną czerwonego dywanu i nie prowadzi mnie za rączkę, odganiając wszystkie nieszczęścia tego świata, jest po prostu samolubne. Powiedziałabym wręcz, że w tym zakresie występuje wyjątkowe równouprawnienie, bo cierpią wszystkie istoty. To trochę tak, jak narzekać, że wszyscy oddychamy. |
_________________ "People ask me for advice all the time, and they ask me to help out. I'm always considerate of others, and I can read situations. Wait, aren't I too perfect?! Aren't I an awesome chick!?"
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 23-03-2010, 20:09
|
|
|
To jak nie reaguje to jest złym bogiem czy go nie ma? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 23-03-2010, 20:28
|
|
|
Samuel: mam silne wrażenie, że ślizgasz się powierzchownie po temacie. Tzn. odwołujesz się do pojęć z systemu religijnego (np. Bóg), ale bez wgłębienia się w ten system i lekceważąc jego założenia.
Jeśli już przyjmujemy istnienie chrześcijańskiego Boga musimy przyjąć je z pełnym inwentarzem. W doktrynie chrześcijańskiej istnieje życie pośmiertne i co więcej jest ono ważniejszą częścią ludzkiej egzystencji. Dla chrześcijanina tak naprawdę śmierć w tym świecie nie jest tak bardzo istotna. To raczej przeskok do nowego, lepszego świata.
Dla Boga, który jest władny ją cofnąć, odtworzyć ciała i cały świat: to rzecz totalnie nieistotna. Dla niego więc doczesne cierpienie nie ma znaczenia. Nie dla tego, że jest nieczuły, tylko dlatego, że w dalszej perspektywie wszyscy zostaną uleczeni. W takim światopoglądzie lamentować, że w świecie jest cierpienie to tak, jakby lamentować, że jest w nim zdarty naskórek. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Vivian
La Fleur du mal
Dołączyła: 27 Lip 2009 Skąd: from Darkness Status: offline
|
Wysłany: 23-03-2010, 20:30
|
|
|
Hmm na tematy religijne można naprawdę prowadzić dyskusje w nieskończoność, dlatego też nie mam zamiaru pisać własnego elaboratu na ten temat a jedynie wypowiedziec kilka moich przemysleń. Nie mogę powiedzieć, że w pełni rozumiem, dlaczego człowiek musi cierpieć, i dlaczego Bóg miałby się temu ze "stoickim spokojem przyglądać''. Dlaczego Bóg godzi się na zło jakie jest na ziemi, czy to On jest w pełni za nie odpowiedzialny? Cóż, myślę, że od od zarania dziejów, Dobro i zło istniały jako dwa pierwiastki współistniejące ze sobą w świecie. Granica między nimi wbrew pozorom była i pozostała bardzo cienka. Dobro bardzo łatwo moze przerodzić się w zło, gdyż istoty ludzkie są istotami "dynamicznymi", które posiadają własną wolę. Hmm zło bywa kuszące, zazwyczaj zmienia nasz pryzmat widzenia, podżega pewne myśli, zasiewa zwątpienie, i przede wszystkim kieruje sie pychą i egozimem. Wydaje mi się, że początkowo przybiera formę całkiem ''ponętną'' dla nas, lecz hmm bywa złudne, bowiem zło nigdy nie kieruje się "dobrem'' człowieka. To droga nieco zwodnicza, gwarantująca chwilową satysfakcję tak właściwie. To tak, jak się zastanawiałam pewnego razu, mając gdzieś z 11 lat, gdy oglądłam jakiśtam film o piratach, pamietam, że doszłam do wniosku, że cała załoga piracka ujęta jest w karby dzięki lękowi przed karą śmierci z rąk załóżmy kapitana czy też współtowarzyszy. Jednocześnie każdy z nich marzy o tym, żeby zająć miejsce dowódcy, przejąć wszystkie złupione skarby na własność, przy czym nie istnieje nic takiego jak ''kodeks honorowy pirata''. Czyli można powiedzieć, że reguły są dosyć płynne i zwykle opierają się na prawie silniejszego, ogólnie, tego silniejszego wiodą zazwyczaj najniższe instynkty. Czyli wszysko prowadzi do tego, że w pirackiej zgrai nie ma czegoś takiego jak ''wzajemne zaufanie'', bowiem twój kumpel jest takim samym szubrawcem jak i ty, czegóż więc możesz oczekiwać? Albo umrzesz albo będziez zył kosztem tego drugiego. Ostatecznie doszłam do wniosku, że to dość nieciekawa perspektywa, jak dla mnie.
Ale teraz, czego moglibyśmy oczekiwać od Boga: że nakręci nas wszystkich jak zabawki, żebyśmy byli dla siebie mili i nie robili sobie krzywdy? Bowiem, w większości przypadków to człowiek jest sprawcą cierpienia drugiego człowieka. To ludzie, którzy patrzą na świat przez pryzmat: ja,mój, moje, mnie ...Hmm nie chcę roztrząsać natury samego Boga, dlaczego pozwala,hmm no przecież jest Bogiem, nie byłby nim gdyby to było takie oczywiste. Jednakże przypomniałam sobie taką opowiastkę o niebie i o piekle. W obu tych miejscahc stoją dwa kotły z jedzeniem, wokół którego siedzą głodni ludzie z bardzo długimi łyżkami, których nie są w stanie samemu sobie włożyć do ust. W piekle więc wszyscy cierpią głód. W niebie zaś ludzie karmią siebie nawzajem. Hmm myślę, że nie można wzzystkim obarczać Boga, nawet jeśli, go nie do konca rozumiemy. Hmm jakże smutną jest perspektywa umrzeć, cierpiąc katusze na raka, nie wiem trąd, inne okroności a potem nasze ciało będą wkładali do trumny, zakopią w ziemi, zjedzą nas obrzydliwe robaki i koniec, finito... Jakże smutne i bezsensowne... Warto wierzć,że coś tam jednak jest, to przywraca wiarę w miłość, że nawet ona jest w stanie pokonać śmierć, nie pragnienie zachowania wiecznej młodości a pragnienie kochania tych, z którymi nas rozłączono. A ponadto, jak dowodził Pascal:" Lepiej jest uwierzyć, że Bóg istnieje, bo można dużo zyskać, a jeśli Go nie ma, to i tak nic się traci. Nie wierzyć nie warto, bo można dużo stracić, gdyby się okazało, że On istnieje. " |
_________________
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 23-03-2010, 21:17
|
|
|
Vivian napisał/a: | Nie mogę powiedzieć, że w pełni rozumiem, dlaczego człowiek musi cierpieć, i dlaczego Bóg miałby się temu ze "stoickim spokojem przyglądać''. |
Vivian napisał/a: | Hmm jakże smutną jest perspektywa umrzeć, cierpiąc katusze na raka, nie wiem trąd, inne okroności a potem nasze ciało będą wkładali do trumny, zakopią w ziemi, zjedzą nas obrzydliwe robaki i koniec, finito. |
Well - ja osobiście, kiedy tylko słucham takie argumenty, zawsze mam wrażenie, że słyszę pretensję, iż Bóg nie uczynił nas mu równymi. Wydaje mi się, że choroby, cierpienie, śmierć mieszczą się w samej, ludzkiej naturze. Ot, jesteśmy zdolni do cierpień i to jest zasadniczy problem... Bo przyczyny każdy sobie znajdzie - jak życie nie dostarczy cierpień fizycznych, to my sami gotowi jesteśmy wytworzyć sobie cierpienia psychiczne. (i zbyt dużo przypadków sztucznie wytworzonych zmartwień widziałem, aby uwierzyć, że to nie zależy od nas)
Rzecz jasna, można kłócić się, czemu Bóg miłosierny miałby stworzyć wadliwy świat – jednakże, myślę, że perfekcja jest jedynie cechą Bożą. Z tego zaś wynikałoby, że jedynym tworem doskonałym byłaby istota równa Bogu – a w sensowność takiego dzieła stworzenia wątpię. Uważam ponadto, że akt kreacji świata (niedoskonałego) BYŁ aktem miłosierdzia – a późniejsze wady wynikają z tego, że świat NIE jest Bogiem. |
_________________
|
|
|
|
|
Vivian
La Fleur du mal
Dołączyła: 27 Lip 2009 Skąd: from Darkness Status: offline
|
Wysłany: 23-03-2010, 22:06
|
|
|
Velg napisał/a: | Well - ja osobiście, kiedy tylko słucham takie argumenty, zawsze mam wrażenie, że słyszę pretensję, iż Bóg nie uczynił nas mu równymi. Wydaje mi się, że choroby, cierpienie, śmierć mieszczą się w samej, ludzkiej naturze. |
Hmm to nie są moje "osobiste" argumenty, raczej te, z którymi się spotkałam. I nie dla samej perspektywy ciemnego grobowca śmierć jest straszna, ale dlatego, że śmierć jest przeciwstawieństwiem daru życia. Zgadzam się, iż cierpienie wpisane jest w ludzkie życie, aczkolwiek wydaje mi się, iż równie ludzkim jest pragnienie poznania odpowiediz na pytanie: dlaczego cierpimy? dla większości odpowiedź: bo jesteśmy ludźmi, jest niewystarczająca. To prawda, że wiara opiera się w większości na zaufaniu Bogu... chociaż nie zawsze łatwo, często bowiem mamy do czynienia z cierpieniem niezawionionym, które dotyka nie tylko nas, ale tych, których kochamy. Najtrudniej wówczs, odnaleźć nadzieję. Dlatego też, sądzę, że odpowiedź na pytanie o ludzkie cierpienie nie jest wcale tak bardzo oczywista, każdy bowiem gdzieś tam podświadomie ma nadzieję, iż jego życie ma jakiś sens, nie tylko, bo tak musi być, ale także, że to do czegoś prowadzi. |
_________________
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 23-03-2010, 22:32
|
|
|
Vivian napisał/a: | dlaczego cierpimy? dla większości odpowiedź: bo jesteśmy ludźmi, jest niewystarczająca |
Dla mnie jest.
Poza tym: sądzę, że brak wszelkiego cierpienia byłby znacznie bardziej destruktywny aniżeli jego istnienie. Cierpienie, oprócz jego roli negatywnej, jest dla mnie podstawą wolnej woli oraz wszelkiego heroizmu. Owszem, mozna argumentować, że nikt by ludzi nie zmuszał, aby powstrzymywali się od czynienia sobie źle... Jednakże, ciężko mi:
1. Wytłumaczyć sobie pojęcie zła, jeśli cierpienie miałoby być nieobecne. Jego nieistnienie wiązałaby się bowiem z brakiem możliwości ranienia innych - ergo, brakiem czynów, które można byłoby zakwalifikować jako złe.
2. Uznać możliwość czynienia dobrego. W sytuacji braku kosztów wszelkich akcji, trudno mi operować pojęciem dobra... Co najwyżej akcji logiczniejszych prakseologicznie.
Tak więc, samo pojęcie cierpienia MUSI być obecne.
PS. Z kolei, a propos cierpienia niezawionionego... W sytuacji, kiedy całe cierpienie byłoby zawinione, imperatyw dobrego postępowania wypływałby li tylko z nielogiczności i nieatrakcyjności czynów nagannych moralnie. Myślę, że to stanowiłoby zagrożenie dla samego pojęcia dobra i wolnej woli - gdyż zło musi być w jakiś sposób atrakcyjne, żeby można było uznać wybór za dobry. (przynajmniej, jeśli nie chcemy definiować dobra na zasadzie - "nie zabiłem go, choć mogłem i byłoby to niekorzystnie") |
_________________
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 23-03-2010, 23:46
|
|
|
Brr, wizja wyzwolonych pokładów ciągle zalegającej tam gdzieś głupoty, jakie mogłyby zostać uwolnione bez wszelakich bodźców hamujących i dających do myślenia, a la ból czy strach, jest iście przerażająca. Zeszliście cholernie daleko od religii :P |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Samuel
Dinozaur
Dołączył: 17 Sty 2009 Skąd: Warszawa/Marysin Status: offline
|
Wysłany: 24-03-2010, 09:53
|
|
|
Tren napisał/a: | Poza tym strasznie upraszczasz stwierdzając, że cierpienie=zło. |
No cóż, jak to powiedział jeden z bohaterów "Kantyczki dla Leibowitza", jest to jedyne zło jakie znam. Każde zło sprowadza się do tego, że ktoś cierpi.
Zgadzam się, że cierpienie jest wszędzie, jest to dla mnie oczywiste i właśnie dlatego nie wierzę w Boga. W buddyzmie mahayany ideałem jest istota zwana bodhisattvą - ktoś kto z całych swoich sił pomaga innym, bo jest to dla niego naturalne jak oddychanie. Po to istnieje. Bóg, który potrafi pomagać, a tego nie robi, w moich oczach nie może byc niczym usprawiedliwiony. Nie uważam tego za przejaw mojego samolubstwa (bo w zasadzie jak? jestem samolubny, bo chciałbym, żeby Bóg pomagał ludziom?) tylko za prostolinijne podejście do tematu. Wiem o kombinatoryce, jaką stosuje teologia by usprawiedliwić Boga w tym względzie i uważam ją za głupie wymówki.
Zegarmistrz napisał/a: |
Dla Boga, który jest władny ją cofnąć, odtworzyć ciała i cały świat: to rzecz totalnie nieistotna. Dla niego więc doczesne cierpienie nie ma znaczenia. Nie dla tego, że jest nieczuły, tylko dlatego, że w dalszej perspektywie wszyscy zostaną uleczeni. W takim światopoglądzie lamentować, że w świecie jest cierpienie to tak, jakby lamentować, że jest w nim zdarty naskórek.
|
Świat nie kończy się na chrześcijaństwie :) Ale, co ważniejsze, moim zdaniem cierpienie nie jest relatywne. Tak jak nie robię się mniej głodny gdy pomyślę, że dzieci w Somalii mają gorzej, tak samo cierpienie ludzi którzy doświadczyli jakiejś katastrofy nie zmienia się ani trochę, niezależnie od tego z jakiego punktu widzenia na nie spojrzeć - Boga, człowieka, czy dżdżownicy. Jeśli ktoś, taki Bóg chociażby, nie potrafi tego dostrzec, to coś jest nie tak z nim, a nie z tymi ludźmi. |
_________________ ॐ भूर्भुवः स्वः । तत् सवितुर्वरेण्यं ।
भर्गो देवस्य धीमहि । धियो यो नः प्रचोदयात् ॥ |
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 24-03-2010, 12:48
|
|
|
Cytat: | Świat nie kończy się na chrześcijaństwie :) Ale, co ważniejsze, moim zdaniem cierpienie nie jest relatywne. Tak jak nie robię się mniej głodny gdy pomyślę, że dzieci w Somalii mają gorzej, tak samo cierpienie ludzi którzy doświadczyli jakiejś katastrofy nie zmienia się ani trochę, niezależnie od tego z jakiego punktu widzenia na nie spojrzeć - Boga, człowieka, czy dżdżownicy. Jeśli ktoś, taki Bóg chociażby, nie potrafi tego dostrzec, to coś jest nie tak z nim, a nie z tymi ludźmi. |
1) Widzisz, twój argument nic nie wnosi do tematu, jest kolejną próbą krytyki elementu pewnego systemu światopoglądowego bez zagłębiania się w ten system. Kierując się tą samą logiką możnaby powiedzieć, że np. cały zachodni dorobek literacki jest nic nie warty, bo spisany jest alfabetem łacińskim, a świat się na nim nie kończy.
Nie można oceniać etycznie chrześcijańskiego Boga nie wgłębiając się najpierw w chrześcijański system etyczny.
2) Ale cierpienie JEST jak najbardziej relatywne już z choćby czysto psychologicznego lub neurologicznego punktu widzenia. Każdy z nas ma inną sieć receptorów i z innym natężeniem odczuwa ból. Wpływa nań też wiele czynników: kultura, wychowanie, przyzwyczajenia... Przykładowo: dla Araba albo Murzyna nocowanie w chacie na pustyni razem ze stadem kóz nie będzie niczym niezwykłym. Dla Europejczyka: będzie torturą ponad miarę. Tak samo z bólem: chłosta dla Europejczyka będzie upokarzającym okrucieństwem, dla Araba lub Murzyna: zwykłym rodzajem kary wymierzonym przez przełożonego. Jeśli jednak wezmę środki przeciwbólowe: to cierpienia nie odczuję. Jeśli natomiast jestem masochistom, to będę jeszcze prosił o więcej. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Samuel
Dinozaur
Dołączył: 17 Sty 2009 Skąd: Warszawa/Marysin Status: offline
|
Wysłany: 24-03-2010, 14:21
|
|
|
Zegarmistrz napisał/a: |
1) Widzisz, twój argument nic nie wnosi do tematu, jest kolejną próbą krytyki elementu pewnego systemu światopoglądowego bez zagłębiania się w ten system. Kierując się tą samą logiką możnaby powiedzieć, że np. cały zachodni dorobek literacki jest nic nie warty, bo spisany jest alfabetem łacińskim, a świat się na nim nie kończy.
Nie można oceniać etycznie chrześcijańskiego Boga nie wgłębiając się najpierw w chrześcijański system etyczny.
|
Tu się chyba kompletnie nie zrozumieliśmy, ale to i tak nic nie wnosi do tematu :)
Zegarmistrz napisał/a: |
2) Ale cierpienie JEST jak najbardziej relatywne już z choćby czysto psychologicznego lub neurologicznego punktu widzenia. Każdy z nas ma inną sieć receptorów i z innym natężeniem odczuwa ból. Wpływa nań też wiele czynników: kultura, wychowanie, przyzwyczajenia... Przykładowo: dla Araba albo Murzyna nocowanie w chacie na pustyni razem ze stadem kóz nie będzie niczym niezwykłym. Dla Europejczyka: będzie torturą ponad miarę. Tak samo z bólem: chłosta dla Europejczyka będzie upokarzającym okrucieństwem, dla Araba lub Murzyna: zwykłym rodzajem kary wymierzonym przez przełożonego. Jeśli jednak wezmę środki przeciwbólowe: to cierpienia nie odczuję. Jeśli natomiast jestem masochistom, to będę jeszcze prosił o więcej. |
Nie. W tym wypadku nie mówisz o cierpieniu, tylko o tym, jak doświadczamy pewnych rzeczy. Oczywiście, każdy z nas doświadcza ich inaczej, raz przyjemnie, raz nieprzyjemnie, ale nieprzyjemne doświadczenie jeszcze nie oznacza cierpienia. Nawet ból fizyczny wcale nie musi być cierpieniem - dwa razy w tygodniu chodzę na aikido, gdzie za każdym razem mam pewność, że ktoś mi przywali, albo boleśnie wykręci nadgarstek czy łokieć, ale akceptuję to - nie cierpię z tego powodu.
Cierpienie widzę w kategoriach psychologicznych, a nie jako jakąś mierzalną zmianę w mózgu na poziomie neuronół lub chemii. Cierpienie jest czymś osobistym, to znaczy tak naprawdę jedynym dobrym sposobem na stwierdzenie, że ktoś cierpi, jest spytanie go o to. Istnieją też zachowania, jak płacz, które przekazują nam całkiem pewną informację o tym. Ale jeżeli już dana osoba cierpi, to spoglądanie na to cierpienie z innego punktu widzenia nic nie zmieni. Bóg może sobie być nieprzenikniony, wspaniały i ponad to, ale w żaden sposób nie zmniejsza to cierpienia żadnego człowieka.
Nie wiem, czy jestem w stanie wyjaśnić moje poglądy na tę sprawę przystępnie w tak krótkiej formie. Ostatnio coraz częściej zauważam, że cały mój światopogląd, drabina wartości i sposób myslenia o moralności odbiega na tyle od naszej polskiej średniej, że czasem równie dobrze mógłbym z moimi rozmówcami próbować dogadywać się po chińsku :) Ale mimo to mam nadzieję na kontynuowanie naszej dyskusji i dojścia do jakiegoś porozumienia - chociażby takiego, że zrozumiemy co mamy na myśli :D |
_________________ ॐ भूर्भुवः स्वः । तत् सवितुर्वरेण्यं ।
भर्गो देवस्य धीमहि । धियो यो नः प्रचोदयात् ॥ |
|
|
|
|
Vivian
La Fleur du mal
Dołączyła: 27 Lip 2009 Skąd: from Darkness Status: offline
|
Wysłany: 24-03-2010, 17:40
|
|
|
Velg napisał/a: | Dla mnie jest.
Poza tym: sądzę, że brak wszelkiego cierpienia byłby znacznie bardziej destruktywny aniżeli jego istnienie. Cierpienie, oprócz jego roli negatywnej, jest dla mnie podstawą wolnej woli oraz wszelkiego heroizmu. Owszem, mozna argumentować, że nikt by ludzi nie zmuszał, aby powstrzymywali się od czynienia sobie źle... Jednakże, ciężko mi: |
Velg, ja nie twierdzę, iż nie masz racji, aczkolwiek Ty wszystkie swoje argumenty opierasz na logicznym rozumowaniu, a pamiętasz może ,,Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko.''? Bo jak widzisz cierpiącego człowieka, to nie będziesz go poił filozofią. Do prostego, najzwyczajniejszego człowieka dochodzą inne argumenty, taki człowiek chciałby po prostu wierzyć, iż jego cierpienie ma głębszy sens i że w swym cierpieniu nie jest opuszczony przez Boga, że np. ktoś go kocha, że ktoś mu w tym cierpieniu ulży, a nie, że mu bedziesz przytaczać jakieś ontologiczne argumenty. I to prawda, że cierpienia nie można rozpatrywać wyłącznie w świetle negatywnym, ale też nie wypreparowujmy go naukowo i nie czyńmy zeń jedynie kolejnego elementu logicznej układanki. |
_________________
|
|
|
|
|
Tren
Lorelei
Dołączyła: 08 Lis 2009 Skąd: wiesz? Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 24-03-2010, 18:38
|
|
|
Samuel napisał/a: | Tren napisał/a: |
Poza tym strasznie upraszczasz stwierdzając, że cierpienie=zło. |
No cóż, jak to powiedział jeden z bohaterów "Kantyczki dla Leibowitza", jest to jedyne zło jakie znam. Każde zło sprowadza się do tego, że ktoś cierpi. |
Z twojej teorii wynikałoby, że akt narodzin to zło, gdyż matka cierpi w trakcie porodu. Tym samym życie jest złem, gdyż bierze swój początek z aktu cierpienia. Niemiła perspektywa.
Samuel napisał/a: | Bóg, który potrafi pomagać, a tego nie robi, w moich oczach nie może byc niczym usprawiedliwiony. |
Nie pomaga, nie pomaga! Dał ludziom pełną i jasną instrukcję jak osiągnąć życie wieczne bez zła, głodu i cierpienia. Mało tego, pozostawił im wolną wolę co do tego czy zechcą z tej instrukcji skorzystać. Osiągnięcie wiecznego szczęścia wymaga tylko trochę wysiłku i wiary.
I to jest moim zdaniem samolubne w twojej teorii. Masz pretensje (posłużę się ziemską perspektywą, którą tak lubisz), że Bóg zamiast kupić ci lizaka, dał ci ścierkę i powiedział, że dostaniesz go jak umyjesz okna. Chcesz dostać wieczne szczęście bez żadnego wysiłku z własnej strony. |
_________________ "People ask me for advice all the time, and they ask me to help out. I'm always considerate of others, and I can read situations. Wait, aren't I too perfect?! Aren't I an awesome chick!?"
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 24-03-2010, 18:49
|
|
|
Nie, po prostu nie dyskutuję z „czuciem i wiarą” (zwłaszcza, że nie wiem, jak takowa dyskusja miałaby wyglądać) – czy miałoby to dotyczyć osobistych odczuć („mnie boli! – mnie nie! – nieznaszsiem) czy też doświadczeń mistycznych. Jedyną płaszczyzną, na której mogę dyskutować boskie miłosierdzie jest jego spójność z resztą chrześcijańskiego systemu religijnego. Na innych płaszczyznach jest to jedynie kwestia osobistej wiary – a wierzyć można w dowolny system filozoficzno-religijny.
Vivian napisał/a: | że w swym cierpieniu nie jest opuszczony przez Boga, że np. ktoś go kocha, że ktoś mu w tym cierpieniu ulży, a nie, że mu bedziesz przytaczać jakieś ontologiczne argumenty |
Jestem jak najdalszy od stwierdzenia, że Bóg nie interweniuje w świecie. Ba!, wiara katolicka jak najbardziej zakłada czynne miłosierdzie Boga (np. encyklika Dives in misericordia stwierdza to wprost). Ja jedynie odpowiadam na zarzut, że Bóg nie zapobiega wszelakiemu cierpieniu i staram się pokazać, dlaczego (moim zdaniem) między miłosierdziem Bożym, jego wszechpotęgą i istnieniem cierpienia nie zachodzi antynomia na gruncie logicznym.
Z kolei, wnioski wysnute nt. kształtu świata na podstawie li tylko intuicji wg mnie nie kwalifikują się do dysputy. Nie deprecjonuję ich, lecz wątpię, aby rozmowa na ich temat była konstruktywna. Sięgając do argumentów emocjonalnych, wchodzimy niestety na niebezpieczny grunt erystyki i demagogii... |
_________________
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 24-03-2010, 18:51
|
|
|
Samuel napisał/a: | Cierpienie widzę w kategoriach psychologicznych, a nie jako jakąś mierzalną zmianę w mózgu na poziomie neuronół lub chemii. Cierpienie jest czymś osobistym, to znaczy tak naprawdę jedynym dobrym sposobem na stwierdzenie, że ktoś cierpi, jest spytanie go o to. |
Mam pytanie: co przez to rozumiesz? Naprawdę nie mam pojęcia gdzie tu wmieszać Boga-zuego-niepomagacza. Jeśli chodzi tu o np: stratę kogoś bliskiego, to jak sądzę wiara, że ten ktoś jest teraz w lepszym miejscu jest bardzo pomocna. Jeśli zaś o wszelkiego rodzaju problemy, depresje itp. to powiedziałabym że wypływają one niejako z wolnej woli człowieka więc ingerencja Boga w to byłaby jej zaprzeczeniem. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|