Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Loko
Aspect of Insanity
Dołączył: 28 Gru 2008 Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 13-03-2011, 18:04
|
|
|
- "... i poważaniem, Rudiger Ritter." - skończyła czytać na głos Saya
Wampirzyca zamierzała spojrzeć ze złośliwym uśmiechem na Rittera, ale poczuła jak coś lekko szarpnęła notesikiem. Zobaczyła niesamowicie małą istotę, ciągnącą z całej siły dziennik. Saya widząc, że rusałka pomimo wysiłku jaki wkładała w próbę odebrania jej dzienniczka, nie ma na to najmniejszych szans, puściła przedmiot. A, zaskoczona nagłym anulowaniem oporu odleciała około metr do tyłu, z trudem trzymając notatnik.
Ritter przyglądał się w ciszy temu, co przeżywała jego własność. Spoglądał jak wróżka, spowalniana ciężarem, wzlatuje ponad jego głowę.
Brzdęk
Dziennik z komicznym wydźwiękiem odbił się od głowy Rittera. Pomimo tej oczywistej prowokacji, Rudiger zachował swój obojętny wyraz zbroi. Podniósł notatnik i spojrzał na A, która usiadła Sai na ramieniu (co nie przeszkadzało wróżce wciąż machać skrzydłami). Oczy rusałki miały bardzo dziwny i nietypowy wyraz. Rycerz poczuł, że powietrze naokoło przepełnia się elektrycznością. Rusałka uśmiechnęła się dziwnie, patrząc w jego jaśniejące oczy, których tak naprawdę nie widziała.
- O cny rycerzu... Rycerzu? Rycerzu, przystoi ci tak traktować damę? - rzekła niesamowicie melodyjnym głosem, po czym roześmiała się i odwróciła głowę w kierunku walki rozgrywającej się na arenie.
Ritter spoglądał jeszcze chwilę na kołyszącą się na ramieniu wampirzycy istotkę, po czym również skierował wzrok na arenę. |
_________________ That is all in your head.
I am and I are all we. |
|
|
|
|
Ren
蓮 <-- To moje imię.
Dołączył: 25 Cze 2010 Skąd: Manticore Status: offline
Grupy: Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 13-03-2011, 20:03
|
|
|
- Ooo, witaj A - szepnęła Saya - Co cię tu sprowadza? - i nie czekając na odpowiedź zwróciła się w stronę Rycerza.
- Rytuał godowy ? Głodnemu chleb na myśli .. - uśmiechnęła się Saya i usiadła wygodnie w fotelu.
- Nie chcę z Tobą walczyć rycerzu szkoda byś zginął tak szybko jak się pojawiłeś. po prostu zaciekawiłeś mnie swoja osobą, nie często zdarza się widzieć kogoś w tak pięknej zbroi.
Zamyśliła się przez chwilę.
- Nie ja wybrałam to kim, ... - przerwała - ... czym jestem. Nie ja wybrałam sobie życie ale się przystosowałam.
Spojrzała na Ritter'a.
- Ach gdzie moje maniery - wstała i ukłoniła się w jego stronę - Jestem Saya Ren, wampirzyca, demon, mag i szermierz w jednym. - zmaterializowała swój miecz pokazując go rycerzowi- Proszę mów mi Saya, miło mi Cię poznać, mam nadzieję że nasza znajomość będzie spokojna i owocna.
Usiadła wygodnie na krześle obok.
- K E E E E E L N E E E E E E R !!! Ab Rh+ proszę.
Wilkopodobna krowa natychmiast pojawiła się obok dziewczyny i wręczyła jej czerwony napój.
- Butelkę zostaw, a Ty Ritter czego się napijesz ? - zapytała dziewczyna. |
_________________ Yoake umare kuru mono yo,
Keshite miushinawa naide,
You are you shoujyo yo ima koso!
Furi hodoki tachi agare!
|
|
|
|
|
Fergard
Dołączył: 22 Lut 2011 Status: offline
|
Wysłany: 13-03-2011, 21:12
|
|
|
Wszyscy, których Rudiger Ritter poznał, mówili, że to nie ich wina, iż stali się tacy, jakimi są teraz. Ta sama śpiewka powtarzana w kółko i w kółko zdążyła mu się już przejeść.
Ritter chwycił za leżący obok notesik, po czym wykreślił stosowną odpowiedź:
Jakkolwiek nie potrafię ścierpieć istot twego pokroju w moim najbliższym otoczeniu, dziękuję za komplement. Za jakikolwiek napitek dziękuję uprzejmie... Zaś co do kwestii stawania się, zdążyłem już wysłuchać bardzo wielu słów podobnych do tych, które padły z twych słów, Sayo. Być może wynika to z mojego pragmatyzmu i coraz bardziej cynicznego podejścia do sprawy, ale nie miałem jeszcze okazji spotkać demonów czy wampirów, które byłyby istotami godnymi rozmowy. Ze względu na zasady panujące jednak na tej arenie oraz fakt, że pewien demonolog zdążył już rzucić w moją stronę rękawicę, obawiam się, że nie będziemy mieli zbyt szybko okazji do skrzyżowania mieczy. Być może to i lepiej, wyglądasz na istotę bardzo potężną lub przynajmniej niezmiernie pewną siebie i swoich umiejętności... Poza tym, choć obrzydliwe i godne pogardy, zło potrafi być niezwykłej urody. |
_________________ For the love of... Watch your step, I'm not a wall! |
|
|
|
|
Potwór Latacz
Czajnik w Mroku
Dołączył: 05 Lip 2010 Skąd: Kraków Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 13-03-2011, 22:11
|
|
|
Latacz zaciekawiony całą sytuacją podszedł do nich i zerknął zza ramienia wampirzycy na notkę Rittera. Pokiwał głową i na chwilę wrócił do przerwanej czynności. Manewrując staroświecką olejarką manipulował jeszcze przez chwilę przy jednym ze swoich koltów.
-Nie sądzę że samo bycie wampirem albo kimkolwiek różniącym się od innych ludzi <znaczące spojrzenie na Rittera> oznaczało automatycznie bycie złym...-zaczął powoli polerując broń szmatką.-A z resztą co to jest zło? Zbyt skomplikowane pytanie jak na miejsce gdzie ludzie przychodzą ku uciesze tłumów kaleczyć się wzajemnie na różne wymyślne sposoby. Jedyne co nie podlega wątpliwości to fakt iż nie należy nazywać dopiero co poznanych dam "plugastwem" . Zadziwiający brak manier jak na rycerza..
Pochuchał na lufę, przetarł broń jeszcze raz i zadowolony z efektu włożył ją do kabury.
-A jeżeli chciałbyś poznać demony godne rozmowy to mogę polecić Ci kilku ciekawych partnerów do dyskusji.-dorzucił z przekornym uśmiechem.-Dla przykładu pięćdziesiąty piąty duch Goecji, Orobas.... |
_________________ Jestem wielkim Potworem Lataczem!!! <Ö>
"Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi "
|
|
|
|
|
Fergard
Dołączył: 22 Lut 2011 Status: offline
|
Wysłany: 13-03-2011, 23:08
|
|
|
Ritter zwrócił spojrzenie w stronę owego dziwnego jegomościa, po czym zaczął pisać w notesiku.
A czymże jest koncept plugastwa albo rycerza? W pierwszym wypadku, jedni twierdzą, że plugastwem będą karaluchy na podłodze, inni z kolei za plugastwo uważają siły Złego; w przypadku definicji słowa "rycerz" jedni podają wzór ideałów i obrońcę uciśnionych, drudzy twierdzą, że jest to wybitny wojownik, zaś inni widzą w nim jedynie osiłka w żelaznym pancerzu ustawiającym się ponad innymi i brutalnego aż do szpiku kości. Tak samo Zło podlega odmiennej definicji, kiedy jest rozumiane przez inne istoty: Jedne za Zło uważają kradzież, inni morderstwo, zaś dla mnie sam fakt istnienia istot będących manifestacją plugawej potęgi Złego jest wystarczającą odpowiedzią. Nie podlega to dla mnie dyskusji, że istoty złe są złe z natury i takimi pozostaną. Nie ma dla nich ratunku innego niż śmierć i strącenie w otchłanie nicości... Nie zmienia to jednak faktu, że miło jest czasem pogawędzić, niezależnie z kim... Ja zaś niestety rycerzem nie jestem, spełniam jedynie wolę Najwyższego, zaś w tym, nazwijmy to, biznesie, ciężko o jakiekolwiek honory. |
_________________ For the love of... Watch your step, I'm not a wall! |
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 13-03-2011, 23:13
|
|
|
Wsłuchując się rozmowę po dłuższych przemyśleniach stwierdziłem, że pomiędzy dobrym uczynkiem, a złym uczynkiem zawsze była krucha linia. Następstwa po dobrym uczynku moga być znacznie inne od zamierzonych. Zawsze była to kwestia kto więcej straci, a zyska pod koniec . Ostatecznym rozrachunku wszyscy byliśmy moralnym przegranymi. Jeżeli kogoś moralność obchodziła. Coś o tym wiedziałem. Z letargu filozoficznego obudził mnie kelner.
-A co Panu podać.
-Lody te co zwykle poproszę |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Ren
蓮 <-- To moje imię.
Dołączył: 25 Cze 2010 Skąd: Manticore Status: offline
Grupy: Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 14-03-2011, 09:10
|
|
|
- Kto dał Ci pozwolenie Ritter na to by oceniać innych, i władać ich życiem lub śmiercią ? - zapytała dziewczyna.
- Nawet ja żałuje każdej śmierci której dokonam - kontynuowała - nie mi oceniać kto ma żyć a kto umrzeć. - wskazała palcem na Caladana - Nawet ON nie zabija dla tego tylko że ktoś "może być" zły lub tylko dla tego że należy do gatunku ... demonów jak to nazwałeś.
- Z tego co mówisz Ritter to powinieneś zabić każdą istotę która przejawiła kiedykolwiek jakakolwiek złość. Zauważ, że nikt tu nie chce Twojej śmierci mimo, iż jesteś nieznajomą nam osobą. Kto to wie co się skrywa pod ta przyłbicą? Może sam jesteś demonem ?
Dopiła czerwony napój i cisnęła szklankę w niebo, ta poszybowała wysoko w górę by w końcu zniknąć z ich oczu.
- Dwadzieścia siedem iningów za szklankę się należy o Pani - skłonił się kelner w stronę dziewczyny.
Saya zaskoczona zmaterializowała szklankę w dłoni i oddała ją kelnerowi
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. - odpowiedział kelner - i znów napełnił szklaneczkę czerwonym napojem.
Puf ...
Dziewczyna znikła.
Puf ...
Znów pojawiła się na swoim siedzeniu i podała Caladanowi najlepsze frytki z najlepszego baru w multiświecie, a drugie sama zajadała polewając je keczapem.
- Twoje argumenty Ritter są bezpodstawne, nie jesteś bogiem i nie możesz podejmować decyzji kogo zabić a kogo nie.
Po czym zajęła się jedzeniem frytek. |
_________________ Yoake umare kuru mono yo,
Keshite miushinawa naide,
You are you shoujyo yo ima koso!
Furi hodoki tachi agare!
|
|
|
|
|
Fergard
Dołączył: 22 Lut 2011 Status: offline
|
Wysłany: 14-03-2011, 17:19
|
|
|
Gdyby mógł, Ritter zapewne teraz parsknąłby wzgardliwie. Zaczął wystosowywać odpowiedź.
Nie spodziewałem się, że wampir zrozumie mój tok myślenia i, jak widać, moje przypuszczenia się potwierdziły. Zacznę od tego, że panienka nadinterpretuje fakty. Ani myślę zabijać każdego, kto popełnił w życiu zły uczynek, gdyż po pierwsze byłoby to niewykonalne, zaś po wtóre ludzie i większość istot niebędących poddanymi Złego, mają szansę na odkupienie, niekoniecznie ceną własnej krwi. Oczywiście, i wśród błogosławionych ras stworzonych przez Najwyższego pojawia się czasem wilk pośród owieczek. Wtedy pasterz ma obowiązek bronić swojego stada baranków, nawet jeżeli w rezultacie on lub wilk poniosą śmierć. Inną sprawą jest twoje przyrównanie mnie do Pana, które uważam za herezję i pokaz absurdu. Nigdy nie zamierzałem aspirować do bycia czymś więcej niż teraz, czyli jedynie pokornym Sługą Bożym, gdyż wiem, że nie potrzebuję zaszczytów i sławy, by skutecznie wypełniać swoje obowiązki. Zaś twoje oskarżenie o moje rzekome zabijanie tych, którzy w moim mniemaniu nie są warci życia... Och, jak naiwną istotą jesteś pomimo swego wieku. Ja nie mam tu nic do gadania i wybieram tych, którzy na śmierć zasługują, ale jedynie w mniemaniu mych przełożonych. Spełniam rozkazy, choć nie ukrywam, że robię to z radością i determinacją, by uczynić świat lepszym. Moja rasa zaś z kolei nie ma większego znaczenia jako duszy służącej Panu: My wszyscy jesteśmy tym samym.
Rycerz obrócił spojrzenie na wspomnianego przez dziewczynę Caladana. Czyżby sugerowała, że On też stoi po złej stronie? |
_________________ For the love of... Watch your step, I'm not a wall! |
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 14-03-2011, 21:22
|
|
|
Nigdy za bardzo nie lubiłem jak na mnie ktoś patrzał takim dziwnym rozbrającym wzrokiem.
Jak myślisz ten rycerz jest ten tego- zapytałen się po cichu szturchając Sayę
Nieznane są wyroki Boskie- zadowolone z siebie odrzekła Saya
Jego Bóg musi być delikatnie mówiąc absurdalny. Zamiast zbierać jak najwięcej wiernych. Marudzi, że ktoś jest taki, a owaki. Naprawdę będzie trzeba zrobić selekcję w światku Boskim. Coraz więcej oszołomów powstaje- kontynuowałem
Oczywiście nie mam nic przeciwko nim jak dobrze płacą i nie szkodzą w interesach. W myślach dodałem.
Zaczynasz tak samo długo gadać jak on, Wiesz o tym. Wdech i wydech stary -Porównała Saya Caladana do Rycerza, wkładając frytkę mu do buzi.
Jestem nietolerancyjny dla nietolerancji!!!!- Zakończyłem swoją wielką mowę morałem, rzując frytkę.
Jak myślicie kiedy zaczną walczyć, bo nudno jest. Nie wiem jak walczy z złem jak co chwile bierze za pióro i notesik- ziewneła A. |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Ren
蓮 <-- To moje imię.
Dołączył: 25 Cze 2010 Skąd: Manticore Status: offline
Grupy: Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 15-03-2011, 07:08
|
|
|
- Nie wiem Caladanie - powiedziała Saya - na prawdę nie mam pojęcia, na razie muszę zdjąć Simlocka z mojego nowego Iphone 74G.
Po czym zajęła się grzebaniem w telefonie i zajadaniem frytek. |
_________________ Yoake umare kuru mono yo,
Keshite miushinawa naide,
You are you shoujyo yo ima koso!
Furi hodoki tachi agare!
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 25-03-2011, 23:19
|
|
|
Wtem wśród trybun zapanowało lekkie poruszenie, choć przyznać trzeba że nieznaczne. Oto na lożę honorową wszedł kolejny gość. poprzedzało go czworo zakrytych w szczelne (i na oko ciężkie) zbroje czarnych rycerzy. Karel Raiyami był ubrany lekko i nawet największy ignorant mógł zauważyć że nie był to strój do walki. Przeciwnie, chiński zestaw z długimi rękawami uzupełniony słomkowym kapeluszem w dalekowschodnim stylu byłyby wyjątkowo niepraktyczne na piaskach areny. Król pozdrowił widzów machnięciem ręki, nawet się lekko uśmiechnął. Dopiero teraz zauważył siedzących na arenie znajomych. Szepnął coś jednemu ze swoich pancernych ochroniarzy. Ten przywołał jeszcze jednego zbrojnego, powiedział mu coś po czym ten wyszedł. Po dłuższej chwili ku Caladanowi, Sayi i Lataczowi zaczęli przeciskać się kolejni mroczni. Trzech czarnych rycerzy stanęło przed nimi po czym jedne przemówił basowym ,metalicznym głosem przy okazji łypiąc na nich czerwonym ślepiem.
- Jego Wysokość Karel Raiyami zaprasza was do loży honorowej.
- Dlaczego pokazuje się tam tak ostentacyjnie? - zastanawiała się Ren
- Może by podkreślić swoją pozycję? - zastanowił się Latacz na głos.
- Albo chce coś z nami omówić na osobności - rzekł pewnie Caladan.
~A może - pomyślał Karel słysząc dialog z trzech sektorów dalej - Ma dość popcornu spadającego z góry na głowie. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Zangetsu
Lady of mercy
Dołączył: 12 Maj 2005 Skąd: jenotolandia Status: offline
|
Wysłany: 10-04-2011, 22:01
|
|
|
Vhriz cofał się pod nawałą ciosów, blokując większość halabardą. Faktycznie, przy tych odległościach drzewce bardziej przeszkadzały niż były wsparciem, mag jednak jakoś powstrzymywał wiedźmę.
W końcu oparł się plecami o ścianę areny. Nona, widząc szansę, dosłownie przygwoździła drowa do niej. Doskok, pchnięcie i wąska klinga weszła pod pachą między żebra.
Halabarda z łoskotem opadła w piasek areny.
Półtora metra. Tyle dzieliło dziewczynę od nieco dziurawego teraz elfa.
Który wrednie się uśmiechnął jedynie, puścił ustami krwawą bańkę z przebitego płuca.
I złapał dziewuszkę całkiem już wyleczoną łapką za głowę. W porównaniu z Vhrizem Nona była drobna, by nie rzec malutka. Dłoń, zakrwawiony rękaw który robił za improwizowany opatrunek, zakryły całą twarz niewiasty. Skutecznie działając jako knebel.
We wzroście różnice też były spore. Nogi wiedźmy nawet zabawnie dyndały metr od areny. Ręce też straciły uchwyt na rękojeści szabli i Nona poczęła bić pięściami w przedramię maga. Nieco bezowocnie.
Vhriz chwilę przyglądał się zmaganiom, poczym zaczął zaciskać pięść. Palce, niczym imadło, poczęły krzywdzić Nonę. Bardzo.
<zerk na posta w dół>....no nie.. |
_________________
Ostatnio zmieniony przez Zangetsu dnia 02-07-2011, 23:08, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 02-07-2011, 22:12
|
|
|
Minęło już trochę czasu od chwili gdy Vhriz fundował wiedźmie palcami masaż czaszki. Teraz była późna noc i Arena była zamknięta.
Przynajmniej dla tych mniej zdolnych.
Lucian Dunkelschwert robił coś. Dreptał po piasku od czasu do czasu przystając i wsypując odrobinę pyłu do coraz to innej szklanej buteleczki. Na buteleczkach były karteczki a na karteczkach napisane....
Imiona.
Arcymag westchnął. Człapanie znużyło go trochę. Wyczarował więc swój ulubiony fotel wraz ze stolikiem z przekąskami. Usiadł na nim i zaczął dumać.
Ktoś kto już go poznał zdziwiłby się wyrazem jego twarzy. Zazwyczaj wiecznie szczęśliwy mistrz sztuk tajemnych mówiący swoje firmowe "Ojejka,jejka,jej" był zamyślony. A jego żołte oczy jastrzębia miały złowieszczy wyraz.
- Cóż. Wygląda na to że z samej areny mam wszystko - mówił do siebie - Ale i na trybunach wydaje się być jeszcze trochę interesujących materiałów.
Ruszył w stronę jednego z wejść na wyższe kondygnacje gdy nagle usłyszał odległe echo kroków. Ktoś nadchodził.
Mag przylgnął do kamiennej ściany areny a następnie wymamrotał zaklęcie. Piasek aren poderwał się i przylgnął do jego ciała. A potem zmienił fakturę i kolor na taki który odpowiadał samej ścianie areny. Iluzja optyczna nie pozawalała zauważyć nawet wypukłości jaka stanowił mag.
Kroki przybliżały się.
<I tak. To jest wyzwanie do pojedynku> |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Potwór Latacz
Czajnik w Mroku
Dołączył: 05 Lip 2010 Skąd: Kraków Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 02-07-2011, 23:46
|
|
|
Piasek chrzęścił pod ciężkimi butami Andreasa Gwynedda.
Jeszcze chwilę temu siedział na trybunach czekając na pojawienie się swojego przeciwnika lecz jak widać nie doczekał się.
Jego uwagę przykuła postać przemykająca chyłkiem po arenie. Zaczynał się nudzić, więc postanowił zobaczyć co też wyczynia nocny gość.
Teraz stał pośrodku areny lecz nie widział nikogo. Cienie były zbyt głębokie. Pociągnął nosem: zapach kurzu i leciutki powiew ozonu. Odruchowo ręce powędrowały do rękojeści rewolwerów sprawdzając czy są na swoich miejscach gotowe do natychmiastowego użycia.
Zamknął oczy i zaczął nasłuchiwać. Jego przeciwnik mógł być mistrzem ukrywania lecz jeżeli nie..
Andreas okręcił się na pięcie i wskazał palcem wprost na maga. Ten bezgłośnie zaklął, zdziwiony.
-Całkiem Ci do twarzy z tym piaskiem ale możesz już przestać.-zawołał z uśmiechem.
-JAK ??-odpowiedział jednym słowem osypujący się z piasku kształt.
-Jest noc, dźwięki dobrze się niosą.. A oddychać trzeba. - wyjaśnił rozbawiony Gwynedd. - A odbiegając
od tematu, wolno spytać co Waszmość tu robi? Nie aby czarostwo jakie podłe? Alchemija i demonomancja?
-kontynuował zmienionym tonem głosu naśladując prostacki akcent i najwyraźniej doskonale się bawiąc -
A może tylko przyszliście tu powalczyć? Nie mam nic przeciwko. Nudą wieje...
Mag stał zdumiony nie wiedząc co zrobić w tej sytuacji. Tymczasem jego rozmówca strzelił palcami i zgarbił się z ręką wzniesioną nad głowę, gotowy do dobycia miecza. |
_________________ Jestem wielkim Potworem Lataczem!!! <Ö>
"Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi "
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 03-07-2011, 01:08
|
|
|
- Ojejka jejka jej.A wiec poszukujemy rozrywki? Musisz waszmość wiedzieć ze nuda ma swoje zalety. Daje spokój, odpoczynek i....- oczy mu zabłysły w zabójczej intencji -
- Bezpieczeństwo.
Mag teleportował się za plecami Andreasa i wypuścił fireballa zanim ten zdążył zareagować. Latacz rzucił się na ziemię i to pozwoliło mu uniknąć pocisku. Ale już Lucian zaczął tkać następne zaklęcie.
- Infinite Earth, mother of all things. DUG HAUT! - zainkantował uderzając wolną ręką w ziemię. Ostre kamienne włócznie przebiły piasek od miejsca uderzenia zmierzając ku Lataczowi. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|