Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 31-01-2011, 19:21
|
|
|
-Przynajmniej nie trible - strzepnięcie gryzonia niedbałym gestem nie przyniosło rezultatu. Natomiast wcześniejsze działania przyniosły rezultat.
Wystarczył jeden liść z prostym zaklęciem wmieszany między braci. Gdy spotykał się z innymi, przekazywał pomniejsze zaklęcie. Każdy kolejny liść w zasadzie to robił. Zmiana rozniosła się niczym zaraza i chociaż objęła niewielką część objętości umagicznionej materii, dla Vhriza było to wystarczające. Gdy odmieniona rzeczywistość poczęła wracać do prawdziwej postaci.. .część była święcie przekonana iż pierwotna postać nie jest piaskiem.
PING!
Adamantytowa halabarda wbiła się na sztorc w Arenę. Wredny uśmiech lisa jednak nie utrzymał się zbyt długo na pysku. Owszem, w końcu udało mu się zdobyć broń.
Niestety, jako iż przemiana liścia w piasek via futrzak rozpoczęła się w okolicach przeciwniczki, tak i sprytna podmiana dokonała się tamże.
Z drugiej strony...
Halabarda chwilkę tkwiła wyprostowana. Akurat tyle, by Nona zdążyła się odwrócić i..
Brzdęk.
Oberwać drzewcem prosto w czoło.
-Ou- zauważył inteligentnie Vhriz, wgryzając się w grzbiet królika wciąż wczepionego w jego dłoń. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 31-01-2011, 19:44
|
|
|
- No co za - tu głowa wiedźmy spotkała się z płazem halabardy.
Kora wydała dziwny dźwięk, ni to warknięcie, ni to pisk, ni to krzyk. Wściekła złapała drzewce.
- Za dużo już tego - uderzyła tylcem w podłoże areny, na co wszystkie króliki zamieniły się z powrotem w zwyczajny piasek - Walczmy w końcu jakoś dynamiczniej.
- Broń.
- No tak...
Wiedźma zamachnęła się, by rzucić świeżo nabytą halabardę oponentowi.
Jakże satysfakcjonujące było zdziwienie Wgryza, gdy zobaczył lecącego w swoją stronę gigantycznego, wypchanego kalmara. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 31-01-2011, 20:14
|
|
|
Wypchanego halabardą.
Co w efekcie dało kalmara-na-patyku.
Vhriz bez większego wysiłku wywinął się z drogi tego niezwykłego pocisku, w przelocie pochwycił jedną z dwóch dłuższych macek i ...
podziękował za prawa fizyki, gdy masa wzbogaconej czynnikiem biologicznym broni szarpnęła go z drogi ostro zakończonej wykałaczki wiedźmy.
Szybki obrót drowa ustawił mięczaka na drodze następnego wypadu niewiasty i broń zagłębiła się mlaśnięciem cienkim pancerzu. Drugie mlaśnięcie rozległo się, gdy Vhriz, zakręciwszy trzymaną wcześniej macką, posłała ją na spotkanie z łydką czarownicy. |
|
|
|
|
|
Zangetsu
Lady of mercy
Dołączył: 12 Maj 2005 Skąd: jenotolandia Status: offline
|
Wysłany: 04-02-2011, 16:20
|
|
|
Co zachwiało młodzieżą. Na tyle by wiedźma straciła równowagę, potknęła się i ..
Nic się nie stało. Vhriz nie wykorzystał sytuacji niecnie, nie rzucił się na drobną dziewczynę.
Miast tego, zaparłszy się solidnie o kadłubek mięczaka uparcie próbował wyrwać halabardę z wnętrzności. Z mieszanymi efektami, gdyż mimo iż oręż powoli uwalniał się z objęć zawartości kalmara, wspomniane wcześniej wnętrzności nie puszczały. Tudzież uzewnętrzniały się.
Mając kilka sekund Vhriz szybko analizował sytuację. Z jednej strony porzucenie kalmara pozwalało odzyskać mobilność, z drugiej bez broni nie miał jak dziabnąć wiedźmy. Wyjęcie drzewca z mięczaka zajmie zbyt wiele czasu i Nona zrobi drugiego szaszłyka, tym razem z drowa.
-No jedwabiście - warknął Wgryz i szarpnął ostatni raz, dla zasady. Wiedźma tym czasem odzyskała równowagę, poświęciwszy sekundę na pozbycie się macki zawiniętej wokół uda.
Vhriz wziął głęboki oddech i zamknął oczy. I zrobił coś, co od czasów akademii popełnił dwa razy.
Pozwolił magii przepłynąć przez siebie.
-Fuego.
Strumień ognia zmiótł kalmara i rozerwał nieszczęsne truchło na drobne strzępy, przy okazji odrzucając maga, okręcając i ogólnie maltretując. Szybkie zaklęcia przeważnie cierpiały z powodu nikłej kontrolii, z drugiej strony magia bojowa zwykle nie wymaga precyzji i finezji. Niemniej ukierunkowanie kuli ognistej w konkretny kształt tuż przed nosem daje efekty uboczne. Jak odrzut.
Na szczęście dla asfalta, resztki kalmara, skwierczące przeważnie, ponownie przyczyniły sie do spowolnienia morderczej wiedźmy z wykałaczką. Tym razem dziewczę nieomalże wywinęło salto. Udało jej się utrzymać na nogach z ledwością tylko po to, by z rozmachem wylądować na Arenie, gdy nogi rozjechały się jej w różne strony na kawałkach mięczaka. Szpagat był nagły.
I raczej bolesny. |
_________________
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-02-2011, 20:06
|
|
|
- No nie jestem rozciągnięta - stwierdziła Kora obserwując jak Wgryz ogląda broń dokładnie - Ah, cholerstwo - pod wpływem dotyku jej dłoni resztki kalmara zmieniły się w piach.
Mag powoli i z nieukrywaną radością skierował halabardę w wiedźmę.
- Phi - skomentowała.
Oparła się na łokciach i odepchnęła. Przez dosłownie sekundę stała na rękach, wygięła się i wylądowała na... drzewcu broni. Mag w odruchu jakby odganiania muchy wzniósł halabardę, co dało stojącej na niej wiedźmie dodatkową energie skoku w stronę oponenta.
A zabójcze cięcie nieuchronnie się zbliżało. Tor skoku wiedźmy wyznaczała, tak na oko, może 1/3 broni Wgryza.
Halabarda na guzik się przydaje, przy takich odległościach. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Zangetsu
Lady of mercy
Dołączył: 12 Maj 2005 Skąd: jenotolandia Status: offline
|
Wysłany: 05-02-2011, 23:11
|
|
|
Halabarda i owszem. Jednak wiedźma winna się przyjrzeć dokładniej na czym stoi.
Vhriz po prostu puścił broń. Nim jednak drzewca opadły z brzękiem na arenę, rudzielec... ustawił dłoń na torze lotu szaszłykarki. Ostrze radośnie przebiło kończynę.
Druga ręka lisa powędrowała w stronę korpusu dziewczyny. Z dużą szybkością.
I pięścią na końcu.
W efekcie Koranona uzyskała wektor ruchu niemalże przeciwny do tego który obrała chwilę wcześniej. Zgięta w pół wokół promieniującego teraz bólem splotu słonecznego, dziewczyna potoczyła się ładnych kilka metrów po arenie.
Bez szabli.
Szabla radośnie dyndała z dłoni Vhriza, który począł radośnie przeklinać w conajmniej ośmiu językach.
I merdać uszkiem.
Kocim. |
_________________
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 20-02-2011, 22:13
|
|
|
Wiedźma <chyba> siedziała na piachu areny, ze spuszczoną głową nie dając znaku życia. Żyła, pewnie, tylko... oszczędnie. Wszystko ją bolało i właściwie to straciła przytomność. Mag widząc to odrzucił szable jak niepotrzebny śmieć i ruszył w stronę Kory. Poczuł coś dziwnego, jakby lekki elektrowstrząs, ale zignorował anomalię i szedł dalej. Im bliżej dziewczyny Wgryz podchodził tym, wcześniej myślał, że wydumane, wstrząsy stawały się częstsze i uporczywsze. W końcu stanął w odległości 20 metrów i spojrzał na nieprzytomną wiedźmę.
- Jeśli nie jest wstanie bronic się fizycznie na scenę wchodzi obrona mentalna - głos kota wyjątkowo maga zdenerwował.
Zaczął się zastanawiać jak blisko będzie w stanie podejść.
Z zamyślenia wyrwał go obraz pewnych zmian zachodzących w wyglądzie Kory. Zaczęły jej rosnąć włosy. Pojedyńcze, ciemnobrązowe pasma zaczęły łączyć się w spore kosmyki - pełznące. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 21-02-2011, 18:36
|
|
|
I głos z trybun rzekł.
- Oh no! She's going Super Saiyan!
Siedzący na trybunach Lucian zastanowił się zamiast tego ile wiedźmę będzie kosztować wizyta u fryzjera.
Arcymag podrapał się po głowie, sięgnął po orzeszek i wyciągnął kapownik.
"Notatka 692354:
Wiedźmie włosy yjbzibbrrplow...(nieczytelne)."
Dunkelschwert otrzepał szatę, sięgnął po laskę i teleportował się na arenę tuż koło wiedźmy. Trochę telepało ale nie przejął się tym.
- Dzień dobry! Nie chciałaby panienka kupić szamponu?
Ruchem iluzjonisty wyciągnął buteleczkę preparatu. Ale Kora nie była chwilowo zbyt rozmowna.
To skłoniło Luciana do sięgnięcia po sole trzeźwiące pomimo protestów kota( i gwizdów widowni oraz karpia Vhriza). I wtem jednen z hmmm...kłaczatych tentakli chwycił go w pasie, uniósł w powietrze, zakręcił młynka nad głowa czarownicy i rzucił maga z powrotem na trybuny.
Ale szampon został. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Fergard
Dołączył: 22 Lut 2011 Status: offline
|
Wysłany: 22-02-2011, 18:10
|
|
|
Trzeszczące odgłosy obitych żelastwem butów rozbrzmiały na arenie. Z wejścia ktoś zmierzał. Ten ktoś zakuty był od stóp do głów w ciężką zbroję płytową. W jednej opancerzonej dłoni trzymał tarczę przypominającą nieco złożone skrzydła orła, w drugiej zaś - miecz o dziwnej rękojeści, przypominającej nieco rączkę od motocykla. Zatrzymał się tuż przed wejściem i zmierzył zebranych spojrzeniem spod przyłbicy. Wyglądało na to, że dostał się w sam środek walki. Ritter strzelił "karkiem", zaś zebrani usłyszeli odgłos jakby wyginanych blach. Zakuty w stal kształt ruszył powolnym, dostojnym krokiem w stronę Kory i Vhriza. Ciężko było określić jego zamiary, ale jeżeli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, ostrze miecza rycerza spowiły płomienie. Wyglądało na to, że ma on w zamiarze uczynienie krzywdy któremuś z zebranych... |
|
|
|
|
|
Potwór Latacz
Czajnik w Mroku
Dołączył: 05 Lip 2010 Skąd: Kraków Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 22-02-2011, 20:11
|
|
|
"Stój waść!"-rozległo się z trybun. Zbrojny obrócił lekko głowę i zobaczył wysoką, odzianą w wypłowiałą pałatkę postać stojącą przy barierce. Latacz uchylił beretu i lekko skinął głową w powitaniu.
"Tak nie wypada... Poczekajmy na oficjalny koniec walki." - uśmiechnął się szeroko - "Nie wydaję mi się jednak by później jeszcze mieli ee ... byli w stanie....chcieli...walczyć..." - zaciął się zezując to na Vhriza to na wiedźmę. Nie wyglądali zbyt zdrowo i rześko.
"Pozwól więc bym to ja był przeciwnikiem w następnej walce"- tutaj poklepał swojego wiernego flamberga na którym do tej pory się opierał i popatrzył na rycerza oczekując odpowiedzi. |
_________________ Jestem wielkim Potworem Lataczem!!! <Ö>
"Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi "
|
|
|
|
|
Fergard
Dołączył: 22 Lut 2011 Status: offline
|
Wysłany: 22-02-2011, 20:17
|
|
|
Ritter obrócił głowę w stronę Latacza i zmierzył go uważnym spojrzeniem. Wyglądało na to, że ten człowiek powiązany był w jakiś sposób z demonami. Tak, to był dużo korzystniejszy cel niż tamta dwójka. Rycerz powoli skinął głową, po czym odwiesił swoją tarczę na biodro. Ta po krótkiej chwili bezczynności przewędrowała za plecy Rudigera, zamieniając się w parę mechanicznych skrzydeł. Rycerz wzniósł się na nich na trybuny, delikatnie wylądował, po czym usiadł na wolnym krzesełku, zaś jego skrzydła ponownie złożyły się w tarczę wiszącą u jego boku. |
|
|
|
|
|
Zangetsu
Lady of mercy
Dołączył: 12 Maj 2005 Skąd: jenotolandia Status: offline
|
Wysłany: 22-02-2011, 22:07
|
|
|
- Dlaczego odnoszę wrażenie iż ktoś tu sobie jaja robi..- wymamrotał średnio zrozumiale drow. Akurat, posiłkując się uzębieniem, bandażował dziurawą dłoń strzępami koszuli. Rękawa konkretnie.
Wiedźma dalej spoczywała nieruchomo. Konserwy ewakuowały się z terenu przynależnego walczącym, nawet.....macki wyniosły się.
Powstrzymawszy upływ krwi, która jak wiadomo, natrafiając na otwór, wypływa, Vhriz spokojnie podszedł do swojej halabardy. Obsługa tego typu broni jedną ręką zwykle klasyfikuje się pomiędzy niemożliwe a bardzo upierdliwe, lecz elf bez większego wysiłku zakręcił młynka na próbę. I niespiesznie zbliżył się do wiedźmy.
Ta nadal morfowała.
Twarz Vhriza przyjęła zamyślony wyraz. Następnie drow delikatnie obrócił drzewcem dziewoję na brzuch.
Żadnej reakcji.
Wobec takowego obrotu sprawy, w ramach stymulacji, Vhriz wraził delikatnie szpikulec na czubku broni w.....
To, co wydarzyło się później, ciężko opisać słowami.. |
_________________
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 25-02-2011, 19:58
|
|
|
...bo to jak wsadzić widelec w gniazdko. Już nie iskierka, ale cały elektryczny strumień śmignął po drzewcu i dotarł do Wgryza. Temu natychmiastowo najeżyły się włosy, stanął i przestał się ruszać. Istny "żywy pomnik".
Kora wtenczas jakby się obudziła. Z niesmakiem spojrzała na broń maga, a dopiero potem zarejestrowała, że jej oponent stoi bez ruchu i jest bezradny.
- Ale bajer - Kora wyszczerzyła się zadowolona, bo to był idealny moment na atak.
Wiedźma podeszła do Wgryza, który cały czas ja widział, ale nie mógł się ruszyć. Uśmiechnęła się paskudnie i wyjęła...
...marker. Z zadowoleniem dorysowała magowi wąsy, zrobiła krok do tyłu przyglądając się swemu dziełu. Instynktownie wiedziała, że kolejny (tym razem świadomy) impuls pobudzi ciało z powrotem do pracy. Tak więc stanęła na odległość szabli od Wgryza i przez ostrze, które teraz dotykało miejsca, gdzie przynajmniej wdł zasad jakiejkolwiek kultury powinno być serce, posłała impuls elektryczny i odskoczyła od razu.
Mag troche skołowany ale już mogący się ruszyć zacisnął palce dłoni. i rozprostował. Działało.
Wiedźma pozwoliła chwile nacieszyć się przeciwnikowi sprawnym ciałem po czym zaatakowała ponownie. Taktyką wiatraka, bo z każdym krokiem robiła dziwną kombinacje młyńców i wymachów szabli. Tym sposobem cały czas była pod ochroną ostrza a jednocześnie cały czas mogła zaatakować. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Ren
蓮 <-- To moje imię.
Dołączył: 25 Cze 2010 Skąd: Manticore Status: offline
Grupy: Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 12-03-2011, 23:33
|
|
|
Saya pojawiła się na siedzeniu tuż obok Ritter'a dotknęła jego twardej zbroi która w miejscu dotyku poczerniała. Ritter spojrzał na dziewczynę ta znikła pojawiła się z drugiej strony, uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć nieznajomy - szepnęła jak by się mogło wydawać do ucha rycerza.
Zmaterializowała miecz w ręku i potarła nim o zbroje Ritter'a dźwięk był identyczny jak ktoś przesuwa paznokcie po tablicy szkolnej.
Ritter spojrzał na dziewczynę, Saya widziała tylko niebieskie światło za przyłbicą.
Jej oczy zapłonęły czerwienią.
- Co u ciebie kochanie? - zapytała. |
_________________ Yoake umare kuru mono yo,
Keshite miushinawa naide,
You are you shoujyo yo ima koso!
Furi hodoki tachi agare!
|
|
|
|
|
Fergard
Dołączył: 22 Lut 2011 Status: offline
|
Wysłany: 13-03-2011, 16:46
|
|
|
Ritter stanowczym, acz delikatnym ruchem odtrącił rękę dziewczyny, po czym spojrzał w czerwone oczy. Demon, wampir, inne plugastwo. Jemu nie robiło różnicy, trochę tylko uderzał go fakt, że siły Złego zdołały przejąć tak uroczą i dobrze zapowiadającą się młodą dziewczynę.
Rudiger wydobył dosłownie znikąd coś, co wyglądało jak notesik i gęsie pióro. Rozpoczął wystosowywanie odpowiedzi, podczas gdy Saya obserwowała go z zaciekawieniem, ale i ostrożnością. Jak na fakt, że miał dłonie zakute w stalowe płyty, pisał niesamowicie wręcz szybko, zawiłym gotyckim pismem. Po krótkiej chwili podał notesik dziewczynie. Zapisana w nim wiadomość głosiła:
Nie przypominam sobie, bym nawiązywał jakąkolwiek bliższą znajomość z odrażającym plugastwem twojego pokroju. Jeżeli panna szuka okazji do walki, nie omieszkam odmówić, prosiłbym jednak o wstrzymanie się z rozpoczęciem pojedynku do czasu, aż poprzedni pojedynkowicze ją opuszczą. Życzyłbym sobie też, by nie naruszano mojej osobistej przestrzeni w tych żałosnych próbach rytuałów godowych. Z rewerencją i poważaniem, Rudiger Ritter. |
_________________ For the love of... Watch your step, I'm not a wall! |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|