Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 21-06-2009, 16:41
|
|
|
Kitkara zamiast jej odpowiedzieć piła powolutku kawke i zajadała ciastka zachwycając się niepowtarzalną atmosferą lochów. Aria kręciła zaciekawiona głowa jednak nie uzyskując odpowiedzi na pytanie rozłożyła się na krześle i zapaliła papierosa. W przerwach między robieniem kółek z dymu oglądała cały cyrk z biedną dziewczyną którą uznali za podróbkę i zamknęli w lochach.
- Biedaczka, mnie ojciec wyrzucił na ulice ale przynajmniej mnie poznawał… o! czy to nie Karel? Lol w co on sie ubrał? Chyba to dostał z pomocy dla powodzian. Normalnie nie może przy mnie stanąć, bo jak ktoś mnie z nim zobaczy to cale MWnews i pudelek będą o tym huczały O_O! - Aria przezornie schowała się pod stolik Gdzie spotkała się twarzą w twarz z jej drowami(a było ich 5). Zdzwienie było niemałe.
- Pani! Uciekliśmy z lochów! Będziemy Panią teraz chronić!
- o’________Ó! RYCHŁO W CZAS! Już 2 razy się wywinęłam SAMA! Nawet mi nie służycie za tło bo cały czas was nie ma! Lepiej żebyście mi zniknęli z oczu i pożegnali Sie z piciem piwska przez tydzień.
- Pani jest zbyt surowa T___T
- I Zamczysko ma być posprzątane jak wróce
- Oh nie! sprzątanie bez piwska!
- ZNIKAC MI STĄD!- Warknęła Aria.
-…
-…
-… co tym razem? ==’
- … nie potrafimy się teleportowac
- a to czemu?
Drowy spojrzały po sobie i wbiły wzrok w ziemie.
- Bo tam były dziewczyny i popisywaliśmy się przed nimi magią i cala mana poszła się…
- CO?!
-no ale warto było! =D bo nam się udało je poderwać hahahaha!
- =____________=’ DWA tygodnie bez picia- Aria klasnęła w dłonie i 5 drowow znikło.- tak, przynajmniej uratowałam moją służbę- Aria wyszła spod stołu lustrując czy Karela już nie ma- Wiec co chciałaś droga Kit? |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 21-06-2009, 18:24
|
|
|
Kitkara nalała sobie kawy i zjadła ciasteczko.
- W zasadzie to właśnie robie to po co tu jestem. Chciałam wypić z tobą kawe, bo inni są zajęci a ja nie mam co robić - rzekła z buzią pełną ciastek. - Uwielbiam je. - A co tam u ciebie? Dlaczego dałaś sie złapać? i gdzie Noira? czy jak jej tam bylo? |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 21-06-2009, 19:02
|
|
|
Pocieszywszy dziewczynę, rycerz musiał zaszczycić obecnością przedpokój Najjaśniej Kicającego Patriarchę, a później - być zaszczycony audiencją u Ojca Bractwa. Cóż, służba nie drużba - i trzeba było zdać mu raport z ostatnich incydentów. Zniszczeniem okien w salach Zakonu Nieba się nie przejmował, gdyż było to kwestią ledwo kilkunastu minut pracy fachowców (może poza jednym witrażem). Dużo gorsze było naruszenie bezpieczeństwa Kościoła przez skrytobójców (wciąż zamaskowanych) tudzież przedostanie się owej organizacji skrytobójców do siedziby Bractwa. Drogą tajemniczą, bowiem cały Kościół poruszał się, a przekradnięcie się przez gęste patrole Zakonu Nieba było karkołomne (zwłaszcza, że na niebie nigdy nie było gdzie się ukryć).
Tak więc, Velg wszedł do holu przed pokojem kica - i tam zatrzymał się, czekając na Costly'ego. Pewien był, że przywódca Bractwa wie już o nim dzięki swemu systemowi obserwacyjnemu. To oznaczało tyle, że kic zapewne wpuści go do środka, kiedy nadejdzie odpowiedni czas ku temu. |
_________________
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 21-06-2009, 19:25
|
|
|
Karel tymczasem skończył piec sernik. Był z siebie zadowolony. Wypiek wyszedł idealnie. miał jednak przeczucie że czegoś mu brakowało. W związku z tym wziął tace z swoim dziełem w ręce i ruszył w poszukiwaniu degustatorów.
Pierwszym którego dopadł był Velg. Postanowił z nim spróbować bezpośredniego podejścia.
- Cześć Szefie! Spróbuj! - i wręczył mu talerz z kawałkiem zanim ten otworzył usta czy w jakikolwiek inny sposób zaprotestował.
Następna na liście była Shizuku. Jako że była przygnębiona postanowił ją zaskoczyć więc poczekał aż wyjdzie ze swojego pokoju i zostawił kawałekz butelką koniaku.
Z Altruistą miał cięższy problem ale sobie poradził zostawiając wypiek z pismem otwartym na stronie ,,darujcie się darami niespodziewanymi". Następnie zszedł do lochu. Bynajmniej nie był zaskoczony widokiem dwóch demonic jedzących ciasteczka.
Jedną z nich a konkretnie swoją uczennicę pozdrowił ciepło a do Arii wymruczał coś w stylu ,,żebyś nie umarła przed egzekucją" jednocześnie przykuwając ją do stołu.
Następna była Sasayaki. Nie był pewien czy homunculusy jedzą ale i jej zostawił kawałek. Mając satysfakcję z dobrze wykonanej roboty udał się na swój statek i w kabinie przeznaczonej do rozrywek zaczął grać sam z sobą w bilard |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 21-06-2009, 19:47
|
|
|
Brat Joseph nie zdzierżył nadmiaru dziwnych wrażeń. Wszystko zaczęło się niewinnie: wraz z Novakiem szedł złożyć raport Pierwszemu Sekretarzowi. Później zobaczył Karela. A Karel... jakby nigdy nic poczęstował swego przełożonego ciastkiem. Kiedy stary zobaczył, jak potencjalny truciciel podaje potencjalną truciznę, ciśnienie momentalnie mu podskoczyło, a nogi wręcz porwały się do biegu.
TRZASK! - rozległ się głośny odgłos policzka, którego szef Biura Informacji Wojskowej wymierzył kapitanowi.
- Co ty myślisz?! Skrytobójcy w Kościele, trwa przeczesywanie budowli, a ty... pieczesz ciasto?! - wydarł się wywiadowca, któremu złość zaćmiła normalne postrzeganie świata - Chcesz, żebym cię podejrzewał o trucicielstwo? - dodał, już spokojniej.
Nie przypominał w tej chwili rozzłoszczonego starca, którym był przed chwilą. Teraz, znacznie bliżej było mu do dobrotliwego dziadka - któremu to wrażeniu często ulegali ci, którzy Josepha nie znali.
- Bracie... Proszę, abyś się hamował. - stwierdził w tym momencie konetabl, uznawszy, że, mimo sympatii, którą konetabl żywił do swych ludzi, przywódca wywiadu wojskowego faktycznie przesadził - Kapitan Karel jest wiernym poddanym Kościoła i jestem pewien, że mimo dziwnych zainteresowań... - tu spojrzał na ciasto - ...nie chciał wyrządzić Kościołowi żadnej krzywdy.
- Tak, Wasza Ekscelencjo... - odpowiedział podwładny, wyraźnie nie ukontentowany - Za waszym pozwoleniem, chciałbym odejść po przekazaniu Waszej Ekscelencji raportu o zniszczeniach. - tu wywiadowca zasalutował i odwrócił się, gotów odejść. |
_________________
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 21-06-2009, 20:53
|
|
|
- Wejść. - Powiedział donośniej Założyciel Kościoła. Velg wszedł raczej nieśmiało do środka, nie dostrzegając jednak nigdzie Costly'ego.
- No, no. Wchodź Admirale. - Ponaglił niepewnego konetabla.
- Wzywałeś, więc jestem. Niestety Nadintendent Kościoła jeszcze się nie zjawił. - Pierwszy sekretarz skonstatował zapewne znany już fakt.
- Tak... wiem, że go jeszcze niema. No cóż. Będziemy musieli zacząć bez niego... Usiądź proszę tutaj. - Kic wskazał jedno z krzeseł przy stole.
Velg nie do końca pewien był intencji Wielkiego Kicającego, ale bynajmniej nie zakładał takiego przyjęcia. Zasiadł przy wskazanym krześle i zbierając odwagę, zwrócił się do kica.
- Czy mógłbym poznać powód wezwania?
- Zero w tobie taktu Velgu. Wiedziałem, że jesteś w gorącej wodzie kąpany, ale żeby podkładać sobie kłody pod nogi? - Mówił kic, jakby chaotycznie poruszając się po komnacie. - Wiesz, że jestem osobą stanowczą i nie znoszę sprzeciwu. Oszczędzę jednak tobie tyrady. Przecież sprawa jest jasna, - spojrzał zza ramienia na konetabla, po czym podszedł do jednego z mebli i zajrzał do środka. - i chyba nie muszę rozkładać ją na czynniki pierwsze.
Ku zdziwieniu pierwszego sekretarza, kic położył na stole trzy kieliszki i wyborne wino, a następnie napełnił dwa z nich.
- Panie, ale... nie jest to chyba najlepszy czas na... - Konetabla z lekkim zmieszaniem spojrzał na kica.
- Oj... Admirale, przecież trzeba to oblać! - Podał Velgowi jeden z kieliszków i wzniósł toast. - Za Melior Absque Chrisma. Bractwo, który poświęca się w całości dla wspólnego dobra. Za MAC, który eliminuję każdego wroga przyszłości. Za Kościół Praworządności, który powstrzymał bunt Seaheavenu i dodał otuchy wiernym oraz nawrócił zbrodniarzy. Za sprawiedliwość, którą wypełnił Kruk. Za nas i naszą przyszłość mój synu! Czyż to mało powodów do radości? Zdrowie!
Kieliszki wydały swój tradycyjny dźwięk i kic oraz Velg dopełnili rytuału. Następnie zasiedli przy stole. Mimo zaskoczenia, to właśnie konetabl odezwał się pierwszy.
- Przecież w kościele doszło do wybuchu, a skrytobójca może być wśród nas... Nie wiem czy to najlepsza chwila na świętowanie, Panie.
Kic przenikliwie spojrzał na Velga, a następnie uśmiechnął się niezauważalnie. Na ruch ręki, do stołu podleciała przeźroczysta kula.
- A oto nas zamachowiec. - Powiedział wskazując wnętrze kuli. Dopiero z bliższa dostrzec można było małą postać w ciemnych szatach we wnętrzu kuli.
- Głupiec sądził, że umknie mym siłom, stercząc na szczycie katedry... Niestety nawet nie zauważył jak go uwięziłem w opoce... biedak. - Mówiąc to z ironią, kic odstawił więźnia i dolał wina. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 21-06-2009, 21:31
|
|
|
Aria spojrzała na kajdany i uznała to za dowód na to, co wcześniej myślała o Karelu. On ją kocha. Po chwili kajdany przeszły jej przez ciało jak przez powietrze i upadły na podłogę. Spojrzała na Kitkare.
-Właściwie, to mazoku są TYLKO duszą. Ach, co u mojej siostry, Noire? Zwinęła swój interes, bo zdała sobie sprawę, że musi się uczyć do egzaminów. A czemu się dałam złapać? Bo chciałam pogadać z Altruistą albo z Kicem o losie niewiernych.
Kitkara skrzywiła się na ten pomysł. Aria wzruszyła ramionami.
- Wiem, wiem. Wyczuwam przez ściany, że ma w tym tygodniu nastrój sado-maso.
- Bicze i te sprawy, on to lubi.- Przyznała niewiadomo-skąd-wiedząca-o-tym Kitkara
- niewyżyty nastolatek, wiesz to ten wiek, ma 15 lat, fascynacje itp.
- tak, tak.. -Kit camciała ciasteczko.
- Karel też jakiś w klimatach wiązania i zniewalania- Aria roztarła sobie nadgarstki.
- On tak ma, wmawia sobie, że dba o bezpieczeństwo – Kitkara roztarła sobie nadgarstki.
- Dobrze, że Kic ma przynajmniej żone.
- Widzisz, i jak tu z nimi siedzę i nie ma, co się dziwić, że wole pić kawę z wrogiem- Kit nalała Arii mleczka do kawy. Aria podziękowała i spojrzała na zegarek.
- Chętnie bym pogadała i zjadła jeszcze więcej tych mega smacznych/tuczących ciasteczek, ale nie spieszy mi się do skór i biczów Altruisty…- Aria odsunęła krzesło.- … I wątpię żebyś mi zapewniła przed nim ochronę. Więc jeżeli chciałabyś coś ode mnie, jakąś pamiątkę… np. mam portfel Velga i zegarek Karela, czy przysługę to to jest najlepszy moment -Aria skłoniła się lekko- Bo znikam. |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 21-06-2009, 22:40
|
|
|
- Zaczynasz być męcząca - westchnął Karel zwyczajnie zabierając Black Winda z jej kieszeni.
- Widzę że muszę użyć najpoważniejszych środków. - po tych słowach założył na szyję Arii złoty naszyjnik a na nadgarstkach takoweż bransolety.
- IIIIII! Jakie śliczne nie musiałeś!
- Musiałem - powiedział ten wyciągając zza pleców arabską lampę i unosząc pokrywkę. Demonica momentalnie została zassana do środka.
- Na wszelki wypadek - powiedział do swojej uczennicy gdy za pomocą elektryczności stopił dziobek naczynia i jego pokrywkę. - teraz zaniosę to ustrojstwo w bezpiecznie miejsce.......czyli basen z wodą święconą. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Ostatnio zmieniony przez Karel dnia 23-06-2009, 22:29, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 22-06-2009, 09:59
|
|
|
- Jak chcesz, Karelu. A, już chciałam sięgnąć po te cacka - mruknęła nie pocieszona. - A serniczek był dobry. Następnym razem poprosze z czekoladą. Właściwie co Aria zrobiła że ją hmmm skomfiskowałeś? Cóż, chyba i tak nie mój interes - westchnęła. - To ja spadam... Jakby ktoś mnie szukał będe gdzieś na dachu jadła ciastka sama.
Po tych słowach odwróciła się do czarnej ściany aby zniknąć w cieniu. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 22-06-2009, 11:19
|
|
|
- Pani znaleźliśmy!!!
Ucieszeni strażnicy podbiegli do Sasayaki. Zaczynała ich lubić. Kazali jej nawet usiąść wygodnie na ławce i szukali duszy za nią. I jeszcze dostała sernik! (musi powiedzieć Karelowi że przydałaby się kandyzowana skórka z pomarańczy)
- Brawo chłopcy- powiedziała ale skrzywiła się lekko na widok znaleziska- Nie, to Propylea quatuordecimpunctata, znana też jako biedronka wrzeciążka... ale rozumiem skąd pomyłka to rzadki gatunek. Surogat raczej nie będzie wyglądał jak coś żywego... po prostu jak... noooooo.... jakieś dziwne coś.
- No to może to?- spytał szeregowy Ryjówka.
- Ooo... ciekawe. To chyba medalik ze zdjęciem... Hmm zatrzasnął się. O, a tu miał wygrawerowane imię, szkoda że się zatarło. Pewnie należy do kogoś z nas, później popytam czy ktoś tego nie zgubił. Szukajcie dalej. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 22-06-2009, 13:31
|
|
|
W lampie dżina Było wygodne złote M4. Jednak Aria nie znosiła złota wiec chciała stąd wyjść. Jeszcze ważniejszym powodem było to, że obok siedział przygrubawy dżin popijający gin z tonikiem i zajmował dość sporo miejsca. Jeszcze ważniejszym powodem było to, że Aria miał wakacje. Jeszcze ważniejszym powodem było to, że jej misja była już dawno skończona. Ale najważniejszym powodem było to, że już się nie myła od 3 tygodni i jej zapach był oszałamiający. Dla Dżina najważniejszym powodem także okazał się ten ostatni.
- HAHAHA! Teraz wypróbuje wszystkie te bronie, które dał mi tatuś! – Aria wyciągnęła Bazooke, wystrzeliła, żadnych skutków. Potem dynamit, rakiety, proce, kamenie, petardy, armaty, śmierdzące pociski, plazmy, miecze świetlne, blastery itp. Wszystko znajdowała w staniku. Dziń trzymał się to za głowę to za wylewający się Ginn. Aria Zauważyła niezadowolenie współlokatora i starała się to jakoś naprawić.
- NIC się nie martw przyjacielu! Mam jeszcze Gwiazdę śmierci! Ona nam NA BANK przewierci dziure do niebios!- I zaczeła grzebać w staniku.
- NIIIIIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEeeeeeeeeeeeee! - Dżin złapał za jej rękę- Nie panienko, naprawdę nie trzeba… mi tu jest dobrze…
- Jak dobrze? Jak możesz znieść sklepienie nad sobą?! Ciągłą niewole!? Strach?! Brak chmur i nieograniczonego nieba!- Złapała go za dłoń i pociągnęła ją ku sklepieniu lampy- CHOĆ! RAZEM PRZEWIERCIMY SIĘ KU NIEBU! ZA KOGO NAS DO CHOLERY MACIE!? - Aria powoli zaczęła wyciągać trzecią gwiazdę śmierci (podarek od Samego Imperatora) z błyskiem szaleństwa w oczach.
- NIE! Słuchaj! SŁUCHAJ!- Gdy dżin odzyskał uwagę arii uspokoił się troszeczkę i spokojniejszym głosem wskazał na denko lampy.- Mam wyjście przez piwnice.
-oho? To czemu nie mówiłeś od razu?
- CHCIAŁEM ale mi nie pozwalałaś ==
-ah O_o…
-…
-…
-…
- ale JESZCZE zostały te BRANZOLETY! - Aria wyciągnęła piłę elektryczną i zaczęła nią wywijać po mieszkanku. – MUSZE JE ROZCIĄAAĄĄĄAĄĆCCĆĆĆCĆ Wryyyyyyyyyyyyy!
- Nie stój! Nie moje mieszkanko!
-Ależ nie mam wyboru! Musze sobie dociąć ręce i głowę, dodatkowo twoje meble z IKEI WSZYSTKO będzie z KRWI WRYYYYYYYYYYY!
- T_______________T dobra spełnię KAŻDE twoje życzenie tylko idź już sobie stąd T_T
Aria nagle ucichła i zrobiła maślane oczka.
- Chciałabym być bogata, nie mieć tych bransolet , wrócić do świata Wrot… właściwie chciałabym żeby Świat Wrót był od teraz mój, Ten miecz od Karela mi się podoba, chciałabym też mieć 10 dni wolnego i wakacje w Chorwacji na tej plaży z białymi kamyczkami =] i chciałabym ładnie rysować i żeby każdy mnie podziwiał, i chciałabym mieć większe piersi a mniejszą pupę, Chciałabym też żeby Agenda była moja a nie tego niebieskiego staruch, no i…
- tylko 3 życzenia == - Dżin pstryknął palcami i Aria była wolna w swoim ciepłym zamczysku. Zamek był oczywiście nieposprzątany a drowy pijane. |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 22-06-2009, 16:33
|
|
|
W końcu po około pięciu godzinach szukania szeregowy Ryjówka znalazł surogat spirytualny. Wyglądał jak mała czarna kostka. W nagrodę wielce ucieszona Sasayaki uściskąła go (zwłaszcza że odnalazł też jej wisiorek w kształcie półksiężyca), po czym szeregowy otrzymał kilka kuksańców i echi uwag od swoich kompanów. Czarodziejka nie zwracając na nich uwagi,postanowiła udać się do kica. Był właśnie u niego Velg.
- Ja tylko na chwilkę.- powiedziała i ukłoniła się.- Jeśli mogę prosić... Strażnicy odnaleźli sztuczną duszę homunkulusa... chciała bym dostać pozwolenie na opuszczenie kościoła by odnaleźć jego pana. Ale potrzebna mi będzie też pomoc więc...
- Spokojnie dziecko.- powiedział Patriarcha.- Jak widzisz już go schwytałem.- wskazał na kulę stojącą na biurku.
Sasayaki zajrzała do niej, dostrzegając więźnia.
-Eee... panie? On jest martwy.
- CO?!
Więzień w istocie nie żył, a z jego piersi wystawał sztylet, dzierżony przez niego samego.
- No proszę- wtrącił Velg.- To naprawdę sztuka umrzeć na stojąco. Zaraz, ten symbol na jego szatach... taki sam jak herb stolarzy, których wynajęliśmy do odbudowy pawilonu... |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 22-06-2009, 17:13
|
|
|
Kolejni idioci... - pomyślał Velg, z niesmakiem krzywiąc usta. Skrytobójcy widać nie wiedzieli, iż "nie tylko po śladach ich poznacie", jak głosiła jedna z mądrości ludowych...
- Mości Patriarcho, jakkolwiek wydarzenia te zapewne były solą w oku naszego Kościoła, są już tylko przeszłością. Kategorycznie mogę stwierdzić, iż wiem, kto stoi za wszelkimi zamachami. To... - tu puknął w pokaźną teczkę, którą chwilę wcześniej dostał od Josepha - ... jest raport o obrotach na naszym rynku oraz finansach wszelkich możnowładców. Nie jest łatwo skontrolować budżet poszczególnych domów. Należy więc zakładać, że wszystkie ukrywają przed nami pewien procent swoich obrotów - z drugiej strony, wobec skuteczności aparatu inspekcyjnego Mrocznego Kapłana, ukrywanie więcej aniżeli... pięciu procent obrotów... nie wchodzi w rachubę. Nie wchodzi też w rachubę wielka koordynacja działań (czy kooperacja) rodów czy przedsiębiorstw - na to bowiem zwróciłyby uwagę Wojskowe Służby Porządkowe, przyzwyczajone do zapobiegania rebeliom. Wobec kapitału, jaki był niezbędny do zaplanowania tych zamachów (wykonywanie homonkulusów było dość drogie) i założeń ekonomii (idealistów-idiotów się już praktycznie nie spotyka), zlecenie owych zamachów musiało być zarejestrowane przez nasz aparat kontrolny w postaci bądź otwartego zlecenia dla organizacji skrytobójców bądź w postaci dziwnego zniknięcia zasobów jakiegoś podmiotu prawnego. Z tego powodu, pozwoliłem moim analitykom sprawdzić finanse... - tu Pierwszy Sekretarz szybkim ruchem wyjął ekspertyzę wywiadowców.
Konetabl dał pozostałym chwilę, aby przyswoili sobie jego poprzednie słowa, po czym kontynuował:
- Wnioskując z obiegu kapitału, zleceniodawcą zamachów musiał być dom d'Este. Zostali oni już aresztowani. Przyznali się do winy i wskazali wykonawców - jedną z organizacji wywrotowych. Jej przywódcy zostali już zaaresztowani, a przynajmniej brat Joseph tak donosi. Wysłałem go zresztą, aby internował pozostałych członków. Dalej: wnioskując z raportów człowiek na wieży kościelnej był jednym z ich agentów. Dokładnie tak, jak przewidziałeś, panie. Zapewne popełnił samobójstwo ze strachu, Wasza Wysokość. - powiedziawszy to, Velg wrócił do degustacji przedniego wina.
- Proponuję więc wrócić do degustacji wspaniałego alkoholu. Dalszych ofiar nie będzie. A jeśli będą - będzie oznaczać to tylko tyle, że mamy zdrajcę w swoich szeregach. - powiedział lekko, choć lekko się nie czuł. Costly i Alt byli całkowicie zaufani, co redukowało grupę zdrajców do nadzwyczaj małego grona. |
_________________
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 22-06-2009, 17:34
|
|
|
Tymczasem Karel pakował się w swoim pokoju. Ubranie jakie przygotował zdradzało w strony o jakim klimacie ma się zamiar udać na pierwszy rzut oka. W końcu zarzucił sobie torbę na ramię i wyszedł z pokoju. Ciepły zimowy płaszcz i tako waż reszta ubrania dobrze na nim leżały aczkolwiek ten kto nie znał szermierza mógł go wziąć za wariata gdy w tak ciepłym ubiorze. powód był o tyle prost że Karel chciał by wszyscy dobrze wiedzieli że się gdzieś wybiera na wszelki wypadek gdyby ktoś go potrzebował. Wreszcie dotarł na przedkościelny plac. będąc na idealnej kostce położył na niej swój zegarek a ten transformował się - jak zazwyczaj zresztą - w motocykl. Już miał na niego wsiadać gdy z boku zbliżyła się pewna postać. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 22-06-2009, 22:02
|
|
|
- Wszystko jest wolą boską. - Powiedział kic, stukając kieliszkiem o kieliszek konetabla. - Co do tej ekipy remontowej, to dawno już została ehm... skontrolowana przez mojego wiernego sługę, Mozarusa.
Na pstryknięcie palców Patriarchy, kula z ciałem skrytobójcy uległa dezintegracji.
- No Sas, może dołączysz się do nas? - Złapał dziewczynę w pasie i podsunął jej krzesło. - Mówiłem, że mamy co świętować nie? No to się zabawmy. Oh... a czy Sas może pić alkohol? - Zadumany spytał się Admirała. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|