Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-07-2009, 02:23
|
|
|
Karel westchnął gdy miecz jak w zwolnionym tempie opadał w dół.
- Przestańmy się popisywać i walczmy jak należy. - oboje wpatrywali się w opadający miecz. Moment poza tym spojrzeniu wpatrywali się w miecz wystający z barka Lisa. Dłoń Karela była zaciśnięta na ostrzu.
- Ale pierwsza zasada brzmi. Nigdy nie dotykaj nie swojego miecza - po czym wyzwolił miliard wolt. Wybuch odrzucił obu przeciwników od siebie. Ku strapieniu Karela Lis lepiej manewrował w powietrzu. Szermierz musiał mieć więcej czasu na namysł więc wyciągnął rękę w stronę przeciwnika.
- Absolute Zero! |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-07-2009, 02:43
|
|
|
-Ups...
Przejmujące zimno przebiło się przez wszystkie bariery i uderzyło lisa bezpośrednio. Rudy jakby na chwilę zrobił się nieostry i poszarpany na krawędziach, gdy wokół przestała istnieć jakakolwiek energia.
Na szczęście grawitacja wciąż działała. Sparaliżowany rudzielec swobodnie wypadł z obszaru działania czaru i łupnął w piasek areny. Twarzą naprzód
Karel dogonił go moment później, z dużo większą gracją lądując w bezpiecznej odległości od niemrawo zbierającego się z gleby lisa.
-To bolało - Cai potarł niechroniony opancerzeniem policzek. Szara skóra była wyraźnie odbarwiona- mrozem, nas, bohaterów?
Po czym ruchem szybkim jak myśl wyjął z powietrza jeden kryształowych sejmitarów i z rzutu zza głowy posłał go wirującego w stronę Karela.
Ten sparował pocisk...a raczej chciał.
Bo nieco się przeliczył, gdy ważące parę ton ostrze na parło na katanę. W niejakim pośpiechu zaczął się odsuwać z drogi pociskowi, robiąc krok w bok...Cai już tam był, uderzając perfidnie drugim ostrzem od dołu, tak by trafić w wykręcone biodro Karela...
Uderzenie nigdy nie dotarło do celu. Cai zatrzymał rękę.
W zamian niezrównoważony wektor kinetyczny szarpnął go w niemalże nieprzewidywalnym piruecie, gdy sejmitar poleciał w bok, a Cai - prosto za plecy przeciwnika. A rzucony sejmitar właśnie minął zdezorientowanego Karela.
Byli równie szybcy, lecz to lis lubił zagrywki bardzo niestandardowe.
Ważący w tej chwili trzy tony miecz szarpnął lisem w lewo. Cai puścił rękojeść niemal od razu, lecz zyskał moment obrotowy. Omal nie stracił ramienia, lecz to inna historia...
Karel obracał się, gdy wirujący w szaleńczym tempie Caibre zrobił ćwierć obrotu za jego plecami.
Z sejmitarem kończącym ruch na klatce piersiowej Karela.
Rozległo się donośne plask.
Lis trafił płazem broni.
Sekunde później drugi sejmitar, puszczony samopas przebił się przez ścianę areny i zatrzymał dopiero na parkingu za stadionem. |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-07-2009, 12:39
|
|
|
Mim że ostrze uderzyło na płask trzeba przyznać że miało swoją wagę. Oboje usłyszeli chrupnięcie gdy pękło jedno z żeber. Karel jednak nie stracił rezonu. Wolną ręką wymierzył prosto w Lisa i zaczął kumulować Shock Blasta. ten jednak również nie stracił głowy i trzymanym sejmitiarem przebił dłoń szermierza na wylot udaremniając ładowanie. Ten tylko uśmiechnął się wrednie i naparł ręką na ostrze tak że po chwili trzymał mocno palcami przebitej dłoni nadgarstek adwersarza. Druga dłoń wyrzuciła Raikomaru wysoko w powietrze a następnie również zaczęła kumulować wyżej wymieniony atak. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-07-2009, 13:16
|
|
|
Jedno Ale techniczne
- Spoiler: pokaż / ukryj
- To są te sejmitary . Życzę powodzenia w przebijaniu nimi dłoni >]
Caibre olał jednak błyskawice pełgające już po twarzy.
Czerwona klinga miecza świetlnego zalśniła między walczącymi, gdy Cai odpalił z sykiem miecz i zakręcił młynka, ustawiając go dokładnie między sbą a wolną ręką Karela.
Potężne wyładowanie uderzyło w broń jedi, jednak broń zakonu była skonstruowana odpowiednio. Cała energia wyładowania rozproszyła się na ostrzu.
No dobrze, włosy Karela i Caia stanęły dęba.
-Pat. Gramy do trzech? - Zapytał lis, rzucając miecz na ziemię. Jednocześnie gdzieś na parkingu ciężki jak diabli sejmitar zaczął ze zgrzytem sunąć po betonie w stronę areny.
<i po pracy.> |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-07-2009, 22:13
|
|
|
- Nawet do czterech - w tym momencie nad obojgiem walczących pojawiły się paski energii. Pomiędzy paskami widniały kropeczki szarego koloru. Było ich cztery. Miny szermierza i Lisa wyrażały kompletne zaskoczenie ale nie mieli czasu by się nad tym zjawiskiem głowić.
- Sekretna technika: Basara. - Karel zaszarżował na przeciwnika i zadał pierwszy cios. A następnie drugi, trzeci etc. Cięcia spadały coraz szybciej i szybciej aż w końcu nie widać było sylwetki kapitana. Gdyby któryś z nich zwrócił na to uwagę do by dostrzegli wiszący w powietrzu napis ,,Combo" koło którego rosła cyferka. W końcu Karel chwycił miecz oburącz i zadał ostatni cios.
- Raimeiken! - areną wstrząsnęła eksplozja. Szermierz wylądował poaz obłokiem kurzu a obok jego sylwetki widniał licznik z napisem 4444. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-07-2009, 22:21
|
|
|
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Jakbym byl złośliwy, zapostowałbym tylko to jako odpowiedź, nu ale.. tak mi się z jatką skojarzyło.
-Breaker? - Caibre zakręcił nad głową młynka świeżo odzyskanym sejmitarem, rozpędzając chmurę. Pancerz, który nosił pod ubraniem wraz z butami uziemił lisa, zresztą i tak nie miał serca, które prąd mógłby uszkodzić. Nerwów zresztą też nie- moja kolej.
Rudy nie miał wyszukanych technik. Preferował proste rozwiązania. Z rozmachem walnął ostrzem w arenę. To było efekciarstwo, właściwe uderzenie było użyciem siły umysłu.
Piasek zafalował niczym powierzchnia wody. Powstał garb, wysoki na dwa piętra, który popędził niczym fala w kierunku Karela.
Ten uśmiechnął się radośnie, szykując się do kontry w podobny sposób..
Caibre wbił oba ostrza w piasek. Przez chwilę był niewidoczny...i wpakował kolejną porcję energii w arenę. Tym razem cieplnej.
Karel zatrzymał się w pół kroku. Po czym błyskawicznie podskoczył, czując żar bijący od podłoża.
Szkło. Z góry zobaczył pofałdowaną powierzchnię areny, zamienioną w szkło.
Gładki owal zamienił się w labirynt półprzezroczystych kanionów.
Nagle wykręcił się, unikając trafienia kolejnym ładunkiem plazmy.
Cai nie próżnował. Następny strzał trafił już w zastawę Karela, następny nie nastąpił, gdyż ten opadł już i został zasłonięty nowymi przeszkodami terenowymi.
-Cóż - zamruczał lis pod nosem - trzeba będzie zrobić to ręcznie.
I z sejmitarami w garści ruszył szukać przeciwnika.
<fin, czekam znaczy się> |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-07-2009, 23:05
|
|
|
~Hmmm szkło. Bardzo ciekawe. Aczkolwiek....- w tym momencie Cai pojawił się za nim. Wzniósł sejmitiary do ciosu ale Karel kopnął go w splot słoneczny przebijając go przez szklane ściany. Następnie Karel ruszył biegiem w przeciwnym kierunku próbując coś obmyślić. Westchnął cicho. I w tym momencie Lis pojawił się znowu tym razem prawie trafiając karela ostrzem ale ten zdołał je sparować. Kilkutonowa masa jednak rzuciła nim jak szmacianą lalką. Po tym jak wylądował na plecach pozostał bez ruchu.
~Dobra pomyślmy. Nie mógł mnie znaleźć węchem,wzrokiem ani aurą.......a więc to musiał być słuch - powoli wstał bezszelestnie - ma to sens. Te lisie uszy naprawdę muszą dobrze słyszeć. Ale to obusieczny miecz. - Karel podniósł klingę a następnie z rozmachem ją schował.
- Den. - powiedział gdy garda uderzyła w pochwę. Rozległ się ogłuszający hałas. Fala dźwiękowa o natężeniu 1000 dB rozległo się po arenie. Szklany labirynt zamienił się w proszek a niestopiony wcześniej piasek ścięło na marmur. Karel spokojnie przyglądał się pobojowisku i wzrokiem szukał Greyblada. Fala musiała mu skopać ucho środkowe. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Ostatnio zmieniony przez Karel dnia 06-07-2009, 00:35, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-07-2009, 23:25
|
|
|
- Spoiler: pokaż / ukryj
- 190 dB - prom kosmiczny <- za wikipedią. A każde 10 dB to razy dwa głośność..
-O w mordę - fala uderzeniowa sunęła niezwykle powoli, z punktu widzenia lisa. Dźwięk był dobrym wyborem, lecz z zaskoczenia jedynie. Cai czekając na nadejście uderzenia po prostu odepchnął od siebie cząsteczki powietrza.
Marmur był dobrym wyborem, chociaż pył był wkurzający nieco....
Caibre ruszył do ataku frontowego. Podkute buty krzesały iskry, gdy sam rudy zbliżył się do prędkości dźwięku. Karel przyjął postawę obronną, lis rozpoznał Iaidō. I uśmiechnął się radośnie, uderzając z rozpędu.
Karel aż przysiadł, gdy lis uderzył znad głowy, bez finezji, za to szybko i mocno. Brak mobilności zaraz się zemścił, gdy mniejszy z graczy znowu wykorzystał inercję i wyprowadził drugie uderzenie od dołu, wolniejsze, lecz lepiej wymierzone.
Karel wykręcił się, parując drugie ostrze rękojeścią.
Caibre zawisł na chwilę w powietrzu, po czym zakończył atak, robiąc przewrót w tył, nisko w przysiadzie, gotowy do natychmiastowej riposty. |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 06-07-2009, 00:43
|
|
|
Pozycja Lisa wbrew pozorom dawała Karelowi przewagę. Jako że był sporo wyższy Caiowi trudno było blokować ciosy od góry. Udało mu się sparować trzy ale przetoczył się na bok kiedy nastąpił czwarty przewidując że nie da rady. Karel wykorzystał moment gdy ten się przetaczał i kopnął go potężnie zbierając go z ziemi i posyłając w ścianę. Na powierzchni pojawił się pęknięcia ale Lisowi niewiele to zrobiło. Już miał się zbierać do riposty gdy zorientował się że na jego nadgarstkach i kostkach znajdują się lodowe kajdany.
- Imponujące. Powiadasz że nie miałeś żadnego nauczyciela? - Karel zaczął klaskać. - Znałem kiedyś gościa podobnego do ciebie. Był tak dobry że nikt nie zabił go w pojedynku i umarł spokojnie ze starości. Jego córka powiedziała że bardzo tego żałował.......ale nie obawiaj się. Ty nie będziesz musiał mieć takich obaw. - po czym podniósł rękę a z wilgoci zawartej w powietrzu zaczął się przed nim tworzyć gigantyczny sopel. Gdy ten był gotowy Karel posłał go kopnięciem w unieruchomionego adwersarza niczym oszczep. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-07-2009, 01:13
|
|
|
- Eh... - oczy lisa rozjarzyły się. Sopel oczywiście nie doleciał, odparowując w jednej chwili.
-To nie do końca tak - powiedział Cai, z niejakim niesmakiem rozbijając lód - ja co prawda nie miałem nauczyciela, ale...
Tu rudy uniósł głowę i spojrzał Karelowi w oczy.
Karel przysiągłby, iż Caibre miał oczy zielone, nie jak teraz żółte.
- Ale ja to inna historia*- dokończył rudy dużo głębszym głosem.
I dla odmiany wyjął z powietrza karabin.
Karel rozpoczął unik z niejakim wyprzedzeniem. Zauważył iż rudy stał sie nagle powolny, nieco tylko szybszy niż człowiek. Postanowił skrócić dystans i wytrącić zabawkę z rąk przeciwnika.
Myyrtańskie cieżkie karabiny piechoty były szczególnymi wynalazkami. Na początku wojny były to zaledwie samopowtarzalne wersje muszkietów, pod koniec - w pełni automatyczne narzędzia mordu, wypluwające niesłychane ilości pocisków; nie wymagające amunicji, którą to syntezowały z powietrza i wody; nie wymagające energii, samodoładowujące się dzięki bateriom słonecznym. I samonaprowadzające się.
Karel odbił pierwszy pocisk mieczem, z niejakim zdumieniem zauważając, iż ważący może pół grama odłamek kryształu wybucha z siłą granatu ręcznego.
Tak samo postąpił z drugim, trzecim....a później niejako zdębiał, widząc nawałę ogniową, gdy karabin skończył kalibrację autocelownika i przeszedł na ogień ciągły.
Dwa tysiące pocisków na sekundę, praktycznie stały strumień pocisków z wybuchowym rdzeniem.
Nawet bogowi zrzedła by mina.
Niemniej Karel był naprawdę szybki. Nie będąc w stanie uniknąć trafienia stojąc nieruchomo, sam zaczął robić uniki, cały czas odbijając pociski. W odpowiedzi karabin w rękach rudego przestawił się na pełną automatykę i szereg małych dysz odpaliło na obudowie broni, szarpiąc lisem. Broń podpięła się pod pancerz, odpinając połączenia nerwowe do mięśni i de facto przejmując kontrolę na Caiem. Przynajmniej w temacie poruszania się.
* czytanie historii popłaca. |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 06-07-2009, 01:30
|
|
|
- Huh bronie dodatkowe? Też coś o tym wiem. - stwierdził kapitan po czym odrzucił na bok kurtkę. Oczom Lisa ukazał się prawdziwy zestaw broni miotanej. Karel wyglądał jak chodząca wystawa ostrych zabawek. Nie tracąc czasu rzucił wachlarzem noży w przeciwnika. Ten zaczął unikać lecących pocisków co wychodziła mu całkiem sprawnie. jednak w związku z tym cała jego uwaga była poświęcona na pociskach lecących w jego stronę. Szermierz wykorzystał to posyłając parę noży w sufit w który się wbiły. Cai zaczął wymykać się coraz sprawniej trzeba było więc zastosować inną amunicję. Kapitan schował miecz p czym sięgnął za plecy. Gdy jego dłonie były znów widoczne to było widać że trzyma dwa czakramy które to posłał w przecinka. Ten tak jak noży uniknął ich......tylko po to by dostać jednym w plecy gdy ten wracał odbity od ściany. Pocisk trafił jednak w część osłoniętą zbroją i znowu zmienił kierunek lotu ale Lis wiedział że nie mógł liczyć na taki fuks następnym razem. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-07-2009, 01:37
|
|
|
Dwa tysiące strzałów na sekundę w eksplodującej amunicji. Pomyślałby ktoś, że taka nawała ognia powstrzyma kilka noży....
Karabin sam przestawił się na tryb pełnych pocisków. Rudy zrobił półobrót, przyklęknął i wpakował w nadlatujący czakram pięćdziesięciomilimetrowy pocisk. Granat spotkał się z wirującą bronią...i co się stało, ciężko było określić, bo siła wybuchu przewróciła obu walczących, odrzucając ich jednocześnie całkiem daleko od siebie.
Rudy był jednak przygotowany na to i pierwszy się podniósł na nogi. Gdy Karel też stanął, z niejakim zaskoczeniem zobaczył swoje zniekształcone odbicie w czubku kolejnego pocisku....parę centymetrów od swojej twarzy.
Komputer szybko się uczył. Ten pocisk był nastawiony by wybuchnąć w określonym momencie...
Karel zdążył zasłonić się mieczem.... co niewiele dało, gdy granat rozpadł się na kilkaset igiełek...
ps przecinek? |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 06-07-2009, 01:48
|
|
|
Igieł było mnóstwo. Zwykła garda by sprawiła że Karel zamieniłby się w jeża. Na szczęście dla kapitana miał już do czynienia z takimi pociskami i wiedział jak się przed nimi bronić. Nie była jednak to obrona idealna ale nie miał innej opcji. Zanim igły dotarły do niego napotkały wirującą stal młynka jego miecza. Jednak te które celowały w barki dotarły do celu. Karel miał tylko nadzieję że nie zawierają jakiejś paskudnej trucizny bo środki odurzające go nie martwiły. Martwił go natomiast opadający sejmitiar który miał zrobić kuku na jego twarzy. Nie miał wyboru i użył shirahadori.....za pomocą dwóch palców. Dopiero teraz zauważył że ostrza nikt nie trzyma. Cai natomiast był za nim i celował prosto w jego plecy. Karel wypuścił ostrze i skoczył w bok i cała salwa poszła w miecz.
- Nie myśl że jesteś jedynym który umie strzelać! - mówił gdy obiegał Greyblada. - Black Wind! - i na polecenie swojego właściciela zegarek zaczął się transformować. Po chwili na ramieniu szermierza spoczywał potężny Railgun.
- Wiem że to nie za bardzo szermiercze ale hell with this! Zjedz to - i z broni wystrzelił strumień laserowy na tyle potężny że odrzucił Karela do tyłu siłą odrzutu. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Ostatnio zmieniony przez Karel dnia 06-07-2009, 02:07, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-07-2009, 01:57
|
|
|
Karabin odpalił kolejny pocisk w tym samym momencie, w którym działo Karela wystrzeliło promień.
Spolaryzowane światło trafiło w kryształ. Materia odparowała gwałtownie, zatrzymując atak całkowicie. Uwolniona energia wystarczyła jednak by wyrwać z marmurowej areny całkiem spory kawał materii, i rozrzucić ją po okolicy, głównie w rudego.
Caibre pozbierał się. Uszkodzony karabin leżał nieopodal cicho popiskując alarmem.
Po drugiej stronie areny Karel również się zebrał na nogi.
- To dwa. Przepraszam że się wmieszał, ten typ już tak ma - lis poklepał się po głowie z niewinnym uśmiechem.
-On? - zastanowił się Karel w myślach....i tu popełnił błąd.
Caibre skrócił dystans w tym czasie. Co prawda po drodze miał czas zgarnąć z ziemi tylko jeden sejmitar, niemniej miał szansę.... i uderzył z rozpędu od lewej do prawej, wykorzystując cały impet.
ps lasery nie mają odrzutu. |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 06-07-2009, 02:24
|
|
|
~Błąd - pomyślał Karel gdy zamrażał podłogę pod Caiem. Rozpędzony lis wywrócił się jak długi. Następnie jedną ngą zebrał g z ziemi a kopnięciem drugiej posłał na ścianę na drugim końcu areny. Już miał ruszyć ku niemu gdy jego uwagę przykuły resztki kraty która została pocięta przez Velga w ich pojedynku kilka miesięcy temu. Przezornie oderwał jeden z prętów i ruszył zygzakiem ku Lisowi z prowizoryczną włócznią w jednej i kataną w drugiej ręce. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|