Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-07-2009, 02:35
|
|
|
Lis sparował pierwsze uderzenie, wciąż leżąc na ścianie. Drugie odbił szeroko, tak że pręt zawibrował dźwięcznie. Trzecie i czwarte przyjął na krzyż parując sejmitarami, które niemal calkowicie zasłoniły jego drobną postać.
I wstał.
Na ścianie.
A Karel po raz pierwszy w tej walce stracił przewagę wzrostu.
A ponieważ w odróżnieniu od Caia przez większość życia był raczej wysoki, nigdy nie nauczył się w jakiś szczególny sposób bronić przed atakami z góry.
W sumie i tak nie musiał. Rudy po prostu zaczął napierać na Karela. Z siłą wystarczającą, by pod tym nogi się ugięły.
Lis uśmiechnął się ponad skrzyżowanymi klingami i jednym prętem, po czym nacisnął mocniej*.
*
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Jedną z ulubionych rozrywek lisa jest rzucanie krążownikami, jako forma walki z flotyllami kosmicznymi.
|
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 06-07-2009, 02:42
|
|
|
Karel był kompletnie zaskoczony siła tak małej postaci. Na szczęście myślał równie szybko co był zaskakiwany. Wykorzystał to że mógł utrzymać sejmitiary w krzyżu tylko mieczem i po prostu zdjął z zastawy pręt i uderzając nim w przeciwnika.
- Szaszłyk z Lisa - stwierdził Karel gdy metal przebił Caia na wylot. Po chwili musiał jednak puścić pręt. kontakt z kitsune rozgrzał pręt ze zwykłego metalu do czerwoności. Wykorzystał jednak chwilę gdy nacisk przeciwnika zelżał i kopnął pręt skręcając mu wnętrzności. Następnie odskoczył do tyłu lądując na zewnętrznym kręgu areny i czekając na ruch Lisa wykorzystując przerwę by zapalić papierosa. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-07-2009, 02:58
|
|
|
-Aua- jęknąl z wyrzutem Cai - to naprawdę bolało.
Karel stwierdził, iż nie może zapalić papierosa.
-Wiesz - zaczął filozoficznie lis, wyciągając sobie pręcik z bebechów - palenie szkodzi.
Karel w końcu zdołał zapalić papierosa.
W tej samej chwili poczuł na twarzy parę butów rozmiar 45. Podkuta adamantyną, były naprawdę solidne, a Cai skoczył, nim się teleportował. Zachowana energia przyłożona do twarzy Karela wystarczyła, by ten, tak jak wcześniej rudy, przeleciał przez spory kawałek areny.
Dodatkowym efektem było rozsmarowanie peta na podgardlu Karela.
Caibre zakończył zgrabnym przewrotem wprzód. Nabierając prędkości w biegu w stronę przeciwnika, odwrócił uchwyt na lewym sejmitarze. Gdy dobiegł, Karel użył tej samej sztuczki co wcześniej.
Ślizgający się lis tym razem nie przewrócił się. Ostrze spotkało ostrze i obaj adwersarze zatrzymali się gwałtownie.
-Wiesz, to też nie do końca prawda, iż nie znam żadnych technik. - Caibre naparł prawym ostrzem na miecz Karela - czytam za to właściwe mangi.
-Hę?
Caibre naparł mocno, a gwałtownie. Wykrok lewą nogą, obrót - Karel widząc odsłonięte plecy przeciwnika tak blisko pchnął mieczem i prętem, lecz lis przewidziawszy to wcześniej zasłonił się sejmitarem. Zakrzywiona klinga powstrzymała wąską katanę, a pręt jedynie zaczepił o płaszcz.
Karel poczuł, jak coś go ciągnie do Caia. Nie było to uczucie, a identyfikacja techniki*, którą kończył lis wraz z obrotem nastąpiła w momencie, gdy niski rudzielec gładko przeprowadził ostrze pod wypadem przeciwnika i rąbnął Karela nieco ponad biodrem sejmitarem. Karel ponownie odbił lot, dla odmiany zgięty w pół, a lis zrobił jeszcze dwa obroty, nim wyhamował piruet.
*
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Ama Kakeru Ryu no Hirameki
|
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 06-07-2009, 11:53
|
|
|
Lecący Karel zdołał się wykręcić w powietrzu i posłać przeciwnikowi trzy sztylety których to Cai zgrabnie uniknął przetaczając się na bok. Szermierz tym czasem wylądował na pionowej ścianie od której się odbił z powrotem w stronę Lisa. Ten jednak był przygotowany na taką ewentualność i podskoczył pionowo w górę.....lądując już mniej oczekiwanie na plecach szermierza. Zanim Lis zdążył się zorientować że kapitan robi na deskę surfingową oboje uderzyli z całym impetem w ścianę rozsmarowując się na niej. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 07-07-2009, 22:17
|
|
|
Karel jednak pozbierał się szybciej. Cai był tuż za nim ale kapitan podciął mu nogi kopniakiem. Zanim ten dotknął ziemi szermierz złapał go za jeden z ogonów i cisnął wysoko w powietrze. Lis był nad środkiem areny gdy Karel pojawił się z nim prawie twarzą w twarz i z tej jakże bliskiej odległości wystrzelił Raikiri. Kitsune zdołał się zastawić sejmitiarami ale impet pocisku wgniótł go w arenę. Zanim znowu się podniósł lądując Karel oświadczył.
-Szach mat. - w tym właśnie momencie sztylety ciśnięte wcześniej w sufit, a właściwie podczepione do nich ładunki wybuchowe eksplodowały. Cała ogromna kopula areny spadła wprost na kitsune. Gdy opadł pył i kurz Karel zorientował się po ruchach w gruzowisku że przeciwnik próbuje się wydostać.
- Absolute Zero - fala chłodu zamroziła pagórek od czubka aż po podstawę oraz Lisa wraz z nim. To powinno załatwić sprawę do czasu jak lód odtaje.
- To był dobry pojedynek - stwierdził Karel pewny że przeciwnik go słyszy po czym zasalutował dwoma palcami. Następnie wykonał młynka i schował miecz. Gdy się odwracał i zaczął odchodzić powiedział.
- Za rok w tym samym miejscu i o tej samej porze. Nie daj mi czekać. Acha i jeszcze jedno - kapitan zatrzymał się na chwile po czym upuścił na marmur areny.....komórkę - zadzwoń jak będziesz czegoś potrzebował. See ya. - zasalutował drugi raz po czym ,,zniknął" dzięki swojej szybkości.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Zgodnie z zasadami uznaję się za zwycięzcę. Ale rzeczywiście to byl dobry pojedynek.
|
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 08-07-2009, 00:05
|
|
|
Chwilka, Karel, minęły niecałe dwa dni, półtorej doby to nie bardzo jest "dłuższy czas". Nie wszyscy mają wakacje, nie wszyscy mają czas, żeby codziennie tkwić przed kompem, zdarzają się przypadki losowe typu brak netu - Sm00ka nie było na forum od czasu napisania ostatniego posta. Może najpierw zapytajmy Rudzielca o zdanie? ;) Jeśli przyzna, że mu się znudziło - chylę czoło przed zwycięzcą.
*wysyła PMKę* |
_________________
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 08-07-2009, 22:10
|
|
|
Momencik, jeno doczytam, co to mnie ominęło.
Praca zawodowa w zadziwiający sposób zabiera czas na drobne przyjemności.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Nie wiem gdzie zasady leżą, prosić linka?
- Ekhem - Cai z niejakim obrzydzeniem podniósł telefon. Od pewnego czasu przestał lubić ten konkretny wytwór techniki, tak jakoś ze smyczą się kojarzył.
Ten konkretny egzemplarz był na dodatek zimny jak diabli....
Okej - lis przekrzywił łepek na bok. Machnął uszkiem bardziej. Potem drugim.
Namierzanie w podprzestrzeni było trudnym zadaniem, nawet przy użyciu technologii Agendy. Niemniej....
-A żeby to....żryj to =="
Caibre rzucił komórką. Aparat przeleciał niezerową odległość, minął parę wymiarów....
Karel zatoczył się i wypadł z rytmu, gdy nagle w potylicę z impetem rąbnął go jego własny komórczak.
Na obudowie lis wyrył bardzo obsceniczny rysunek przedstawiający Karela, jego miecz, owieczkę i....
Lis spokojnie usiadł sobie na rumowisku i czekał. |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 08-07-2009, 22:41
|
|
|
-................................Lis.........n-i-e d-a-r-u-j-ę! - po czym chwycił za swój telefon i zadzwonił do swojej załogi - Macie już to? Tak? Dawajcie to natychmiast! Nie nie ma żadnych ale!
A tymczasem Cai czekał i czekał.
Tego wieczora.
Wszystko było przygotowane. Księżyc w pełni śpiący(jak zostało potwierdzone przez satelitę) Lis i ..........Gundam.
- Muehehehe! Zapłacisz mi za to kurokradzie! - po czym nacisnął przycisk. Z osadzonej na księżycu bazie pomknął strumień mikrofal. Promień uderzył w specjalny kryształ znajdujący się na klatce piersiowej Mobile Suita.
- Trochę......jeszcze trochę - stwierdził Karel gdy celował w oddaloną o trzy kilometry arenę. Wreszcie się zalockował.
- Mam cię...... Satelite Cannon.....Fire! - potężny strumień wystrzelił z działa Gundama zmiatając arenę z powierzchni ziemi.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Co do regulaminu Jatki to jest tu http://forum.tanuki.pl/tematy21/3057.htm
A co do tego Satelite Cannon to daję linka tu http://www.youtube.com/watch?v=XXsh6bMd4J4 |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 08-07-2009, 23:10
|
|
|
-Oh, błyszczące.
Uderzenie mikrofal zmiotło arenę, zamieniają ją, widzów, spory kawałek otoczenia w bulgoczące jezioro lawy.
Po jeziorze natomiast pływał sobie rudzielec. Energia, która miała w zamyśle go zabić, podziałała jak solidny obiad...
-Masz namiar? - Caibre nie kierował pytania do nikogo konkretnego. Lecz odpowiedź nadeszła znikąd i zewsząd.
- Jeden kombinezon bojowy na północny wschód stąd, około pięć kilometrów i manewruje do zmiany pozycji. Baza księżycowa z systemem przesyłowym. Aktualnie widoczne na sferze dwanaście satelitów. Chcesz dokładne pozycje?
-Nie. Jak proces materializacji?
-Od zdjęcia ograniczeń Areny pięć procent i trzydzieści siedem setnych. Jestem zdolna do podstawowych akcji ofensywnych. Czy mam wyeliminować zagrożenie?
-Nie. Sam się nim zajmę.
- Caibre wyszedł z powoli zastygającej cieczy.
Zważył w ręku podniesiony kawałek marmuru, odrzucony wcześniej przez podmuch eksplozji.
-Hmm....
Rzucony na oko pocisk wytworzył w atmosferze ogłuszający huk i podmuch, który zachwiał Gundamem, okolicznym lasem mieszanym.
Sam pocisk, lecący ze sporym ułamkiem prędkości światła trafił w najbliższego satelitę, zmieniając go w chmurę szybko rozszerzającej się plazmy.
A lis znalazł właśnie kolejny odłamek..
-Saya?
-Tak Cai?
-Z łaski swojej obudzisz Salema?
- Już. Przewidywany czas przybycia osiem minut plus minus dwie. Materializacja pięć procent i czterdzieści pięć setnych. Usunąć zagrożenie?
- Nie. Monitoruj tylko aktywne czujniki i zakłócaj je, bardzo proszę.
Gdzieś za orbitą księżyca....
Miau?
- Spoiler: pokaż / ukryj
-
Tak dla Twojej informacji - Caibre Greyblade w wersji tanukowej spokojnie może walczyć wręcz z Twoim Espadonem. I wygrać.
W wersji z minionami to nawet nie będzie jatka.
W wersji multiświatowej Cai został wykluczony z zabawy w bogów, za, o ile mnie pamięć nie myli "za dużo pancerza fabularnego".
Sugeruję mniej siły ognia, a więcej inwencji, jak w początkowych postach. Bo siłą mnie nie ukatrupisz, dobrym pomysłem a owszem.
|
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 09-07-2009, 05:03
|
|
|
- O-ok - stwierdził Karel wysiadając z Gundama. Widocznie to za mało. Trza było sposobem.
Ponownie sięgnął po komórkę.
- Halo? Smith i syn? Chciałbym złożyć zamówienie. Tak. Czterdzieści ciężarówek i pięć samolotów. Ta już daję wam namiary. - dziesięć minut później w stronę krateru po arenie jechało czterdzieści tirów. Pięć samolotów również kołowało nad Lisem. Wszystkie ciężarówki ustawiły się tyłem do Caia.
- Zobaczymy co na to twoja lisia natura. Teraz! - wszyscy kierowcy i piloci nacisnęli odpowiednie guziki. Z samochodów a także z samolotów(na spadochronach) wylała się wprost nieprzeliczona masa.......kurczaków. Greyblade znalazł się w falującym morzu pierza o powierzchni kilku hektarów.
- No a teraz czekamy żeby zobaczyć czy się oprze - a było czemu. Każdy kurczak został bowiem nakarmiony lodowymi kryształami. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 09-07-2009, 10:59
|
|
|
Oo
- On sobie jaja ze mnie robi- rzekł lis, który owszem, lubił drób jeść. No ale bez przesady.
Od niechcenia kopnął najbliższego kuraka. Ten gdaknął i zamienił się w mrożonkę.
Wywołało to reakcję łańcuchową, by po chwili lis znalazł się w morzu zamrożonego pierza.
- Okej - odrzekł lis, roztrząsając nogą skondensowane i całkiem chłodne powietrze wokół kostek. Druga noga przymarzła do kuraka, którego sponiewierał - teraz, kiedy się ruszyć nie mogę, co mi zrobisz? |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 09-07-2009, 14:21
|
|
|
- Szczerze? Nic - zapalił papierosa - ognia? - zapytał ale nie czekał na odpowiedź.
Widzisz możemy tak lać się przez wieczność ale nie będzie rezultatu. Mimo to świetnie się bawiłem, masz styl Lisie. - zaciągnął się - uznaję więc remis. Jak już mówiłem za rok tu - rozejrzał się naokoło - lub na bardziej ehem kompletnej arenie będziemy potykać się znowu.
Szermierz podszedł do najbliższego głazu podtoczył pod niego mniejszy a większy wyrównał cięciem. Następnie usiadł an bliższym a na większy wyłożył bukłak sake i dwie szklanki.
- Napijesz się? |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
jurek
Respect my authority!
Dołączył: 24 Cze 2009 Skąd: Soul Kitchen Status: offline
|
Wysłany: 19-09-2009, 18:51
|
|
|
Jurek vs. Sasayaki
Jurek jak zwykle słuchał muzyki i ledwo go było widać w chmurze papierosowego dymu... |
_________________ Amazing Horse |
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 19-09-2009, 18:58
|
|
|
Tymczasem, na widowni pojawiła się projekcja Pierwszego Sekretarza, utworzona przez MACowych magów z matrycy magicznej przechowującej jego osobowość (lecz tylko jedną - nie cały zbiór, który ów mógł wygenerować przy swoich zdolnościach). Ponieważ symulakrum owe posiadało dane jeszcze sprzed początku kampanii faeruńskiej, nie posiadało ono żadnych danych o oponencie Sasayaki... Jednakże było dostatecznie bystre, aby zorientować się w ogólnych realiach pojedynku.
- Niech MAC zwycięża ku chwale kica! - wzniosło ku niebu swój okrzyk, świadome podejmowanego ryzyka. Jeśli pomyliło się i była to walka między członkami Bractwa, czarodzieje byli gotowi je zresetować, kończąc jego krótkie istnienie na korzyść innego wizerunku.
I po tych słowach, magiczny twór zasiadł, przyglądając się pojedynkowi... |
_________________
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 19-09-2009, 19:45
|
|
|
Sasayaki weszła na arenę. Zgodnie z ustalonymi przez lata tradycji standardem zaczęła od wzniesienia wokół siebie spektakularnej bariery. Następnie przyjęła pozycję bojową. Zalotnie poprawiła włosy by nieco Jurka zdekoncentrować. Czekała na jego pierwszy ruch. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|