Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 06-03-2010, 20:30
|
|
|
-Tak- powiedział Ravel zza pleców, przy okazji trzymając zdrajce przy gardle oponenta. Lis zauważył, że jego przeciwnik nie ma na plecach Ventusa. Lis nie mógł wyjść z podziwu.
- Tłumacze ci już, ja to zrobiłem. Terra i Ven są częścią mnie. Miecz nie jest podobny do mnie, dlatego korzystam z niego rzadko, zaś łuczek jest bardziej podobny.
Chwilę potem miał już broń z powrotem na plecach. Zabrał zdrajce od lekko pokrwawionego gardła przeciwnika, po czym schował go do kieszeni.
- Nie zabiłbym cię, to niehonorowe.
- Dwój Terra nic nie zdziała, mój miecz jest od niego większy. - powiedział Lis, trzymając gardę.
Chłopak patrzył chwilę na oponenta, po czym rzucił aurę wiatru i wody na swój miecz. Jednakże ta aura była dużo większa, co czyniło z niej klingę klasy dwuręcznej.
- Spróbujmy się. |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-03-2010, 20:57
|
|
|
Cai starł z szyi popiół.
- Ok - spokojnym krokiem podszedł do chłopaka i wysunął nieśpiesznie miecz przed siebie. Ravel odruchowo zablokował swoim ostrzem..
Caibre naparł niedbale. Ravel wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza cofnął sie o krok. Lis nacisnął mocniej, nieco z góry. Ravelowi wraz z mieczem ręce opadły.
- Spróbujmy się.
Krok wprzód, lekki skręt ramiom...
Caibre w odróżnieniu od większości wielkich szermierzy multiwersum nigdy nie opanował żadnego stylu walki. Nie musiał. Nigdy również nie naostrzył swoich mieczy..
Paski na twarzy rudego rozjarzyły się. But opadł na ozdobną klingę, dociskając ją do piasku areny. Ravel próbował uwolnić ostrze, lecz nie miał dość siły. Również aura wody i wiatru niewiele dawała - w kontakcie z lisem odparowywała błyskawicznie.
-Tak - Caibre uśmiechnął się wrednie i szeroko - spróbujmy się.
Tępy ból rozszedł się na brzuchu rudego. Ravel nie mogąc ruszyć miecza sięgnął ponownie po sztylet i wpakował go nierozkładając lisowi w brzuch.
W odpowiedzi lis wyprowadził prawy prosty.
Ze względu na różnice we wzroście cios lisa ponownie wszedł nieco niżej płyt piersiowych płytówki Ravela.
Tym razem łomotowi zbroi towarzyszył głośny trzask pękających żeber lęcącego Ravela.
Caibre pozostał pod ścianą z nadmiarem broni w postaci zdobycznego sztyletu w bebechach i miecza pod butem.
Lis spojrzał w górę i donośnym głosem zawołał:
-Mogę? |
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 06-03-2010, 21:22
|
|
|
Nad Ravela nadleciał ptak barwy czerwonej. Położył na nim jakąś kartę i piórko, po czym powiedział:
- To od Sory. Zachowaj je i nie daj się temu lisowi.
Wojownik powstał z poskładanymi żebrami. Lekko bolało go, jednak walczył dalej. Podniósł kartę z ziemi, na niej narysowana była córka syren. Chłopak domyślił się, że chyba musi coś wezwać. Do artefaktu była przyczepiona formułka, jaką musiał wypowiedzieć chłopak. Postąpił zgodnie z instrukcjami. Chwilę po tym pojawiła się piękna mała dziewczynka, o ślicznych rysach twarzy.
- Chcesz na mnie nasłać te dziec...- nie skończył, gdy mała zaczęła śpiewać pieśń. Lis był wyraźnie oczarowany melodią, więc zaklęcie działało. Ravel spokojnie podszedł do lisa, zabrał swoje bronie, po czym stanął obok Syrenki. Wziął Ventusa ze swoich pleców, po czym, wycelował w czoło lisa. Puścił cięciwę. W ostatnim ułamku sekundy mała skończyła śpiewać, a oponent odzyskał świadomość. Na nic mu się to zdało, bo stała ugodziła go w sam środek czoła. |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-03-2010, 21:34
|
|
|
I zatrzymała się. Szary kolor skóry lisa nie wynikał z uwarunkowań genetycznych, lecz z lat doświadczenia i przemyśleń. I znajomości zagrożeń. Psychoaktywna skóra reagowała niezależnie od świadomości nosiciela. Zatrzymała pocisk z łatwością. Jedynym widocznym śladem aktywności tej warstwy ochrony rudego były nowe paski na czole.
-Wiesz, o ile pamiętam idea pojedynku polega na praniu się po pyskach we dwójkę - z cichym >pling< Caibre zdjął strzałę z czoła i zaczął obracać w palcach - o ile pamiętam też, zasady areny zakładają iż nie korzystamy z pomocy z zewnątrz - drugą ręką zamaszyście wbił miecz w piach areny - niemniej rozumiem iż to twoja metoda walki. Skoro tak....Saya?
-Tak, Panie?
- Odstrzel mi tego patafiana.
Dragoon lisa była minimalistką. Jedynym ostrzeżeniem dla Ravela był błysk nad lewym ramieniem Caia. A potem miał tyle reakcji ile potrzebowało światło i energia strzału zdolnego niszczyć miasta, by do niego dolecieć.
Areną wstrząsnęło, gdy energia uwolniła się z elektromagnetycznej osłony i uderzyła z impetem na połowę kręgu, w której znajdował się chłopak. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 06-03-2010, 21:42
|
|
|
Z cieni Areny wyszła jakaś postać. Czerwona szata, czarny kapelusz – uzupełniały się w tworzeniu dziwnego wrażenia. Siadł w jakimś niezbyt eksponowanym zakątku Areny... I momentalnie zmienił jego percepcję u wszystkich patrzących. Miast aż nazbyt zniszczonego siedziska – królewski tron w purpurze. W normalnych okolicznościach nikt nie uwierzyłby w takową transformację, jednakże uwiedziona czarem Kłamcy publika (a dokładniej – ta jej część, której stolec zasłaniał widok) momentalnie zawiesiła swą niewiarę. Rozlegały się głośne okrzyki zachwytu... Przynajmniej na chwilę – bowiem nieznajomy tylko spojrzał na swoje dzieło, mruknął „Z patosem nigdy nie był mi do twarzy”, po czym usiadł na drugim ze stopni schodów wiodących na „tron”.
Nikt już nie zachwycał się szczególnie wytworem wyobraźni. Krzesło, miast symbolem władzy, okazało się atrybutem imperialistyczno-burżuazyjno-zepsutych rządów. Zawiedzeni, znów skierowali swój wzrok ku polu bitwy... A dokładniej, tej jego części, która była widoczna zza monumentalnej iluzji.
A sam Woland klaskał. Widać było, iż raduje się pojedynkiem.
-Baaaaaaaaaaardzo rycerska walka, młody bohaterze! – wykrzyczał, promiennie się uśmiechając. Jak na Strażnika Kłamstw przystało, jego słowa ociekały fałszem. Kłopot w tym, że tym razem był to fałsz oczywisty nawet dla Ravela. - Mości Caibre, radziłbym ci skapitulować! W walce z tak potężnym nieprzyjacielem nie masz szans... Chyba, że z mą pomocą. – … i znów kłamstwo było aż zanadto oczywiste. Wydarzenia szybko je zweryfikowały - a siła weryfikacji wstrząsnęła Areną. |
_________________
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-03-2010, 22:16
|
|
|
- Ty sobie chyba jaja robisz - Caibre postrzegał arenę dwoj...wielorako. Jedna z rzeczywistości emanowała oczywistym krowim nawozem, znacząco odstając od reszty. Postrzeganie było jednak czynnością podświadomą i po filtracji przez umysł rudego opcja prawdziwa została przekazana do jego oczu i uszu.
Albo i nie.
A może i tak.
Czy kłamca który mówi że kłamie, mówi prawdę?
-To kwestia skali tylko i wyłącznie. A jemu się właśnie skończyły opcje na ciąg dalszy - rudy z absolutną pewnością siebie przekazał na widownie.
Zepsuł nieco efekt, mrugając porozumiewawczo na koniec. |
Ostatnio zmieniony przez Velg dnia 06-03-2010, 22:20, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 06-03-2010, 22:18
|
|
|
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Objection Jakoś Loko mógł sobie pożyczyć kotka jednej z postaci. To ja też mogę sobie pożyczyć Tatsu od Sory.
- Nie kpijcie sobie ze mnie- krzyknął Ravel- Wytłumacz Caible, w jaki sposób władasz tymi wszystkimi rzeczami, nie będąc stworzeniem magicznym, ani nie posiadając magii. Jesteś dziwny. Dziwniejszy niż mi się wydaje. Ale to dobrze, bo czas chyba pokazać ci oblicze Terry i Vena.
Chłopak położył obok swój mieczyk oraz łuk. Chwilę nic się nie działo, jednak ni stąd ni zowąd światło oślepiło wszystkich przebywających na arenie. Gdy opadło, zobaczyli oni Zbroję Lingering Spirit oraz Zbroję Ventusa. Dzierżyli oni keyblade, mimo |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-03-2010, 22:49
|
|
|
...
-Nie no, ja się tak nie bawię - Caibre wyrwał miecz i zarzucił go na ramię - to przechodzi ludzkie pojęcie. Nieludzkie zresztą również, tego.
Następne zdanie wypowiedział z taką pewnością siebie i szczerością iż jegomość w czarnym kapeluszu aż uniósł brwi ze zdziwienia.
- Z radością ustępuję przed talentem i młodością. Na swego zmiennika mianuję - rudy błądził chwilę wzrokiem po trybunach.....- Jego. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 06-03-2010, 23:05
|
|
|
- Wedle życzenia. - rzekł mag i nagle zupełnie naturalne stało się, że nie ma go już na trybunach. Ot, prawo rzeczywistości. Zupełnie naturalne stały się też rzeczy zupełnie uprzednio nieoczywiste - ot, że Ravel dostanie policzek od własnego pancerza...
I wówczas ravelowe zawieszenie niewiary zostało złamane - zresztą, z woli samego maga.
-Pragnąłbym przypomnieć, że posługiwanie się lalkami może wywoływać uszczerbki zdrowotne i choroby serca. - powiedział głosem Sory. Kłamstwo było doskonałe - sięgało wszystkich dziedzin rzeczywistości... I miało tylko jedną wadę - jednakże to nie deprecjonowalo w pojmowaniu pancerzy ich Prawdziwego Sojusznika. Mimo tego, że prawdziwy sojusznik telekinetycznie zmusił je do uderzenia właściciela.
- Proponuję więc... Aby kontynuować. - rzekł czarnoksiężnik radośnie, czyniąc krok naprzód. |
_________________
Ostatnio zmieniony przez Velg dnia 07-03-2010, 00:00, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 06-03-2010, 23:10
|
|
|
-Kurde blaszka, może mi tu jeszcze jakiegoś Tigera podeślecie? -nagle w ręce chłopca pojawiła się butelka napoju izotonicznego- no dobra, może nie o to tu chodziło.
Chłopak przeciągnął pancerze na swoją stronę z powrotem (Terra i Ventus to moje bronie, nawet w formie Lingering Spirit są pod moją władzą, więc nie możesz ich pojmać) |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 06-03-2010, 23:22
|
|
|
-Takiego? - lis siedząc na murze okalającym arenę właściwą pociągał napój energetyczny FOX prosto z butelki.
Z jego perspektywy walka wyglądała..ciekawie. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 06-03-2010, 23:45
|
|
|
- Oczywiście! - powiedział mag, dyskrenie patrząc, jak to pancerz wreszcie sprzeciwiał się jego woli. Choć początkowo zwyczajne zaklęcie telekinetyczne, dzieło magów faeruńskich, wystarczało do kontroli... To człon „początkowo” był najważniejszy. Teraz, deformujący się pancerz naruszył cielesność maga. Rozległ się dźwięk łamanych kości. Jednakże... Wolfgang von Andellingen, profesor czarnej magii, się tym nie przejmował.
Popatrzył tylko na chłopca poprzez przyłbicę...
- Ale mówi się „pan”, nieprawdaż? - powiedział, przybierając ton znów rozradowany... Ale i nauczycielski.
- Oczywiscie, proszę pana. - wypowiedział młodzian... Lub raczej: coś w hipnotyzującym wzroku maga kazało mu to rzec. Podobnie zresztą, jak nakazać zbrojom unieść ręce.
- ... bo inaczej, nazbyt brutalni osobnicy mogą cię uderzyć! - ton zwiastował Psychopatę Z Misją. Ważniejsze jednak, że mentalnie zdominowany Ravel sam wymierzył sobie dwa ciosy od własnych zbroi.
- A teraz śpij... Gdyż kiedy rozum zaśnie, zbudzą się potwory! - mag, wciąż w pancerzu, uśmiechnął się. Może i młodzian miał odeprzeć czar snu - przecież się nie przykladał. Liczył na to, że to uczyni - gdyż w przeciwnym wypadku walka byłaby wyjątkowo nieciekawy. |
_________________
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 07-03-2010, 00:18
|
|
|
- "Subete wa Nemuri Kara Umareru"- powiedział ktoś do Ravela. Chłopak nie mógł wyrwać się z zaklęcia snu, gdy poczuł znajomą energię, która zablokowała przewyższające go moce. Był pewien na 100%. To musiał być FEON. I rzeczywiście, obok nich stał Sora w trybie Sonomery.
- Ehh. Ravel, wracaj do sterowca, ja się zajmę tym "Dejwidem Koperfildem"
- Ale Sora...- nie skończył, gdy czerwono włosy zawołał Do obydwu armourów
- Słuchajcie!
Tak też się stało. Mag nie dość, że nie mógł złapać Senina w jedną ze swoich iluzji, to jeszcze stracił lingerin Spirit i Vena.
- Sora-senpai, weź to- powiedział młodziak, wręczając mu Kartę Terry i Ventusa(od tej pory Sora również korzysta z tych technik). Wojownik zniknął w portalu.
Daisuke zwrócił się do króla kłamstwa, cały czas trzymając gardę
- Jak śmiałeś tak potraktować młodzika? Dobrze wiesz, że ona nie włada takimi mocami jak ja. On nawet nie jest bohaterem. Chyba, że... Ty chciałeś walczyć ze mną. |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 07-03-2010, 00:28
|
|
|
Tłum rycerzy Zakonu Sześciu Bóstw, siedzący na trybunie i obserwujący walkę przy coli i popcornie, synchronicznie uderzył się w czoła. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 07-03-2010, 01:25
|
|
|
Lis zszedł z murku i poszedł na zaplecze wytłuc z ciecia butelkę spirytusu. Na trzeźwo nie da rady dalej == |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|