Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 10-03-2010, 22:48
|
|
|
To uderzenie w nos nawet mnie trafiło - Daerian wstał, otrzepując się z kurzu - szkoda, że Twoja broń niespecjalnie jest w stanie ciąć wzmocnione magią smocze łuski. Spróbuj poszukać jakiś wrażliwych punktów... no i nie zachowuj się jak ekshibicjonista.
Natomiast na przyszłość, gdy mnie atakujesz - Daerian prawie się śmiał - uważaj na małe czarne dziury w przestrzeni... o takie.
Sora nie zdążył zareagować, gdy pod jego stopami momentalnie otworzył się portal... krzyknął, wpadając do niego... i nagle poczuł, jak jego własna nogi kopią go w nos... stając mu na twarzy.
Fascynujący widok - Daerian przyglądał się za zainteresowaniem - stać na własnej twarzy...
Widok zaiste był ciekawy. Najpierw widać było portal, z którego wystawały nogi. Oparte na twarzy Sory. Potem Była głowa, korpus... a biodra niknęły w kolejnym portalu.
Sora wydostał się z pułapki. Wystarczyło podskoczyć... używając własnej twarzy jako podłoża. Efekt był bolesny, a nos rozkwaszony, lecz wojownik był wolny.
Nos za nos. Ale Twój bardziej krwawi. Teraz jednak - spójrz na to czarne lustro w górze. Rzuciłem to zaklęcie jakiś czas temu, gdy myślałeś, że możesz przewidzieć moje ruchy... to efekt zaklęcia Evocation from the Mirror. A teraz zwolnię na nim upływ czasu i dowiesz się jak działa...
Nagle przed Sorą pojawiła się jego idealna kopia. Dzierżyła Soulcalibura ponad głową, zaś miecz z mytrhilu miała poniżej, koło swej klatki piersiowej, na której było sporo zacięć i ran. Uderzyła two across, zraniła Sorę w nos, a zaraz potem rozpoczęła swoje Combo. Najpierw Ars Arcanum, Sora latał trochę jak liść niesiony przez uderzenia wiatru, na koniec wybicie w powietrze, i szybki Ragnarok zanim przeciwnik wrócił do pełni władz umysłowych, na koniec upadek i znów Ars Arcanum, w finisherze Zankentsuken. Na koniec finisher+ w postaci mocnego kopniaka na ścianę. Sora padł na podłożę.
Jak widzisz - Daerian patrzył na niego z radosnym uśmiechem - to zaklęcie tworzy cienista kopię Ciebie... za każdym razem, gdy nie zaatakujesz, pojawi się drugi Ty... i odda Ci w ten sam sposób. Lubisz kopiować cudze zdolności, więc posmakuj własnej zabawki...
To mówiąc Daerian zawiesił nad areną kolejne dwa magiczne lustra. A potem zaczekał, aż Sora wstanie, po czuł wysadził pod jego nogami grunt, wysyłając pustelnika na orbitę. Home run! |
_________________
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 11-03-2010, 00:08
|
|
|
Wysoko....
Caibre pochylił na krzesełku gdy Sora szybował w górę. Gdy ten znalazł się na szczycie łuku, rudy odbił się od krzesełka, roztrzaskując je w drobny mak i obsypując widzów wokół plastikowymi odłamkami. Ale zyskał punkt startowy. I..
Sora nie poczuł pierwszego uderzenia, gdy lisiasty pocisk przeleciał nad areną, tuż nad polem zabezpieczającym, wprost na spotkanie pustelnika. Poczuł jednak drugie, gdy wraz z Caiem wbili się w siedziska na widowni po drugiej stronie areny. Na nieszczęście dla Sory, rude było znowu na wierzchu.
-A teraz, skoro nie jesteśmy na arenie - Caibre uśmiechał się bardzo, ale to bardzo szeroko mówiąc to, jednocześnie podnosząć nieco podłamanego Sorę za kołnierz - mogę ci zrobić jesień średniowiecza z...
<łyp>
.......
<ŁYP>
-Wiecie co - Cai z niechęcią zakręcił Sorą nad głową i posłał skołowanego chłopaka z powrotem na arenę dalekim wyrzutem. Następnie z wyrzutem spojrzał w niebo - naprawdę psujecie zabawę. |
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 13-03-2010, 00:03
|
|
|
Hmmm - stwierdził Daerian, obserwując niebo - coś długo nie wraca. |
_________________
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 13-03-2010, 01:44
|
|
|
No pewnie, bo nawet tam nie poleciał- powiedział Sora, stojący za przeciwnikiem cały i zdrowy. Pstryknął palcem, i obok Lisa pojawił się lingering Spirit.
- Skoro ty mi z ^^ chciałeś zrobić jesień średniowiecza, to może ja postawie na wiosnę ludów? - i rzeczy samej, zbroja zapaliła takiego kopniaka rudemu, że wylądował na drugim końcu areny. Jedno było pewne, długo będzie wygrzebywał metal z siedzenia...
(Wracając do wątku głównego)
Mniej więcej w tym samym czasie gdy Caibre uczył się latać, Daer próbował znów sztuczki z czarną dziurą. I gdy już myślał, że chłopiec wpadnie w czeluści... ten po prostu się nad nią unosił. Senin pokręcił głową.
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz z tego... możesz być sobie kim chcesz, szczerze powiedziawszy, to i tak jesteś śmiertelny. Tylko pamiętaj, że twoje moce mają luki, to, że nie mogę skopiować twojego systemu mocy, nie oznacza, że nie mogę wytworzyć własnego.
- To znaczy?
- w Skrócie, możesz korzystać z najdziwniejszych mocy, a ja potrzebuje około 5 minut, aby podobne zasoby płynęły w mojej silnej woli. To jest jedna z mocy FEONu.
Chłopiec zamknął otchłań pod sobą, równocześnie stając na równym gruncie. Wpadł mu do głowy pewien pomysł. " Chwile, to stworzenie ciemności, więc Keyblade działa na niego dużo lepiej niż mój Soulcalibur. To musi się udać." - pomyślał, jednocześnie wzywając Somebody Atribute. |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 13-03-2010, 08:16
|
|
|
<sigh>
Repli, będę brutalny.
Czytaj ze zrozumieniem.
Caibre w ostatnim poście nie wkroczył na arenę. Caibre nie walczy od paru rund na arenie.
Sora został złapany nad arenę i zwrócony na arenę. Ponownie, Caibre NIE wlazł na Arenę.
Zasady nie dopuszczają samodzielnego opuszczania areny w czasie walki. Zasady nie precyzują czy można kogoś wykopać z areny. Założyłem że tak. I ponownie nie właził rudy na arenę.
Dalej, naprawdę nie chciało mi się ciężkiej artylerii wytaczać w Jatce, wierząc iż mam doczynienie z kimś, to chociaż posty swojego przeciwnika czyta pobieżnie. Myliłem się, niestety. RepliForce, zabwa w Jatce nie polega na byciu "zajebistym" za wszelką cenę. Stosujesz, niestety, chwyty poniżej wszelkiej krytyki, wyciagając asy z rękawów z każdym razem gdy dostajesz po uszach. Samo w sobie nie byłoby to nawet złe, gdybyś korzystał z nich w sposób rozsądny. Nie robisz tego.
Łamiesz również zasady Areny. Ale to już moderacji pozostawię do oceny.
-----
Caibre długo przeglądał labirynt multiwersum szukając alternatywy. Jednak obraz który zapewnił mu Repliforce za każdym razem kończył się tak samo - materializacja zbroi, wykop..
Miotła. Gigantyczna miotła spada z niebios przy akompaniamencie boskiego <PRYCH> rozgniata konserwę i podmiata pod arenę.
Caibre miał tego dosyć. Lubił się tu bawić gdy inni też czerpali z tego przyjemność. Arena była miejscem gdzie w inteligentny sposób można się było rozerwać. Te kilka zasad które tu funkcjonowały miały sens nawet dla wcielenia chaosu.
Natomiast niefajnie było, gdy ktoś się tych zasad nie trzymał. Wobec takiego obrotu sprawy rudy uznał iż jego również nie dotyczą żadne zasady.
---
Caibre podszedł do Areny. Oparł dłoń o niewidzialne pole odgradzające pole walki od widowni. I naparł.
Bez żadnych efektów bariera ustąpiła. Podświadomość lisa przejrzała multiwersum w przeszłość, przyszłość i na boki. Gdzieś, kiedyś w rzeczywistości w tym miejscu nie było bariery. Gdzieś i kiedyś można było zrobić krok i nie zostać zatrzymanym przez siły kształtujące Arenę. Gdy ta wersja rzeczywistości została znaleziona, przy akompaniamencie kichnięcia poringa rudy zrobił krok.... a nastepnie czas wrócił do normy i rudy był na Arenie na której Daerian walczył z Replim.
Technicznie rzecz biorąc, to nawet nie było złamanie reguł. Z punktu widzenia Avalii, która lata temu uczyniła ten skrawek rzeczywistości, lis był tu już wcześniej. I czekał, zamrożony w czasie.
Do teraz.
Oczy rudego wypełniły się zielonym światłem. |
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 13-03-2010, 12:14
|
|
|
Sm00k napisał/a: | Zasady nie dopuszczają samodzielnego opuszczania areny w czasie walki. Zasady nie precyzują czy można kogoś wykopać z areny. Założyłem że tak. I ponownie nie właził rudy na arenę. |
[url=http://teh-oshi.net/stuff/objection-vector.png]Objection![/png] |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 13-03-2010, 12:36
|
|
|
RepliForce napisał/a: | Sm00k napisał/a: | Zasady nie dopuszczają samodzielnego opuszczania areny w czasie walki. Zasady nie precyzują czy można kogoś wykopać z areny. Założyłem że tak. I ponownie nie właził rudy na arenę. |
[url=http://teh-oshi.net/stuff/objection-vector.png]Objection![/png] |
Cytat: | Uwaga! Próby dopingowania "czynnego", na przykład rzutów Zgniłymi Jajami +1 lub Skórkami Bananów pod nogi przeciwników skończą się spuszczeniem na łeb Patelni. Ostrzegam :] |
To się interpretuje w drugą stronę również....
Zwróć uwagę iż mój post poza wstawką fabularną nie wniósł do samej walki żadnych faktów przechylających szalę w którąkolwiek stronę.
---
Rzeczywistość wokół lisa zdawała się falować od gorąca. Niegdyś byłaby to prawda - przynależność do żywiołu ognia oznaczała iż Cai był zawsze gorącym ciałkiem. Sporo się jednak zmieniło, a falowanie było efektem przepinania sąsiednich rzeczywistości pod aktualną linię fabularną. Alternatywy, nieskończona liczba alternatyw kończyły się w punkcie, który nazywał się Caibre. Patrząc z perspektywy wyglądało to tak, iż każda z rzeczywistości multiwersum zakrzywia się, by przejść przez ten punkt. |
|
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 13-03-2010, 12:58
|
|
|
A wtedy nad Areną pojawiła się Patelnia.
Nie patelnia, ale właśnie Patelnia, a może nawet PATELNIA. Sama istota czegoś dużego, ciężkiego i skłonnego do radosnego wymierzania ciosów w łeb. Zawisła, zachybotała się niepewnie, jakby nie mogąc się zdecydować, kogo wybrać na swoją ofiarę, po czym poszybowała w stronę Lisa i spadła mu na głowę z głośnym "Łup!".
Nad głową nieszczęśnika pojawił się świecący na czerwono napis o treści: "Nie będę mieszał walki z aktywnością na widowni. Praca domowa: przepisać 100 razy. Ręcznie!".
Po czym, zanim Caibre zdążył się na dobre pozbierać, była już przy Replim.
Łup!
"Nie będę powtarzał wielokrotnie tego samego numeru z odbieraniem mocy, bo to nie jest kreatywne".
Łup!
"Nie będę powtarzał wielokrotnie tego samego numeru z odbieraniem mocy, bo to jest NUDNE!".
Łup!
"I naprawdę od dawna już nikogo nie bawi!"
Łup!
"Podobnie, jak wzywanie na pomoc niezliczonych NPCów."
Łup!
"Będę UWAŻNIE czytał posty przeciwników!"
Łup!
"UWAŻNIE!"
Łup!
"I wyciągał z nich prawidłowe wnioski."
Łup!
Patelnia polewitowała jeszcze chwilkę, po czym jakimś cudem wydała z siebie odgłos do złudzenia przypominający westchnięcie, okrążyła Arenę tworząc nową barierę (tym razem kopulastą, przez którą wylecieć się nie da) i odleciała w stronę zachodzącego słońca.
Zabiję. Mam okienko w szkole nie po to, żeby Was ganiać :P
Sm00k, jak siedzisz na widowni, to łapki precz od walczących. Ja wiem, że Cię świerzbią, też tak mam. Ale poczekaj grzecznie na swoją kolej.
Repli - spróbuj wymyślić WŁASNE odpowiedzi na czyjeś zagrania. Własne, to jest jakieś nowe, zabawa nie polega na tym, żeby kogoś pokonać powtarzając cały czas o samo. I CZYTAJ DOKŁADNIE. Sm00k regulamin trochę nagiął, ale nie złamał. |
_________________
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 13-03-2010, 20:27
|
|
|
A więc - Daerian westchnął - prawdę mówiąc latasz tyle czasu, że zaczęło mi się nudzić, ten tutaj pan zaś pali się, by Ci zrobić krzywdę. Proponuje odłożyć walkę na później, ogłaszając tymczasowy remis.
A ja idę napić się wina. Caibre, zostaw coś, co będę mógł później spalić. |
_________________
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 14-03-2010, 08:16
|
|
|
<wypina dumnie pierś> Moja kreatywność została doceniona na najwyższym szczeblu ^^
-Obawiam się - głos rudego rezonował rozlegając się w alternatywnych rzeczywistościach, powracając echem nie do końca zgranym z tu i teraz - iż to będzie raczej niemożliwe.
Fizyka wybrała właśnie ten moment by się wziąć i z Areny zejść na przerwę obiadową.
-Sora. Lubisz posiłkować się zabawkami z innych światów - jeśli sama istota materii mogła bulgotać, strona areny na której znajdował się lis właśnie to robiła. Istoty na widowni profilaktycznie przepełzły na drugą stronę... - wiedz że nie tylko ty to potrafisz.
Caibre uśmiechnął się szeroko, prezentując uzębienie drapieżnika.
- To się chyba Wrota Babilonu nazywało. To moja wersja.
Przestrzeń ponad ramionami rudego rozstąpiła się przed wieloma podłużnymi, owalnymi przedmiotami. Było ich...mnóstwo. Niepoliczalna liczba luf armatnich, dział, karabinów, muszkietów i wszelkiej innej broni palnej kiedykolwiek istniejącej w multiwersum ukazały na Arenie swoje krzywdzące końce. Było to niemożliwe, oczywiście, Arena była za mała na to. Ale jeśli spojrzeć na sprawę inaczej, problemem było tylko to, by odpalając ten arsenał zachować właściwą kolejność by broń sama siebie nie wysadziła. Drobnostka..
-Twój ruch - rzekł Caibre. Po czym nie czekając rozpoczął ostrzał. |
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 14-03-2010, 12:59
|
|
|
Przed Sorą pojawił się Lingering Spirit oraz Ventus lingering, które zasłoniły chłopca tarczagą. Teraz cały ostrzał poleciał w stronę lisa.
- Nie mów mi, że zapomniałeś o tak prostej umiejętności?!- powiedział Senin |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-03-2010, 08:23
|
|
|
-A kto powiedział że celowałem w Ciebie? - Caibre z niejakim zainteresowaniem obserwował jak osłona którą postawił Sora wisi sobie nienaruszona. Cała lawina energii i masy, którą w przestrzeń posyłał Caibre koncentrowała się jakieś dwa metry za przeciwnikiem lisa. I zaczynała powoli wywoływać pewne efekty.
Najpierw... ciepło. Temperatura w miejscu największej koncentracji prowadzonego ostrzału sięgnęła tej wewnątrz gwiazdy. Nawet Adamantium nie mogło wchłonąć takich ilości energii bez efektu. Temperatura zaczęła rosnąć, nie o nędzne kilka stopni na minutę. W ciągu sekund wnętrze areny wypełnił żar godny słońca. A temperatura rosła, rosła...
Drugim ciekawym efektem było powstanie osobliwości. Na razie osobliwość była mała i zagubiona, lecz powoli dojrzewała, porządnie dokarmiana przez lisa. |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 15-03-2010, 20:17
|
|
|
- Ojejka jejka jej.....-stwierdziła postać w krwistoczerwonej szacie wchodząc na trybuny. Liczne amulety i inna magiczna biżuteria pobrzękiwały przeszkadzając innym widzom. On jednak uśmiechał się tylko niewinnie i rzucał bystrym wzrokiem naokoło chłonąc co tylko się dało. Wtem zauważył że z naprzeciwka idzie ku miejscu które sam sobie upatrzył inny nowo przybyły widz. Arcymag przyspieszył. Jego oponent zauważył to i również zwiększył tępo przeciskania się przez rzędy, był znacznie bliżej ale Lucian - gdyż to był nikt inny jak on - zastosował fortel.
- Patrz trzygłowa małpa! - pokazał gdzieś z tyłu odwracając jego uwagę. Szybko przebył pozostałą odległość i pokazał konkurentowi o siedzenie język. Gdzieś zza pazuchy wyciągnął różdżkę i stuknął nią w siedzenie. Te rozszerzyło się rozpychając zdaje się całe trybuny które zafalowały tak jakby ktoś trzepał dywan ale wygląda na to ze nikt niczego nie poczuł. Krzesło na którym siedział Dunkelschwert zmieniło się nie do poznania. Właściwie nie było to już krzesło ale wygodny fotel ze stolikiem na przekąski i napoje. Z zadowoleniem schował różdżkę i wyciągnął z zupełnie innej sakiewki napoje i przekąski. Sakiewka była zdecydowanie za mała jak na to co mag z niej wydobywał ale musiała być widocznie magiczna. Tak więc na stoliku znalazły się serowe tacos z ostrym dipem, nerkowce i coś co wyglądało jak krewetki. Z napojów zaś towarzyszyło im dojrzałe mleko kokosowe i brandy - przy czym tego pierwszego aż trzy butelki. Arcymag obserwował więc walkę klaszcząc w odpowiednich momentach....w spokojniejszych chwilach spojrzenie jego omotywały arenę. Bez trudu znalazł osoby które zasługiwały na więcej niż ciuteńkę uwagi. Dziewczynę która z miną świadczącą o pewności siebie pomnażała swoją mamonę w zakładach, inną która najwyraźniej gadała z kotem - oboje zaś:ona i zwierzak, patrzyli na jednego z walczących przy czym kot kolnął jak szewc. Dostrzegł również wyjątkowo bladego zabójcę którego krzesło pokrywał szron i który najwidoczniej grał w szachy na prowizorycznym stoliku z najprawdziwszym szkieletem - oboje zaś byli otoczeni przez towarzyszy tego pierwszego i zdawali się obserwować na równi i szachownicę i okładanie się na arenie. Był również znany mu mag Woland. Czytał kiedyś kilka jego prac które były bardzo ciekawą lekturą na gruncie teoretycznym. Rycerze Zakonu Sześciu Bóstw przykuli jego spojrzenie. Zachowywali się dość swobodnie: albo byli to młodzi adepci na praktykach terenowych albo weterani na przepustce. Nagle od strony areny zaczął bić niesamowity żar. Widzowie pocili się intensywnie i zdejmowali z siebie kolejne warstwy dzieży by walczyć z gorącem. Lucian ruszył się tylko lekko i zmienił nogę - gdyż miał je założone jedna na drugą - jego magiczne szaty chroniły go przed gorącem. Z premedytacją siorbał mleko kokosowe przez słomkę i wydawał się bardzo zadowolony że znalazł się w tak ciekawym miejscu we właściwym czasie. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Ostatnio zmieniony przez Karel dnia 20-03-2010, 05:15, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Tohunga
siedem
Dołączył: 07 Mar 2010 Skąd: Ghost-town Status: offline
Grupy: Syndykat Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 15-03-2010, 22:14
|
|
|
"A niech to! Znów dałem się nabrać na trzygłową małpę!" Tylko tyle usłyszeli widzowie siedzący na trybunach wokół nowo przybyłej postaci, która właśnie straciła miejsce do podziwiania walki. Większość nawet zaczęła się śmiać z tej sytuacji. Śmiała by się pewnie jeszcze długo gdyby nie to, że postać, która jeszcze przed chwilą wypowiedziała te słowa - zniknęła, aby dosłownie kilka sekund później, pojawić się metr dalej nadal lekko prześwitując. Z uśmiechem na ustach mag, przepchał się dalej przepraszając wszystkich za swoją nieuprzejmość i zniknięcie bez ostrzeżenia. Przechodząc obok arcymaga który rozkoszował się przysmakami ze swojej sakiewki szepnął-"No.... Trzeba by znaleźć jakieś inne miejsce do siedzenia, lecz tym razem będę uważał na takie niegrzeczne zagrywki". Chwilę po tym usadowił się parę rzędów niżej, ponieważ kilku rozebranych ludzi postanowiło opuścić swoje miejsca z powodu(jak to od nich usłyszał) "wielkiego żaru". Nie było mu dane poczuć tego jakże wspaniałego uczucia od którego ludzie zaczynają się rozbierać, wiec usiadłszy na krześle zaczął podziwiać walkę na arenie. Ponieważ wszyscy byli głównie zajęci zdejmowaniem kolejnych warstw odzieży, lub dmuchaniem na siebie, niewielu zwracało uwagę na znikającego i pojawiającego się co chwila nowego uczestnika widowni. |
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 16-03-2010, 16:29
|
|
|
Sora przemyślał chwilę ruch przeciwnika. Był świadom, iż lis odpowiednio zabezpieczył swoją technikę. Arena robiła się coraz bardziej gorąca i gorąca, co zaczęło doskwierać nawet chłopcu wychowanemu pośród piasków pustyni. Spojrzał na gotujących się kibiców, i po chwili ciszy przedstawił swoje przemyślenia na głos:
- Nie ma co próbować zniszczyć technikę, trzeba samemu zacząć przyzwanie.
Sora wyjął zza siebie książkę do przyzywania, i po przewertowaniu kilku kartek zaczął słowami "Subetewa Nemuri Kara Umareru". Na sparzonych od gorąca piaskach pojawił się święty chram księżyca. Moce ognia ukorzyły się pod jej potęgą, dzięki czemu ludzie siedzący w pobliżu Senina poczuli lekki spadek temperatury. Następnie Daisuke rozsypał garść piasku z Cylgradu, i podniósł rękę do góry. Chmury odsłoniły księżyc, który tej nocy był w pełni. Wtem wszyscy usłyszeli jakąś pieśń . Osoba która ją śpiewała miała piękny głos, więc nawet lis nadstawił ucha. Oczywiście była to Królowa Luna siedząca na swoim księżycowym tronie, przy okazji od razu przyzywając resztę pomocników Pustelnika. W tym samym czasie Potomek Sonomery jeszcze raz wypowiedział zdanie "Subetewa nemuri kara umareru".
Obok pani księżyca pojawiła się jej sługa, piękna Udata. Zaraz po tym jak przestałą śpiewać, ona zaczęła swoją pieśń.
W jednej chwili chłopca okrążyła przezroczysta kula, podobna do Bańki, jednak duuuużo mocniejsza. On sam zaś rozdzielił się na sześciu swoich towarzyszy, oraz dostał swoich 7 summonów. W międzyczasie jeszcze Rozwinął się do formy Tatsu Sonomery. |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|