FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 40, 41, 42  Następny
  Krwawa Jatka
Wersja do druku
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 06-07-2010, 14:51   

Setki widzów zgromadzonych na Arenie zaczęły gwizdać. Najpierw pole walki zasnuła czarna mgła – a teraz wszystko przesłoniła lokalna burza piaskowa. Tak się nie robi...! - świadomość tego unosiła się nad Areną i gęstniała, aż wreszcie wydestylował się z niej Woland. Oneiromantę przyciągnęła nadzwyczajna koncentracja snów na jawie, która stała się udziałem widzów oglądających pojedynek. Zrazu pragnął tylko zbadać ów fenomen i zniknąć, lecz wolandowe zamiary szybko uległy zmianie. Był w miejscu Areny, które kiedyś w chwili słabości przysiągł... chronić...? Nie, to miejsce zdecydowanie nie potrzebowało ochrony. Lepszym wyrażeniem byłoby „rozwiązywać problemy” - które normalnie wiązały się z obecnością na Arenie elementów walczących.

Tym razem, problemy były wyraźnie widoczne. Lud wyraźnie domagał się krwiiiii! (bo chleba było całkiem sporo, a igrzyska już trwały) – przy czym nie zamierzał akceptować tzw. „mordów offscreen” (czy też – podczas magicznego blackoutu). Powodowało to, że w trosce o dobre notowania akcji Areny, Woland musiał podjąć Zgodną Z Zasadami Interwencję.

- Żwawo walczyć! I nie kryć się za niewidzialnością czy ciemnością – publika też chce coś widzieć! – magicznie wzmocniony głos maga był słyszalny na całej Arenie... a sam Woland żałował, że regulamin nie zezwala mu na wypróbowanie na walczących prostych uroków.

_________________
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Tohunga Płeć:Mężczyzna
siedem


Dołączył: 07 Mar 2010
Skąd: Ghost-town
Status: offline

Grupy:
Syndykat
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 08-07-2010, 14:51   

-Ohhh..... no tego się wybitnie nie spodziewałem po wampirzycy. Do tego nie mogę się ruszać. Co za pech...ale wracając do tematu. Czy to aż tak trudno zgadnąć co tu się dzieje? Przecież walczymy ze sobą na Arenie, tak jak sobie tego życzyłaś. -Mrugnął do niej okiem, i przyjął niematerialną postać, unikając ciosu mieczem Ren.

-Liczyłam na uczciwą walkę! Jeśli zamierzasz ciągle znikać, dalsza walka nie ma sensu!

-Ja tylko wykorzystuję moje umiejętności. To nie jest zabronione. No ale skoro nalegasz...

- Żwawo walczyć! I nie kryć się za niewidzialnością czy ciemnością – publika też chce coś widzieć!

Oboje szybko odwrócili się w stronę głosu.

-Cóż, skoro nawet sam wielki Woland nas oto prosi to już nie mam wyboru.

- Skoro nie zamierzasz już znikać, i jesteś unieruchomiony to praktycznie już po tobie - Z wielkim zadowoleniem Saya przyłożyła miecz do szyi swojego przeciwnika. - A teraz... Giń!

Szybkim pchnięciem wampirzyca wbiła miecz w szyje Amrasta. Jęk bólu przeszył wszystkich siedzących na arenie. Miecz głęboko wbił się w ziemie, a z pod szyi zaczęła wydobywać się krew.

- Ha wygrałam! To było całkiem proste.- Zadowolona z siebie Saya zaczęła rozglądać się po całej arenie. O dziwo nikt jej nie gratulował, nie było fajerwerków, ani fam fary nie zaczęły grać ( no może kilka wuwuzeli nadal brzęczało na arenie, ale to inna sprawa).
Wszyscy o dziwo gapili się na martwego Amrasta.

-Zaraz co jest... - Do Sayi zaczęło dochodzić to co się stało. - Przecież on jest duchem! On nie ma krwi! Więc ta krew jest...

-...Twoja - Dokończył Amrast podnosząc się z ziemi i podając miecz zdumionej Sayi.

Zdumienie było o tyle większe, że jej piękny miecz przełamał się wzdłuż tworząc coś w rodzaju litery "V" na zakończeniu ostrza. Rozejście się miecza było idealne wymierzone, tak aby zmieścić głowę elfa.

- Na szczęście nie zakazano mi się posługiwać telekinezą. - Mruknął Amrast odchodząc od wampirzycy. - A co do miecza... - Mag machnął tylko ręką przywracając mu pierwotną formę.

-Dobra za dużo gadania. Walczmy dalej. - Powiedział Amrast kując Ren kolejną igiełką wykonaną z pisaku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4502358
Ren Płeć:Mężczyzna
蓮 <-- To moje imię.


Dołączył: 25 Cze 2010
Skąd: Manticore
Status: offline

Grupy:
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 08-07-2010, 16:58   

Saya & Amrast

Atak klonów

- Saya mamrocząc coś pod nosem zamknęła oczy, spuściła głowę i ... znikła.

Amrast czuje bardzo wyraźnie aurę dziewczyny.
- Nie ze mną takie numery wiem, że tu jesteś - krzyczał głośno - po za tym słyszałaś, że widowni nie podoba się jak znikamy

W miejscu gdzie stała Saya została malutka plamka krwi, teraz już większa i większa. Szybko rozrasta się tak, że już jest pod nogami Amrasta, zajmuje już prawie całą powierzchnię Areny.
- Cała ziemia zalana jest krwią... To znów jakaś magiczna sztuczka tej "dziewczynki" - pomyślał Amrast.

Nagle Amrast poczuł delikatny jakby pocałunek z tyłu głowy odwrócił się szybko dziewczyna stała teraz już na przeciwko niego oddalona tylko o trzy centymetry - twarzą w twarz.

- O.. Nawet teleportować się umiesz...Brawo. - rzekł.
- Odwróć się. - wyszeptała Saya i ... znów znikła.

Amrast powoli odwrócił głowę. To co zobaczył przeszło całkowicie jego najśmielsze oczekiwania.
- Moja magia przy tym co umie ta dziewczyna jest ... cienka jak sik pająka... w sumie to mój wybór ale... o kur.....

Oczy Amrasta zrobiły się tak wielkie jak w nie jednej kreskówce Anime.
W odległości nie dalej jak 20metrów od niego stało .... na oko ze 300 osób wyglądających identycznie jak Saya, idealne klony. Wszystkie patrzyły w jego stronę a z ich mieczy spływała krew.

Amrast chciał cofnąć się o krok lecz wpadł na kogoś szybko się odwrócił i zobaczył dokładnie to samo Saya koło Sayi idealnie jedna koło drugiej.

- Deszcz ! - krzyknęły wszystkie kopie idealnie w jednym momencie.

Gęste czarne Chmury przysłoniły słońce, z nieba luną siarczysty deszcz. Wszystko na co spadały krople deszczu, wydawało się umierać. Cała roślinność Areny zaczęła marnieć i umierać. Piasek areny zdawał się rozpuszczać. Wtem wszystko co było mokre stanęło w płomieniach, Amrast krzyknął z bólu. Zmuszony był aż na chwile zniknąć całkowicie, żeby się ugasić.
-Ahh nie lubię naginać obietnic, ale to było niemiłe.
Wszystkie klony w jednym momencie rzuciły się na Amrasta. Na tyle go atakujących ostrzy nie miał szans użycia telekinezy. Poczuł mocne ukłucie w nogę.

- To nie może być koniec, nie zginę tak głupio !

Jego piaskowy miecz zaczął zataczać kręgi i przecinać wszystkie dziewczyny które się do niego zbliżały.

- Która to jest ta prawdziwa ?

Zobaczył ją stała na samym końcu areny ze spuszczoną głową.

Tego już za wiele - wyszeptał.

Znikł a jego niematerialna forma poleciała wprost do dziewczyny. Zmaterializował się tuż za nią, po czym złapał od tyłu i mocno przycisną do siebie przykładając do jej szyi mały nóż z piasku.

- Role się zamieniły co dzieciaku ?
- Szkoda mi cię Amrast ... naprawdę nie chcę cię zabijać.
- O czym ty mówisz? mnie zabić to jest nie wykonalne zresztą to ja trzymam Cię i to ja mam nóż na twoim gardle.

Saya uniosła miecz wysoko skierowała go na siebie i ... przebiła swoja klatkę, miecz przeszył jej ciało jak masło wbijając się prosto w zmaterializowane ciało Amrasta. Krew Sayi spływała wprost do Rany Amrasta...
Jego oczy zrobiły się szare ...

_________________
Yoake umare kuru mono yo,
Keshite miushinawa naide,
You are you shoujyo yo ima koso!
Furi hodoki tachi agare!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
1146958
Tohunga Płeć:Mężczyzna
siedem


Dołączył: 07 Mar 2010
Skąd: Ghost-town
Status: offline

Grupy:
Syndykat
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 08-07-2010, 18:24   

Oczy Amrasta zrobiły się szare... z zimna. Cała posadzka (a właściwie to co z niej zostało) pokryła się lodem. Loko rozgrywał jedenastą partię szachów z Panem Moreau i wszystko wskazywało na to że ponownie przegra. Nie byłoby w tym nic złego lub dziwnego, gdyby nie to, że tym razem założył się o karelowego Espadona. Dość trudno będzie wytłumaczyć szermierzowi jego utratę, a szkielet najwidoczniej nie zamierzał przestać oszukiwać z tak błahego powodu. Pod wpływem lekkiego stresu Liść przestał ograniczać swoje moce, przez co cała arena (oprócz kilku gorętszych miejsc na widowni, jak np. obok Caia) zaczęła pokrywać się lodem. Publika była zadowolona z tej lekkiej zmiany klimatu, szczególnie po napadach Sayi. Gorzej z walczącymi.

-Ja rozumiem, że wszystkim udzielają się emocje przy graniu w szachy, ale żeby aż tak? "Odrobinkę" przesadziłeś Loko, a poza tym...

Loko odwrócił się na chwilę w stronę areny, a z jego twarzy można było wyczytać, że dopiero się zorientował, że ktoś na niej walczy. Wzruszył lekko ramionami po czym wrócił do swojej partii szachów.

-Szach mat Loko, jedenasta wygrana z rzędu. - Pan Moreau powtórnie zaczął rozkładać pionki na szachownicy.

--------------------

Jako, że wampirzyca stała trzęsąc się z zimna niezdolna do jakiejkolwiek czynności, mag zajął się innymi sprawami

Wszystkie klony Sayi stały bez ruchu, przymrożone do podłogi. Tylko parę chwil zajęło pozbycie się ich wszystkich. Jak to bywa u klonów - śmiertelnie niebezpieczne, ale pozbawione jakiejkolwiek obrony.

- Wiesz Ren... mimo iż obiecałem nie znikać, nadal jestem duchem...przynajmniej w jakiejś części. Twoje ostrze czy trująca krew nic mi nie zrobią. Próbuj sił w Magii.

Nie czekając zbyt długo, Saya zaczęła szeptać słowa kolejnego zaklęcia.

-Ah... efekty przerwanych zaklęć. Uwielbiam to - zaśmiał się Amrast pociągając telekinezą wampirzyce za buta w trakcie rzucania zaklęcia. Siłę upadku spotęgował wszech obecny na arenie lód. Zaklęcie zostało przerwane. Z miejsca gdzie jeszcze przed chwilą stała Ren, zaczęły wylatywać tysiące różnokolorowych kociaków ze skrzydłami. Od dawna nic nie rozbawiło Amrasta na tyle żeby ze śmiechu musiał usiąść. Widok tych słodkich stworzonek latających po całej widowni był cudowny. Trzeba jeszcze dodać, że owe kotki było bardzo rozwścieczone. Większość widowni została dotkliwie podrapana. Oczywiście największe skupisko kotków drapało Ren która jeszcze nie doszła do siebie po upadku.

-Oh... jaki śliczny... cały czarny... i do tego daje się głaskać. Aż chyba go przygarnę. A teraz wróć kotku drapać swojego stwórce - Ze złowieszczym śmiechem Amrast odłożył kotka na Sayie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4502358
Ren Płeć:Mężczyzna
蓮 <-- To moje imię.


Dołączył: 25 Cze 2010
Skąd: Manticore
Status: offline

Grupy:
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 08-07-2010, 19:38   

Saya zerwała się na równe nogi jej oczy przybrały kolor krwistoczerwony. Jej miecz zdawał się płonąć żywym ogniem. Szał ogarną całe jej ciało.
W jednej chwili Saya stała już obok Amrasta
-Saya NIE ! - krzyknął Chrno przyjaciel dziewczyny który teraz stał między Amrastem a nią.
- Nie przyszliśmy tu zabijać, nikt dziś nie zginie wiesz, że ....
Amrast pierwszy raz w swym dość długim życiu zobaczył jak szybko i wysoko może wystrzelić osoba uderzona bokiem miecza. Chrno poleciał daleko daleko po za arenę...

Szeptane zaklęcia wylatywały z ust Sayi niczym tekst czytanej księgi zaklęć, to robiło się jasno na arenie by znów ściemniało wiatr wbijał się w uszy jak szalony.
- ... śmierć - usłyszał Amrast z ust Say.
Czerwone oczy dziewczyny zdawały się wiercić dziurę w mózgu Amrasta.
Czemu jej oczy są czerwone ? - myślał wciąż spokojny Amrast.
- Co ona mamrocze ? Jak ja nienawidzę tej jej magii.
Zrobił tylko krok do przodu i stanął jak wryty ... nie może ruszyć się z miejsca.
- Co jest do jasnej ...
Błysk - ostry ból był nie do zniesienia jego ciało na przemian znikało i pojawiało się jak oszalałe niesamowita siła targnęła nim prosto w betonowa posadzkę dziwnie twardą o tej porze roku.
Powietrze stało się tak ciężkie, że przygniotło go do ziemi.
Spojrzał na dziewczynę - nie miała już miecza w ręku, za to dzierżyła złoty święty krzyż szła spokojnie w jego stronę śpiewając przepięknym głosem jakąś pieśń kościelną schyliła się do niego i .. pocałowała go. Jej usta były lodowate.
- Teraz będziesz moim rycerzem - wyszeptała i wbiła w jego klatkę święty krzyż.
Jej słowa powtarzały się w kółko w głowie Amrasta aż stały się niesamowicie głośne.
Amrast zatkał uszy rękoma ale nic to nie dało głos był nie do zniesienia tak głośno że nie pozwala skupić się na niczym.

_________________
Yoake umare kuru mono yo,
Keshite miushinawa naide,
You are you shoujyo yo ima koso!
Furi hodoki tachi agare!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
1146958
Tohunga Płeć:Mężczyzna
siedem


Dołączył: 07 Mar 2010
Skąd: Ghost-town
Status: offline

Grupy:
Syndykat
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 08-07-2010, 20:52   

-AAAAaaaaaaa......... Co to za siła! Co się dzieje! - Amrast w wielkim przypływie bólu zdołał tylko na chwile otworzyć oczy. To co zobaczył było ostatnia rzeczą, jaką się spodziewał ujrzeć w dłoniach wampirzycy. Święty krzyż! To mogło mu wyrządzić więcej krzywdy niż niejedno zaklęcie. Zaraz... czemu ona do cholery mnie całuje?!

- Teraz będziesz moim rycerzem

Myśli Amrasta pogrążyły się w totalnym chaosie. W końcu Ren dokończyła swoje dzieło. Wbiła święty krzyż w klatkę Amrasta. Takiego bólu elf nie doznał od czasu walki z Lichem. Chwilę później leżał już nieprzytomny słuchając tylko jednego głosu w swoim umyśle. Teraz będziesz moim rycerzem... Teraz będziesz moim rycerzem...


*******************

Na brode Mielikki... gdzie ja jestem? - Odrzekł oszołomiony Amrast, leżąc na brudnej posadce w jakiejś komnacie. Miejsce to było mu dziwnie znajome. Widział je... dwieście lat wcześniej! Powoli do niego dotarło gdzie się znajduje. Było dokładnie tak jak przed wieloma latami. Leżał bezbronny na podłodze, a na tronie nieopodal niego siedział Lich.

-Witam znów młody czarodzieju. Wiele już lat minęło od naszego ostatniego spotkania.

Zszokowany Amrast nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Oparł się tylko o ścianę i w milczeniu wpatrywał się w swojego wroga.

-Widzisz... Sprawy się trochę pozmieniały. Jesteś mi potrzebny... i to żywy. Odziedziczyłeś po mnie wrażliwość na święte symbole. Nauczyłem się opanowywać tą słabość. Nauczyłem się także wielu innych rzeczy. Żałuje tylko, że muszę cie wyciągać z tak śmiesznej sytuacji. No ale cóż nie mamy czasu.

Lich podleciał do na wpół przytomnego Amrasta i "złączył się z jego ciałem"

- A teraz wracajmy na arene, resztę wyjaśnimy sobie potem... A, jak już sie wydostaniemy spod tego słabego zaklęcia, otwórz portal. Wtedy ta wampirzyca pozna co to takiego piekło na ziemi.

*******************

- Teraz będziesz moim rycerzem... Teraz będziesz moim rycerzem...

-Nie... - Amrast podniósł się dumnie, nie czując już żadnego bólu. Czuł się jak nowo narodzony. Jego wygląd fizyczny również się zmienił. Można było dostrzec dwie osoby zamknięte w jednej. Na przemian widać było elfa i licha.

-Dobra, koniec walki dziewczynko... szykuj się na najgorsze

Amrast nie zważając na ataki Ren zaczął kreślić w powietrzu koło...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4502358
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 10-07-2010, 20:18   

Amrast nie skończył jednak jednak inkantacji. Czyjaś ręka chwyciła go za przegub w połowie kreślenia pentagramu. Publika mruknęła zdumiona. jakoś postać w obszernych szatach wtrąciła się w walkę!
- Czyś ty zgłupiał. - powiedział konspiracyjnym szeptem zamaskowany - Chcesz rzucić TO......Tutaj? W...-pokazał na drugi kraniec areny na bardzo zaskoczoną Sayę.
- W nią, z takim potencjałem mrocznej energii? Z tego miejsca nie zostałoby nic.
- Myślałem ze nie przejmujesz się ludźmi.
- Owszem nie....a teraz dam ci trzy powody dlaczego zaraz sobie pójdziemy. - głos zamaskowanego był cichy ale wyraźnie wkurzony.
- Po pierwsze: mam swoje udziały w tej arenie. Zaś gdy nie ma areny, nie ma zysków. - publiczność zaczęła gwizdać.
Po drugie. - ciągnął "Nieznajomy". - Nie odkrywa się kart w przebiegach do kroćset. Nie uważasz że i tak za dużo pokazałeś? I zmusiłeś mnie bym stał teraz koło ciebie. Pal sześć ze w przebraniu. Większość Multiświata myśli ze nie żyję i tak ma pozostać. I po trzecie.......
- Tak?
- I tak musimy już iść...- stwierdził "Zamaskowany". Zaskoczona Saya tymczasem zdążyła się otrząsnąć. Nie znała zasad obowiązujących na Arenie. Myślała że ta dwójka jest przeciw niej. Dlatego cisnęła w ich stronę to co miała najgorszego. Mroczny pocisk przeleciał niczym niszczycielska kometa zostawiając bruzdę w powierzchni areny.
- Cholera. - zaklął Amrast, zacisnął zęby przygotowany na przyjęcie na siebie tak potężnego zaklęcia, ale niepotrzebnie. Człowiek-W-Płaszczu wystąpił przed niego i z jednego z bufiastych rękawów wysunęło się umięśnione ramię. Ramię okalała otoczka mrocznych mocy.
- Darkness Finger! - potężny cios wzmocniony ciemnością zderzył się z lecącym zaklęciem. Dwie mroczne moce o zbliżonym potencjale zaczęły się "siłować". Ubrania wszystkich obecnych zaczęły powiewać od potężnych prądów powietrza.
Nagle nastąpił błysk. Nie światła a anty-światła. Wszelkie światło zniknęło na chwilę by sekundę później powrócić. Poza tym anty-błyskiem nie stało się nic. Żadnej eksplozji, radiacji ani wirów magicznych. Dwie ciemne energie "wyzerowały" się nawzajem. Chrno zdołał się właśnie pozbierać i dołączył do wampirzycy. Zapłaszczowiony wpatrywał się w nich chwilę po czym zawołał.
- Wy tam....jak się nazywacie?
- .........Saya.
- Chrno.
Reakcji zamaskowanego nie można było zobaczyć pod obszernym kapturem. Jednak po chwili wyciągnął w ich stronę oba wskazujące palce.
- You pretty good. - gdy to mówił z kaptura wysunął się kosmyk zielonych włosów ale Nieznajomy szybko go schował. Następnie odwrócił się i odszedł. Gdy minął Amrasta mag odwrócił się, spojrzał na nich i kiwnięciem głowy stwierdził że i on zgadza się z tą opinią. Nagle z bezchmurnego nieba strzelił piorun i w jego błysku oboje zniknęli.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Ren Płeć:Mężczyzna
蓮 <-- To moje imię.


Dołączył: 25 Cze 2010
Skąd: Manticore
Status: offline

Grupy:
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 11-07-2010, 12:21   

Saya popatrzyła jeszcze chwilę w miejsce gdzie zniknęli magowie.
Po czym sama znikła by teleportować się na widownie Areny.
- Fajny jest ten świat, teraz ja pooglądam jakąś walkę. Zmęczyłam się.
I rozsiadła się wygodnie na widowni w foteliku numer 2975&^$&@4sDgS.

_________________
Yoake umare kuru mono yo,
Keshite miushinawa naide,
You are you shoujyo yo ima koso!
Furi hodoki tachi agare!
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
1146958
Caladan Płeć:Mężczyzna
Chaos is Behind you


Dołączył: 04 Lut 2007
Skąd: Gdynia Smocza Góra
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 18-07-2010, 10:32   

Dawno nie byłem na arenie. Około godziny siedziałem w zbrojowni oglądając narzędzia zadawania bólu. Najbardziej podobały mi się rekwizyty pamiętające walki gladiatorów za czasów Rzymskich i inne starożytne uzbrojenie. W końcu znalazłem swoją hastę, a swoje miecze zminimalizowałem na sztylety, aby nie przeszkadzały w ruchach, oraz Scutuma owalnego, oraz założyłem kolczugę z mirithilu wraz z hełmem. Wyglądałem jak wojownik z starożytnych pieśni przeciwnika. Po wejsciu na arenie zaczełem czekać na przeciwnika nucąć przy tym wojskowe sprośne piosenki.

_________________
It gets so lonely being evil

What I'd do to see a smile

Even for a little while

And no one loves you when you're evil

I'm lying through my teeth!

Your tears are all the company I need
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4934952
Kitkara666 Płeć:Kobieta
Ave Demonius!


Dołączyła: 17 Lis 2008
Skąd: From Hell
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Syndykat
PostWysłany: 18-07-2010, 22:25   

Kitkara nie mogła się zdecydować jaką bronią walczyć. Przeglądała prywatną kolekcję mieczy, sztyletów, łuków, dzid, toporów i rozmaitej broni japońskiej. Długo chodziła pomiędzy gablotami wybierając najskuteczniejszą broń jaką potrafiła władać. Tą bronią było kilkanaście ostrzy zwanych Kunai i swoją katanę wytworzoną ze srebrnej łuski Strażnika Niebios Genbu. Od wieków nie ruszała tej broni. Na początku trochę się obawiała jej mocy, ale doszła do wniosku, że jest w końcu gotowa aby jej używać. Okryta czarną peleryną wyszła na arenę by stanąć naprzeciw swojego przeciwnika.

- Bądź pozdrowiony Caladanie - ukłoniła się lekko.

Zdjęła pelerynę pod którą był strój do walki w stylu ninja - pikowana osłona ciała, lekko luźne spodnie, pas, ochraniacze na ręce i nogi, tabi (tradycyjne sięgające kostki skarpety). Pod tym miała lekką kolczugę chroniącą całe ciało - nogi i ręce też. Cały strój wyposażony był w liczne schowki na mniejszą broń. Całość była czarna.

_________________
Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
28180514+-+jak+coś+dać+znać+jeśli+ktoś+chce+pisać+zemną+na+gg+najpierw+mailem+albo+na+pw
Caladan Płeć:Mężczyzna
Chaos is Behind you


Dołączył: 04 Lut 2007
Skąd: Gdynia Smocza Góra
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 21-07-2010, 19:07   

Bądż pozdrowiona towarzyszko- odrzekł Caladan

Obaj przeciwnicy zaczęli się badać. Od czasu do czasu głaszcząc bronie o między sobą. Kitkara szukała momentu, aby nagle zaatakować. Zasięg włóczni był niebiezpieczny, a sama tarcza Caladana dobrze chroniła ważne punkty ciała. W końcu Kitkara rzucił mały pocisk, który trafiając o tarczę wybuchnął zieloną mgłą, zaskakując przeciwnika. Kiti szybko minęłą dzidę i ruszyła w kierunku głowy. Brakowała cala do zwycięstwa, ponieważ Caladan w ostatnim momencie kucnął, a broń trafiła jedynie piorópusz wyrastający z hełmu. Caladan szybko zmienił trzon włoczni(podwójne ostrze) na drugą stronę i z tyłu z chciał wbić hastę w jej plecy, ale ta jedynie lekko dżgnęłą jej płaszcz. A był to dopiero początek pasjonującej walki.

_________________
It gets so lonely being evil

What I'd do to see a smile

Even for a little while

And no one loves you when you're evil

I'm lying through my teeth!

Your tears are all the company I need
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4934952
Kitkara666 Płeć:Kobieta
Ave Demonius!


Dołączyła: 17 Lis 2008
Skąd: From Hell
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Syndykat
PostWysłany: 22-07-2010, 01:13   

Kitkara uśmiechnęła się do przeciwnika słodko i uroczo. W ułamku sekundy jedno z Kunai pomknęło w stronę Caladana. Ten zrobił unik. Kitkara znikła w momencie rzucenia ostrza. W następnej sekundzie mężczyzna poczuł ogromny ból na brzuchu. Silny cios z kolana posłał go daleko na ścianę areny zabierając mu dech w piersi.

- Przepraszam - pomachała mu Kitkara ze zmartwioną miną.

Mężczyzna podniósł się po woli. Bolało, ale to tylko dawało mu motywację do dalszej walki. Pobiegł w jej kierunku zdając sobie sprawę, że ona zrobi unik. Tak też się stało kiedy zamachnął się dzidą. Natychmiast zasłonił się tarczą, w której od ciosu powstały wgniecenia, o mało nie przebijając jej na wylot. Zastanawiał się jak w takiej dziewczynie może być aż tyle siły? Wyczarował nad Kitkarą sieć. Nie spodziewała się tego.

- Mam cię.

- Sprawdź jeszcze raz. - Odezwała się za jego plecami.

- Jak to ?!

W sieci zamiast miotającej się dziewczyny był kawał drewnianego kołka.

- Podmiana. Przydatna umiejętność.

- Ty mała spryciaro!

Perfidny uśmieszek wpełzł na jej usta.

_________________
Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
28180514+-+jak+coś+dać+znać+jeśli+ktoś+chce+pisać+zemną+na+gg+najpierw+mailem+albo+na+pw
Athi Płeć:Kobieta
Apple Girl


Dołączyła: 21 Kwi 2007
Skąd: Gliwice
Status: offline

Grupy:
Omertà
PostWysłany: 22-07-2010, 21:25   

Po udanej drzemce Midori skierowała się w stronę areny. Nawet z daleka było słychać odgłosy walki.
- Chyba będę miała na co popatrzeć. - powiedziała z uśmiechem. Na arenę weszła główną bramą, popatrzyła na walczących, nie przyglądała się nikomu uważniej więc nie zauważyła nikogo znajomego. Od razu skierowała się na trybuny na których siedziała pewna dziewczyna i uważnie obserwowała pole walk. Midori usiadła niedaleko nieznajomej i też zajęła się obserwacją walczących.

_________________
I looked at the world through apple eyes
And cut myself a slice of sunshine pie
I danced with the peanut butterflies
Till time went and told me to say hello but wave goodbye

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
3568587
Caladan Płeć:Mężczyzna
Chaos is Behind you


Dołączył: 04 Lut 2007
Skąd: Gdynia Smocza Góra
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 25-07-2010, 21:35   

Po kilku wymianach ciosó tarcza była już zbyteczna. Szybkość Kitkary była zniewalająca, ale brakował zawsze tego ale.

Caladan miał dosyć. Zdezintregował hełm. Było już dużo lepiej. Chłodny wietrzyk ocierał jego kark. Kitkara była bardzie pewna siebie i znowu minęła grot dzid i nic nie stawało na jej przeszkodzie do ostatecznego ciosu. Gdy już miał miecz wejść jak masło na bark przeciwnka. Zobaczyła uśmiech Caladana, który rozmył sie w powietrzu. Trafiła w pustkę. Nagle przed jej brzuchem pojawiła się drewniany trzon włóczni, a obok jego właściciel, wyrzucając ją potężna siłą w stronę murów areny. Było słychać potężne chuknięcie. Caladan rzucił w kierunku Kitkary dzidę, ale ta nie trafiła, ale z jej grota wyskoczyła metaliczna kobra, która drasneła lekko do krwi wojowniczkę. Caladan wyciągnął swoje miecze, które zamieniły się w Kampilany.

_________________
It gets so lonely being evil

What I'd do to see a smile

Even for a little while

And no one loves you when you're evil

I'm lying through my teeth!

Your tears are all the company I need
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4934952
Kitkara666 Płeć:Kobieta
Ave Demonius!


Dołączyła: 17 Lis 2008
Skąd: From Hell
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Syndykat
PostWysłany: 29-07-2010, 20:52   

Kitkara omijała ciosy. Jednak co trzeci ranił jej ciało i niszczył ubranie.

- O, nie, przyjacielu. Tak to ja się bawić nie będę!

Zatrzymała się w bezpiecznej odległości od przeciwnika. Złożyła ręce wykonując palcami dziwne manewry. Nagle zamiast jednej Kitkary było ich dwa tuziny. Co gorsze wszystkie zaatakowały na raz. I kazdej z nich ciosy były równie bolesne. Tłukły Caladana niemiłosiernie. Ten jedyne co mógł robić to na razie zasłaniać się i przyjmować ciosy, ponieważ nie było jak uciec. W końcu mając dość użył całej siły by się wydostać z kręgu. Natychmiast wróg za nim ruszył w pogoń. Z góry to wyglądało jak jeden mężczyzna goniony i popychany przez stado kochanek które dowiedziały się że zostały zdradzone i teraz się mszczą w okrutny sposób. Wojownik panicznie zastanawiał się co z tym fantem zrobić.

_________________
Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
28180514+-+jak+coś+dać+znać+jeśli+ktoś+chce+pisać+zemną+na+gg+najpierw+mailem+albo+na+pw
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 27 z 42 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 40, 41, 42  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group