Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 07-12-2010, 19:48
|
|
|
Zbroja złożyła dłonie razem. Gdy je rozłączyła, między nimi zmaterializował się miecz. Prosty, obosieczny.
Gdy postać zasalutowała, klinga zmieniła już kształt na coś, co banda banda orków po pijaku mogłaby wykuć z resora wozu.
Gdy jednak przyjęła klasyczną pozycję szermierczą, z mieczem trzymanym w obu rękach przed sobą, ostrze ponownie zmieniło formę, na prawie dwumetrowy ciężki miecz dwuręczny. |
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 10-12-2010, 23:32
|
|
|
Sora wciągnął swe bronie.
- Dobra, pokaż mi, co tam masz!
Pustelnik wymachnął swymi ostrzami, z których wyszła cienka fala wiatru. Było to powietrzne cięcie. Wiatr, który wydobył się z ostrzy zbierał za sobą piach areny, przez co oponent miał ograniczoną widoczność. |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 12-12-2010, 21:10
|
|
|
Miecz zniknął, a wrażenie ciężkości rozmyło się w zręcznym uniku.
Raz
Srebrna zbroja stanęła w lekkim rozkroku z wyciągniętą przed siebie dłonią w międzynarodowym geście Stop. Na dłoni lśnił białym światłem krąg. Po arenie rozniósł się przeszywający pisk.
Dwa.
Powietrzne cięcie poderwało pył, tworząc efektywną zasłonę dymną. Fala wysokiego ciśnienia mknęła wraz z towarzyszkami w stronę zakonserwowanej w srebrną zbroję postaci.
Plomb.
Ciężko znaleźć dobrą onomatopeję na dźwięk jaki pierścień repulsorowy wydaje gdy pozbywa się ładunku z toroidalnego kondensatora.
Trzy.
Stalowa zbroja zniknęła. Atak Sory również, rozepchnięty przez skoncentrowaną falę grawitacyjną.
Raz.
Szczupły, niewysoki i czarnowłosy. Tyle zarejestrowały oczy pustelnika na temat przeciwnika nim ten zmienił się w rozmyty kształt.
Dwa.
Stylowe buty z doczepionymi kółkami w rzędzie. Rolki, choć nie do końca. Technologia upchnięta wewnątrz mechanizmu zawierała precyzyjną mechanikę, zaawansowaną elektronikę, system silników/prądnic, zaskakująco ukształtowane tunele powietrzne, komory ciśnieniowe, turbiny....wszystko zamknięte w bardzo kompaktowym opakowaniu.
Energia ruchu zamieniona została przez skomplikowane dynamo w prąd. Energia potencjalna zgromadzona w kondensatorach zintegrowanych z łożyskami dodała conieco od siebie. Powietrze, napędzane ruchem nóg wdarło się do przewodów powietrznych i zostało sprężone przez wielostopiowe turbiny w kołach.
Trzy.
Wirując, czarnowłosy młodzieniec zatoczył krąg i wyprowadził kopnięcie.
Air trecki, przekombinowane, futurystyczne gadżety zrobiły resztę i w Sorę pomknęła ściana ściśniętego powietrza, wibrującego z wysoką częstotliwością niczym wściekłe osy.
Nieskończone Niebo - bezgłośnie wyszeptały wargi chłopaka zgonie z najlepszą tradycją shonenów - Zęby rekina. |
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 14-12-2010, 15:41
|
|
|
- Kurde mać!!
Tyle można było usłyszeć, prócz ciszy, która nastała przed uderzeniem. I rzeczywiście. Sora cały poraniony padł na ziemię niczym worek ziemniaków. Tatsu zostawił mu kilka łez, aby uleczył swoje rany, jednak nie starczyło ich nawet na połowę. Sora podparł się na swoich mieczach, po włożył je z powrotem na swój pas. Złączył pięści. Zaczęła bić od niego niezwykle silna Aura. Zbroja Stała niewzruszona, patrząc na przeciwnika.
--------------------------------
(Sora wykonuje oczywiście Anty Kaioken ) |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 17-12-2010, 04:18
|
|
|
Zbroja uniosła się ponad arenę, dryfując w zmniejszonej do niemalże zera grawitacji. Swoją drogą, Arena sama w sobie wytwarzała własne ciążenie, więc sztuczne niwelowanie sztucznego pola grawitacyjnego było dość zabawne..ale dość dygresji.
Zdefiniuj broń. Narzędzie bądź wiedza służąca do krzywdzenia bliźniego to jedno wyjaśnień tego terminu.
Teraz, kto powiedział iż broń na Arenie musi być...noszona?
Raz
Zbroja zniknęła. Szczupły młodzieniec z dramatycznie powiewającymi włosami skrzyżował ramiona na piersi.
Arena zaprotestowała gdy coś wielkiego pojawiło się w morzu piasku. Zasadniczo Arena nie pozwalała korzystanie z sił zewnętrznych w ramach wsparcia któregokolwiek z walczących. Słabością tej teorii było określenie co jest zewnętrzem. Bo jeśli coś było wewnątrz bąbla rzeczywistości który stanowił arenę... od zawsze?
Dwa.
Niemalże czterysta metrów kadłuba uniosło się majestatycznie - i szybko - ukazując najeżoną bronią burtę pustelnikowi. Siedem mrocznych otworów wyrzutni rakiet, dwa soczewki graserów i dwie laserów o średnicy porównywalnej z torsem Sory mierzyły prosto w chłopaka. Jego przeciwnik, wsparty teraz stopami o nadbudówkę daleko w górze zdawał się nic nie znaczącym pyłkiem wobec ogromu okrętu kosmicznego. Na szczęście dla Pustelnika, szarostalowe monstrum miało wyłączony napęd grawitacyjny.
Miało natomiast włączone węzły napędu, naładowane kondensatory i ...
Trzy.
Prawoburtowe modyfikacje pierścieni napędu otrzymały sygnał sterujący z głównego komputera. Z szybkością przewyższającą wszystko co organiczna istota byłaby w stanie osiągnąć, kwantowe komputery przeanalizowały cel i wykonały program zgodnie z kodami bojowymi zapisanymi w ich pamięci. Aura Sory, Pustelnika, była manipulacją energii. Grawitacji.
Cóż. Efekt lanc grawitacyjnych był prosty. Krótkodystansowa, w skali kosmicznych bitew, broń na Arenie nie znalazła miejsca którego swoim zasięgiem nie mogłaby objąć. W związku z tym Sora..cóż. Weźcie jajko. Włóżcie je do mikrofalówki. Włączcie program na maksymalnej mocy i czekajcie.
Lance rozregulowywały generatory grawitacji. Wszelkiego rodzaju. Przesunięcie fazy wywoływało rezonans. Rezonans generował ciepło. Energie wytwarzane w trakcie tego procesu wystarczały by topić tworzywa porównywalne z mithrilem.
W wypadku Sory...dobrze że miał zbroję. Zachował przynajmniej w miarę humanoidalną formę...
Koniec.
Puf. Dziewięćdziesiąt tysięcy ton lekkiego niszczyciela klasy Courageous zniknęło jak sen złoty. |
|
|
|
|
|
RepliForce
Vongola Boss
Dołączył: 30 Sty 2009 Skąd: Z Pustyni Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 17-12-2010, 15:21
|
|
|
-Hahaha - słychać było słodki śmiech Sory. - To mnie miało drasnąć? Anty Kaioken wpływa na grawitacje twoją, jak i twoich ataków, twoje dziewięćdziesiąt ton nie ważyło nawet 90 Kilo. No ale cóż. - chłopak podszedł do zbroi. Stał przed nią z niezbyt miłym wyrazem twarzy. Nastała chwila ciszy. Nagle przerwał ją Sora, mówiąc- wygrałeś. A i pozbieraj Caibre do kupy, chce z nim walczyć po przebudowie. |
_________________ "Bo to właśnie niebo pozwala fruwać chmurom po swoim bezkresie"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 20-12-2010, 22:49
|
|
|
Zapadła cisza, przerywana jedynie rytmicznym mlaskaniem krwi tętniczej z prawie zwłok lisa.
Caerth wsparł dłonie o biodra, spojrzał w niebo kręcąc jednocześnie głową, rozmyślając nad miałkością egzystencji.
Następnie schylił się i złapawszy rudzielca za stopę ruszył w stronę wyjścia z Areny.
Drow.
Zasadniczo nieporuszony złodziej wpatrywał się w rozwalonego na ściółce za bramą mrocznego elfa. Nagiego, jak go Lloth stworzyła.
Caerth upuścił Caia. Lis począł zjeżdżać po schodach w stronę dawnych kwater gladiatorów, rytmicznie podskakując na kolejnych stopniach. Złodziej tymczasem powtórzył manewr z ciąganiem za nogę, wyszarpnąwszy bezceremonialnie drowa na piach areny.
Trach.
Wrota zamknęły się za nim z dramatycznym zgrzytem.
---
Vhriz pamiętał ogromny budynek. Sakralny zapewne, rzadko buduje się się takie monolity mając inny powód niż fanatyzm. Chyba że podatki...
Pamiętał gorący blaszany dach, pamiętał jakiegoś ciemnowłosego perwerta, bandę strażników w dziwnych szatach, kapłanów....
Asfalt gwałtownie wrócił do przytomności. Ostatnim wspomnieniem był upadek, a teraz..
Wróć.
Rozgrzany piasek areny w końcu przegryzł się przez otępienie, tudzież zadek, do mózgu rudzielca i...
- Jasna i niespodziewania, wszechmiłosierna boginii miłości, za co?!?!
Widok nagiego drowa tańczącego dla uniknięcia poparzeń był dla widowni....a sami oceńcie, ja tam tego sobie wyobrażać nie zamierzam. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 20-12-2010, 23:31
|
|
|
Kora, która dla wyjątku zajęła miejsce najbliżej areny, najpierw niemożliwie wychyliła się, żeby zobaczyć zaciągniętego na arenę maga, po czym zaczęła się tak śmiać, że wypadła zza bajerki.
- hahahahaHAHAHAHAHA! - wiedźma zataczając się wstała z piachu, dalej śmiejąc się przy tym tak głośno i wiedźmowo, ze kilka widzów w tempie natychmiastowym opuściło trybuny.
- Kora, wracaj do domu...
- HAHAH~!
- Wiedźmo, jesteś niebezpieczna w tym stanie.
- HAHAHAHAH!
- Komuś zaraz stanie się krzywda - skwitował Filip patrząc na trajektorię lotu flakonu z wodą królewską.
Poleciało w stronę Vhriza. Jak na ślubie, kieliszkiem - mocno niefortunnie. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 21-12-2010, 00:00
|
|
|
-Woodzia!!! - spragniony Wgryz z syndromem dnia wczorajszego kojarzył pewne fakty błyskawicznie. Bohaterski wyrzutem atletycznego ciała wyskoczył na spotkanie karafki pełnej wody życia..
Na szczęście spudłował całkowicie, a szkło rozbiło się z rozbryzgiem u jego stóp.
-Nieeeee~~
Vhriz leżąc spojrzał na smutne szczątki pocisku i donośnie zatrzasnął szczęki, urywając jęk rozpaczy i straty.
Zawartość flakonika radośnie przegryzała się przez glebę, sycząc i dymiąc.
Drow chwilkę przyglądał się scence, zaciskając usta. Następnie trzy razy pacnął wskazującym palcem we własne czoło.
Zaklęcie trzeźwości miało niemiłe efekty, te jednak pojawiały się następnego dnia. Póki co.
Vhriz złożył dłonie w skomplikowany wzór, palcem u stopy wyrysował krąg wokół swego nagiego ciała i klasnął. Proste brązowe spodnie i tunika spłynęły z powietrza. Para butów niemalże wylądowała mu na głowie, a pasek ze smoczej skóry próbował owinąć się wokół szyi.
-Możesz mi wyjaśnić - niewzruszony Vhriz począł się ubierać, bacznie zerkając na chichoczącą wiedźmę kątem oka- dlaczego próbujesz mnie zabić?
Więcej chichotów.
Rudy wzdychnął dramatycznie, dopiął pasek i strzelił palcami obu dłoni. Dwanaście miniaturowych gwiazd szkarłatnej barwy pomknęło w stronę Nony, pozostawiając na swej drodze proste pasma światła.
W sumie, bez różnicy kto to jest - pomyślał rudy w myślach układając kolejne zaklęcia - równie dobrze chichocząca śmierć jak moja siostra w iluzji..
Wewnętrzny monolog nie przeszkodził mu po rzuceniu magicznych pocisków ruszyć biegiem wokół wiedźmy, by zaskoczyć ją z flanki. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 21-12-2010, 22:22
|
|
|
- Ale mama mi zabroniła walczyć z nieznajomymi - powiedziała Kora z poważną miną wskazując palcem maga, podczas gdy jej plecy przed "gwiazdkami" chroniła wytworzona w kilka setnych sekundy tarcza.
- Wgryz - przedstawił się i stanął, trochę zbity z tropu.
- koranona - widźma wyszczerzyła się, a ostatni litera wypowiedzianego słowa była skokiem z szablą w stronę oponenta. Po najkrótszej drodze z wystawionym do precyzyjnego cięcia ostrzem... |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 22-12-2010, 00:46
|
|
|
Vhriz nie lubił kobiet z ostrymi przedmiotami. Wspomnienia z rodzinnego domu zawierały sporo jednego i drugiego. Używanego na nim.
Zaklęcie wyleciało z myśli drowa, a zadziałały odruchy. Złożona w pięść dłoń z wyciągniętym oskarżycielsko palcem wskazującym skierowała się w stronę Wiedźmy.
Koranoma zdążyła zauważyć zawiłe wzory, zapewne tatuaże, pokrywające skórę rudzielca na czubku palca. Zauważyła, gdyż zygzagowaty wzór zwinięty w spiralę rozjarzył się na czarnym tle niczym łuk elektryczny.. i świat stał się biały.
Wyładowanie elektryczne pomknęło koślawym torem w stronę dziewczyny. Miało ją trafić w głowę, lecz klinga szabli okazała się bardziej kusząca. Wiedźmie postawiło na sztorc wszystkie włosy, zatrzymało na chwilę akcję serca, osmaliło ubranie oraz, najważniejsze, posłało zgrabnym łukiem w tył gdy gwałtownie rozszerzające się powietrze poddało się z hukiem.
-Wydaje mi się - Vhriz przekrzyczał zanikający łoskot gromu, roztrzepując resztki palca w fontannie krwi - iż przyniosłaś zły rodzaj broni, młoda. Będziemy się strzelać, nie nadziewać. Ale jeśli chcesz, to ostatnie też można zapewnić - dodał z lubieżnym uśmiechem.
Lewa dłoń, nienaruszona, rozpoczęła kreślić w powietrzu skomplikowany kształt utkany z niemalże niewidocznego światła. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 22-12-2010, 20:06
|
|
|
- Giń dziadzie - powiedział Filip zza pleców maga i strzelił. Dwa pociski trafiły idealnie w oba kolana.
- Będę cool - koto-człowiek uśmiechnął się parszywie i zdmuchnął wyimaginowany dym z luf rewolwerów.
- Wzzzzzzzsrtyyy - jęknęła wiedźma.
- Tak, przyjmuje wyrazy wdzięczności - Filip pomachał ręką, zamienił się w kota i z pełną gracją podszedł do Kory mijając będącego na klęczkach Wgryza. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 23-12-2010, 01:15
|
|
|
-Bu- Vhriz uśmiechnięty klepnął ziemię obok siebie z rozmachem.
Nic się nie stało.
Wiedźma zaczekała chwilę.
Nic. Ani dramatycznego powiewu wiatru, ani aury mocy.
-To wszystko? Staruszku?
Rudy ze smutnym wyrazem twarzy pokręcił głową, jednocześnie z pewnym zainteresowaniem grzebiąc ocalałym palcem wskazującym w ruinie która niegdyś była jednym z jego kolan.
-Szacunek dla starszych, młoda damo. Skończ co zaczęłaś więc.
-Mowy nie ma- krótkie na wzroście oparło szablę o ziemię i wsparło się na niej dramatycznie - rzuciłeś jakieś paskudne zaklęcie, które mnie zaatakuje gdy będę zadawać coś łaski i w ostatniej chwili odwrócisz sytuację na swoją korzyść! Tak!
Drow z politowaniem wpatrywał się w młodą adeptkę magii.
-Naprawdę uważasz iż w tym stanie wyszło by mi chociażby zaklęcie światła?
Nona rezolutnie i energicznie poczęła kiwać głową.
- To pewność siebie czy naiwność? - głos asfalta ociekał wręcz sarkazmem - a nawiasem mówiąc...
-Tak? - oczy młodzieży zalśniły w oczekiwaniu potwierdzenia..
-Myliłaś się. Żadnych epickich zaklęć nie rzuciłem.
-Eee? - wiedźma jęknęła, jednocześnie unosząc ręce w geście rozpaczy.
Po czym wywinęła radosnego fikołka*, gdy ziemia usunęła jej się spod nóg.
-Co nie znaczy iż drobnych sztuczek nie pokusiłem się wykonać- uśmiech Vhriza określało się zwykle mianem "sytego kota". Po czym nie wstając, by cennego czasu nie tracić wyciągnął dłonie przed sobą i począł żwawo inkantować zaklęcie.
-Moc brzasku i zmroku, pochowana w purpurowym krwi strumieniu...
Krew z kikuta palca kapała do rytmu słów, a nagly wiatr podwiał wiedźmi płaszcz, zdecydowanie mało godnie owijając go wokół głowy właścicielki.
-...naznaczone upływem czasu..
*Śliskość. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 23-12-2010, 08:03
|
|
|
Kot by się napuszył, myszoskoczek zacząłby tupać, poeta napisałby wiersz... Kora tylko stała i była małym lecz mściwym kłębkiem nerwów.
Istotnie, była zła.
Wtem, jak zazwyczaj gdy wiedźma się denerwuje, pojawił się wiatr. Suchy, mocny, wiejący dokładnie w przeciwną stronę niż ten emitowany przez maga.
Zgaduj zgadula.
Niewielkie tornado ruszyło w stronę Wgryza. Ten się nie przejął - wystarczyło kilka dodatkowych machnięć łapką, żeby jego wiatr nabrał na sile, a żywioł obrócił się przeciw wiedźmie. Masa powietrza już targała włosy Kory gdy... zniknęła. Jedyne co uderzyło wiedźmę to może garstka piasku i jakiś zabłąkany liść.
Ale oczywiście miało to tylko odwrócić uwagę maga. Podczas gdy ten skupił się na manipulacji wiatrem podleciała do niego sikorka. Niezauważona.
- Parrrrus! - krzyknęła wiedźma zdejmując z siebie płaszcz (tu z zaskoczeniem stwierdziła, że jednak założyła plastron).
- Przykro mi - odezwała się ludzkim głosem sikorka i poderwała maga na wysokość 4 metrów nad ziemie.
Cało te wydarzenie nie wzbudziło większych emocji w Wgryzie. Był tylko zmuszony przerwać czarowanie na czas dryfowania w powietrzu. Zrobił smutną minkę.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - spytała Nona z dołu.
Mag uśmiechnął się.
Kora fuknęła.
- A, przecież - wiedźmie się w końcu przypomniało, że jest przecież jedną z Mentalnych Wiedźm - zobaczymy twoją głowę.
Nona zamknęła oczy. Niemal natychmiast zauważyła umysł maga. Był jak wieeeelkie spokojne morze. Ode zewnątrz.
- Nawet nie protestuj - powiedziała i wlazła w jego umysł - ale burdel... O!*
*fragment do wykorzystania - zaskoczenie :P |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 23-12-2010, 08:25
|
|
|
Pośród bardzo brzydkich myśli, herezji, prostych pragnień i inszego samczego misz maszu wisiała sobie uporczywie jedna myśl niezmiennie.
Spójrz w dół.
-Eh?
Koranona poświęciła sekundkę na zerknięcie na piasek areny, plamę krwi..
Z tym że to nie była plama.
Skomplikowany wzór zaklęcia wpisany w krąg, krople krwi z roztrzepanej rany palca akcentowały symetrycznie kształt podobny do prymitywnego słońca z krótkimi a grubymi promieniami. Wnętrze kręgu pełne było wirujących run, już nie ciemnoczerwonych a jasnobłękitnych od energii, które układ zasysał z okolicy.
A wiedźma stała jeśli nie w środku tego wszystkiego to napewno blisko. Bardzo.
-Bum. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|