Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 23-12-2010, 22:26
|
|
|
Zabawa w szczura. Kto tego nie zna? Jedna osoba kręci skakanką a reszt musi przez nią skakać.
Wiedźma instynktownie mogła odskoczyć. Mógł ją złapać filip, ale ten tylko stał obok i obserwował. Kora zaś skoczyła, w skoku podciągnęła wysoko kolana (tu poczuła, że straciła formę od ostatniego czasu i zakręciła pod sobą szablą trzymaną za łańcuch, tworząc tarcze. W ten sposób chciała wykorzystać fale uderzeniową i skoczyć do wiszącego nad nią maga, jednak nie przewidziała, że lecąc wpadnie w turbulencje. Straciła kontakt mentalny ze swoich oponentem. W momencie minięcia go w powietrzu. Po osiągnięciu wysokości, z której widziała calutką arenę zatrzymała się. I zaczęła spadać.
- Puść go - zdążyła jeszcze krzyknąć do Parusa zanim jej głos przemienił się w pisk.
Jakaś cześć jej umysłu kazała jej skierować szable w dół. Nakierować na maga.
Teraz leciała z zawrotną prędkością na Wgryza, który również leciał na spotkanie z ziemią. Jak talia kart tasowana w powietrzu. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 23-12-2010, 23:11
|
|
|
Śmierć z nieba.
Pechowo dla wiedźmy, jedna z ulubionych taktyk Wgryza. Zwykle to on był na górze, lecz proszę, Waćpannie się nie odmawia przecież.
Spadająca Koranona nie wygasiła zmiennych składowych ruchu które zapewnił jej wybuch i perturbacje. W efekcie dół w jej percepcji był w miarę określony. Natomiast reszta kierunków już nie całkiem. Może prócz góry.
Rudy z drugiej strony.
Po prostu opadł na ziemię, lądując czteropunktowo. Od razu też odskoczył, potknął się na strzępie materii niegdyś będącym płaszczykiem wiedźmy i mało dramatycznie zarył brodą w piach gdy Nona łupnęła o arenę. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 26-12-2010, 16:17
|
|
|
- Chyba złamałam sobie żebro - stęknęła wiedźma
Podniosła się. Wzięła głęboki oddech i natychmiast kaszlnęła. Krwią.
- I przebiło mi chyba płuco... - dodała zrezygnowanym tonem - Staruszku! - krzyknęła do podnoszącego się na rękach w drugim końcu areny maga - skończmy to szybko, bo krwotok wewnętrzny nie jest specjalnie przyjemną sprawą!
Zanim Wgryz zauważył biegnącą Korę, ta już była przed nim. Ale nie, nie pokusiła się na bezpośredni atak, to by było zbyt proste, zbyt łatwe do odparcia. Zamiast tego skoczyła za maga, odbiwszy się w locie od jego pleców przygwoździła go do ziemi, na krótko, bo docelową sprawą było szybkie odwrócenie się i unieruchomienie jego rąk. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 26-12-2010, 19:54
|
|
|
-Uh.
Vhriz klęknął z profesjonalnie założoną blokadą na oba ramiona. W tej pozycji mała wiedźma dorównywała mu wzrostem i bez większego wysiłku trzymała go
pod kontrolą.
Powiedzmy.
Dwa metry bieżące drowa poczęło wstawać. Nona zacisnęła uchwyt i nie puściła.
W efekcie zawisła parę centymetrów ponad piaskiem areny.
-Mogłabyś naciągnąć bardziej lewe ramię? Coś mnie tam skurcz łapał ostatnio - Vhriz rzucił przez ramię do plecaczka, gryzmoląc coś stopą. Kolana, wybuchnięte chwilkę temu zdawały się w pełni wyleczone. Pozostałe plami krwi na czarnej skórze były niemal niewidoczne. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 26-12-2010, 23:11
|
|
|
- Szlag - pisnęła* wiedźma, pościła maga i natychmiast zaczęła zadeptywać jego stopy, oraz znaki, jakie one czyniły na piasku.
Wyglądało jak taniec
*tak, da się piskać (?) takie słowa. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 27-12-2010, 01:18
|
|
|
-To się robi żałosne - cierpliwość cierpliwością, lecz gdy małe i upierdliwe wpakowało podkuty obcas w śródstopie drowa, ten nie wytrzymał.
Najpierw złapał wiedźmę za karczek. Uniesienie kompaktowej bestii nie stanowiło problemu, choć fakt iż natychmiast Nona owinęła się wokół przedramienia niczym miś koala mogło w przyszłości sprawiać pewne trudności.
-Czy Ty mnie nie lubisz - Vhriz spojrzał na dziwne stworzenie na swoim przedramieniu - czy to forma okazywania uczuć?
Ponieważ wiedźma sięgnęła po własną klingę czas na rozmowy minął. Vhriz zamachnął ramieniem - dziewczyna pisnęła w rytm ruchu i przy trzecim machnięciu rozluźniła uchwyt. Przy kolejnym jej palce ześlizgnęły się całkiem i...
Zawisła w powietrzu.
Vhriz dokończył zaklęcie. Krąg światła ledwo jarzył się, lecz magia bezprzecznie przepływała i napędzała czar lewitacji.
Nie lewitacji. Dla wiedźmy góra zamieniła się miejscami z dołem i Nona poczęła spadać w stronę szczytu kopuły. Pięć sekund później efekt zaniknął, więc dziewczyna wpierw zwolniła, a następnie pomknęła już we właściwym kierunku, kierowana przez to, co na Arenie uchodziło za prawdziwą grawitację.
*Py(i)skować będzie odpowiednią formą >] |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 27-12-2010, 19:40
|
|
|
- Aaaaaaaaaaaaaaaa - wiedźma wyczuła pod palcami długi, drewniany kij - aaaaaaaaskąd to się tu wzięło? - spytała, gdy już była pewna, że trzyma miotłę.
Nie zastanawiając się dłużej wskoczyła na nią. W samą porę, bo ziemia była tuż-tuż. Podrywając się do góry zamiotła witkami piach z areny.
- Ha, nie widziałam jej całe wieki!* - krzyknęła uradowana robiąc kółko w powietrzu - dobra dobra, wracam do walki.
Nachyliła się mocno i z zawrotną prędkością poleciała w stronę Wgryza. Trochę przyhamowała w ramach zemsty wyłowiła go za płaszcz i pociągnęła nad ziemie. Mag protestował wyraźnie machając na odlew kończynami.
- Uh, czł... ile ty ważysz? - spytała, jęknęła i oponenta póściła.
Znów wszystko działo się w powietrzu.
- Pora zacząć zabawę - zachichotała Kora, wyjęła szablę i pomknęła na miotle w stronę nieopadającego** maga.
*ostatnio wiedźma zgubiła miotłę pod kościołem MACu.
**zakładam, że spadał wolniej niż normalny człowiek, tak jakoś
***gryź się, Dziadek :P |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 04-01-2011, 22:20
|
|
|
Nieopadający mag wisiał na skrzydłach z materiału. Konkretnie, wisiał na magicznym płaszczu zdartym z kompaktowej wiedźmy. I nieco przerobionym w tych przepastnych skarbnicach wolnego czasu, jaki drow miał do dyspozycji w czasie konfrontacji na arenie..
Zaklęcia były proste, brutalne, krótkotrwałe i nietrwałe. Niewiele można zrobić, mając do dyspozycji sprzęt materiału, własną krew i krótkie sekundy wyrwane przeciwnikowi nieomalże z gardła. Niemniej...
Vhriza otoczyły fałdy materiału, rozdymając się niczym spadochrony. Uformowały się niczym para czarnych nietoperzych skrzydeł, stabilizując upadek akurat gdy furia z narzędziem mordu na przyrządzie do konserwacji powierzchni płaskich z podnoszącym włosy chichotem opadła na ofiarę.
Rudy zwinął improwizowany płaszcz lotu w ostatniej chwili unikając pierwszego cięcia od ucha. Nona przemknęła górą, drow opadł ciężko, przetoczył się przez ramię dla zmniejszenia impetu upadku, poderwał się na czworakach, odwracając i..
Przewidywalnie, wiedźma nawróciła do kolejnego ataku w przelocie.
Nieprzewidywalnie, napotkała...coś..
Materiału płaszcza zdawało się przybyć, gdy część, usztywniona zaklęciami, wbiła się w piach areny. Reszta materii, o twardości porównywalnej z substancją zwaną w pewnych światach kevlarem, sterczała niczym czarny, surrealistyczny jeż. Dokładnie na kontynuacji toru lotu wiedźmy. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-01-2011, 21:26
|
|
|
Wiedźma prychnęła, zadarła przód miotły i wzleciała wyżej. Na tyle wyżej, żeby poczuć się bezpiecznie. Jednak płaszcz maga nie dawał Korze spokoju.
- Hej Filip, zestaw C - krzyknęła do stojącego na krańcu areny kota.
Ten wyjął walizkę. Z niej wyciągnął jedną fiolkę i jedną butelkę. Wiedźma obniżyła lot, złapała wystawione przez kota rzeczy i znów wleciała.
- Ka-ta-li-za-tor - przeliterowała napis na buteleczce.
W locie odkorkowała zębami butelkę i starając się omijać śmiercionośne "kolce" płaszcza wylała nań zawartość butelki.
- Khy, słabe - powiedział całkiem głośno Wgryz.
- Khy, spróbuj tego - powiedziała i rzuciła fiolką w maga i odleciała jak najdalej mogła.
Magowi przed oczami mrugnęła tylko etykieta oznaczająca kwas karbonowy.
BUUUUUUUUM! |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-01-2011, 22:07
|
|
|
Wiele można powiedzieć o Vhrizie. Jest inteligentny, jest draniem, lubi drażnić wilki.
Nie można jednak powiedzieć iż nazwa kwas karbonowy na etykiecie cokolwiek mu powiedziała. Ba, nie miał nawet czasu przeczytać jej i zarejestrować w świadomości. Jednak pewne pryncypia są prawdziwe we wszystkich światach multiwersum. I gdy czarodziejka rzuca w Ciebie fiolką czegoś bliżej nieokreślonego, robisz wszystko, by jej uniknąć. Wobec braku takiej możliwości...
Zacumowany w arenie drow wobec braku opcji po raz kolejny oparł się o rozwiązania proste.
Płaszcz przestał się jeżyć, a część fałd utworzyła krąg. Na jego krawędziach jarzyć się zaczęły runy i..
BUUUUUUUUM!
Zasadniczo przyjmuje się iż kule ogniste zwyczajowo rzuca się w akcie desperacji pod własne stopy. Vhriz, bardzo lubiąc swoje stopy, odpalił zaklęcie nieco powyżej poziomu trepanacyjnego własnej głowy. Płaszcz, pełniąc podwójną rolę, częściowo odbił siłę eksplozji, nadając jej formę nierównego stożka. Fiolka, jej zawartość i spora część przestrzeni powietrznej areny przestały istnieć.
Przymocowany magią płaszcza do jednego punktu asfalt może istnieć nie przestał, za to zmienił nieco stan skupienia. Konkretnie na osmalony.
Niedopieczony byłoby również dobrym określeniem. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 09-01-2011, 11:13
|
|
|
Wiedźma się śmiała, a na kosmykach jej włosów tańczyły niewielkie płomienie. Okazało się, że podlecenie do maga od tyłu w chwili wybuchu jednak nie było dobrym pomysłem. Ale wiedźma jak to wiedźma - wiedźmy ogień się nie ima.
- Dobra, mój panie - podleciała, chwyciła płaszcz a ten zamienił się w stado czarnych szczurów, które natychmiastowo poczęły uciekać, co stworzyło na arenie i wśród widowni lekki chaos - koniec zabawy MOIM płaszczem.
Płomyczki z kosmyków włosów zniknęły nagle. Za to między brązowymi pasmami pojawiły się iskierki elektryczności. Z głowy spłynęły na ramiona, z ramion do palców. gdy iskierki spłynęły niżej, gdy zetknęły się z piachem areny, ten momentalnie zamienił się w wodę. Teraz oboje stali po kostki w wodzie, a Nona wręcz błyszczała od przeplatających jej ciało iskier elektrycznych.
- Walcz i miej choć trochę honoru!
Wiedźma nie zaatakowała Wgryza bezpośrednio, lecz zaczęła wokół niego krążyć (no, nie po idealnym kole, gdyż Kora wiedziała, że koła prowokują maga do czarów!). Teraz poruszała się o wiele szybciej, o wiele agresywniej, w dodatku co chwila na sekundę znikając, by znów pojawić się ze złością na twarzy i szablą gotową do śmiercionośnego cięcia. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 09-01-2011, 22:44
|
|
|
- A kim jest ten honor? - z rozbrajającą szczerością Vhriz zadał pytanie.
Poczym strzelił palcami.
Magiczne gryzonie rozbiegły się wpierw po arenie. Zalanie wodą nie wpłynęło zbytnio na ich żywotność - ich materią był ożywiony materiał i stado zaklęć w nie wplecionych. Na znak aktywacji każdy szczurek wrócił do naturalnej formy, strzępa materiału.
Z których większość posiadała dodatek w formie jaskrawej runy.
Vhriz uwielbiał to zaklęcie. Ba, wyczuł się go na pamięć i potrafił wykreślić znaki nawet stopą. A w chwili potrzeby innymi kończynami.
Samoładujące się, opóźnione kule ogniste wybuchły równocześnie, zamieniając jeziorko arenowe w gorące źródło, pełne deszczu.
I, nagle, pary wodnej.
Wiedźma odruchowo zacisnęła powieki gdy jaskrawy błysk obwieścił działanie zaklęć. Gdy je otworzyła nie widziała nic poza białymi kłębami.
Elektryczność pomknęła wokół, wypełniając arenę.
Lecz fizyka to wredna nauka. Para wodna posłużyła za przewodnik, Nona, sama chroniona od efektu, była nieporuszona, w wielu znaczeniach tego słowa, gdyż zatrzymała się kawałek nad gruntem. Lecz eksplozje wyrzuciły przegrzaną mglę wodną w górę i przez parę sekund przy ziemi było gorąco, sucho i... raczej nieprzewodnikowo.
A, względnie patrząc, parę sekund to naprawdę dużo czasu, by pod osłoną i w ogólne konfuzji dobiec do kogoś, radośnie podskoczyć parę metrów i złapać wspomnianego kogoś za kostkę.
Mina Koranony, gdy dłoń drowa zacisnęła się na jej nodze była zapewne bezcenna. Niestety, nikt tego nie widział, a Vhriz nie był zainteresowany podziwianiem widoków. Nim spadli połowę drogi do areny, asfalt był już na wierzchu tego przekładańca, a wiedźma odkryła iż szabla pomiędzy twardą areną a własnym ciałem to niekoniecznie dobry pomysł. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 15-01-2011, 17:01
|
|
|
Spadali. Droga w dół była nieunikniona. Zderzenie z ziemią było nie do uniknięcia. Wykorzystanie tego faktu było do przewidzenia. A na co najwygodniej się spada komuś z umysłem dziecka?
Kora wyciągnęła dłoń i posłała w stronę ziemi jedną z pełznących po jej dłoniach iskier. Iskra spadła. Po zetknięciu z powierzchnią zassała całą wytworzoną wcześniej wodę. zamieniła się w małą, świetlną kule, która po chwili urosła i wybuchnęła cała stertą rudych, czerwonych i żółtych liści. Ich pojawieniu towarzyszył wiatr, który sprawiał, że prawie nic nie było widać. Prócz liści. Wszystko działo się w ułamku sekundy. W tym czasie wiedźma silnie odepchnęła się od maga (tym samym zbliżając się do ziemi). Spadła na ziemie, przygotowana wcześniej amortyzacja zadziałała. Dziewczyna przetoczyła się i padła na plecy.
Wstała natychmiast, ale czy Wgryz spadł, czy nie spadł, gdzie jest i co się z nim dzieje - tego nie. A raczej nie widziała. Nie potrafiła bowiem zapanować ani nad liśćmi, ani nad wiatrem.
- Super - stwierdziła w myślach analizując mocne i słabe strony tego zagrania - teraz dopiero będzie zabawnie... |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 20-01-2011, 20:11
|
|
|
Spotkanie z gruntem było bolesne. A raczej byłoby, gdyby nie liście. Wiedźma, dokonując transmutacji, przywołała do istnienia pewne zasady w świecie Areny.
A jedna z zasad mówiła - upadek w kupę liści nie powoduje obrażeń.
Co nie zmienia faktu iż wbicie się pyskiem wpierw w złotawą zaspę było raczej mało przyjemnym doświadczeniem dla drowa. Na szczęście dla niego moment, gdy w powietrzu merdała radośnie para bosych stóp nie została zauważona przez przeciwniczkę.
Barwne tornado skutecznie utrudniało posługiwanie się przyrodzonymi organami - nawet dotyk szwankował w tych warunkach. Vhriz, usiadłszy wygodnie na stercie liści, rozważał przez moment koncepcję podpalenia tego wszystkiego. Pomysł był prosty, wykonalny i skuteczny.
Miast tego złapał dwa liście. Następnie przy użyciu ogonka jednego począł nakłuwać drugiego. Wypuściwszy oba na wiatr wstał i kilka razy przytarł nogami aż dosięgnął twardego gruntu. A następnie skoczył prosto na wiedźmę, która nawet w wywołanej magicznie zawierusze świeciła magią niczym choinka.
W nagrodę oberwał rękojeścią w pysk, gdy ostrzeżona jakimś szóstym zmysłem Nona odwróciła się z rozmachem. |
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 31-01-2011, 15:07
|
|
|
Wiedźma zastanawiała się długo, co się dzieje. Wśród burzy liści nie widziała nic, ale miała przeczucie, że coś się zbliża. Czuła to tak wyraźnie, jakby nagle wszystkie liście zniknęły. W sekundę wyostrzyły się jej wszystkie zmysły. Rozszerzyły się źrenice na wielokolorowym oku. Teraz!
- Ooooorzeeeszki w kaaaarmeeeelu - dobył się z widowni za jej plecami głos znudzonego sprzedawcy.
- Ha, mój instynkt mnie nie myli! - uradowała się Kora, odwróciła gwałtownie...
...i w tym momencie rękojeść trzymanej przez nią szabli uderzyła silnie w maga, który pojawił się całkiem nie wiadomo skąd.
- Ups... Szlag! - poczuła, że Wgryz złapał ją za kostkę i wyłożyła się jak długa na dywan z liści.
- O Ty... - syknęła próbując wyłapać wzrokiem oponenta, który nie dość, ze dalej trzymał jej nogę to jeszcze był skryty pod liśćmi - Dooobra, sam tego chciałeś!
Wiedźma chwyciła najbliższy liść, który pod wpływem impulsu magii w formie iskry zmienił go powoli w coś białego. Białego i puchatego. I z puchatymi uszkami.
Wypuściła króliczka. Każdy liść, który miał kontakt z małym puchatym sam się w to zmieniał. Tak arena, pod wpływem reakcji łańcuchowej, wypełniła się małymi puchatymi króliczkami.
- Ał, królik - skonstatował Wgryz, gdy w jego rękę wgryzły się siekacze gryzonia - gryzą...
Króliki próbowały również podgryzać Korę. Jednak prawami wiedźmowej magii jest, ze raczej nie atakuje swojej właścicielki. Tak, gdy któreś próbowało Nonę ugryźć wracało do pierwotnej formy. Z piachu powstałeś, w piach się obrócisz! |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|