Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 03-12-2007, 19:30
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
- Oh maleństwo potrafi skakać - rzuciłam kąśliwą uwagę i wzięłam duży zamach kataną. Ponieważ było to doś śline Kuoku w dosc szybkim tempie spadł na ziemie wbijajac się w nią nogami na pół metra. Mimo to stał i uśmiechał się głupkowato. Wyszedł spokojnie z dziury i krzyknął
- Ciotuniu idziesz czy mam sam cie na ziemie sprowadzić?!
- Nie trzeba, sama przyjdę - mówiac to z dosc dużą zybkością poleciałam ku mojemu siostrzeńcowi. Ten zablokował mój dosc sliny atak i odepchnął mnie na pewną odległosć. Dobrze włądał mieczem toteż uznałąm ze katana raczej sobie nie poradzi. Postanowiłąm użyć ciężkiej alturelii. Odrzuciłam miecz i u obu rąk wydłużyły mi się pazury na 1,5 m. Były proste, barzo ostre i równie wytryzmałe. Rzuciłam się znów na siostrzeńca z dosc dużą szybkości. Nie wiadomo jakim cudem odskoczył lecz udało mi się go lekko zadrasnąć. Nie dawałam za wygraną. Atakowałam go dosc szybkimi ruchami aby miał jak najm,niej możliwości ucieczki. Niestety mój siostrzeniec znów mnei zaskoczył |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Kusoku
Zaatakowany pierunem!
Dołączył: 14 Kwi 2007 Skąd: z zaskoczenia Status: offline
|
Wysłany: 03-12-2007, 19:56
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
Od miecza odbiło się światło prosto w twarz Shinigami, przez co miałem czas by spróbować odciąć troszkę przydługie pazurki. Po uderzeniu w nie z dość silnym impetem, nie zostaly przecięte. Powstały pęknięcia w niektórych miejscach, lecz nie było to całkiem bezużyteczne, ponieważ widać było na twarzy Shinigami wyraźnie piętrzący się ból w palcach, z których wyrosły. Przy okazji udało mi się uskoczyć, przed kolejnym atakiem,
a przynajmniej mi się tak wydawało. Ciocia wydłużyła pazury jeszcze bardziej i trafiła mnie w ramię. Atak dotarł, lecz był mało skuteczny, było to ledwie kolejne draśnięcie.
-Uważaj ciociu bo w końcu stracisz swoje drogocenne pazurki- wyśmiałem się z cioci.
-Uważaj lepiej na siebie- wykrzyknęła Shinigami i rzuciła się po raz kolejny. Jednak pazury były widocznie skrócone o przynajmniej połowę. Nie pożałowała tej decyzji, gdyż mogła się poruszać o wiele zwinniej i zręczniej, przez co powstał bardzo duży problem w walce tak ogromnym mieczem |
_________________ If you want to know the truth,
you got to have the courage to accept it.
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 03-12-2007, 20:08
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
Postanowiłam wykorztać swoja szybkość. Odkoczyłam od Kusoku i z prędkoscia światła zaleciałam go od drugiej strony łapiac go za kostki i wzlatując z nim w górę. Przy okazji machał woim mieczykiem co utrudniało mi tryzmanie go. Na moje nieszczęście zadałm mi głęboką ranę w rmaieniu. Nie tracąc czasu wzięłam zamach i rzuciłam Kusoku w dół doganiajac go w czasie spadania i zadając celny i abrdoz silny kopniak w brzuch. Kusoku opadł na arenę sunac po niej z dobre 100 m i wzbijając tumany kurzu. Spokojnie opadłąm na ziemie z dala od kłębowika i patryzłam na dalszy rozwój wydarzeń |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Kusoku
Zaatakowany pierunem!
Dołączył: 14 Kwi 2007 Skąd: z zaskoczenia Status: offline
|
Wysłany: 03-12-2007, 22:12
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
Z góry kurzu słychać było pewien świst, po chwili wyleciał z niego kręcący się miecz.
Shinigami uskoczyła przed nim, ale ja wyskoczyłem akurat z tej strony.
-Co do...- krzyknęła Shinigami, po czym dostała potężnego kopniaka w żebra, słychać było ich chrupnięcie. Odleciała wprost na mury areny. Zacząłem biec w stronę miecza, jednak Shinigami już leciała wprost na mnie i krzyczała
-Pożałujesz tego!!!
-Zobaczymy- po tych słowach wyciągnąłem 2 podręczne sztylety(miałem przywiązanie przy nogach) i zacząłem dzielnie się bronić. przed ostrymi pazurkami Shinigami. O dziwo było to o wiele wygodniejsze rozwiązanie, jak machanie wielkim mieczem. |
_________________ If you want to know the truth,
you got to have the courage to accept it.
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 03-12-2007, 22:30
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
Chłopaczek machał swoimi sztyletami a ja próbowałam go dorwać. Nie było innego sposobu. W koncu dla mnie ból to nie wiele. Ryzykoalbo wszytko albo nic. Przy następnym ruchu Kusoku pozwoliłam wbić sobie sztylety w brzuch co troche chłopaka zaskoczyło. Poleciało troszeczkę krwi ale ja nie byłam dłużna. Wbiłam dwa pazury w brzuch Kusoku który również zaczą z lekka pluć krwią po czym szybko wyciągnęłam szpony i odskoczyłam ze sztyletami w brzuchu.
- Wariatka - mruknął do mnie Kusoku łaniajac się na nogach. Ponieważ w tym momencie zadne z nas nie miało zbytniej siły wstać pojedynek na chwile stanął w martwym punkcie. Popatrzyłam na sowje ręce ubrudzone dosc sporą ilościa krwi Kusoku po czym... zaczęłam ją zlizywać aby wyleczyć swoje rany. Musiało to być dość szybko ponieważ iotrzeniec już zaczął leczyć się swoimi metodami. Wstałam dalej zlizując krew z rąk i odrzekłam
- młody trzeba było ze mną nie zaczynać - po czym wyjęłam sztylety z brzucha. Jeden wzięłam do ręki i postanowiłam zakończyć pojedynek. |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Kusoku
Zaatakowany pierunem!
Dołączył: 14 Kwi 2007 Skąd: z zaskoczenia Status: offline
|
Wysłany: 04-12-2007, 18:00
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
Shinigami rzuciła się na mnie, jednak nie zauważyła, że ja dotarłem broniąc się do mojego celu, czyli miecza utkwionego w murze areny. Szybko go wyciągnąłem i zablokowałem sztylet którym ciocia chciała mnie wykończyć. Rozprysł się na kawałki, które nas lekko poraniły. Odbiłem się od muru wystarczająco daleko by sprawdzić zapasy mych eliksirów. Miałem tylko dwa. Jeden leczniczy i drugi bardzo przydatny na Shinigami, prawie natychmiast zasklepiał on wypływającą z rany krew(nie zamyka i nie leczy ran). Szybko odkorkowałem butelkę i wypiłem zawartość. Jednak Zajęło mi to odrobinę za dużo czasu. Natychmiast moja lewa ręka z pustą już butelką odpadła, po celnym cięciu pazurem Shinigami. Chciała wypić krew która wypłynęła, lecz ku jej zdziwieniu zastygła w kapkę nie nadającą się już do niczego.
-Co ty zrobiłeś!?- zapytała Shini trochę ze zdziwieniem, trochę z przerażeniem, ponieważ już nie mogła pić mojej krwi by się uleczyć. Oderwałem kawałek koszuli i zawinąłem resztkę ręki by zatamować krwawienie. Po czym rzuciłem się na Shinigami z mieczem w prawej ręce. Była strasznie zaskoczona, że jeszcze byłem w stanie bez dłuższej chwili zwłoki przejść do tak drastycznych kroków |
_________________ If you want to know the truth,
you got to have the courage to accept it.
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 04-12-2007, 18:19
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
Kusoku nieźle mnie zaskoczył ale ja również miałąm coś w zanadrzu. Odkoczyłam i zawołałam "Rewolwer". W mojej dłoni pojawiła się broń z dość dużą lufą i magazynkiem na 12 naboi. Stanęłam i wycelowałam w Kusoku
- No i co młody?! - kryzknęłam - jesteś w stanie się rpzed tym obronić? - mówiac to oddałam ostrzegawczy strzał w topy młodego. Ten zaś odskoczył do tyłu z bardoz głupia miną
- To nie fair!
- To nie trzeba było ze mną walczyć - po tych słowach już się nie patyczkowałam. Rzuciłam się w stornę Kusoku oddając dwa w nogi, niestety skubany jakimś cudem zasłonił się mieczem. Z głośnym hukiem wbiły się w niego z tkaim impetem że Kusoku poleciał do tyłu.
- Fajna zabawka, co nie? - mruknęłam i spokojnie poczekałam aż siostrzeniec wstanie. W końcu grunt to mieć przeciwnika |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Kusoku
Zaatakowany pierunem!
Dołączył: 14 Kwi 2007 Skąd: z zaskoczenia Status: offline
|
Wysłany: 07-12-2007, 20:23
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
Już czułem, że długo nie pociągnę. Shinigami wystrzeliła kolejne naboje ze swego rewolweru, jednak obroniłem się przed nimi wbijając miecz w ziemię. Shinigami nie pozostała w bezruchu, natychmiast wzleciała w powietrze. Szybko wyciągnąłem miecz, zasłoniłem się nim i zacząłem biec.
-Nie ruszaj się z łaski swojej, żebym, mogła trafić- krzyknęła ciocia.
-Co aż tak źle ze wzrokiem że w ruchomy cel trafić nie potrafisz- wyśmiałem Shinigami. Musiałem coś szybko wykombinować, po pierwsze nie miałem szans z jedną ręką. Pobiegłem w stronę odciętej kończyny. Założyłem miecz na plecy by mnie zasłaniał i móc przyłożyć drugą rękę do miejsca odcięcia, po wypiciu eliksiru. Ręka zaczęła się zrastać i rany leczyć, jednak to nie wyzwoliło mnie od zmęczenia, może i eliksir leczy jednak ma też swój koszt z jego użytku, powoduje dodatkowe zmęczenie. Nie zauważyłem, że Shinigami znalazła się na ziemi i to w dodatku na wprost mnie. Trzema celnymi strzałami przestrzeliła mi barki i 3 kula otarła się o mą głowę przedzierając z niej dosyć dużo skóry.
Był to przełam, już nie wytrzymałem uwolniłem nieokiełznaną cześć mojego umysłu. Przez chwilę stałem jak słup soli. Shini stała w zaciekawieniu co się dzieje i zauważyła jak moje (wszystkie) mięśnie intensywnie się napinają. Po chwili zniknąłem jej z pola widzenia. Znalazłem się tuż za nią z mieczem gotowym do zadania ostatecznego ciosu.
Jednak mimo jej zdziwienia, miecz został upuszczony tuż przed zamachem (już pustymi dłońmi). Złapałem się za głowę, resztkami sił mentalnych ujarzmiłem moją złą część umysłu, po czym zemdlałem z wycieńczenia fizycznego jak i psychicznego.
_____________
To jest koniec naszej walki gratuluje wygranej
ale tylko tym razem, następnym razem już nie będzie tak miło ;) |
_________________ If you want to know the truth,
you got to have the courage to accept it.
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 07-12-2007, 20:29
|
|
|
Kusoku vs Shinigami
Popatrzyłam na wycieńczonego siostrzeńca. Zal mi się go zorbiło. Postanowiłam zabrać go do Twierdzy i wyleczyć jego rany. Albo niech ktoś wyleczy. Wzięłam chłopaka na ręce i najzwyczajniej w świecie poleciałam w kierunku Twierdzy |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 07-05-2009, 16:26
|
|
|
Znudzony szermierz wkroczył na piaski areny. Lewą rękę trzymał w kieszeni kurtki druga była zaciśnięta na rękojeści miecza spoczywającego na prawym ramieniu właściciela.Wiatr wzniecający tumany kurzy miotał na prawo i lewo jego długimi włosami uczesanymi w koński ogon. Rzucił okiem na teren na którym się spodziewał zastać walczących. Piasek był zagrabiony równo widać jednak że jakiś czas temu bo wiatr już wykonał swoja pracę wygładzając bruzdy. W murach koloseum widać było ubytki i pęknięcia ale gruz został już usunięty. Na trybunach kręciły się tylko samotne postacie. Widać robili to z przyzwyczajenia bo szermierz był jedyną sylwetką na dole. Karel westchnął cicho. W Kościele nie miał żadnej roboty więc gdy usłyszał o arenie na której pojedynkują się spragnieni walki przybył w to miejsce. Nie chciał żeby jego umiejętności zardzewiały. Zastał jednak tylko wiatr i kurz. Westchnął ponownie widząc tą jakże rozczarowującą pustkę. W tym momencie dostrzegł że na lewo i prawo od bramy przez która przeszedł znajdują się kamienne ławy stworzone widocznie dla takich jak on. Nie mając nic do roboty wybrał tą po lewej i zaczął czekać na oponenta. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 07-05-2009, 20:28
|
|
|
- Nudno... - Półwilczyca ziewnęła przeciągle, podchodząc do areny. Jej czuje uszy przerwały drzemkę dziewczyny sygnalizując jej, że chyba ktoś się zbliża. Szermierz nie dostrzegł tej śpiącej z boku areny szarowłosej chimery, co było jednak zrozumiałe - po kształcie można było mniemać, że ta góra piasku przysypała raczej jakiś gruz, niźli żywą istotę.
Gdy jednak się w końcu obudziła, ziewnęła i napięła mięśnie aby odzyskać nad nimi władzę po koniec końców długim śnie, część piasku opadła ukazując wątpliwej publiczności średnio wysokie dziewczę opatrzone wilczymi uszami i ogonem, obrane w zwyczajny, dość jasny szary strój. Leżała w pozycji embrionalnej, na prawym boku.
W końcu jednak się odwróciła i ujrzała jakąś sylwetkę. Przetarła oczy. Szermierz. Pewnie znowu jakiś przypak, którego nie będzie mogła pokonać. Przetarła oczy jeszcze raz i postanowiła przełamać swoje lenistwo, wstając.
Pierwsza próba wyglądała dość komicznie, gdyż Marie lekko uniosła swój ciężki grzbiet, jęknęła i upadła na ziemię, wzniecając tumany kurzu. Zaraz jednak zerwała się na równe nogi i, klnąc cicho, poczęła wytrzepywać piasek z prawego ucha.
- Psiakość... - mruknęła pod nosem, nadal otrzepując ten piasek. Nie pozwoli, aby niewielkie i naprawdę trudne do wyjęcia ziarenka zafundowały jej peeling bębenków, czy coś.
Po chwili się na niego obejrzała i powstrzymała jęknięcie. Znowu. Zapewne fakt, że się tu znajdowała oznaczał, że przyjęła wyzwanie, dlatego też nawet nie usiłowała opuszczać areny, zresztą, ponoć honorowi wojownicy tak nie robili...
Mało powiedzieć, że nie była honorowym wojownikiem
Mimo tych myśli spojrzała na wiszący na jej szyi spory medalik, otrzepała się do reszty z kurzu i wyciągnęła khutary, po czym schowała jeden zauważywszy, że rdzewieje mu czubek. Ponownie zaklęła cicho, poirytowana.
- Tej, pewnie chcesz się pojedynkować. No to ten, tak wypadło... Że będziesz mnie pokonywać.
Wzruszyła ramionami, chociaż wizja dostawania łupnia od niego nie wydawała jej się fajna. Mimo to machnęła mu ręką i dodała jeszcze:
- Zaczynasz. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 07-05-2009, 20:59
|
|
|
Karel spojrzał na przeciwniczkę szczerząc zęby w uśmiechu. Nareszcie.
- No,no kogo my tu mamy? Zresztą do diabła z tym jak się nazywasz i czy wyglądasz jak bestia....ważne żebyś jak jedna walczyła. - w tym momencie szermierz zdjął miecz z ramienia po czym zakręcił nim młynka po czym.....schował miecz do pochwy.
- Trochę się naczekałem od ostatniej walki więc chcę by ta trwała jak najdłużej dlatego na początku zawalczę z tobą za pomocą rąk i nóg. To podstawa wszelkiej walki...tylko głupiec całkowicie zawierza swe życie broni.- po tych słowach cały czas się uśmiechając skoczył......ale nie w kierunku przeciwniczki tylko w stronę krańca areny. Lewy prosty uderzył w ścianę na której pojawiły się pęknięcia. Górny kraniec wewnętrznego kręgu areny stracił oparcie i spadał w dół na szermierza. Karel chwycił go oburącz gdy ten miał go przygnieść po czym posłał w stronę przeciwniczki.
-Łap! |
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 07-05-2009, 21:44
|
|
|
- Oż żesz...
Spojrzała do góry i szybko uskoczyła na bok. Trzeba jednak przyznać, że kawał skały miał swoją masę i odrzuciło ja na kilka metrów. Zatoczyła się i, nim uderzyła o kraniec areny, odbiła się rękoma do góry, następnie straciła trochę energii kinetycznej na ścianie, od której odskoczyła aby wylądować na ziemi.
Wtedy właśnie skończyła mruczeć cicho pewną inkantację. Karel poczuł, jak zaczyna wznosić się ku górze, i silny podmuch wiatru odrzuca go w stronę krańca areny z dość dużą prędkością.
~ Pomyliłaś się przy "prim" - rzekła telepatycznie Rissa, wychodząc z medalika. Marie westchnęła ciężko i zaczęła wzniecać tumany kurzu, aby ograniczyć widoczność przeciwnikowi, kiedy ten będzie kontratakował.
- Tak to miało wyglądać - rzekła z pewnym wahaniem w głosie. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 07-05-2009, 22:18
|
|
|
Szermierz leciał do tyłu plecami do ziemi i głową do ściany. Zdołał jednak sięgnąć dłonią ku podłożu. Nagły opór sprawił że okręcił się będąc nagle w dokładnie odwrotnym położeniu niż przed chwilą. Chwilę potem stopy dotknęły krawędzi areny. Miał zamiar się odbić do kontrataku ale zobaczył że przeciwniczka zastosowała zasłonę dymną. W takim wypadku powoli się zsunął i gdy znalazł się na podłożu zaczynał wpatrywać się w obłok kurzu.
-Huh- pomyślał - atak na ślepo byłby samobójstwem. Trzeba będzie wypróbować ,,tego".
Po tych myślach wyciągnął lewą rękę przed siebie. Pomiędzy szponiasto zagiętymi palcami zaczynała się gromadzić energia. Energia rosła i rosła tworząc powiększającą się kulę turkusowego koloru, kula trzeszczała od elektryczności.
- Shock BLAST! - strumień turkusowej energii wystrzelił z ręki Karela mknąc z prędkością rozpędzonej lokomotywy w kierunku tumana kurzu. Po chwili jednak zmienił kierunek lotu wznosząc się wyżej i wyżej nad arenę.
- Zasłona to dobry pomysł - powiedział szermierz by ta mogła go usłyszeć - ale to obusieczne ostrze. Wprawdzie nie mogę zobaczyć co ty robisz ale to tyczy się również ciebie! - po tych słowach zacisnął dłoń w pieść. Wystrzelona energia wybuchła nad areną zamieniając się w mniejsze pociski które niczym deszcz leciały w dół w stronę niewidocznej części pola walki. |
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 07-05-2009, 22:36
|
|
|
Była cicho. Z niemal niedosłyszalnym szelestem unikała coraz to kolejnych, pomniejszych pocisków, które przecinając zasłonę dymną rozwiewały ją, sygnalizując jej uszom, gdzie się znajdują. Nie miała czasu, aby stworzyć jakiś kontratak, pozostała całkiem sama przeciwko pociskom.
Całkiem nieźle jej jednak szło ich omijanie. Sygnał dźwiękowy zazwyczaj pojawiał się wystarczająco prędko, aby zdążyła się uchylić bądź odskoczyć, raz tylko pocisk zahaczył o jej dłoń, gdy o ironio, zasłaniała nią ogon.
Wiedziała, że kontratak nie był sensowny, wzniosła więc kolejne tumany kurzu, które objęły swym zasięgiem właściwie całą arenę.
Tymczasem Karel mógł być zadowolony. Spośród ciszy wyłoniło się nagle głośne "ała!", kiedy to pówilczyca oberwała magicznym pociskiem, problematyczną jednak pozostawała kwestia tego, że Marie nie chciała kontratakować... Choć miała ku temu dobre warunki.
Zamiast niej ujrzał przed sobą uśmiechniętą twarzyczkę leśnej driady, która pstryknęła go w nos i zniknęła. Tak, mógł poczuć na swoim nosie niewielkie nasionko, które - o zgrozo! Zaczęło się tam zakorzeniać w dość szybkim tempie, co było dość bolesne. Bardziej problematyczną kwestią był jednak fakt, że ta pieruńska roślinka, którą mu driada zasadziła, zaczęła dość efektywną ekspansję na jego twarzy...
Marie tymczasem wyciągała sobie kamyk z buta, wyklinając w myślach stare, rozciapane obuwie. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|