Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Krwawa Jatka |
Wersja do druku |
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 07-05-2009, 22:46
|
|
|
Roślina była irytująca. Karel chwycił rękojeść Raikomaru i rzekł (krzywiąc się z bólu i irytacji).
- Rozumiem że już rozprostowałaś kości? To świetnie bo ja też skończyłem rozgrzewkę. - po tych słowach wyciągnął swoją broń. Wyzwolona energia elektryczna spaliła roślinę na popiół. Karel strzepnął wolną ręką resztki zielska po czym....sciągnąl swą kurtkę i rzucił ją w kierunku trybun.
- Nie chcę żeby się zniszczyła - objaśnił oponentce - to moja ulubiona.
Po tych słowach leniwe ciął mieczem w stronę chmury wymawiając jedno słowo.
-Raikiri -firmowy atak Karela- półksiężyc z energii elektrycznej- pomknął w stronę chmury, tnąc podłoże pod sobą, wydając niemiłosierny hałas(coś jak ,,screeeeee") i zostawiając za sobą woń ozonu. |
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 07-05-2009, 22:58
|
|
|
Skrzywiła się, słysząc dźwięk, ale łatwo było ataku uniknąć. Może dlatego poza dzwonieniem w uszach nie doznała większych uszkodzeń. Wściekła założyła buta pełnego kamyków i kaszlnęła cicho od kurzu.
Rissa tymczasem miała mściwą satysfakcję widząc poparzoną twarz Karela, bądź co bądź musiał sobie trochę skóry nadpalić.
Wyżej omówiony dostrzegł nagle, że wcięcie w ziemi, które pozostało po jego ataku, zbliża się ku niemu i nagle zabrakło mu podłoża pod stopami. Spadał dość głęboko, Marie postarała się, aby upadał w ciemniejsze zakamarki przygotowanego dołu. W pewnym momencie poczuł silne uderzenie w brzuch i cichy głos dziewczyny:
- Obtarłam sobie przez ciebie stopy... Jasny gwint... I teraz mnie głowa boli, już nie mówiąc o tym śmierdzącym ozonie.
Odskoczyła od niego i odbiwszy się od ściany, ruszyła szybciutko ku górze. Tymczasem jej oponent niebezpiecznie zbliżał się do ziemi.
W wyskoczeniu na powierzchnie pomogła jej asekuracja Rissy, która przyjęła na siebie wszelkie kontrataki. Zaraz po tym, jak wydostała się na powierzchnię, zaczęła spłycać rów tak szybko, jak tylko potrafiła, aby przeciwnik nie zrobił jej wyskoku spod ziemi. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 07-05-2009, 23:05
|
|
|
Wyskakiwać nie miał zamiaru. Przeciwniczka usłyszała stłumione
-Raimeiken! - w następnej chwili areną wstrząsnęła potężna eksplozja. Karel stał na dnie krateru w sporej odległości od przeciwniczki, odłamki skał spadały z nieba niczym symulacja gradu. Był bardzo poirytowany. Nie lubił być więziony, miał z tym złe doświadczenia. Postanowił jej odpłacić pięknym za nadobne. Wyciągnął w stronę Marie rękę.
-Absolute Zero. - samo powietrze zaczęło zamarzać wokół dziewczyny. Chwilę potem była zamknięta w lodowej kopule której promień stale się zmniejszał. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 08-05-2009, 00:05
|
|
|
Powietrze? Cóż, zgodnie z prawami fizyki temperatura wokół dziewczyny powinna się obniżyć na tyle, aby ta raczej nie wyszła z tego cało, niemniej jednak...
Wybuch pary, która po krótkiej chwili rozpłynęła się w powietrzu, aninhilował kopułę. Marie wtedy ujrzała dopiero dokładnie swój cel, który obdarzyła naprawdę sporą kulą ognia, przy okazji tworzącą całkiem porządną falę uderzeniową. Dyszała ciężko, łapiąc szybko powietrze, które przez swą temperaturę nie uszkodziłoby jej płuc. Kiedy jednak oberwała jednym z odłamków skalnych, dodatkowo wytworzyła niewielką trąbę powietrzną, która rozwiewała na boki odłamki skalne, po czym ustawiła się w pozycji obronnej. Czekała na odpowiedź przeciwnika.
Rissa tymczasem wzięła w dłonie nieco gruzu i chuchnęła nań delikatnie, trzymając go kurczowo w dłoniach. Gruz na dosłownie momencik rozjarzył się jasnym, żółtawym światłem. Wtedy rozsypała go wokół, uśmiechając się naprawdę wrednie. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 08-05-2009, 05:56
|
|
|
Gdy fireball był na miejscu Karela, tego już tam nie było. Rozmazana smuga sylwetki szermierza pojawiła się po drugiej stronie areny. Szermierz podniósł jedną z rąk - tą w której nie trzymał miecza po czym uderzył w piasek otwartą dłonią. Po chwili cała arena i wszytko na niej (wyłączając przeciwniczkę) pokryło się warstwą lodu. Moment później Karel uśmiechnął się szczerze do przeciwniczki.
- Coż lód to woda prawda? A wiadomo jakie są cechy wody prawda? - po czym wbił z rozmachem miecz w podłoże elektryzując całą podłogę. |
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 08-05-2009, 17:59
|
|
|
- Nie uprzedzaj przeciwników - poradziła mu szczerze, kiedy już podskoczyła do góry. Lekko pstryknęła w palce, a lód rozłamał się, ustępując sporemu kawałkowi ziemi, na którym wylądowała całkiem zgrabnie. Odetchnęła głęboko i spojrzała na niego ostro. Nie doceniał... Przeciwniczki...
Rissa tymczasem przystąpiła do działania. Ziarnom prąd ani lód za bardzo nie wadziły, wykiełkowały tylko troszeczkę później, co jednak nie popsuło efektu.
Na arenie nagle, z zawrotną prędkością, zaczęły pojawiać się pnącza. Pierwsze z nich wyrosło tuż przed Karelem tak, aby go uderzyć w twarz. Nie minęła długa chwila, jak cała arena zarosła czymś w rodzaju dżungli instant.
~ Nie myśl, że ot tak spalisz te drzewa ~ Usłyszał w myślach głos driady. Tymczasem przestrzeń wokół niego zaczynała zarastać się coraz bardziej, w szybkim tempie ograniczając jego ruchy.
[przypominam, że nie można wiecznie "wychodzić cało" z każdego ataku. Niech to będzie uczciwa walka] |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 09-05-2009, 07:08
|
|
|
Karel zrozumiał ze kluczem do zwycięstwa będzie pozbycie się driady.
~ Nie myśl ze tak bezkarnie będziesz wchodzić mi do głowy! - odpowiedział po czym przywołał wspomnienia które dręczyły go jako koszmar ale w tej chwili mogły być bardzo przydatne. Driada znalazła się na zasłanym trupami polu bitewnym. Na szczycie najbliższego wzgórza stała samotna długowłosa postać w płaszczu i z mieczem w reku. Postać odwróciła się ze słowami.
- No,no,no kogo my tu mamy? Wiec ON przysłał cie tutaj? Hah muszę mu za to podziękować.....- w tym momencie promienie wzchodzacego słońca padły na twarz mówiącego.....to był Karel. Ale nie ten obecny tylko dawny.......Demon Miecza. Twarz i sylwetka miała na sobie plamy krwi, na tej samej twarzy widniał uśmiech szaleńca a w oczach czaiła się rzada mordu.
-To możne zaczniemy co?
Tymczasem Karel otworzył oczy. Wycieczka w głąb siebie miała swoja cenę. Pnącza przysporzyły mu paru siniaków a ostre jak brzytwy liście przecięły mu skore na lewym ramieniu i pod prawym żebrem. Gdy następne plącze chciało mu wymierzyć kolejny cios złapał je po czym jednym pociągnięciem wyrwał roślinę z korzeniami posyłając je w stronę oponentki. To samo zaczął czynić z następnymi..... |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 09-05-2009, 14:04
|
|
|
Rissa miała mocną psychikę. To znaczy, nie musiała ukazywać swoich słabości. W pewnym momencie zniknęła tak z upiornej wizji, jak i w ogóle, zamykając się w medaliku.
~ T-to było straszne... - wyjąkała Marie w myślach, kiedy już znalazła się w bezpiecznym miejscu, gdzie jej umysł był nieosiągalny.
Chimera była jednak z lekka zajęta. Właśnie skakała radośnie po drzewach, unikając roślin. Najpierw oberwała czymś w rodzaju egzotycznego barszczu i teraz koszmarnie piekła ją szyja i prawe ramię. Dlatego wolała unikać następnych. Mogła mieć jednak satysfakcję, że ten kwiatek poparzył także jego dłoń.
Gdy jednak znalazła się nieopodal jego, nie zaatakowała frontalnie, ale tylko wytrząsnęła z medaliku kilka ziarenek (Rissa zaczęła buczeć) i rzuciła je na ziemię.
Karelowi nawinęła się kolejna roślina, którą wyrwał i rzucił, strącając Marie z drzewa. Wilczyca jednak celowo się wystawiła. Mężczyźnie od jadu samego kwiatka zdrętwiała ręka, jej tymczasem nic nie było i właśnie oblewała go jakimś dziwnym, brzydko pachnącym płynem. Ten zaś powodował nienaturalny wzrost określonych części ciała. Zaraz po wykonaniu tej operacji półwilczyca skoczyła w krzaki naprawdę licząc, że zdoła umknąć. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 09-05-2009, 15:51
|
|
|
Szczęściem dla Karela płyn oblał włosy. Po chwili wyglądał jak kudłacz,. nie można było zobaczyć jego sylwetki spod rozrastających się kłaków. Od tego miał miecz więc gdy te przestały rosnąć podciął swój koński ogon i grzywę z przodu głowy. Lewa ręka bolała go całkiem mocno dodatkowo zaczął tracić czucie w niej. Mimo to nie zamierzał daać za wygraną. Sylwetka Karela znowu się rozmazała i w ułamku sekundy znalazł się za przeciwniczką. Był 5 metrów za jej plecami a lewa ręka uniosła się i po raz kolejny zaczął się w niej kumulować Shock Blast. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 10-05-2009, 13:03
|
|
|
Marie tymczasem radośnie szła do przodu, od czasu do czasu robiąc zygzaczek i naiwnie licząc na to, że to zmyli przeciwnika. Tak, to wróżyło, że będzie z nią krucho a przy okazji wskazywało, jak bardzo jest uzależniona od swojej driady. Ta w końcu się wychyliła i zakomunikowała:
~ Wiesz, nie chcę nic mówić ale ten koleś jest jakieś siedem metrów za nami i chce cię dobić jakimś zaklęciem...
- O żesz - odrzekła cicho i bardzo inteligentnie postanowiła go rozkojarzyć. Puściła w jego kierunku kulkę ognia, potem odskoczyła na bok i zaczęła puszczać następne. I następne, następne, następne, co byłoby początkiem pięknej ofensywy...
Gdyby nie dwa oczywiste fakty.
Po pierwsze, Marie nie była tao doskonale wytrenowana w bojach, aby utrzymać taką ofensywę w starciu z silniejszym przeciwnikiem.
Po drugie, trochę się spóźniła. Może zdążyła rzucić ze dwie - trzy niewielkie kule ognia, kiedy wypaliło całkiem porządne zaklęcie, które na nieszczęście dziewczyny było aż za dobrze wymierzone. Osłona, jaką sobie pospiesznie narzuciła niewiele dała i chimera w huku eksplozji, zdążyła tylko zasłonić medalik, nim zaklęcie, osłabione już, uderzyło ją i odrzuciło na spore drzewo.
W tym huku wzniosło się sporo dymu, a niektóre krzaki zaczęły płonąć. Marie była półprzytomna, jedyne, co udało jej się zrobić to wyciągnąć kolejną miksturkę i niedbale oblać nią poparzenie na brzuchu, który teraz radośnie prezentowała. Nie trwało to jednak zbyt długo. Po chwili, chcąc - nie chcąc, zniknęła w krzakach.
Zniknęła nagle, tak zmysłowo, jak i mentalnie. Była całkowicie niewykrywalna, zaszyta przez pewnego leśnego duszka, któremu uaktywnił się instynkt samozachowawczy i zdecydował się ratować panią i dać jej chociaż ze dwie kolejki na odzyskanie sił. Miksturek miała od groma, więc powinna sobie poradzić.
Driada postanowiła się zemścić. Tchnęła więc trochę życia w kilka drzew i zastawiła pułapkę po czym, aby się upewnić, że w nią wpadnie, zakradła się nań i sypnęła mu w twarz nieco proszku odurzającego. Po nim powinien mieć lekkie omamy, a falujące ożywione drzewa, powinny mu się dobrze kojarzyć. Potem zniknęła, aby pilnować właścicielki. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 10-05-2009, 18:07
|
|
|
Proszek jednak nie zadziałał. Wygląda na to że przeciwniczka traktuje go jak człowieka( nie jej wina) bo by domyśliła się że zwykły halucynogen nie będzie miał na niego efektu( tak samo jak baaaardzo ciężko było mu się upić). Oczywiście to nie rozwiązywało wszelkich problemów. Między innymi takich jak to że nie miał pojęcia jak mógł zgubić przeciwniczkę i to że drzewa.....
~ Są pioruńsko agresywne - pomyślał gdy jedno zafundowało mu dziesięciometrowy lot prawym sierpowym.
- O-okej - powiedział podnosząc się ciężko i zaczął przypatrywać się drzewom
~ Hmm pomyślmy drewno nie przewodzi prądu, ci goście tak jak poprzednie zielsko pewnie nie palą się ot tak i - tu rozmasował policzek - mają bardzo twarde drewno...więc zwykłe cięcia też odpadają, miecz utkwi w korze. - wyeliminowawszy poszczególne możliwości wywnioskował rozwiązanie. Ponownie wyciągnął lewą rękę ale tym razem do przodu oraz na lewo i mocno pociągnął do tyłu. W tym momencie pojawił się pokaźny sopel lodu o jednym ostrym końcu wsparty na dwóch ,,kolumienkach". Następnie ciął zgrabnie z obrotu w podpory i nie wytracając impetu kopnął sopel posyłając go w najbliższe drzewo. Pocisk uderzył w przywołańca przebił go na wylot i poniósł ze sobą ostatecznie przybijając go do ściany areny. Operację powtórzył na następnych. Teraz mógł się skupić na odszukaniu przeciwniczki. Karel podniósł rękę z zegarkiem po czy zwrócił się doń.
- Black Wind. Komenda: Radar, Typ: Dźwięk, Sygnał: Bicie Serca - zegarek zapiszczał i zaświergotał w odpowiedzi po czym na wyświetlaczu pojawił się obraz pola walki wraz z pulsującą równomiernie kropką.
~ Mam cię! - pomyślał
- Croix de Sud! - zakreślił wolną ręką w powietrzu znak krzyża po czym pocisk z energii światłości pomknął z prędkością kuli karabinowej w odpowiednim kierunku. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 16-05-2009, 13:11
|
|
|
Najwyższy Jenerał wkroczył na arenę w swej ludzkiej postaci. Ubrany w czarną szatę swego Zakonu, zajął miejsce na widowni. Spóźnił się nieco – i obserwował już chyba sam finisz walki. Zwłaszcza, że osoba zwana Marą od dłuższego czasu nie zaatakowała – i dla Velga sytuacja wyglądała na zdecydowane zwycięstwo kapitana gwardii patriarszej.
I dobrze, nie wybaczyłbym mu, gdyby tracił bezczynnie czas – i jeszcze przegrał…! – pomyślał Pierwszy Sekretarz, kontent z dotychczasowego przebiegu walki. Niemniej, w jego czasach wszystko wyglądało inaczej.
- Możesz i walczyć lat tysiące… Lecz po cóż przeciw kobietom? Ten, kto w moich czasach ważył się na coś takiego, okryty był niesławą. – spytał się Velg, podnosząc głos i przekrzykując wrzawę – Więc... Jeśli masz odwagę, zmierz się później ze mną. – tak zakończył swą przemowę, gotów jednakże do natychmiastowej interwencji (jeśli tylko pojedynek zaszedłby za daleko). Nie chciał, aby MACant zyskał sławę tego, który pierwszy przelał krew na owej arenie.
Sądzę, że na mocy zasady, że jeśli jeden gracz dostatecznie długo nie atakuje, przegrywa, można już zakończyć pojedynek. |
_________________
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 16-05-2009, 13:20
|
|
|
- Hph Szefie widzę że jesteś jeszcze młody.....kobieta, mężczyzna, człowiek, bestia te określenia tracą sens na polu walki......mimo to - podszedł do słaniającej się przeciwniczki i podniósł rękę.
- Vivant - w jej oczach pojawiło się zdumienie gdy zmęczenie opuściło jej ciało a rany zagoiły się.
- Walczyłaś dobrze....twoja technika walki była doprawdy zaskakująca - po czym zasalutował jej mieczem - wieżę że jeszcze się spotkamy. - po tych słowach odwrócił się do dowódcy Zakonu Nieba. - tylko sekundę dobrze Szefie? - po czym uzdrowił się tym samym zaklęciem, gdy już był cały spojrzał na siebie....koszula była w strzępach. Nie wahając się zerwał ją jednym ruchem - ku uciesze panien na trybunach - co sprawiło ze wszyscy mogil podziwiać muskulaturę bizona.
- Ok gotowy Szefie - powiedział do Velga, po czym odwrócił się do obecnych na trybunie muzyków - maestro muzyka!
(muzyka:http://www.youtube.com/watch?v=OONqel6f_8Mhttp://www.youtube.com/watch?v=OONqel6f_8M |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 16-05-2009, 13:51
|
|
|
Phi... - pomyślał Velg, rozliczając przeciwnika z każdego faux pas, które popełnił.
- Jeśli uraził cię, pani, wybacz mu. - powiedział lekko, świadom, iż osoby wszelkich nacji patrzą na niego. Potem - wstał nieśpiesznie.
- Altruisto i ty, Costly... Bądźcie łaskawi nam sędziować. - zwrócił się jeszcze do siedzących na trybunie dostojników, a Karel mu przytaknął.
Później... Pozornie przez jakiś czas nie wykonał żadnego ruchu - jednakże zrobił tak tylko dlatego, że przemieszczał swoje organy po całym ciele. Tak, że kiedy ruszał - jego serce mieściło się w połowie długości łydki, a mózg wędrował koło ramienia. Obie te części były zresztą pokryte łuskami - część niedostrzegalnej jeszcze transformacji w postać demoniczną.
Dopiero kiedy Velg wyskoczył z miejsca, dało się odnaleźć różnice. Takiej skoczności nie mogła mieć żadna osoba o ludzkiej budowie - niemniej, nogi Pierwszego Sekretarza były już obdarzone nieco inną anatomią. Lepszą.
Wyskoczył więc z miejsca, zmieniając się błyskawicznie w jaszczuropodobne monstrum. Jednocześnie, czynnie wykorzystywał swe zdolności zmiany otoczenia ruchem i zdołał rozpalić jedną z pochodni oświetlających stadion.
Wyrwanie jej ze ściany... Przebieżka do Karela... Uniknięcie zasłony owego... Skok na jego miecz... Wyraz zaskoczenia na jego twarzy, kiedy Velg wręcz nabił mu się na ostrze (przecież nic mu nie groziło - już dostatecznie zmienił swą anatomię)... Szybkie uderzenie temu pochodnią w okolicę oczu... I, nie tracąc nawet czasu na obserwację skutków tego, uderzenie pazurami w Karela. |
_________________
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 16-05-2009, 14:01
|
|
|
- Too slow! - powiedział Karel łapiąc jego....łapę wolną ręką zanim dotarła do ciała. Następnie potężnym kopniakiem ,,zdjął" go ze swojego miecza posyłając go pod sufit.
- W powietrzu nie możesz manewrować!
~Dopóki nie masz skrzydeł - dodał w myślach widząc jak dorobił sobie wyżej wspomniany organ. Velg następnie zanurkował lewym prostym posyłając go na ścianę. Ciało Kapitana Straży uderzyło głucho w kamienną posadzkę na szczęście zdołał zrobić unik gdy jego oponent wbił się w ścianę jak w masło. Pazury przejechały jednak tuż pod żebrem Karela zostawiając 3 szramy.
~ Cholera nie mam pomysłu ja z nim się bić.....trzeba przejść do defensywy - po czym schował miecz do pochwy. Uważny obserwator mogłby zobaczyć jak po mieczu w czasie tej czynności przebiega język turkusowej elektryczności.
~ Dawno nie używałem energii Raikomaru ale co tam.....teraz powinienem być tak szybki jak on. - rozmyślał dalej Karel przechodząc do postawy Iaidō. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|