Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 04-12-2008, 22:44
|
|
|
Costly z uśmiechem na twarzy zwrócił się w stronę Satsuki.
- Ja będę twoim przeciwnikiem. - powiedział - Moja rasa zna sposobu na walkę z takimi Mazoku jak ty. Opatentowany sposób przez bohaterów lata temu do walki z złym mazoku...Xellas...? Nie ważne zresztą jak mu było. Ale wiemy skąd wasza potęga pochodzi! I jak ją zniwelować!
To mówiąc z demonicznym uśmiechem na twarzy Costly przywołuje dwóch kapłanów. Z groźnymi minami stają oni po obu stronach Costliego.
- Teraz!! - krzyknął gromkim głosem. Kapłani wraz z Costlym jak na sygnał zaczęli gwizdać wesołą melodie pod nosem i śpiewać:
- Always Look on the Bright Side of Life! |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 04-12-2008, 22:48
|
|
|
-Au au au! Parzy, gorace, aj aj!!- Caibre w panice zasuwal w kolko, malowniczo powiewajac fajczacym sie ogonem.
-Ale - zatrzymal sie nagle, a plomienie wokol zafalowaly i podazyly w kierunku jego dloni.
Po chwili na jego rece lezala biala kulka czystej plazmy.
- wlasnie trafiliscie swojego sojusznika- lis usmiechnal sie maniakalnie - blad ^^ |
Ostatnio zmieniony przez Costly dnia 04-12-2008, 22:54, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 04-12-2008, 22:49
|
|
|
Altruista delikatnie pocałował Kikare w policzek. Po czym spojrzał z balkonu na chaos, który się pod nimi rozpętał. - Kto jest z nich najgroźniejszy - Myślał. - Raffik i ta Hiponosia. Nimi powinienem zając się na początku.- Z miejsca teleportował się w wir walki. Zmaterializował się za niczego nie spodziewającą się Hypnosią. Złapał ją za włosy i szarpnął jej głowę mocno do tyłu. Uśmiechnął się do niej lubieżnie i trzasnął jej głową o ścianę. Śmiertelnika by to pewnie zabiło na miejscu lecz Hypnosia została tylko ogłuszona. Altruista dłużej nie przyglądał się, osuwającej się po ścianę dziewczynie. Spojrzał za siebie. Dostrzegł Raffika, który swoim boskim mieczem powalił dwóch rycerzy. Nie czekając dłużej Altruista spróbował ponownie tej samej sztuczki. Zamknął oczy i ponownie się teleportował. Zmaterializował się nad raffikiem i opadł mu na plecy obalając go kolanami. Wstał szybko i nadepnął nogą na prawe ramie raffika. - Prawdziwy niezwyciężony tytan. - Rzekł do niego . Po czym pochylił się i złapał go za prawę ramię, pociągnął je mocno w gorę, cały czas przyciskał je nogą. Rozległ się trzask, Altruista złamał mu rękę. Raffik nie zawył, pozostał dzielny. - Musze przyznać jesteście twardzi. – Powiedział, po czym w jego dłoni zmaterializował się sztylet. Altruista zamachnął się nad zwijającym się z bólu wojownikiem. Wbił mu broń w lewy bark i rwał wzdłuż ciała aż po rękojeść broni. Zostawił go tam. W tle nadał rozgrywała się bitwa. Altruista zauważył, że padło na ziemie pięciu kapłanów. Zamachnął się nogą chcąc kopnąć raffika w głowę. I prawdopodobnie by go kopnął gdyby nie pewnie cios który otrzymał w głowę.
Nawet nie zauważył co go uderzyło. Siła ciosu była tak duża że cisnęła nim gdzieś 10 metrów dalej. Altruista lecąc przewrócił po drodze kapłana i neutralną Arie, której z kieszeni powypadały dyplomy. Altruista zebrał się szybko na nogi, dostrzegł w końcu osobę, która go tak pacnęła. - Chimeria nie doceniłem jej. - Powiedział. - Krew z rozbitego łuku brwiowego zalała mu lewe oko. Nie czekając dłużej. Teleportował się z powrotem na balkon. |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 04-12-2008, 22:55
|
|
|
Caibre sie nie teleportowal. Poczekal, az solowka Altruisty sie skonczy.
I w momencie, gdy ten sie teleportowal....
Smutne usta Kitkary drgnely, gdy dziewczyna poczula tepe uderzenie w okolicach splotu slonecznego. Struzka krwi pociekla jej z kacika ust, a jej nagle oslabione nogi nie mogac utrzymac ciezaru ciala zalamaly sie pod nia. Kitka padla jak scieta.
Lis strzepnal dymiaca dlon i spojrzal na balkon.
Rowno przecieta barierka nie zatrzymala miecza lisa. W zasadzie nie stawila oporu, gdyz ostrze szarej energii kroilo nieozywione przedmioty jak mgle. Zywych tkanek przy tym nie raniac, wiec w zasadzie dwumetrowy sejmitar winien przez dziewczyne przeleciec na wylot nic jej nie robiac.
Co tez sie stalo.
Niemniej, rzucony z predkoscia bliska poddzwiekowa miecz mial jeden materialny element....
Rekojesc.
Kitka wlasnie dogorywala, a Altruista mogl podziwiac smiertelne rany swej towarzyszki.
- A to za moja zone - powiedzial rudy, gdy Altruista spojrzal na niego ciekawa mieszanina emocji....
Balkon wylecial w powietrze, gdy niepozorna kuleczka trafila go od dolu. |
Ostatnio zmieniony przez Costly dnia 04-12-2008, 23:03, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:00
|
|
|
Niczym błyskawica Kitkara znalazła sie przy przeciwniku. Zamachnęła sie mieczem lecz lis zdążył już niknąć. Czując jego aurę, ogień podążyła w ślad za nim.
- Chcesz sie bawić...? Wybacz nie mam nastroju!
Pojawiła sie tuż przed jego nosem i uderzyła z całej siły zakuta w zbroje pięścią. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:00
|
|
|
Satsuki spojrzala z zazenowaniem na kaplanow. Spojrzala spode lba. Skulila się w sobie
... a potem wybuchnęła gropkim śmiechem.
- Lololololololol hahaha. Euehuehuehueheueeeeee. - zaczęła turlać się po ziemii i skręcać.
- Winnar! - Costly usmiechnal się dumny z siebie i odwrocil do niej plecami, by poklonić patriarsze. To był jego błąd.
- Owszem, masz pewne swoiste rozeznanie w temacie, ale przydałoby sie też w drzewku genealogicznym. - Satsuki jednym ruchem dłoni odrzucila kaplanow na bok i przysunela się bliżej chłopaka, złapała go za koszule i uniosła do góry. - Po pierwsze jeśli zamierzasz rzucać się na mnie z takimi sztuczkami to a: nie uzywasz fałszujacych aseksownych chlopczykow - tu uderzyla faceta lekko w policzek. - B. uzywasz jakiegoś wyraźniejszego sposobu na manifestowanie pozytywnej energii niż byle pogwizdywanie. - Tym razem przywaliła mu w szczękę. - I najważniejsze: C. sprawdzasz, czy dany Mazoku nie jest odporny na pozytywne uczucia. - Puściła Costlyego, z niemilym odgłosem upadł na posadzkę.
- Ależ to niemozliwe. KAŻDY mazoku jest nieodporny na pozytywne emocje!
- Może moj szanowny tatuś taki był, może było takimi wiele innych, niekoniecznie podrzędnych mazoku. - Uniosła sie w powietrze i zaczęła płonąć ciepłym, fioletowym płomieniem. - ALE CÓRKA PRINCESSY W PRZYSZLOSCI BATONIKA CZEKOLADOWEGO NIE JEST BYLE DEMONEM.
I wybuchła.
A potem był już tylko ogień.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Znam to forum od roku 2001, jeszcze pod inna postacia. To byloby bardzo dziwne, gdyby moja postac nie ewoluowala, nie uwazacie...? Stawanie sie przepakiem przez 7 lat do czegos zobowiazuje <3
|
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:02
|
|
|
Chimeria mało nie padła ze śmiechu. W zasadzie zabrało jej dech na chwilę.
-Chyba cię nie przyjęli do bractwa Cai. -powiedziała między salwami śmiechu, zręcznie unikając śmigających ostrzy. -Widzę też, że bardziej pakowaliście sobie sakiewki niż skille żołdaków.
Uskok w bok, przewrót i kopniak w twarz. Jakie to miłe słyszeć trzask łamanej trzewioczaszki po wgnieceniu się w nią hełmu.
-Ej, to co, kto ubije więcej zgarnia zawartość kościelnego skarbca? - krzyknęła głośno, by każdy z jej towarzyszy usłyszał propozycję. Uszy tych najbardziej chciwych zastrzygły, a wzrok się wyostrzył.
Poskakawszy trochę po głowach mężczyzn, łamiąc im przy tym różne kości potrzebne do życia, stwierdziła, że z garstki zwykłych ludzi została jeszcze mniejsza garstka. Minuty nie zajmie wybicie ich.
-No. Jeśli mamy się bić bez magii, abyście mieli szansę przetrwać trochę dłużej, to na samczą siłę odpowiemy siłą. - Chimeria mrugnęła animowo oczkiem, tak, że poleciała z niego uber gwiazdka z kreseczką wskazującą kierunek lotu i przystanęła. -Furry mode yayayayay! - zapiszczała i rozpoczęła metamorfozę. Część z żołdaków pierwszy raz widziała, by kobieta obrastała futrem, rosła do monstrualnych rozmiarów i aż tak zmieniała swój wygląd. Chwilowe osłupienie wykorzystali towarzysze wyrzynając kilka robaczków za jednym zamachem.
-Ough, wrażliwy nos wilka nie powinien przebywać w tym smrodzie. - mruknęła kręcąc czarnym noskiem. Jednym ciosem złamała w pół trzech żołdaków, a długimi stalowymi pazurami przebiła tors duchownego.
Jeden z łysoli chyba MYŚLAŁ. Chimeria doszła do tego wniosku ponieważ wyciągnął srebrny sztylet i wycelował w wiedźmiołaka.
-Słodki jesteś kotku. Ale za długo żyję, by nie załatwić sobie odporności na srebro. - wyszczerzyła najeżony kłami pysk i zbliżyła się do kapłana. - Tak samo jak na to, by to księżyc decydował o tym, kiedy się zmieniam. Lub, że moja sierść ma właściwości zbroi, a łapeczki robią takie kuku...
Błyskawicznym ruchem łapy pozbawiła łysola głowy.
-I tak by ci się już do niczego nie przydała.
Gwardia, poza dowodzącymi oznaczonymi IMIONAMI (wspomnianymi) została wytrzebiona.
Z nudów podniosła ułamek sufitu, który leżał na ziemi cisnęła nim w atakującego Altruistę. Missnęła bo skorupa musnęła mu brew i ledwie drasnęła. Pomijając fakt, że trzepnęła nim o ścianę.
-What a pity...
Wiecie, że jak ktoś się nudzi to mu przychodzą do głowy głupie pomysły? Chimeria właśnie na taki wpadła. Nie wymagał dużego wysiłku, a był prosty i efektowny.
-Co prawda dziwnie to wygląda gdy wilkołak wykonuje takie rzeczy, no ale cóż.
Wspięła się po kolumnie niszcząc jej zdobienia, a raczej to co po nich zostało po czym wyciągnęła w górę łapę (by było patetycznie) i zaczęła inkantować krótkie zaklęcie.
-SLURP! Kie kie kie!
Po chwili zaczął padać w kościele gęsty deszcz malinowego kisielu.
-Fight fight! xD
Nim ktokolwiek zdążył zareagować, stali po kolana w kiślu, który spływał za zbroje walczących. |
Ostatnio zmieniony przez Chimeria dnia 04-12-2008, 23:11, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:11
|
|
|
Ogien i kisiel... Wrazenie bylo ciekawe, gdy od kolan w gore otoczenie chcialo cie spalic, a od kolan w dol koniecznie i doglebnie oblepic.
I jeszcze ten smok...
Widziac, co rude zrobilo z Kitka, bestia rzucila sie na niewielki cel.
Caibre, wobec zblizajacego sie najezonego zebiskami pyska bestii najpierw padl plackiem w kisiel. To uratowalo go przed pochwyceniem przez glowe bestii. Niestety dla lisa smok rowniez zaszarzowal i po Cai'u po prostu przeszedl.
Spod powierzchni uniosla sie chmurka babelkow i bardzo wkurzony i aktualnie rozowy Caibre wynurzył sie.
Z koncowka smoczego ogona w zebach. |
Ostatnio zmieniony przez Chimeria dnia 04-12-2008, 23:15, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:11
|
|
|
Aria zwinnie acz troche leniwie unikała atakow, miała zamiar tylko w ostateczności wyciagnać bron... zresztą myslami była gdzie indziej. Męska klata. Nie jakas napakowana. Nie, że ma cycki wieksze od niejednej kobiety. Normalna meska klata. Taka lekko umieśniona wiec i lekko padały na nią cienie.
klata.
Jakie on miał oczy?
Czy wobec tej klaty ma to jakiekolwiek znaczenie?
Złapała pierwszego lepszego wroga by sie zasłonić od czaru jego kumpla i zaraz go odsunęła by sie jeszcze temu boskiemu Apollowi(Altruista) przyjrzeć bo pod klatą był jeszcze karoryfer |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
Ostatnio zmieniony przez Aria dnia 04-12-2008, 23:20, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:12
|
|
|
Kiedy lisowi wydawało się ze miał Kitkare z głowy przeliczył sie, bowiem to co znokautował było klonem...
- Ja ci dam wysadzać tu cokolwiek!!
Na plecach dziewczyny pojawiły sie nietoperze skrzydła. Nie wiadomo ska znalazła sie przy lisie odcinając mu rudą kitę. Śmiejąc sie głośno wypowiedziała zaklęcie. Wokół jego ciała zamknęła sie lodowo wodna kula którą stworzyła. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:13
|
|
|
- Uff - powiedział Costly stojąc na drugim końcu sali i oglądając swoje przypalone ubrania - Teleportacja w samą porę to jednak dobra rzecz.
Spokojnym gestem otoczył się magicznym polem ochronnym i zajął się leczeniem swoich oparzeń uważnie obserwując rozwój sytuacji spod lekko przymrożonych oczu. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:16
|
|
|
-Pmmghmlemgf khlony - wymamrotal lis, merdajac jednym ogonem mniej. Bolalo, lecz byl to malo istotny fragment lisa. Odrobil braki w sylwetce, materializujac drugi ogon.*
Kitka stala tuz obok, otoczona lodowa sfera ochronnego zaklecia. Ktos widac jednak odrabial zadania domowe..
-Wiesz, dziewczyno - Cai wyplul smoczyzne i zlapal gada za ogon. Smok, nagle zatrzymawszy sie, merdnal ogonem na probe. Bez efektu..
- Jestes urocza, w moim typie i wogole. Z checia bym Cie zbalamucil, ale - westchnal i poprawil uchwyt na ogonie - sie ustatkowalem. Leci !
-? - to wyrazala mina Kitki. Chwile pozniej mine Kitkary zaslonil smoczy zadek, gdy Cai przerzucil sobie gada nad ramieniem, celujac nim niczym maczuga w ochronna sfere dziewoi.
Polowa mocy i obietnica nie uzywania haxow to jedno, pomyslal lis, puszczajac wkurzonego gada, gramolacego sie na cztery lapy - ale nikt nie zabroni mi cech fizycznych wykorzystywac.
*trzy. Mam ich trzy. Nie siedem. To bylaby przesada, tego.. |
Ostatnio zmieniony przez Costly dnia 04-12-2008, 23:24, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
raflik
Fenomen na jedną noc
Dołączył: 14 Lip 2002 Skąd: Z nicości swego akademickiego pokoju Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:21
|
|
|
- Altruista... kawał sku... - rzekł Raflik unosząc się lekko oszołomiony... Ręka złamana.... w lewy bark wbity sztylet... szczęściem nie srebny... Jego umiejętności auto-regeneracji są bardzo słabe, a ewentualne srebro znacznie by temu zaszkodziło...
- Spokojnie.. oczyść umysł - powiedział do siebie, podcinając jednego z ostatnich żywych kapłanów.
- Najpierw sztylet... - lewą ręką, wyginając ją mocno wyciągnął szybko sztylet. Krew nie trysnęła, ale w dołku pojawiła się niebieskawa maź, która szybko zamarzła...
- Prawa ręka... prowizorka... - Raflik nie miał umiejętności samo składania kości, ale za to potrafił nieźle zamrażać. Nastawiwszy rękę porządnie otoczył ją czarem zamrożenia. Ból natychmiast ustąpił a jego miejsce zajął przyjemny, kojący chłód. Ręka była zdolna do trzymania miecza i wykonywania cięć i pchnięć, ale prowizorka to prowizorka. Lepiej żeby walka nie trwała za długo. Pokrzepiony myślą że im szybciej skończy, tym szybciej się zregeneruje, rzucił się na pozostałą garstkę mnichów, unikając ważniejszych figur, i wykorzystując walkę z pionkami na doskonalsze utrwalenie efektu samozmrożenia
...
...
...
po zabiciu 2 z ostatnich 5 Mnichów (rycerze jako opancerzone puszki znaczy bardzo wolne padali pierwsi) i stwierdzeniu że prawa ręka zdolna jest do rewanżu z Altruista, Raflik przypomniał sobie o zapomnianym worgu...
- Fei Wang.... - wzrokiem szybko przeszukał pomieszczenie pełne krwi, aby natychmiast zniwelować sztuczki manipulatora wymiarów |
_________________ Hollogram Summer - The Night of Wallachia
Fenomen na jedną noc
Ostatnio zmieniony przez raflik dnia 04-12-2008, 23:26, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:22
|
|
|
Siedząca na kolumnie Chimeria uważnie przyglądała się widowisku mając oczy dookoła głowy. Żadna iluzja i żaden klon się nie przedrze. Na randkę z jakimś ładnie umięśnionym kawalerem może się umówić, ale póki co - z braku laku - podążała jedną parą oczu za kaloryferkiem Ariowatego Apollina. |
|
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 04-12-2008, 23:25
|
|
|
Zanim Kemi uderzył w nią zdołała zatrzymać go w powietrzu. Wypowiedziała zaklęcie i smok niknął.
- Nie przepadam za mieszańcami, lisku. Fakt obdarzyłam cię może sympatią ale ty ją odrzuciłeś inaczej nie walczyli byśmy teraz. Ale to się staje już nudne! Poparzcie na siebie. Walczymy ze sobą jak zwierzęta nie wiadomo właściwie o co... O złoto? pphi a bierzcie je sobie, o wkładzie? Nadejdzie ktoś silniejszy kto nas pokona... Jeżeli nadal chcesz zemną walczyć to walcz bij zabij a ja i tak sie odrodzę... Możesz mnie zabić tysiąc razy a ja o raz więcej zawsze powstanę. Chcecie zrównać kościół z ziemią? proszę bardzo, mam to gdzieś, bo wiara żyje w naszych sercach a nie w relikwiach... Mam już tego dość...
Rozłożyła dłonie, wokół nich pojawiły sie zielone wstęgi tworząc wokół niej kulę. Po chwili wstęgi znikły a dziewczyna zamiast zbroi miała czarną suknię z głębokim dekoltem. Usiadła sobie na kolumnie i patrzyła na lisa. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart
Ostatnio zmieniony przez Kitkara666 dnia 04-12-2008, 23:33, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|