FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 68, 69, 70  Następny
  Friguoris Cordis
Wersja do druku
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 30-12-2008, 15:56   

Pielgrzymka najwyraźniej miała się ku końcowi. Velg widział już zarys budowli, która wedle wszelkich zasad zdrowego rozsądku powinna być Kościołem Praworządności... I to na innych zasadach niźli mijane katedry, które, widząc wóz z wiezionymi darami, nagle przypominały sobie swój antyczny rodów i fakt, iż rzekomo w danym okresie dziejów daną katedrę nazywano Kościołem Praworządności. Zresztą, wędrowiec sam nie wiedział, czego ma szukać. Podania, które zachowały się do jego czasów określały Kościół Praworządności jako budowlę majestatyczną... Sprawiającą wrażenie lżejszej od pióra albo cięższej od całej ziemii, o murach bielszych od najczystszeg śniegu albo czarniejszych od bezksiężycowej nocy... Czyli instrukcje były nic nie warte.

W sumie, Velga to szczególnie nie obchodziło - wprawdzie cała jego rodzina deklarowała się od pokoleń jako poddani Kościoła, jednakże daleko im było do jakiejkolwiek gorliwości. Chodziło raczej o to, że po stuleciach podbojów w Królestwie istniało bez mała kilkadziesiąt wojujących wierzeń, zaś Kościół był opcją względnie neutralną. Zwłaszcza, że ostatni jego duchowny na ziemiach Saerii zginął ponad trzy wieki temu. On zaś wyruszał z misją odnalezienia jego siedziby i odnowienia stosunków - a przynajmniej tak brzmiał oficjalny cel jego wizyty. Nieoficjalnie zaś wędrowiec wolał wyruszyć na misję aniżeli spotkać się z mieczem kata za domniemany udział w spisku na Jego Wysokość swego brata. Był to rozpustnik i wszetecznik, ba! odważył się szargnąć na uświęconą od wieków strukturę społeczną. Likwidacja apanaży, ograniczenie roli rycerstwa ściągnęło na niego wrogość zarówno obrońców starych tradycji jak i zwykłych oportunistów obawiających się o swą suwerenność. A rycerz z Saerii miał niebywałego pecha - był królewskim bratem i zgodził zostać pretendentem do tronu.

Przewrót zakończył się bardzo szybko - konflikty wewnętrzne rozsadziły niefortunną grupkę buntowników. Szybko znaleźli się donosiciele - i w dniu szybkiego ataku na Pałac Królewski na spiskowców czekały już oddziały najemnej gwardii. Buntowników czekało ultimatum - albo stracą głowy albo wezmą udział w poselstwie czy pielgrzymce do Kościoła Praworządności...

I tak wędrowiec musiał usunąć się z kraju - zaś banicja była tym bardziej perfidna, że pielgrzymka została cofnięta w czasie kilka eonów wstecz. Bez możliwości powrotu - ponieważ podania stwierdzały, iż w dawnych czasach wędrówka taka była znacznie łatwiejsza.

Pielgrzymka ciągnęła się ładnych paręnaście lat. Winę za to ponosiły pospołu: brak poszlak ("Za siódmymi górami, za siódmymi lasami..." - po znalezieniu Siódmych Gór i Siódmego Lasu okazało się, iż za nimi wcale nie ma poszukiwanego Kościoła, lecz ląd w chaosie, w którym Velg stracił większość swej drużyny), zła wola miejscowych ludzi ("Kościół...? Pewnie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc." - po przegonieniu diabła dobre dwieście staj i zmuszeniu go do wypowiedzenia owego słowa Kościoła wciąż widać nie było), trudności z podróżą (jego nadnaturalna krew pozwalała mu podróżować między światami, lecz nie chroniło go to przed zbójcami, błotnymi drogami itd.)...

W końcu jednak mógł wstąpić w mury przybytku. Dziwnie się czuł, obrzucając swymi srebrzystymi oczyma wnętrze. Tak dziwnie, jak tylko mógł się czuć poseł kraju, któremu nie dane było jeszcze zaistnieć. W dodatku z wozem wypełnionym bogatymi darami - choć co do tego Velg miał swoje podejrzenia. Widział, jak słudzy wkładali do (magicznie zapieczętowanego) wozu choćby berło pierwszego króla Saerii, Tyriona Wielkiego. Było to piękne insygnium - miało platynową rękojeść, miejscami poprzetykaną paskami złota. Było też obficie zdobione rozmaitymi klejnotami, zaś u jego nasady widniał srebrny orzeł rodu królewskiego - taki sam, jak wyhaftowany na czarnym płaszczu przybysza.

Słowem, piękno wcielone. Dodatkowo, obdarzone niesamowitą potęgą - pozwalające dosłownie łamać wolę większości ludzi. Był tylko jeden szkopuł - od wieków (licząc wedle czasu Velga) nie zdarzył się przypadek, aby ktoś zdołał dotknąć berła i przeżyć więcej niż dobę. Wszyscy, którzy odważyli się dotknąć przedmiotu, ginęli w tajemniczych okolicznościach. Za czasów rycerza o klątwie przedmiotu słyszała już większość mieszkańców królestwa. A z jakiegoś powodu emisariusz nie przypuszczał, aby inne przedmioty miały sympatyczniejsze właściwości - zapewne dary na pięknie zdobionym wozie stanowiły produkty królewskiego planu pozbycia się przedmiotów wprawdzie potężnych, lecz przeklętych i wyjątkowo kłopotliwych. Lecz o tym mógł powiedzieć dopiero po zaakceptowaniu wątpliwego podarku.

- Wasza Ekscelencjo i wy, bracia w wierze... - zaczął, niepewny zarówno swego statusu, jak i obowiązującej formuły. Dla bezpieczeństwa zgiął kark w kornym ukłonie - Przywiozłem dary dla potężnego MACa, które śle wam Królestwo Saerii. Jako i przybywam z posłaniem z tego królestwa, aby złożyć ofertę pomocy w waszej świętej walce.

I tak, zgięty, czekał na odpowiedź. Pierwszy raz w życiu czuł się tak skompromitowany - zmuszony do przybycia z oficjalnym poselstwem od (jeszcze) niestniejącego narodu.

_________________
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
kic Płeć:Mężczyzna
Nieporozumienie.


Dołączył: 13 Gru 2007
Skąd: Otchłań Nicości
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 30-12-2008, 16:57   

Kic siedział, jak zawsze na swoim tronie, błądząc gdzieś myślami, dopóki nie przybył dziwny posłaniec. Zainteresowanie nową osobą wzrosła, a wraz z nią uwaga innych czołowych członków MAC. Altruista kręcąc się gdzieś na uboczu, wertował kolejne strony dokumentacji, Costly, co jakiś czas ogarniał salę swoim sokolim wzrokiem i wydawał co chwilę, to nowe rozkazy dla nadchodzących Akolitów, a Ryuu jak zawsze znalazł sobie miejsce w cieniu i palił swoje wyroby tytoniowe. Wszyscy zwrócili uwagę na słowa posłańca, ale to kicowi przypadł zaszczyt odpowiedzi na jego postulat.
Z przyzwyczajenia już, kic płynnym ruchem ręki odpowiedział na oficjalną formę posłańca, bawiąc się przy tym pucharem z winem i wpatrując się w oczy swojego nowego gościa, po czym rzekł.
- Witaj wśród ludzi pełnych wiary, prawy człowieku. Każdy oddany dar dla Kościoła MAC, jest darem dla wszystkich ludzi tego świata. Dlatego też przyjmę je z pokorą, zapewniając również odpowiednie wykorzystanie darów. – Krótka pauza Patriarchy wzmogła powagę, a twarz kica przybrała chwilowo postać głębokiego zamyślenia. – Królestwo Saerii? Byłbym niezmiernie rady, gdybyś mógł powiedzieć coś więcej o swoim Królestwie. Chciałbym również usłyszeć jaką propozycję posiada dla nas Królestwo Saerii... Kościół zawsze jest otwarty dla nowych sojuszników, w imię dobra całego świata.

_________________
"Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald


Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź galerię autora
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 30-12-2008, 17:18   

- Jesteśmy pokornymi sługami Kościoła... - tu Velg pozwolił sobie już na lekko ironiczny uśmieszek - A przynajmniej byliśmy w czasach, z których mnie wysłano. Czyli - za kilka eonów. Jeśli przeżyję jeszcze do tego czasu... z pewnością będę mógł powiedzieć coś więcej.

Powstał i spojrzał na twarz patriarchy, próbując z wyglądu ocenić, jakim człowiekiem jest rozmówca.

- Zresztą... W moich kompetencjach mieści się jedynie złożenie formalnego hołdu w imieniu nowego króla. I przekazanie jego... - - tu wyraźnie się skrzywił - ...darów. Tu kończą się instrukcje, które mi udzielono. Chwilowo jestem więc ambasadorem z czasów, które nadejdą. Liczę, iż udzielisz błogosławieństwa ludziom, którzy jeszcze nie nadeszli. I słowem rycerza krwi królewskiej zobligowany jestem do zaoferowania ci mej służby.

Tu wysłannik zamilkł, najwyraźniej rozmyślając implikacje możliwych działań. W międzyczasie obrzucał wzrokiem cały przybytek i szacował, ile rąk ludzkich potrzebnych byłoby do jego zbudowania.

- Jeśli dobrze interpretuję stare historie, przeniosłem się zapewne w okres założenia owej krainy. W legendzie założycielskiej MACa występuje - więc mogę jedynie zasygnalizować, iż wysyłając akolitę na dawne lądy królestwa, stworzyć możecie wiernego sojusznika. Sam zaś o tych sprawach wiem niewiele więcej.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Altruista
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 30-12-2008, 17:56   

Altruista odłożył na bok swoje notatki i zwrócił się do Velga.

- A więc, ambasadorze z czasów, które nadejdą. Witaj w naszym kościele. A wiesz - w tym momencie ruszył w stronę Velga - jesteś zagadkowym człowiekiem ambasadorze, a przynajmniej mówisz zagadkami.

Altruista zbliżył się do niego na odległość pół metra. Mógł mu się teraz uważnie przyjrzeć . Spojrzał swoimi zielonymi oczyma w jego srebrne oczy. Velg zaczął odnosić wrażenie, że oczy Altruista stały się trochę większe. Po krótkiej chwili kapłan uśmiechnął się do niego figlarnie i położył mu dłoń na ramieniu.

- A tak w ogóle wybacz moje maniery. - Odezwał się do niego ponownie. - Jesteś pewnie strudzony podróżą, pragniesz się odświeżyć i odpocząć. Zaraz karzemy przygotować dla ciebie komnatę. - Po tej kwestii Altruista odwrócił się w stronę Moliny. - Prawda mroczny kapłanie? - Rzekł do niego, uśmiechając się przy tym tajemniczo.
Powrót do góry
Costly Płeć:Mężczyzna
Maleficus Maximus


Dołączył: 25 Lis 2008
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 30-12-2008, 18:13   

Mroczny Kapłan spojrzał krótko na jedno z pachołków stojących w pobliżu, a ten błyskawicznie popędził wykonać niewypowiedziane życzenie.

- Błyskotliwi się robią. - powiedział do siebie Costly uśmiechając się pod nosem.

Po krótkiej wymianie formalnych uprzejmości Kapłan poprowadził gościa wraz z sobą.

- Twoja komnata gotowa będzie za krótką chwile. Odwiedziny różnych gości w naszych progach są wydarzeniem na porządku dziennym, dlatego odpowiednie przygotowania na taką ewentualność prowadzone są regularnie.

Po krótkiej chwili obie postacie znalazły się w skrzydle gościnnym, gdzie już czekał na nich sługa w uniżonej pozie.

- Panowie - zwrócił się z ukłonem w stronę przybyłych - komnata gotowa. Do usług.

Kapłan skinął głową.

- Będziesz odpowiedzialny za wykonanie życzeń naszego gościa. Gdybyś miał jakieś wątpliwości, czy możesz dane życzenie wykonać, poślij z nim do mnie.
- Gdy już będziesz gotowy Velgu - mówił dalej zwracając się tym razem w stronę oczekującego mężczyzny - chciałbym porozmawiać z tobą więcej. Nie jest to tylko moje życzenie, także Patriarcha jak i inne postacie chętnie porozmawiają z tobą poza ceremoniałem. Dlatego gdy zrzucisz z siebie trudy podróży proszę cię o wysłanie wiadomości przez sługę do mnie. Postaram się wtedy zorganizować jak najszybciej dla ciebie prywatną audiencje u naszego Patriarchy, podczas której swobodniej i dokładniej będziemy mogli porozmawiać. Życzę ci miłego pobytu w naszym przybytku.

Costly skłonił się lekko przybyszowi po czym oddalił się.

_________________
All in the golden afternoon
Full leisurely we glide...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Avalia Płeć:Kobieta
Love & Roll


Dołączyła: 25 Mar 2007
Skąd: mam wiedzieć?
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
PostWysłany: 30-12-2008, 19:24   

Dziewczyna stała jeszcze dłuższą chwilę w kącie dobrze oświetlonej sali z rękami w kieszeniach i zastanawiała się nad słowami nowego gościa MAC. Wolnym krokiem ruszyła do tronu gdzie siedział jej szanowny małżonek, zabrała mu kielich z dłoni i opróżniła jego zawartość.
- Idę odpocząć - wymruczała beznamiętnie odchodząc parę kroków, spojrzała jeszcze dziwnie na Altruiste i zniknęła pozostawiająca po sobie parę czarnych piór.

Będąc w pokoju przebrała się w lekką białą sukienkę, po czym podeszła do barku i wyjęła z niego wino i kieliszek.
- Głupio tak pić samej, ale co poradzić - mruknęła, siadając przy stole. Wyciągnęła z kieszeni łańcuszek który miała na przyjęciu i zaczęła się nim bawić.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 30-12-2008, 20:02   

- Dziękuję za twą troskę, ale jestem naprawdę strudzony. Chwilowo niczego nie będę potrzebować. - odpowiedział Costly'emu

Po chwili już leżał na łożu w swojej komnacie. Podróż rzeczywiście go znużyła - jednakże znacznie bardziej naglącą sprawą było dojście do porządku z wizją MACa. W oficjalnych kronikach królestwa widnieli właściwie wszyscy ważniejsi członkowie tej organizacji... Jednakże, sposób ich przedstawienia rażąco odbiegał od prawdy - nieważne bowiem, co sądzić o majestacie patriarchy, nie był on trzymetrowym kolosem spowitym w światło. Podobnież, inni członkowie MACa prezentowali się godnie, lecz żaden z nich nie był płomiennousty (w sensie dosłownym), tudzież nie miał trzech par skrzydeł - jak chciały kroniki pisane kilka stuleci temu przez pobożnych kronikarzu rodu Velga. Przeciwników tego stowarzyszenia rycerz jeszcze nie widział - lecz i oni chyba odbiegali od wizji. W każdym razie, emisariusz nie oczekiwał piętnastometrowych, rogatych bestyj pachnących siarką piekielną. Samo wspomnienie ryciny w kronice przywiodło uśmiech na usta Velga - jednakże stwierdził on, iż wiadomości o przedstawieniach MACa w sztuce jego czasów zachowa dla siebie. Zwłacza, iż w dziełach heretyckich to kic pachniał siarką i miał rogi.

Od dalszych dywagacji wybawił go sen. Zresztą, zarówno emisariuszowi, jak i jego gospodarzom chwila wytchnienia musiała odpowiadać.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
kic Płeć:Mężczyzna
Nieporozumienie.


Dołączył: 13 Gru 2007
Skąd: Otchłań Nicości
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 30-12-2008, 22:55   

- Zrobiło się lekkie zamieszanie, - pomyślał sobie kic - ale to i tak nic, gdy sięgam pamięcią wstecz. Enigmatyczny posłaniec królestwa, którego nie ma, a jest... Błahostka, jak zawszę. - Krótki uśmiech przeszył twarz Patriarchy. - Do tego jeszcze wybryk Avalii i jej zachowanie, a i pora nienajlepsza, a może i wcale nie taka zła? - Tym razem szczery uśmiech zmieszał się z głęboką zadumą. Minęło parę chwil tego stanu, aż kic wstał i ruszył w stronę zaplecza. Znów przechadzając się pomiędzy ścianami kościoła, kic nabrał powagi i zadumy spoglądając na obrazy, a szereg schodów z kolejnego pomieszczenia, wprawiły go w stopniowy trans.
Dotarł na piętro, rozejrzał się dookoła i bez problemu zlokalizował pokój swojej ukochanej. Udając się pod drzwi, wręcz się skradał, by nikt nie dostrzegł jego osoby. Nałożył na siebie zaklęcie niewidzialności, a dźwięk wydawany przez otwierany drzwi zagłuszył jedną ze swych iluzyjnych sztuczek. Wszedł niepostrzeżenie do pokoju Avalii i dostrzegł, jak małżonka bawiąc się naszyjnikiem, wpatruję się w swój kieliszek.
Uniosła go po czym łakomo chcąc w nim zanurzyć usta, zamknęła oczy, aby cieszyć się pełnią smaku, aż tu nagle, kieliszek wykonał niezwykły manewr unikając żądnych ust pięknej kapłanki i wyrywając się z jej dłoni, uniósł się tuż nad jej głowę. Wtedy postać kica została dostrzeżona, co poniosło dalszy tor wydarzeń. Kic rzekł wyprzedzając swoją małżonkę.
- Moja droga, przecież nie pozwolę Ci bawić się tutaj samej… w tych ciemnych czterech kątach. - Mówił to, choć za oknem było jeszcze widno, a i oświetlenie wtedy było odpowiednie. Reakcja Avalii była jak zawsze spokojna, stonowana, ale i miła oraz przyjemna.
- Przecież nikt nie zostawiłby mnie tutaj, tak samą. - Mówiąc to wstała i miło spojrzała w oczy uśmiechającego się Patriarchy. Na to kic przeciągając, spojrzał w kieliszek i powoli przenosząc wzrok ku górze, zachwycając się urodą swojej ukochanej. Doszedł do oczu i spojrzał głęboko, choć jego wzrok spoglądał w jej dumne i słodkie oczy, to jednak jego dusza nakazywała nieco oderwać wzrok gdzieś indziej. Spoglądając tak w ciszy, po chwili rzekł.
- Ja na pewno nie zostawię Ciebie, kochanie, w tej potrzebie.
Powiedział i zanurzył usta w kieliszku po czym pobrał malutką część zawartości naczynia. Potem zbliżył się do swojej ukochanej, znów spojrzał jej w te piękne oczy, objął ją wolną ręką i zbliżając powoli usta do jej ust, zamykał swoje oczy.
Ich pocałunek był pełen majestatu, ale i namiętności oraz przenikliwej rozkoszy. Zachodzące słońce, rzuciło swe najcudniejsze promienie, olśniewając parę i nadając jej niepowtarzalny urok. Odsunęli swoje usta od siebie i ostrożnie otwierając oczy, znów spojrzeli w ich głębie. Stali tak dłuższą chwilę, spoglądając na siebie, a słońce paląc się jaskrawą czerwienią zaszło na horyzoncie, jakby się zawstydziło.
Bez słowa w rozkosznej atmosferze, oboje usiedli przy stoliku i oddali się swoim sprawom. Towarzyszyło już im wyłącznie nikłe oświetlenie świec, które wręcz chciało zgasnąć i pozostawić parę samym sobie...

_________________
"Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald


Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź galerię autora
Altruista
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 31-12-2008, 11:45   

Altruista otworzył oczy. Leżał na łóżku w swojej komnacie. Podniósł się trochę, przyjmując pozycje półleżąca. Odetchnął głęboko – nie wyspał się za dobrze. Miał koszmary, a co gorsze przyśniło mu się coś z dzieciństwa. Spojrzał na ścianę, na której wisiały jego maski. Zastanowił się teraz nad osobą ambasadora, który do nich wczoraj przybył.

- Ktoś z przyszłości w czasach które są dla niego przeszłością a dla nas teraźniejszością. - Powiedział na głos. - Po czym zmrużył swoje oczy. - Trzeba będzie lepiej poznać tego człowieka.

Wstał w końcu z łóżka, nałożył na siebie luźną szatę, która leżała na krześle. Podszedł do lustra i przejrzał się w nim. Lekko zmierzwił włosy, które ostatnio zrobiły się zbyt długie.
- Trzeba je obciąć. - Pomyślał.
Spojrzał teraz uważnie na swoje blade oblicze.
Zaśmiał się cicho z czegoś, co mu się przypomniało, po czym odchylił głowę do tyłu i zaczął się śmiać na cały głos. Słysząc donośny śmiech Altruisty, kapłanki które akurat wtedy przechodziły obok jego komnaty zatrzymały się na chwilę – popatrzyły się na siebie, wzruszyły ramionami i wróciły do swoich obowiązków.

Altruista w końcu się uspokoił i spojrzał jeszcze raz uważnie na swoje odbicie. Uśmiechnął się wilczo i z całej siły walnął pięścią w lustro, rozbijając je na okruszki. Zranił się w porządnie dłoń, lecz zdawał się tego nie zauważać. Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Wyszedł na korytarz, kapłani widząc swojego przełożonego zamarli i zaczęli mu się szybko kłaniać. Altruista minął ich bez słowa a jednego z nich, który stanął mu na drodze by go pozdrowić, pchnął brutalnie. Starsi kapłani którzy znali zmienne nastroje Altruisty i widząc w jego oczach oznaki szaleństwa, szybko schodzili mu z drogi. Z prawej dłoni kapała krew, ale to nie przeszkodziło mu za bardzo w roztrzaskaniu na ścianie jednego z wazonów, który nigdy mu się nie podobał.

Gdy zniknął w jednym z korytarzy, młodzi akolici zabrali się za usuwanie resztek wazonu.
- Trzeba będzie donieść o tym wariacie najwyższemu kapłanowi. - Powiedział jeden. - Widać że jesteś tutaj nowy. - Odpowiedział mu drugi akolita. - Ten wariat to jest właśnie najwyższy kapłan.
Powrót do góry
Avalia Płeć:Kobieta
Love & Roll


Dołączyła: 25 Mar 2007
Skąd: mam wiedzieć?
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
PostWysłany: 31-12-2008, 13:04   

Dziewczyna przeciągnęła się w łóżku i spojrzała w stronę stolika gdzie leżało kilka pustych butelek po winie, a kawałek dalej na fotelu spał kic przykryty kocem - mam nadzieje, że ma równie mocną głowę jak ja - zaśmiała się cicho i wstała z łóżka - cóż, ten to jeszcze chwile pośpi - stwierdziła, patrząc na małżonka. Rozejrzała się po pokoju i zauważyła na podłodze swój wisiorek, z przydługim "ehh' podeszła i podniosła go. Patrzała na niego jeszcze dłuższą chwilę, po czym schowała go w kieszeń i cicho wyszła z pokoju. Nie wiedziała nawet gdzie idzie, szła aby sobie pochodzić. Po jakimś czasie zobaczyła grupkę młodych akolitów którzy kończyli sprzątanie czegoś co wyglądało na potłuczoną wazę, na jej widok większość dość szybko się skłoniła, reszta z opóźnieniem zrobiła to co starsi koledzy.
- Altruista tędy przechodził? - zapytała dość miło, wskazując na resztki wazonu. Kilku z akolitów pokiwało głową na co dziewczyna powiedziała coś w stylu "znowu go wzięło" i ruszyła dalej.
Nie odeszła zbyt daleko a już słyszała ciche rozmowy młodzików.
- A ta to kto niby?
- Była mroczna kapłanka i małżonka patriarchy - stwierdził z politowaniem jeden z akolitów.

- Ah...ta młodzież - stwierdziła Avalia skręcając w stronę kuchni.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Ryuzaki Płeć:Mężczyzna
Smok Samurai


Dołączył: 12 Lis 2008
Skąd: nie wiem
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 31-12-2008, 13:57   

Było już prawie południe, ale Ryuzaki dopiero teraz wracał do swojej komnaty. Odprowadzały go dwie skąpo ubrane dziewczyny które co chwila chichotały słuchajac różnych opowieści mocno wstawionego wojownika. W pewnym momencie Ryu zobaczył wolno spacerujacego mężczyznę. Szybko rozpoznał w nim posłańca z przyszłości, ktory przybył wczoraj.
- Dobra dziewczynki! - powiedział swoim towarzyszkom pokazujac im rekami korytarz w ktore powinny sobie skręcić - Mamy tutaj ważnego... - w tym miejscu czknął - gościa i muszę z nim porozmawiać o ważnych sprawach.
- Dobrze prosze pana. Jeżeli tylko pan zachce, dziś wieczorem znowu będziemy w tej karczmie prosze pana
- Dobra, dobra.... - powiedział, ale po chwili zorientował sie, że powinien zachowywać sie choć trochę trzeźwo, wic wyprostował sie i zaczął mówić wyraźniej - To znaczy, tak tak moje drogie panie. Ta noc była wspaniała i nie odmowię sobie kolejnego spotkania z tak urodziwymi damami. MAC ma niesamowite szczęście, że wśród wyznawców są tak piekne stworzenia boże.

Gdy dziewczyny chichotając odeszły Ryu zwrócił sie do ambasadora
- No więc jak? Poznajesz mnie?
- Yyy
- No co Ty?! Na pewno w przyszłosci macie pełno moich portretów. Kurcze los bylby niesprawiedliwym dla tego swiata gdyby przyszłość została pozbawiona moich wspaniałych portretów. Jam jest Ryuzaki. Jstem tutaj najsilniejszy i najzdolniejszy. Kic jest naszym Patriarchą, więc okazuj mu szacunek, ale każdy wie, ze to ja jestem najzdolniejszy. - Złapa swojego towarzysza i zaczął go ciągnąć - No to opowiadaj przyjacielu. Jestem pewien, że jestem bardzo rozpoznawalny w waszych czasach. Dlaczego nic nie mowisz? - pytał Ryu nieświadom tego, że non stop gadając nie dał szans Velgowi dojśc do slowa - Już wiem! Pewnie czytałeś niezliczone wiersze, czy pewnie nawet epopejje o moich dokonaniach i sądziłeś, ze tak wspaniała postać nie jest tylko wytworem fantazji jakiegoś pisarza, tak? Nie stresuj się! Tu, za rogiem jest mała stołówka. Maja w niej kilka beczek wina to powinno nam starczyć. Opowiesz mi o mnie, napijemy się, a potem zaprowadzę Cię do Patriarchy.

_________________
10 razy upaść, 11 razy wstać...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
7793866
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 31-12-2008, 14:41   

Kiedy tylko ambasador obudził się, uwidoczniły się różnice w poglądach między ambasadorem, a opiekującym się nim kapłanem. Już prośba o przyniesienie śniadania wywołała gwałtowny sprzeciw. Po kilku sekundach dyskusji stanęło na tym, iż rycerz został zmuszony do przysięgi, iż nie przekroczy progu owej komnaty bez pozwolenia - zaś kapłan uda się do Costly'ego po instrukcje. Na szczęście dla rycerza, chyba już po kilku sekundach klecha wpadł na jakiegoś swego przełożonego i wyłuszczył mu sprawę...

- Tyyyyyyyyyyyyyy...! Chcesz mi wmówić, iż on chce zjeść cały magazyn?! Aby pomóc naszym wrogom oblegać Kościół?! Natychmiast wracaj! I ze śniadaniem! - dało się słyszeć przez drzwi.

Kapłan został chwilowo zmuszony do powrotu do swej służebnej roli. Jednakże nadal nie zapominał o ostrożności - aż w końcu Velg zaczął się zastanawiać, czy swej kariery nie zaczynał jako jakiś inkwizytor. Któż inny obawiałby się zgasić świece w pokoju, aby gość mógł uciąć sobie drzemkę? Tłumaczenie, iż może być to znak dla przyczajonych w cieniu spiskowców, na swój sposób było ciekawe - lecz rycerza jedynie rozgniewało. Aby odzyskać spokój ducha, zdecydował się na kąpiel i zmycie z siebie trudów podróży.

- I chyba nie wierzysz, iż chcę w ów sposób zatruć wam zapasy wody? - powiedział Velg z ironią. A ostrzegawcze ogniki, które zapaliły się w oczach akolity, uzmysłowiły mu, iż popełnił błąd.
- Muszę się spytać przełożonych o zgodę. - odpowiedział kapłan głosem nie wyrażającym choć cienia uczucia.

Koniec końców, rycerz zdecydował się na lekkie pogwałcenie reguł i kąpiel samodzielną. Nim kleryk wrócił, ambasador był już wymyty i przebrany. I uznał, iż jest to najlepsza pora na wysłanie wiadomości do Costly'ego, w czym jednak przeszkadzał przeciągający się brak akolity. Zapewne ów próbował przekonać
wszystkich przełożonych o szkodliwości emisariusza.

- Nie przekroczę progu tej komnaty, tak? - rzucił w próżnię rycerz, patrząc na okno z wrednym uśmiechem.

Zrobienie standardowej liny z pościeli okazało się łatwe, więc już po kilku sekundach Velg stał na gruncie przed Kościołem Praworządności. Kilkadziesiąt sekund później zaś wszedł do siedziby MACa głównym wejściem i zaczął polowanie na akolitów. Większość młodszych sług kościoła przechadzała się wokół, zajęta swymi sprawami, jednakże znalezienie leniącego się kapłana było wyjątkowo proste. Młody blondyn stał w rogu i najwyraźniej podpierał miotłę, podziwiając krajobrazy.

Kilka kroków później, rycerz położył mu dłoń na ramieniu i gwałtownie obrócił w swoją stronę.

- Yhm... - wymamrotał zaskoczony akolita.
- Jakże możesz? - wyszeptał emisariusz, udając prawdziwe przerażenie - Wiesz, co mogło się stać?
- No, więc... - próbował odpowiedzieć młodzian, lecz Velg nie dał mu dokończyć.
- Więc, co byłoby, gdyby sam Patriarcha postanowił przejść w tym miejscu? Co byłoby, gdyby ów Patriarcha zobaczyłby ten zakątek w takim stanie? Co byłoby... - tu przybysz zmodulował swój głos, aby brzmiał jeszcze bardziej oskarżycielsko - ...gdyby ktoś z jego otoczenia był alergikiem?
- ...
- Powinienem donieść o twej nierozwadze naszemu przywódcy, jednakże...
- tu nastąpiła pauza, jakby się namyślał - ...jest sprawa, w której możesz odkupić swą przewinę. Powiedz Mrocznemu Kapłanowi Costly'emu, iż emisariusz jest już gotów - jeśli to zrobisz, zapomnę o twej winie.

Kiedy tylko akolita, z wyraźną ulgą, zaczął szukać swego przełożonego, rycerz pozwolił sobie na szczery uśmiech. Teraz musiał tylko wracać do pokoju i czekać...

Przynajmniej tak myślał, dopóki nie spotkał Ryuzakiego. Mając doświadczenie dyplomatyczne, pozwolił na słowotok. Choćby po to, aby zidentyfikować rozmówcę. Kiedy zaś wojownik skończył, Velg pośpieszył z odpowiedzią.

- Jakże mógłbym nie rozpoznać?! Tyś Ryuzaki, wielki wojownik. Nie dziwota, iż za moich czasów przypisywano ci moc szarżującego byka i takąż błyskotliwość... - w język ugryźć spróbował już poniewczasie - Pisali, iż jesteś silny, mocarny, odważny... I nade wszystko, skromny! - stwierdził, nie rezygnując z wiernopoddańczego tonu.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
kic Płeć:Mężczyzna
Nieporozumienie.


Dołączył: 13 Gru 2007
Skąd: Otchłań Nicości
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 31-12-2008, 15:20   

Kic dość wolnym ruchem złapał się za głowę. Czuł ból i lekkie mrowienie. Siedząc tak sztywnie w fotelu, powoli otiwerając oczy. Pierwsza myśl jaka go przeszyła, nie należała do zbyt miłych. Rozejrzał się przeciągle po pokoju, dostrzegając puste butelki i łóżko. Odetchnął głęboko i wstał powoli, rozprostowując swoje kości. Podczas wstawania, kic złapał zsuwający się koc i odłożył go na fotel, raz jeszcze przyglądnął się pokojowi. Znów głośno odetchnął i wzruszył ramionami, przyglądając się znów pustym butelkom.
- Trzeba zajrzeć co znów się narobiło. - Pomyślał sobie i udał się do swojego pokoju, po drodze zaglądając do łaźni, by się odświeżyć.
Zrelaksowany już Patriarcha siedział w swoim fotelu, gdy naglę usłyszał pukanie do drzwi. Osobą za drzwi okazał się jeden z Akolitów przynosząc raport personalny i zaraz po tym, kłaniając się nisko przed głową Kościoła, zniknął za zamykającymi się drzwiami.
Zaciekawiony kic spojrzał do papierów, błądząc jeszcze myślami z ostatniej nocy i dzisiejszego poranku. Zimną wodą było dla niego kolejne, unikatowe zachowanie Altruisty. Ponoć dzisiejszego poranka słychać było z jego pokoju dziwne krzyki, a raczej donośny śmiech. Zaraz po których wyszedł z pokoju i zniszczył jedną z cennych waz tworzonych techniką czerwonofigurową.
Kic powoli łapiąc się za głowę, czytał dalej... Okazało się bowiem, że i Ryuzaki dzisiejszego dnia nie próżnował i zrobił małe zamieszanie wracając do kościoła.
- Eh... co ja z nimi mam? - Westchnął głęboko Patriarcha. - A wczoraj żadnych znaków na ziemi, ni w powietrzu o nieszczęściu... Ten kto stwierdził, że przyszłość jest stała, a czas płynie jak rzeka, powinien zostać kapłanem... – Pomyślał podirytowany Patriarcha i postanowił nie zostawiać tego w ten sposób. Kilka prostych zaklęć, trochę iluzji i już bacznie mógł obserwować wydarzenia z kościoła. A było co obserwować. Avalia, jak zawsze szukała sobie swojego miejsca, Altruista kręcił się bez celu, Costly dbał o rozwój prac, a Ryuzaki zaczepiał emisariusza Królestwa Saerii.
- No to sytuacja jest jasna. – Powiedział kic, podsłuchując słowa Velga. – Teraz będzie zabawa. – Stwierdził uśmiechając się, a następną rzeczą jaką zrobił, było wezwanie Akolitę i wydanie mu poleceń.
- Zmobilizuj część służby i przygotujcie wystawne spotkanie. Powiadom o nim Costly’ego, niech spuści trochę z tonu i zajmie się przygotowaniem tej zabawy. Jest okazja i jest okoliczność. Zaproście również elitę MAC i naszego emisariusza… Przekaż również wytyczne Costly’emu, on będzie wiedział co zrobić… Ruszaj. – Posłał Akolitę z rozkazami do Costly’ego i sam zaczął przygotowywać się na zabawę.

_________________
"Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald


Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź galerię autora
Costly Płeć:Mężczyzna
Maleficus Maximus


Dołączył: 25 Lis 2008
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 02-01-2009, 13:18   

Młody akolita zgodnie z rozkazami prowadził Velga w stronę sali balowej. Ostatnio elita MAC-u ciężko pracuje i od dawna nie była wyprawiana żadna uczta. Akolita słyszał, jak służba plotkowała o przyczynach dla których właśnie teraz wyprawiano jedną. Większość myślała, że to z powodu wieści nadchodzących z wyprawy prowadzonej na północy. Mało kto wiązał to zdarzenie z przybyciem na dwór Velga. A tymczasem okazuje się, że nie tylko on jest przyczyną, ale też zostanie dziś oficjalnie przyjęty przez MAC. Po chwili oboje dotarli do ogromnych wrót sali balowej.

Wrota sali rozwarły się ukazując mocno oświetlone wnętrze sali. Stół zastawiony był, jak zawsze przy takich okazjach, suto. Nie brakowało szczególnie alkoholu w wszelakich postaciach, nie było dla nikogo tajemnicą, że pod tym względem przełożeni MAC byli niezwykle wybredni.

U szczytu stołu zasiadał Patriarcha, jak zawsze bijący majestatem. Po jego prawicy zasiadała Avalia, jego małżonka. Z lewej strony zasiadał najwyższy kapłan MAC, Altruista. Dalej był Mroczny Kapłan Costly i Samuraj Ryuzaki. Kic na widok przybyszy wstał.

- Witaj Velgu, cieszę się, że przyjąłeś moje zaproszenie. Usiądź proszę. - Powiedział do przybyłych.

_________________
All in the golden afternoon
Full leisurely we glide...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Altruista
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 02-01-2009, 13:34   

Altruista odczekał aż Velg zajmie miejsce przy stole. Gdy ten już sobie usiadł odezwał się:
- Witamy Cię, drogi gościu, skosztuj naszych wyszukanych potraw. Specjalnie dla Ciebie kazaliśmy kucharzowi przygotować co najlepsze smakołyki. Spróbuj także wina, smakuje nieziemsko. - Altruista uśmiechnął się nieznacznie. Dobrze wiedział, że wino pochodzi z piwnic pewnej fortecy którą kiedyś zdobyli. Blady kapłan zawsze twierdził, że zdobyczne wino smakuje najlepiej.

- Skoro się już wszyscy zebraliśmy. - Altruista odezwał się znowu do Velga. - Pozwól, że Ci wszystkich przestawię. - Altruista wskazał Avalię. - Ta piękna pani siedząca obok naszego Patriarchy to jego małżonka, a jednocześnie była Arcykapłanka, Avalia. Co prawda nie należy już do naszego Kościoła, ale zawsze będzie jego pięknym kwiatem i ozdobą. - Altruista uśmiechnął się do Avalii i skinął jej głową, oddając należyte honory.

- Costly’ego Molinę już poznałeś - Altruista wskazał go dłonią. - Jest on nie tylko kapłanem, ale także administratorem Kościoła. Zajmuje się sprawami urzędowymi. Nadzoruje tutaj każdą pracę. Obok niego siedzi Ryuuzaki. Jest on uznanym samurajem, który jeszcze nie zaznał porażki. Odpowiada za sprawy militarne, oraz zajmuje się szkoleniem rekrutów. Gdyby chociaż czasami nie był aż taki bezczelny. - Altruista spojrzał srogo na samuraja, Ryu uśmiechnął się do niego szelmowsko.

- Ja natomiast - odezwał się po chwili Altruista - Jestem skromnym kapłanem. Zajmuje się sprawami związanymi z wiarą. Moje imię nie jest istotne, ale możesz mnie zwać Altruistą. Naszego Patriarchę także miałeś okazję poznać. Ale może dosyć już moich słów.
Opowiedz nam drogi ambasadorze coś o sobie, o swoim królestwie Saerii. Wspominałeś, że pochodzisz z przyszłości i znasz nasz Kościół z kronik. Wybacz, że trochę sceptycznie do tego podchodzę. Ale chciałbym i wydaje mi się że nie tylko ja, usłyszeć o tym coś więcej. - Altruista skrzyżował ręce na piersiach i spojrzał przenikliwie w oczy Velga. Wyraźnie czekał na jego odpowiedz. Uśmiechał się do niego przy tym drapieżnie.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 32 z 70 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 68, 69, 70  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group