Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 18-04-2009, 20:29
|
|
|
- etto...anoo...etto...
- W Narimiye się bawisz? - zapytała Lena pojawiając się za Avalią.
- Co? A nie! Przepraszam, tak na pewno się ułożą...A...A to jest Lena moja wróżka - powiedziała kapłanka, która wydawał się być oderwana od rzeczywistości - o co chodzi??
- W sumie nic...albo...chyba miałaś pomóc Molinie w... - Lena nie skończyła mówić bo Avalia wykrztusiła na szybko "przepraszam" pokłoniła się nowej białogłowej bractwa i zniknęła w czarnym dymie, a chwile później Lena poszła w jej ślady patrząc się w niebo ze wzrokiem o pomstę do nieba.
Avalia znalazła się ponownie w pokoju Moliny, nie zastała go co prawda ale za pomocą magi przeniosła prawie wszystkie dokumenty ze stolika ciemnoskórego kapłana do swojego pokoju i sama się tam udała, a by zająć się papierkową robotą.
- Kupno nowych ksiąg...czego?! Boże czym on się zajmuje - mruknęła niepewnie Avalia zaczynając podpisywać dokumenty ewentualnie spalać niepotrzebene. |
|
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-04-2009, 21:04
|
|
|
Jednak zaskoczenie na jej twarzy po chwili zniknęło.
-No tak. Od razu jak cię spotkałam, czułam, że jest w tobie coś innego, coś tajemniczego. - przyjrzała się uważniej Velgowi, lustrując go brązowymi oczyma po czym ruszyła dalej. Zaczeła przeczesywać palcami długie włosy. Miała dziś na sobie jasnoniebieską sukienkę do kolan. Zdobiła ją biała wstążką pod biustem zapleciona wokół ciała, a dwa jej krańce swobodnie zwisały z tyłu. Szli przez chwilę z milczeniu, gdy nagle do Velga podbiegł sługa z podobno bardzo ważną wiadomością. Na twarzy Velga zauważyć się dało zirytowany wyraz, szepnął coś do rozmówcy, po czym odesłał go szybkim ruchem ręki.
-Coś się stało? - zapytała niewinnie, starając się ukryć zaciekawienie |
_________________
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 18-04-2009, 21:12
|
|
|
- Ach, prawie nic. - mruknął Velg z szelmowskim błyskiem w oku, jednak wnet spoważniał - Tylko... Widzisz, w Bractwie jest dwóch Velgów. Ja i awatar stworzony jako mój substytut w wyniku pewnych wydarzeń. A ów substytut utrzymuje, iż nigdy nie istniałem. Tym samym jest moim wrogiem śmiertelnym - a właśnie się o mej bytności tutaj dowiedział.
Rycerz odwrócił swą twarz od boginki, zasępił się i stał chwilę, rozważając wszystkie możliwe wyjścia. Po kilku sekundach znów rozjaśnił twarz uśmiechem, jakby nic się nie stało.
- Czy chciałabyś może zażyć przejażdżki? Nie ukrywam, że nim nie ukończę przygotowań, wolałbym nie wchodzić w drogę memu sobowtórowi... - dokończył z czarującym uśmiechem, ale tym razem w jego głosie słychać było poważne napięcie. Zagrał z Shizuku w otwarte karty i czas miał pokazać, czy nie utracił na tym asa... |
_________________
|
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 18-04-2009, 22:28
|
|
|
Kitkara była smutna... siedziała samotnie jak zawsze na szczycie jednej z wież kościoła i przyglądała się chmurą... Nareszcie znalazła osobę którą mogła by nazwać kimś na wzrór przyjaciela... Pogrążona w tych myślach obserwowała płynące na niebie białe obłoki. Moźe nie powinna opuszczać tak nagle szermierza tylko dalej mu pomagać, przeciez mogła wybudować to dojo w jednej sekundzie, ale wiedziała że szermierz nie będzie z tego zadowolony...
rozmyślając tak zapadła w sen... |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-04-2009, 01:26
|
|
|
Boginka poczuła, że gdzieś niedaleko coś jest nie tak. Czuła to od jakiegoś czasu, jednak dopiero teraz zdała sobie sprawę, co oznacza ten niepokój. Czyjaś dusza pogrążała się w melancholii, tym bardziej, że teraz dało się w niej wyczuć nutkę straconych nadzieji. Trzeba będzie przyjrzeć się temu bliżej.- pomyślała, choć zdawała sobie sprawę, że to niestety musiało jeszcze trochę poczekac.
Shizuku składała informacje do kupy w jej umyśle. Jaki substytut, w wyniku jakich wydarzeń powstał? Widać wyraźnie, że Velg nie chce spotkać swego klona, czyżby się go bał, a może chodzi o coś zupełnie innego? Trzeba przyznać, że zaczęło ją to wszystko fascynować i stwierdziła, że dowie się tego prędzej czy później. Co prawda cierpliwość nie była jej mocną stroną, ale nie było raczej sposobu, by mogła to przyspieszyć.
-Ok, polecimy, gdzie zechcesz, ale to ja wybieram transport. - jak tylko to powiedziała wydała z siebie dziwny dźwięk coś pomiędzy gwizdem, a świergotem. Sekunde potem, obok nich znajdowały się dwa kucyki. Oczywiście pony. Jeden z nich miał już okazję tu zawitać, drugi zaś podeksctytowany był nowym miejscem. Miał niebieską maść, a włosy koloru morza. Oczy zależnie od światła zmieniały swoją barwę, na intesywne kolory tęczy.
-Będziesz musiał się przyzwyczaić, ale nie martw się, żeby z nich spaść, trzeba być cudotwórcą. - powiedziała dziarsko, po czym wskoczyła na zwierzę. Velg stał z niepewną miną, jakby jeszcze się wahając. |
_________________
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 19-04-2009, 06:06
|
|
|
Gdy Kitkara się obudziła był środek nocy. Księżyc w pełni świecił srebrnym blaskiem przyćmiewając gwiazdy. Na jego tle tuż nad nią stał Karel. Przetarła zdumiona oczy. Ten przykląkł koło niej i chyba po raz pierwszy na jego twarzy zagościł ciepły szczery uśmiech.
-Nie odszedłbym bez pożegnania - powiedział, wstał i odwrócił się ku srebrnemu globowi - tam skąd pochodzę pełnia była świętym czasem. Nawet ci najbardziej zapalczywi w naszym klanie nie dobywali wtedy ostrzy. Tańczyliśmy w ciszy przez całą noc pod gołym niebem, w świetle ognisk - tu urwał znowu zwracając się do niej.
- Mam coś dla ciebie - znowu sięgnął pod poły płaszcza tak jak to zrobił przy Velgu, wyciągając..... pióro - to jest Pióro Kierunków - objaśnił - po wymówieniu na głos gdzie chcesz się udać i upuszczeniu na ziemię zawsze pokaże ostrą stroną poprawny kierunek w obrębie świata w którym się znajdujesz. Musisz tylko wiedzieć że pióro zawsze pokazuje go w linii prostej bez względu na to czy po drodze są góry, morza czy jaskinia ze smokiem. - mówiąc podał jej do ręki owo pióro, w dotyku było ciepłe a gdy padł na nie blask księżyca zajaśniało złotem i srebrem.
- Muszę iść. Zbyt wiele czasu tu spędziłem jednak tego nie żałuję. Kitkara.......jestem przekonany że spotkamy się jeszcze...... nie mówię więć ,,Żegnaj" a ,,Do zobaczenia" - po czym znów posłał jej uśmiech i zeskoczył z kościelnej wieży znikając w ciemnościach na dole. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 19-04-2009, 09:02
|
|
|
Kucyk pony moim wierzchowcem...? - zdziwił się niepomiernie Velg. Nawet nie chodziło tutaj o to, że taki wierzchowiec nie przystawał do jego powagi. To mógł łatwo obejść, gdyż nikt nie ośmieliłby się sprzeciwić jego klasyfikacji kucyka jako jakiejś formy presmoka. Chodziło o coś zupełnie podstawowego... Cóż, dziewczyna nie miała prawa wiedzieć, że Jeździec Apokalipsy kucyka nieuchronnie doprowadziłby do szaleństwa.
Szczęściem, wnet przybył ów służący, który pierwotnie tak zirytował rycerza. Za uzdę prowadził dorodnego pegaza, w którym jenerał rozpoznał Siluya. Pegaz zarżał radośnie (przynajmniej wedle mniemania swego właściciela) i niemal wyrwał się służącemu. Rycerz szybko uspokoił śnieżnobiałego, wspaniałego rumaka, po czym zwrócił się do Shizuku:
- Niestety, zgodzić się nie mogę. Muszę nalegać, żebyśmy oboje udali się w dalszą podróż owym pegazem. Zapewniam jednak, że w zamian pokażę ci rzeczy, które wynagrodzą ci chwilową rozłąkę z kucykami. - powiedział. Nie kłamał - przecież w jego zasięgu leżał cały Wieloświat, a jedynym ograniczeniem była jego własna wyobraźnia.
Uklęknął na jedno kolano, formując z dłoni coś w rodzaju "schodka", aby dziewczynie było wygodniej zejść z kucyka - a później chciał jej pomóc wejść na narowistego pegaza.
***
Ponad kilkaset metrów w linii prostej od Velga i Shizuku znajdowało się biuro Pierwszego Sekretarza. Połączone bezpośrednio z jego przepastnymi komnatami, było niejako centrum planowania strategicznego w całym Bractwie Melior Asbque Chrisma. Siedzący w niej awatar Velga mógł z tej jednej sali panować nad sytuacją we wszystkich ziemiach pod berłem kica. A przynajmniej mógłby, gdyby nie niedawne wydarzenia.
Jeszcze wczoraj nie znalazłoby się jednego wojaka, który nie byłby gotów zginąć na jeden rozkaz Najwyższego Jenerała. Cóż, czasy się zmieniają. Kiedy rozniosły się plotki o powrocie prawdziwego Velga, wszystko stało się znacznie bardziej skomplikowane. Ba! - niemal niemożliwe do opanowania.
Rozpoczęło się od buntu Zakonu Nieba. Rycerze zabarykadowali się w swej umocnionej siedzibie... A w Klasztorze Praworządności awatar nie miał dość sił, aby dokonać jakiegokolwiek szturmu. Poprzestał więc przy zwiększeniu straży przy swoich komnatach i odsunięciu rycerzy zakonnych od pełnienia warty. Tym samym zresztą zaognił jeszcze bardziej sytuację i pozbawił się możliwości przemieszczania między twierdzą i światem zewnętrznym. Cóż, to go nie obchodziło. Dobrze przecież wiedział, że jeśli spacyfikuje sytuacje na zewnątrz Kościoła Praworządności, Zakon będzie musiał skapitulować z obawy przed poważnymi konfiskatami jego mienia i linczami jego członków.
Szczęściem, miał jeszcze magiczne lustro, wykonane na specjalne zamówienie u największych magów MAC. Magiczne lustro, które pozwalało na komunikację z istotami w całym imperium, niezależnie od dystansu dzielącego rozmówców. Velg-awatara westchnął i nastawił urządzenie na kontakt z dowódcami poszczególnych garnizonów...
***
Po godzinie Pierwszy Sekretarz był jeszcze bardziej wycieńczony aniżeli wcześniej. Rozmawiał z przedstawicielami kilkudziesięciu garnizonów i sytuacja wcale nie wyglądała dobrze. Przede wszystkim - jeden z głównych jenerałów Bractwa, Ryuzaki, oraz jenerałowie Rajmund i Manfred (dowódcy zasłużeni w Gondorze) odrzucili zwierzchnictwo Pierwszego Sekretarza. Na domiar złego, większość garnizonów nawet nie podjęła dialogu z awatarą, odcinając się stanowczo od uczestnictwa w wojnie domowej.
Z westchnieniem, awatar umieścił teraźniejszą sytuację na mapie wojskowej. Pięciu wiernych jenerałów było przywódcami w Nowym Kiclandziem, części imperium wykrojonej przez awatara. Maszerował przeciw nim jenerał Ryuzaki, dufny w potęgę jednej z dawnych marchii. Cóż, miał być z czego dumny, gdyż jego dwudziestotysięczne siły niemal dwukrotnie przewyższały liczebnością siły Pierwszego Sekretarza. Pozostawało myśleć.
- Poddajcie stolicę nowego Kiclandu. I tak ma zbyt małe magazyny, aby przetrzymać oblężenie i za słabe mury, aby wytrzymać szturm. Za to niech jenerał Ulrich weźmie dwa tysiące konnicy, urządzi przymusowy pobór i, uzupełniwszy swą armię, spowalnia Ryuzakiego. ŻADNYCH walnych bitew, wystarczy spalona ziemia. Ty weź pozostałe siły, pójdź łukiem i pójdź z odsieczą twierdzy Kicgradu. Nie sądzę, żeby Ryuzaki postanowił ją zignorować... Jeśli zna choć trochę sztuki wojennej, wybuduje tam prowizoryczny kasztel, pozostawi wokół niego część sił, i pójdzie dalej. Masz wpędzić do niego atakujących i uderzyć na okrąg wroga. - zakończyła awatara, wyłuszczając Onufremu z Kicgardu, jednemu ze swoich wierniejszych sług i naczelnemu dowódcy armii Nowego Kiclandu, założenia planu. W razie niepowodzeń, zawsze można było ów plan zmienić.
Niemniej, wedle założeń mieli odciąć Ryuzakiego od dostaw pożywienia. Cóż, w najlepszym razie szybkie zwycięstwo nad L było pobożnym życzeniem. Niemal pewne jednak było, że dzięki takim manewrom marsz samuraja zostanie na powstrzymany. Chyba, że ów chciał wytracić własne wojsko, acz tym Velg się nie przejmował.
Tak czy owak, zdawał sobie sprawę, że o losie jego i prawdziwego Velga zadecyduje coś zupełnie innego. Jego ludzie donieśli mu, że oryginał Pierwszego Sekretarza jest w pobliżu. Wysłał już ludzi, aby otoczyli siedzibę Zakonu Nieba - podejmując obronę czynną i przeciwdziałając wszystkim wypadom przeciwnika. Teraz wysłał kolejnych - aby odpierali ataki powietrznych jeźdźców i patrolowali Kościół w poszukiwaniu jego wroga... |
_________________
|
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 19-04-2009, 15:10
|
|
|
Kitkara ściskała w dloni prezent, który podarował jej Karel. Bardzo podobało jej się pióro i zastanawiała się jakie ma właściwości. Schowała je do kieszeni czarnego płaszcza, aby później zbadać ten nie zwykły prezent. Nie chciała by Karel odszedł ale nic na to nie poradziła skoro podjął już decyzję, mogła mieć nadzieje że ich drogi ponownie się skrzyżują... Chociażby w walce bowiem widziała w nim silnego wojownika, z którym kiedyś chciała by się zmierzyć chodzby w treningu. Pomimo późnej pory udała się do kuźni. Mistrz Zenon już dawno spał ale wiedziała że nie bedzie miał jej za złe jak przetestuje miecze, tak jakby to zrobił Karel. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 20-04-2009, 15:31
|
|
|
A Shizuku na grzbiecie pegaza oglądała widoki pod swoimi nogami. Dech zapierało jej w piersiach i cieszyła się jazdą jak tylko mogła. Nie ważne ile razy znajdowała się w powietrzu, zawsze cieszyła się tym tak samo. Wtem gdzieś pod sobą zauważyła mały fioletowy punkcik. Z zainteresowaniem zaczeła go obserwować, gdy zdała sobie sprawę, że owy punkcik przybliża się i nabiera ludzkich kształtów. Była tak blisko Velga, że nie zauważyła odmiennej aury, bardzo podobnej, lecz jednak innej. Zdziwiła się, że jej towarzysz jej nie wyczuł, ale wyglądało na to, że przeciwnik miał specyficzną barierę, która nie działa na rycerza. Chciała krzyknąć, zrobić cokolwiek lecz nim wykonała jakikolwiek ruch, klon Velga chwycił nogę pegaza z niesamowitą szybkością, tym samym zrobił obrót, zepchnął dziewczyne z wierchowca, po czym usiadł na jej miejscu i chwycił Velga za gardło. Wszystko to stało się szybciej niż mrugnięcie oka...
Shizuku spadając przywołała natychmiastowo swego wiernego sługę. Gdy tylko zasiadła na grzbiecie, wiele się nie zastanawiąjąc przywołała wszystkie swe kucyki pony. Zjawiły się zewsząd i według rozkazu pognały w stronę Velga i jego klona. Klon miał niezaprzeczalnych umiejętności w walce, jednak pierwszy raz zetknął się z tak dziwaczną armią. Bo jak to, wielki i potężny wojownik atakowany przez kolorowe konie? Nie mniej element zaskoczenia był po ich stronie, a te niepozorne stworzenia jeśli się postarały, potrafiły namieszać i istotnie udało się. Klon puścił Velga, a kucyki oddaliły ich od siebie na tyle, by orginał mógł ogarnąć całą tą sytuację. Z daleka było jeszcze widać było armię, która nadciągała by pomóc fałszywce. Czy ich oszukał, czy też oni byli zdrajcami, trudno powiedzieć, jednak nie nad tym boginka miała się teraz zastanawiać. Wiedziała, że kucyki z Velgiem mogą sobie nie poradzić z tą całą chmarą, więc boginka zamknęła oczy i skupiła się i rozpostarła ogromną tarczę, przesłaniającą połowę nieba. Tarcza stopniowo zaczęła się zwijać i zamknęła się w kopułę z armią w środku. To powinno ich unieszkodliwić. - pomyślała. I wtedy zobaczyła za sobą Altruistę. Co on tutaj robi? - zapytała się w myślach |
_________________
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 20-04-2009, 16:29
|
|
|
... - pomyślał Velg, spadając w dół.
Że też zapomniał o kontroli Wszechuniwersum dookoła. Leciał przecież najpierw nad jakimś wystygłym pustynnym światem, a później - nad sztormowym morzem pod fioletowym niebem. A później... Zbytnio pochłonęła go rozmowa z Shizuku, aby pamiętał o kontroli Multiświata - dając się ponieść wszechobecnemu pragnieniu powrotu do Friuoris Cordis.
I tam zaatakował go ten idiota. Lekceważąc wszystkie kanony sztuki wojennej - po prostu złapał go za gardło. W iście nierycerski sposób wypchnął dziewczynę z pegaza i zdołał doprowadzić do zwarcia. Wreszcie, po kilku sekundach zdołał wypchnąć z siodła i Jeźdźca Apokalipsy.
I spadał. Spadał. Spadał. Aż wpadł w ramiona nagiego Altruisty, tańczącego na wozie z kapustą.
- Skorumpowane orły. - wyrechotał ów, patrząc na kucyki. - Śmierć orłom! - powiedział, acz nie było wiadomo do kogo kierował swoje słowa.
Jeździec Apokalipsy wyrwał się. Dwieście metrów poniżej, ku Kościołowi Praworządności maszerowała armia. W Strasznym i Złowrogim celu. Velg tego nie wiedział. On wiedział to, czego nie wiedział jenerał Onufry, dowodzący ową armią... Wiedział, że żołnierze nie umieją latać, więc jakikolwiek szturm Kościoła Praworządności jest niemożliwy.
Niemniej, nie zamierzał przepuszczać im złamania praw boskich i ludzkich poprzez bunt przeciw Jego Wysokości Patriarsze, Jej Wysokości Królowej, Jego Wysokości Najwyższemu Kapłanowi, Jego Eminencji Nadintendentowi Kościoła i Jego Ekscelencji Pierwszemu Sekretarzowi.
Miał ku temu odpowiednie środki - skoncentrował się i uwolnił przerwę międzywymiarową, tak jak uczył go Fei Wang. Nieopodal wrogiej armii pojawiło się około pięciu dziesiątek drzewców, które z miejsca uderzyły na wrogą armię.
Onufry z Kicgardu błyskawicznie zginął, rozdeptany przez kilkudziesięciometrowe monstrum, a pierwsze szeregi poszli w rozsypkę. Odpowiednio rozmieszczone enty musiały tylko zachować impet, a bitwa była wygrana.
Velg skierował pełne tryumfu spojrzenie na swą awatarę - która wciąż użerała się z kucykami. Na dnie świadomości, zastanawiał się jednak nad sensem w tym wszystkim. Przetransportować armię przez pół imperium? Ignorując dwakroć liczniejsze siły jenerała Ryuzakiego? |
_________________
|
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 20-04-2009, 18:11
|
|
|
Nagi Altruista zlazł z wozu i przywołał do siebie Velga. - Czy ja śnię? - spojrzał pytająco na Velga - Jeśli tak, to co ty robisz w moim śnie? I co to za cała armia? - Altruista wskazał dłonią zbliżającą się armię istot.
- Lepiej nie pytaj, skąd się wzięli - odpowiedział Velg - Ale, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej, to powiem ci, że śnisz. - Altruista podrapał się po głowie. Nic z tego nie rozumiał. Co prawda prześladował go sen, w którym prowadzi wóz z kapustą, ale w tym swoim śnie nigdy nie prowadził go nago.
- Dobrze - powiedział w końcu. - Nie mam bladego pojęcia, co się dzieję i nie wiem, dlaczego jestem na golasa. Ale wiem jedno - te stwory zamierzają zaatakować nasz kościół. Nie możemy do tego dopuścić. - W dłoni Altruisty zmaterializowała się włócznia.
- Śmierć niewiernym! - Po tym okrzyku Najwyższy Kapłan, pomknął na golasa w stronę zbliżającej się armii. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 20-04-2009, 18:42
|
|
|
Śmierć niewiernym! - stwierdził Najwyższy Kapłan, próbujący szarżować na siły powietrzne wroga (Velg nie wiedział, skąd one się wzięły - Zakon BYŁ wierny... Czyżby jakaś buntownicza jednostka kica...? A może sabotaż ze strony AntyWiPu). Podskakując i szarżując, wyglądał wręcz komicznie.
A Velg miał inne zmartwienia - otóż nagłe pojawienie się sił powietrznych wymuszało na nim szybkie reagowanie. Na to był tylko jeden sposób - niejaki Fei Wang Reed, który swymi "nagłymi przenosinami" mógł sprowadzić awatara na ziemię.
Wiadomość, nadana dzięki kanałowi telepatycznemu... Błysk! I Fei pojawił się w całej okazałości, gotów zrzucić z konia Velga-awatara. |
_________________
|
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 20-04-2009, 23:21
|
|
|
Transcendentalnie Fei Wang jawi się.
Velg-awatara była gotów do uniku, jednak błędnie oceniła zamiary bytu - nie zrzucenie z konia było jego celem lecz podebranie konia spod siodła jeźdźca. Korektę awatara uczyniła natychmiast, gdy tylko zdała sobie sprawę ze swej pomyłki, jednak na to było już za późno. Tarrrach! Popręg puścił, koń podskoczył i dał drapaka.
Tak oto awatara ciężko upadła na pośladki w tumanach kurzu wysuszonej, letniej drogi.
A Fei Wang transcendentalnie patrzył się. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 21-04-2009, 08:12
|
|
|
Gdy Fei transcendentnie patrzył się, Velg immanentnie doznawał uczucia déjà vu.
Przemożna świadomość, iż zna tą sytuację, niemal sparaliżowała Jeźdźca Apokalipsy. Skutkiem tego Velg-awatara podniósł się z drogi, którą chwilę wcześniej popędził nagi Najwyższy Kapłan. Adwersarze stanęli naprzeciw siebie z wyciągniętymi mieczami, obaj odczuwając przygniatającą aurę nierealności, która również ich immanencję przeżyła w transcendencję.
I stali, choć Velg z kronik wiedział, że winien teraz zakończyć wszystko skośnym cięciem od góry. I stali, a kucyki im kibicowały.
- Poddaję się. - stwierdził rycerz, odrzucając od siebie Mormegila. - Tyś stworzon do istnienia.
Słowa te zadziwiły wszystkich, powodując dalszy wzrost transcedencji. Nie przystawały one do formy sytuacji - jak zauważyłby pewien starożytny filozof. Awatara stała, zastygła w pozie niedowierzania. Armia zahamowała swój pochód, również złapana w formę tej sytuacji. Wreszcie awatara się ozwała, próbując zwyciężyć nad formą narzucaną przez Velga:
- Gińcie! - i ruszyła do szarży, niemniej jeden z kucyków stanął jej na drodze. Awatara poniewczasie zrozumiała, że kucyk wykorzystał przeciw niej słabość jej umysłu i nie zagrodził jej drogi, a sprawił, że jego droga krzyżowała się z jego cielskiem.
Rozzłoszczona awatara musiała zmienić kurs - wpadając niemal prosto na Shizuku. Już przygotowała miecz do prostego, niskiego pchnięcia, gdy pomiędzy ją a Shizuku wbiegł Velg, przyjmując na siebie impet całego ciosu.
Z kilku gardeł wyrwały się okrzyki zaskoczenia, a później wszyscy zamilkli (jakby wciśnięci w jakąś formę) - tylko Fei dalej transcendentnie odrzucał milczenie, obstając przy zwykłym niemówieniu niczego.
- A więc rzeczywiście wygrałem. - niezwykle inteligentnie zauważył Velg-awatara. Jego demoniczny śmiech (trenowany dla efektu przez lustrem) doszczętnie zniszczył formę milczenia, która zapanowała wszędzie.
Awatara odeszła, upajając się swoim zwycięstwem - nieświadoma naturalnego potencjału rycerza, który już sprawił, iż ów przestał krwawić (choć wedle rachub powinien był umrzeć z braku krwi!). Nieświadoma również tego, że w drodze do kwater czekają na nią konsekwencje zwycięstwa - wraz ze sztyletem brata zakonnego Jacquesa, godzącego w winnego "zdradzieckiego sojuszu ze smokami", jak określić to miał zamachowca.
W tej sytuacji Velg mógł tylko upajać się zwycięstwem swej formy nad przeciwnikiem. Formy, która teraz narzuciła Shizuku pytanie:
- Dlaczego...? - na co Velg się uśmiechnął, nim złożył usta do odpowiedzi.
- Gdyż konsekwencje czego innego byłyby jeszcze gorsze. - powiedział z wysiłkiem.
Następnie, milczeli kilka sekund, a później Velg spróbował pocałować dziewczynę (którą de facto przed chwilą ocalił). Nie zdołał - nagłe zmęczenie po walce z swą awatarą, lekka rana i pewien stres zbytnio go zmogły...
A tymczasem - tych kilkuset napastników, którzy mieli powietrzne rumaki, wyrwało się spod wpływu formy i ruszyło na Kościół Praworządności. A Fei się transcendentnie uśmiechał. |
_________________
|
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 22-04-2009, 19:41
|
|
|
Velg już pół przytomny ledwo chwycił się swojego wierzchowca i zmęczony ułożył się na jego grzbiecie. Shizuku oparła czoło o głowę konia i z zamkniętymi oczami poleciła mu, by zaniósł pana do komnat, by tam mógł wypocząć. Pegaz zrozumiał telepatyczne polecenie i wzbił się w powietrze, boginka patrzyła za nimi póki nie znikneli w kłębiastej chmurze. Sama zaś pogrążyła się w rozmyślaniach.
Velg wyraźnie był zafascynowany jej osobą, a ona nie wiedziała co z tym począć. Narażał się praktycznie jej nie znając, więc tym bardziej bolało ją, że nie widziała szans dla więzi jakiej pragnął rycerz. Podejrzewała, że nawet podświadomie to wiedział, jednak i tak nie mógł przyjąć tego do wiadomości. Nie mógł, a może i nie chciał. Westchnęła smutnie bijąc się z myślami cóż zrobić w całej tej sytuacji. Wiedziała, że w końcu zajrzy do jego komnaty, niepokojąc się o jego samopoczucie, jednak cieszyła się, że od tego momentu dzieli ją trochę czasu.
I nagle przypomniała sobie o przeczuciu przed wycieczką po niebiosach. Stwierdziła, że to odpowiednia chwila, by udać się do owej zgnębiodej duszy, którą wyczuła. Wsiadła więc na kucyka i kierując się boskimi zmysłami ruszyła na poszukiwania. W końcu w wieży kościoła wykryła znajomą aurę. Zajrzała przez okno i zauważyła postać leżącą na łóżku, która przyglądała się osobliwemu pióru. Zapukała cichutko w okno... |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|